Skocz do zawartości

Rower do pracy do 2000 zł


Rekomendowane odpowiedzi

Znaczy się chcesz jeździć zimą czy też sobie odpuszczasz?

Jeśli będziesz jeździć to jednak szosówki czy fitness na wąskich oponach może mieć problem.

Z autopsji, czy teoretyzujesz?

Mam teraz slicki - miśki 700x25C i duuuużo lepiej jeżdżą po śniegu (świeżym i niegłębokim), błotku pośniegowym i muldach - niż klasyczne, uniwersalne opony o szerokości 1 i 3/4". Trochę gorzej - na lodzie, no ale w takich warunkach - to żadna opona nie zapewni przyczepności.

Odnośnik do komentarza

Z autopsji. Wiem, że "się da"  ale keidyś próbowałem na wąskich i było słabo. Może na świeżym śniegu jeszcze ujdzie ale jak robi się lodowisko (lód, ubity śnieg czy zamarznięta ziemia) to szersze są lepsze. Teraz mam 2.1 i na śliskim mocno zmniejszam ciśnienie (prawie flaki) wtedy lepiej trzyma się drogi.

Dokładnie tak, Dla mnie dużo gorsze jest jak mi się opony ślizgają niż jak nie mogę przejechać.

A wąskie ślizgają się bardziej. Co z tego że w specyficznych warunkach, czyli w średnio wysokim sypkim śniegu będzie lepiej, jak za chwilę pojawi się kawałek lodu, albo nawet wyślizganego śniegu i gleba.

A najlepiej jak jeszcze są kolce. Mam już jedne kolcowane 1,6 cala (super przyczepność na lodzie) a na ten sezon kupiłem jeszcze drugie 2.25.

Odnośnik do komentarza

Dokładnie tak, Dla mnie dużo gorsze jest jak mi się opony ślizgają niż jak nie mogę przejechać.

A wąskie ślizgają się bardziej. Co z tego że w specyficznych warunkach, czyli w średnio wysokim sypkim śniegu będzie lepiej, jak za chwilę pojawi się kawałek lodu, albo nawet wyślizganego śniegu i gleba.

A najlepiej jak jeszcze są kolce. Mam już jedne kolcowane 1,6 cala (super przyczepność na lodzie) a na ten sezon kupiłem jeszcze drugie 2.25.

W sumie - to mam małe pojęcie o oponach do MTB. Kiedyś jeździłem na takich - jednych z pierwszych - chyba Dębica. Na asfalcie - całkowita porażka. Koło potrafiło się zsunąć z koleiny na mokrej jezdni przy dodatniej temperaturze.

Nie wiem jednak, czy warto dramatyzować? Rozumiem, że autor tematu chce jeździć po mieście, po utwardzonych drogach. Tym bardziej, że jest to Śląsk, więc sztywna zima trafia się sporadycznie. Nie sądzę, żeby przydały mu się opony z kolcami :)

Myślę, że większą zmorą będzie w tym przypadku - chlapanie. Zarówno mechanizmów roweru, jak i rowerzysty.

Jakieś 2 tyg. temu spadł w Radomiu pierwszy śnieg i ulice w zasadzie nie były posolone. Sporadycznie - przed skrzyżowaniami. Na wierzchu - śnieg, pod spodem - lód - czasem muldy. Samochodów nie wyprzedzałem tylko dlatego, że bałem się, by jego nie rzuciło. Na oponach uniwersalnych, na których jeździłem jeszcze kilka lat temu - latał bym od krawężnika do krawężnika, a niewykluczone, żebym się parę razy wyglebił. 

 

Autor pisał, że ma na trasie jakieś przykre podjazdy. Nie wiem jak przykre, nigdy nie jeździłem na rowerze w tych okolicach, ale na płaskie i lekko pagórkowate tereny - na miasto - bezkonkurencyjne jest dla mnie ostre koło. Bardziej dynamiczne od wolnobiegu (przynajmniej ja mam takie wrażenie) i nie ma się co popsuć. Wystarczy wyczyścić i posmarować łańcuch - jak się zachlapie... i to wszystko. Wsiadasz i jedziesz. Jedyna możliwa awaria - to złapanie gumy. Zresztą - zimą zdarza się rzadziej, bo ludzie raczej nie piją piwa na świeżym powietrzu i tym samym - nie rzucają butelek na drogę :)

 

 Teraz mam 2.1 i na śliskim mocno zmniejszam ciśnienie (prawie flaki) wtedy lepiej trzyma się drogi.

I nigdy nie pękła Ci opona na boku? Mnie się to kilka razy zdarzyło i od tego czasu nauczyłem się pilnować ciśnienia.

Poza tym - po mieście częściej się jeździ po - w miarę czystym asfalcie - niż po śniegu i lodzie, a wejść w zakręt na flaku - to... nie jest fajnie ;)

A co powiesz na to, jak trzeba podjechać pod krawężnik, albo nawet przejechać przez lekko wystającą studzienkę, lub przez tory?

Odnośnik do komentarza

Właśnie z tymi oponami z kolcami, to jest tak, że każdy myśli, że na nich nie da się jeździć po asfalcie, tylko lód i śnieg. A właśnie nie,

W tamtą zimę jeździłem na Schwalbe Maraton Winter. Duże odcinki pokonywałem na nich przy kompletnie gołym asfalcie i nie było żadnego problemu, ani z dużymi oporami, ani ze ze zużyciem kolców, ani z gorsza przyczepnością.

Można spokojnie napompować do 3 atmosfer a i tak pewnie trzyma na lodzie/śniegu, nie muszę na flaku jeździć.

A za to jest trzymanie praktycznie jak latem, na każdej nawierzchni. Jak się do roboty jeździ, to warto mieć większą szansę, że się nie zaliczy gleby. 

 

Jeździłem też na zwykłych terenowych oponach 29 cali MTB po lesie i jak śnieg był w miarę świeży, to było fajnie. Natomiast jak samochody wyślizgały śnieg na drodze, to już było słabo. Zaliczyłem kilka uślizgów przedniego koła i tym samym odtańczyłem wraz z rowerem kilka dzikich tańców, czasami razem, czasem osobno. To trochę osłabiło mój zapał do jazdy w zimie na zwykłych oponach.

Odnośnik do komentarza

Właśnie z tymi oponami z kolcami, to jest tak, że każdy myśli, że na nich nie da się jeździć po asfalcie, tylko lód i śnieg. A właśnie nie,

W tamtą zimę jeździłem na Schwalbe Maraton Winter. Duże odcinki pokonywałem na nich przy kompletnie gołym asfalcie i nie było żadnego problemu, ani z dużymi oporami, ani ze ze zużyciem kolców, ani z gorsza przyczepnością.

 

Ok. Nie będę się spierał, bo na takich nie jeździłem. Wiem natomiast, że w przypadku samochodów - zabronione jest używanie opon z kolcami na czystym asfalcie. Rozumiem, że w przypadku roweru - to przechodzi (?)

Odnośnik do komentarza

W przypadku roweru nie jest zabronione, te "kolce" , przynajmniej w wydaniu Schwalbe do opon trekingowych, nie mają ostrych końców, tak to wygląda: http://www.bikehounds.ca/2015/12/holidays-or-whatever-we-are-calling-them/marathon-winter-2/,

Albo może tutaj lepiej widać : https://www.bike24.com/p2101452.html

Dodatkowo te "kolce" są tylko po bokach, więc jak się odpowiednio mocno napompuje oponę, to mają niewielki kontakt z asfaltem. Są to opony specjalnie przewidziane do jazdy w mieście, stąd takie rozwiązania.

Odnośnik do komentarza

Kiedyś się zastanawiałem nad Marathon Winter, ale kiepska wkładka antyprzebiciowa mnie zniechęciła -- nie ma nic gorszego niż konieczność wymiany dętki lub jej łatania na mrozie.

 

Od kilku lat (2013?) opony rowerowe z kolcami są dozwolone.

 

A w mieście, każda dobrej jakości opona trekkingowa, czy semislick daję radę. Jeżdżę tak od lat (rozmiar 37x622) i jakoś bez niespodzianek. Oczywiście poza totalną gołoledzią, ale wtedy tylko wspomniane opony z kolcami. W Trójmieście mało śniegu, ale łatwiej o lód, z drugiej strony takich dni, kiedy drogówka zapomni o posoleniu dróg czy co ważniejszych ścieżek (przed godz. 7 rano) jest bardzo mało (dwukrotnie zeszłej zimy -- wtedy sobie odpuściłem jazdę podczas gołoledzi).

 

I jedna ważna sprawa: dużo robi rodzaj roweru -- ja jeżdżę na "holendrze", gdzie bardzo łatwo opanować poślizg (wyprostowana pozycja, środek ciężkości przesunięty do tyłu, do 20/80% rozkładu mas, w zasadzie nie opierasz się o kierownicę). Oczywiście, w granicach rozsądku, bo szybka jazda w zakrętach jest zawsze mało mądra. Jako ciekawostkę podam, że tylko raz się przewróciłem na obecnym rowerze: w lato, nie jadąc na nim -- byłem trzeźwy jakby ktoś pytał. ;-)

 

W przypadku mocno pochylonej pozycji na innych rowerach już jest gorzej.

Odnośnik do komentarza

I nigdy nie pękła Ci opona na boku? Mnie się to kilka razy zdarzyło i od tego czasu nauczyłem się pilnować ciśnienia.

Poza tym - po mieście częściej się jeździ po - w miarę czystym asfalcie - niż po śniegu i lodzie, a wejść w zakręt na flaku - to... nie jest fajnie ;)

A co powiesz na to, jak trzeba podjechać pod krawężnik, albo nawet przejechać przez lekko wystającą studzienkę, lub przez tory?

Na obecnych oponach złapałem kapcia chyba dwa razy i nie było to spowodowane niskim ciśnieniem. Zresztą "prawie" flak nie oznacza, że jeżdżę na felgach. Trochę powietrza jednak tam jest. Ale uważać muszę trochę bardziej to fakt. Moja droga prowadzi niestety przez takie zadupia, że niewiele ma to wspólnego z miastem. Zwykłe wiochy z kategorią odśnieżania -10, co oznacza, że tam dosypują śnieg, który zbiorą z innych miejsc  :P

O kolcach się nie wypowiem bo jeszcze nie miałem.

Odnośnik do komentarza

Na obecnych oponach złapałem kapcia chyba dwa razy i nie było to spowodowane niskim ciśnieniem. Zresztą "prawie" flak nie oznacza, że jeżdżę na felgach. 

Nie chodziło mi o złapanie kapcia.

Dokąd jeździłem na pancernych oponach marki Stomil Olsztyn - nic się nie działo. Jak już te opony się skończyły i weszły współczesne (chińskie) - w ciągu 2 lat pękły mi 4 - przy rancie felgi. Raz nawet dętka wyszła. Dopiero wtedy się zjarzyłem, że wbijam za mało wiatru, a raczej - za rzadko sprawdzam. Jak zacząłem pompować na twardo - więcej takich zdarzeń nie miałem. 

 

 Zwykłe wiochy z kategorią odśnieżania -10, co oznacza, że tam dosypują śnieg, który zbiorą z innych miejsc  :P

 

W mieście też się to zdarza (o ile Radom można nazwać miastem :D ). O godz. 5.30 czasem ciężko jest przejechać prawym pasem, bo zwalają z chodników.

Odnośnik do komentarza

To moja pierwsza zima z rowerem i o ile przy pierwszym opadzie śniegu, który tworzył śliską breję na parę centymetrów było naprawdę niefajnie - rower ślizgał się we wszystkie strony, skrzypiał i praktycznie nie hamował; o tyle aktualnie znalazłem się w takiej sytuacji, że dałem sobie szansę, od tygodnia ponownie dojeżdżam rowerem i nie jest najgorzej. Odbiegając od tematu, pewien zaspany kierowca tira będąc na pasie do skrętu w lewo na skrzyżowaniu bezkolizyjnym postanowił pojechać prosto, wgniatając lusterko w drzwi do których następnie przytuliło się pozostałe 14 metrów jego boku. Ciary przeszły po plecach, jak zdałem sobie sprawę, że w tym samym miejscu zdarza się stać rowerem.. 

 

Wracając do tematu. Na ten moment najbardziej przemawia do mnie Merida Crossway 40-D. Posiada miejsce na montaż bagażnika, ma sztywny widelec i mieści się w budżecie. Gravel kusi, ale jest znacznie droższy, a nie chcę każdego dnia w pracy zastanawiać się, czy rower nie zmienił właściciela. Jednocześnie wychodzę z założenia, że rower posłuży mi kolejnych parę lat, więc podany w temacie budżet, jest bardziej orientacyjny i nie stanowi jakieś nieprzekraczalnej granicy. Chcę wybrać coś dobrego, ale tak, żebym miał świadomość, że to rzeczywiście wykorzystam. 

 

W przypadku złych warunków zimą będę starał się jeździć na aktualnym rowerze. Nową sztukę planuję zakupić w marcu.  

Odnośnik do komentarza

 

W przypadku złych warunków zimą będę starał się jeździć na aktualnym rowerze. Nową sztukę planuję zakupić w marcu.  

 

Na jak tam chcesz, ale w marcu , to będzie raczej drożej niż taniej, jak kupować to teraz, ze 20% oszczędzisz albo i lepiej.

Z tą Meridą, to pewnie chodziło Ci o Urban 40-D, bo z tego co widzę to Crossway ma amortyzator ?

Jeśli to o Urban chodziło, to wg mnie dobry wybór. Osobiście może wybrał bym z ciut wyższą grupą osprzętu (np. Urban 100), ale ten też powinien być ok.

W Crossway 40-D nie za bardzo podobają mi się stery skręcane, lepsze są ahead, tak jak w Urban.

 

Jeżeli, jak piszesz masz jeszcze trochę środków, to warto by było dokupić trochę sensownego wyposażenia, np. zamiast kupować wyższy model.

Dobre światełka, nie za kilkanaście zł, tylko porządne, mocne a nieoślepiające, koszt to będzie w okolicach 200 - 300 zł.

Podobnie opony, ja się będę jednak upierał przy kolcowanych. W sytuacji którą opisałeś na początku, nie miałbyś problemu na oponach z kolcami.

 

Jeżeli tylko dysponujesz środkami, to ja na Twoim miejscu nie czekał bym do wiosny. Nie dość że zapłacisz potem więcej, to jeżdżąc w zimie na słabiej wyposażonym rowerze, więcej ryzykujesz.

Tym, ze nowy się zniszczy w trakcie jazdy zimą, to ja bym się akurat nie przejmował. Sól niszczy najbardziej elementy napędu, a to jest akurat tanie i proste w wymianie, za łańcuch i kasetę dasz 100 -150 zł, starczy spokojnie na rok jazdy, łącznie z zimą. 

Odnośnik do komentarza

Jak w marcu, to tylko: Kands, Lazaro, Spartacus - one mają całoroczną, niezmienną promocję ;)

 

Zgadzam się z Pepe, że lepiej kupić coś tańszego i niewiele gorszego (sam piszesz, że chciałbyś ten potencjał wykorzystać, a nie tylko zapłacić, bo wyższa klasa), a pozostały budżet spożytkować na coś, co i tak niechybnie trzeba będzie dokupić. Chociażby właśnie dyskutowane tu szeroko opony, bo do rzadkości zdarza się, żeby w tańszych rowerach były akurat takie, jak nam odpowiadają. Ja osobiście gum CST (pakowanych przynajmniej do zeszłego roku do Kandsów i Spartacusów) nie polecam. Nie to, że nieprzyczepne czy coś - zarówno w MTB, jak i crossie ich piszczenie na każdym możliwym podłożu, niczym idący do komunii kilkulatek, doprowadzało mnie do szału ;)

Odnośnik do komentarza

Posiadam już dobre oświetlenie na przód i tył. W moim przypadku to konieczność - kończę pracę po godzinie 20. 

 

Pepe, właśnie wersję Urban miałem na myśli - http://www.rowerymerida.pl/produkt1511/crossway-urban-40-d-rower-merida.html 

 

W ramach wyprzedaży znalazłem również w swoim mieście ofertę na SPEEDER 200 z 2017 w cenie ok. 2600 zł. Producent klasyfikuje go jako rower fitnessowy, ale patrząc na same zdjęcia to nie widzę zbytniej różnicy pomiędzy nim a powyższym Urbanem. Tutaj odnośnik do wersji 200 - http://www.rowerymerida.pl/produkt1519/speeder-200-rower-merida.html

Odnośnik do komentarza

Różnica jest spora, nie tylko taka, że Urban ma komponenty mtb a Speeder szosowe.

Mają tez inna geometrię, możesz porównać sam wymiary dla tej samej wielkości ramy (np. M).

Np. długość górnej rury jest sporo krótsza w Speederze niż w Urbanie.

Tym samym ten drugi powinien być bardziej komfortowy. Wynika to zresztą z przeznaczenia tych rowerów : Urban raczej do jazdy rekreacyjnej, Speeder do bardziej sportowej.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...