Skocz do zawartości

Rowery typu gravel [YT]


Rekomendowane odpowiedzi

Chwyt marketingowy?. No właśnie. Duża część współczesnych nowości to chwyt marketingowy. Pytanie tylko czy podejdziemy do tego na spokojnie, czy też z szałem w oczach polecimy do sklepów kupować. Czy to nowy rozmiar kół, czy nowe rozwiązania techniczne zawsze są nowością i w pewnym sensie chwytem bo są... nowe, lepsze, jeszcze lepsze, najlepsze. A my czasem jak te owce pędzimy za coraz lepszym. Czasem warto się zatrzymać...

Gravel, cross, przełaj, fatbike itd to w pewnym sensie marketing ale wychodzi nam to na zdrowie. Dzięki takim pomysłom większa grupa ludzi znajdzie coś dla siebie. Jeden chce MTB, drugi szosę, a trzeci coś pośredniego i z tego punktu widzenia producenci robią dobrą robotę. Gdyby produkowano tylko szosy, to moja żona nie wsiadła by na rower, a tak znalazła coś dla siebie i mało ale mimo wszystko jeździ.

Osobiście uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest kilka rowerów i dlatego sam posiadam... dwa. Jeden jedyny na który mnie stać i siłą rzeczy musi być jak najbardziej uniwersalny i drugi - taka sztuka na zimę. Bo jak się nie ma co się lubi...

A najważniejsze żeby po prostu jeździć. Nie ważne na czym. Czego też wszystkim życzę.

Odnośnik do komentarza

Ja w zasadzie jestem również za. Znalezienie czegoś komfortowego to jedna zaleta, ale sama mnogość nazw według mnie (może i paradoksalnie) też znacznie to ułatwia. Przede wszystkim nie trzeba mieć aż tyle doświadczenia, bo dana kategoria rozwiązuje ją przynajmniej wstępnie za nas. Mam tu na myśli na przykład rozkminianie geometrii, zastanawianie się, jakie wejdą opony albo czy można założyć bagażnik. Kiedyś trzeba było szukać użytkowników danego modelu albo mierzyć w sklepach, teraz kiedy namnożyło się samych producentów (o modelach nie wspominając), podoba mi się, że pojawiły się nowe kategorie je porządkujące. Oczywiście, szkoda, że te nowości na dzień dobry muszą być nieproporcjonalnie droższe, jednak na szczęście szybko się to zmienia i potem można znaleźć przedstawicieli również w budżetówce.

Zgadzam się z przedmówcą w całości. Jeszcze 2-3 lata temu wiedziałam, że szosa to jak piękny koń, którego nigdy nie będę mogła dosiąść ;) Bo za droga, bo nie na moje zdrowie, bo nie da się przez las przejechać. Od miesiąca mam Tribana i chyba nigdy w życiu nie czułam takiej miłości do roweru :D Co zaś najśmieszniejsze, opon wcale nie zamierzam zmieniać na szersze, a bagażnik wciąż leży w szafie, jednak sama świadomość, że w razie czego zawszę mogę je założyć, zamiast kupować kolejny rower, jest bezcenna.

Odnośnik do komentarza
Mnie się koncepcja połączenia szosy endurance z przełajówką podoba. Natomiast jak dla mnie taki rower musi mieć możliwość założenia opon MTB. A wiele z nich dochodzi jedynie do poziomów typu 700x35. No i koniecznie tarcze ale chyba wszystkie nowe gravele je mają. To mógłby być uniwersalny rower na asfalty, do miasta i tak jak przełajówka w lekki teren. U nas tylko problem z tym lekkim terenem. Szutrów jak na lekarstwo, pożarówek również, przynajmniej w mojej okolicy. Więc zostają lasy. A tam korzenie. Po korzeniach jechanie na czymś węższym niż 1,75-1,8 nie ma sensu. Dlatego mówię o tej szerokosci opon. No i jak masz sztywny widelec to amortyzację muszą robić opony. Natomiast jako rower wyprawowy również bardzo fajny. Więc pewnie jak producenci utrafią w gusty klientów to się rozprzestrzenią. natomiast "dla ludu" kierownica musi być nie niżej niż na wysokości siodełka bo inaczej większość, która wsiądzie na rower z barankiem będzie krzyczeć że niewygodnie i nie da się na tym jechać. Mam przyjaciółkę, która jeździ po 150-250 km na fitnessie. Pożyczyłem jej Tribana 520 młodego jak go jeszcze miałem. Oddała po paru minutach stwierdzając że nie da się na tym jeździć. Opony za wąskie, pozycja niewygodna, czuła się strasznie niepewnie. Więc to zraża ludzi do wszelkiego rodzaju szosówek.

Odnośnik do komentarza

W kontekście Twojej przyjaciółki, Jacku, ja myślę, że to nie tylko kwestia na linii siodełko-kierownica, a po prostu baranek vs. FB. Rowerem jeżdżę od małego i chociaż Twojemu synowi ani nawet Tobie nie dorastam do pięt, to nie uważam się za jakiegoś niedzielnego rowerzystę ;) Mimo tego, kiedy około miesiąc temu po raz pierwszy siadłam za czymś dziwnie pokrzywionym, z hamulcami nie tam gdzie trzeba (o przerzutkach w ogóle nawet nie było sensu myśleć :D), też czułam się bardzo, bardzo niepewnie. Tyle, że ja się na szosę napaliłam, a w Tarnowie nie mieli żadnego Tribana fitnessa i tak skończyłam z barankiem. Po około trzech godzinach dołączam do chóralnego śpiewu, że nie ma wygodniejszej kierownicy i wszelkie multipozycje, ergonomiczne chwyty oraz rogi to była namiastka tego, co mam w tej chwili. Tyle, że trzeba się przyzwyczaić i na przykład dolnego chwytu nadal nie ogarniam na dłużej niż 3-4 minuty.

Odnośnik do komentarza

@Elle

No widzisz, zostałaś zmuszona do spróbowania i wyszło Ci na dobre. Ona jest uparta jak osioł i chcociaż uważam że taki gravel byłby dla nie idealny to nie podjemuję się ją przekonać. Musiałbym mieć chyba 9 żyć i anielską cierpiwość której mi brakuje. Tak w ogóle jesteś jedną z nielicznych dziewczyn z którą dyskutuję na tematy rowerowe, bo zazwyczaj unikam, ze względu na trudne odnalezienie sensu i logiki w tych dyskusjach :) Bynajmniej nie znaczy że kobiet nie lubię, wręcz przeciwnie :) Ale doradzania im unikam, co zresztą widać na forum bo rzadko angażuję się w wątki zakładane przez dziewczyny.

 

Mam tych przyjaciółek sporo. Próbowałem kilka z nich przekonać do szosy czy jazdy po pięknych górach ale wymiękłem. One wszystkie chcą się ubłocić, jeździć po jakichś dzikich terenach i generalnie się upodlić. Jakiś sadomasochizm. Zamiast pojechać sobie szosą po Alpach czy naszych lub czeskich górach. A potem narzekają że wyjazd był taki sobie bo zamiast jechać pchały rower kilometrami, nie było ciepłej wody, wygodnego łóżka itd. 

 

@nctrns

Dzięki, spojrzę

Odnośnik do komentarza

@nctrns

Rondo Ruut

Ciekawa koncepcja nastawiona na, jak to dyplomatycznie ujmę, wysoką monetyzację

W rowerze za 7600 zł grupą SRAM Apex, kosztująca w detalu jakieś 1500 zł, koła i reszta warte 500. Czyli firma wycenia swój aluminiowy frameset z karbonowym widelcem na 5600. Karbonowy frameset Specialized Roubaix kosztuje mniej więcej tyle samo. Pozostawię bez komentarza żeby nie używać inwektyw.

Odnośnik do komentarza

Ludzie są różni, mają różne potrzeby, przyzwyczajenia, budowę ciała itd. 

Moja Monika całe życie jeździła rowerami górskimi z kołami 26", na sztywny widelec patrzyła krzywo, koła 28" mówiła, że są za wielkie. Potem wymieniła w góralu kulawy amortyzator na sztywny widelec i się spodobało. Potem wymieniła rower na urban-fitnessa z kołami 28" i też się podoba :)

A w zeszłym roku na wyjeździe do Hiszpanii po raz pierwszy wsiadła na rower szosowy (z lekkimi obawami) i poczuła się jak ryba w wodzie, więc niewykluczone, że jej następny rower to będzie właśnie gravel :)

Jacek, może rozmiar roweru nie pasował tej koleżance. Testowałem Tribana 540 i to jest mega wygodny rower, wysoka główka ramy, sporo podkładek pod kierownicą. No chyba, że coś z nim kombinowaliście i było dla niej zbyt sportowo.

Odnośnik do komentarza

Chyba nawet nic nie kombinowaliśmy. Jakoś jej nie pasowało. Namówiłem ją kiedyś na zakup Speca Sirriusa. Też coś tam kręciła głową. Że koła za duże, że to, że tamto. Ten typ tak ma że strasznie trudno dogodzić :)

Najchętniej jeździ na swoim starym stalowym trekkingu sprzed 20 lat w którym ma wszystko przerobione na XT :)

Ale musze powiedzieć że mój syn potrzebował ze 3-5 jazd żeby się przyzwyczaić. Na początku zupełnie mu się nie podobało i pozycja mu nie odpowiadała.

Odnośnik do komentarza

Miałam to szczęście, że najpierw przerabiałam crossa, więc przy moich 165cm i ramie 17" poczułam się jakbym realizowała hasło: kobiety na traktory! :D Więc jak potem wsiadłam na szosę, to nagle taka malutka mi się wydała ;)

Jeśli chodzi o upartość, to w sumie ja też ze dwa lata temu wygłaszałam ex cathedra, że wygodny rower musi mieć opony 1,95 albo byle jaki amor, ale amor być musi. U mnie to okopanie nie brało się jednak z braku chęci do podejmowania prób, ile zwyczajnie z braku kasy. Bo lepiej już było się okopać, niż patrzeć ze smutkiem, że muszę jeździć czymś, czego wcale nie chcę. W tej chwili zresztą też wszelakie eksperymenty blokuje mi głównie portfel. O ile taki telefon czy komputer mogę sobie kupić, pobawić się tydzień i oddać, z rowerem już tak łatwo nie jest (a jeszcze gorzej z pojedynczymi częściami), a sprzedaż czegoś prawie nowego wiąże się z relatywnie dużą stratą.

 

Z tymi pozycjami na rowerze i rozmiarówką to naprawdę dla mnie wciąż pozostaje loterią. Mierzyłam w Krakowie Tribana, który miał być na mnie i jeździło mi się tragicznie - raz po raz obijałam kolanami kierownicę, biodra mnie bolały od złożenia (jestem po kilku operacjach, więc to akurat mnie specjalnie nie dziwiło), podobno garbiłam się strasznie, no i w ogóle jakoś tak nerwowo z tą kierownicą. Jak pojechałam do sklepu w Tarnowie, mieli tylko rozmiar M, czyli dużo za duży (ponoć od 175cm, dodajmy, że nie mam długiej nogi). Skończyło się na tym, że gość mi zmienił mostek, żebym dostawała do hamulców i zostałam z "emką". Pewnie pozycję mam nieprofesjonalną, ale kręgosłup jest prosty, nic mnie nie boli i zaryzykowałabym, że nie pamiętam wygodniejszego roweru. Dla porównania przez pół roku jeździłam na crossie szytym na miarę i za każdym razem coś było nie tak. Do tego stopnia, że pod koniec powróciło dawno zapomniane cierpnięcie palców u rąk i przyznam, że po dziś dzień nie wiem, co było nie tak. Ale faktem jest, że siostrze o 2cm wyższej jakoś też ten rower nie spasił i podobnie jak ja, też zakochała się w Tribanie w rozmiarze M. Tak więc liczby to jedno, a potem praktyka może pokazać coś zupełnie innego.

Odnośnik do komentarza

Mam nadzieję, że kiedyś wrócę do szosówki. Jeździłem na starszym Tribanie i było fajnie ale ani nie założyłbym bym sakw ani nie wjechał w teren. Dlatego zamieniłem na MTB. Muszę jednak przyznać, że pozycja i chwyty kierownicy były wygodniejsze w szosie. Nie miałem tez problemu z dolnym chwytem. Teraz trochę drętwieją mi ręce i muszę często przekładać dłonie na kierownicy i drętwieją mi również stopy, a to myślę zasługa źle ustawionego siodełka i  pewnie jakiegoś ucisku. 

Mam nadzieję, że nazbieram na drugi (w sumie trzeci) rower ale szosę, nie Gravela. Ze względu na przekonania. Po prostu coś mi w nich nie pasuje. Szosa z szerokimi oponami i tarczami nie jest akurat w moim guście. Tak samo jak 29-er. Ale to tylko kwestia gustu ni nie neguję, że rowery fajne. Funkcjonalne. 

Teraz kręci mnie bardziej turystyka, dzikie ostępy, błoto (@Jacek Twoje koleżanki są w moim typie  ;) ), spanie pod namiotem w środku lasu. Ale jeszcze parę lat i jako starszy pan będę sobie pomykał na szosie dla przyjemności. 

Odnośnik do komentarza

Dobra, to że spocone, to jeszcze uwierzę, ale że lubisz marudne, to już przesada ;) Bliżej mi jednak do opinii Jacka. Za kobietami od dziecka nie nadążam i już dawno sobie odpuściłam próby zrozumienia. Jest się szczęśliwszym.

 

Jeśli chodzi o urodę, to też wizualnie podoba mi się lekkość szosy. Ale znając życie, jest to w moim przypadku kwestia opatrzenia - kiedyś tak było z czarnymi ramkami okularów, brodami drwala, telefonami na pół ręki czy może telewizorami większymi niż 32 cale. Minęło kilka lat, zrobił się z tego standard i przestały robić na mnie wrażenie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...