Skocz do zawartości

Przygotowanie do pokonania większego dystansu w 1 dzień


Rekomendowane odpowiedzi

Oj motywacja daje masakrycznie wiele - mój przez lata zapuszczony i spasiony organizm na samą myśl o czekającym go nazajutrz wysiłku _autentycznie_ zaczyna panikować :-/ Czuję wewnątrz mięśni i klatki piersiowej fizyczny strach i drżenie przerażenia zaangażowanych narządów. Ale wiem, że rano to ja rządzę. OK - ostateczne tempo będą dyktować mięśnie i serce - ale i tak zawiozą mnie tam gdzie im każę - to przecież tylko 20+km w jedną stronę :P 

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Mam dwóch kolegów ultramaratończyków. Jeden wygrywał Bałtyk-Bieszczady 1008 km, drugi jeździł w różnych harcorea'ch typu Paryż - Brest - Paryż 1200 km. Obaj twierdzą że podstawową sprawą jest silna psyche i dobra logistyka w sensie regularne jedzenie, picie i tempo. Ja na co dzień jeżdżę zwykle 50-120 km. Nigdy jeżdżenie długodystansowe mnie nie kręciło ale ponieważ w zeszłym roku miałem wyjątkowo kiepski sezon to żeby go jakoś pozytywnie odchaczyć, postanowiłem przejechać 200 km, czego nigdy wcześniej nie zrobiłem. Przyjąłem założenie że jadę z grubsza samotnie, na szosówce i trzymam tempo 25 km/h. Wyznaczyłem trasę na której oznaczyłem 2 "wodopoje".Pojechałem pierwsze 50 km lajtowo trzymając się tego 25 km/h i tętna poniżej 130, chociaż chciało mi się jechać szybciej. Po 50 km, drugie śniadanie i kawka na Orlenie. Po 100 km dojechał do mnie kolega z którym przejechaliśmy razem 50 km. Po 170 km miałem kryzys bo nie chciało mi się już więcej jechać ale zajechałem na kolejny wodopój gdzie podjadłem i popiłem. Najgorsze było ostatnie 39 km gdzie złapałem wmordewind. Wyszło mi 209 km ze średnia równo 25 ale przyjemnośc to specjalna nie była. Myślę że łatwiej byłoby jechać z kolegami lub po nieznanym terenie. Kolega ostatnio ruszył o 3-ciej rano i sieknął 400 z Warszawy, przez Kraków do Ochotnicy Górnej d októrej zjechał o 21-szej. Na co dzień jeździ tak do 130-150. Trzeba mieć determinację. Silna psycha to podstawa. Trochę się wyleczyłem z długich dystansów ale jednego dnia planuję zrobić kiedyś 200 km dookoła Tatr. Trudniejsze ale ciekawsze wyzwanie.

Odnośnik do komentarza

 

Na koniec zacytuję fragment poradnika zatytułowanego „jak przejechać 300km w jeden dzień”, na który trafiłam zupełnie przypadkowo na jednym z blogów rowerowych. Z większości napisanych tam rad raczej nie  skorzystam (może z niektórych tak), ponieważ chcę przekraczać granice i łamać mity. Ale poniższy fragment akurat spodobał mi się i jest odpowiedzią na pytanie „skąd wiem,że jestem gotowy/gotowa na przejechanie długiego dystansu?” Cytuję:

„Cieszy Cię myśl o przejechaniu takiego dystansu? Uśmiechasz się pod nosem gdy znajomi mówią Ci, że jesteś pojebany albo nienormalny? Przejechanie 200 kilometrów nie stanowi dla Ciebie problemu? Zdajesz sobie sprawę, że nie ma takiego siodełka i spodenek, które uchronią Cię przed bólem pośladów po przejechaniu takiego dystansu? Jesteś przygotowany na „betonowe nogi”, zdrętwiały kark i nadgarstki? Jeżeli odpowiedziałeś na wszystkie pytania twierdząco, to znaczy, że  jesteś gotowy!”

 

Tak więc sprawny rower, dobra pogoda, powód do motywacji, siła psychiki, no i w drogę!

 

PozdRower :)

 

Ty się może spiknij z moją kumpelą, Elizą. Ona ma bloga tu: http://kochamrower.net/. 300 km ma już zaliczone. planuje zrobić 400. Ona bardzo często jeździ na Mazury albo w okolice Brodnicy. Od Ciebie z Bygoszczy to niedaleko więc możecie kiedyś spróbować czy wam razie nie po drodze. Ona szuka kogoś kto by tłukł z nią długie dystanse.

Odnośnik do komentarza

A na zachętę dla innych powiem że mój syn w wieku 10 lat przejechał ze mną na góralu z 2-calowymi oponami 140 km z ze średnią 20 km/h. W tym roku w wieku 11-lat na tym samym góralu, ze względu na to że bylismy w niedoczasie, sieknął 110 km ze średnia 25 km/h. I też ma problem ze znalezieniem kolegów którzy chcieliby z nim jeździć :)

O i jeszcze mi się przypomniało, podjechał w tym roku w Jesionikach podjazd o kategorii HC Dlouhe Strane (http://www.altimetr.pl/gora-dlouhestrane2.html), na którym wyprzedził większość dorosłych.

Odnośnik do komentarza

Ty się może spiknij z moją kumpelą, Elizą. Ona ma bloga tu: http://kochamrower.net/. 300 km ma już zaliczone. planuje zrobić 400. Ona bardzo często jeździ na Mazury albo w okolice Brodnicy. Od Ciebie z Bygoszczy to niedaleko więc możecie kiedyś spróbować czy wam razie nie po drodze. Ona szuka kogoś kto by tłukł z nią długie dystanse.

 

Nooo nie powiem, ma dziewczyna powera :). Takich perełek nie do zdarcia wśród kobiet to raczej nie za wiele.W wolnych chwilach przejrzę sobie szczegółowo bloga, a co do jazdy...hmm..jestem raczej typem singla i samotnika, prawie zawsze jeżdżę w pojedynkę,ale czasem robię wyjątki np. moja wyprawa na Hel. Dokładnie to mieszkam 45km od Bydgoszczy w stronę na Piłę  ;) No ale nigdy nie mówię nigdy, może jeszcze najdzie mi ochota na jazdę w towarzystwie  ;) 

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...
  • 4 tygodnie później...

Teraz to muszę się trochę pochwalić, wiem,że to nieładnie :wub:, ale...tak po krótce powiem, że... jednak mi się udało w minioną niedzielę 30 sierpnia pokonać upragniony dystans 300 km w 1 dzień :). Generalnie do czasu zanim piknęło 200 km na liczniku, ciągle myślałam, że jednak się nie uda, od początku miałam jakieś średnie chęci, perspektywa pedałowania cały dzień nieco mnie przerażała i zniechęcała. Dopiero gdy została mi stówka do rekordu dostałam tajemniczej energii :) I chyba gdyby nie fakt, że hamował mnie trochę zdrowy rozsądek i konieczność wstania następnego dnia do pracy o 4 rano i wytrzymania w niej, to chyba jeszcze trochę bym pojechała ;)

 

Zrobiłam sobie pobudkę o 3:30, ale ruszałam się jak mucha w smole, zanim się wygrzebałam, zrobiła się 4:20 (nienawidzę wcześnie wstawać :angry: ). Ruszyłam zatem w trasę ok.4:20 a wróciłam ok. 22:35, choć samej jazdy było niecałe 15 godzin. Tym razem jednak wzięłam sobie do serca rady Łukasza i przede wszystkim regularnie piłam (wodę mineralną niegazowaną), w sumie ok. 5 litrów (chyba i tak jeszcze za mało, biorąc pod uwagę dystans i dość upalną końcówkę sierpnia). Oprócz wody miałam ze sobą różne słodkości,głównie batony różnego rodzaju,ciastka, kilka kanapek. Od czasu do czasu zatrzymywałam się na kilka minut postoju,np. by kupić wodę, loda, zjeść banana. Trasę wyznaczyłam sobie na mapie już duuużo wcześniej, ale dni uciekały i właściwie myślałam,że w tym roku jednak się nie uda pobić rekordu. Prawie sobie odpuściłam, ale w miniony week myślę sobie, dni krótsze, pogoda też może się zepsuć, więc teraz albo nigdy! Ostatnia szansa! Generalnie psychiczne nastawienie jest moim zdaniem naj, naj, najważniejsze. Teraz jestem wreszcie usatysfakcjonowana pokonaniem siebie i nie planuję już kolejnych rekordów ;). Wiem, że ludzie jeżdżą takie dystanse, że mój wyjazd to pikuś i żaden wyczyn, no ale jak na kobietę amatora, to myślę sobie, że jednak trochę mogę się cieszyć  :) . 

 

No a teraz to już zajmę się rekreacyjną, spokojniejszą jazdą :)

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...