Skocz do zawartości

unavailable

Użytkownicy
  • Postów

    3 080
  • Dołączył

Treść opublikowana przez unavailable

  1. Właśnie jakoś, jak patrzyłam, to nie pamiętam wielkiego szału. A byłam akurat wtedy na kupnie. Dziś odebrałam Krossa z poczty. Jak przeżyję Dzień Matki, to będę testować ;)
  2. Przy takich dystansach trudno się dziwić - każdemu rowerowi dasz radę ;) Hydraulików i tak w tej kwocie w szosach nie dostaniesz, co najwyżej w MTB, natomiast w crossach jeśli nawet, to tak na dwa razy. Co do crossów - po pierwsze będą mieć amortyzator, którego wstępnie mówiłeś, że nie chcesz (w związku z tym będą też cięższe). Pytanie, jak cienkie chcesz te opony (ja miałam fabrycznie Spartacusa Crossa na 40c, węziej to już tylko szosa, ewentualnie fitness) i w jakim celu? Bo na jakieś szałowe prędkości nie ma co liczyć - cross ma zbyt wyprostowaną pozycję i jest relatywnie wysoki, co sprawia, że rowerzysta przyjmuje na siebie stosunkowo duży opór podczas jazdy. Natomiast zaletą crossa będzie lepsza amortyzacja oraz prawie na pewno lepszy napęd.
  3. Nie zapominaj, że są też Tribany dla ubogich ;) I tam wciskają ichniejsze opony B'Twin Puncture Protect czy jakoś tak. Sztywne jak koci ogon, do tego jedynie 25c, więc bez szału. Z nimi potrafił być problem już przy założeniu z jednej strony (co zwykle idzie bardzo szybko), a co dopiero drugiej.
  4. Średnio widzę szosę w tej cenie. Spróbować można oczywiście - najlepiej Tribana 500, dokładnie 1699zł (jakbyś chciał taniej, to mam M na zbyciu prawie nieśmiganą, na ponad rocznej gwarancji ;)) - ma karbonowy widelec, mieści błotniki, opony wchodzą od ok. 25 na pewno do 40c, można założyć bagażnik. Inne szosy będą mieć kłopot z przyjęciem opon szerszych niż 28-30c, a także najczęściej będą mieć bardziej sportową pozycję, co w praktyce oznacza: znacznie mniej komfortową, zwłaszcza w porównaniu do crossa. Bo nawet najbardziej komfortowa szosa zawsze jednak szosą będzie. Tak w ogóle gdzie Ty jeździłeś, że tak skatowałeś rower? ;) Jak w nim wykończyłeś koła, to nie wiem, ile pojeżdżą te Tribanowe. Zawsze jednak zostaje jeszcze gwarancja. Co do trekkingów niestety się nie wypowiem, bo nie jestem w temacie. Wydaje mi się jednak, że w tej cenie jest to mniej więcej zakup gorzej wyposażonego crossa, do którego wrzucono metalowe błotniki, tani bagażnik (na pewno nie pod wyprawowe sakwy), a i często równie lipne lampki. Niewątpliwie będzie wygodniejszy, z drugiej strony jednak znacznie cięższy (Triban waży ok. 10kg).
  5. Ależ ja zakładam na dwie łyżki - to od nich dłonie czerwone ;) Ręcznie kompletnie nie ma szans. Ostatnio byłam pewna, że zaraz złamię nawet te odporne na wszystko łyżki z Decathlonu :D Planuję kiedyś wreszcie dorobić się czegoś z prawdziwego zdarzenia, ale raz po raz jakaś pilniejsza rowerowa potrzeba lub zachcianka jest na liście ;)
  6. A na który model się w końcu zdecydowałeś? I pamiętaj o różnicach między starymi i nowymi ramami, żebyś się nie urządził z błotnikami ;)
  7. To, co kto robił po, było jego wyborem. Tak, jak widziałeś, był to spęd różnych ludzi, często z nizin społecznych, więc akurat trudno dziwić się takiemu podejściu. Ale przynajmniej miało to swój "podwórkowy" urok i niemal każdy z ulicy mógł się zaciągnąć. Generalnie jednak bardziej chodziło o cytowanego na wstępie Desgrange'a. I co do tego nie mam żadnych wątpliwości - oczywiście, że jestem looserem, bo ja na ostrym kole nawet bez wyścigów i na krótkim dystansie bardzo cienko bym przędła. Dlatego jeśli już (choć też bez przesady), to większe wrażenie robią na mnie wyścigi torowe ewentualnie jazda indywidualna na czas. Ale to jest moje zdanie i nikomu nie każę się z nim zgadzać ;) Ani też nikogo nie planuję przekonywać.
  8. Zgadzam się z tym tak samo, jak i z tym, że warto kupić rower Specialized. Czyli, że jakość, że podejście do klienta i... że nie każdy potrzebuje kupować uznanej marki. Wiem, że pewnie z niektórym trudno takie coś sobie wyobrazić, ale można chcieć mieć mapkę w Endo czy na Stravie, nie chcieć telefonu (bo duży, bo bateria, bo czasem wywala) i zarazem wcale nie potrzebować przy tym Garmina. Rynek na szczęście nie polega na albo-albo, czyli gonieniu zawodowców lub jeżdżeniu na złomach. I ta "szara strefa" między czarnym i białym jest dość szeroka. Ja powoli zaczynam wyrastać z głupoty, w którą wpadłam w ubiegłym sezonie, czyli najlepsze, na co mnie stać, nawet jeśli trochę na wyrost. To jak kupowanie dziecku butów o trzy numery za duże, bo dorośnie. Albo lepiej jeszcze: kupowanie spodni o numer za małe, bo schudnę. Tylko potem może okazać się, że jednak wyszły z mody i nawet, gdy są dobre i tak nie będziemy w nich chodzić. Albo że to nie nasza droga i trochę poszliśmy za głosem tłumu, który gremialnie (i na pewno z dobrego serca, bo w to nie wątpię) wmawiał nam, co jest dobre. Działa to także w drugą stronę - ja też przestałam zachęcać koniecznie do tego, co mam sama. Bo przynajmniej na tym forum zdanie odnośnie rowerów, ubrań, akcesoriów, ale i przepisów czy światopoglądu zmieniałam już kilkakrotnie :) Nie mówię tego personalnie do Was. Tak, dla potomnych, żeby pomyśleli trzeźwo, zanim wywalą kasę, której nie mają ;)
  9. No to właśnie to miałam na myśli ;) Pytałam w ubiegłym tygodniu. Gorzej, jak sprzedawca nie ma ani paragonu, ani karty. Poza tym nie wiem, jak oni chcą pojawienia się z obiema kartami, jeśli kupujesz rower od kogoś, kto mieszka w dużej odległości zarówno od kupującego, jak i od najbliższego Decathlonu. Mi pani na infolinii powiedziała, że wystarcza w takim wypadku odpowiednie pismo.
  10. ad.4. Oczywiście wiem, że karbon karbonowi nie równy, ale ma ten punkt zastosowanie również w przypadku takich najtańszych kierownic za 250-300zł? I czy jest jakieś ryzyko przy użytkowaniu albo specjalne wymagania, czy po prostu kupujesz, przykręcasz raz na jutro i szlus? Oczywiście zakładam bardziej rekreacyjną jazdę ;)
  11. @Jacku, z tą szerokością kierownicy, to się akurat w Twoim przypadku nie dziwię, bo barczysty chłop jesteś ;) No i też zależy od wyciągnięcia, bo im mniejsza rama lub krótszy mostek (proporcjonalnie do wzrostu), tym szerszą kierownicę można założyć. Aczkolwiek z tymi 40cm mnie zaskoczyłeś - zawsze myślałam, że to kierownice dla kobiet lub bardzo drobnych mężczyzn.
  12. Ech, jak się coś takiego czyta, to się odechciewa jakiegokolwiek zainteresowania współczesnym sportem :p To znaczy rozumiem, że kogoś fascynuje współpraca, techniczne rozwiązania i inne takie, ale ja jestem na to za mało subtelna i wolę zawody podwórkowe ;)
  13. Jacek pisał o tym kiedyś, że fajne, bo małe, lekkie i szybkie. Ja wożę jeszcze lżejszą pompkę ukrytą w sztycy, do tego samoprzylepne łatki i łyżki w podsiodłówce, więc jest git. Na szczęście nie musiałam jeszcze korzystać z tego zestawu ;)
  14. Z klamkomanetkami doprowadza mnie do szału to, że aby je dobrze ustawić, trzeba zdejmować owijkę, a żeby przetestować, trzeba by ją mieć. Jak ktoś wie, jak dokładnie mu pasuje, to okej, ale jak się chce eksperymentować, to trzeba się uzbroić w cierpliwość ;)
  15. Nie żebym Ci cokolwiek ujmowała, ale na pocieszenie dla innych - bardzo dużo zależy od samej opony. Po pierwsze im szersza, tym idzie to łatwiej. Po drugie, im bardziej miękka, też idzie to łatwiej. Nie mierzę czasu, ale zdarzało się, że w warunkach domowych sztywne szosowe drutówki (23-25c) zmieniałam ponad kwadrans jedną, byłam mokra, a ręce miałam czerwone. Z kolei na tych samych obręczach zakładanie Kendy 40c polega przede wszystkim na przypilnowaniu, żeby z drugiej strony obręczy gdzieś rant opony nie wyszedł. Ostatnio nie zauważyłam i... omal nie ogłuchłam - pompuję do tych 5 barów i za cholerę dojść nie chce, ciągle około 4,5. Wreszcie huk na całą chałupę - okazało się, że z drugiej strony na dole wychodził kawałek dętki i oczywiście skończyła się jej wytrzymałość. Miałam pęknięcie na długości około 15cm :D Na obronę Khanów chciałam zauważyć, że Kenda walnęła kilka rodzajów. Pomijając samą kwestię paska z boku i kolorów, opony są sprzedawane bodajże w trzech rodzajach - eco, standard i K-Shield. Eco kupisz chyba po 25-30zł (nie wiem, nigdy nie brałam), podczas gdy za K-Shield czasem śpiewają sobie sprzedawcy ponad 60-70zł. Ja jeżdżę na tych ostatnich. Również poza asfaltem. Oczywiście na razie dystanse nieporównywalne do Twoich, ale tak jak pisałam - kapcia złapałam tylko jednego.
  16. Tak czy owak innej opcji nie ma - ja mam 165 i jeździłam na 17", więc przy blisko 20cm różnicy nie ma bata, żeby jeździło się komfortowo na takiej samej ramie. Zwłaszcza, że ja mam przekrok 75, czyli krótszy tułów.
  17. Za to będziesz jeździł mniej siłowo. Mimo wszystko nie polecam takiej korby, chyba że mieszkasz na Podhalu ;) Mi w Kandsie (też 26") przy 42 zębach często brakowało przełożeń, a na najniższą koronkę z przodu schodziłam jedynie od wielkiego dzwonu na kilkukilometrowych mało łagodnych pojazdach. Właściwie jak jest taka możliwość, to szłabym nawet w większą ilość niż 42, bo wtedy jest szansa, że będziesz korzystał z wszystkich trzech przełożeń z przodu.
  18. Nie no, ja nie zakładam, że oni na nas polują ;) Ale też nie mam do siostry zaufania - czasem zdarza się tak, że patrzy, co robię ja, a nie na ruch uliczny (syndrom młodszego i starszego rodzeństwa chyba ciągnie się całe życie :P). Poza tym, już od tego wszystkiego abstrahując, jeżdżenie na rowerze to dla mnie przyjemność i relaks, a jeżdżenie w mieście to z kolei duże skupienie. Te dwie rzeczy wzajemnie się wykluczają. Transport z A do B jeszcze ostatecznie, ale zwiedzanie? Jak człowiek zwiedza, to nie po to, aby co i rusz patrzeć, czy ktoś nie chce go zabić albo czy on komuś nie zrobi krzywdy. Mnie jakoś duże miasta kompletnie nie pociągają. Małe zresztą też średnio. Ostatnio w temacie o prędkościach pisałam, jak fatalnie jechało (czyt. przebijało) mi się przez Tarnów (a niestety musiałam).
  19. "Hej, cykliści, hej, na koło, z pieśnią dziarską w świat wesoło! Cześć pieśni, cześć pieśni, cześć!" - chyba trzeba będzie się nauczyć melodii na wszelki wypadek :D
  20. Ktoś tu chyba pisał na forum o takim (albo podobnym) wynalazku, że się sprawdza. Jak dobrze zrozumiałam, polegało to na tym, że w momencie przebicia mleczko zalewało dziurę od środka, tężało i robiła się łatka. Natomiast duże dziurzyska i rozdarcia, no to wiadomo - całość do wymiany. Ja na razie do systemu bezdętkowego nie dojrzałam. Jakieś takie mam obawy, że prosto tego nie przykleję i w ogóle będzie u mnie bieda :p Zrobię chyba jak z tarczami - kiedy już mnie zmuszą i znikną z rynku normalne opony ;)
  21. I siostra się dziwi, jak jej mówię, że żadnego Wrocławia ani innego "city" nie zamierzam zwiedzać na rowerze...
  22. Rogi i chwyty zawsze mogą pomóc, bo te pierwsze pozwalają zmieniać pozycję, a drugie czynią jazdę wygodniejszą. Link u mnie nie działa.
  23. Wszystko zależy, jakie będziesz chciał opony. A po drugie, czy Fuji ma sztywne osie? Bo nigdzie tego nie mogę znaleźć, a na zdjęciach nie sprawia takiego wrażenia.
  24. Okej, teraz rozumiem. Zawsze jest gwarancja przez dwa lata, a jak potem szlag go trafi, to i tak kosztowałoby mnie to 7,5zł na miesiąc ;) Z kolei w 2020 na pewno technologia będzie znacznie bardziej rozwinięta, co będzie mieć przełożenie na ceny. Ale to wszystko bardzo idealistyczne, tymczasem z elektroniką rzadko jest tak, że działa bezawaryjnie 24 miesiące i zaraz po tym zdycha. Choć raz w życiu tak mi się zdarzyło - w Lumii 820 w 23 miesiącu padła płyta główna. Wymienili w ramach gwarancji. Podziałała potem około pół roku i znów padła (rzecz jasna już nie wymieniałam). Gorzej będzie natomiast, tak jak to odpisujesz, czyli gdy zacznie gubić sygnał co któryś raz. Mnie jeszcze interesuje, czy licznik działa podpięty do zasilania. Z tego, co widziałam, nie u wszystkich jest to aż tak oczywiste.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...