Ostatnio przez internet przewinęła się moda na opowieści, o swoich pierwszych siedmiu miejscach pracy (#MyFirst7Jobs). Nie chcę snuć tutaj wspominek, o zbieraniu jagód w Szwecji, pracy w sklepie czy jako przedstawiciel handlowy. Pomyślałem, że o wiele ciekawsze będzie, podzielenie się z Wami opowieścią o moich pierwszych siedmiu rowerach. Gdy zacząłem liczyć, okazało się, że do siedmiu spokojnie doliczyłem, ale w zasadzie moją wyliczankę mógłbym zakończyć na ośmiu. Nigdy nie ciągnęło mnie do wymieniania roweru co chwilę. Nigdy też nie miałem więcej niż jednego roweru naraz. Od dawna po głowie chodzi mi zakup roweru szosowego i górskiego, oczywiście z opcją zostawienia mojego obecnego Cube’a :) Ale nie pozwalają mi na to warunki lokalowe. I zastanawiam się, czy aby na pewno trzy rowery byłyby mi potrzebne.
Ale przechodząc do meritum. Przedstawiam Wam moje pierwsze siedem rowerów. Niestety nie udało mi się znaleźć wszystkich, oryginalnych zdjęć. Ale postaram się je obrazowo opisać :) Zapraszam do dzielenia się w komentarzach, opowieściami o Waszych pierwszych rowerach.
1. Trójkołowiec
Niestety zupełnie nie pamiętam tego rowerka, przypominają mi o nim tylko zdjęcia. Byłem święcie przekonany, że moim pierwszym rowerem był Reksio, ale okazało się, że nie. Wcześniej jeździłem na tej ciekawej, trójkołowej konstrukcji, którą widzicie na zdjęciu. Lane koła z tworzywa sztucznego, pedały w przednim kole i siedzonko z podpórką. Dzisiaj już nie jeżdżę w tego typu czapeczkach i nie noszę skarpetek do sandałów ;) Ale, chyba jak każdy, z sentymentem wspominam swoje pierwsze lata życia.
2. Reksio
Drugim rowerem był żółty Reksio. To na nim uczyłem się jeździć na dwóch kołach. Najpierw z bocznymi kółkami, następnie z włożonym w ramę kijem od szczotki. Naukę jazdy pamiętam do dzisiaj i chyba długo nie zajęła :)
3. Romet Jubilat
Kolejny był rower, którym wcześniej jeździła moja mama. To był najprawdopodobniej Jubilat, chociaż dziś już nikt tego nie pamięta :) Równie dobrze mógł być to inny rower z bydgoskiej fabryki. Z tego co pamiętam, miał tylko hamulec typu torpedo, czyli w pedałach. I oczywiście jedno przełożenie. Nie przeszkadzało mi to w zwiedzaniu okolic, w których mieszkałem.
4. Romet Junior
Następnym rowerem był juniorski Romet. Dostałem go na Pierwszą Komunię. Na zdjęciu powyżej widzicie współczesną wersję takiego Rometa (Rambler JR). Nie pamiętam czy mój miał koła 20 czy 24 cale. Na pewno nie miał amortyzatora, miał pięć albo sześć przełożeń, zmienianych nieindeksowaną manetką. I do dziś pamiętam, że dla mnie wtedy „najszybszym” biegiem był ten najlżejszy, bo można było na nim najlepiej przyspieszać. Już wtedy lubiłem wysoką kadencję :) Drugie wspomnienie jakie z nim mam, to nauka, że jeżeli hamujemy przednim hamulcem, to nie tak, aby zablokować koło. Lot nad kierownicą mam do dziś przed oczami :)
5. Rower Grand, a może Best
Kolejnym moim rowerem, który dostałem, gdy miałem chyba 13 lat, był rower Grand. A może Best. A może jeszcze inaczej się nazywał :) Wybraliśmy się po niego z tatą na giełdę samochodową, a w tamtych czasach stało tam wielu sprzedawców rowerów. Gdy wracaliśmy, tak bardzo nie mogłem się doczekać przejażdżki, że tata musiał mnie wysadzić z samochodu kilometr przed domem, żebym mógł wypróbować nowy rower. Miał koła 26 cali, chyba dwie przerzutki i sztywny widelec. Sprawował się dzielnie, do czasu gdy w Zgierzu rozsypał się wózek tylnej przerzutki. Nie był to sprzęt najwyższej klasy, ale do dziś bardzo dobrze go wspominam. I jednocześnie odradzam zakup (dziś takie modele kosztują do 600 złotych) tego typu roweru każdemu, kto chce pojeździć więcej. To są rowery do sporadycznych, krótkich wycieczek.
6. Rower crossowy Giant Cross K2
Dostałem go na osiemnaste (a może siedemnaste…) urodziny i pamiętam, że rodzice przywieźli go kilka dni przed nimi. Stał zapakowany w pudełko i nie mogłem go otworzyć do dnia urodzin. Prawdziwe męki przeżywałem przez ten czas :) Tym bardziej, że nawet nie wiedziałem, co za rower jest w środku. To była totalna niespodzianka. Na pudełku był naniesiony znaczek roweru szosowego, a ja w tamtych czasach absolutnie nie chciałem takiego mieć. Ostatecznie okazało się, że to cross na stalowej ramie Cro-Mo, z 7-rzędowym wolnobiegiem. Najmniejszą zębatkę miał 14., a jakiś czas później wymieniłem wolnobieg na taki, który miał zębatkę 11. Dziś już takich nie robią :)
Miał też obrotowe manetki Shimano Revoshift, z czymś, co Shimano już dawno porzuciło, czyli CI-Deck. Na zewnętrznych monitorkach można było zobaczyć aktualnie wybrane przełożenia. Można takie kupić na eBayu, są one oznaczone kodem SB-C051-7.
To był mój pierwszy rower z amortyzatorem. Ale i tak, po jakimś czasie zacząłem zastanawiać się nad wymianą na sztywny widelec :) Byłem nim m.in. nad morzem, na Mazurach, pojechałem nim z Łodzi w Beskid Żywiecki (z udanym wjazdem do niżej położonego schroniska). W sumie to od Gianta zaczęły się moje dalsze wyjazdy. Na jednej z wycieczek, gdy jechałem do Warszawy, tak jak w przypadku poprzedniego roweru rozsypał się wózek od tylnej przerzutki (podstawowy Tourney). Niestety nie miałem ze sobą skuwacza do łańcucha, więc resztę trasy przejechałem PKS-em. Po powrocie wymieniłem w nim kilka elementów, a pół roku później poszedł na sprzedaż.
7. Cube SL Cross Comp
W styczniu 2010 kupiłem rower w typie, który od dłuższego czasu chodził mi po głowie – czyli fitness. Geometria ugrzecznionego roweru szosowego, albo usportowionego roweru crossowego. Do tego sztywny, aluminiowy widelec, komfortowe, ale szybkie opony Schwalbe Kojak i 9-rzędowy napęd oparty na Shimano Deore. Pół roku po zakupie Cube’a, otworzyłem tego bloga. W piątym tekście, który napisałem, podzieliłem się z Wami moimi pomysłami na odchudzenie SL Crossa. To na nim zrobiłem 260 km jednego dnia na trasie Łódź – Częstochowa – Łódź. To nim przejechałem trasę Świnoujście – Hel. I byłem nim w wielu innych, fajnych miejscach :) Po kilku latach doszedłem do wniosku, że warto byłoby kupić rower na firmę. W końcu czymś trzeba dojeżdżać do urzędów ;P I przecież piszę o rowerach, więc jak najbardziej firmowy będzie pasował. SL Crossa nie musiałem szczególnie przygotowywać do sprzedaży, ponieważ starałem się go zawsze trzymać w dobrej formie, przy okazji pokazując Wam te naprawy i regulacje na blogu. Wystarczyło przygotować dobre ogłoszenie o sprzedaży roweru i wrzucić je na Facebooku. A już kilka dni później rower przeszedł w dobre ręce jednego z czytelników bloga.
Pół roku wcześniej kupiłem rower, który nie różni się aż tak bardzo od swojego poprzednika. To mój ósmy rower i na pewno dobrze go znacie – jest to Cube SL Road Pro. Doszedł karbonowy widelec, a napęd zmienił się na szosowe 2×10. Mam go prawie dwa lata i na pewno jeszcze trochę nim pojeżdżę. Dziś już prawie wszystkie modele SL Road mają hamulce tarczowe. Coś czuję, że od tego już nie ucieknę i mój kolejny rower też będzie miał tarczówki.
A jak wyglądała Twoja przygoda z pierwszymi siedmioma rowerami? A jeżeli było ich więcej, to siedmioma najfajniejszymi?
Tak naprawdę to moja przygoda z rowerem zaczęła się dopiero w latach 90-tych, gdy znudziło mi się dojeżdżanie do pracy zatłoczonymi autobusami ;)
Rower kupiłem z ogłoszenia „w ciemno” i to naprawdę czysty przypadek, iż przypasował mi od pierwszego wejścia na siodełko. Dowiedziałem się od sprzedającego, że był robiony na zamówienie i to chyba sprawiło, że jeździło się na nim dobrze. Miał już swoje lata, więc po kolei wszystko się w nim pomału psuło i wymagało wymiany. Gdy w końcu skrzywiłem widelec po bliskim spotkaniu ze skuterem, który wjechał niespodziewanie pod prąd!!! na jednej z uliczek, zacząłem się zastanawiać nad wymianą całości na nowszy model. Wybór padł na Krossa Evado 4 (rocznik 2015) po długim zastanawianiu się i przymierzaniu.
Oczywiście w dzieciństwie był mały „Bobo” pożyczany od sąsiada, bo własnego nie miałem, a później siostrzana damka z hamulem typu torpedo z bydgoskiego Rometu. Marki nie pamietam, miał za to tabliczkę ZZR z numerem seryjnym i co dziwne, numer ten utkwił mi w pamięci: 10007 :) Tą damką jeździłem w podstawówce do czasu, aż zacząłem kolanami haczyć o kierownicę i poszedł do ludzi. Ale dawał radę każdej przeszkodzie na drodze, podjeżdżałem nim nawet pod schody (sic!)
Później naprawdę dłuuugo nie miałem z rowerami styczności, jeśli nie liczyć kolarzówki, jaką dawał mi się „gaznąć” absztyfikant siostry, gdy przychodził na spotkanie z nią przy trzepaku :)))
No to skoro piszecie o swoich że tak powiem kołach ( po śląsku koło to rower , a na kole się ciśnie a nie jedzie )więc zacznę też …
1. Na przełomie lat 70/80 ubiegłego wieku dosiadłem trójkołowy rowerek identyczny jak Łukasz – pamiętam że miał czerwono-żółte koła plastikowe i czerwoną ramę , siodełko było też żółto-czerwone .
2.Tata załatwił po znajomości w Tarnowskich Górach w sklepie z pod lady rower Romet Pelikan , oczywiście w jedynym słusznym kolorze czerwonym , nauczyłem się z pomocą taty na nim jeździć ,szybko z niego wyrosłem więc ….
3. Rower produkcji radzieckiej składak typu w stylu Wigry 3 , też w kolorze czerwonym , kupiony w sklepie GS w Lubaczowie , był piękny ,wygodny wszystkie części metalowe chromowane , miał lampki na dynamo oraz błotniki i bagażnik . Pełny szpan na osiedlu , niestety jakość wykonania była fatalna , pamiętam do dziś że nie miał łożysk w suporcie tylko jakieś plastikowe tulejki które się bardzo szybko zużyły powodując że przy agresywniejszej jeździe końce korb obijały się o tylne widełki :P , do tego chromy szybko zardzewiały , torpedo zaczęło przepuszczać , a kółka się pocentrowały do takiego momentu że przednie ocierało oponą o widełki :P ogólnie rower gdzieś po 3 latach został przekazany kuzynostwu , które z starych rowerów złożyło jeden jeżdżący .
4. na spóźniona komunię … prawie rok po otrzymałem rower Romet Jubilat 2 w niebieskim kolorze w tzw. „wersji po lifcie” czyli z srebrnymi naklejkami , czarnymi prostokątnymi lampami , oraz przetłaczanymi prostokątnymi błotnikami – pełny szpan na osiedlu , pamiętam rower nie do zajechania najszybszy , i śliczny . Jeździł bardzo długo aż pewnego dnia pękła rama , i poszedł do piwnicy .
5. Cofnięcie w „rozwoju” od kuzynów przywieziony Wigry 3 , a właściwie zwłoki , wtedy nie potrafiłem odróżnić koła 24″ od 20 , pamiętam że bardzo liczyłem że przełożę koła z mojego Jubilata wraz z osprzętem do tej ramy z Wigry 3 ( ale byłem głupi i naiwny, pamiętam jak wujka ubłagałem żeby mi dał ramę do składaka ).Rower potem przez mojego tatę został doprowadzony do stanu ideału , kolega od taty pomalował go w czerwonym kolorze , błotniki i rafki na kremowo , ogólnie tylko brak naklejek zdradzał że rower nie jest fabrycznie nowy .
6. pierwszy 'góral” Romet Viking 24″ , tak 24 cale , osprzęt Shimano SiS – 15 przełożeń , hamulce Cantilever , manetki indeksowane tył 5 przełożeń . Ten rower przejeździł u mnie naprawdę kupę lat , nie potrafię określić ile kilometrów , ale sporo , potem pojechał do Lubaczowa do kuzynów i został „dojechany” , po tzw szybkim uruchomieniu jeździ do dzisiaj ,ma jedno przełożenie , skrócony łańcuch i sprawne hamulce , służy jako taki rower :po bułki do sklepu”.
7. Prawdziwy MTB Scott , 21 przełożeń , obręcze Mavic , Shimano STX-RC czyli klasa sama w sobie – rama CR-MO , jeździ do dzisiaj , tata go dostał w prezencie.
Miało być siedem rowerów i jest , ale opisze jeszcze moje obecne rowerki , w chwili obecnej jeżdżę trekkingowym 28″ rowerem marki Sprick – kupionym w Niemczech , osprzęt Shimano Altus , 18 przełożeń piasty i obręcze Sasch , ogólnie rower kupiony za jakieś 450 marek , ma już z 18 może 20 lat , nie wiem dlaczego jeździ mi się po prostu najlepiej , dlatego do tej pory go mam i nim pomykam codziennie do pracy .jeszcze posiadam 2 rowerki – Rometa Rekord – stara poczciwa 27″ szosa ,dostałem ją od taty , troszku odremontowana jeździ i działa wyśmienicie , oraz ATB jakiś makrokesz typu magnum 26″ jako ciekawostka jest cały na osprzęcie SunRace 12 przełożeń , ciekawostka tylny wolnobieg z zakresem 11-24 zęby . Działa ,do tej pory dobrze ,taki rower na jakieś wypady na bezdroża i jak to mówię do lasu .
Dzień dobry, ja co prawda nie z wspomnieniami, ale z pytaniem ;) Mam ponad 20 lat i dopiero uczę się jeździć na pożyczonym składaku pod okiem koleżanki. Chciałabym spytać jaki rower byłby najlepszy dla początkującej rowerzystki;) Mieszkam w Warszawie mam 165 CM wzrostu, a z roweru generalnie zamierzam korzystać na uczelnię oraz w weekendy .
Fajnie byłoby mieć materiały foto do wszystkich rowerów. Niektórzy są szczęciarzami. :)
1. Dziecięcy na kołach 20 cali, wyżebrany przez mamę od jej koleżanki :)
2. Składak przywieziony przez wujka z Niemiec.
3. Po 12 latach pierwszy dorosły rower – Superior Hyper.
4. Giant Warp, full
5. Cube Twin XC 2
6. Drugi Cube Twin XC 2, mający wspólną z pierwszym tylko nazwę.
7. Duncon Mastiff
8. Full Olsh
9. Poison Arsen Am
10 Ibis Mojo
11. Drugi Ibis Mojo, SL
12. No name mtb
13. GT Agressor 2.0
14. Trek 4500
15. Karbonowy Chińczyk
16. Trek Mamba
17. Trek Domane 4,5
Ja miałem cztery kółka przy rowerze, odkręcane. Opcja lepsza w perspektywie użytkowania na dłużej :)
Kiedy miałem 7 lat mama kupiła mi składak. Jeździłem nim wiele lat, potem tym rowerem jeździli inni domownicy. Nadal stoi w piwnicy, Kiedyś rower był obowiązkowym wyposażeniem dzieciaka i nastolatka. Kto tam chciał komputer czy laptopa… :P
fajny temat wiec sie wpisuje :)
1 rower to wypasiony rowerek cross producent romet
2 to wigry 3 – czyli klasyka osiedlowa
3 to juz konkret – rower mustang rometu – zwany tez 1 polskim rowerem górskim ;)
4 potem to juz rowery fitess/ hybrydy – czyli 4 to Coyote Everglade Roadseries Team – super wyglad ale chinczyzna totalna :)
5 kolejny to raleigh metro – kupiony do tluczenia w zimie i po okolicy za psie pieniadze a mam do dzis
6 demon predkosci giant rapid 2 – super sie jezdzi i tez mam do dzis
7 giant escape city 3 – kupiony na kilkudniowe wyjazdy i lekki teren ( szuter i sciezki lesne ) …..
O ja! Rower-porn! :)
Dołączę się ale nie wymienię tak dokładnie nazw, niestety.
1. pierwszy jaki pamiętam, to przywieziony z ZSRR zielony nieduży rowerek z bardzo szerokimi brązowymi oponami. :D
2. Wigry 3. Pamiętał przewożenie kolegów na bagażniku i próby jazdy w stanie niedokręconym-dwuśladowym :)
3. damka Kometa. Zajeżdżony tak, że pękł suport i co rusz pękały miseczki utrzymujące wianki, a później kulki. Na kolejny nie było $$ więc był naprawiany do oporu. Na szczęście bez wypadków (wyjąwszy głupotę w stylu próbę włączenia dynama stopą w trakcie jazdy, co skończyło się, a jakże!, przeskoczeniem przez kierownicę :). Zaletą Komety były wąskie opony! Ale dało się na nim zapruwać!
4. Giant Boulder cośtamcośtam! Przybył jako nieoczekiwana (!) przesyłka- wagarowałem na studiach a tu nagle…. kurier z przesyłką. Otwieram drzwi spodziewając się jakichś dokumentów a tu…. „pomoże mi pan wnieść?” W pudle był rower, który mama wygrała przypadkiem w ogólnopolskim konkursie. Jeszcze stoi w piwnicy mimo, że ma z 16-19 lat! :)
5. Univega Alpine HT510 SLX sprzed kilku lat. Własny świadomy zakup.
6. Northec Cayon 27,5. Zakup inspirowany tymże blogiem! :)