Otrzymałem e-mail z prośbą od Sylwii, czytelniczki tego bloga – by pomóc jej w zakupie roweru trekkingowego. Jako, że pytanie jest dość rozbudowane, postaram się rozwiać wszelkie wątpliwości Sylwii w tym właśnie wpisie. W prywatnej korespondencji przeszedłem z Sylwią na Ty, ale pozostawiłem oryginalną treść pierwszego e-maila.
Witam!
Piszę do Pana, gdyż w najbliższym czasie planuję zakup roweru. Podczas wertowania artykułów w Internecie w poszukiwaniu porad na co podczas owego zakupu zwrócić uwagę, trafiłam między innymi na Pańską stronę rowerową. Zauważyłam, że jest Pan wielkim miłośnikiem rowerów i ma na ich temat sporą wiedzę. Dlatego postanowiłam do Pana napisać i uprzejmie poprosić o pomoc w wyborze odpowiedniego modelu, jeśli oczywiście będzie Pan miał czas i ochotę aby mi coś doradzić.
Zdecydowałam się na rower trekkingowy (jeżdżę głównie po mieście i drogach asfaltowych, bardzo rzadko tzw. „wertepami” choć czasem się zdarzy). Jeśli chodzi o wymienione przez Pana aspekty na które warto zwrócić uwagę (cena, ciężar, obręcze…) opiszę je może po kolei:
CENA: na chwilę obecną dysponuję kwotą do 1 000 złotych. I tu moje pytanie czy w tej cenie kupię „naprawdę” dobry rower czy warto jeszcze trochę odłożyć?
Niestety muszę Cię zmartwić. Za 1000 zł kupisz w miarę porządny rower, ale nie będzie on niestety naprawdę dobry. Nie napisałaś ile kilometrów miesięcznie jeździsz, ale jeżeli są to dojazdy po kilka kilometrów do pracy/szkoły to 1000 zł nie będzie złą kwotą.
CIĘŻAR: nie mam tu jakiś specjalnych ambicji jeśli chodzi o „odchudzanie” roweru, choć wiadomo, że nie chciałabym także, aby był bardzo ciężki.
Jeżeli kupisz w pełni „uzbrojonego” treka (błotniki, bagażnik) to niestety ale lekki nigdy nie będzie. Ale najważniejsze by oscylował maksymalnie w okolicach 16-18 kg.
OBRĘCZE: myślę, że skoro użytkowanie głownie asfaltowe to te 28 cali będą lepsze. Oczywiście aluminiowe, chciałam tylko zapytać o dokładne znaczenie tych oczek przy szprychach: co takiego one dają, jak się jeździ, gdy ich nie ma, czy faktycznie warto się na takie zdecydować?
28 cali będzie zdecydowanie lepszym wyborem, będziesz mogła szybciej jeździć i sprawniej podjeżdżać pod krawężniki. Jeżeli chodzi o oczkowane obręcze, to jest to po prostu wzmocnienie łączenia szprychy z obręczą. Dzięki temu koło jest bardziej odporne na rozcentrowanie – czyli mówiąc prościej – jest mniejsza szansa, że będzie po jakimś czasie biło na boki.
PRZEŁOŻENIA I BIEGI: oczywiście trzy przełożenia z przodu oraz 7 z tyłu.
W tej cenie w zasadzie nie ma innego rozwiązania. Tak naprawdę 7 zębatek z tyłu w zupełności wystarczy. Jeżeli masz ambicje do pojeżdżenia czasem ciut szybciej – szukaj 11 zębów z tyłu, choć to może być karkołomne zadanie, by taki rower znaleźć :)
MANETKI: wolę obrotowe ale nie jest to dla mnie najistotniejsze.
Manetki to już kwestia kto co lubi. Miałem kiedyś obrotowe, teraz mam cyngle i tak naprawdę jest mi to bez różnicy.
HAMULCE: chciałabym, żeby były tarczowe. Szukając jednak w Internecie znalazłam wiele opinii odnośnie tego czy lepsze są mechaniczne czy hydrauliczne i nie wiem za bardzo, które powinnam wybrać.
Jeżeli mówimy o rowerze za 1000 zł – to zapomnij o tarczówkach. W tej cenie dostaniesz rower z mechanicznymi tarczami, ale nie będzie to dobry zakup – a przynajmniej w momencie gdy przyjdzie do regulacji takiego wynalazku. Lepiej postawić na lekkie, tanie w utrzymaniu i banalne w regulacji V-Brake’i. Przy jeździe rekreacyjnej naprawdę tarczówki są zbędne. Zwłaszcza badziewne tarczówki.
ZACZEPY I MOCOWANIA: rozumiem, że tu trzeba po prostu zwrócić uwagę na łatwy demontaż poszczególnych części. Czy może ma to jakieś większe znaczenie?
To już kwestia indywidualna. Szybkozłączki na kołach i siodełku przydają się bardzo, gdy często przewozimy rower np. w bagażniku samochodu. Ale jeżeli zostawiasz rower przypięty gdzieś na dłużej, zawsze zwiększa się ryzyko, że ktoś skubnie koło czy siodełko.
KLAMKI HAMULCA: aluminiowe.
Jak najbardziej – plastikowe są dla dzieci.
ORAZ RĄCZKI: wolałabym piankowe, ale to również nie jest najistotniejszy parametr.
Najważniejsze by Tobie było wygodnie. Rączki można dokupić już za 10-20 zł – więc masz szerokie pole wyboru.
AMORTYZATORY: jeżeli chodzi o amortyzatory, to czytałam, że dobre są bardzo drogie i głównie dla maniaków jazdy w terenie, a do jazdy miejskiej zupełnie wystarczający jest tylko przedni amortyzator. Chciałam więc tutaj zapytać czy warto zainwestować w taki rower z przednim amortyzatorem czy lepiej kupić zupełnie bez?
W trekkingu będziesz miała tylko jeden amortyzator. I bardzo dobrze. Bo tylny jest albo do jazdy w terenie, albo do „szpanowania” na osiedlu tanim rowerem z hipermarketu. Ja zrezygnowałem w swoim rowerze z przedniego amortyzatora – ważą te ustrojstwa bardzo dużo, a amortyzacja jest kiepska. Ale jeżeli nie masz zamiaru bić rekordów prędkości – weź z amortyzatorem, do podjeżdżania pod krawężniki się przyda.
Dodatkowo z innych Pana artykułów czytałam jeszcze między innymi o:
RAMA: chciałabym by była aluminiowa
Teraz coraz trudniej znaleźć stalową ramę. Dobra stalowa rama nie jest zła, ale kosztuje krocie :) Tak więc pozostaje aluminium.
PEDAŁY SPD: jeszcze na takich nie jeździłam, ale skoro Pan poleca i ogólnie czytałam sporo pozytywnych komentarzy na ich temat, myślę, że chętnie bym się na takie zdecydowała.
To zależy ile i gdzie jeździsz. Na bardzo krótkie dojazdy SPD nie ma sensu, no chyba, że kupisz pedały z dodatkową platformą do jazdy w zwykłych butach.
SPD to cudowny wynalazek, ale wymaga inwestycji. Pedały to koszt min. 80 zł, buty 120 zł za jakieś cywilne i od 200 zł za bardziej sportowe wersje. Tutaj nie radzę oszczędzać i postawiłbym na dobre i sprawdzone Shimano lub SIDI.
DODATKOWO: Nie wiem natomiast na jaką kierownicę i siodełko się zdecydować, czy te elementy są jakieś szczególnie ważne?
Bardzo ważne! O siodełku przeczytasz tutaj, a o kierownicach rowerowych tutaj.
Jeżeli chodzi o siodełko – to ma Ci się wygodnie siedzieć. Po prostu. A do kierownicy masz swobodnie dosięgać bez wyciągania się. I na szerokość musi być taka, żebyś nie czuła się jak jaskółka w locie. Kierownicę jeżeli jest za szeroka – zawsze można skrócić :)
Mam nadzieję, że Pana nie zanudziłam, ani nie zamęczyłam moim mailem. Będę wdzięczna za każdą poradę. Czy moje wybory poszczególnych parametrów są dobre i czy mam szansę znaleźć takowy rower? No i oczywiście w jakim mniej więcej będzie on się znajdował przedziale cenowym?
Z góry dziękuję za odpowiedź.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia Sylwia J
Za 1000-1200 zł znajdziesz przyzwoity rower trekkingowy, który ma szansę trochę czasu Ci posłużyć.
Rowery z tego przedziału to rowerowa ciemna strona mocy. Bo to rower ani tani, ani bardzo dobry. Taki pośrodku i może właśnie taki złoty środek będzie w tym przypadku najlepszy :)
W razie pytań – chętnie pomogę (i inni czytelnicy zapewne też) w komentarzach do tego wpisu. Zapraszam także do lektury cyklu wpisów „Jaki rower kupić do konkretnej kwoty„, gdzie wymieniłem najciekawsze rowery do 1000, 1500, 2000, 2500, 3000 i 4000 złotych.
Dzień dobry Panie Łukaszu .Przeczytałem wiele Pańskich porad ale w dalszym ciągu jestem laikiem rowerowym. W związku z tym proszę o podpowiedź .Chciałem zmienić rower.Do tej pory jeżdżę na rowerze Gazelle Nature 3-przerzutki w piaście .Mam problem z dotrzymaniem kroku moim kolegom wyposażonym w nowocześniejsze rowery . Jeździmy najczęściej po asfaltach i ubitych ścieżkach leśnych na trasach od 40 -100km .Mam ponad 60 lat i ograniczone możliwości finansowe , dlatego szukam roweru używanego na którym będę mógł pojeździć parę lat.Wypatrzyłem w firmie Sklep i Serwis Rowerowy Bike-Project.pl rower
GAZELLE – TORRENTE, Deore Xt, Bardzo proszę o opinie o tym rowerze. Z góry dziękuje i pozdrawiam.
Cześć, cóż mogę powiedzieć – specyfikacja roweru jest bardzo dobra, a przynajmniej jego napędowej części, z tym, że trzeba pamiętać, że to już staruszek, więc warto zwrócić uwagę na stan techniczny.
Ale generalnie jeżeli jest w dobrym stanie, to warto.
a co Pan mysli o rowerach Holenderskich dla dziewczyny? czy takim rowerem mozna jezdzic po lesie i tzw lekkich wertepach? Stoje przed wyborem modelu Gazelle a miedzy rowerem trekingowym marki Scott lub Bulls. Dziekuje za odpowiedz i pozdrawiam
Cześć, zależy co masz na myśli pisząc „las”. Na leśne, ubite drogi, taki rower na pewno się nadaje. Ale na jakieś jazdy po wertepach… no na pewno się da, ale pozycja na takim rowerze niezbyt sprzyja takiej jeździe.
Na ile faktycznie da się w mieście takim jak Łódź jeździć na codzień bez błotników? Czy to nie jest samobójstwo? Czy może jednak do jazdy „miejskiej” błotniki to obowiązkowe wyposażenie?
Obowiązkowe na pewno nie, ale bardzo, bardzo się przydają :)
Zostając przy zastosowaniu miejskim roweru czasami rekreacyjnym, wyjazd poza miasto po utwardzonych ścieżkach jaki napęd będzie lepszy: w piaście NEXUS SG-7C18 czy zewnętrzna przerzutka RD-TZ50
W tym porównaniu zdecydowanie lepiej wychodzi Nexus-7. Ta zewnętrzna przerzutka to koszmarny szajs, warty 20 złotych. Do rekreacyjnej jazdy może i się nadaje, ale mi już dwa razy w życiu taka rekreacyjna przerzutka się rozsypała :) A przerzutka w piaście Nexus, to już zupełnie inna klasa sprzętu i zdecydowanie taką mogę polecić do rekreacyjnych wypadów za miasto.
Proszę o poradę odnośnie roweru. Najczęściej jeżdżę ścieżkami rowerowymi i utwardzonymi drogami, średnio 20 – 40 km. Poprzedni rower nie służy mi ze względu na kręgosłup i chcę zmienić na taki, gdzie siedzi się prosto. Zainteresował mnie ten model:
Zapytam najprościej – czy jest to dobry rower i wart tej ceny?
Czy jest to dobry rower? Do rekreacyjnej jazdy jak najbardziej, będziesz zadowolona przez wiele lat. Czy warty swojej ceny? Spróbuj ponegocjować ze sprzedającym, niech opuści chociaż te 50-80 zł, albo doda jakieś akcesoria.
Dziękuję za odpowiedź. W moim osiedlowym sklepiku kosztuje dwie stówki mniej niż na podanej przeze mnie stronie, czyli jest nieźle. Obawiałam się, że ta nieznana dla mnie wcześniej marka nie zasługuje na uwagę, chociaż sprzedawca w sklepie wypowiadał się o nim pozytywnie. O to właśnie mi chodziło, żeby był to dobry rower na lata:).
dlaczego nie kupować w :”nie radzę oszczędzać i kupować butów np. Decathlonu”
Wpis jest sprzed trzech lat, gdy Decathlon miał w swojej ofercie głównie tanie i bardzo kiepskiej jakości buty. Od tego czasu sporo się zmieniło i teraz u nich na stronie widzę trochę przyzwoitych butów, choć oczywiście poszedł za tym wzrost ceny (normalna sprawa). Poprawiłem to zdanie.
Witam,
Na początek – gratulacje i mega podziękowania dla Pana za taki rewelacyjny blog! Ja ogromy rowerowy laik znalazłam tu wiele interesujących i cennych informacji. Teraz zwracam się z prośbą o pomoc w wyborze :-) Planuję zakupić rower na codzienne dojazdy do pracy a w weekendy na rodzinne wypady na łono natury. Droga do pracy to ok 15 km po mieście, ale niestety (a może na szczęście) parę górek na swej drodze napotykam – co prawda „ścieżkowych” i miejskich, ale jednak :-).
Ta tą chwilę przyglądam się dwóm rowerom: tj.SCOTT SUB Comfort 10 Lady i Kettler City Cruiser Ergo również w wersji lady :-) Czy rekomenduje Pan któryś z tych wyborów? Czy warto pakować w rower tyle kasy? – choć oczywiście skrupulatnie sobie na niego odłożyłam. A może ma Pan dla mnie inną sensowniejszą od dwóch powyższych rowerową propozycję?
Kettler
SCOTT sub comfort 10
Serdecznie pozdrawiam
Iza
Witaj, szczerze? Oba rowery są świetne i są całkiem porównywalne. Ciężko byłoby mi wskazać na któregoś. Według mnie, jeśli masz taką możliwość przejedź się na obu i zobacz, który bardziej Ci pasuje.
W każdym razie, którykolwiek kupisz, na pewno będziesz bardzo zadowolona.
Renia
Ahoj! Z przyjemnością i ogromnym zainteresowaniem przeczytałam wszystkie Wasze porady dotyczące kupna roweru. Ogólnie mam już wyrobione zdanie, ale i tak poproszę o radę, bo w ciągu najbliższych kilku dni chcę kupić nowy rower.
Nie wiem, jakiego typu był mój wcześniejszy pojazd (nazywał się Jaguar i wyglądał na trekkingowy), ale obecnie jest tai wybór, że się gubię. Dojeżdżam do pracy ok. 20 km w jedną stronę i na starym rowerze zajmuje mi to ok. godziny (pan w sklepie mnie wyśmiał…że to za długo, a samochodem jadę 40 min !). Mieszkam „ciut” za miastem, więc jadę trochę po szutrowych, a trochę po asfaltowych drogach.
Dodam jednak, że od kilku lat mam wątpliwe szczęście do remontów, co powoduje, że nawet jazda w mieście staje się niezwykle trudna. Ponieważ mam problemy z kręgosłupem (pesel, oj!), nie chcę roweru miejskiego ze względu na zbyt prostą pozycję ciała. Niektóre fragmenty drogi obfitują w podjazdy pod górkę i stoję też uczciwie na czerwonych światłach, tak więc muszę się często zatrzymywać. Do tej pory musiałam zeskakiwać z roweru jak amazonka z konia, bo jak podnosiłam siodełko w górę, żeby wygodnie prostować nogę w czasie jazdy, to oczywiście miałam problem z zatrzymywaniem. Gdy siodełko jest niżej, męczę się w czasie jazdy.
Generalnie dziwny ten rower, bo zarówno mój mąż jak i synowie nie mogą normalnie na nim jeździć – tak jakby był całkiem pokrzywiony. Mniejsza o to, chcę kupić nowy i wybrałam: z firmy Kross – Trans Siberian W, Explorer W, Trans Atlantic, z firmy Kellys – Clea 10 – wszystkie mają koła o średnicy 28 cali oraz Trans India z kołami o średnicy 26 cali.
Mam 160 cm wzrostu i nie wiem też jaki rozmiar wybrać wtedy, gdy dostępne są ramy o rozmiarze 16 cali. Na ogół są 17 i z tego, co sprawdzałam te byłyby odpowiednie. Ale co robić jak jest tylko 16 lub 18?! Ja wzięłabym 16, bo większa już nie urosnę, ale nie mam pewności. Proszę pomóżcie! Pozdrawiam ciepło, Renata.
Witaj,
pierwsze co mogę Ci napisać – zmień sklep w którym sprzedający się z Ciebie śmieje. Średnia 20 km/h to przyzwoita średnia, ale nawet gdyby to było 10 km/h to nic mu do tego.
Jeżeli chodzi o rozmiar ramy, to najlepiej wstępnie wyliczyć jaka rama będzie Ci potrzebna: https://roweroweporady.pl/rozmiar-ramy-rowerowej/
Jeżeli będziesz kupować rower w sklepie stacjonarnym, koniecznie przysiądź się do obu rozmiarów. Jeżeli dobrze ustawisz siodełko, od razu poczujesz, który rozmiar jest dla Ciebie. To jak z ciuchami, czasem człowiek jest idealnie między rozmiarami i coś trzeba wybrać. Albo nie wybierać nic i szukać dalej :)
Podesłałaś rowery trekkingowe i jeden crossowy (Lea) czyli bez bagażnika, błotników, oświetlenia. Piszę to tylko dlatego, że warto się zastanowić przed zakupem czy będą to potrzebne akcesoria, jeżeli tak – to najlepiej od razu żeby były fabrycznie założone, zwłaszcza błotniki.
Z tych rowerów wybrałbym Trans Siberian. W tym przedziale cenowym każda wydana dodatkowa złotówka jest na wagę złota, jeżeli chodzi o jakość osprzętu.
Każdy czytelnik jest u mile widziany i też bardzo fajnie jest poczytać komentarze od osób, które znają się na temacie :]
Z dublowaniem się przełożeń oczywiście masz rację. Ja szczerze powiedziawszy, nigdy większej uwagi na to nie zwracałem (oczywiście oprócz ewidentnych przekosów).
Ale matematyka ta sama:)
12/36*48=14.67
Faktycznie to jest odppwiednik czegoś między 14 i 15.
Ja mam w treningowym 48-28-28 i dlatego 36 skojarzyłem z kompaktowym zestawem szosowym. Te wszystkie moje wymądrzania wzięły się stąd, że dla obu rowerów policzyłem wszystkie przełożenia i posortowałem, żeby wiedzieć jak przerzucać. Po odrzuceniu przekosów i przełożeń identycznych wyszło mi, że na szosie lecę od 10 do 3, zrzucam na mały blat i na 7 z tyłu i lecę od 7 do 1. Na trekingowym aby zachować plynność biegów należałoby strasznie wajchować. A to dlatego, ze w systemie 3×8 dla górskich czy trekingowych mniej liczy się plynność zmian, a bardziej całkowity zakres. To było przy okazji zakupu nowej kasety kiedy się zastanawiałem jakie zestopniowanie będzie dla mnie najkorzystniejsze. Niestety ze średniej półki można wybierać tylko spośród kilku zestawów.
PS. Fajny blog prowadzisz, masz niezłe porady. Zawsze miło poczytać teksty zapaleńca, który nie nienawidzi inaczej jeżdżących ;)
Ja mam trekkingową korbę 48/36/26 :)
50/36 to korba szosowa, a to już inna bajka.
W dodatku 11/36*50= 15, 27 czyli 15-50 to jest to samo przełożenie, tj. Przy talim samym nacisku na pedały maaz ten sam moment na kole, ale momenty na zębatkach są mniejsze i tym samym mniejsza siła naciągu łańcicha. Nie dość, że nie ma przekosu, to napęd pracuje w bardziej komfortowych warunkach. Ale oczywiście zmiana przodu i jednocześnie kilka biegów z tyłu żeba za chwilę wracać Z powrotem nie ma czasem sensu. Komfort rowerzysty też się liczy. Ja tak jeżdżę (11-36) ale rzadko. A 15-50 bardzo często.
Jeżdżę tak od dawna i ani łańcucha, ani kasety nie zniszczyłem. Skos nie jest jeszcze taki tragicznie duży :)
Ale masz rację, na pewno napęd zużywa się trochę bardziej.
Z tym 11-36 bym polemizował. Przekos łańcucha nie jest wskazany i skrajna mała zębatka z tyłu powinna być używana tylko dużą z przodu. Poniszczysz sobie łańcuch! biegi 3-1, 3-2 oraz 1-7 i 1-8 (dla kasety 8-biegowej) są zakazane! 2-1 i 2-8 niewskazane.
Dzięki za bardzo fajny komentarz. Co do 11 z tyłu, to nie zapominaj, że można jeździć na środkowej tarczy z przodu, a z tyłu mieć właśnie 11. Ja na 36-11 dość często jeżdżę :]
Ale wszystko zależy oczywiście od indywidualnych upodobań, trasy itd.
Wiem, że rower kupiony, ale wtrącę swoje 3 grosze co do przerzutek. Moje zapatrywania są nieco inne, ale to moje specyficzne potrzeby. Natomiast co do rowerów trekingowych zauważam, że potrzeba uniwersalności powoduje, że zakresy biegów są obecnie monstrualne. Przeciętny rowerzysta-amator potrzebuje zakresu większego niż jest to oferowane w przekładni planetarnej, a znacznie mniejszego niż w zębatkach 3×10. czy nawet 3×8. Kupiłem rower żonie i wiozłem go (tzn zona wróciła autem, a ja rowerem) ze sklepu około 5 km. Od razu zauważyłem, że w kilku miejscach odległości miedzy biegami są za duże – np. na 3 trzeba kręcić szybko, a na 4 mocno. Natomiast skrajne przełożenia są bez sensu – który rowerzysta bez ambicji sportowych będzie jeździł 50 km/h i jeszcze cisnął? Który będzie podjeżdżał pod piaszczyste bardzo strome górki w lesie? To była kaseta taka:
11-13-15-18-21-24-28-32.
Zatem dobór przełożeń powinien być mniej więcej taki:
– jak najwięcej biegów z tyłu, zestopniowanych bardzo gęsto (9 albo nawet 10).
– darować sobie zębatki 11 a czasem i 12 (chyba, że przednie są rzeczywiście b. małe, ale to nie w trekingu)
– z przodu albo 2 zębatki ze sporą różnicą zębów, albo, dla mniej wprawionych kolarzy 3, i ustawić sobie myślenie: szosa, szybka ścieżka największa, miasto – środkowa, las lub góry – mała.
Nie piszę tu oczywiście o rowerzystach z ambicjami sportowymi – czy to na szosę, czy w górki, tylko o rowerach rekreacyjno – turystycznych.
ja sobie do roweru leśno-miejskiego (typ trekingowy) kupiłem kasetę 8-biegową 11-30 i chętnie bym z tej 11 zrezygnował na rzecz dodatkowej zębatki pośrodku. Ale ja ambicje z zębatką 11 realizuję na szosie i używam tej 11 trzy razy w sezonie :)
Niestety nie w każdym mieście rower miejski z przerzutkami w tylnej piaście się sprawdzi. Przeważnie są to trzy przełożenia, co Bielsku-Białej jest zbyt mało. Chociaż jeżdżą pasjonaci „holendrów” i na takich rowerach po górkach w Bielsku.
Swoje trzy grosze dorzucę. Pani Sylwio, proszę molestować znajomych, ekhm, o możliwość przejechania się na ich rowerach ;)
W miarę możliwości proszę ich rowery przestawić „pod siebie” (kierownica, siodełko) i trochę pojeździć. Przekona się Pani jaka rama (geometria, czyli miejski, trekking etc), wielkość koła, kształt siodełka, przełożenia Pani odpowiadają najbardziej. Powyższe dwie różne propozycje wynikają z tego, że tak naprawdę nie wiemy, jak Pani jeździ. Szybko w lekkim terenie a może powoli i dystyngowanie po mieście. Pani mail nie rozstrzyga tego do końca. Proszę przejechać się na kilku różnych rowerach nie odrzucając żadnej opcji na zasadzie „takim z pewnością nie będzie fajnie” a sama Pani sobie wypracuje kilka rozwiązań, które są pożądane. Oczywiście przed samym zakupem również warto się „karnąć” wybranym egzemplarzem.
Nie chciałem Cie atakować a jedynie z przymrożeniem oka zaczepić aby wskazać na inne rowery. Podtrzymuję co napisałem, że bredni nie pisałeś stary rowerowy Druhu :)))
A co do samych przerzutek planetarnych to są bardzo wytrzymałe, mój ponad 120 kilogramowy kolega od 3 lat jeździ na takim rowerze i czasem tylko wyreguluje naciąg linki do zmiany biegów, co w nexusie wykonuje sie pokręceniem palcem jednej śruby. Bardzo bezproblemowo!
Pozdrawiam mocno i czekam na dobry ruch Sylwii!
Michal
Michale – bardzo dziękuję za tak wyczerpujący komentarz. Cieszę się, że mój wpis spotkał się z TAKĄ odpowiedzią.
Niepotrzebnie mnie „atakujesz”, przeczytaj jeszcze raz moje odpowiedzi – w 80% się ze sobą zgadzamy :)
Zauważ, że Sylwia nie napisała do czego wykorzystuje rower, więc odpowiedziałem tak, jak odpowiedziałbym każdej osobie, która jeździ trochę więcej niż tylko do pracy/szkoły.
Bo przecież napisała: 'bardzo rzadko tzw. „wertepami” choć czasem się zdarzy”.
Że rower miejski jest wygodniejszy od trekkingowego to sprawa dyskusyjna i każdy powinien przed zakupem się przejechać i zobaczyć co mu pasuje. Na dojazdach do pracy różnicy nie będzie, ale wybierz się na weekendową wycieczkę 30-50 km „kanapowcem” to różnica będzie zdecydowana.
Jeżeli chodzi o koła 28″, to z tego co wiem, rowery miejskie w dużej mierze mają właśnie takie koła. Moja mama i babcia nie są wysokie, a jeżdżą na takich kołach – podstawa to rama, czyli to o czym pisałeś.
Przerzutki – nigdzie nie pisałem o przerzutkach z boku ;) Znowu dochodzimy do sprawy intensywności jazdy. Babcia ma starą Ukrainę, gdzie przerzutek nie ma wcale i na dojazdy do pobliskiej Biedronki nic więcej nie potrzebuje. Więc wszystko jest kwestią potrzeb.
Pisząc o przerzutkach, nie miałem na myśli szpanowania na osiedlu, że ja to mam 21-24-27-30(!) przełożeń, a ty to jesteś gorszy, bo masz np. 7 :D
Wychodzę po prostu z założenia, że konstrukcja z przerzutką planetarną jest bardziej skomplikowana w budowie(!) i w rowerze za 1000 zł nie będzie to Rohloff. Więc czy nie lepiej postawić na coś, co w przypadku jakiejś awarii może być naprawione lub wymienione w łatwy i tani sposób?
Wracając do meritum: otrzymując to pytanie ja widziałem osobę chętną do aktywniejszej jazdy rowerem (nieśmiałe pytanie o SPD), a nie wkładającą kanapki do koszyka wiklinowego, by przejechać się do pobliskiego parku na majówkę – stąd też moje podpowiedzi (nie twierdzę, że jedynie słuszne) :)
Part 2/2
Na koniec przerzutki- szczerze polecam wszystkim „mieszczuchom” przekładnie planetarne (te w tylnej piaście). Wagowo wyjdzie podobnie-cięższa piasta z przerzutkami z krótszym łańcuchem zamiast długiego łańcucha, przerzutki z tyłu i przodu, dodatkowej linki i pancerza i manetki przedniej. Jest porównywalne. Smarować tak często nie trzeba, niemal wcale a czasem jeszcze łańcuch jest zamknięty w osłonie i przez lata nic nie piszczy, wszystko gra! Wytrzymałość-bardzo duża, chyba że ktoś taki rower traktuje jak wyścigowy i jeździ bardzo agresywnie- wiadomo, na głupotę nie ma rady. Tak samo można zużyć rower górski złożony na komponentach nie wyścigowych..
Tyle napisałem, więc jeszcze koła, opony. Miejskie rowery przystosowane są do jazdy z małymi oporami, opony o niskim lub dość gładkim bieżniku. Jedzie się lżej. W przypadku rowerów górskich trudno utrafić opony przystosowane do jazdy miejskiej, trekkinga trudno znaleźć z grubym bieżnikiem:)
Co do jakości obręczy to nie musisz się tak przejmować. Byle obręcz dwukomorowa, i tak przynajmniej raz w roku warto wycentrować koła aby starczyły na dłużej.
To chyba na tyle, gdybyś chciała o coś zapytać albo po prostu podzielić się swoim zakupem to czekam na odpowiedz. Chyba i Łukasz chętnie poczyta :)
Michal
P.S.
Czasem słyszę pytanie: a ty na jakim rowerze jeździsz? Mam dwa :)) A nawet trzy;)
Do jazdy po lesie, dynamicznego poruszania się po różnym terenie czy po mieście kiedy mi się spieszy używam górala. Docelowo chciałem kupić cross-a, ale zależało mi bardzo na świetnych hamulcach i trafiła się okazja kupić rower powystawowy – różnica 700zł była sporym argumentem i nie żałuje, w terenie jest spoooko.
Do jazdy light’owej wykorzystuję holendra :) gdy mi się nie spieszy, albo jadę na zakupy i wiem, ze pozostawienie drogiego roweru pod centrum handlowym bywa ryzykowne.
Sądzę, że to dobre zestawienie:)))
POWODZENIA!!!
Droga Sylwio :)))
Proszę się dosłownie nie opierać na wszelkich poradach Łukasza a przynajmniej nie brać każdej dosłownie ;) bo skończysz na Giancie o wielkich kołach i koniecznych przerzutkach z przodu, z tylu, z boku i z skądinąd ;) a może warto jakąś alternatywę?
No dobra, dość tych podśmiechujek wszak stary druh Łukasz nie pisał bredni, ale:
Jeśli jesteś osobą niską (160-3 max) to będzie trudno znaleźć Ci wygodny rower z kołami 28″
Problem nie w większych kołach lecz w znalezieniu roweru o tak niskiej ramie.
Z doświadczenia wiem, że w ogólnej większości Kobiety (ale nie generalizuje) które poruszają się dość niepewnie po ulicach lub po prostu rzadziej, wolą siodełko ustawić sobie tak aby zatrzymując się dotykać bez większej gimnastyki podłoża. Tak jak pisałem, wzrost odpowie na to pytanie a nie rzadko trudno jest przekonać takiego rowerzystę o ergonomii jazdy na siodełku dopasowanym do pozycji siedzącej na rowerze a nie stojącej z rowerem ;) [znaczy się, lepiej w trakcie jazdy mieć niemal wyprostowaną nogę w dolnej pozycji niż bezpośrednio dotykać podłoża i jechać na ciągle ugiętych kolanach-to bardziej męczy]
Inna sprawa to rodzaj (nie wielkość) ramy. Może warto poszukać jakiegoś holendra? Rowery miejskie są znacznie wygodniejsze od górali, crossów a nawet trekkingów. Wadą jest zwykle niższa dynamika jazdy (łagodniejsze pokonywanie zakrętów, nieco wolniejsze nabieranie prędkości ,szersza kierownica która przypomni się nam w korku między lusterkami) zaś ceną jest wyższy komfort jazdy i zwykle bogatsze wyposażenie przy kupnie- błotniki, oświetlenie, bagażnik (na który łatwo zamontować nawet tanią sakwę-tak zamiast plecaka) czasem dorzucają kosz z przodu. A propos kosza- metalowy warto zdemontować od razu- niepotrzebny ciężar, flagowe holendry posiadają lekkie wiklinowe kosze. Ich zastosowanie nie jest tak wielkie duże jak sakiew ale często wystarczy aby schować wodę, kanapki czy coś drobnego.
Przewagą rowerów miejskich jest bezpieczeństwo w przypadku kraksy. Duża odległość od kierownicy pozwala wykonać większy unik rowerzyście (od choćby odwrócić się barkiem) a w przypadku większego niebezpieczeństwa nie uderzamy bezpośrednio głową, która w trekkingach czy góralach jest mocno wysunięta w stronę zagrożenia. Zaś montowany kosz z przodu niekiedy pełni role amortyzatora przy uderzeniu nazwijmy to „w przeszkodę”. Niestety, holendry zwykle wolniej hamują (odciążone przednie koło a zarazem jego większa bezwładność) nie daje dużej przyczepności. Jedyną pomocą w tych konstrukcjach to są holendry z hamulcami v-break lub tarczami (typu nexus) lub bębnami dla OBYDWU kół. Hamowanie pedałami obracanymi wstecz bywa zawodne przy szybkiej jeździe po mieście.
Part 1/2