Jeżeli szukasz roweru dla cięższej osoby, musisz liczyć się z trochę większym wydatkiem, zwłaszcza jeżeli rower ma posłużyć dłużej. Większe obciążenie powoduje szybsze zużywanie się elementów, dlatego warto postawić na coś lepszej klasy, tak aby rower nie był non stop w naprawie. Jest kilka elementów, na które trzeba zwrócić uwagę w pierwszej kolejności.
Limit wagowy
Producenci na swoich stronach internetowych niezbyt chętnie podają informację o limicie wagowym danego roweru. Jednak zaglądając do książki gwarancyjnej, zazwyczaj znajdziemy tam co nieco na ten temat. Większość producentów (ale nie wszyscy!) trzymają się limitu 110-120 kilogramów dla rowerów górskich, trekkingowych czy miejskich, natomiast dla rowerów szosowych limit wynosi zazwyczaj 100-110 kilogramów.
Ale uwaga! Limit ten często dotyczy łącznej wagi: rower + rowerzysta + bagaż. Jeżeli maksymalne obciążenie wynosi 120 kg, a rower waży 15 kg, to dla rowerzysty i bagażu zostaje tylko 105 kilogramów.
Czy warto patrzeć na limit wagowy?
I tak, i nie. Z jednej strony producenci podają go jako „tyłkochron”, często niezależnie od klasy roweru. Czy rower kosztuje 1500 czy 7000 złotych – limit wagowy może być ten sam, mimo że rowery będą drastycznie różnić się np. jakością kół. A zazwyczaj tańszy rower pod większym obciążeniem „padnie” szybciej, niż droższy (póki nie zaczniemy wchodzić w segment ultralekkich, zawodniczych rowerów).
Z drugiej strony – być może teraz narażę się producentom rowerów – waga użytkownika jest tak naprawdę nie do zweryfikowania. Dlatego w kwestii reklamacji nie może być brana pod uwagę (ciężko udowodnić, kto jeździł na danym rowerze). Z tego względu wiele firm w warunkach gwarancji zawiera wykluczenia, że nie obejmuje ona m.in. rozcentrowania kół czy uszkodzeń mechanicznych powstałych w wyniku przeciążenia.
Jaki rower dla ciężkiej osoby
Jeśli Twoja waga przekracza 100 kilogramów, musisz liczyć się z tym, że nie każdy rower będzie dla Ciebie odpowiedni. Dostaję sporo pytań od czytelników – jaki rower kupić dla osoby ważącej: 120, 130, 140, 150 kilogramów? I na tak zadane pytanie nie ma jednoznaczniej odpowiedzi.
Na pewno odradzam wszelkie rowery marketowe – myślę tu zwłaszcza o najtańszych modelach w cenie do 1000 złotych. Być może niektóre z nich nadają się do rekreacyjnej jazdy, ale nie dla Ciebie. Rower wykonany z najtańszych, mało wytrzymałych materiałów – szybko się rozpadnie.
Na co w takim razie zwrócić uwagę podczas zakupu roweru dla osoby z nadwagą?
Typ roweru
Najbezpieczniejszą opcją dla otyłej osoby jest rower górski. Mocna rama, szerokie opony i porządny amortyzator dadzą nie tylko większy komfort podczas jazdy, ale także większą wytrzymałość. Podwójne zawieszenie (rower typu full) dodatkowo poprawi wytrzymałość (mniej uderzeń będzie przenoszonych bezpośrednio na ramę).
Ciekawą opcją jest także widoczny na zdjęciu powyżej rower typu fatbike (w tym przypadku Trek Farley). Mają one bardzo szerokie opony od 4 cali w górę, czyli są dwa razy szersze niż opona w typowym góralu. To pozwala na przewożenie większych ciężarów i większą odporność na dziury i krawężniki. Niestety rowery typu fatbike nie cieszą się dużą popularnością i ten segment powoli wymiera, choć kilka modeli nadal da się kupić. Sporo rowerów z szerszą oponą jest za to dostępnych wśród rowerów elektrycznych.
Jeżeli jeździmy spokojniej, głównie po asfalcie czy lekkich bezdrożach, zwłaszcza bez dodatkowego, ciężkiego bagażu – kwestią do rozważenia może być rower crossowy czy trekkingowy. Więcej na temat rodzajów rowerów przeczytasz w osobnym wpisie.
Co z rowerami szosowymi i gravelowymi? Cóż, ze względu na relatywnie wąskie opony i brak amortyzacji (tak, tak, wiem, że są gravele z szerszymi oponami i amortyzatorem, ale to pojedyncze modele) powyżej pewnej wagi może to być problematyczny temat. Np. Canyon daje limit 120 kg dla swoich rowerów szosowych (minus waga roweru czyli 7-10 kg). Można go trochę naciągnąć, ale marząc o rowerze szosowym przy wadze 130+ kg, mocno zastanowiłbym się przede wszystkim nad zrzuceniem trochę wagi. Można też rozważyć wymianę kół na specjalnie zaplecione pod osoby o większej wadze.
Koła
Koła to (oprócz ramy) podstawa roweru. Producenci rowerów najczęściej oszczędzają na kołach i ciężko spodziewać się, że w modelu za 3000 złotych będą one porządne i odporne na rozcentrowanie. Zwłaszcza, że mocne koła kosztują od 1000 złotych w górę za komplet (tak, tak, niestety tak jest).
Warto postawić na obręcze wielokomorowe (trzeba dopytać sprzedawcy, albo sprawdzić w internecie, jakie są w danym rowerze), koniecznie oczkowane/kapslowane w miejscach gdzie wchodzą w nie szprychy. Do tego przydałyby się porządne piasty. Jeśli usłyszysz o takich markach jak Shimano, Novatec, DT Swiss – śmiało możesz dać plusik takim piastom.
Istotne są również szprychy. Najlepiej aby były z tych grubszych (2 mm lub więcej średnicy) oraz nie były cieniowane (zwężane w środkowej części). O płaskich szprychach aero też najlepiej zapomnieć. Kupując nowy rower, rzadko można dowiedzieć się o zastosowanych szprychach. Natomiast składając nowe koła dla cięższej osoby, warto postawić na szprychy takich marek jak Sapim, CN Spoke, DT Swiss czy Pillar.
Z iloma szprychami kupić koła? Najbezpieczniejszą opcją będą po 32 szprychy na koło (w ekstremalnych przypadkach – po 36 szprych). Jednak ich liczba nie mówi nam o wszystkim – dobre koła mające po 28 szprych będą lepsze, niż liche koła zaplecione na 32 szprychach.
Warto również postawić na szersze opony, choć ich wybór jest determinowany przez typ roweru. W rowerach crossowych czy trekkingowych nie poszalejemy i zwykle producenci montują najszersze opony jakie się zmieszczą. W przypadku roweru górskiego warto zorientować się, czy nie wejdzie do niego szersza opona. Co prawda będzie ona stawiać większy opór toczenia, ale ważniejsze jest to, że rower stanie się stabilniejszy. Szersze opony wytrzymają również większy nacisk oraz będą lepiej amortyzować nierówności.
W przypadku opon bardzo ważne jest, by utrzymywać w nich odpowiednie ciśnienie. Na boku każdej opony znajdziecie informację, do jakiego ciśnienia ją pompować. Warto na początek skorzystać także z kalkulatora ciśnienia – jak z niego korzystać, opisałem w tekście podlinkowanym w poprzednim zdaniu.
Hamulce
Jestem Byłem zadeklarowanym zwolennikiem starych, dobrych szczękowych hamulców typu V-Brake, jednak kilka dobrych lat temu przekonałem się do hydraulicznych tarczówek i do hamulców szczękowych nie chcę już wracać.
Przy cięższych rowerzystach także skłaniałbym się ku hamulcom tarczowym. Koniecznie hydraulicznym, gdzie między klamką hamulcową, a zaciskiem znajduje się płyn hamulcowy. Są one mocniejsze od hamulców mechanicznych (na linkę). Chyba, że porównujemy najtańsze hydrauliki typu Shimano MT200, z dobrymi mechanikami Avid BB7 czy BB5. Więcej na ten temat przeczytacie we wpisie: hamulce tarczowe mechaniczne czy hydrauliczne.
Do kompletu przydałyby się tarcze hamulcowe o średnicy przynajmniej 180 mm z przodu i 160 mm z tyłu (choć i 180 mm z tyłu nie zawadzi). Takie hamulce będą skuteczniej zatrzymywać rower, a dodatkowo nie zawiodą podczas gorszej pogody.
Napęd
Niezależnie od tego ile ważysz, gdy kupujesz nowy rower, dobrze aby miał on wystarczająco lekkie oraz wystarczająco szybkie przełożenia. Warto porównać je z obecnie posiadanym rowerem, czy nam wystarczają i dobrać coś podobnego. Lub skorzystać z kalkulatora przełożeń, aby obliczyć jak szybko pojedzie się na danym przełożeniu, co opisywałem już na blogu.
Warto także zwrócić uwagę na zastosowany suport. Optymalnym rozwiązaniem będzie wkręcany suport z zewnętrznymi łożyskami typu Hollowtech II – w tym przypadku korba posiada zintegrowaną, drążoną oś i jest po prostu mocniejsza. W tańszych rowerach montuje się suporty „na kwadrat”, które nie grzeszą trwałością. Na szczęście z czasem można wymienić korbę i suport na nowoczesne rozwiązanie, a o rodzajach suportów poczytasz w osobnym wpisie.
Pedały
Pedały w rowerze również są ważne, w końcu to na nie, w pierwszej kolejności jest przekazywana Twoja energia. Koniecznie muszą być całe aluminiowe, ze stalową osią. Żadnego plastiku, czy nawet metalu oblanego plastikiem. Takie pedały nawet lżejsza osoba jest w stanie połamać. A nie muszę chyba mówić, czym się to może skończyć podczas jazdy.
Wspornik siodełka oraz siodełko
Siodełko to rzecz gustu. Szersze, węższe, twardsze, bardziej miękkie – jakie kto woli. Tutaj wpis o tym, jakie siodełka polecają blogerzy rowerowi. Postawiłbym na coś o mocnej konstrukcji, raczej nic typu lekka deseczka.
Ale o wiele ważniejszy jest wspornik siodełka, na który będzie działała znaczna część Twojej masy. Absolutnie żadnych tanich, amortyzowanych wsporników! Jeśli widzisz taki w rowerze, od razu pytaj czy sprzedający wymieni Ci go na sztywny model. Takie wsporniki (myślę tutaj o tanich, wartych kilkadziesiąt złotych) bardzo szybko się wyrabiają, zaczynają skrzypieć i przestają amortyzować. A im większa masa na nie działa, tym szybciej się to dzieje.
Jeżeli wspornik musi być amortyzowany, lepiej postawić na rozwiązanie pantografowe typu Suntour NCX. Tego typu sztyca lepiej amortyzuje, jest żywotniejsza i co ważne – da się ją przeserwisować i naprawić w razie awarii.
Rama
Rama to szkielet roweru i oczywiście istotny element. Warto unikać super-odchudzonych ram, ale takie występują jedynie w rowerach do ścigania się z wyższej półki. Jeśli tylko nie planujesz szaleństw po górach, to każda rama markowego producenta powinna wytrzymać Twoje obciążenie. Wiele osób jeździ rowerem na wyprawy, gdzie zabiera się sporo sprzętu, ważącego niejednokrotnie kilkadziesiąt kilogramów i ramy wytrzymują.
Warto postawić na rower od znanego producenta – jest dużo większa szansa, że kontrola jakości nie wypuściła z fabryki bubla. A jeżeli już coś się stanie, będzie do kogo zgłosić się na wymianę gwarancyjną. Nie jak w przypadku roweru no-name, kupionego „okazyjnie” na bazarku czy w internecie.
Technika jazdy
Zawsze podczas jazdy rowerem, a ważąc trochę więcej w szczególności, należy zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Dobrze jest odciążyć przednie koło przed wjechaniem na krawężnik. Tak samo z tylnym kołem – przy zjeżdżaniu z krawężnika, wystarczy podnieść się trochę z siodełka. Przy szerokich oponach tego tak nie czuć, ale mimo wszystko warto ulżyć trochę kołom i ramie.
Dobrze jest również omijać większe dziury, uskoki. Porządny rower górski spokojnie wytrzyma takie uderzenia, ale ważąc więcej, działa się na niego większą siłą. Polecić mogę także zrezygnowanie z jazdy siłowej. Jazda na „ciężkich” przełożeniach i wkładanie większej siły w pedałowanie, nie jest zbyt efektywne. A przy okazji obciąża się niepotrzebnie napęd i własne kolana. Więcej na ten temat napisałem we wpisie o kadencji na rowerze.
Jeżeli masz swoje przemyślenia, porady, pytania – śmiało pisz w komentarzach. Jeśli ważysz 120+, napisz jakim rowerem jeździsz i czy się sprawdza, fajnie byłoby oprzeć dyskusję na osobach, które od praktycznej strony znają ten temat. A ja zapraszam do lektury moich wpisów, w których polecam rowery do konkretnej kwoty. Sugeruję skupić się na tych, które mają co najmniej trójkę z przodu w cenie.
Dzięki za ciekawy artykuł. Ja ważę ciut mniej — ok. 85-90kg już miałem problem z wytrzymałością obręczy w rowerze, gdy jeszcze doszła sakwa (lub dwie o łącznej masie często powyżej 10kg) i konieczność pokonywania krawężników i dziur w mieście. Teraz już mądrzej wybrałem rower, który tylne koło ma dodatkowo wzmacniane (niestety wyraźnie cięższe przez co ciągle przeważa rower podczas przenoszenia).
Faktycznie, rowery 'lekkie’ lepiej unikać, chyba że jakieś specjalne modele, które są jednocześnie dedykowane pod cięższe osoby. Ale one kosztują.X
Pod ciężką wagę także polecam rowery miejskie. Ale te prawdziwe „mieszczuchy”, które są obliczone na przewożenie dużego bagażu, czy wręcz czasem i dodatkowej osoby na bagażniku. Dla nich i 200kg nie stanowi problemu.
Osoba powyżej 100 kg powinna sprawdzić zapis w gwarancji, jaka jest dopuszczalna waga jeźdźca dla danego roweru. Kross z tego co pamiętam dopuszcza wagę chyba 98kg jeźdźca wraz z bagażem, potem w wypadku uszkodzenia ramy nie uzna gwarancji. Było podobno sporo takich Historii z kross-ami z 2013r
@Aaz
Chyba tylko swoją „kultowością” i fajnym oznaczeniem MOUNTAIN albo ROAD, którego nie ma Tektro czy Shimano.
Marki typu Zoom, Promax czy inne wynalazki pomijam, bo chyba znalezienie jakichkolwiek części czy okładzin do nich graniczy z cudem.
W czym avid bb7 i bb5 są lepsze od innych mechanicznych?
Koła to podstawa. 36 2mm grubości szprych dobrej firmy w oczkowanej obręczy, wielokomorowej o wysokim profilu. Zamiast taniego amorka lepiej założyć sztywniaka cromo, bo jak waga jest wysoka to długo na badziewiaku na pojeździsz i rower strasznie siada pod ciężarem. Opony mocne (ja jeżdżę teraz na marathon plus) bo tańsze wytrzymywały po 1-1,5 tys. km. i pękały przeważnie boczne ścianki, a dodatkowo gruba wkładka daje wystarczającą na miasto i szutry amortyzację.
Warto IMHO poszukać jakiegoś trekinga z lat 90′ na dobrych rurkach cromo i osprzęcie LX i wymienić mu koła. Napęd i tak się zużywa, ale dobrze by była 8s bo wtedy łatwiej o sensowne części i można przejść na 9s łatwiej (7s ma krótki bębenek).
@Wojtek
Opony to element, na którym nie warto oszczędzać.
Nie wiem jak w szosie, ale na MTB moja narzeczona mimo normalnej kobiecej wagi zajeździła fabryczne opony w 800 km. Były to jakieś nieszczęsne Impac Tripac. Tylna opona była na środku już zupełnie łysa, w czasie gdy moje Schwalbe RoRo Evo 2,1 po ponad 2500 km wygląda PRAWIE jak nowe. Prawie, bo do jej nowych najtańszych modelowo Continentali Race King 2,0 widać zużycie.
Warto w tym temacie jednak wspomnieć, że to nie szerokość opony determinuje wytrzymałość opony, a jej wysokość [tzw. balon]. Akurat Continental Race King ma bardzo wysoki balon, co przy odpowiednim ciśnieniu pozwala wytłumić część nierówności. A że balon jest większy, to na niższym ciśnieniu można jeździć.
O tym też Łukasz nie wspomniał :)
Ważę ok. 120 kg, mierzę przy tym 185 cm. Postawny to dość delikatne określenie. Jeżdżę szosą, starym Herculesem. Szczerze? Już umiem na nim jeździć, wiem na co mogę sobie pozwolić. Początki jednak były trudne.
Poza tym to waga ma istotny wpływ na zużycie podzespołów takich jak klocki, opony, kulki łożysk, osie, koła.
Ja ważę 101kg a jezdze Unibike Expredition GTS [2013] z 2 sakwami Crosso Dry obładowane max. po 8kg kazda. Dodam, iz to obciazenie jest tylkopodczas wypraw dalekich lub dużych zakupów. Is that alright? :-)
Ja rok temu ważąc 120 kg z nawiązką kupiłem rower za 700 zł i byłem zadowolony. Stalowa rama, nieco toporny, ale ważne, że był wytrzymały i nie narzekałem ani trochę, nic się nie zepsuło.
Teraz ważę 100 i przesiadłem się na crossową Meridę i po 1000 km wymieniłem tylko szprychę, ale coś mi się wydaję, że amortyzowana rura podsiodłową też chyba wymienię, bo skrzypi i mnie denerwuje :P
Morał z tego taki, że nie musi być nie wiadomo jaki rower, jeśli jeździ się dla przyjemności i rekreacyjnie, a jak ktoś chce lekki rower i jeździć szybko, to odchudzanie chyba najlepiej zacząć od siebie ;)
Ważę 130 kg. Od maja jeżdżę na Genesisie SX 10, kupionym po wszystkich zniżkach za 1450 złociszy. Przejechałem ok. 2000 km i zajechałem kasetę i łańcuch. Obręcze i opony ok. Wymieniłem tylną przerzutkę na Deore ( w oryginale było Alivio i poszło do roweru żony ) i powoli przymierzam się do wymiany kasety, łańcucha i manetek oraz korby. Klocki też padły. Linki i pancerze w najlepszym porządku. Biorąc pod uwagę że napęd był założony najtańszy z możliwych, nie ma się czemu dziwić. Jeżdżę głównie po asfaltach ale las też nie jest mi obcy. Choć szlaki raczej nie ekstremalne, tylko zwykłe, leśne ścieżki.
Ważę 110 kg. Spokojnie robię trasy ponad 100 km na trekkingu z lat 90 tych na cienkich rurkach i cienkich szosowych oponach. Nie odnotowałem żadnych problemów z rowerem od 2 lat. Oczywiście należy pamiętać o prawidłowym serwisie, ale to już oczywiście nie tylko w przypadku ciężkich osób:) Jedyna zasada – rower ma być porządny, na marketowych pseudo górskich rowerach nawet osoba ważąca 50 kg się zawiedzie;)
Pozdrawiam!
Ja jestem posiadaczem Scott Reflex 40, nabyłem go w 2008 roku, 2 kwietnia. Nie oszczędzałem sprzętu, ważę też sporo…ale jeździłem w terenie leśnym, po wertepach i trochę po asfalcie. Więc nie każdy kto ma „słuszną” wagę musi być mało aktywny – zwyczajnie niektórzy są więksi (ja mam około 200 cm i ważę ok. 130 kg).
Niestety w moim rowerze musiałem wymieniać sztycę od siodełka bo pękła (teraz nowa ma w środku dodatkową rurkę), miałem też awarię supportu, oraz mocowań od prawego pedała.
Na deser musiałem wymienić tylną oponę (bo za często łapałem kapcia). Ale teraz rower mocno sfatygowany, lecz jeździ. Więc proponuję wzmocnienie sztycy od siodełka, założenie wzmocnionych dętek (zwykła kosztuje ok. 10 zł, a wzmocniona 20), mocniejszych opon, no warto przyjrzeć się pedałom.
Ważąc 134 kg jeździłem na Giant-cie za 1300 pln. Pierwsze poszły obręcze. Druga wymiana poskutkowała. Dwa komplety opon i dętek (Dopiero Schwalbe Racing Ralph dały radę i dętki do downhill dały radę 2×175 pln + 2×25 pln).
Dwie osie z tyłu pękły. Łańcuch i kaseta starczają na około 500 km. Klocki w V-brake co 300 km do wymiany, co 900 linki hamulcowe. Razem przejechanie 11.000 km kosztowało mnie dodatkowo około 1.700 pln, aż wreszcie odpuściłem i nabyłem inny.
Najtańsze tzw. górale mają własnie ramę stalową. Natomiast niektóre drogie jednoślady są zbudowane na ramie chromo-molibdenowej.
Jest jeszcze jeden rodzaj roweru – to holender z podwójną rurą poziomą, tzw. towarowy. Większość z nich ma nośność całkowitą 220 kilogramów i wszystkie elementy (łożyska, szprychy,wzmocnione hamulce, wzmocnione łączenia rur ramy, bardziej miękkie przełożenia, etc.) od razu przystosowane do przenoszenia ciężarów. Przykładowym tego typu rowerem jest Cortina Transport U4, pokazana tu: http://www.fietsenwinkel.nl/cortina-u4/cortina-transport-u4-rn3-2014-heren wystarczy zdemontować część osprzętu (bagażnik z przodu…) i wizualnie na pierwszy rzut oka poza podwójną rurą nie będzie się różnić od „normalnego”. Istnieją też wesrje „damka” (omafiets), ale one mają nośność około 175 kilogramów – niej, ale ciężkie osoby mogą mieć kłopoty z przekrokiem, więc może to być praktyczniejsze rozwiązanie,
Może stare modele z metalowymi ramami – nowe mają max 130-140 kg wg. sklepów które sprzedają. Sam producent U4 jakoś się nie chwali takimi nośnościami nawet na holenderskich forach gdzie ludzie zawali im pytania. Poniżej piasta z innego też niby „transportowego” holendra – 120 kg to trochę śmieszna wartość –
więc radzę dokładnie sprawdzać przed zakupem. https://uploads.disquscdn.com/images/2563e67f0842f20b8afe983cc8d8e84000e5f6ce6c9dff088d5a19812eec2dae.jpg
A może trekking. Unibike expedition używam, a waże 105kg
Mam jeszcze tylko jedno zastrzeżenie.
Nie generalizujmy, że rower za 800 zł rozpadnie się podczas agresywnego zjazdu. Będzie wykonany z gorszych elementów, ale nie znaczy to że na pierwszym zjeździe się rozpadnie.
Jeżeli wszystkie połączenia śruba-nakrętka itp będą przez nas sprawdzone w domu lub w sklepie sportowym [innym niż ten w którym kupujemy] to nie ma prawa nic się stać nawet z rowerem za 400 zł. No chyba, że w takim rowerze za 400 zł pęknie mostek albo główka ramy, ale to się w rekreacyjnych wypadach nie zdarza często. A to o takich wypadach wspominasz na końcu :)
Chwycenie imbusa 4, 5 czy klucza 15 i sprawdzenie sobie śrub mostka, kierownicy, sztycy, pedałów i kół to żadna filozofia nawet dla 14-stolatka.
Jeżeli chodzi o hamulce, to dobre v-ki Avid SD7 albo Deore są według mnie lepsze, niż najtańsze hydro chociaż nie należy umniejszać siły hamowania jednym palcem w hydraulice. Są do tego hamulcami łatwymi w obsłudze i nie wymagają uwagi takiej jak hydraulika.
Dodatkowo przy dużej wadze i hydraulicznych tarczach bardzo szybko powiększymy „luz roboczy” w tanich amortyzatorach montowanych w rowerach z tej półki.
Bardzo często ludzie twierdzą, że tarcze są takim „must have” a przecież „jak tarcze to muszą być hydrauliczne”. Mało kto jednak wspomina, że układy hydrauliczne są układami „specjalnej troski”, bowiem chyba żadnego roweru z hydrauliką nie można w pion na jednym kole postawić, nie mówiąc o odwracaniu go kołami do góry. W taki sposób hamulce bardzo szybko się zapowietrzają a czasem jedyną metodą ich odpowietrzenia po czymś takim jest zalanie ich na nowo olejem bo odpowietrzanie zapowietrzonego w ten sposób układu może trwać dość długo. Do tego wycieki oleju w najtańszych układach, nieszczelności, wilgoć na tarczach itp powodują, że tarczom trzeba poświęcić więcej czasu by nas nie zawiodły właśnie wtedy, kiedy będą miały pokazać swoją przewagę nad v-kami.
Jako użytkownik hydraulicznych tarcz od ponad 5 lat proszę, nie popadajmy w skrajności. Nie każdy nawet 120 kg użytkownik roweru potrzebuje tarcz hydraulicznych.
Rama natomiast by oszczędzać kręgosłup najlepsza była by stalowa, która lepiej amortyzuje nierówności, bo nie jest tak sztywna jak alu. Problemem może być jednak kupno roweru górskiego ze stalową ramą.
OK wszystko pieknie wytlumaczone – brakuje jedynie slowa o widelcach amortyzowanych – jestem osoba dosc wysoka i wazaca ponad 130kg ( na razie ) – mam rowerek troche poskladanyu ( z oryginalego HEAD-a zostala rama siodlo i wlasnie NEDZNY widelec – i chcialbym go wymienic – moj widelec ma z katalogu 70 lub 75mm skoku (mial moze kiedys ) – teraz chcialbym wymienic go na cos lepszego ze skokiem 100mm z regulacja poduszki powietrznej i z blokada z manetki – ale zarazem chcialbym aby wytrzymal moja wage – i oczywiscie byl w znosnych pieniadzach – czy ktos cos moglby zasugerowac ??? co kupic ??? – kwota tak od 500 do 1200 pln
Cześć, za ok. 1000 złotych kupisz np. amortyzator Rock Shox Recon. W instrukcji podają przy nim ciśnienie powyżej 99 kilogramów, ale jest jeszcze sporo zapasu do maksymalnego ciśnienia:
W każdym razie z wagą 130 kg powinien sobie dać radę, będziesz musiał jedynie pamiętać o tym, aby nie szaleć z nim zbyt ostro. Ewentualnie pomyśleć o czymś mocniejszym, jeżeli chcesz zostać przy swojej wadze.
Polecam obejrzeć, ku przestrodze (odnośnie tego, że rower za 400 złotych nie rozpadnie się podczas agresywnego zjazdu, co brzmi jak wyrok śmierci):
https://www.youtube.com/watch?v=wkMnk_eCDQU&ab_channel=SkillsWithPhil
Większej głupoty już dawno nie słyszałem (czytałem).
Jeżeli hydrauliki są zalane i odpowietrzone zgodnie ze sztuką i najwyższą dbałością to nie ma szans żeby się zapowietrzyły bo postawimy rower w pion lub do góry nogami. Użytkuję takich hamulców od lat i nawet budżetowe modele renomowanych firm (nie wypowiadam się o konstrukcjach z chińskich fabryk o których nikt nigdy nie słyszał, bo nikt o zdrowych zmysłach nigdy by tego nie kupił ) nie posiadają takich przypadłości. Awaryjność hydraulicznych hamulców i potrzeba ich konserwacji stoi na podobnym poziomie do hamulców V.
Mój krossowy Kellys ma wg instrukcji nośność 110 kilo ;)
Znajomy ok. 100 kilowy w składaku – marketowcu pourywał pedały po kilku kilometrach
Dodałbym jeszcze słówko o pedałach a raczej o ich czynnej powierzchni.
Sam odczuwałem przykre dolegliwości, gdy miałem za małe pedały i po dłuższej jeździe po prostu bolały mnie podeszwy – nadmiernie obciążone naciskiem na małej powierzchni.
Problem ustąpił po zakupie butów rowerowych ze sztywną podeszwą.
Wybrałbym więc szerokie i mocne pedały platformowe nie mniejsze, niż przednia część buta (takie, jak do skoków i akrobacji – wytrzymają wszystko) oraz buty z koniecznie sztywną podeszwą.
@Lavinka
Masz rację – rower miejski zapewni wyprostowaną sylwetkę, odciąży nadgarstki i mięśnie szyi.
Przy rowerze MTB i nieco pochylonej sylwetce, środek ciężkości może uniemożliwić nawet lekkie podrzucenie kierownicy i pokonywanie krawężników i nierówności szybko zmieni koła w proch.
Patrząc na artykuł po jego przeczytaniu, na początku powinna być orientacyjna cena. Wspominasz o tym, by nie kupować roweru za 800 ale też odpuścić sobie rowery bardzo drogie. Trzeba wspomnieć, że rower z hydraulicznymi tarczami, o których wspominasz w połowie artykułu to wydatek powyżej 1800 zł.
W ostatnim czasie rowery z hydraulikami zdecydowanie podrożały.
Dla przykładu z katalogów:
– najtańszy Kross Hexagon X6 z tarczami MECHANICZNYMI: 1799 zł
– najtańszy Kross Level X9 z hydraulicznymi: 1999 zł
– Kellys Viper 50 z MECHANICZNYMI spowalniaczami zooma 1659 zł
– Kellys Viper 60 z hydraulicznymi: 1899 zł
– Author Impulse z hydraulicznymi: 1849 zł
To wszystko ceny katalogowe 2014, więc w sklepach będą miały przybliżone ceny, chyba że sprzedawca będzie chciał wcisnąć taniej jakiś stary rocznik, ale… w sierpniu będą ogłaszane nowe modele na 2015 więc roczniki 2014 potanieją i warto poszukać czegoś na necie.
Ja w 2012 roku kupując narzeczonej Krossa na hydraulikach w zaprzyjaźnionym sklepie dostałem zniżkę ponad 300 zł na rower z rocznika 2011 i zapłaciłem niecałe 1400 zł, w czasie gdy w jednym ze sklepów rowerowych widziałem ten sam rower z rocznika 2009 za 1600 zł. Warto więc poszukać :)
Warto też dodać, że koła są w takim rowerze najważniejszym elementem i warto, by miały możliwie dużo szprych [32 lub 36] ale to właściwie w średniej półce normalka.
Do tego o jakości koła nie świadczy tylko piasta a głównie obręcz, jeżeli będzie 3-4 komorowa i oczkowana a szprychy solidne to można mówić o dobrych kołach.
Zapomnieć należy o ramach potrójnie cieniowanych i karbonowych elementach, co od razu dyskwalifikuje rowery 3000+.
@Joozek – kurczę, przemyślałem sprawę jeszcze raz i podmieniłem zdjęcie. Masz absolutnie rację, to zdjęcie, mimo, że umieszczone z żartem, nie powinno się było tutaj znaleźć.
@Joozek – bo nie znalazłem na Flikerze zdjęcia osoby z bagażem kilogramów na rowerze, na licencji CC.
I to nie jest jakaś świnia, to jest świnka z Japonii. Dlatego taka dziwna :)
Dlaczego jako obrazek do tekstu o ludziach z nadwagą dałeś jakąś świnie?
Odnośnie sztycy to w ogóle wszelkie amortyzowane sztyce które nie posiadają konstrukcji pantografu do niczego się nie nadają. Problem z taką sztycą która po prostu ma tłok wewnątrz jest taki, że przemieszcza się ona w zasadzie w przeciwnej płaszczyźnie (równolegle z rurą podsiodłową, najczęściej odchyloną kilkanaście st. do tyłu) niż ta w której przebiegają wstrząsy do tłumienia (góra/dół, odchylenie o kilkanaście st. do przodu). Czyli taka sztyca zupełnie nie będzie skuteczna.
Natomiast sztyce o konstrukcji pantografu mogę z czystym sumieniem polecić. Dla hardtaila to świetna sprawa. Sam używam CC Thudbuster LT, moja dziewczyna ma Suntour NCX (nieco tańsza) i chwalę sobie to rozwiązanie). Dla osób ze znaczną nadwagą taka sztyca pozwoli oszczędzić nieco kręgosłup (wyciąga wstrząsy). Przy czym należy zwrócić uwagę na maks. obciążenie i odpowiednio wyregulować – CC Thudbuster – ok. 120kg, SR NCX – 100kg.
A ja przewrotnie doradziłabym solidny rower miejski (zamiast zbiorkomu czy samochodu do pracy i na zakupy), dietę ułożoną przez dietetyka (nie mylić z super dietami z internetu) i intensywny sport, niekoniecznie na siłowni. A dopiero potem zakup górala. Moim zdaniem amortyzator to pierwsza część, jest kompletnie nieprzydatna przy jeździe po normalnej, asfaltowej nawierzchni. Chyba że ktoś od razu chce lecieć na maraton MTB, ale z taką wagą wątpię. ;)
A ja proponuję koleżance wyobrazić sobie dwumetrowego dobrze zbudowanego i ze świetną kondycją koszykarza. Zanim kolezanka zacznie prawić morały o diecie i o tym na jakie wycieczki powinien się wybierać. 120kg + nie zawsze oznacza zatłuszczonego słabeusza :)
Ważę ponad 120 kg, chcę zrzucić kilogramy, dużo. Sama dieta nic nie daje, chyba że się głodzisz ale wtedy waga w końcu wróci w dwójnasób. Trzeba się ruszać – ale lekarz odradza bieganie, poleca rower właśnie. Spotykam się ze stwierdzeniami że lepiej zrzucić a potem kupować rower. To nieporozumienie – kupuję rower, żeby zrzucić wagę a nie na odwrót. Szukam roweru, który wytrzyma chociaż jeden sezon – większe wymagania z mojej strony są chyba zbyt wygórowane. To oznacza że rower musi być wytrzymały. W poprzednich rowerach miałem generalnie dwa problemy :
1. wykrzywiające się obręcze (nawet te wzmacniane),
2. wykrzywiająca się oś, na której jest wolnobieg.
Tak z doświadczenia – rama wytrzymuje spokojnie i prawie każda, widelec również i to w dodatku bez amortyzatorów (chociaż możliwe że te będą łagodniej przenosić masę na koło). Siodełko, korba i kierownica również dają radę – nie muszą być z militarnego stopu czołgowego.
„Sama dieta nic nie daje, chyba że się głodzisz ale wtedy waga w końcu wróci w dwójnasób.”
Daje, daje, tylko musi być tak dobrana, aby przy zachowaniu odpowiedniej liczby kalorii, dawała uczucie sytości. Pisałem o tym co nieco tutaj: https://roweroweporady.pl/czy-warto-odchudzac-sie-na-diecie-pudelkowej/
Jeżeli chodzi o odchudzanie na rowerze, to jak najbardziej jest to dobry pomysł. Dojeżdżanie do pracy i regularne trasy po pracy (nie tylko w weekendy) spowodują, że waga zacznie systematycznie lecieć w dół :)
Jazda rowerem nie spowoduje utraty wagi dlatego,że pracuje jedna partia mięśni – nogi.
Nogi mam umięśnionie bo systematycznie jezdze na rowerze a reszta leży i kwicy tj brzuch,za huja nie mogę go zrzucić.Żeby widzieć efekt trzeba ćwiczyć ale wszystkie partie mięśni a nie samą jazdą rowerem.
głupota, to, że pracuje jedna partia mięśni nie ma znaczenia, bo spalasz kcal, a to jest najważniejsze, spalanie kalorii.
Przecież pracują też mięśnie brzucha i nie tylko. Ale rower daje fantastyczne zrzucanie wody (można zapomnieć o puchnących nogach), obieg limfy, świetną perystaltykę jelit i wiele innych.
Gdy jeżdżę rowerem to główny napęd idzie z bioder, miednicy i brzucha, przynajmniej tak uczył nas trener na zajęciach.
Żeby widzieć rezultaty to podstawą jest deficyt kalorii