Hamulce tarczowe czy szczękowe (V-Brake/szosowe)?

Na blogu przygotowałem już zestawienie różnych hamulców rowerowych. W tym wpisie chciałbym skupić się na różnicach pomiędzy hamulcami tarczowymi a szczękowymi (V-Brake oraz szosowymi). Wydawać by się mogło, że ten ten dylemat ma coraz mniejszą rację bytu, ponieważ tarczówki stały się bardzo popularne. I w pewnych typach rowerów jest to prawda – ale jeszcze nie wszędzie.

Krótko przypomnę jak działają hamulce szczękowe oraz tarczowe. Zasada działania tych pierwszych opiera się na ściskaniu obręczy przez dwa klocki hamulcowe, umieszczonych na ramionach hamulca. Czy będą to hamulce V-Brake (stosowane w rowerach górskich, trekkingowych, miejskich, fitnessowych itd.) czy tzw. Dual Pivot (stosowane w rowerach szosowych) – działają na tej samej zasadzie.

Natomiast w przypadku hamulców tarczowych – obręcz zostawiamy w spokoju, a klocki hamulcowe umieszczone w specjalnym zacisku i ściskają tarczę hamulcową, która jest przymocowana do piasty koła.

Hamulce tarczowe czy warto
Hamulec tarczowy

Czym różnią się te hamulce?

Waga

Hamulce szczękowe są lżejsze od tarczowych o około 300-500 gramów na komplet. Liczę to razem z tarczami i lżejszymi piastami (przy hamulcach szczękowych).

Siła hamowania oraz modulacja

Hierarchia wygląda następująco: Hydrauliczne hamulce tarczowe > Mechaniczne hamulce tarczowe > Hamulce szczękowe

Oczywiście mówimy o porównaniu produktów podobnej klasy. Jeżeli weźmiecie bardzo dobre hamulce V-Brake Shimano XT (miałem, polecam) i zestawicie z tarczówkami „no-name”, znalezionymi w rowerze za 800 złotych z marketu, to myślę, że wynik będzie oczywisty. Ale nie jest to argument za tym, że szczękowe hamulce są mocniejsze od tarczowych. Tak będzie tylko w tym konkretnym przypadku.

Robiąc uczciwe porównanie, hamulce tarczowe mają większą siłę hamowania oraz (co równie istotne) lepszą modulację, czyli możliwość precyzyjniejszego dozowania tej siły (myślę tu o hamulcach hydraulicznych). Czy jest to zawsze i wszędzie potrzebne? Niekoniecznie. Siła hamowania przydaje się podczas zjazdów (w terenie, ale także na asfalcie), gdzie jej brak może oznaczać wypadnięcie z zakrętu i lądowanie na drzewie. W przypadku jazdy po płaskim – hamulce szczękowe także dają sobie radę, a ich siła jest wystarczająca (w przypadku hamulców szosowych myślę o trochę wyższych modelach).

Odporność na wodę i brud

Niestety z racji tego, że obręcz znajduje się blisko ziemi, jest bardziej narażona na błoto i wodę w porównaniu do tarczy, która zamontowana jest wyżej. Wystarczy porządna ulewa + kałuże, aby hamulce V-Brake oraz szosowe przestały hamować tak jak trzeba. Jeżeli dołożymy do tego stromy zjazd, może zrobić się bardzo niebezpiecznie.

Odporność na przegrzanie

Ta część dotyczy osób, które dużo jeżdżą w terenie lub po górskich, asfaltowych serpentynach. Gumowe klocki w hamulcach szczękowych lubią się przegrzewać i podczas długiego hamowania, tracą swoją siłę. Hamulce tarczowe również mogą się przegrzać, ale stanie się to później.

Możliwość naprawy w terenie

To jeden z punktów zapalnych zwolenników obu systemów. Faktycznie – awaria hydraulicznego hamulca gdzieś na trasie, w zasadzie jest nie do naprawienia. Natomiast warto pamiętać, że obecnie tarczówki dobrej klasy nie są już tak awaryjne, jak jeszcze kilkanaście lat temu.

Natomiast plusem hamulca tarczowego jest fakt, że w przypadku „zósemkowania” koła, nie będzie to miało wpływu na jego działanie, tak jak ma to miejsce w przypadku hamulców szczękowych (tam w przypadku dużego rozcentrowania, pozostaje rozpięcie hamulca).

Zużywanie obręczy

Hamulce tarczowe oczywiście nie zużywają obręczy, w przeciwieństwie do hamulców szczękowych. W jeździe po płaskim nie ma to aż takiego znaczenia, natomiast może zmienić perspektywę w przypadku częstych zjazdów i mocnego hamowania. Drugi przypadek, gdzie tarczowe hamulce są wręcz wybawieniem, to karbonowe obręcze. Mimo stosowania różnych materiałów tworzących powierzchnię hamującą (np. bazaltu), to zwłaszcza w deszczu nie działa to tak dobrze jak hamulce tarczowe. No i tarczówki nie zużywają drogich obręczy.

Hamulce tarczowe czy warto
Hamulec V-Brake

Koszty

Hamulce tarczowe w zakupie są droższe od szczękowych (nadal porównujemy hamulce tej samej klasy). Weźmy na przykład hamulce MTB ze średniej półki – Shimano Deore (ceny za komplet na dwa koła):

Tarczowe hydrauliczne:

  • Klamki + zaciski BR-M6000 – ok. 440 zł
  • Tarcze SM-RT64 śr. 160 mm – ok. 120 zł (większe tarcze będą droższe)
  • Klocki G02A – ok. 45 zł
    Razem = 560 zł (sumuję bez klocków hamulcowych)

Tarczowe mechaniczne:

  • Klamki BL-T610/T611 – ok. 90 zł
  • Zaciski Shimano BR-M416 – ok. 200 zł (Shimano nie robi nic lepszego)
  • Tarcze SM-RT64 śr. 160 mm – ok. 120 zł
  • Klocki Shimano B01S – ok. 30 zł
    Razem = 410 zł

V-Brake:

  • Klamki BL-T610/T611 – ok. 90 zł
  • Szczęki hamulcowe BR-T610 – ok. 130 zł
  • Klocki Shimano M70T3 – ok. 50 zł
    Razem = 220 zł

 

I drugie porównanie – hamulce szosowe podobnej klasy – Shimano Tiagra:

Tarczowe hydrauliczne:

  • Klamkomanetki Shimano ST-RS405 – ok. 930 zł
  • Zaciski BR-RS405 – ok. 300 zł
  • Tarcze SM-RT70 śr. 160 mm – ok. 180 zł (Shimano nie zaleca niższych modeli tarcz)
  • Klocki K02S – ok. 50 zł
    Razem = 1410 zł

Tarczowe mechaniczne:

  • Klamkomanetki ST-4700 – ok. 600 zł
  • Zaciski BR-R517 – ok. 700 zł (ew. BR-R317, ale to zaciski niższej klasy – ok. 300 zł)
  • Tarcze SM-RT64 śr. 160 mm – ok. 120 zł (tu Shimano nie widzi problemu z trochę niższym modelem tarcz)
  • Klocki G02A – ok. 45 zł
    Razem = 1420 lub 1020 zł

Szczękowe Dual-Pivot:

  • Klamkomanetki ST-4700 – ok. 600 zł
  • Szczęki hamulcowe BR-4700 – ok. 170 zł
  • Klocki Shimano R50T5 – ok. 60 zł
    Razem = 760 zł

 

Jak widzicie, różnica w cenie pomiędzy hamulcami szczękowymi, a hydraulicznymi tarczówkami jest spora; mechaniczne tarczówki są gdzieś pomiędzy. Odbija się to na cenie zakupu nowego roweru, a także przy ewentualnej wymianie części po awarii lub upadku.

Koszt wymiany klocków hamulcowych jest dość podobny. Kwestia znalezienia dobrych klocków w sensownej cenie, nie muszą być oryginalne, w sklepach jest cała masa zamienników.

Jeżeli chodzi o częstość wymiany klocków, tarcz czy obręczy w przypadku hamulców szczękowych, to wszystko zależy od tego, gdzie i jak jeździmy. W jeździe szosowej, miejskiej, turystycznej – bez nadmiernego obciążania roweru i bez częstego oraz długiego hamowana – zarówno klocki, jak i tarcze – wystarczą na długo. W zależności od klasy materiału z jakiego je wykonano, spokojnie może to być co najmniej kilkanaście tysięcy kilometrów. Natomiast przy jeździe terenowej, gdzie dużo hamujemy, tarcza trochę wytrzyma, ale klocki można „zjechać” w ciągu kilku dni (przy naprawdę mocnej, ekstremalnej jeździe) :) Choć na co dzień aż tak źle nie jest.

W przypadku hamulców szczękowych, z moich obserwacji wynika, że klocki wytrzymują krótsze dystanse niż te w hamulcach tarczowych. Im droższe klocki, tym ścierają się wolniej, ale i tak robią to szybciej (znów wiele zależy od mocy i częstotliwości hamowania). Dobre obręcze przy zwykłej jeździe w zasadzie ciężko zużyć. Nie wiem jak to wygląda w przypadku ostrej jazdy po górach, ale w takim przypadku i tak polecam hamulce tarczowe.

Zapraszam do obejrzenia odcinka Rowerowych Porad o hamulcach tarczowych i V-Brake. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał :)

Pozostałe wady hamulców tarczowych

Ryzyko ustawiania hamulca po każdym wyjęciu koła

Jeżeli masz koła na szybkozamykacze, może się tak zdarzyć, że po wyjęciu i ponownym włożeniu koła, tarcza będzie minimalnie przesunięta i zacznie ocierać o klocek. Rozwiązaniem jest albo ponowna próba ustawienia koła i zaciśnięcia szybkozamykacza, albo poluzowanie śrub od zacisku, ustawienie go, wciśnięcie hamulca i dokręcenie śrub od zacisku. To bywa upierdliwe, ale przecież nie ściągamy kół codziennie. Lepiej pod tym względem wypada rower ze sztywnymi osiami, tam tarcza zawsze trafia w to samo miejsce.

Wrażliwość na zatłuszczenie

Czasem wjedziemy w tłustą kałużę, czasem coś nam kapnie podczas czyszczenia i smarowania łańcucha, albo dotkniemy tarczę ręką ubrudzoną w smarze. Tarcze i klocki są bardzo wrażliwe na zatłuszczenie. Tarczę w łatwy sposób da się uratować, wystarczy wyczyścić ją preparatem do odtłuszczania. Ciut gorzej jest z klockami, które w ostateczności należy po prostu wymienić na nowe. Niektórzy proponują wygrzewanie nad palnikiem albo w piekarniku, cóż… można spróbować, ale bez gwarancji, że się uda.

To nie jest tak, że tłuszcz tylko czyha na nasze hamulce i po każdej przejażdżce w gorszej pogodzie, będzie trzeba wymieniać klocki i myć tarcze. Po prostu trzeba uważać przy obsłudze roweru, gdzie się wkłada brudne paluchy :)

W przypadku hamulców szczękowych jest trochę łatwiej. Po pierwsze ryzyko zatłuszczenia klocków jest mniejsze, po drugie są one wykonane z twardej gumy i nie „piją” oleju, tak więc o wiele łatwiej doprowadzić je do używalności w razie czego.

Piszczenie i ocieranie

Ocieranie zdarza się w przypadku źle ustawionej tarczy względem klocków, albo gdy tłoczki w zacisku nie są wystarczająco rozepchnięte. Pisk podczas hamowania może mieć różne przyczyny – zabrudzone tarcze lub klocki; mokre tarcze (niektóre hamulce uwielbiają piszczeć w deszczu); brak prawidłowego dotarcia nowych hamulców; czasem będzie to „gryzienie się” konkretnych klocków z tarczami – pomóc może wymiana klocków na żywiczne (metaliczne bardzo lubią hałasować, choć nie wszystkie) i/lub tarczy na inną.

Pozostałe wady hamulców szczękowych

Wrażliwość linek i pancerzy

Dotyczy to także hamulców tarczowych mechanicznych. Brud, woda (a w efekcie rdza), uszkodzenia mechaniczne – to wszystko sprawia, że linki z czasem przestają pracować w pancerzach tak jak powinny. Trzeba pamiętać o regularnym sprawdzaniu ich stanu i w razie potrzeby wymienić linki i pancerze, tak aby napęd pracował sprawnie.

W przypadku hydraulicznych tarczówek, też trzeba od czasu do czasu wymienić płyn hamulcowy, ale cały układ jest szczelniejszy i zwłaszcza podczas jazdy w błocie, dużo bardziej odporny na takie warunki.

Piszczenie

Także szczękowe hamulce potrafią piszczeć, zwłaszcza gdy jest mokro. Wiele zależy od klocka (jedne piszczą bardziej, inne mniej), a także od ich ustawienia względem obręczy. O tym jak zminimalizować niepotrzebne piski przy hamowaniu, napisałem we wpisie o regulacji hamulców V-Brake.

Częstsza regulacja

Dotyczy to zwłaszcza tańszych hamulców. A to jakaś śrubka się lekko poluzuje, a to sprężynę trzeba naciągnąć, a to ścierające się klocki sprawią, że trzeba je przysunąć bliżej obręczy. Przy droższych szczękach i klockach robi się to rzadziej, ale i tak z moich obserwacji wynika, że w sensownych, hydraulicznych hamulcach tarczowych nie ma potrzeby niczego poprawiać zbyt często.

Hamulce szosowe
Hamulce szosowe

Które hamulce wybrać?

Odpowiedź na to pytanie nie zawsze jest jednoznaczna. Ale postaram się wyodrębnić trzy grupy, w zależności od tego co bym na ich miejscu zrobił. Dzieląc na grupy, myślę głównie o osobach, które kupują nowy rower. Aczkolwiek w przypadku używanych, też nie szedłbym na kompromis tam, gdzie hamulce tarczowe są bardzo, bardzo mile widziane.

Musisz wybrać rower z hamulcami tarczowymi:

  • Jeżeli kupujesz rower górski za 2000 zł i więcej. Poniżej tej kwoty oczywiście także kupi się rower z tarczówkami, ale powyżej znalazłem tylko jakieś pojedyncze modele z hamulcami V-Brake. Zasadniczo jeżeli myślisz o prawdziwym MTB, enduro, trailu, downhillu itd. – wybierz hamulce tarczowe.
  • Jeżeli planujesz jeździć po asfalcie, ale w górzystym terenie i nie przejmujesz się ulewnym deszczem, a w dodatku często zabierasz ze sobą sakwy – bardzo, bardzo, bardzo polecam zakup roweru z hydraulicznymi tarczówkami (been there, done that; o czym pisałem w teście Gianta AnyRoad)
  • Jeżeli chcesz kupić tandem i dodatkowo zabierać ze sobą sakwy – bardzo polecam wybór modelu z hamulcami tarczowymi (najlepiej z tarczami o średnicy 203 mm), ewentualnie z hydraulicznymi szczękami typu Magura HS11.

Możesz wybrać rower z hamulcami tarczowymi:

  • Jeżeli od dawna wahasz się, czy kupić model z lepszym osprzętem na hamulcach V-Brake lub szosowych, czy jednak wybrać ciut gorzej wyposażoną wersję, ale za to na tarczówkach. Dlaczego? Osprzęt zawsze można kiedyś zmienić, natomiast dołożenie hamulców tarczowych zwykle będzie albo niemożliwe, albo nieopłacalne.

Nie musisz wybierać roweru z hamulcami tarczowymi:

  • Jeżeli jeździsz po płaskim lub w górach trzymasz się asfaltu, a do tego wolisz schować się przed deszczem
  • Jeżeli po prostu uważasz, że hamulce tarczowe nie są Ci do niczego potrzebne


Czy wymienić hamulce V-Brake na tarczowe

Cóż, opłacalność takiego działania jest mocno dyskusyjna. Wychodzi niezbyt tanio, no i nie zawsze jest to w ogóle możliwe. Więcej na temat wymiany hamulców w rowerze na tarczowe napisałem w osobnym wpisie na blogu.

Podsumowanie

Hamulce tarczowe, mimo swoich wad, są po prostu lepsze od szczękowych. I czy tego chcemy czy nie, rowerowy świat idzie w stronę tarczówek. Wystarczy popatrzeć na oferty producentów – górale już w zasadzie w większości mają hamulce tarczowe, turystyczne rowery powyżej pewnego pułapu cenowego też. Szosowy świat przez jakiś czas opierał się wprowadzeniu tarczówek, ale to było więcej niż pewne, że w końcu to nastąpi (myślę, że przesądziło większe bezpieczeństwo na zjazdach i możliwość późniejszego rozpoczęcia hamowania). W zawodowym peletonie hamulce tarczowe to już normalny widok, a mogę się założyć, że za 2-3 lata wszyscy będą już takie mieli.

Czy warto abyśmy szli w tę stronę? Jeszcze kilka lat temu sam broniłem hamulców V-Brake jak tylko mogłem. Dlaczego zmieniłem zdanie? Po prostu zacząłem więcej jeździć na rowerze z hydraulicznymi hamulcami tarczowymi :) V-ki czy hamulce szosowe są okej, przez wiele, wiele lat wyhamowywały nasze rowery. Ale tak jak w niepamięć odeszły hamulce cantilever (dziś spotykane czasem w rowerach przełajowych), zastąpione przez V-Brake, tak hamulce tarczowe zastąpią szczęki. Czy w 100% tak się stanie? Zapewne nie. Ale mogę się z Wami założyć, że za 10 lat o hamulcach szczękowych będziemy opowiadać jak o ciekawostce. Niemożliwe? Zobaczcie co się stało z kołami 26 cali w rowerach górskich. Minęło kilka lat i wyparowały z nowych rowerów. Tak będzie też ze szczękowymi, zobaczycie.

 

Zapraszam do lektury pozostałych wpisów z serii o hamulcach rowerowych:

1. Rodzaje hamulców rowerowych

2. Hamulce tarczowe, klocki, tarcze – rodzaje i standardy

3. Wymiana klocków i regulacja hamulców V-Brake

4. Wymiana pancerzy i linek w hamulcach

6. Jak wyregulować hamulce tarczowe oraz je dotrzeć

7. Hamulce tarczowe czy szczękowe

8. Piszczące hamulce tarczowe

9. Montaż hamulców tarczowych do roweru

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

45 komentarzy

  • Dajcie spokój z tymi tarczówkami. Mam w rowerze hydrauliczne tarczowki, wcześniej tylko v brake.
    No i tak… Przy każdym zdjęciu koła zacisk hamulca do poprawy. Hamulce są głośne (uroki tarcz tektro). Przejedź przez piasek i wodę a z opony wszystko kapie na tarczę i klocki, i przez następnych 10 km wszystko szura, zgrzyta i spowalnia. Praktycznie nie da się tego wypłukać bez zdjęcia koła.
    Nigdy nie miałam takich problemów z v brake. Deszcz, nie deszcz, błoto, ulewa, zawsze hamowały. Najwyżej trochę piszczały, ale tylko przy hamowaniu – zapiaszczone tarcze szurają CIĄGLE.
    Gdybym kupowała rower ponownie, kupiłabym z v brake.

    • Hej, nie napisałaś jakich hamulców używasz. Sam przez wiele lat byłem miłośnikiem dobrych(!) V-ek, ale po przejściu na dobre(!) hydrauliczne tarcze – niestety nie widzę powrotu do szczękowych hamulców.

      Nie mogę się zgodzić, że V-Brake hamują zawsze i wszędzie. Jeździłem na naprawdę dobrych hamulcach Shimano XT i one podczas ulewy potrafiły tracić skuteczność. Tak – nadal hamowały, ale dużo, dużo słabiej niż gdy było sucho. Przy hamulcach tarczowych nie miałem z tym nigdy problemu, a jeździłem w różnych ulewach, burzach, błocie, do tego nieraz po większych górkach z sakwami. Tarcze nigdy mnie nie zawiodły :)

      Jeżeli chodzi o hałasowanie to się zgadzam, że bywa z tym różnie. Też miałem problem z (tanimi) tarczami Tektro, które makabrycznie trąbiły na mokrym. Wymiana tarcz na dobre Shimano rozwiązała sprawę. Z ustawianiem koła też się zgadzam, dlatego w każdym rowerze mam sztywne osie, które rozwiązują ten problem. Ale… gdy miałem rower z szybkozamykaczami, nie musiałem za każdym razem tego poprawiać, tylko co któryś raz. I wystarczyło jeszcze raz zapiąć koło, nie musiałem ruszać zacisku. I drugie ale… w V-kach też tak mi się zdarzało, jeżeli klocki ustawiłem tak, żeby ładnie przylegały blisko obręczy. Też trzeba było czasem poprawić koło.

      Z szuraniem po deszczu, a jeżdżę też czasami po bardzo błotnistych bikeparkach, zazwyczaj nie miałem problemu. Jasne, czasem coś „trąbnie” na mokrym, ale drobinki piasku jeśli nawet wpadną, to szybko wylatują.

      Nie mówię, że V-ki są jakieś złe. Do rekreacji przy ładnej pogodzie w zupełności wystarczają. Ale dobre tarczówki są na wagę złota w trudniejszym terenie, przy jeździe z cięższymi sakwami po pagórkach i przy złej pogodzie.

  • Ja jeżdżę na Mtb i wolę hamulce tarczowe. Od zawsze miałem problem z krzywiącymi się obreczami nikt nie uświadomił mnie, ze terzeba pilnować prawidłowego napięcia szprych. Gdyż lubię jeździć po lasach, dziurawych drogach korzeniach i schodach, a za dzieciaka usypywaliśmy różne hopki to zawsze miałem problem z hamulcami szczękowymi.

  • Jeśli zastosujemy te same klocki i koła będą na tych samych obręczach to czym różnią się dobre hamulce V-brake typu Deore XT od słabych? technologia V-brake od paru dobrych lat się nie rozwija więc w czym tkwi różnica jakości hamowania? Biorąc pod uwagę, że hamulce są wykonane z aluminium rozpiętość cenowa bywa duża, zastanawia mnie więc w czym lżejsze Accent Lite-XC za ok. 40 zł są gorsze od Deore XT za ok. 100 zł?

    • Różnica może tkwić w jakości materiału z jakiego zostały wykonane poszczególne elementy. I to nie tylko szczęk, ale także klamek. Do tego dochodzi kwestia rozwiązań technicznych, które zastosował producent.

      Inną sprawą jest, że jakość hamowania można bardzo poprawić zmieniając klocki na lepsze. Jednak z lichych hamulców nie zrobi się topowych samymi klockami.

    • Z tymi hamulcami (zdaje się, że tę kategorię zdominowała Magura) nie miałem doświadczenia. To ciekawy typ hamulców, jednak w Polsce dość mało popularny. Na pewno hamują lepiej od V-Brake (większa siła docisku do obręczy), niemniej jeżeli masz wybór, to jednak wolałbym dużo powszechniejsze hamulce tarczowe.

  • Hamulce tarczowe czy v-brake, wszystko zależy do czego chcemy ich używać, jedne i drugie są bardzo dobre tylko zależy gdzie jeździmy, jakim rowerem i w jakim terenie. Hamulce tarczowe nadają się do ciężkich zastosowań np. MTB, Enduro itp. natomiast porządne V-brake na poziome deore xt nadają się bardzo dobrze do roweru trekingowego, crossowego są prostsze i wyglądają lżej na rowerze.

  • Czy klocki Avid Shorty Cross z wyminą okładziną będą dobrym wyborem do V-braków? są dość nietypowe, okładzinę mają przykręcaną śrubka imbusową.

    • Cześć,
      z opisu wynika, że są to klocki dedykowane do hamulców Avid Shorty i jeżeli masz inne, polecałbym użycie innych klocków.

      Jeżeli szukasz klocków z wymiennymi okładzinami, to polecam Shimano M70CT4: https://www.ceneo.pl/47729397;0280-0.htm#crid=318733&pid=7269
      To ich topowe klocki do hamulców V-Brake. Miałem je kiedyś w rowerze i bardzo dobrze pracowały.

  • Warunkiem zadowalającej pracy V-brake’ów są wycentrowane koła, a to zapewniają sztywne obręcze i lepsze szprychy. W tanich rowerach, gdzie montuje się V-brake’i, ciężko o koła, które trudno i powoli rozcentrowują się.

  • Myślę, że temat „tarcze czy szczęki?”, to wciąż podzielony temat, nawet w środowisku zawodowców w sporcie szosowym i u amatorów. Jedni wolą szczęki, głównie za to, że taki rower prowadzi się lepiej, bardziej kontrolowanie, pewniej, wygodniej, itp. Jest też lżejszy i nieco szybszy. Hamowanie jest bardziej miękkie, mimo mniejszej modulacji. Tarczówki zaś są bardziej nerwowe, suche, twarde i wibrują, wprowadzają wręcz cały rower w drgania. Nie jest to przyjemne, choć nie aż tak też przeszkadzające czy irytujące, choć wyraźnie zauważalne.

    Myślę, że w szosie do kół aluminiowych lepiej postawić na dual pivoty (dużo tańsze) i lżejsze o jakieś 500-700 g. Do kół karbonowych bardziej sensowne wydają się już tarcze (które nie zużywają obręczy), choć wyczytałem na niejednym forum, że karbonowe koła pod hamulce szczękowe i tak są bardziej trwałe (nawet składane, chińskie) od najdroższych aluminiowych. Nie sprawdzałem tego, więc nie wiem, ale tak właśnie piszą co niektórzy, będąc bardziej zadowoleni z obręczy karbonowych niż aluminiowych. Na pewno klocki pod obręcze karbonowe wycierają się dużo szybciej niż klocki pod obręcze aluminiowe. Ponoć niewiele ram szosowych, nawet najbardziej renomowanych marek, jest dobrze dostosowanych do hamulców tarczowych (ramy wibrują). Stąd hamowanie na obręczach jest bardziej przyjemne i miękkie.

    Sytuacja diametralnie się zmienia na mokrej nawierzchni. Tutaj tarcze wyraźnie górują. Podobnie jest na długich, mocnych zjazdach górskich. Tarcze są bardziej pewne. Na suchej drodze tarcze hydrauliczne hamują o około 10% lepiej od szczęk, więc nie aż tak dużo lepiej. Jeśli ktoś więc jeździ tylko w ładne, suche dni, szczęki mogą być lepsze, zwłaszcza na bardziej nizinnym terenie. Gdy rower ma służyć zimą lub w jesienne czy wiosenne dni dżdżyste, lepsze będą tarcze. Wizualnie rower na pewno fajniej, agresywniej, bardziej sportowo i klasycznie wygląda oczywiście na szczękach. Zatem to nie taki łatwy i oczywisty wybór. W niejednym teście w 2019 roku bardziej skłania się wciąż do wyboru szczęk, choć to zawsze indywidualna sprawa. Na modę nie ma co patrzeć. Marketing stawia na tarcze, bo one są droższe, blisko 2 tys. zł (na poziomie Ultegra).

    Znacznie niższa cena szczęk, i wyraźnie mniejsza masa, a w szosówce często walczy się o każde 100 g, to wciąż silne argumenty. Pewnie znikną za kilka lat, gdy tarczówki będą dużo tańsze i tylko odrobinę cięższe od szczęk, zaś nowe konstrukcje ram nie będą wpadały w wibracje od hamowania tarczówkami. Teraz ponoć tylko w nowym Specialized Tarmac nie da się odróżnić (z zamkniętymi oczami) hamowania tarczowego i szczękowego (be żadnych wibracji, nerwowości, itp.). W innych rowerach tarcze są zbyt twarde, nerwowe i wibrujące. Generalnie tarcze to zapewne przyszłość, ale póki co, dual pivoty wciąż radzą sobie świetnie na suchym i płaskim terenie w rowerach szosowych.

    • Hej,
      dzięki za ciekawy komentarz w tym temacie, pozwól, że odniosę się do kilku kwestii.

      „Jedni wolą szczęki, głównie za to, że taki rower prowadzi się lepiej, bardziej kontrolowanie, pewniej, wygodniej”

      Hmmm… szczerze mówiąc nie zauważyłem aby typ hamulców miał wpływ na prowadzenie roweru czy wygodę i pewność jazdy :)

      „Tarczówki zaś są bardziej nerwowe”

      Słabo modulowane tarczówki – zapewne tak. Ale dobre hamulce absolutnie nie są nerwowe. Po prostu hamują lepiej od szczękowych i trzeba się do nich przyzwyczaić, jeżeli ktoś przesiada się po latach jazdy na szczękach.

      „suche, twarde i wibrują, wprowadzają wręcz cały rower w drgania.”

      Nie łapię o co kaman z suchymi i twardymi :) Jeżeli chodzi o drgania, to czegoś takiego też nie zauważyłem w rowerach, którymi miałem okazję pojeździć (w tym ostatnio Trekiem Emonda SL). Sam mam w moim grawelu hydrauliczne hamulce tarczowe i nic mi nie drży podczas hamowania.
      Może opierasz się na doświadczeniach sprzed lat, albo na kiepskiej jakości hamulcach, ewentualnie źle dobranych klockach do tarcz. Raz miałem taką sytuację, akurat nie w szosowym rowerze, że podczas hamowania faktycznie rower wibrował, a z hamulców dobiegał dziwny dźwięk. A rower był nowy (choć hamulce już dotarte).
      Pomogła wymiana klocków, fabryczne nie dogadywały się z tarczami.

      „Marketing stawia na tarcze, bo one są droższe, blisko 2 tys. zł (na poziomie Ultegra).”

      Hamulce tarczowe są droższe, ale absolutnie nie o 2000 złotych. Przecież robiłem porównanie dla Tiagry i tam takie różnice nie wychodziły. Ale okej, prześledźmy Ultegrę.

      Zestaw dual-pivot to 940 zł za komplet klamkomanetek + 490 zł za szczęki + 70 zł za zestaw lepszych linek i pancerzy. Razem = 1500 złotych.

      Zestaw hydrauliczny (klamki, zaciski, przewody) znalazłem na Allegro za 1950 zł + do tego dobre tarcze SM-RT800 290 zł, to razem daje 2240 zł.

      Różnica to 740 złotych, a nie dwa tysiące. Oczywiście producent roweru z tarczówkami może dodać jeszcze sztywne osie (to podniesie trochę koszt, ale to świetne rozwiązanie) czy doliczyć coś za sam fakt dołożenia mocowań do tarczówek. Ale niech ta różnica wyniesie tysiąc złotych.
      Nadal sporo, ale to nie dwa tysiące.

  • Jest jeszcze jeden szkopuł, którego pewnie nikt nie doświadczył (chyba bo nie ma o tym wzmianki) jeszcze w hamulcach tarczowych. A to umiejscowienie tarczy, które w teorii może po zablokowaniu tarczy pourywać szprychy?! Tylko się o tym nie myśli, bo siła musiała by być bardzo duża, czasem widać to np. na przednim kole gdy hamujemy a ono się odchyla w jedną stronę. I napina bardzo szprychy. I to jak oddziałuje hamowanie na całe koło.

  • Hej — przetarcie na wylot obręczy przez V-brake zdarzyło mi się zeszłej zimy…
    A przy hamulcach tarczowych — jednej kwestii nie poruszyłeś, Łukaszu, w zestawieniu: ramy dostosowane do hamulców tarczowych mają inne punkty mocujące i może być problem z montażem bagażnika, szczególnie takiego do ciężkich sakw. Jeżeli przekładamy osprzęt ze starego roweru do nowego, może być pewien kłopot – bagażnik zamontowany na dystansach będzie miał mniejszą nośność, moment zginający może nawet rozerwać gniazda gwintowane – mówimy tu o paczce do trekkingu z namiotem, butlą gazową itp o wadze 21 kg.
    Następny rower chcę kupić z tarczami, ale ta kwestia bardzo utrudnia mi wybór wewnątrz mojego budżetu (do 3.5kPLN, przy założeniu, że co się da przełożę z mojego Unibike/Emotion)

    • Cześć, obecnie większość rowerów ma zamontowany zacisk tylnego hamulca wewnątrz trójkąta ramy. I nie przeszkadza on nic a nic w montażu bagażnika (jeżeli oczywiście mamy fabryczne otwory do montażu).

      Odnośnie przekładania osprzętu z roweru do roweru, to trzeba się niestety liczyć z tym, że przez lata standardy się zmieniają i czasem może być z tym problem.

    • Polecam świetną książkę Lennarda Zinna „Sztuka serwisowania roweru górskiego”: https://roweroweporady.pl/najlepsza-ksiazka-o-serwisowaniu-roweru/

      Tam w przystępny sposób będziesz miał to opisane (i dużo, dużo, dużo więcej). Ja ostatni raz hamulce cantilever miałem w rowerze jakieś dwadzieścia lat temu i potem nie miałem z nimi styczności. Tak więc nie mam jak o nich napisać.

  • Co do awaryjności hydraulikow, większej dawniej.
    Zdecydowanie odwrotnie. Im nowsze tym gorzej. I bynajmniej nie jest to wynikiem skali popularności która jest nastokrotnie większa.
    Nie trawię Shimano.
    Między 2002 i 2007 rokiem miałem 8 sztuk Shimano: 4 deore, 2 xt i 2 xtr. Deore używałem po 2 lata każdą parę. Zero awarii i problemów.
    Po 2012 do 2017 miałem kilkadziesiąt sztuk nowszych Shimano: 445, 486, 596 deore, xt 785, slx 675, xtr 980, 396. Żywotność zaciskow między tygodniem a maks kilkoma miesiącami. Ostatniego 396 pozbyłem się rok temu, po dwukrotnej wymianie zaciskow.
    W pracy wymiana zaciskow była najpopularniejszym zleceniem dotyczącym wymiany uszkodzonych części, obok przerzutek przednich. Wymienialiśmy tygodniowo czasami nawet 10 w sezonie.
    Jeśli porównam moje osobiste doświadczenia to awaryjność wzrosła z zera do ciężko wyobrażalnych ilości.
    Nigdy więcej nie kupię Shimano ani nie będę używał jeśli kupię rower z nimi.

    • Jak rozumiem piszesz z perspektywy serwisanta. To chyba normalne, że zleceń związanych z tarczówkami jest więcej niż 15 lat temu. Po prostu wtedy było ich na rynku dużo, dużo, dużo mniej. Dzisiaj hydrauliczne tarczówki Shimano znajdziesz w rowerze za 1500 złotych.

      A jeżeli chodzi o awaryjność Shimano, to tak jakby narzekać, że telefony Samsunga czy samochody Skody bardzo się psują :) Są najpopularniejsze, więc i skala awarii jest dużo większa, niż w przypadku mniej popularnych producentów.

      • Mówimy o różnych rzeczach.
        Awaryjność jest większa ze względu na ilość. Ja piszę o skali problemu którego wcześniej nie było. W tym względzie moje osobiste doświadczenia (starsze Shimano 8szt zero awarii, nowe w ilości kilkunastu sztuk wszystkie z nieszczelnościami zaciskow) i te z pracy (stare modele tylko niezbyt częste zlecenie odppwietrzania vs masowa wymiana zaciskow od 2012 roku). Pracownik dystrybutora Shimano powiedział że tak jest i tyle i że firma nic z tym tym robić nie będzie – mamy informować o ilości potrzebnych zaciskow a w przypadku nowych modeli wymieniać wszystko bez względu na to czy rower był kupiony u nas czy nie.
        Myślałem że przyczyna problemu leży w ciężkich lokalnych warunkach eksploatacji. Jednak slxa i dwa xt wymieniłem praktycznie nieużywane a ostatnie trzy 396 miały przebieg trzy miesiące, tydzień i tył kilka miesięcy, jazda w mieście w dobrych warunkach i na bardzo krotkich dystansach. Ostatnie dwie sztuki wymieniłem na Srama i Clarksa.
        My i tak nie byliśmy w bardzo złej sytuacji mając kilka wymian tygodniowo. W największym serwisie w mieście takich przypadłości mają kilka dziennie co w znaczny sposób uposledza funkcjonowanie serwisu.

  • Osobiście od zawsze mam szczękowe, ponieważ rower u mnie to środek transportu raczej po mieście, klocki wymieniam raz na 2-5 lat :-). Siła hamowania jest wystarczająca. Większym „problemem” jest przedni widelec amortyzowany. On daje zwłokę w efekcie mocnego hamowania. Jak dla mnie i jedne hamulce i drugie po prostu są do dwóch różnych rzeczy. za hydraulikę podziękuje. Po mieście jeździ się i przy -15’C. Wystarczy mi że smary twardnieją. Zresztą raz zerwałem łańcuch bo się oblodził zawinął i trach. Ale dziękuje za bardzo szeroką analizę szczególnie kosztową :)

  • Mam 2 rowery …stary Giant na v-break deore sprzed 15 lat i kupiony niedawno Kellys na shimano 395…tarcza z hydro jest super do mtb ale staruszka na pewno nie sprzedam…będzie dumnie wisiał na ścianie jako rezerwista, bo wiem że zawsze dowiezie mnie do celu…szkoda, że mechaniczne tarczówki przestały się rozwijać… myślę o tanim 29erze właśnie na mechanikach na wyjazdy 50km+ i chyba wezmę co jest bo zależy mi na bezawaryjnosci …szacunek

        • Co dokładnie masz na myśli, pisząc o budżetowym widelcu?

          Za 300 zł kupisz taki widelec: https://allegro.pl/widelec-sztywny-rigid-fork-rf-m7-28-700c-i7318048097.html

          Czy da się coś taniej? Pewnie gdyby dobrze poszukać, coś się znajdzie.

          • taniej nie, ale czy da się z karbonowymi goleniami? Na szczeki mozna za 400, ale na tarcze widziałem za 1000. Choc eksertem nie jestem i nie znam dokładnie rynku.

            Jak już gadamy o widelcach – teraz jezdze na zabytkowym Gianice ze stali. I co jest w nim genialne to to jak konsturkcja roweru „pracuje” na nierównosciach. Powiedziano mi (nie miałem okazji zweryfikowac), że carbon daje podobny efekt, ale jeden rabin mówi tak, drugi mówi nie. Jak to w końcu jest? Przyznaję, że nie lubię jak kazdy najmniejszy wstrząs przechodzi mi na nadgarstki, ale też nie chce sie bawić w amortyzatory. Nad magnezem sie nie zastanawiałem, nie wiem jak się zachowuje, może to jest opcja? Masa mnie nie interesuje, sam ważę zdecydowanie za dużo by sie przejmowac gramami w rowerze :) (ale dlatego mysle nad tarczami bo wyhamowac na zjezdzie taką mase nie jest łatwo)

          • Trzeba byłoby przyjrzeć się mu dokładniej, czy będzie pasował do szosy, ale da się za 600 zł kupić z karbonowymi goleniami (rura alu).

            Jeżeli chodzi o karbon vs stal, no to są różne karbony i różne stale. Największą różnicę moim zdaniem robi karbonowa sztyca, potem widelec, a rama już na samym końcu. I to też nie jest tak, że karbon będzie magicznie tłumił wszelkie drgania, bo nie robimy z roweru szosowego na oponach 25/28C górala z oponami 50C i więcej :)

          • nie, no wiadomo, chodzi mi po prostu o poziom konfortu mojego obecnego Gianta, który nie odbija mi kazdej kosci gdy asflat jest troche połatany :)

            O sztycy pomyślę też, jak gdzieś pisałem – rower bedzie bddowany od zera więc mozliwosci mam nieskończone, niestety budżet juz nie…

          • Hamulce v-braki koło przednie przejechało 20000km rower cube kupiony nowy 1599zł nie jest aż tak źle

  • Nie mogę się zgodzić z tym, że w jeździe miejskiej hamulce szczękowe wystarczają na długo. Przez ciągłą konieczność hamowania (światła, krawężniki na śmieszkach) można zetrzeć rowki z obręczy w niecały rok.

    • Oczywiście wiele zależy od jakości obręczy. Nie wierzę, że dobrego Mavica zetrze się w rok w jeździe miejskiej. No chyba, że przy każdych światłach hamujemy z piskiem opon :D

      Jakąś taniutką obręcz – a to już bardziej.

      • W jeździe miejskiej miałem v-brake i nie wrócę do nich. Dlaczego?
        – w zimę przed wniesieniem do mieszkania musiałem dokładnie oczyścić okolicę klocków i obręcze, bo topniejący śnieg zostawiał czarną breję pod kołami. W hamulcach rolkowych też śnieg topniejąc zostawia ślady, ale zwykle czystej wody (+ sól) a nie jakaś dziwna maź, która brudzi wszystko. Odnosiłem wrażenie, że zbierałem cały brud z ulicy.
        – po zimie zawsze jakiś pivot wymagał konserwacji, bo chodził ciężko
        – teraz mając bicie boczne 1mm przy rolkowych hamulcach olewam temat, w v-brake już uprzykrzało to życie przy ustawieniu jak najbliżej klocków przy obręczy.

        Trwałością obręczy, czy klocków bym się nie bał, nawet jeżdżąc w zimę; dużo jednak zależy od jakości komponentów.

        • Sam się zastanawiałem nad rolkowymi do miejskiego roweru. Pytanie, czy rama i widelec muszą być do nich przystosowane? I jaki mają ciąg linki v-breake czy canti/szosa)?

          • Rama musi być dostosowana do tego typu hamulców, o ile z tył zwykle wystarczy obejma, to z przodu (widelec) nie wiem czy są jakieś adaptery.

            Tutaj przykładowy na tył (podobne są do torpedo):
            https://www.rowerystylowe.pl/p-318/obejma-okragla-na-tylne-widelki-rozne-rozmiary

            W dodatku piasty muszą być wymienione na takie, które mają odpowiednie mocowanie

            Linki i klamki są takie same jak w v-brake. Przynajmniej dla rozwiązań Shimano.

            Jeszcze kwestia zaplecenia kół, ale chyba minimum to zaplot na dwa krzyże. To trzeba było sprawdzić w dokumentacji.

            A i pamiętaj o dwóch rzeczach: są dużo cięższe od v-brake i stawiają niewielki (ale mierzalny) opór podczas jazdy. W jeździe rekreacyjnej jednak całkowicie do pominięcia.

            Zalety to trwałość (tylko dolewasz taki gęsty olej jak potrzeba — oryginalna butelka shimano wystarcza na kilka lat, przy dwóch rowerach) i całkowita niezależność od warunków atmosferycznych i brudu.

            Siła hamowania w przypadku innych niż podstawowe modele porównywalna do dobrze wyregulowanego v-brake. W przypadku deszczu czy śniegu zdecydowanie wygrywa. Polecam wersje z dyskami chłodzącymi.

      • Co do długości życia obręczy: przełomowy moment nastąpił w roku 2012. Piszę przełomowy gdyż przed i po 2012 sprzedawalismy gotowce tych samych firm: Bontrager Shimano DT. Niektóre modele nie zmieniły się inne np Bontragera utrzymały te same nazwy, zmieniło się wszystko poza nimi.
        Żywotność obręczy spadła drastycznie skracając się z 3-4 lat do 1-2.
        Gdyby problem dotyczył tanich zestawów to ewentualnie można to „kupić”. Niestety taki sam problem dotyka kół w cenie 2-5 tysięcy za parę.

  • Mam w MTB hamulce v-brake Deore BR-T610 z klockami Author 3CC. Na suchym hamują lepiej niż hydrauliki Shimano BR-M315 (sprawdziłem osobiście) – najczęściej pakowane do podstawowych „górali”. Modulacja podobna. Na mokrym i w błocie „315” sprawują się o tyle lepiej, że tarcze mają suche :-) Po 6300km wytarłem obręcz tylnego kola na tyle, że pękła i „spuchła”, więc mając v-brake warto mieć tego świadomość, że przy intensywnej jeździe i hamowaniu obręcz wieczna nie będzie. Jednak racja, że w MTB hamulce szczękowe to ślepa uliczka, pomimo to, że do spokojnej rekreacji w łatwym terenie wystarczy.

  • Nie widzę zalet hamulców szczękowych/v-brake. Jeżdżę na poważnie kilkanaście lat i odkąd zacząłem używać tarczówek nigdy nie będę chciał powrócić do miziaczy obręczy, nawet w najtańszym rowerze. Precyzja hamowania, siła, modulacja, tego nie będą miały żadne z miziaczy, szczególnie w terenie, w deszczu i błocie. Jeżdżę i na szosie/gravelu, jak i na trekkingu, a najczęściej na rowerze enduro, kiedyś też i fr/dh, więc trochę wiedzy z doświadczenia posiadam.

    Nigdy więcej miziaczy, to po prostu syf. A wspomniane wady tarczówek w postaci zatłuszczenia, czy też ustawiania po wyjęciu koła – bez żartów, każdy, kto używa roweru więcej niż 20km w roku naprawdę zrozumie, że ustawienia tego nie jest ciężkie, a zatłuszczenie – kiedykolwiek ktoś to naprawdę zrobił tak, że nie mógł normalnie hamować podczas normalnego użytkowania?
    Syf miziaczy przy wyjmowaniu koła, ich ciągłe ustawianie, zabawa i pietyzm – tarcze w normalnym użytkowaniu są o 100% bardziej bezobsługowe

    • Czy ktoś tak zrobił? Bardzo wiele osób.
      Weź pod uwagę że tarcze nawet hydro są obecnie w tanich rowerach a te kupują często ludzie mało świadomi w porównaniu do kupna drogich dwóch kół.
      Jeśli tacy posiadacze mają mgliste pojęcie o podstawach obsługi roweru to obsługa/eksploatacja tarczowek jest w tym przypadku dość skomplkowana.

  • Mam w MTB hamulce v-brake Deore BR-T610 z klockami Author 3CC. Na suchym hamują lepiej niż hydrauliki Shimano BR-M315 (sprawdziłem osobiście) – najczęściej pakowane do podstawowych „górali”. Modulacja podobna. Na mokrym i w błocie „315” sprawują się o tyle lepiej, że tarcze mają suche :-) Po 6300km wytarłem obręcz tylnego kola na tyle, że pękła i „spuchła”, więc mając v-brake warto mieć tego świadomość, że przy intensywnej jeździe i hamowaniu obręcz wieczna nie będzie. Jednak racja, że w MTB hamulce szczękowe to ślepa uliczka, pomimo to, że do spokojnej rekreacji w łatwym terenie wystarczy.