Skocz do zawartości

Obowiązek jazdy w kasku w Europie [YT]


Rekomendowane odpowiedzi

@Elle Ja do tego "osła" podszedłem z dystansem i żartem, tak to odebrałem i w takim tonie napisałem :D Absolutnie nie poczułem się urażony i nie odbieram tego określenia jako obraźliwe, a raczej jako podkreslnik, no może z czasami z wykrzyknikiem :) Odnośnie kasku, to może masz zbyt małą ilość otworów wentylacyjnych... Ja na nawet na krótkich postojach zdejmuję go i to trochę pomaga i przyspiesza wyregulowanie temperatury. A odnośnie słuchawek, na ulicach jest głośno, to fakt, jednak z słuchawkami odcinamy się chyba nie tylko werbalnie ale i fizycznie, żeby nie napisać duchowo :D   Mam na myśli specyficzne odcięcie, coś jak zamyślenie lub zagapienie się (ja tak mam), co przytrafia się również na spacerze, czgo efektem może być lekka kolizja z innym pieszym lub przydzwonienie barkiem w lampę :D

Odnośnik do komentarza

na szosie powinien być zakaz jazdy w słuchawkach i nakaz jazdy z lusterkiem - bo to ma wpływ na bezpieczenstwo innych uczestników. Brak kasku natomiast to problem osła który go nie założył. Fakt, wprowadzam poprawkę w swoich poglądach, co do nieletnich (pełnoletność powinno osiągac sie po skończeniu 21) powinien być dla nieletnich obowiązek jeżdżenia w kasku.

Odnośnik do komentarza

Głos rozsądku. Ale odniosę się do jednego fragmentu:

 

 

[...]Dopóki nie mam poczucia, że rowerzysta bez kasku stanowi dla mnie większe zagrożenie, jestem przeciwko wszelkim tego typu nakazom. A argument, że potem ten ktoś leczy się na mój koszt, bo ja płacę podatki, nie przekuje mnie. [...]

 

Na tej zasadzie wyższe stawki i/lub leczenie z własnej kieszeni powinni płacić: palacze, otyli (ale nie np. z powodów jakieś choroby), jeżdżący autem zdecydowanie powyżej ograniczeń itp. Jak mam być szczery, to jestem gotów dla takich płacić większą stawkę ubezpieczenia, choć np. palaczy nie trawię i nie powiem co myślę, bo by mnie Łukasz zbanował. :D

Jak większość się domysla kasku nie mam. I źle, i dobrze. Obowiązkowi jestem całkowicie przeciwny widząc co to spowodowało w Australii ( a o czym alarmowali wcześniej aktywiści: spadek liczby rowerzystów, a wyraźny wzrost wypadków), na przeciwnym biegunie mamy Holandię i Danię. Problem nie jest zero-jedynkowy i problem naszego bezpieczeństwa leży trochę głębiej. Ja, jeżdżąc po mieście boję się czego innego w momencie wywrotki: najechania samochodem.

 

Kolega pracujący w pogotowiu kiedyś obrazowo mi wyjaśnił jakie są najczęstsze obrażenia śmiertelne u rowerzystów uczestniczących w wypadku i są zupełnie inne, porównując do wywrotek, gdzie ląduje się na przeszkodzie, tudzież drodze.

Jazdy w słuchawkach nie lubię, nawet nie z względów bezpieczeństwa: odbiera mi to przyjemność z jazdy. Podobnie mam w samochodzie, gdzie po prostu lubię te dźwięki, które są naturalne podczas jazdy. Jak na razie (były poważniejsze badania, ale nie pamiętam teraz źródła) nie znaleziono korelacji pomiędzy słuchaniem muzyki w słuchawkach, a jazdą rowerem, więc nie bijmy piany. :-)

Tak z ciekawości mam pytanie do osób, które używają kasków: jakie macie patenty w zimę, ale poniżej -20*C przy dłuższych jazdach? Mnie padają zatoki i dopiero porządna wełniana czapka daje radę (kominiarki przynoszą więcej szkody niż pożytku). Lato to nie problem, zimą robi się ciekawiej.

Odnośnik do komentarza

Na tej zasadzie wyższe stawki i/lub leczenie z własnej kieszeni powinni płacić: palacze, otyli (ale nie np. z powodów jakieś choroby), jeżdżący autem zdecydowanie powyżej ograniczeń itp. Jak mam być szczery, to jestem gotów dla takich płacić większą stawkę ubezpieczenia, choć np. palaczy nie trawię i nie powiem co myślę, bo by mnie Łukasz zbanował. :D

Żeby była jasność - rozsądzanie, kto i za co powinien więcej płacić wydaje się mi bez sensu i sam to niechcący zauważasz, pisząc o otyłości. Dla przykładu: otyłość genetyczna podobno nie istnieje, a jedynie genetyka talerza. Dwa: cukrzyca bywa przyczyną otyłości, ale cukrzyca też często jest spowodowana złą dietą (mówię o dwójce). Trzy: otyłość może być spowodowana złą gospodarką hormonalną, a tę z kolei można sobie zaburzyć stosując leki antykoncepcyjne (nie dotyczy to każdej kobiety, ale nie można powiedzieć, że nie ma takich przypadków). Pomijając dziesiątki innych niuansów, kto ma być teraz mądry i rozsądzać, co było skutkiem, a co przyczyną? I czy jedząc niemądrze, winny jest dany człowiek, czy na przykład jego rodzice, którzy w ramach atrakcji wozili go do KFC, a jako niedzielną rozrywkę wybierali galerię? Albo czy kobieta sięgnęła po leki dlatego że musiała z każdym, czy może miała już dwójkę dzieci i nie chciała "wpaść" z trzecim? Kto miałby to osądzać? Komisje jak w ZUSie na rentę, czyli nic nie warte organy, które działają czasem na "widzi mi się"? (doświadczyłam tego osobiście - po 10 operacjach na stawy biodrowe, z krótszą nogą, początkami skoliozy i wadą wzroku, komisja powiedziała mi w twarz, że nadaję się do skręcania długopisów i mogę zarabiać na życie)

To byłoby naprawdę chore i póki przypadki są tak indywidualne, naprawdę wolę płacić za nich wszystkich. I tak już są wystarczająco nieszczęśliwi z tyloma chorobami. Poza tym wolę zapłacić za 100 darmozjadów, niż zabrać lekarza 1 naprawdę potrzebującemu.

 

 

Ja, jeżdżąc po mieście boję się czego innego w momencie wywrotki: najechania samochodem.

 

Kolega pracujący w pogotowiu kiedyś obrazowo mi wyjaśnił jakie są najczęstsze obrażenia śmiertelne u rowerzystów uczestniczących w wypadku i są zupełnie inne, porównując do wywrotek, gdzie ląduje się na przeszkodzie, tudzież drodze.

W punkt. Z drugiej strony - tak odnośnie obrażeń śmiertelnych - nie wiem jak Ty, ale dla mnie tam "sobie" umrzeć to nie kłopot (bo i co ja z tego wiem? Problem tak naprawdę jest moich bliskich), "gorzej" jak masz drutować szczękę, sklejać żebra albo inne okropieństwa, na warzywku skończywszy :(

Odnośnik do komentarza

Wcięło mi połowę poprzedniego posta, więc pozwalam sobie jeszcze dodać poniższe ;)

 

pełnoletność powinno osiągac sie po skończeniu 21

A nie sądzicie, że na pełnoletniość powinny być raczej jakieś testy psychologiczne? Przynajmniej w pewnych granicach? Bo znam osobiście takich, którzy mieli lat 14 i musieli dojrzeć, żeby opiekować się matką alkoholiczką i jakoś zarabiać na chleb (dosłownie), jak i takich, co mieli lat pięćdziesiąt, kiedy nażarli się leków i popili piersióweczką schowaną w bagażniku, aby mniej więcej 20 minut później spowodować kolizję (samochodem; na szczęście bez żadnych ofiar).

 

Odnośnie kasku, to może masz zbyt małą ilość otworów wentylacyjnych... Ja na nawet na krótkich postojach zdejmuję go i to trochę pomaga i przyspiesza wyregulowanie temperatury.

Tyle, że ja to nawet w bawełnianej chusteczce na głowie się przegrzewam i to bez żadnego wysiłku ;) Jak jest powyżej 25 stopni, to mam włosy tuż nad szyją całe mokre, a z grzywki mi kapie (w zasadzie, jak miałam ścięte na ciut dłuższego jeża, to wtedy cała głowa była mokra). Kiedyś wydawało mi się, że z tym powojuję, a teraz to widzę, że żadne zmiany w żywieniu nie są w stanie tego zmienić, a lekarstw zażywać nie będę, bo widać mój organizm tego potrzebuje. Czasem to mnie naprawdę zastanawia, skąd ja mam tyle wody ;)

Odnośnik do komentarza

Z tym dowodem od 18 czy 21 lat to oczywiście wiek umowny, a wiek nie określa rozwoju intelektualnego każdej jednostki, ale tyczy się ogółu. Nie rozbijając na poszczególne przypadki, ja np musialem w pewnych kwestiach szybko dorosnąć a w wieku 16 lat musiałem wkroczyć w tak zwaną dorosłość, i tak uogólniając "dzieciaki" mimo wszystko mają więcej w głowie w wieku 21 niż 18 lat :) No fakt faktem, niektórzy rodzą się aby żyć z wyobraźnią nieodpowiedzialnego małolata bez względu na wiek. A z tym przegrzewaniem to nie wesoło masz.

Odnośnik do komentarza

@Elle nawet obcięcie na zero nie pomoże. Wiem bo z włosami u mnie licho więc mam fryzurę "no problem". Latem zawsze się pocę w kasku i tyle. 

@Maciej Rutecki, mój pomysł to właśnie kominiarka. Co prawda najzimniej było u mnie -18 ale doskonale się sprawdziła. 

@magicbike, myślę, że Twoje przekonania co do kasku mogą wynikać z jakichś przeżyć traumatycznych w ostrej jeździe MTB. Nie, nie jestem psychologiem  ;) ale zdarza się, że jak zobaczymy czy znajdziemy się w jakiejś sytuacji zagrożenia to potem trauma na długi czas. W sobotę wracałem z wakacji i tuż przede mną zderzyły się na autostradzie dwa auta z campingami. Jedno się pokulało, w jedną z przyczep prawie wpadłem. Pomagałem wyciągać ludzi przez przednia szybę. Jedyna myśl - nigdy nie zahaczę przyczepy. Nawiązując do kasku - jak widzisz groźne upadki i ich skutki to potem mówisz "nigdy bez kasku".

Ale widzę, że z większości wypowiedzi wyłania się głos rozsądku. Trzeba myśleć i jeszcze raz myśleć. I nic na siłę. Czy to kask, czy słuchawki, czy lusterko. Skoro jesteśmy dorośli to musimy sami zdecydować co dobre... a dzieci niestety zmusić  :P

Odnośnik do komentarza

@rowerowy365 Psychologiem również nie jestem, chociaż każdy z nas nim bywa i czasem bliżej nam w drugą stronę, a jednak każdy myśli, że jest ostatnim normalnym :) Żarcik oczywiście :) No ale trzeba mieć w sobie coś z wariata żeby nie oszaleć :)

 

Na bank oprócz zdrowego rozsądku czy też świadomości zagrożeń, zdecydowanie latam w kasku tym chętniej, że już doakonale wiem kiedy i jak się sprawdza. Nie nazwałbym jednak tego traumą, a zwyczajnie jak już wspominałem doświadczeniem jakie dają gleby i kask na głowie. W moim mniemaniu jeżdżę raczej umiarkowanie niż ostro chociaż lubię dobrą zabawę w lesie :) Ostro jeździ a na bank zjeżdża kolega Marek. Domyślam się, że przy jego zjazdach, moje to wycieczki do piekarni ;)

Odnośnik do komentarza
[...] ale zdarza się, że jak zobaczymy czy znajdziemy się w jakiejś sytuacji zagrożenia to potem trauma na długi czas. W sobotę wracałem z wakacji i tuż przede mną zderzyły się na autostradzie dwa auta z campingami. Jedno się pokulało, w jedną z przyczep prawie wpadłem. Pomagałem wyciągać ludzi przez przednia szybę. [...]

 

Coś w tym jest. Raz zostałem potrącony (ale niegroźnie) i potem mijając to miejsce i jemu podobne miałem skoki pulsu i lekki strach patrząc na auta. :-)

 

Tak wracając od tematu lusterka. Podejrzewam, że większość tutaj jeździ na rowerach wymuszających pochyloną sylwetkę. To dużo zmienia. Ja mam dwa rowery: miejski i drugi zbliżony do crossowego. W pierwszym lusterko nic nie daje (i tak mam głowę powyżej wszystkich aut osobowych, a będąc wyprostowanym łatwo się obrócić), w drugim się zastanawiam nad zakupem.

Odnośnik do komentarza

Sam szybko się rozgrzewam na początku każdego treningu (rower, kosz, bieganie, siłowy) i tak zazwyczaj kapie ze mnie do póki nie ostygnę po wszystkim, ale na szczęście nie jest to zbyt uciążliwe i bez problemu latam w kasku ;)

No to u mnie podobnie. Tylko kobietą jestem i o ile pot - przynajmniej według niektórych - u mężczyzn może być wręcz seksowny, o tyle jeszcze nie spotkałam się z nikim, kto by twierdził, że kapiąca kobieta jest atrakcyjna ;) No, chyba że spod prysznica :D Żeby jednak nie wchodzić specjalnie w jakieś głupie tematy, chciałam jedynie powiedzieć, że liczę się oczywiście z tym, że rower to wysiłek fizyczny, a nie rewia mody, ale mimo wszystko są pewne granice. Już w tej chwili od samego potu i wiatru moje włosy są biedne i regularnie muszę nakładać maseczkę, żeby nie wyglądały jak papier ścierny. Co dopiero jakbym je jeszcze gotowała w garnku :rolleyes:

Jakkolwiek, przyznam się, że kiedyś na próbę zamierzam jakiś kask zakupić (koniecznie z możliwością zwrotu) i przetestować w jakiś cieplejszy dzień. Na pewno przydałby się, gdybym wreszcie pewnego roku zdecydowała się zaliczyć miechowski brevet, co chwilowo jest marzeniem mojego życia :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...