Skocz do zawartości

Czy warto w ogóle kupować drogi rower? Wyprowadźcie mnie z błędu...


Rekomendowane odpowiedzi

Ahoj cykliści!:)  Wysportowane 202cm i 90kg się kłania (+ średnio 5kg w plecaku/na bagażniku), w sezonie jeżdżące średnio 20km codziennie, lubujące się w nierównych, leśnych, offroadowych trasach, ale jednak 80% czasu spędzający na miejskim asfalcie. Nie oszczędzam rowerów.

 

W sumie w życiu miałem tylko 2 - całkiem solidnego komunijnego górala oraz porządnego crossa Gazelle. Choć jeździłem próbnie na różnych bestiach... i takich za 8k i Tescocyklach za 500... zdarzało się, że na gratach jeździło się przyjemniej i szybciej.... 

No więc od jakiegoś tygodnia grzebię w temacie MTBków, po tym jak jakiś cebulak zajumał moją antylopę, a że jestem super oszczędnym, wręcz obsesyjnym minimalistą, to grzebię i grzebię.... i już miałem kupić przecenionego Krossa Lvl B2 z 2016 (ramie 23"), kiedy to naszła mnie pewna myśl...

 

CO TAKIEGO JEST W TYCH ROWERACH ZA np. 2500, CZEGO NIE MOŻE MI DAĆ ROWER ZA 800zł????!!!!!!

 

No zobaczcie... rama skrojona jest w ten sam sposób i raczej się nie złamie, jeśli nie downhillujesz jak szalony. Mechanizm to nadal zębatki i łańcuch, cudów technologicznych, które pozwolą Ci przejechać metr dalej na jednym depnięciu nie ma...  

Różnica w wadze? 1-2kg - not a big deal!  Tarczówki? Zbędny balast - nie pamiętam kiedy ostatni raz dałem hamulce na maxa i droga hamowania robiła i różnicę..

Chyba tylko jedynym argumentem jest wytrzymałość osprzętu....  ale czy taki tylni Tourney popsuje się po 1 sezonie, a np Alivio po 3? Jak to jest w praktyce?

A czy to nawet nie wyjdzie na to samo (albo i taniej) wymiana 3 Torneyów zamiast 1 Alivio? W praktyce używam dosłownie ~5 przełożeń, z tego te skrajne przez 5% jazdy.

I argument sztandarowy... - za 3 lata prawdopodobnie będę robił milion innych rzeczy i nie będę miał czasu na turlanie się po lasach, więc i tak wymienię MTBka na szosówkę, ALBO będę już na tyle nadziany, że po prostu będę sobie latał palcem po katalogach topowych marek... i co mi po drogim rowerze, który spełnia moje wymagania TERAZ, NA TEN MOMENT?   Co Wy na ten temat sądzicie koledzy i koleżanki?

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem warto i nie warto :-D Ogólnie chodzi mi o to, że skoro Ci nie zależy na zmianie to można i jeździć nawet tym z Auchan.

Zmianę w przesiadce z marketowego roweru czy nawet z najniższej półki na model o kilka klas wyżej czuć i to prawie w wszystkim. Różnica zaczyna się już od pierwszej zmiany biegów a kończąc na siodełku, które jest zazwyczaj trochę lepsze. I wcale nie mówię o konieczności kupowania od razu roweru za 10tys. Ja zmieniłem kilka lat temu rower Delta 3x7 nie wiadomo jakiej firmy, ciężki toporny i do tego skrzypiacy wszędzie na Bergamonta zwykłe Alivio takie tam podstawy. To było jak by nowa przygoda z rowerami. Inna kultura jazdy, hamulce hydrauliczne były i są super. Oczywiście tak jak piszesz wymiana części była droższa ale na moje roczne przebiegi robiłem to tylko raz gdzie tam kilka razy to coś pękło to odpadło.

Podsumowując warto kupić coś lepszego ale do amatorskiej jazdy nie trzeba od razu brać nic za miliony. Chyba że stać to wtedy nikt nie zabroni.

 

Wysłane z mojego D6503 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

"CO TAKIEGO JEST W TYCH ROWERACH ZA np. 2500, CZEGO NIE MOŻE MI DAĆ ROWER ZA 800zł????!!!!!!"

Dyskusji w tym temacie w Internecie jest co nie miara. Czy warto? Tak i nie. Nie, jeśli nie wiemy czego oczekujemy od roweru, lub mamy mniejsze wymagania. Tak, jeśli mamy konkretne potrzeby, który zapewni nam tylko wybrany model (rama, wytrzymałość itd.).

A za co się płaci w rowerach za kilka(naście) tysięcy złotych: markę (u jednych mniej, u innych więcej), podzespoły i kontrolę jakości. Dla mnie to ostatnie ma największe znaczenie. Z resztą jak miałeś Gazelle, to chyba zrozumiesz co mam na myśli mówiąc o kontroli jakości, bo (nie licząc serii Ultimate) nie ma jakiś "kosmicznych" podzespołów, a jakoś wszystko działa.

Sam niedawno kupiłem mieszczucha tej firmy, który był stosunkowo drogi. No i pytanie, po co mi rower za parę tysięcy do miasta? W rowerze jedynie potrzebowałem zmienić lampkę, bo oryginalna mi nie przypasowała. Zamiast wpakowywania ciężkiego, tradycyjnego amortyzatora, który w miejskim rowerze jest balastem dostałem powietrzny, ponadto wzmacniany bagażnik, przeprojektowaną ramę, osłonę łańcucha itp. Dokładnie taki jak chciałem. No i dochodzi wiarygodność producenta w kwestii kontroli jakości, w przeciwieństwie do np. Krossa, który w miejskim rowerze źle skręcił piasty...

No i zauważ jedno. U nas rower za 950 Euro jest drogi. Dla porównania w Holandii, gdzie średnia cena nowego roweru to 700 Euro, jest tylko nieco droższy od najpopularniejszych. Po prostu u nas kilka razy się zastanowisz, jak masz wydać więcej niż średnia krajowa na rower. Niektórzy jeżdżą autami o takiej wartości.

Odnośnik do komentarza

Dzięki wielki za dotychczasowe odpowiedzi.

 

W tym sęk, że ja wiem, czego od roweru oczekuję i rower traktuję niemal jak przedłużenie mojego ciała - nie jestem jakimś tam rekreacyjnym jeźdźcem po bułki;) Ale jednocześnie jetem oszczędnym minimalistą i szukam "dziury w całym" ;)

 

Jeśli chodzi o wymagania, to właściwie to chodzi mi tylko o 2 konkretne rzeczy: 

 

1. o "uniwersalną wytrzymałość". Czyli o fakt, że rower nie rozleci mi się po 1 sezonie latania po lasach, ale jednocześnie znacznie bardziej wolę naprawę awarii rzędu 50zł raz na dwa sezony, niż naprawę rzędu 500zł raz na 4 sezony! To tak jak z mercedesami... miód malina, ale jak pierdyknie to kredyt trzeba brać na wymianę części;)

 

2. oraz o w miarę "bezwysiłkową" jazdę. To znaczy, że żeby pojeździć szybko, robić długie trasy, powjeżdżać na górki, nie będę musiał wypruwać sobie żył (kwestia dobrego napędu?).

 

Chce móc wjechać na kamienisty, nierówny teren i w spokoju sobie delikatnie podownhillować i powspinać się na strome górki, jednocześnie mieć przyzwoity komfort jazdy po mieście, bez strachu, że po kwartale od ostatniego przeglądu coś mi się nagle rozleci, o!

 

Problem w tym, że siedziałem na rowerze za 8 koła i jeździło mi się poprawnie. Siedziałem na rowerze za 5 koła i jeździło mi się źle. Siedziałem również na rowerze za 3 tys i było bardzo spoko, a także takim za 700zł i jeździło mi się całkiem dobrze. No i patrzę na takiego Hexagona za niecały 1000 i na Level B2 i nie widzę dramatycznego skoku w jakości podzespołów (to śmieszne, że widuję Tourneye montowane w rowerach za 800zł i za ponad 2000...). Rozumiem, że przerzutka może działać płynniej, popsuć się kilka miesięcy później, że rower może być 1-2kg lżejszy, ale czy wyniki osiągane w tych moich dwóch klarownych punktach będą zupełnie rozbieżne? Będzie między nimi aż taka przepaść porównując w skali 2-3 lat rower za 800zł i za 2000 z hakiem?  

 

Co Wam więcej powiem - jestem też zapalonym perkusistą i mam niemal identyczne obawy co do tego rynku. Otóż mam zestaw perkusyjny z entry level za 1500zł i go sobie dopieszam, dobrze ustawię, nastroję i potrafi on zabrzmieć tak, że bez problemu nagram na nim ścieżkę dźwiękową na poziomie. Ale są też zestawy za 15000 i w tych nie muszę nic praktycznie robić, a i tak zabrzmią genialnie, no i na nagraniach czuć ich nieziemski charakter. Ale dla NIEFANATYKA efekt na tym entry level będzie na tyle zadowalający, że nie mając zbędnych 13000, najzwyczajniej w świecie kupi ten entry! Myślę, że ta linia skoku jakości zaczyna rosnąć baaaardzo powoli od momentu wyjście z uczciwie solidnej i dopracowanej półki entry - i to się tyczy chyba niemal każdego rynku dóbr. A ja kurde za metkę płacić nie będę! ;)

Odnośnik do komentarza

GDZIE i JAK jeździłeś na tych rowerach za 8 i 5tys.zł? Przy Twoich warunkach fizycznych nie mieści mi się w głowie, żeby nie zauważyć różnicy np. w sztywności między rowerem za 800zł, a tym za 8tys.zł :) Do tego różnica w kulturze zmiany biegów, amortyzacja, hamowanie... 

 

Natomiast nie dziwię się jeśli nie widzisz wielkiej różnicy między rowerem za 1000zł i 2000zł. Zdarza się niejednokrotnie, że te rowery różnią się co najwyżej "nalepką" na ramie i legendarną tylną przerzutką :D

Odnośnik do komentarza

"1. o "uniwersalną wytrzymałość". Czyli o fakt, że rower nie rozleci mi się po 1 sezonie latania po lasach"

Zależy co rozumiesz pod pojęciem "latania po lasach".

Tak jak ja oczekuję odporności na warunki zimowe: dla jednych to tanie części zamienne, tak aby od razu po zimie wymienić małym kosztem. Dla innych (w tym mnie), rower ma być bezobsługowy w tym okresie.


"2. oraz o w miarę "bezwysiłkową" jazdę. To znaczy, że żeby pojeździć szybko, robić długie trasy, powjeżdżać na górki, nie będę musiał wypruwać sobie żył (kwestia dobrego napędu?)."

To chyba tylko "elektryk". ;-)


"Problem w tym, że siedziałem na rowerze za 8 koła i jeździło mi się poprawnie. Siedziałem na rowerze za 5 koła i jeździło mi się źle. Siedziałem również na rowerze za 3 tys i było bardzo spoko, a także takim za 700zł i jeździło mi się całkiem dobrze."

To ja bym w tym momencie zastanowił się, co konkretnie nie pasowało (lub pasowało) w danym modelu. Cena -- widać -- staje się drugorzędna, choć jestem zaskoczony, że nie poczułeś różnicy pomiędzy 5 a 8 tysiącamy złotych (zakładając ten sam typ ramy i pozycję na rowerze).

Czasem 1-2kg lżej uzasadnia cenę, szczególnie jak wytrzymałość lżejszego roweru nie ulega zmianie.


"Rozumiem, że przerzutka może działać płynniej, popsuć się kilka miesięcy później, że rower może być 1-2kg lżejszy, ale czy wyniki osiągane w tych moich dwóch klarownych punktach będą zupełnie rozbieżne? "

Kwestia wykonania testu długodystansowego, po którym wyjdą "kwiatki" związane z kontrolą jakości (choć nie muszą).

Ja nie uważam się za fanatyka i moje rowery nie mają komponentów z wyższych grup, ale nie trawię fuszerki z jakością montażu, którą serwują niektórzy producenci (także rodzimi), a potrafiącą popsuć przyjemność z jazdy w przypadku nagłej awarii. Wysoka cena nie zapewnia 100% bezawaryjności (nie licząc przeglądów i wymiany zużytych części), ale zwykle jest z nią skorelowana.

Odnośnik do komentarza

Niedawno zakupiłem pierwszy porządny rower, który kosztował mnie niecałe 3 koła. Dotychczas jeździłem na starym góralu, którego otrzymałem na komunię. Niestety nawet na taki rower ktoś się połasił i sobie go pożyczył. Następnie kupiłem rower za 500zł - Gianta Custom Super Lite na Shimano Deore. Różnica kolosalna, bardzo dobrze mi się jeździło tylko rama ciut za duża. I teraz gdy się przesiadłem na jeszcze lepszy rower, to różnica jest naprawdę spora, przyzwyczaiłem się do agresywniejszej postawy, świetnie się jeździ, komfortowo, bardzo dobre przyśpieszenie (rower waży 10,4kg). I nie żałuję. Nie palę, nie piję to chociaż kupię sobie lepszy rower. Ale więcej niż 3k za rower to chyba bym nie dał. Potraktowałem ten zakup jako rower na lata, który będzie mi sprawiał przyjemność. :)

Odnośnik do komentarza

Jeszcze raz dzięki za super opinie - fakt, mieszacie mi mocno w głowie, ale to dobrze;) Wyciągam wnioski z każdego komentarza. Dlatego postaram się poszukać roweru z wyższej półki, ale używanego w dobrym stanie, ale jednocześnie przygotuję sobie jakąś opcję z solidnego entry level. 

 

No więc może biorąc pod uwagę moje gabaryty doradzilibyście mi jaki najtańszy, a jednocześnie porządny MTB 29er ma ramie 23" ? :P  da się w ogóle dostać coś takiego za mniej niż 2000? Na razie najtańsze co widziałem z dostępnym 29/23 to kross level b2 za ponad 1700... :(

Odnośnik do komentarza

A może wybierz bramkę nr trzy i złóż sobie rower. Wybierzesz sobie części optymalne pod kątem jakość/cena. Nie przepłacisz za markę, nie kupisz dobrej przerzutki z resztą taką sobie. Będzie to opcja trochę droższa ale być może optymalna dla Ciebie. Oprócz testów Łukasza dot. osprzętu widziałem porównanie "Szajbajka" osprzętu od Tourneya do bodajże SLX. Znajdziesz optymalną dla siebie grupę. 

Na Tourneyu robiłem dotychczas ok 10 tys. rocznie - padały łańcuchy co 1,5 tys. i wolnobiegi co 3 tys. Po kilkudziesięciu tys. rozsypała się reszta. Ale użytkowanie takiego roweru było prawie za darmo.

Teraz mam niby coś lepszego (Alivio/Acera) ale co do jakości i wytrzymałości będę wiedział na koniec roku.

Odnośnik do komentarza

[...]

Na Tourneyu robiłem dotychczas ok 10 tys. rocznie - padały łańcuchy co 1,5 tys. i wolnobiegi co 3 tys. Po kilkudziesięciu tys. rozsypała się reszta. Ale użytkowanie takiego roweru było prawie za darmo.

[...]

 

Zastanawiałem się właśnie nad rowerem z zewnętrznymi przerzutkami i cytat powyżej sprowadził mnie na ziemię -- wolę napęd jednorzędowy. Jakbym miał zmieniać łańcuch co 1,5 tysiąca kilometrów, to by mnie coś trafiło. :-)

 

No i właśnie, dużo zależy czy lubisz "grzebać" przy rowerze. Pod tym pojęciem nie mam na myśli tylko smarowanie napędu, wymianę zużywających się części, ale głębsze modyfikacje, bez pomocy serwisu. Wtedy kupienie solidnej "bazy" i rozbudowa albo zbudowanie roweru od zera ma sens. Czas poświęcony serwisowaniu roweru też kosztuje. Mnie go szkoda, bo mam pracę i wolny czas chcę poświęcić innym zajęciom, mimo że rower lubię. Ale każdy musi sobie sam policzyć czy warto.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

sprawa jest dość prosta :) 

warto, jeśli wiesz, czego chcesz od roweru - a zdaje się, że wiesz.

Dlaczego nie odczułeś różnicy między dwoma rowerami z wyższej półki, a na tych tańszych jeździło CI się lepiej? to też proste - ustawienia - kąt siodełka, długość i kąt mostka, szerokość kierownicy, ciśnienie w amortyzatorze - właściciele droższych rowerów zazwyczaj mają sprzęt ustawiony pod siebie - pod styl jazdy, warunki fizyczne i upodobania. Tanie rowery są zazwyczaj fabrycznie "uniwersalne"

A gdzie jest różnica? sam jeżdzę po lasach i górach - błocie i kamieniach. przede wszystkim kultura pracy zawieszenia - amortyzator amortyzuje, a nie ugina odbijając kierownicę jak kauczukową piłkę od wszystkich nierówności. Napęd - im droższy tym lepiej działa w ciężkich warunkach. Najlepsze jest to, że alivio mojego znajomego "lepiej" działa na delikatnych, gruntowych drogach - cicho, płynnie, a moje XT jest głośne, "męskie" i twarde. Natomiast po 45km w błocie moje XT nadal jest głośne, "męskie", twarde i... niemniej precyzyjne niż na początku jazdy, czego nie można powiedzieć o alivio, które przez błoto przestało działać. 

hamulce? im droższe tym lepsza dystrybucja ciepła i wytrzymałość, szczerze mówiąc nie widzę szczególnej różnicy w sile hamowania między podstawowym modelem a XT, mowa o nowych hamulcach, bo te tanie po jakimś czasie po prostu się psują (oczywiście mowa o hamulcach hydraulicznych).

 

rama - w droższych rowerach ktoś mądry przy projektowaniu ramy usiadł przy kartce papieru i policzył kąty, możliwe naprężenia, grubości i kształt rur w poszczególnych miejscach tak, żeby to wszystko działało najlepiej jak się da. A co do tanich - czasem mam wrażenie, że te ramy są jakoś tam pospawane na podstawie zdjęć znalezionych w sieci. Co to daje w praktyce? odpowiednią sztywność i amortyzację, co bezpośrednio przekłada się na sposób prowadzenia roweru. 

Koła, dlaczego nie wspomniałeś o kołach? piasty i ich wytrzymałość - może nie odczujesz tego za szczególnie podczas jazdy (chociaż te dobre, jak już się rozpędzisz jakoś nie chcą się zatrzymać :)), ale raczej nic się w nich nie zepsuje, a jak już - można to łatwo naprawić. Obręcze i szprychy - sztywność, waga i bezawaryjność, to dość ważne przy terenowej jeździe. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...