Skocz do zawartości

[MTB] Trek, Canyon czy coś innego za ~4500zł?


Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, tmax napisał(a):

Nie będę już cytował fragmentów odpowiedzi ale odniosę się znów do wszechobecnego parcia na bycie "rowerowym pro" i odsyłanie do śmietnika wszystkich Suntourów, tańszych Rock Shoxów i wszystkiego, co nie jest profi lub tylko na takie wygląda. W praktyce często Raidon czy Recon robią robotę, napęd Deore  i zwykłe piasty Shimano wytrzymują lata i są proste w serwisie tylko nie tyrkaja jak popieprzone. Obręcze wcale nie muszą być szerokie chyba, że do Trailu bo opona 2.40 i więcej musi się dobrze ułożyć. Tylko, że na płaskim jedziesz wtedy jak traktorem i najbardziej uniwersalny jest jeszcze rozmiar 2.10 - 2.25. Ten Trek Procaliber 6 to bardzo fajny rower. Ma wszystko, co potrzeba i do tego Myk Myka oraz nowoczesne geo. Recon 120, napęd 1x12. Ten rowerek wytrzyma sporo a z czasem rama będzie dobrą baza do rozbudowy.

Wszystkie Suntoury z którymi miałem do czynienia to śmieć. Natomiast kolega jeździ na najtańszym Reconie, działa i nie ma z nim problemu.
Piasty Shimano? No niekoniecznie. Ilość tych piast zajeżdżonych przez moich znajomych jest spora. Włączając w to XT. Co nie znaczy że do rekreacji się nie nadają. Deore to zawsze była przyzwoita grupa. Czy to w trekkingach, crossach czy w MTB.
Świat poszedł w szerokie obręcze, 30 mm w przypadku XC. Bo poszedł też w szersze opony 2,35-2,4 cala. Ale znowu nie znaczy to że obręcz 25 mm się nie nadaje. 2,10 w MTB? Chyba dawno umarło? Wiele lat takich nie widziałem. Natomiast 2,25 jak najbardziej występuje. Sam mam takie opony Conti RaceKing na obręczach 23 mm jako koła do jazdy gravelowej. W realu mają dokładnie 2 cale.
Natomiast każdy ma tu swoje opinie i jakąś sumę doświadczeń na podstawie której formułuje swoje opinie. I ma do tego pełne prawo. W przypadku roweru MTB zakładam, że będzie wykorzystywany głównie z przeznaczeniem. Czyli głównie do jazdy terenowej.

Odnośnik do komentarza
W dniu 12.09.2025 o 21:48, jajacek napisał(a):

Piasty Shimano? No niekoniecznie. Ilość tych piast zajeżdżonych przez moich znajomych jest spora. Włączając w to XT. Co nie znaczy że do rekreacji się nie nadają.

Ciągle to słyszę. Miałem wiele kół na zwykłych kulkowych piastach shimano, od serii najprostrzych po XT/dura-ace. NIGDY nie było problemu. Jeżdżone cały rok. Nigdy nie "cacane". Zawsze rowery myte na myjce samochodowej... Smarowane i regulowane 2x do roku, przed zimą i po zimie zwykłym ŁT z orlenu.

Teraz w treku mam nowość na "maszynowych" TC500? chyba, nie pamiętam dokładnie. Zobaczymy. Też nie zamierzam się z nimi "cacać".

Odnośnik do komentarza
9 minut temu, michalje napisał(a):

Smarowane i regulowane 2x do roku, przed zimą i po zimie zwykłym ŁT z orlenu.

Dla porównania mam mavicki crossmaxy na ich piastach maszynowych, przebieg koło 10kkm w terenie, często w błocie, mycie na myjce, koła mają 3 lata, jeszcze ich nie otwierałem, moje szosowe aksjumy mają chyba 8 lat i też ich nie musiałem jeszcze serwisować. DT swissy, które mają 2 lata i również przebieg koło 10kkm otworzyłem raz, aby zobaczyć czy nie dostał się do łożysk brud - nie dostał się, zamknąłem i jeżdżą dalej. W moim odczuciu konieczność serwisu 2x w roku i regulacja to właśnie takie cackanie się z kołami 🙂 

Odnośnik do komentarza
1 minutę temu, Oskarr napisał(a):

Dla porównania mam mavicki crossmaxy na ich piastach maszynowych, przebieg koło 10kkm w terenie, często w błocie, mycie na myjce, koła mają 3 lata, jeszcze ich nie otwierałem, moje szosowe aksjumy mają chyba 8 lat i też ich nie musiałem jeszcze serwisować. DT swissy, które mają 2 lata i również przebieg koło 10kkm otworzyłem raz, aby zobaczyć czy nie dostał się do łożysk brud - nie dostał się, zamknąłem i jeżdżą dalej. W moim odczuciu konieczność serwisu 2x w roku i regulacja to właśnie takie cackanie się z kołami 🙂 

Ja nie powiedziałem, że przykładowo DT czy inne są gorsze, czy lepsze z tego powodu, że nie trzeba ich otwierać, też mam DT350 już cholera wie ile kilometrów i lat, na pewno więcej jak 40-50k km, otwierane raz i wymienione łożyska, niepotrzebnie, bardziej dlatego, że jak już były otwarte i miałem nowe, to włożyłem, stare w super stanie. A u żony przy około 7-8 tyś w tylnym kole DT370 jedno łożysko pękło... Mam nadzieję, że to wypadek przy pracy, bo dalej im ufam.

Jednak cena takich shimano a DT, to sam wiesz. Chodziło mi bardziej o to, że jak już są, to będą jeździły i jeździły. Ja i tak rozbieram główny rower 2x do roku, więc nic mi nie szkodzi rozebrać i piasty, no bo ile to więcej? 10-20 minut razem na oba koła? A jak mam takie DT to nie rozbieram, no bo po co?

Jednak jeśli miałbym kupować nowe koła to na 99% brałbym DT, choć chińczyki zgodne z DT też mnie ciekawią.

Odnośnik do komentarza

Wszystko zależy jak kto jeździ, w jakich warunkach,  ile waży i kiedy serwisuje. Jedną piastę Formula zajeździłem. Do wyrzucenia. W drugiej szybko łożyska do wymiany, bo nędzne. Koleżanka, 60 kg wagi, ścigająca się w w maratonach MTB też podobną zajeździła w rok. Piasty Shimano XT, znajomi jeżdżący turystycznie po 15-20 tys km rocznie też zajeżdżali.  W starszym rowerze, mój syn też piastę Shimano zajeździł w MTB. Moim zdaniem te piasty na łożyskach kulkowych w ogóle się do MTB nie nadawały. Dlatego nowe są już na łożyskach maszynowych. W piastach DT 350 firmowe łożyska są nędzne i długo nie pożyją. U mnie chyba już po tym sezonie do wymiany. Mają chyba 2 lata. A może 3. U kolegi tanie łożyska w tylnym kole Fulcrum Racing 4, po sezonie, czyli 15k km u niego, 60 kg, wagi, do wymiany. Niektórzy jeżdżą aż im łożyska totalnie nie padną. Inni wymieniają jak zobaczą że ich praca jest już kiepska. Łożyska suportu mam już w MTB do wymiany. Ale parę lat pojeździły. 

Odnośnik do komentarza
16 minut temu, jajacek napisał(a):

Wszystko zależy jak kto jeździ, w jakich warunkach,  ile waży i kiedy serwisuje. Jedną piastę Formula zajeździłem. Do wyrzucenia. W drugiej szybko łożyska do wymiany, bo nędzne. Koleżanka, 60 kg wagi, ścigająca się w w maratonach MTB też podobną zajeździła w rok. Piasty Shimano XT, znajomi jeżdżący turystycznie po 15-20 tys km rocznie też zajeżdżali.  W starszym rowerze, mój syn też piastę Shimano zajeździł w MTB. Moim zdaniem te piasty na łożyskach kulkowych w ogóle się do MTB nie nadawały. Dlatego nowe są już na łożyskach maszynowych. W piastach DT 350 firmowe łożyska są nędzne i długo nie pożyją. U mnie chyba już po tym sezonie do wymiany. Mają chyba 2 lata. A może 3. U kolegi tanie łożyska w tylnym kole Fulcrum Racing 4, po sezonie, czyli 15k km u niego, 60 kg, wagi, do wymiany. Niektórzy jeżdżą aż im łożyska totalnie nie padną. Inni wymieniają jak zobaczą że ich praca jest już kiepska. Łożyska suportu mam już w MTB do wymiany. Ale parę lat pojeździły. 

Czyli wychodzi na to, że wszystko z biegiem czasu "kiepścieje" i każda firma tnie koszty... Dlatego stare piasty DT jeżdżą nie wiadomo jak długo, a w nowych (co prawda słabszy model), pękło łożysko...

A i zapomniałbym bo nie wiem czy pisałem, ostatnio przy konfiguracji kokpitu w nowym Procaliber 8 zajrzałem do łożysk w główce ramy. Tam nie było w ogóle jakiegokolwiek smaru. Anoda na amorku zaczęła się delikatnie wycierać, nie wiem co by było, jakbym tam nie zajrzał i przejeździł zimę... Także jakość/jakoś to będzie 🙃 

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, jajacek napisał(a):

Dlatego kolega top mechanik zaleca jednak serwis zerowy porządniejszych rowerów. Firmy tną na smarach przy montażu jak i zatrudniają do tego słabo wykwalifikowany i słabo opłacany personel. Niemal co drugi amor nie ma w środku wystarczająco oleju i smarów. A niektóre są wręcz nieprawidłowo zmontowane.

Weź nie strasz, jeszcze amora nie ruszałem, ale tak za miesiąc może się zabiorę 😉bo ostatnie amorki jakie rozbierałem to za czasów kiedy SID był pierwszym powietrznym 👴 dziadek no 

Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, jajacek napisał(a):

Niemal co drugi amor nie ma w środku wystarczająco oleju i smarów. A niektóre są wręcz nieprawidłowo zmontowane.

Kwestia sprzedaży nowych rowerów i podejścia niektórych sklepów zawsze mnie intrygowała. Jak można sprzedać niesprawny rower z niewyregulowanym napędem, niewycentrowanymi kołami i do tego z amorem, który trzeba rozebrać żeby go normalnie użytkować. I do tego dodatkowa stówka i więcej za wysłanie roweru gotowego do jazdy. A, co ja do qu..y nędzy kupuję...zestaw do samodzielnego montażu. Rower powinien być wysłany do klienta wyregulowany i gotowy do użytkowania, ewentualnie ze zdjętym kołem i kierownicą. Ale nie... musisz dopłacić stówkę i więcej to ci nawet na palecie przyślą. Czy takie praktyki są zgodne z prawem konsumenckim... nie wiem ale na pewno się opłacają sprzedawcom:)

Odnośnik do komentarza

Na logikę to rower powinien zostać wysłany do klienta w pełni przygotowany do jazdy a serwis zerowy powinien być po stronie sprzedającego go sklepu. Niestety tak to się nie dzieje. Co być może jest niezgodne z prawem konsumenckim. Sklep się będzie bronił, że przekazują klientowi to co przysyła im producent. I że nie mają zasobów ani obowiązku po nim poprawiać. I że nikt im za tę dodatkową pracę nie zapłaci. I może mają rację. Być może przepisy powinny zobowiązać producenta do zwrotu sklepowi za serwis zerowy. 

Odnośnik do komentarza

Ciekawi mnie czy naprawdę jeszcze nikt nie przysłał do sklepu faktury z serwisu wraz z opisem wykonanych przez autoryzowany serwis poprawek z żądaniem zwrotu? Patrząc na liczbę narzekań na suche amory w fabrycznych rowerach, nie powinno być problemem trafić na taką sztukę.

Ja w swoim Rose zgłaszałem brak pokrętła od regulacji odbicia (w transporcie odpadł?) i bez problemu, na swój koszt mi dosłali z Niemiec nową część. Poza tym detalem, to amortyzator był bez zarzutu.

Żeby to tylko w rowerowej branży tak było. Rozglądam się za jakimś bardzo lekkim i małym namiotem na wypady górsko-rowerowe i z namiotami z droższego segmentu podobne historie. W przypadku namiotów wykorzystujących tkaniny pokryte silikonem (w celu zapewnienia wodoodporności), w skrócie lepszych, nie da się szwów uszczelniać poprzez naklejenie specjalnej taśmy (jak w tkaninach impregnowanych poliestrem PU/PE) - wymaga to rozstawienia namiotu i czasochłonnego nałożenia specjalnego kleju strzykawką i suszenia odpowiednio długo. Co się robi? Ano dorzuca się disclamer w gwarancji, że jak klient sobie sam nie uszczelni na własną rękę sprzętu, to nie może reklamować, że mu coś przecieka. Ewentualnie odpowiednio drogo sprzedaje się specjalną usługę uszczelniania tego przez producenta. Wylajtowane namioty są tak lekkie, że praktycznie osiągamy limit technologiczny stosowanych materiałów? No to jeszcze drożej sprzedaje się wybrakowane namioty - bez odciągów, bez śledzi, żeby w katalog wpisać jeszcze niższą wagę, a brakujące części z ceną premium sprzedajemy osobno.

Jeszcze dalej w tym kierunku dryfujmy, to dojdziemy do tego, że rowery będziemy zamawiać niczym w manufakturze, gdzie osobno każdą część za podwójną cenę kupimy, a na koniec producent nam zmontuje nasz standardowo-unikatowy rower za podwójną cenę. W tym czasie marketingowcy będą całe eseje produkować na temat tego, jaka to jest korzyść dla nas, klientów 🙂 

 

Odnośnik do komentarza
12 godzin temu, jajacek napisał(a):

Na logikę to rower powinien zostać wysłany do klienta w pełni przygotowany do jazdy a serwis zerowy powinien być po stronie sprzedającego go sklepu. Niestety tak to się nie dzieje. Co być może jest niezgodne z prawem konsumenckim. Sklep się będzie bronił, że przekazują klientowi to co przysyła im producent. I że nie mają zasobów ani obowiązku po nim poprawiać. I że nikt im za tę dodatkową pracę nie zapłaci. I może mają rację. Być może przepisy powinny zobowiązać producenta do zwrotu sklepowi za serwis zerowy. 

 

Niby tak, ale...
Weźmy mojego nowego Treka, kupiony w Sprint Białystok.

Sprint jest oficjalnym dystrybutorem i serwisem i wszystkim innym marki Trek. Więc "Sklep się będzie bronił, że przekazują klientowi to co przysyła im producent. I że nie mają zasobów ani obowiązku po nim poprawiać" - nie ma racji bytu. Skoro się tak afiszują (kolejne sklepy w Warszawie tylko z Trekami, reklamy, filmy itd. ) to rower ma być idealnie gotowy do jazdy. 
A teraz realia. Znam ten sklep jeszcze od małego sklepiku w piwnicy, bo tak zaczynali. Szef serwisu pracuje tam wiele lat, jak od niego rower wychodzi, to jest idealny pod każdym względem, tak było i tak jest. Jednak w miarę rozrostu sklepu ilu jest serwisantów? Ile z tych rowerów co sprzedają, trafia do serwisanta, któremu jakkolwiek zależy? Nas klientów nie powinno to w ogóle interesować.
A ja dostaje rower z niedokręconym hakiem, rozregulowanymi przerzutkami (tak porządnie, nawet odległość od kasety była prawie centymetr źle), niedokręconym hamulcem przednim... Suchą główką ramy i cholera wie czym jeszcze. A zostawiłem u nich masę kasy przez lata ich istnienia. 


Skoro kupuję auto w ASO, to nie sprawdzam po zakupie wszystkiego. Ufam, że mi się nie rozleci, jak będę jechał 140 km/h na autostradzie.
 

Odnośnik do komentarza

To jest problem marż i podejścia właściciela. Tak to widzę jako były przedsiębiorca z branży IT. Jak mieliśmy marżę 25-30% to mogliśmy dopieszczać klientów. Ilość sprzedawanych towarów (głównie smartfony i laptopy) nie była bardzo duża. Towar powiedzmy że średnio kosztował od 3000 zł do 10000 zł. Więc mieliśmy 500-1000 lub więcej zł marży na 1 sprzedanym egzemplarzu. Klient, który u nas kupił miał u nas bezpłatne wsparcie techniczne bo dobrze na nim zarobiliśmy. Jak się marże skurczyły do 10% to już wprowadziliśmy płatne wsparcie. Jak zeszły do 5% to trzeba było zamknąć interes bo się już to nie spinało. 

Kolega, dobry serwisant został zwolniony, bo był zbyt dokładny. Za dużo czasu poświęcał na jeden rower. Właściciel przekalkulował, że nie opłaca mu się pracownik, który poświęca na rower kilka godzin. Ma zrobił jak najszybciej i jako tako. Dlatego są serwisy, gdzie jest bardzo duża rotacja mechaników bo słabo im płacą a dużo wymagają i mają robić byle jak, byle dużo. 

A są serwisy takie jak CozmoBike z którym jesteśmy zaprzyjaźnieni, gdzie sprzedają głównie rowery premium, mają na nich wysokie marże, dzięki czemu dobrze płacą mechanikom, pracują ci sami od kilkunastu lat i mechanicy mogą poświęcić rowerom więcej czasu.

Z praktyki ostatnich 20 lat i serwisowania rowerów w Warszawie, pomimo tego że sklepów jest dziesiątki, jeśli nie setki, takich serwisów gdzie nie odpierdziela się maniany i się bardzo dobrze serwisuje jest kilka na krzyż. Niektóre bardzo znane sklepy i serwisy nie wytrzymały konkurencji Decathlonu i CentrumRowerowe i się pozamykały. Kilka już dawno temu zrozumiało, że na sprzedaży przeciętnych rowerów i komponentów się nie zarobi i przeszli wyłącznie na serwis rowerów i zawieszeń. Ceny serwisu znacząco poszły w górę.

A najlepsi mechanicy mają renomę i klienci idą za nimi. Tak jak kobiety za fryzjerem 🙂

Odnośnik do komentarza
19 godzin temu, Szwedacz napisał(a):

Ciekawi mnie czy naprawdę jeszcze nikt nie przysłał do sklepu faktury z serwisu wraz z opisem wykonanych przez autoryzowany serwis poprawek z żądaniem zwrotu?

Tak jak przeglądam oferty sprzedaży, min. w CentrumRowerowe pl. gdzie kupiłem już kilka rowerów to jest na dole strony z oferta jest adnotacja, że w cenie jest rowerek do samodzielnego złożenia a wstępnie gotowy do jazdy +99 i złożony, w pełni gotowy do użytku +299. Producenci też się zabezpieczają adnotacja o pierwszym przeglądzie przed rozpoczęciem użytkowania, oczywiście za kasę. Czyli widziały gały, co brały na piśmie i do widzenia ślepa Gienia:)) Najlepszym rozwiązaniem jest kupowanie w dobrym sprawdzonym sklepie ale tam drożej...,

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...