Ja muszę powiedzieć że może ze względu na to że mieszkałem kiedyś dużo za granicą w różnych egzotycznych miejscach, to nie miałem przekonania do Warszawy jako ładnego miasta. W ciągu paru ostatnich lat Warszawa bardzo wyładniała, poprawiła się i stała się naprawdę bardzo fajnym i przyjaznym dla sportowców miastem. Tu gdzie mieszkam, w jego zachodniej części jest świetnie. Jest piękna zieleń, pod domem mam piękny park z carskimi fortami i fosą, w ciągu 10 minut jestem poza miastem a w ciągu 20-30 min w Puszczy Kampinoskiej. Zimą biegamy z moim synem na biegówkach, pod domem mamy basen i boiska, dużo kortów tenisowych wokół. Po okolicy jeździ tysiące rowerzystów. Jest parę grup szosowych z którymi jeżdżę i mnóstwo kumpli, szosowców, których spotykam się po drodze i z którymi razem jeździmi. Słynne Rondo Babka którego zazdrości nam cała Polska gdzie na weekendowe ustawki potrafi przyjechać 200 ludzi. Mnóstwo maratonów MTB, wyścigów szosowych i różnych fajnych inicjatyw.
Trasą którą jeździ moja nieformalna grupa szosowa KGS (Kolarska Grupa Starobabicka) jeździ Mistrz Świata, Michał Kwiatkowski, jak jest w Warszawie. Bardzo intensywnie jest rozwijana infrastruktura ścieżek rowerowych. Jest świetna i nowoczesna komunikacja Koleji Mazowieckich i metro. Problemem jest oczywiście, co dotyczy całej Polski, chamstwo wielu kierowców oraz miejscami idiotyczne zakazy poruszania się rowerem które warszawscy rowerzyści nagminnie olewają i łamią. No i oczywiście podstawowy problem że wszędzie jest tu płasko. W związku z czym robimy częste wypady na północ nad jeziorka gdzie jest hopkowato jedno-dwudniowe pociągiem do Działdowa lub Iławy albo samochodem w okolice Olsztyna. Albo dłuższe wypady w góry.
Z drogami też coraz lepiej. Za dwa tygodnie na przykład, śmigniemy 1350 km przez Łódz, Wrocław, Drezno, Monachium do Bormio żeby podjechać Passo dello Stelvio. Jeszcze niedawno taki przejazd w ciągu jednego dnia był prawie niemożliwy. Teraz jadąc katowicką, A2 lub S8+A4 można dotrzeć w miarę szybko do Czech, Niemiec czy Austrii. Szkoda tylko że nijak nie mogą zrobić porządnej drogi na Kraków przez co coraz rzadziej jeżdżę w Tatry i na Słowację. A jak jeszcze dorobią S7, co jest w planach na najbliższe lata, to nad morze dojedzie się w 3-4h. Obecnie w 2h dojeżdżam do Olsztyna który swoją drogą jest jednym z najbardziej nieprzyjaznych miast dla rowerzystów. Same zakazy i podłe ścieżki rowerowe. Ale jego okolice, np Biskupiec czy Reszel są świetne na szosę czy trekking.