Czy gravele to marketingowy wymysł?

Autorem tego wpisu jest Paweł Lipiec, mój znajomy, który jest znany m.in. z tego, że przed poważniejszymi zakupami potrafi prowadzić naprawdę długie rozeznanie, ale gdy w końcu coś kupi – można być pewnym, że wybrał dobrze. Sam jestem ciekawy, jaki ostatecznie rower gravelowy kupi :) Tymczasem zapraszam do lektury.

Jakiś czas temu rozpocząłem poszukiwania nowego roweru. Kilka lat temu jeździłem szosą, ale wymieniłem ją na rower bardziej uniwersalny, miejski/fitnesowy, aby móc częściej jeździć z rodziną. Okazało się jednak, że córka do roweru (jeszcze) się nie przekonała. W efekcie wypady rowerowe częściej realizuję z kumplami lub solo. Skutkiem tego, wcale nie potrzebuję roweru “umiastowionego”. Pomyślałem więc, że warto wrócić do szosy.

Jak było na szosie?

Wtedy wróciły wszystkie wspomnienia związane z rowerem szosowym. Taki „sportowy” rower oczywiście dawał dziką radość z jazdy, ale nabita opona 25 mm raczej nie sprzyja jeździe „turystycznej”, czy miejskim przejażdżkom. To jest rower stworzony do szybkiej jazdy, po (możliwie) równym asfalcie. Wtedy można z takiej maszyny wycisnąć maksimum możliwości. Jest jeszcze jeden aspekt zabawy z rowerem szosowym: zamiast wyskoczyć na rower ot tak, musiałem zaplanować wyprawę na trening.

Opona szosowa

Dlaczego wyprawę? Szybko się przekonałem, że mam do wyboru: jeżdżę po ulicy (niezgodnie z przepisami) albo DDR-em obok ulicy, ale muszę się męczyć na kostce bauma. Każda kolejna kostka dawała o sobie znać, czym skutecznie zabijała całą radość. Aby uniknąć takiej jazdy, musiałem przed wyjściem zaplanować sobie trasę — najlepiej poza granice miasta i najlepiej w takim kierunku, gdzie DDR-ów jest mało (lub są asfaltowe), a ruch samochodowy jest niewielki. Słowem, zamiast spontanicznego wyjścia na rower, robiła się z tego dobrze zaplanowana wyprawa.

Jaki rower wybrać teraz i dlaczego gravel?

A mimo wszystko, pierwsze rowery, które zacząłem rozpatrywać na 2020 r. to szosówki endurance/gran fondo. I wtedy odkryłem gravele. Im bardziej poznawałem ten segment, tym bardziej dochodziłem do wniosku, że to idealny rower dla mnie. Nie będę zawodowym kolarzem, więc nie walczę o urwanie kolejnych sekund czy nawet minut, także straty spowodowane szerszą niż w szosie oponą czy bardziej turystyczną geometrią, nie są dla mnie wadą. Fakt, że mogę takim gravelem zjechać z asfaltowej drogi, jest dla mnie olbrzymią zaletą. To, czego potrzebowałem, to rower szosowy, który jednocześnie pozwoli na kilkugodzinne wypady nie tylko po asfalcie.

Rower gravel

I tu pojawiły się gravele. Zacząłem czytać recenzje, fora, oglądać filmy na YT i… nie mogę wyjść z podziwu dla ludzi, którzy twierdzą, że to marketingowy wymysł, że taki rower jest nikomu niepotrzebny etc. To może nie być rozwiązanie dla wszystkich, ale spora grupa rowerzystów zakocha się w tych rowerach. Jestem bardziej niż przekonany.

Gravel jest pewnym kompromisem i nie nadaje się dla kogoś, kto szuka roweru stricte szosowego, tak samo, jak nie zastąpi „górala”. Jednak jeśli szukasz „uterenowionej szosy”, to jest to idealne rozwiązanie. Dostajemy maszynę, która nie jest tak szybka jak szosa, nie stanie też w szranki z rasowym góralem, ale dla amatora bez wielkich sportowych ambicji, będzie świetnym kompromisem.

Dostajemy coś na wzór SUV-ów na rynku samochodowym — nie jest to terenówka z prawdziwego zdarzenia, ale nie jest to też klasyczny liftback. Jest to pewien kompromis pomiędzy tymi światami.

Na koniec jeszcze dorzucę dwa zdania od siebie, jako człowieka całe życie pracującego w reklamie i marketingu. To nie jest tak, że goście od marketingu wymyślają produkt i „fabryka” to produkuje, bo oni zapewniają, że to sprzedadzą. Powstanie nowego produktu — zwłaszcza w takiej branży, gdzie zagęszczenie produktów już jest bardzo duże — poprzedzone jest dokładnymi badaniami potrzeb rynku i potencjału sprzedażowego. Gdyby nie było zapotrzebowania na takie rozwiązanie, jak rower gravelowy (łączący poniekąd dwa światy), żaden dyrektor marketingu takiej produkcji by nie wymusił.

Skąd popularność graveli?

Moim zdaniem tak duże zainteresowanie tym segmentem, daje się łatwo wytłumaczyć. Większość rowerzystów — jak i całego społeczeństwa — nie jest profesjonalnymi sportowcami. Większość z nas nie ma ambicji zostać nawet amatorskim kolarzem. Lwia część konsumentów to osoby korzystające z rowerów w celach rekreacyjnych. Dla nich właśnie taki gravel, będący — napiszę to po raz kolejny — rozsądnym kompromisem, dającym szersze spektrum możliwości, może być dokładnie tym, czego potrzebowali.

Na koniec mam złą wiadomość dla tych, którzy tak utyskują na gravele — większość ludzi to tacy „kolarze” jak ja: niedzielni amatorzy, dla których większą zaletą jest komfortowa pozycja i szersza opona, niż dodatkowe 5 km/h średniej prędkości na Stravie. My z chęcią zasiądziemy na naszych kompromisowych gravelach.

Do zobaczenia na ścieżkach – niekoniecznie asfaltowych, niekoniecznie górskich ;)

Wszystkie wpisy o rowerach gravelowych:

1. Rower gravel – co to jest?

2. Rowery gravelowe – zestawienie modeli

3. Rower szosowy, przełajowy czy gravel

4. Czy przepłacamy za rowery gravelowe

5. Shimano GRX – osprzęt gravelowy

6. Turystyczny rower gravelowy do 4000 złotych

7. Czy gravele to marketingowy wymysł?

8. Rower górski czy gravelowy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

77 komentarzy

    • To Twoje zdanie :) Przełajki nadal są dostępne, ale to zawsze była nisza, ponieważ te rowery z założenia służą do ścigania się. Gravel rozszerzył możliwości roweru przełajowego, dając możliwość jazdy osobom, które nie potrzebują tak sztywnego i sportowego roweru jak przełaj.

      Do gravela włożysz zwykle szersze opony, geometria ramy jest zazwyczaj łagodniejsza, zakres przełożeń szerszy, a i nieraz zdolność zamontowania bagażu/bidonów większa.

  • Czołem! Na początku dziękuję autorowi bloga ze ten oraz pozostałe wpisy dot. rowerów typu gravel. To m.in. dzięki tym artykułom stałem się obecnie szczęśliwym posiadaczem „żwirka”… ;)

    Nawiązując zaś do tytułu tego wpisu – jestem pewien, że pomysł zbudowania roweru typu gravel zrodził się na pewno dużo wcześniej, niż podchwycił go pierwszy marketingowiec. Sam jestem tego dobrym przykładem. ;)

    Już w moich młodzieńczych czasach (a było to w latach 90-tych ub. wieku) marzył mi się rower, który będzie jednocześnie szybki na szosie (ach, ten wiatr we włosach!), dynamiczny w miejskim ruchu, a po pracy będzie nadawał się do wycieczek po leśnych duktach i polnych drogach.
    Efektem połączenia tych częściowo sprzecznych wymagań był zbudowany przeze mnie samodzielnie ok. 20 lat temu i później rozwijany rower-hybryda. Rower ten miał sztywną ramę o geometrii szosowej, kierownicę typu baranek oraz koła 28′. Ogumienie było dość nietypowe – z przodu wąska opona szosowa, z tyłu opona ok. 35mm (najszersza, jaka weszła) z głębokim bieżnikiem terenowym. Układ napędowy posiadał duży zakres przełożeń – z przodu tarcze 52T/36(lub 32?)T, a z tyłu koronka 11-28T.

    Hybryda ta dobrze sprawowała się na szosie. Stalowa rama i cięższa tylna opona nie pozwalały co prawda na bicie rekordów prędkości, ale w założeniach nigdy nie miał to być rower wyścigowy. Nie jestem sportowcem. Za to na bocznych drogach ujawniały się wszystkie zalety tej hybrydy. Miękkie przełożenia pozwalały jeździć po większości wzniesień, zaś szersza opona pozwalała na pokonywanie łach piasku bez natychmiastowego zakopywania się. Grubszy bieżnik dawał też większą przyczepność na błocie, szczególnie na podjazdach, gdzie trzeba było przyłożyć większy moment obrotowy na tylne koło.

    Z perspektywy czasu sądzę, że ta moja hybryda sprzed 20 lat była takim protoplastą dzisiejszych graveli. Dlatego obecnie, gdy po kilku latach przerwy znowu wróciłem do roweru i przeczytałem „cały internet” w poszukiwaniu opisów opinii, itp., rower z segmentu gravel okazał się dla mnie idealną propozycją. Pozostało tylko wybrać z oferty ten najbardziej pasujący detalami. ;)

    • Dzięki za ciekawą historię. To prawda, gravele powstawały dużo wcześniej, niż ktokolwiek myślał jak tu je nazwać :)

      Z jednym się tylko nie zgodzę. Przełożenie 36-28 ciężko nazwać „lekkim”. Jasne, jak ktoś ma mocną nogę, to można. Ale dla przytłaczającej większości z nas (w tym mnie) takiemu przełożeniu bardzo daleko do kategorii lekkich :)

      • OK. W porównaniu z rowerami MTB, gdzie przełożenia osiągają wartości rzędu 0.5-0.6, przełożenie 36/28 faktycznie wygląda dość mizernie. :) Ale biorąc pod uwagę same gravele, to tamto przełożenie 36/28 (1.28) nie odbiegało jakoś znacznie od dzisiejszych „miękkich” zakresów przełożeń w rowerach tego typu. W obecnym gravelu mam 34/32 (1.06).

        Odnośnie drugiej kwestii – siły nóg, to chyba należę do tych o „cięższej nodze”. Ale to zapewne konsekwencje tego, że przygodę z rowerem zaczynałem od PRL-owskich cudów techniki typu „Wagant” i „Pasat”. Przy 5-biegowej przerzutce pod byle wzniesienie trzeba było mocno stawać w pedałach. Teraz też nawet na równej drodze mimowolnie wybieram przełożenia odpowiadające niskim kadencjom rzędu 60 obr./min. Gdzieś czytałem, że to niezdrowo, że rozwala kolana, itp., oraz że powinno się jeździć z kadencją rzędu 90. Ale gdy próbuję pedałować szybciej, to już przy 80 mam wrażenie, że tylko wywijam nogami w powietrzu… :D Ale to już raczej temat na inną dyskusję.

        • O kadencji na rowerze pisałem kiedyś na blogu. Muszę odświeżyć trochę ten temat, bo wymaga doprecyzowania.

          Nie wiem dlaczego osoby jeżdżące na niskiej kadencji rzędu 60 RPM od razu chcą przeskakiwać na 80/90 :) I potem piszą o wywijaniu nogami w powietrzu :)

          Trzeba to robić stopniowo, żeby przyzwyczaić nogi. Pewnych kwestii organizmu też się nie przeskoczy.

          A różnica między 36/28, a 34/32 to naprawdę sporo. Jeszcze inna sprawa, że 34/32 to lekkie przełożenie z roweru szosowego. W gravelach też zwykle są takie montowane (lub jedynie ciut lżejsze), co przy załadowaniu roweru torbami/sakwami i ruszeniu na większe podjazdy – bywa bolesne :) W każdym razie kto co lubi, w moim gravelu nie przeszkadzałoby mi przełożenie 38-50 na wyjazdy w górskie tereny (teraz mam 38-42 w układzie 1×11).

          Co nieco pisałem o tym tutaj: https://roweroweporady.pl/lekkie-przelozenia-w-rowerach-gravelowych/

  • A ja nie rozumiem tej całej nagonki na gravele i tekstów że są be bo za wolne na asfalt i za słabe w teren. Obecnie jeżdżę na HT MTB ale że głównie jeżdżę teraz trasami asfaltowymi i robię coraz dłuższe wycieczki stwierdziłem że pora na rower bardziej przystosowany do tego (jazda 60 km+ i więcej na 2,25 i ponad 13kg rowerze jest jednak męcząca a w planach trasy 100+).

    Rozważałem szosę i natknąłem się na wpisy o gravelach. W skrócie część osób się nimi zachwyca zaś część jedzie po nich że do wszystkiego czyli do niczego. Miałem straszny mętlik w głowie na co się w końcu zdecydować. Do czasu kiedy przyjrzałem się kilku ostatnim trasom którymi jechałem. Wygląda to tak że jadę asfaltem, potem asfalt przechodzi w szuter który znów przechodzi w asfalt. Albo kończy się asfalt i zaczyna polna droga by po jakimś odcinku znów wrócić na asfalt. Ewentualnie planuje sobie trasę po asfalcie i jadąc nią zauważam ścieżkę, zjeżdżam więc z mojej „głównej trasy” i sprawdzam gdzie to leci. I nigdy nie wiem czy będzie na całym odcinku asfalt czy wyjadę w lesie (nieraz już mi się to zdarzyło).

    I co wtedy? Nie mam ekipy serwisowej która by mi podstawiała rower w zależności od nawierzchni po której jadę. A może ktoś z tych krytyków graveli wyobraża sobie jazdę szosówką po lesie czy wyboistej kamienistej polnej drodze? I nie mówię o 100 metrowych kawałkach. Z kolei MTB też trochę słabo bo jednak ponad 50km to asfalt.

    Wydaje mi się że ludzie nie potrafią się zdystansować i oceniają przez pryzmat tego jak sami jeżdżą tzn skoro ja cisnę po asfalcie na szosówce tzn że tak też powinni jeździć inni a każdy inny typ roweru jest be bo na asfalt tylko szosa. Albo postawa że najlepiej mieć MTB i szosę i zmieniać w zależności od tego gdzie jedziemy nie dopuszczając nawet do siebie myśli że przecież trasa nie musi być w 100% asfaltowa lub terenowa i że w dużej części to mixy 70/30 (tudzież inne proporcje).

    Idealnym przykładem jest komentarz użytkownika podpisanego jako rowerzysta. Kto to jest według ciebie „niby kolarz”? Człowiek który po prostu jeździ dla przyjemności i ma gdzieś ściganie się z innymi? Jaka idea im przyświeca? Może np pojeździć na rowerze bez spiny tak for fun?
    Jeżeli mam buty spd i spodenki rowerowe bo mi się tak wygodniej jeździ ale nie mam ambicji sportowych i jeżdżę swoim tempem to jestem rowerzystą czy niby rowerzystą?

    • Co prawda dopiero w 2024 natknąłem się na ten wpis, ale dokładnie to jest moja motywacja do zakupu gravela. Już kupiłem. I tak, ma aluminiową ramę, tak, jest sztywny, ale wychowałem się na jubilacie i innych nieamortyzowanych rowerach i choć wiem, że będzie sztywno to nie, nie obawiam się tego jakoś szczególnie. Nie mam w planach zjazdów z góry 40-50 km/h, by odczuwać każdą grudę i kamyk. Głównie będę jeździł asfaft/kostka/szutr. Tak, do tej pory jeździłem MTB HT i gravel będzie lżejszy o zaledwie 2 kg, ale moje trasy się wydłużają, a teren nie staje się trudniejszy. Kupiłem MTB, choć miał być gravel od początku, bo myślałem, że zrobię dobre oszczędności i bardziej polubię trudne trasy. Nie polubiłem. Opony zmieniłem na semi-slick Schwalbe Big Apple 2,4″ i to całkiem fajne, ale ręce bolały po 40 km, a chcę dalej. W końcu wróciłem do planu A i jest gravel – wykorzystywany for fun. Bez zadęcia, nadęcia – po prostu rower.

  • Ponieważ ciąg dalszy losów tego zakupu – po konsultacji z Łukaszem – wylądował już na moim blożku, to myślę, że się nie obrazi jeśli zainteresowanych zaproszę do lektury na moja stornę: https://bit.ly/2QIIeCJ

  • Jak się patrzę na te gravele,to odnoszę wrażenie,że ten typ roweru jest „komfortową” wersją szosy a nawet porównał bym ten rower do fitnesa z dołożonym barankiem. Ja w prawdzie nie mam gravela a krossa b9 …choć w sumie z rowerka została tylko rama.Sztywny wideł,opony slicki …krótka kiera …niejeden się pytał co to za typ roweru i jakie jest jego przeznaczenie. Nt. przeznaczenia mojego rowerka się nie wypowiadam, gdyż idea była taka że rower ma się wyróżniać gdyż lubię czasem pokombinować wg. swojego uznania. Myślę,że z gravelami jest podobnie-rower się wyróżnia… .

    Tak swoją drogą,nie mam bladego pojęcia po jaką cholerę amatorzy kupują tanie szosy/gravele ubierają się w „mundurek” wbijają „ciężkie” przełożenia i … myślą że jadą szybko jak kolarz. A jak się takiego kolarza dogoni np. moim dziwolągiem lub fitnesem to się dziwią i bardziej naciskają na pedały. Najbardziej lubię jak jadę fitnesem w „cywilnym” ubraniu i dogonię takiego niby kolarza a potem „zachęcam” go by trochę się „pościgać”. Tacy ludzie może i na krótkim odcinku dają radę, ale że nie mają pojęcia o jeździe to źle dobierają przełożenia i zwyczajnie się męczą. Cóż,zamiast się wlec to wyprzedzam takiego kolarza. Naprawdę nie mam pojęcia jaka idea przyświeca takim ludziom …

    • Tak sobie czytam Twoj komentarz i myślę „ale jesteś cool” a Ci co kupują tanie szosy czy tam te.. gravele to po prostu lamusy

    • To może warto wprowadzić urzędowy zakaz. Np. obowiązkowy pomiar mocy i jak przed wyjściem z domu nie wykręcisz na trenażerze FTP 300W, to możesz iść pojeździć tylko na składaku.

  • Moim zdaniem gravel ma sens, jeśli będzie używany jako szosówka z możliwością zjechania z asfaltu i przejechania po drogach z gorszą nawierzchnia typu ubita ziemia, szuter itd. Właśnie podkreślam słowo „przejechania”, a nie pojeżdżenia. Gdy jadę na gravelu po asfalcie tęsknię za rasową szosą, gdy jadę w terenie tęsknię za MTB. Na asfalcie jest wyraźnie wolniejszy od szosy i nie zrobię nim takich dystansów jak szosą. W terenie komfort jest praktycznie żaden na tle tego co daje MTB. W szczególności na szutrze i ścieżkach leśnych z drobnymi nierównościami. Baranek w terenie słabo się sprawdza. Należę do tych, którzy nie uznają kompromisów i zgadzam się, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Niestety nie ma roweru, który sprawdzi się jednakowo dobrze w każdych warunkach. Wiec wolę mieć szosę i MTB. Ale jak ktoś woli lub może mieć tylko jeden rower to gravel jest jakimś rozwiązaniem.

  • „Gravel może być świetnym uzupełnieniem dla MTB. Góral w góry czy jazdę w terenie, a gravel na szosowych oponach do przewietrzenia się po asfalcie, a po wymianie opon na uniwersalne – na wycieczki krótsze i dłuższe po różnej nawierzchni.”

    @Łukasz, tu jest cały problem – uświadomiłem sobie, że właśnie wietrzenie się na asfalcie totalnie mi nie pasuje ;). Jednak las, góry, odludzie to coś, co preferuję. Wrzucić rower do auta i w godzinkę z Krakowa w góry. Stąd śpię myśląc już o … fullu ;)

    Ale tak, gravel to fantastyczny rower – bardzo uniwersalny, cholernie wygodny, zjedzie się z trasy, a nawet fajnie porusza się po mieście. Gdybym mieszkał bardziej na północy kraju, chyba zostałbym przy nim.

      • Łukasz noszę się z zamiarem kupna framesetu. Bardzo interesuje mnie on one. Tyle że to karbonowe ramy a moja waga to 95 kg. Oczywiście będzie spadać ale pytanie czy taka waga nie przekreśla mnie do użytkowania karbonowej ramy? Wiem że jeździsz na on one bish bash ze sklepu planetx. Tam też chcę zamówić. Nie widzę nigdzie w opisie do ilu kg „udźwigu” ma ten frameset :) Byłbym wdzięczny za Twój komentarz :) Pozdrawiam.

        • Cześć,
          śmiało pisz do PlanetX z pytaniem o dopuszczalną masę, niemniej 95 kg nie powinno robić wrażenia na żadnym z rowerów, może poza wyścigowymi, ultralekkimi maszynami.

          PS Jaką ramę chcesz kupić?

    • A ja kocham asfalt, takie mało uczęszczane drogi asfaltowe swoją rasową szosówką i tą prędkość i dystanse jakie mogę nią robić. (we Włoszech jest pełno takich wąskich dróg z równiutkim asfaltem, z praktycznie zerowym ruchem samochodowym). Tego nie da mi żaden inny rower. Telepanie się po wertepach w ogóle mnie nie bawi. A gravel to nie jest żaden uniwersalny rower. Po prostu da nim się od biedy przejechać tam gdzie szosa sobie nie poradzi. Ale żadna to przyjemność. Zdecydowanie wolę klasyczną szosę i mtb w teren. Żadnych kompromisów. Miałem kiedyś gravela przez 3 miesiące, bo uległem tej modzie. Na asfalcie tęskniłem za szosą, w terenie tęskniłem za mtb. Nigdy więcej gravela.

      • Jeżeli jeździsz rasową szosówką, co odczytuję jako „o sportowej geometrii”, to masz rację – gravel nie da Ci takiej prędkości. Albo inaczej – może dać ładną prędkość, ale szosówka da jeszcze lepszą.

        Ale nie każdy chce/może mieć większą liczbę rowerów. Ja mojego gravela bardzo lubię właśnie za tę pewną dozę uniwersalności. Zwykle jeżdżę nim po asfalcie na oponach 28 mm i nie różni się to zbytnio od wygodnej szosówki endurance. Pewnie – mam porównanie z szosami i tam jest trochę lżej ze względu na geometrię ramy, ale to nie jest różnica o którą warto się zabijać.

        Ale jak mam ochotę, zakładam sobie szersze opony, montuję torby bikepackingowe albo bagażnik + sakwy i mogę ruszyć na turystyczny trip, na którym bez żadnego problemu zjadę z asfaltu.

        Gravel nie zastąpi górala, to bardziej jego uzupełnienie. Ale szosówkę endurance? Jak najbardziej, jeżeli tylko ktoś nie chce się zamykać na opony stricte szosowe. Jeżeli ktoś tak jak Ty preferuje jedynie asfalty – to kurczę, pewnie, że lepiej wybrać szosówkę.

        Ale nie łapię podejścia „to nie dla mnie – czyli to bez sensu”.

  • Mam ochotę trochę to skomplikować… Też się zastanawiam nad rodzajem roweru. Ale chciałbym ELEKTRYCZNY.
    To bardzo dużo zmienia (moim zdaniem). Nie potrzebuje szosowych przełożeń – bo silnik będzie działał jak dopalacz.
    Nie obchodzi mnie opór powietrza, nie muszę się przejmować wagą – moc silnika to zrekompensuje. Więc może Fat Bike ?
    Żeby opony amortyzowały… Cały czas mówię o zastosowaniach jakie były tu wyżej dyskutowane dla gravela – dużo po asfalcie, trochę po drogach szutrowych i leśnych (i tu sporadycznie zdarza się wpakować w piasek). Trasy typu 50km dziennie.
    Raczej nie potrzebuję bagażnika (ale nie przeszkadza). Ale błotnikiem, torbą pod ramę czy bidonem już nie pogardzę :)
    Ale zastanawiam się czy rolę takiego elektrycznego gravela lepiej będzie spełniał:
    1) SKYMASTER RAPTOR albo UNIBIKE ATOM a może jednak
    2) UNIBIKE ENERGY

    • Cześć,
      zacznijmy od początku. Piszesz „Nie potrzebuję szosowych przełożeń – bo silnik będzie działał jak dopalacz.”

      Szosowe, czyli twarde przełożenia, nie mają nic do silnika w rowerze elektrycznym :) Przepisowo elektryk wspomaga tylko do 25 km/h, a aby uzyskać taką prędkość, nie są potrzebne szosowe biegi.

      Jeżeli chodzi o rowery, które wymieniłeś, to jeżeli masz budżet na Unibike’a, to szedłbym w tę stronę. Raptora nie widziałem na żywo, ani nim nie jeździłem, ale nie wzbudza on we mnie jakiegoś szczególnego zaufania.

  • Czym się zasadniczo różni gravel od trekkinga, poza kierownicą i bagażnikiem? Patrzę z poziomu mojego Unibike Globetrottera (z 2015, tego z jeszcze wygiętą kierownicą) i w zasadzie wyposażenie wygląda podobnie, opony też wąskie i koła duże.
    Inna geometria ramy / większy ciężar? Do codziennej / rekreacyjnej jazdy chyba powinien być jeszcze wygodniejszy i bardziej praktyczny – można w mniej zgarbionej pozycji jechać. A i z moją masą 100+ kg lepiej sobie poradzi (jak i radził sobie podczas gdy miałem 110+ ;-)) …

    • Różnią się właśnie tym czym wymieniłeś. To 2 różne rowery.

      Twoj Unibike to kawal ciężkiego sprzętu, Sluzy do obładowania sakwami , namiotem itd i wybrania się w podróż życia +1000km. To rower dla exploratora, podróżnika. Waga jeźdźca +100kg, a nawet +120kg nie robi na nim żadnego wrażenia. Wygodna geometria, mega mocna i solidna rama z amortyzatorem z przodu dla dodatkowego komfortu.

      Gravel to to taka szosówka do jazdy również po lesie, rower o wiele szybszy, sztywniejszy i lżejszy. Rama na której bardziej leżysz w pozycji sportowej. Złapiesz go za dolny chwyt baranka i ciśniesz. Czuje się na nim większą adrenaline. Nie ma tam raczej mocowania na sakwy, bagażnik itd (choc ostatnio pojawiło sie kilka takich modeli). Generalnie cos dla kogoś kto lubi prędkość…ale nie chce typowej szosówki i ograniczeń do jazdy tylko na asfalcie bo lubi również od czasu do czasu wjechać w las. Tutaj waga jeźdźca to max 120kg. Większe obciążenie moze spowodować uszkodzenie roweru (pękające szprychy, rama).

      • @Adam Odnośnie graveli:

        „Rama na której bardziej leżysz w pozycji sportowej.”

        Nie zgodzę się, że na gravelach się leży. Pozycja jest oczywiście bardziej pochylona niż na rowerze trekkingowym, niemniej do bycia zgiętym jak na sportowym rowerze szosowym, większości graveli sporo brakuje.

        „Nie ma tam raczej mocowania na sakwy, bagażnik itd (choc ostatnio pojawiło sie kilka takich modeli”

        Jest naprawdę sporo modeli, gdzie można założyć bagażnik/bagażniki. Trochę gorzej jest w przypadku modeli z karbonową ramą, choć i tam takie się znajdą. Natomiast w innych przypadkach, nie ma problemu ze znalezieniem roweru z mocowaniami.
        A są modele przygotowane bardziej wyprawowo, gdzie różnych mocowań jest jeszcze więcej.

        „Tutaj waga jeźdźca to max 120 kg. Większe obciążenie moze spowodować uszkodzenie roweru”

        Dużo zależy od konkretnego roweru, jakości kół, szerokości opon i stylu jazdy. Np. Giant przy gravelowym modelu Revolt podaje, że maksymalna waga rowerzysty to 136 kg + do tego bagaż 25 kg.

    • Cześć,
      do graveli też często da się założyć bagażnik/błotniki.

      Jest tak jak napisałeś, rower trekkingowy będzie cięższy (amortyzator, domyślnie założony bagażnik, błotniki i stopka, często do tego dynamo w przednim kole i amortyzowany wspornik siodełka itd.), co będzie miało największe znaczenie na podjazdach i podczas przyspieszania. Na krótkich trasach po płaskim nie będzie to miało większego znaczenia. Tak samo jest z pozycją za kierownicą (która zależy także od ustawień mostka, czy pomysłu projektanta, bo są mega wygodne gravele, jak i te, które ocierają się o sportowe przełajówki) – generalnie na baranku będzie trochę bardziej pochylona (ale nie przesadzałbym, że zgarbiona) niż przy prostej kierownicy roweru trekkingowego, co da pewne zyski na długich trasach. Oczywiście jeżeli ktoś woli bardziej wyprostowaną pozycję za kierownicą – tu lepiej wypadnie trekking.

      Z poradzeniem sobie z rowerzystą 100-120 kg, porządny gravel nie będzie miał problemu.

    • witam
      również waże 100 kg. mam obecnie gravela esker 6 i rower trekingowo crosowy. Różnica pomiędzy gravelem jest istotna. Gravel zapewnia lepszy komfort jazdy na dłuższych dystansach. Przy właściwie dobranym rowerze po 170 km brak dyskomfortu. Gravelem jade ok 27-30 km/h, trekingiem ok 22-25 km/h przy podobnym wysiłku. sztywny węglowy widelec do jazdy w terenie jest wystarczający komfort wyższy od suntor nvx, rower jest bardziej przewidywalny. Górny chwyt jest bez porównania wygodniejszy od kierownicy mtb na dłuższe wyjazdy z możliwością zmiany położenia rąk, klamkomanetki po krótkim przyzwyczajeniu daja wiecej frajdy niż manetki mtb, przy zjazdach z górek pokonałem 70kmh bez drgań roweru co w trekkingu powodowalo już drgania . Ja osobiście po kilku rajdach ok 150 km dziennie świadomie kupiłem gravela do jazdy min w świętokrzyskim szlak grenvelo, szutry, las, polne drogi (bez piachu). rower po dołożeniu błotników świetnie jeździ. Zakup uważam za udany. ps Jeden z sprzedawców gdy oglądałem rower powiedział że nie będzie mi opowiadał o podzespołach ponieważ osoby które go szukają doskonale znają specyfikację – miał rację.

  • Warto wspomnieć, ze pomiędzy 'Szosówką’ typu Race (mega sztywna, opona 25C, typowo sportowe geo ramy, na której właściwie leżymy) a Gravelem… istnieją jeszcze rowery Typu Szosa Endurance. Tam już producenci stosują mikro-amortyzację w ramie, opony 28/32 i geo bardziej turystyczne. Taki Endurance o wiele lepiej sobie radzi z kostka brukowa a nawet leśnymi ścieżkami.

    Przykładem takiego roweru jest np. Cannodale Synapse.

    • Jak najbardziej się zgadza to co piszesz, nieraz różnica między gravelem a szosą endurance jest niewielka, ale czasami to przepaść :) Jest wiele koncepcji na zbudowanie gravela, więc każdy znajdzie coś dla siebie.

  • Tak bo czym się różnią od wyprawowych czy turystycznych .Do nich też zakładano baranka z rozszerzonymi dolnymi chwytami

    • Wyprawowy ciezszy, masywniejszy i na co dzien das sie nim jezdzic, jak prawie kazdym rowerem ale troszke mu brakuje zwinnosci, szybkosci i lekkosci. A nie kazdy jest na wyprawie czy wycieczce 365 dni w roku ;) wybierajac rower przymierzalem sie do wyprawówki treka i gravela, zgadnij co wybralem. Majac gravela mozna poudawac ze ma sie niby szosowke jak przyjdzie na to ochota, z wyprawówka to sie nie uda tak gladko.

  • Na pewno nie. Gravele zrodziły się w USA, chyba. Potrzeba matką wynalazku, komuś przyszło do głowy połączenie roweru crossowego z wyglądem i pozycją szosówki. Do tego umożliwić montaż bagażników, koszyków na bidon. Próbowałem gravela i nie jest to wymysł jakichś ludzi w białych kołnierzykach. Te białe kołnierzyki robią całą tą otoczkę wokół nich.

    • Rometowskim Pasatem juz dawno mozna było jeździć w terenie – gravel to nazwa marketingowa takie rowery istniały od dawna turystyki czy wyprawowe z barankiem sam mam speca z 88 roku z barankiem Specialized Rock Combo idealny na szutry , wyprawy w terenie a na slikach bardzo fajnie mknie po szosie .

  • Konstruktorzy/innowatorzy od zawsze szukali pomysłu na ULTIMATE bike/ rower one-for-all. W USA znacznie wcześniej niż w Europie dochodziło do wymiany myśli (czy na imprezach sportowych czy na targach branżowych), Bruce Gordon pożenił ramę o proweniencji przełajowej z przerobionym do 700c RS Mag-iem i zamówił u Japończyków szerokie, dosyć klockowate opony (które sprzedawane są po dziś dzień pod nazwą Rock&Roll). Gary Fisher wprowadził model Sphinx (gruba opona 700c, drop) w końcu lat 80-tych, Diamondback z modelem Avail też uderzył jakoś na początku 90-tych.

    Fakt, lata 90-te były triumfem MTB, ale wraz z rozwojem internetu i forów rowerowych, scena monster-crossowa i 29-erowa, 650B, bikepackingowa, itd. zaczęły rosnąć w siłę. Wielkie koncerny muszą monetyzować żeby zadowalać swoich inwestorów i tylko niektórym forumowiczom udało się uszczknąć coś dla siebie z tego tortu (Pacenti ma swoje opony zamawiane u panaracera, udało się dawnemu Bike-Cultowi z Black Mountain Cycles itd., ale największymi wygranymi są konglomeraty jak Salsa-Trek itd itp.)

  • Zamieniłem MTB na gravela 2 lata temu ze względu brak czasu na wypady w góry i poszukiwanie „uniwersalności” (no i to że nie miałem jak trzymać dwóch rowerów w mieszkaniu). Rower super, ale zupełnie nie mój klimat, w przyszłym roku planuję powrót do MTB.

    Co z Gravelem? Albo sprzedam albo szosowe opony wmontuję.

    • A to jeszcze nie próbowałeś na szosowych 28C? Koniecznie spróbuj! Gravel może być świetnym uzupełnieniem dla MTB. Góral w góry czy jazdę w terenie, a gravel na szosowych oponach do przewietrzenia się po asfalcie, a po wymianie opon na uniwersalne – na wycieczki krótsze i dłuższe po różnej nawierzchni.

      • Zgadza się ale w szosie musi być korba kompaktowa na 28C ciężko ukręcić na tarczy 52×39 lepiej bedzie sprawować się 50×34 a może i 48

        • A skąd do głowy przyszła Ci korba 52/39? :) Pewnie znaleźliby się miłośnicy i takiego zestawienia w gravelu, niemniej najczęściej widzę (niestety) 50/34, czasem zdarza się 48/32 czy 46/30. Ale i tak najczęściej okazuje się, że i tak w tych rowerach brakuje naprawdę sensownie lekkich przełożeń (bo wkładane są kasety max. 11-34), dla ludzi, którzy nie mają wyrobionej nogi, a chcieliby się wybrać w góry (nawet po asfalcie) z lekkim bagażem, gdzie przydałoby się mieć pod nogą jeszcze lżejsze biegi.

  • Generalnie wnioski słuszne w większości przypadków. Tyle tylko, że marketingowcy nie wymyślili tego roweru dla Europejczyków, tylko głównie dla Amerykanów i Kanadyjczyków (ktoś to już wspomniał na początku). Oni go tam już sprzedawali i faktycznie do ich zastosowań się nadawał – drogi szutrowe, idealnie gładkie, szerokie tak, że dwie ciężarówki się spokojnie mijały, ciągnące się kilometrami przez lasy. Na szosę kiepskie, na takiego gravela idealne (stąd z resztą nazwa roweru). A skoro produkt już był, wystarczyło go tylko przełożyć na potrzeby Europy i voila. Porównanie do suv-a też słabo trafione, bo akurat suvy są paradoksem dzisiejszych czasów. W dobie ekologii zrobić auto , które współczynnik oporu powietrza ma jak kiosk ruchu (czyli dużo pali), Jest duże i ciężkie (czyli dużo pali), nie nadaje się do jazdy w terenie, bo ma napęd na jedną oś, nie nadaje się do parkowania w mieście, bo jest duże. Samochód duży, nieporadny, niewygodny w użytkowaniu i nieekologiczny, a do tego jeszcze drogi. Wóz do niczego. A Gravel faktycznie ma więcej zalet niż wad i u niego ta uniwersalność zdaje egzamin pod warunkiem, że ktoś faktycznie takiej uniwersalności potrzebuje. Choć ja i tak uważam, że pozycja na baranku dla większości osób jest nie do przeskoczenia i lepszym wyborem jest cross, który generalnie posiada te same atrybuty, tylko prosta kierownicę i o wiele wyższą pozycję. Jedyna wada crossa – posiada amortyzator, ale są modele, które mają sztywny wideł.

    • Baranek jest nie do przeskoczenia dopóki po prostu nie otworzysz głowy i nie spróbujesz. Moja dziewczyna nie wyobrażała sobie baranka, tarabaniła się za mną na jakimś właśnie crossie. Ciągle słyszałem, zwolnij, poczekaj, nie mam siły, nie podjadę. W końcu jazda próbna pod sklepem. Jak usiadła na tym baranku to po 5 minutach jazd pod sklepem nie chciała oddać roweru. NIe wziąłem tego dnia bagażnika na rower. Trudno, złożyłem fotele, spakowałem go do środka. Karta kredytowa poszła w ruch. Potem jej koleżanka się przejechała… ona też wcześniej nie chciała nawet myśleć o baranku. No zgadnij jak się to skończyło? :) A i w końcu zaczęła się jazda na rowerze a nie wieczne narzekanie!
      Sprawa druga, ale że co, że Amerykanie mają mnóstwo szerokich dróg szutrowych? Owszem, tak jak tras MTB i jak niezliczonych kilometrów płaskich pięknych dróg asfaltowych! No haloo! Po prostu to duży kraj z bezkresem przestrzeni. U siebie mam dosłownie setki kilometrów górskich dróg szutrowych, gruntowych, singli, słabych i dziurawych asfaltów itd – nie do zjeżdżenia. (Okolice Gór Sowich, Bardzkich, Złotych). Skąd ten mit, że to rower dla Ameryki. No głupi argument, że hej!

      • Nie jest wadą crossa jego amortyzator tylko klasa amortyzatora, poodbnie jak roweru dla mas cena roweru samego w sobie – cena gravela (lub roweru z gravelem w nazwie to np. Triban 100) to minimum 1000 zł z czego taki z niego gravel jak z Hexagona (https://www.greenbike.pl/rower-gorski-kross-hexagon-10-26-2019-p-3223.html) rower górski – niby wygląda i nawet jeździ ale dopiero rowerek za 2500 zł daje satysfakcje i wstępną radość z jazdy po „alrołdzie”.
        Gravel to rower jak każdy inny – łączy 2 w jednym – czy w sposób udany to kwestia tego kto korzysta i na ile „spełnia emocje”. W cenie ok. 3,5-5 tysi mam rower, który dodatkowo włącza tryb „telewizor” czyli jest szybki jak szosa, w terenie czuje się jak ryba w płytkiej wodzie (pływa ale nie podskakuje ;) ) i zapewnia wygodę tapczanu.

      • Zgadzam się.
        Też nie byłem przekonany do barana a tu niespodzianka. I od 3 {chyba] lat jeżdżę swoim Touringiem i wciąż jestem zachwycony choć to nie typowy gravel.

    • @Struś Masz wiele rowerów typu fitness (np. Cube SL Road czy Canyon Roadlite), które geometrią stoją gdzieś pomiędzy crossem a szosą, jednocześnie mają prostą kierownicę i sztywny widelec.

      Odnośnie pozycji na baranku, to być może te osoby, które są zniechęcone, albo nigdy nie próbowały, albo wsiadały na szosówki z ultra-sportową geometrią. Jest naprawdę sporo gravelowych modeli z ekstremalnie wygodną geometrią. Oczywiście nic na siłę, niemniej można kupić taki rower, na którym człowiek nie będzie męczyć pleców.

    • W gravelu czy rowerach wyprawowych jest zupełnie inne gięcie baranka niż w typowym szosowym „ścigaczu ” i kiera jest zwykle szersza przez co wygodniejsza w prowadzeniu roweru w terenie .

  • Ok, a dlaczego nie rower crossowy? Przecież też jest uniwersalny. Daje radę na asfalcie i w lekkim terenie. Moim zdaniem to jest lepszy wybór na nasze warunki, szczególnie dla osób, które wcześniej jeździły na tzw. „góralu”. Myślę, że teraz po prostu jest moda na gravele i zwykły cross dla wielu osób wydaje się zbyt nudny.

    • nie, dzieki, przelatalem na krosie dekade, wyprawy na 50km jak i wyprawy na 1000km, na pusto, z sakwami. Bylo w porzadku. Potem nadszedl czas na zmiane roweru, siadlem, przemyslalem, poogladalem. Doszedlem do wniosku ze 80% drog po ktorych jezdze to asfalt, pozostale 20 to w wiekszosci ubita polna droga, lesna przeciwpozarowka czy utwardzona droga gruntowa. Amortyzator mialem zblokowany na sztywno w wiekszosci czasu. Nawet manetka na kierownicy nie powodowala checi jazdy „na miekko”. Taki widelec wazy wiecej, serwis to circa 200 w roku. Dlugie, kilkudniowe wyprawy mimo zamontowanych rogów powodowaly ze rece sie meczyly, za malo zmiany chwytow. Kupilem gravela nie wiedzac nawet, ze to gravel. To byl moment kiedy tych rowerow nie bylo jeszcze u kazdego producenta. Potrzebowalem czegos z wiekszym blatem, a nie jak w krosie jakies 44. Dostalem 52. Potrzebowalem czegos gdzie bede mogl zmieniac chwyt. Dostalem kierownice baranka. Potrzebowalem cos, co wytlumi drobne nierownosci, dostalem widelec z węgla. Nawinalem podwojna owijke zelowa, jest mega komfortowo. Przelatalem kilka okolo tysiecznych wypraw z sakwami. Do pracy smigam po kraweznikach jak zloto. Po pracy zakladam lajkry i bawie sie w szosowca. Kiedy mi sie znudzi skrecam do lasu zeby oledzlowac batonika. Nie zamienie sie za zadna cholere na krosa, a mialem takiego lepsiejszego, wkladalem w niego serce i kasiore, amorki z blokadami, cala grupa xtr. takze jak napisalem, nie zamienie sie, chyba. ;)

    • Dlaczego nie rower crossowy? Bo to nie jest rower porównywalny. To rower bliższy rekreacyjnym rowerom MTB. Ma nieco większą ramę, czasami nieco węższe opony. Zwykle byle jaki amortyzator sprężynowy, słabą korbę. W moim odczuciu, to rower dla osoby, która nie ma pojęcia co chce od roweru i nie traktuje tego jako hobby. Z pewnością nie jest to rower szosowy! Z pewnością nie jest to rower do długich dystansów do czego predysponowane są gravele. Jeśli ktoś chce prostą kierownicę to nowoczesny rower typu Fitness jest zdecydowanie bliższy temu co prezentuje gravelówka.
      A teraz lista cech dyskwalifikujących rower crososowy jako poważny rower „uniwersalny”
      – Waga waga waga… rowery crossowe zwykle ważą ok 14 do 16 kilogramów. To ok 50% więcej niż rower gravelowy
      – Pozycja! Już rower fitnesowy daje ok 10 – 20 % niższą prędkość względem mocno relaksacyjnej szosówki (pozostałe elementy roweru takie same w porównaniu – np koła, opony). A gdzie tu jeszcze rower crossowy!? To musi być przepaść.
      – Wygoda. Kto obsługiwał kierownicę typu baranek ten wie jaka jest różnica w wygodzie jazdy na kierownicy prostej a baranku.
      – Części – zwykle w rowerze gravelowym mamy jednak napęd predysponowany do uzyskania wysokiej wydajności. Nawet najtańsze grupy szosowe mają sztywną korbę, precyzyjnie działający napęd. Ze świecą szukać roweru crossowego z rozsądnym napędem. Jakieś przestarzałe octalinki to zwykle jest maks co dostajemy. Ok, jest też różnica w cenie i to trzeba sobie powiedzieć – napęd na baranku jest niestety nieco droższy.
      Wszystkie te cechy powodują, że wydajność takiego roweru względem roweru szosowego endurance – gravelowego jest po prostu mierna. Czy zatem rower crossowy w ogóle ma sens? Tak, ma. Jest tani, daje w miarę wygodną pozycję, daje namiastkę amortyzacji. Osoby starsze, szukające ruchu, dla których wydajność i zasięg roweru nie są kluczowe, osoby starsze szukające roweru na działkę, zakupy mogą być naprawdę zadowolone.

      • @NG Przeglądałeś kiedyś oferty producentów? :) Kupisz rower crossowy i za tysiąc złotych i za siedem tysięcy (ważący niewiele ponad 11 kg, na Shimano XT, z powietrznym widelcem i kołami DT Swiss), a może i droższe się znajdą.

        Jak już sam wcześniej pisałeś – każdemu według potrzeb. Jedni kupią taniego crossa, bardzo im się spodoba i pójdą w lepsze modele, innym zacznie doskwierać to i owo, i przesiądą się na fitnessa czy gravela. Ja wolę gravele, ale jeździłem kiedyś wiele lat na fitnessach, a wcześniej crossach i nie skreślałbym ich z automatu :)

        • moj krosik to byl author synergy, po zmianie amora, hamulcow i napedu wazyl 10.5. Zmieniajac kolka pewnie bym zszedl jeszcze kawalek takze ten argument wagi troszke przestrzelony. Pomimo posiadania wypasionego, choc juz leciwego krosa przesiadlem sie na gravela, gdzie nie wiedzialem ze to gravel i wielce prawdopodobne ze nastepny glowny rower bedzie w takim samym typie. Kupujac drugi rower kupilem zimowy czolg diamanta. Szosowki ogladam, jaram sie nimi, ale wiem ze wysuplam ponad dziesiec kola na to co mi sie podoba i to bedzie wiecej stac niz jezdzic. pelne zawieszen ia tak samo, kupie i pojade moze 2 razy w roku na single w gory. Jak mam wydac kolejna dyszke i nacieszyc sie jego mozliwosciami moze ze 30 godzin w roku to wole juz wypozyczac taki na miejscu. Taniej bedzie. A wracajac do szutrowki, uwielbiam zjechac z asfaltu w las, na chwile, kawaleczek, do cienia, na skrocik :) Szosa mi tego nie da a kros jest zbedny, skoro to chwila a nie cala wycieczka po szyszkach i kamieniach. Widelec z wegla, podwojna owijka zapewnia wystarczajacy komforcik ;)

          • dodatkowo w oponach gravelowych schodzimy z ciśnienia w oponach do ok 2-3 bary i w połączeniu z węglowym widelcem wystarcza, a lepiej jest niż w rowerze crossowym kiepski amortyzator sprężynowy

        • Szukałem kiedyś porządnego crossa – koleżanka się uparła. Zapomniany przez wszystkich segment. Nic ciekawego w nim nie było, żadnych nowinek technicznych, ani jedna konstrukcja rozwojowa, rokująca na długie lata. Nigdzie nie ma sztywnych osi, porządnych kół, amortyzatory to uginacze. Znalazłem jeden z Canyona. Ale to i tak dupy jakoś nie urywało. To pokazuje już, że to raczej gatunek roweru, dla tych co raczej musza jak kochają. Miłośnik czy fanatyk rowerowego jeżdżenia nie poczuje się w tym segmencie dobrze. No… nie uogólniajmy aż tak. Większość z nas nie ma tu czego szukać.

      • Temat już leciwy, niemniej chętnie zapoznam się z linkiem do gravela ważącego 8 kg – o siedmiu nie wspominając.

        „Zwykle byle jaki amortyzator sprężynowy, słabą korbę. W moim odczuciu, to rower dla osoby, która nie ma pojęcia co chce od roweru i nie traktuje tego jako hobby. Z pewnością nie jest to rower szosowy! Z pewnością nie jest to rower do długich dystansów do czego predysponowane są gravele.”

        Pełna zgoda co do najtańszych crossów, ale najtańsze grawele to również „byle jakie”. Jeżdżę – po szutrach i lasach – proszę trzymać się fotela- 60 km rowerem marki Riverside 120 z napędem 1×8 i nie czuję dyskomfortu jak większość dzisiejszego anemicznego i zblazowanego społeczeństwa. Dla większości gravel, to zwykły szpan bo osprzęt i świetny wygląd, ale jak słyszę herezje, że są tanie to ręce opadają. 70 % ceny to osprzęt który kosztuje masakryczną kwotę nieadekwatną do jakości, reszta to rama. Serwisowanie takiego roweru przyprawi niejednego o zawrót głowy. Cross to cross a szosa to szosa i nie zastąpi ich namiastka roweru szosowego czy crossowego, a wiem co piszę, bo w cieplejsze dni jeżdżę na szosie z osprzętem który kosztuje więcej niż niejeden gravel. A, że ludzie bzdury piszą na temat graveli mam świadomość, szkoda tylko, że nie każdy ma odwagę przyznać, że jednak szosa plus tani cross to zdecydowanie lepszy wybór niż grawel :)

        • Hej,
          tu znajdziesz gravelowego Canyona ważącego 8,2 kg: https://www.canyon.com/pl-pl/gravel-bikes/all-road/grail/cf-slx/grail-cf-slx-9-etap/3100.html

          Na pewno uda się znaleźć lżejsze gravele, kwestia gdzie przebiega granica pomiędzy wagą, a wytrzymałością. Przy budowie rowerów do cyclocrossu waga też nie jest priorytetem.

          Odnośnie tego co pisałeś, że serwisowanie droższych graveli „przyprawi niejednego o zawrót głowy”. Cóż, jeżeli kupuje się rower za kilka tysięcy złotych, ciężko wymagać, aby potem wymiana części kosztowała grosze. Ale z drugiej strony bez przesady.
          Na moim gravelu przejechałem do tej pory plus minus 20 tysięcy kilometrów, może więcej. Co do tej pory musiałem w nim zrobić? Poza wymianami łańcucha (co robi się w każdym rowerze), raz odpowietrzałem hamulce (koszt niewielki), raz wymieniałem pękniętą szprychę, raz zmieniałem kasetę (niestety w ostatnim czasie kosztuje 280 zł, ale ceny wszystkiego powariowały, niemniej wystarczyła mi na ok. 15 tysięcy kilometrów), raz suport za 100 zł. I do tego wymieniłem właśnie tarczę na korbie – koszt to całe 70 złotych.

          Jakoś szczególnie drogo nie wyszło w przeliczeniu na liczbę kilometrów.

          Jeżeli chodzi o zastąpienie jednego roweru drugim, to wszystko zależy od potrzeb. Tu znajdziesz porównanie roweru szosowego z gravelowym na szosowych oponach:
          https://roweroweporady.pl/gravel-rower-szosowy-co-jest-szybsze/

          wcale gravel nie wypada źle w porównaniu z szosą, przynajmniej jeżeli nie mówimy o ściganiu się, urywaniu sekund itd.

          Odnośnie „szosa plus tani cross to zdecydowanie lepszy wybór niż gravel”, to już wszystko zależy od indywidualnych preferencji. Sam mogę powiedzieć: Gravel plus drugie koła/opony szosowe plus rower MTB to zdecydowanie lepszy wybór niż szosa i cross :)
          Ale nie piszę tego z pozycji „tak ma być i kropka”. Mamy w Polsce miliony rowerzystów i KAŻDY ma swoje upodobania, miejsce w którym mieszka i typ jazdy, który lubi.

    • Po gravelowaniu zachorowałem na przełajki. Autor pisze tak, jakby ten segment nigdy nie istniał na rynku. A to taki gravel ale bardziej Pro i z ostrzejszą geometrią. Z tego punktu widzenia gravel to taka przełajka endurance na wycieczki :)

    • Ok, rozwinę temat geometrii: rower szosowy to nie jedna geometria, bo są szosy bardziej „aero”, czyli opływowe i cięższe od lekko skaczących pod górkę asfaltową rowerów „górskich” do jazdy po szosie. Są rowery typowo czasowe. A w zupełnie innej klasie mieszczą się rowery przełajowe – mało wygodne do długiej jazdy, ze względu na dynamiczną geometrię no i na koniec wspomniane gravele, czyli rowery szosowe typu endurance ale z osprzętem szutrowym. Wspólną ich cechą jest kierownica typu baranek, chociaż czasówki mają swoje „kozy”.

  • Gdybym miał miec jeden rower – wziałbym gravela i miałbym dwa zestawy kół – typowo szosowe na zawody i treningi, oraz szersze do turystyki.

  • gravel- wymyślony w USA i dla USA, nieco bezwiednie zrobił karierę w Europie, proszę zerknąć w google maps, popytać znajomych- jak wyglądają drogi w USA na które jest przeznaczony- nie są to ubite piaszczyste ścieżki śródpolne jak w PL z dziurami po wyschniętch kałużach tylko dość szerokie wiejskie trakty komunikacyjne w zasadzie proste jak stół, cały dzień można jeździć i ręce nie odpadną z powodu braku amortyzacji przedniego koła

    • Serio? :-) To chyba zatem jest współczesna wersja amerykańskiej stonki mającej wykończyć nasze społeczeństwo. Jeżdżę gravelem gdzie mnie oczy poniosą i nie narzekam na ręce. Ok… Czasami. Gdy właściwie jestem już na tradycyjnych trasach MTB. Dtatego być może za jakiś czas zainwestuję w amortyzowany mostek. Tradycyjnego roweru MTB już dawno nie mam. Stał się zbędny. O ja głupi… Gdybym wiedział wcześniej, że to rower dla ameryki to bym.nie świrował tylko dalej na górskim jeździł :-)

  • Zastanawiam się nad wejściem w świat graveli i po głowie chodzi mi nowy Giant Revolt 2 ale martwią mnie trochę te mechaniczno-hydrauliczne hamulce. Czy to będzie bezawaryjne? Co w przypadku gdy coś się popsuje? Miał ktoś już do czynienia z takimi hamulcami?

    • Nie obawiaj się mechanicznych tarczówek, w takich hamulcach praktycznie nie ma się co zepsuć.
      Oczywiście nie pozwalają na tak płynną modulację siły hamowania, jak modele hydrauliczne.
      7 sezon używam podstawowego modelu Tektro, tylko wymiana klocków (z częstotliwością zależną od warunków w których jeżdżę i rodzajów samych klocków).
      A gravele polecam! Zapewniają to, czego nie daje szosa – jedziesz gdzie chcesz!

    • 6 sezon smigam na mechaniczno-hydraulicznych. Jedyne co robilem to podciagalem ze 4 razy linke i 2 razy wymienialem klocki.

  • Sam napisałem dwa zdania w tym temacie, w ostatnim akapicie wpisu: https://roweroweporady.pl/jaki-rower-kupic-szosowy-przelajowy-czy-grawel/

    Gravel może spokojnie robić za amatorską, wygodną szosę, po założeniu opon 28-32C. Sam do mojego Bisha mam trzy komplety opon, przydałoby się jeszcze mieć trzy komplety kół ;)

    PS Gravel jest świetnym uzupełnieniem roweru górskiego, na prawdziwy zamiennik się nie nadaje (prędzej zastąpi rower crossowy czy fitnessowy).

    • Nue wiem jak hardkorowe muszą to być trasy aby gravel nie zastąpił MTB osobie nie mającej ambicji sportowych (coraz bardziej karkołomne marstony XC). Tym bardziej, że gravele też idą do przodu. Pojawiają się takie wynalazki jak amortyzowane mostki, Spec ms swój futureshock (czy jak to tam się nazywa i pisxe), Cannondale ma swój nowy gravel z mocno pracującym tyłem. Są też już ekstremalne wersje graveli z pełnym zawieszeniem – oczywiście o dosyć ograniczonych skokach więc tak… Gravela Enduro raczej juz nie będzie :-)

      • i tak : gravele zaczynały jako szosówka z szosowym napędem, szosową kierownicą czyli szybkie, lekkie ale z możliwością założenia szerokich- początkowo około 35 mm opon- zaraz skończą z amortyzacją na mostku/ sztycy/ kole z oponami 40 mm i więcej i stalową ramą i z wagą ciężką 12-13 kg stając się antytezą tego czym były na początku, wzór na konieczną liczbę rowerów jak wiadomo to n+1 gdzie n to ilość aktualnie posiadanych rowerów, gdybym miał mieć jeden rower to byłby to gravel ale z napędem 2 x 11 + drugi zestaw kół ale celowo zostawiłem 29 era do jazdy po lasach i jak wieje i świadomie kupiłem szosę na lato, długie trasy itp. Większy wybór to nie większe kłopoty tylko większe możliwości ;) niech wiatr zawsze w plecy wieje :)

        • Nawet jak gravel będzie ważył 12 kg bo będzie wypasiony we wszystko co się da to nie postawi się znaku równości pomiędzy nim a rowerem górskim. To dalej będzie gravel. Znaku równości nie stawia się pomiędzy wieloma rowerami górskimi bo różnorodność tego gatunku jest spora. Ostatnio właśnie w sieci sporo jest zarzutów i kpiarskiego tonu, że o to historia zatacza koło i gravele stają się rowerami MTB. Nie, nie stają się a to, że zyskują czasami amortyzację, to żaden grzech. To, że producenci wypełniają teraz każdy segment rynku to nic złego. Dla każdego według potrzeb.

          • O tak, Twoje ostatnie zdanie powtarzam jak mantrę wszystkim :)

            Ale…

            „Nie wiem jak hardkorowe muszą to być trasy, aby gravel nie zastąpił MTB”

            Mam zarówno gravela, jak i MTB (ścieżkowego Gianta Trance z pełnym zawieszeniem), no i oczywiście testuję co roku trochę różnych rowerów, więc jakieś porównanie mam.

            I pewnie, jeździłem gravelem np. po singletrackach w Świeradowie, niemniej na tym samym wyjeździe śmigałem tam też góralem i to był dzień do nocy :) Byłem też kiedyś wycieczkowo w Bieszczadach gravelem – na asfalcie i szutrowych drogach – super, na szutrowych podjazdach – spoko, na zjazdach – o nie, nie, nie :)

            Być może tę kwestię poprawiłby jakiś gravel z oponami 2″ (typu Accent Feral), niemniej jednak nadal wolałbym górala. Tak jak rower crossowy nie zastąpi MTB, tak i gravel tego nie zrobi (myślę o prawdziwym terenie, nie o fajnych ścieżkach w lesie/parku/bezdrożach).

          • Gravel jest fajny ale ja zadałem sobie pytanie: jaki rower potrzebuję na dojazdy do pracy, zimowe treningi po lasach, szutrach i asfaltach? Wyszło mi że rower hybryda fitness będzie lepszy bo jest tak samo uniwersalny jak gravel, a nie kosztuje 4k. Kupiłem używkę w bdb stanie plus błotniki, opony przerobiłem na tubeless i całość wyniosła mnie 1.5k. moim zdaniem gravel to wyciąganie kasy z ludzi. Słuchajcie taki rower jest Wam potrzebny bo … Marketing

          • Gravel będzie trochę droższy od fitnessa, tak samo jak szosowy będzie trochę droższy od fitnessa – wynika to z kosztu klamkomanetek, które są droższe od zwykłych manetek, nawet licząc z klamkami hamulcowymi, które też coś kosztują.

            Ale nie jest to jakaś przepaść cenowa, gravele schodzą do coraz niższych półek cenowych i kupisz nowego już za niewiele ponad 2000 zł, nie mówiąc o Tribanie 100 za 1000 zł, bo to bardzo kompromisowy rower :)

          • @kubabike@poczta.onet.plKubaJakub
            Tak, fitness to mocno niedoceniany rodzaj roweru. Wolałbym znaleźć fajnego fitnessa na tarczach niż crossa. Patrzyłbym tylko aby opona tak do ok 40 mm weszła.

      • Ja najpierw miałem przełaja/ gravela. tj. gravela, którego przerobiłem na powiedzmy, że przełaja. Potem kupiłem MTB. Zawiodłem się na MTB, bo na żadnym rowerze nie bolały mnie tak nadgarstki jak na MTB. Ostatnio kierownicę inną niż baranek miałem w … Wigry 3, na początku la 80-tych. Jak spotykałem w tym roku rasowych „mtb-owców” w lesie, to najpierw się śmiali, że na takim rowerze jeżdżę, potem zdziwieni byli, że ich z górki wyprzedzam a na koniec ubaw mieli, że w połowie górki nie daję rady. Największe było ich zdziwienie, kiedy po zeskoczeniu z roweru, brałem ramę na ramię i podbiegałem szybciej, niż oni wjeżdżali na swoich przełożeniach 38×50…

        • Jeżeli na MTB bolały Cię nadgarstki, to znaczy, że coś musiało być źle ustawione – od samego faktu, że była tam prosta kierownica, nadgarstki nie bolą :)

      • Wystarczy zwykła leśna droga między dwiema wsiami. Tu korzeń, tam koleina, a tam trochę gruzu. Sam latam na MTB ze sztywnym widelcem i po 2h w zwykłym lesie i na polnych drogach mam dość. Na kamieniach trzepie niemiłosiernie. Trzeba uważać na dziury i gałęzie. A piszę o oponie 2.0. Ręce bolą, nogi od absorbowania dziur i ciągłego balansowania bolą. Plecy po powrocie do domu, też bolą. Także gravel tovn na trasy 80% asfalt lub amerykańskie szutry.

        • Wiesz, wszystko zależy od terenu, bo każdy ma inną definicję „zwykłej polnej drogi” :) Trochę pojeździłem gravelem poza asfaltem, niejednokrotnie z bagażami i zgodzę się – na góralu jest wygodniej w wielu sytuacjach :) Niemniej nie zamieniłbym gravela na nic innego. Każdy po prostu musi znaleźć coś odpowiedniego dla siebie.