10 głupot, które usłyszysz w sklepie rowerowym

W sklepach rowerowych można czasem trafić na osoby, które chyba minęły się z powołaniem. Osoby, którym bliżej do „typowego szwagra” (tutaj znajdziesz 10 złotych rowerowych myśli szwagra), niż do pasjonata kolarstwa. Ogólniki, mity, naciągane pół-prawdy, mówienie wszystkiego byle tylko wcisnąć to co ma się w magazynie – tego możecie spodziewać się po wielu sprzedawcach. Oczywiście nie wszystkich, mam nadzieję, że jest to tylko drobny ułamek ogółu. Hej, zdaję sobie doskonale sprawę, że nikt nie jest Alfą i Omegą. Ani tym bardziej chodzącą rowerową encyklopedią. Ja z rowerowej wiedzy jeszcze nie wiem nawet połowy tego, co chciałbym wiedzieć. Ale bardzo się staram nie przekazywać nikomu, a już w szczególności Wam – totalnych bzdur. A jeśli nawet mi się zdarzy, to szybko się poprawiam i nie grzeszę więcej :)

Większość tych „ciekawostek” pisaliście do mnie w mailach, albo w komentarzach na blogu. Wybrałem dziesięć, choć z pewnością macie jeszcze w zanadrzu trochę opowieści. Śmiało dzielcie się nimi w komentarzach. Nie chciałbym tylko, by skończyło się to na atakach na konkretne sklepy rowerowe, tak więc proszę w miarę możliwości o niepodawanie nazw sklepów/serwisów. No to lecimy :)

Co można usłyszeć w sklepie rowerowym
fot. Bruce Turner

„Mądrości” ze sklepu rowerowego

1. Hamulce tarczowe są lepsze, ponieważ w V-brake trzeba co roku wymieniać linki i klocki, a w tarczówkach dopiero po kilku latach.

Jak rozumiem w hamulcach tarczowych klocki się nie zużywają? Wszystko zależy od stylu jazdy, jakości klocków, a nie do końca typu hamulców. Również wymiana linek hamulcowych w szczękowych V-brake co roku brzmi bardzo dziwnie. Ja wymieniam je średnio co trzy lata i myślę, że wytrzymałyby jeszcze ciut więcej czasu. Przy intensywnej jeździe w terenie czy błocie, częstsze wymiany są konieczne, ale mówiliśmy tutaj o rowerze do rekreacyjnej jazdy.

2. Dla kobiet lepsze są koła 26 cali.

To jeden z większych mitów, często przywoływany przez czytelniczki w komentarzach dotyczących zakupu roweru. Rozmiar kół w rowerze (w stosunku do wzrostu) ma największe znaczenie jedynie w skrajnych przypadkach. Kobieta czy mężczyzna o wzroście 150 cm myślę, że faktycznie pewniej się będzie czuć na rowerze z kołami 26 cali, czy nawet 24 cale. Na przeciwnym biegunie są osoby o wzroście 195 cm i więcej, dla których lepszym wyborem będą rowery z kołami 28 lub 29 cali. Ale pomiędzy osobami niskimi i wysokimi, dobór rozmiaru kół powinien opierać się na naszych potrzebach i wygodzie, a nie płci. A najistotniejszą sprawą jest odpowiedni dobór rozmiaru ramy do długości nóg i wzrostu.

3. Wysokie kobiety (powyżej 175 cm wzrostu) lepiej gdy będą kupować rowery z męską ramą.

Tak się zastanawiam, jaki rower chciał wcisnąć sprzedawca, naszej dość wysokiej czytelniczce :) Niestety prawdą jest, że wysokie kobiety mają trochę gorzej, jeśli chodzi o wybór rowerów z dużą, damską ramą. Jeszcze w rowerach górskich nie jest tak źle, bo często da się znaleźć rower w którym górna rura mocno opada. Ale np. męskie rowery trekkingowe zazwyczaj mają prawie poziomą górną rurę.

Co w takiej sytuacji ma zrobić wysoka pani, która chciałaby od czasu do czasu przejechać się na rowerze w sukience? Albo nie lubi wskakiwać na rower? Według tego sprzedającego, chyba lepiej żeby zapomniała o jeżdżeniu rowerem :(

Moim rozwiązaniem jest zbadanie rynku. I wyszukanie roweru np. Scott Sub Sport Lady (trekkingowy), który jest produkowany w rozmiarze 20,5 cala. Albo Maxim Stromholm w rozmiarze 21 cali. Akurat ten drugi jest rowerem miejskim i tutaj jest zdecydowanie łatwiej, ponieważ są to często rowery typu unisex i łatwiej o duże rozmiary.

Poza tym dodam jeszcze tylko, że „męska” i „damska” rama to kwestia nazewnictwa. Każdy niech jeździ na takiej, na jakiej mu wygodnie. I niech wzrost tego nie warunkuje.

4. Czy gdy nie ma amortyzatora, to pękają przednie widełki? Takie słowa usłyszałem w sklepie-serwisie rowerowym.

Zapewne po skoku z kilku metrów może się tak nieszczęśliwie zdarzyć. Zwłaszcza na rowerze turystycznym :) O wadach i zaletach sztywnych widelców pisałem już na blogu. A od siebie dodam tyle, że w rowerach szosowych nie ma amortyzatorów, wszyscy żyją, a widelce jakoś nagminnie nie pękają. Wszystko zależy od potrzeb i zastosowania, ale jeśli myślisz o jeździe rekreacyjnej lub szosowej/miejskiej/turystycznej to sztywny widelec da Ci niższą wagę roweru, mniejsze straty energii włożonej w pedałowanie i (zwłaszcza w porównaniu z tanimi amortyzatorami) dużo mniejszą awaryjność.

Na pewno zdarzają się sytuacje gdy widelce pękają. Pękają również ramy, obręcze kół czy wsporniki siodełka. Ale są to sytuacje na tyle rzadkie, że nie warto się tym przejmować. Jeśli tylko użytkujesz rower zgodnie z jego przeznaczeniem, nie musisz się obawiać o pękanie jego elementów.

5. W serwisie powiedziano nam, że rower z internetu musi być złożony w serwisie, bo inaczej traci gwarancję. Co najlepsze powiedziano, że koszt dokręcenia tego w serwisie to 200 zł! Przyznano, że po to żeby się nie opłacało kupować przez internet.

Cóż, jest to typowy przykład zdzierania pieniędzy z klienta (200 złotych za przygotowanie roweru???). Oraz straszenie zakupami w internecie (czytaj: kup u nas i przepłać). Większość dobrych internetowych sklepów rowerowych przygotowuje rower do jazdy przed wysyłką. Po otrzymaniu roweru wystarczy przykręcić kierownicę, założyć koła, przykręcić pedały i można jeździć. Są to czynności, które każdy może zrobić w domu dysponując kluczami imbusowymi i płaską piętnastką.

Zazwyczaj trzeba tylko zrobić przegląd gwarancyjny po kilkuset kilometrach, najlepiej w autoryzowanym serwisie (choć o zasadność takiego przeglądu toczyła się burzliwa dyskusja w podlinkowanym wpisie). Poza tym, między nami mówiąc – wiecie gdzie możemy sobie wsadzić gwarancję na rower :) W przypadku ewidentnych błędów w produkcji oczywiście bardzo się przydaje. Ale większość ew. usterek serwis zrzuci na zużycie sprzętu albo uszkodzenie mechaniczne.

Poza tym porównajcie sobie ceny w internecie z tymi w sklepach. Często różnice są kolosalne. Inna sprawa, że ceny internetowe to dobry początek negocjacji w stacjonarnym sklepie rowerowym.

6. W dobrym serwisie rowerowym w moim mieście dowiedziałem się, że nowego łańcucha nie powinno się smarować, ponieważ ten preparat nałożony fabrycznie jest naprawdę dobrej jakości i warto, żeby łańcuch trochę na nim popracował.

Moim zdaniem nie jest to prawda. Nigdy nie wiadomo ile czasu łańcuch spędził w magazynie i czym tak naprawdę jest pokryty. Lepiej dobrze go wyczyścić i nasmarować swoim, sprawdzonym smarowidłem.

Sklep rowerowy
fot. Vince Alongi

7. Z kartonem też bywa różnie, w sklepie X z Wrocławia krzyknęli mi 80 zł za używany karton! W sklepie Y karton dostałem GRATIS.

Ten podpunkt chyba nie wymaga komentarza. Zrozumiałbym „skasowanie” kogoś na przysłowiowe 10 złotych za fatygę. Ale 80 złotych za karton? Dobry żart. Mamy oczywiście wolny rynek, ale sprzedających powinna cechować też odrobina przyzwoitości. Takie kartony są najczęściej w sklepie zupełnie niepotrzebne. Przyjeżdżają w nich rowery, a potem nie ma co z nimi zrobić.

8. Pan w rowerowym mi dziś powiedział, że to nieistotne czy kupię rower z ramą 18, 19 czy 20 cali, bo różnice są minimalne.

Gdyby to nie miało znaczenia, to producent nie robiłby różnych ram. Po to się je produkuje, by każdy mógł sobie dobrać ramę pod siebie. Zgodzę się, że różnice nie będą olbrzymie. Ale zawsze warto przejechać się na rowerach o dwóch rozmiarach ram, by wybrać ten bardziej pasujący. No chyba, że ktoś długością nóg i wzrostem pasuje idealnie do konkretnego rozmiaru ramy.

W tym wypadku podejrzewam, że sprzedający miał jeden rozmiar ramy tego roweru i chciał go wcisnąć kupującemu.

9.  Jeden ze sprzedawców powiedział, że koła 26 cali będą znacznie lepsze na mieszane wycieczki (asfalt i leśne drogi) aniżeli 28 cali.

O rozmiarze kół napisałem sporo w punkcie drugim. Do amatorskiej, rekreacyjnej jazdy rozmiar kół nie ma większego znaczenia. Oczywiście – większe koła lepiej się toczą i są naturalniejszym wyborem na asfalt i dalsze podróże. Co nie znaczy, że będą sobie źle radzić na leśnych drogach. Czego koronnym przykładem są święcące triumfy rowery górskie z kołami 29 cali. Czyli jednak można :)

10. Łańcuchy i kasety Shimano różnią się twardością materiału z jakiego są wykonane. Nie można do droższej, twardszej kasety kupić tańszego, miękkiego łańcucha – ponieważ kaseta zniszczy łańcuch.

Jest to bardzo powszechny mit, sam też go słyszałem w jednym ze sklepów. Tylko że nikt nie potrafi wskazać ani dokumentów od Shimano, które by to potwierdzały, ani żadnych wiarygodnych testów. Pisałem o tym w 2013 roku i dyskusja bardziej zeszła na trwałość łańcuchów oraz kaset, a nie na zużywanie jednych elementów przez drugie. Samo Shimano podaje, że komponenty z niższych grup można mieszać z tymi z wyższych.

W każdym razie mit o zużywaniu „miękkich” podzespołów przez „twarde”, jest moim zdaniem taką samą bajką, jak twierdzenie, że do roweru trzeba dokupić zabezpieczenie za 10% jego wartości.

A tu jeszcze 8 rowerowych mitów, które obalałem na wyjeździe w Londynie. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.

Macie swoje historie? Piszcie! Pośmiejemy się razem z miejskich legend i niezwykłości :)

 

Podobne wpisy w temacie rowerowych mitów:

1. 20 rowerowych mitów

2. 10 głupot, które usłyszysz w sklepie rowerowym

3. 10 rowerowych „złotych” myśli

4. Mit tylnej przerzutki

5. Ile powinno kosztować zabezpieczenie roweru (i dlaczego nie 10% jego wartości)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

281 komentarzy

  • @LAVINKA Oj widzę że łatwo ulegasz marketingowi łańcuch za 80 ZŁ porównałem z tym za 15 ZŁ i co z tego wynikło te łańcuchy się rozciągają tak samo a nawet śmiem twierdzić że ten za 80 ZŁ wyciągał się szybciej od tego tańszego . Co prawda ten tańszy jest łatwo zerwać zdarzyło mi się że ten tańszy po zimie pękł w 9 miejscach dało się jechać bo pękały blaszki tylko po jednej stronie więc podczas jazdy pływał ale jechać się dało . Jednak pomimo że łańcuch tańszy był w gorszym stanie obydwa musiały być wymienione po identycznej ilości KM dlatego droga łańcuch pomimo mniejszego ryzyka zerwaniem jest taki sam pog względem wyciągania się .

    A co do gotowych rowerów to widać że się nie znasz na tym bo taka sama część czy kupiona osobno czy zamontowana fabrycznie jest taka sama tylko musisz rozpoznać co kupujesz a co jest w rowerach zamontowane fabrycznie i możesz wybrać rower na takich samych częściach składany fabrycznie tylko musisz wiedzieć czego chcesz a nie sugerować się co sprzedawca ma na zbyciu bo nikt tego nie kupuje i musi komuś to wepchnąć by mu sklepu nie zawalało .

  • Na razie się przyglądam wątkowi, ale błagam, nie pozagryzajcie się, bo to bardzo błahy powód do kłótni :) Nie da się porównywać wszystkich do jednej miary.

    A pomyślcie o takim Majce. Teraz pewnie zmieniają mu łańcuch co etap, a kiedyś pewnie jak był juniorem, funduszy brakowało, a kilometrów się jeździło – to szarpał na jednym ile się dało ;)

  • @Xau:
    „Bo nigdzie od początku nie wspomniałeś, że jesteś użytkownikiem holendra. ”

    „Przecież wy macie przekładnie planetarne, które chyba nijak mają się do tego tematu.”

    A co to za różnica? Przypominam, że głównym problemem było to, że upierałeś się, że to dystans określa moment wymiany łańcucha. Poza tym „holender” to nie jest ufo, że na łańcuch nie działają prawa fizyki. Wcześniej przejechałem na zwykłym trekkingu 8000km i też bez niespodzianek (nie licząc sypiącej się obręczy). Jak dobrze kojarzę Lavinka też ma „normalny” napęd” (popraw mnie jeśli się mylę).

    Limity żywotności maja sens tam, gdzie regularna kontrola i ocena nie jest możliwa, np. łańcuszek rozrządu w samochodzie. Tutaj koszt błędu jest bolesny. W rowerze jest mało takich miejsc.

    @Lavinka
    „Cieszę się, że osiągnęliśmy kompromis i doszliśmy do wspólnego wniosku, że sam dystans to za mało, by ocenić zużycie łańcucha. :)”

    Ciężko było, ale liczę, że temat zamknięty. :-)

  • Cieszę się, że osiągnęliśmy kompromis i doszliśmy do wspólnego wniosku, że sam dystans to za mało, by ocenić zużycie łańcucha. :)

  • „No to czemu się upierasz przy tym:

    „Można być totalnym ignorantem i jeździć 10 lat na jednym łańcuchu, ale w końcu będzie on tak wyciągnięty że przestanie się mieścić nawet na wytartych zębach.””
    Pierwsze wyrazy poprzedniego posta: Wizja MTB/XC i tą będę kontynuował :)

    „Ale jak nie masz pojęcia, to po co wypowiadasz się uogólniając wszystkie rodzaje rowerów i zastosowań?”
    Bo nigdzie od początku nie wspomniałeś, że jesteś użytkownikiem holendra. Kilka razy o nich wspomniałeś, ale dopiero na końcu się pochwaliłeś. Poza tym przypomnę tylko, że PIERWOTNY temat tyczył się wpływu miękkiego/twardego łańcucha na miękkie/twarde koronki.
    Przecież wy macie przekładnie planetarne, które chyba nijak mają się do tego tematu.

    @lavinka
    Znam się na sprzęcie. To nie są sprawy sprzętu „naklejki alivio” bo to żaden podzespół do podrabiania. Poza tym rower jest znanego producenta ROWERÓW, nie makrokesz w którym może być wszystko z innej półki.
    Pisałem wcześniej, że jeździ na niższej kadencji niż moje 90. Ona ma ~50, ale to nie jest raczej brak techniki zmiany przełożeń. Chyba, że ty pod marne wzniesienie 6% jedziesz na 22/34 i kręcisz kadencję 120?
    Twardo stoję przy tym, co widziałem przykładając ten HG40 do nowego Srama 870 z tą samą ilością ogniw.

  • //Errata

    Namieszałem wcześniej coś przy podawaniu długości i jednostkach, zmierzyłem jeszcze raz na spokojnie i wyszło 255,7 mm (przy dokładności 0,1 mm).

  • @Xau
    „O holendrach nie mam bladego pojęcia, bo nie miałem nigdy do czynienia z takimi rowerami.”

    No to czemu się upierasz przy tym:

    „Można być totalnym ignorantem i jeździć 10 lat na jednym łańcuchu, ale w końcu będzie on tak wyciągnięty że przestanie się mieścić nawet na wytartych zębach.”

    ?

    3 raz powtarzam: wszystko zależy od stylu jazdy i warunków w jakich rower jest używany (+ zabezpieczenia w rowerze przed warunkami atmosferycznymi. Dziewczyna od 2012 roku wyjeździła minimum 11 tysięcy kilometrów (podejrzewam, że powinno być 13000). Jak wspomniałem łancuch na 10 ogniwach ma 255-256mm. Wytłumacz mi jak to ma się do Twojej teorii? Odpowiesz chociaż na to pytanie?

    „Pytania, o którym wspominasz nie widzę w potoku wyrazów, który tam wylałeś. Chyba, że chodzi o zdjęcie – zostaw je dla siebie i innych użytkowników mieszczuchów.”

    Tak, to było pytanie odnośnie zdjęcia. Rozumiem, że nie jesteś zainteresowany. Trochę szkoda, bo upierając sie przy w/w tylko się pogrążasz i ale i bez tego jest wesoło. :-)

    BTW tam było dwa pytania w tym „potoku wyrazów”. Jedno do Ciebie, drugie do „ogółu”.

    Plus jest taki, że jednak zaczynasz się wahać i przyznajesz, że nie masz pojęcia czymś więcej niż MTB. Jest dobrze. Ale jak nie masz pojęcia, to po co wypowiadasz się uogólniając wszystkie rodzaje rowerów i zastosowań?

  • Nie psioczę na Treka. Podałam przykład, że nawet rower dobrej firmy może być do wyrzucenia po kilkuset km. Nie mam pojęcia, dlaczego części w rowerach sklepowych zazwyczaj są gorszej jakości niż te kupione oddzielnie, z tą samą marką. Ale spotkałam się z tym już kilka razy, więc być może coś w tym jest, że do gotowych rowerów wkłada się coś innego. Na oko nie do odróżnienia, ale być może szybciej się psuje. Tak, mam łańcuch do alivio. Po przejechaniu 5 tysięcy km nadal nie jest rozciągnięty o półtora ogniwa.Trochę jest, wiadomo, pewnie przy okazji będę go wymieniać na nowy, jak co większy serwis, ale to jest jednak dystans 9x większy! Albo Twoja dziewczyna nie umie operować przerzutkami, albo to co ma w rowerze to jakiś szajs z nalepką alivio.

  • Wizja MTB/XC i tą będę kontynuował.

    @MaciekR
    Patrzę na łańcuch przez pryzmat MTB/XC/Marathon. Zaczynałem w XC już dawno temu i może stąd spaczenie. O holendrach nie mam bladego pojęcia, bo nie miałem nigdy do czynienia z takimi rowerami.
    Fakt jest jednak taki, że jeżeli spojrzymy na rower MTB [czyt: nawet zwykły górski typu „Magnum” czy inne dziwactwa jakie pamiętam z młodości] to będziemy inaczej patrzeć na to, co pisałem.
    Sprawa wymiany łańcucha co 500, 900 czy też milion km. Można być totalnym ignorantem i jeździć 10 lat na jednym łańcuchu, ale w końcu będzie on tak wyciągnięty że przestanie się mieścić nawet na wytartych zębach.
    Najczęściej jednak spotyka się właśnie określenie rotacji 500-600 km. Jest to powtarzane już od dawien dawna i nie jest to jakiś „nowy mit” bo słyszałem go już dawno temu i na podstawie SWOICH doświadczeń stwierdzam, że coś w tym jest.

    Pytania, o którym wspominasz nie widzę w potoku wyrazów, który tam wylałeś. Chyba, że chodzi o zdjęcie – zostaw je dla siebie i innych użytkowników mieszczuchów.

    @lavinka
    Jakie znaczenie ma gdzie i jak był kupowany ten rower? To nie jest markeciak za 600 zł, jeżeli do tego dążysz.
    Uspokoję cię, nie ulegam jakoś wpływom ulotek, marketingu i nie jestem rowerzystą „góra 3 sezony”, ale w sprawie łańcucha wystarczy dotknąć alivio i xt po kilku setkach żeby zobaczyć różnicę w użytych materiałach.
    Nie mogę powiedzieć, by właśnie ten nieszczęsny 650-ciokilometrowy łańcuch był „totalnym dnem”. To Alivio, czyli przeciętna półka w typowym rowerze klasy mid.

    Porównując je do innych łańcuchów których sam używałem przy dużo większych obciążeniach, różnica jest zauważalna.
    Mogłem zrobić zdjęcia kiedy wymienialiśmy z narzeczoną łańcuchy.

    Tak tylko dla porównania – mój XT przez 650 km był używany w tych samych warunkach co Alivio narzeczonej (jeździliśmy razem). Dodatkowo XT ok 150 km tras XC.
    Wyniki:
    Alivio – 650 km, wyciągnięty o 1,5 ogniwa
    XT – 800 km, wyciągnięty o pół ogniwa
    Odpowiedzi udzielcie sobie sami na temat „marketingowego bełkotu z ulotek”.

    Jeszcze tylko taka kwestia – to NIE SKLEPY tylko PRODUCENCI oszczędzają na częściach bo trzeba znaleźć kompromis. Klient chce kupić rower za 1500 zł ale nie potrzebuje w nim hydraulicznych tarcz a woli mieć lepszą przerzutkę i cięższą kierownicę czy sztycę. Tak samo szprychy, obręcze czy opony, na których producenci głównie obcinają ceny. To dzięki takim praktykom można kupić rozsądny rower za 2000 zł. Można wyprodukować rower ze wszystkimi godnymi uwagi podzespołami, bo kupi go tylko cząstka osób, która będzie gotowa za kompletne deore i dobre koła zapłacić 5000 zł.
    Tylko mi się wydaje, że bardzo psioczysz na Treka, chociaż to godna firma? A o niskich modelach przeczytasz parę słów wcześniej. Każda firma ma modele dobre i niskie, ale trwałość podzespołów to wina producenta podzespołu a nie firmy, która go złożyła [vide – Trek].

  • A, zdublował mi się osprzęt i przerzutki. To z niedospania, latem jeżdżę rowerem tylko w nocy i dosypiam nad ranem. BTW uwielbiam akademickie dyskusje, gdzie najbardziej mądrzy są ludzie jeżdżący rowerem góra trzy sezony i swoją wiedzę czerpiący z opisów producenta. Myślę, że ten co wpadł na pomysł określenia górnej granicy żywotności łańcucha w kilometrach – musiał dostać od firmy mega premię i BMW w nagrodę. Niedoświadczeni cykliści łapią się na to, jak widzę, jak muchy na lep.

  • Łańcuch, który po 650km wydłuża się o 1,5 ogniwa należy „czemprędzej” wyrzucić i kupić porządny. Niech zgadnę, rower kupowany w całości w sklepie? Co mi przypomina, jak po pierwszej dalszej wyprawie na Warmię – na nowym rowerze_ze_sklepu po 300km musiałam wymienić wszystko. Felgi plus nowe mocniejsze szprychy, bo na tym w sklepach też oszczędzają i się potem nie wiadomo czamu koło centruje, osprzęt, korbę, łańcuch (bo zmiana korby), linki, klocki hamulcowe, przerzutki, kasetę… wszystko „oryginalne” było do wyrzucenia. Przednie koło scentrowało mi się już w pociągu, jakiś dramat. A to był rower f-my Trek za 1000zł (dziś pewnie by kosztował 1,5).

  • @Xau

    Kilka spraw:

    – zrozum (bo już kilka osób Ci to zasygnalizowało), że nie ma czegoś takiego jak określony przebieg, po którym trzeba zmienić łańcuch, czy „bawić się” w przekładanie kilku sztuk. Nie jest to 200km, nie jest 1000 ani jakakolwiek inna liczba powstała dzięki teorii białego pola (czytaj: wzięta z sufitu)

    – z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że fakt, że jeżdząc 30km dziennie, smaruję łańcuch co 4000, oznacza że jestem co najmniej niespełna rozumu, problem w tym, że takich jak ja jeżdżących jest kilka milionów Holendrów, w naszym Kraju też parę sztuk się znajdzie. Co gorzej: łancuch nie chce się wydłużyć w sposób kwalifikujący się do wymiany. I co mam zrobić? Oflagować się czy jak?

    – są osoby (ba, i to nie pojedyncze przypadki), które muszą zmieniać łańcuch co każdy większy wyścig czy trening, to normalne i nie dziwi mnie to, ja wymienię go jak będzie taka konieczność, regularna kontrola na razie mi wystarcza

    – odpowiedz proszę, na pytanie, które Ci zadałem w przedostatniej (wczoraj) mojej wypowiedzi

    – najważniejsze: nie traktuj innych dyskutantów jak osoby, które pierwszy raz na oczy rower widziały, bo mnie świerzbią palce, żeby dosadniej napisać co o tym myślę.

    Z jednym się z Tobą zgadzam, dyskusja nie ma sensu. Dyskutanci dają Ci konkretne przypadki, że nie masz racji bądź upraszczasz zagadnienie, ale dalej idziesz w zaparte. Co mam jeszcze zrobić poza zmierzeniem łancucha i sprawdzeniem stanu zębatek? Przywieźć Ci łańcuch? Powiesz mi, że wysłałem Ci inny…

  • Ty chyba naprawdę udajesz…
    Najpierw chcesz ode mnie odpowiedzi a za parę zdań sam sobie odpowiadasz.

    „Chcesz mi powiedzieć, że łańcuch mam wymienić już w momencie jak się minimalnie wydłuży?”
    Nie, chcę ci tylko uświadomić, że ludzie nie po to wynaleźli przymiar by z niego korzystać tylko by korzystać umiejętnie. Powołujesz się na używanie przymiaru, więc dałem przykład byś sobie przymiarem sprawdził łańcuch po 200 km i już nie będzie jak nowy. Nie sztuką jest mieć przymiar, sztuką jest wiedzieć kiedy TRZEBA wymienić łańcuch.

    „Ty, zamiast mnie obrażać, możesz (jako taki specjalista) wyjaśnić co jest takiego magicznego w żonglowaniu miliardem łańcuchów co 500km, zamiast wymianie starego na nowy w momencie, jak tamten się zużyje?”
    Nikt nie wspomniał o MILIARDZIE łańcuchów tylko o 2-3 łańcuchach. Zakładając najkrótszy z łańcuchów ograniczasz zużycie napędu – to jest takie magiczne.
    Przecież możesz poczekać sobie aż łańcuch wyciągnie się nawet i o 10 ogniw, tylko zadaj sobie pytanie od jak dawna wyciera już korbę i kasetę. Ja wymieniłem swojego nieszczęsnego KMC po 1200 km i był o 2 ogniwa dłuższy. Przy długości łańcucha 110 ogniw to jest ponad 2% – 5 cm. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że takie wyciągnięcie łańcucha nie ma wpływu na pracę i zużycie napędu?

    „Cytując, reklamowanego również na tym blogu, Lennarda Zinna w podrozdziale o miernikach zużycia łańcucha „Odkryłem, że jeśli wymienię łańcuch dokładnie wtedy kiedy krawędź oznaczona jako A wchodzi w łańcuch, przedłużam żywotność tarcz i zębatek praktycznie w nieskończoność, nawet gdy są to zębatki tytanowe”. ”
    Ok umiesz czytać, ale chyba tylko to, co chcesz umieć czytać. Tak się składa, że znam ten cytat i nic z niego nie wynika, prócz tego że opisuje jak używać przymiaru Rohloffa do aluminiowych trybów i potwierdza to, co napisałem – np powyżej.

    „Twoja metoda natomiast ma, według mnie, dwie wady:

    Po pierwsze – Jaką masz pewność, że nawet ‚najkrótszy’ z posiadanych łańcuchów nie jest już całkowicie zajechany?
    Po drugie – Cała procedura odbywa się ‚na oko’, czyli de facto możesz wymienić całkowicie sprawny łańcuch, nie szkoda na to pieniędzy?”

    Faktycznie na oko. Poczekaj, zacytuję siebie chociaż nie powinno się tego robić…

    „Jeżeli dla kogoś raz na 3 tygodnie ściągnięcie łańcucha, przymiar i założenie nowego to dużo to chyba jestem mniej leniwy, niż mi się wydawało.” :)
    Poza tym powiedz mi jeszcze wielki molu książkowy, czy po 500 km łańcuch jest „całkowicie sprawny”? Zapewniam, że nie – stąd nie wymienisz po 500 km łańcucha sprawnego na sprawny. Wymienisz sprawny na nowy, po czym po kolejnych 500 km wymienisz kolejny sprawny łańcuch na „bardziej sprawny” tj mniej wyciągnięty. Może będzie to ten pierwszy a może akurat ten, na którym jeździsz.
    A ty? Przecież masz przymiar i wiesz jak z niego korzystać, więc wyrzucisz łańcuch kiedy osiągnie swoją granicę.

    Dalsza dyskusja nie ma sensu – pisałem, że każdy dba o rower tak, jak pozwala mu na to budżet. Ja swój rower lubię, bo nie kosztował 1200 zł i jak raz na ponad 1000 km wymienię łańcuch na nowego XT za 70 zł albo XTR za 80 zł, to oszczędzę sobie nerwów i wydatków na kasetę [160 zł] i blat 44T [od 80 zł]… i do tego poza oponami nic więcej nie słyszę jadąc i żonglując przełożeniami.

  • @Xau, moje ograniczenie polega na czym? Bo się nie zgadzam z Twoimi mądrościami?

    „Daj sobie przymiar (…) i odpowiedz czy jest jak nowy” – Chcesz mi powiedzieć, że łańcuch mam wymienić już w momencie jak się minimalnie wydłuży? Inne części też wymieniasz na zasadzie 'bo nie są jak nowe’? To opony musisz chyba co jazdę zmieniać, tak?

    I ponawiam pytanie o jeździe na iluś tam używanych łańcuchach i wymienianiu ich co chwila. Nie znalazłem odpowiedzi na to pytanie, a Ty, zamiast mnie obrażać, możesz (jako taki specjalista) wyjaśnić co jest takiego magicznego w żonglowaniu miliardem łańcuchów co 500km, zamiast wymianie starego na nowy w momencie, jak tamten się zużyje? Cytując, reklamowanego również na tym blogu, Lennarda Zinna w podrozdziale o miernikach zużycia łańcucha „Odkryłem, że jeśli wymienię łańcuch dokładnie wtedy kiedy krawędź oznaczona jako A wchodzi w łańcuch, przedłużam żywotność tarcz i zębatek praktycznie w nieskończoność, nawet gdy są to zębatki tytanowe”.

    Twoja metoda natomiast ma, według mnie, dwie wady:
    Po pierwsze – Jaką masz pewność, że nawet 'najkrótszy’ z posiadanych łańcuchów nie jest już całkowicie zajechany?
    Po drugie – Cała procedura odbywa się 'na oko’, czyli de facto możesz wymienić całkowicie sprawny łańcuch, nie szkoda na to pieniędzy?
    Wybacz mi moje 'ograniczenie’, Mistrzu, ale jednak zaufam gościowi, który w tej tematyce zjadł zęby, aniżeli anonimowemu ziomkowi z Internetu.

    PS. Żeby nie było nieporozumień – bardzo mało mnie obchodzi jak często wymieniasz łańcuch, zębatki, linki itd. Jeśli masz czas i pieniądze to sobie możesz wymieniać cały osprzęt nawet po tzw. 'wypadzie po bułki’. Ale weź, proszę pod uwagę fakt, że tego bloga czytają również ludzie, którzy są zieloni w tej tematyce. Próby wmówienia im 'łańcuch trzeba wymienić co 500-700-1200 km’ kojarzy mi się z pseudoserwisem rowerowym nastawionym na golenie frajerów.

  • lavinka@ Tylko czy umiesz rozpoznać rdzę powierzchniową od prawdziwej rdzy ? ja kiedyś po zmianie łańcucha pierwszego dnia złapała mnie duża ulewa następnego dnia łańcuch był rdzawy ale ta pomarańczowa rdza była powierzchniowa czyli wystarczyło ją wytrzeć i łańcuch był jak nowy .

    Dodatkowo zawsze możesz kupić łańcuch z powłoką antykorozyjną wtedy cała rdza będzie możliwa do usunięcia poprzez wytarcie szmatką bo rdza nie będzie brała łańcucha a na nim będzie tylko lekki powierzchniowy nalot pomarańczowy .

    Zawsze możesz kupić sobie odrdzewiacz CX 80 jak prawdziwa rdza się pojawi spryskasz i ten preparat usunie rdzę i zabezpieczy to miejsce przed ponownym rdzewieniem .

  • //Edit (szkoda, że nie można edytować wcześniejszego postu)

    Taka ciekawostka:

    http://lovelybike.blogspot.com/2010/12/15-years-inside-chaincase.html

    BTW Tylną część osłony mogę szybko zdjąć i na jednym ogniwie mam 1 cal (ale suwmiarka ma dokładność zaledwie 0,1mm, więc trochę słabo). Smar jeszcze jest, brudu nie ma.

    Zmierzyłem też suwmiarką 10 ogniw w rowerze dziewczyny, który ma większy przebieg niż mój, a nie ma pełnej osłony łańcucha i rzadziej jeździł w zimę (jak był śnieg): coś pomiędzy 25,5 a 25,6 mm. Niestety, widzę pierwszy ślad rdzy od zewnętrznej strony blaszki. Sól już zdążyła zaatakować. Zastanawiam się czy przed zimą go zmieniać czy poczekać. Co myślicie?

    BTW2: zazwyczaj jak ktoś inwestuje w XTR to raczej też mniej delikatnie obchodzi się z rowerem i ma świadomość jego krótkiego żywota pomiędzy konserwacją. Na idealnie przeciwnym biegunie są rowery z tanimi podzespołami, gdzie właściciele nawet nie wiedzą, że wypadałoby (przez jakość) częściej się nim opiekować. Łatwo ich usłyszeć na drodze.

    Jest też trzecia (i pewnie nie jedyna) grupa ludzi, kupująca lepszy sprzęt, ale który musi wytrzymać nie duże obciążenia, ale każde warunki atmosferyczne (no może poza powodzią). Do nich zaliczają się użytkownicy „holendrów”; to wół roboczy, nie ma prawa zaprzątać głowy konserwacją częstszą niż raz do roku. Po prostu ma być niezawodny. :-)

  • @Xau

    Zboczyliśmy z tematu, ale umówmy się tak: przy następnym smarowaniu/przeglądzie pomierzę ogniwa suwmiarką (chyba, że będę miał przymiar) i zrobię zdjęcia samego łańcucha. Link do zdjęcia umieszczę tutaj. Ok? To Ciebie przekona? :-)

    Przyznam się, że nie chce mi się teraz demontować bez powodu osłony, bo jest to trochę upierdliwe. Jeśli chodzi o rozciąganie łańcucha: u mnie wydłużenie o pół ogniwa (co jest już dużo za dużo) by spowodowało obcieranie się go o osłonę linki i lub ramy. Wynika to z faktu, że napinacz działa odwrotnie niż w zewnętrznych przerzutkach, „ciągnąc” łańcuch do góry, dzięki czemu osłona może być kompaktowa.

    „cechą” tej osłony jest to, że wszelkie drgania od źle wyregulowanej przerzutki, czy „suchego” łańcucha przechodzą na ramę. Działa ona jak wnęka rezonansowa. Ma to swoje plusy, dużo wcześniej wiesz, że coś się dzieje. Takiego czegoś nie miałem na zewnętrznych przerzutkach.

  • Pomyliłem się, to Piotrek pisało 2k km. Ty pisałeś o 4k :)
    W innym artykule już pisałem o łańcuchach i opisywałem swojego pierwszego nieszczęsnego KMC 9000 porównując go do łańcucha XT i XTR.
    Wiesz na czym polega różnica? XTR jest nie tylko lżejszy, ale i dużo bardziej wytrzymały. Piotrek wspomniał o tym, że HG 90 wyciąga się w 2000 km do granic zużycia i jestem gotów w to uwierzyć. Bez względu na technikę jazdy. Łańcuch się wyciąga bo musi się wyciągać.

    @Góral
    Jesteś naprawdę taki ograniczony?
    „Po to nam Bozia dała mierniki zużycia łańcucha aby wiedzieć kiedy łańcuch należy zmienić.”
    To daj sobie przymiar do łańcucha po 200 km i odpowiedz sobie czy jest jak nowy.

    „A tą bajkę o jeździe na ’2-3 łańcuchach’ wyczytałem kiedyś na jakimś forum i o mało się herbatką nie zadławiłem. Powiedz mi dlaczego ’2-3 łańcuchy co 500 km’, a nie np. 4-5 co 300?”
    A kto ci broni nawet i co 100 km zmieniać? Masz ochotę to zmieniaj codziennie. Te 500 km wynika zapewne z tego, by nie zmieniać go codziennie a raz na jakiś czas.

    „W ogóle co się dzieje z tymi łańcuchami, które akurat nie są używane? Kurczą się do oryginalnego rozmiaru?”
    Proszę, powiedz że udajesz… Pisałem o tym, ale nie ważne bo skoro sam na to nie wpadłeś to pomyliliśmy kategorie myślenia. Po zmianie łańcucha zakłada się zawsze najkrótszy. Naprawdę o tym czytałeś na „jakimś forum” czy to wymyśliłeś? Gdybyś czytał chyba byś wiedział…

  • @MarciekR
    Jeżeli jeździsz cały rok rowerem i po 30 km a przy tym smarujesz łańcuch co 4k km to chyba nie mamy o czym rozmawiać.

    Nie wmówisz mi, że po 2000 km łańcuch miał nieznaczne zużycie. Widziałem łańcuch swojej narzeczonej – regularnie czyszczony i smarowany [raz na 2 tygodnie] przy jeżdżeniu tras po 60-90 km. Po ok 650 km wyciągnął się o 1,5 ogniwa. Wiesz ile to jest? Nie powiesz mi chyba, że kobieta, która wsiadła na rower po 15 latach, w 8 tras zajeździła łańcuch jeżdżąc siłowo albo pod górę na twardych przełożeniach?

    Sam jeżdżę z pomiarem kadencji i owszem – jeżdżę bardziej siłowo, ale kobieta która po 15 latach wsiada na rower nie ma żadnej techniki jazdy i jeździ tak… normalnie. Fakt, jej kadencja też jest niska, ale to nie jest jazda siłowa, tylko raczej inne dobieranie przełożeń.

  • Ech. „holendry” i pełne osłony łańcucha. Dorzuciłem sobie jeszcze spory chlapacz z przodu (myślę też coś na tył, bo czasem potrafi jakiś ślimak itp. wylecieć mi na bagażnik) i mam spokój zimą na posolonych DDRach. Tylko dobrze co jakiś czas obejrzeć otwory odprowadzające wodę, potrafią być przytkane przez brud. Podobnie linki: muszą być nierdzewne dobrej jakości, bo na tak długich pancerzach lubi się skraplać woda. Generalnie „zajechać” tak uszczelniony, jednorzędowy łańcuch (bodajże KMC Z1XRB, ale nie ręczę) z napinaczem już trzeba się postarać.

    Generalnie nie ma słusznego limitu żywotności łańcucha. Trzeba po prostu dbać o niego i tyle.

    @Lavinka: widziałem kiedyś pełną osłonę do „górala”, ale nie wyglądało to zbytnio atrakcyjnie i nie budziło zaufania.

  • Rocznie wcześniej robiłam 3-4tys. W tym roku będzie ze 6tysi. Nie jest to dużyprzebieg, ale nie jest też mały. Jazda za to lekka, tylko 20% terenu. Sakwy, po płaskim głównie. Nie mam bladego pojęcia, ile kosztowała moja zębatka, ale to były czasy studenckie (długo studiowałam, z 11 lat będzie) i koszt rzędu 100zł to był dla mnie majątek. :)

    Łańcuch prócz smarowania trzeba jeszcze myć (ja swój przed smarowaniem przecieram wilgotnymi chusteczkami dla niemowląt, są lepsze od zwykłych szmat, bo brud się do nich przykleja, a zwykłymi tylko maże). No i roweru nie wolno trzymać na balkonie ani w wilgotnej piwnicy, bo łańcuch rdzewieje sam z siebie. Wyłącznie w domu. Ale to na pewno wiesz.

    Jeszcze trzeba dorzucić zniszczenia solą podczas zimy. Dlatego po śniegu jeżdżę tylko holendrem, ma dość szczelną osłonę na łańcuch. Szkoda, że nie robią takich do górali.

    Dzięki za info o 3 biegu, sprawdzę przy okazji. To fajna chałupnicza metoda.

  • lavinka@ Ile rocznie przejeżdzasz ? ja robię sporo ponad 10 000 KM rocznie na 2 lata to jakieś około 25 000 KM . Dodatkowo przy dynamiczniej jeździe łańcuch się wyciąga expresowo IG 90 po 2 000 KM według serwisanta i jego miarki miał ponad 100 % zużycia czyli rozciągnął się.

    Czyli nie wiedziałaś o tym, że smar plus piach to = pasta ścierna ? a woda tej pasty ściernej nie wypłucze, bo smar to tłuszcz który jest słabo zmywalny wodą . A Ty smarowałaś, bo łańcuch był pokryty warstwą pasty ściernej czyli smaru wymieszanego z piachem. A gdy masz suchy łańcuch piach się do niego nie przyklei, a gdy wjedziesz w błoto, to po wyschnięciu błoto się wykruszy i sam się łańcuch oczyści.

    A wiesz jak sprawdzić rozciągnięcie łańcucha bez miarki? odciągasz łańcuch na biegu 3 z przodu, nowy łańcuch nie odstaje od zębatki, a rozciągnięty można odciągnąć na kilka milimetrów, po tym widać stopień zużycia łańcucha. Wiem to z własnego wieloletniego doświadczenia .

    Moja zębatka przednia kosztuje około 30 ZŁ wytrzymuje do naturalnego wytarcia około 16 000 KM . Czyli za 90 ZŁ 3 zębatki to przebieg w granicach 50 tysięcy KM .

  • „w serwisie chcieli go wymieniać, poprosiłem o jego zmierzenie przy mnie, okazało się, że nie mieli czym” Khe, khe. Co mi przypomina, że powinnam sobie kupić suwmiarkę z podziałem na milimetry (i podziałem na połówki milimetrów) czy jak to się technicznie nazywa. Brat ma w szafie, ale 40km ode mnie i w sumie przydałaby mi się na stanie.

  • @Xau

    Powtórzę jeszcze raz: wszystko zależy od „ciężkości” nogi rowerzysty, warunków w jakich jeździ i czy łańcuch jest chroniony przed warunkami atmosferycznymi.

    Witać Ty, czy raczej Twój styl jazdy wymaga tego. Bo mój nie. Dystanse mam przeciętne; 30km dziennie, co prawda przez cały rok, ale delikatnie obchodzę się z rowerem na podjazdach (wole zejść na niższy bieg) i unikam błota, choć z solą jest różnie. Z drugiej strony pilnuję żeby łańcuch nie był suchy. Nie czyszczę go specjalne: szmatka bawełniana zamoczona w płynie do czyszczenia łańcucha i przecieram go, potem wycieram do sucha. Po 4000 kilometrów jak smar zaczął wysychać sprawdziłem go przymiarem, wydłużenie łańcucha w zasadzie na granicy możliwości jego zmierzenia. Ciekawostka: w serwisie chcieli go wymieniać, poprosiłem o jego zmierzenie przy mnie, okazało się, że nie mieli czym. Miarkę w oczach mają czy co? :D

    „Jeżeli dla kogoś raz na 3 tygodnie ściągnięcie łańcucha, przymiar i założenie nowego to dużo to chyba jestem mniej leniwy, niż mi się wydawało.”

    Tak jestem leniwy. Skoro lenistwo nie działa na moją szkodę, to czemu nie? No i po co mam zmieniać dobry łańcuch?

    „Z drugiej strony sprawa smarowania. Padło tu smarowanie co 3-4k km. Dla mnie to śmieszne wartości, nawet robiąc 500 km w 3 tygodnie. Przy robieniu takich dystansów to zdecydowanie za rzadko, chociaż ja sam smaruję dopiero, jak na asfalcie słyszę coś poza swoimi oponami.”

    Pokazać Ci jak wygląda łańcuch, który przekroczył minimum (oceniam na oko, bo licznik niedawno zdemontowałem) 5000 km od września i tylko raz był smarowany w maju (albo w kwietniu)? Poświęcę się i mogę Ci wysłać fotkę na priv. Może uwierzysz, że jednak przesadzasz.

    „Spróbujcie powiedzieć jakiemuś gościowi od xc że smarujecie łańcuch co 3-4k km :)”

    Powtarzam jeszcze raz: wszystko zależy od tego jak i gdzie jeździsz, a dystanse to sprawa co najwyżej drugorzędna. No i są rowery, których napędy spokojnie przeżyją parkowanie pod chmurką przez cały rok. Jak kupujesz rower, w którym łańcuch zejdzie już po 500km, to ok, ale do sporadycznych wycieczek. Ile kompletów łańcuchów by musieli wozić „sakwiarze”?

    Patrzysz przez pryzmat jednego zastosowania/traktowania roweru. Przyjedz do np. Amsterdamu: tam rowery sprawiają wrażenie że się złamią na pół od rdzy, ale napędy są w większości bezszelestne. Tam rowerzyści raczej nie zaprzątają sobie głowy serwisowaniem roweru, a nie można powiedzieć, że rower nie jest tam popularny. Z drugiego bieguna: Trójmiasto, gdzie codziennie mijam rowerzystów na MTB, którym napęd tak już się sypie, że w zasadzie dzwonka im nie potrzeba.

  • @Xau, wybacz, ale bzdury pleciesz. 'Łańcuch powinno się zmieniać co xyz kilometrów’ – ma się rozumieć, że np. te mityczne 1200 kilometrów zrobione albo na szosie albo w górach to dla łańcucha to samo? Po to nam Bozia dała mierniki zużycia łańcucha aby wiedzieć kiedy łańcuch należy zmienić.

    A tą bajkę o jeździe na '2-3 łańcuchach’ wyczytałem kiedyś na jakimś forum i o mało się herbatką nie zadławiłem. Powiedz mi dlaczego '2-3 łańcuchy co 500 km’, a nie np. 4-5 co 300? W ogóle co się dzieje z tymi łańcuchami, które akurat nie są używane? Kurczą się do oryginalnego rozmiaru? W samochodzie też wlewasz stary olej co ileś tam kilometrów?