Z pytaniem o to czy kupić rower górski czy rower gravelowy, spotykam się bardzo często. I jeżeli potrzebujecie szybkiej odpowiedzi, oto ona – kup oba :) Dziękuję, to by było na tyle. Piszę to absolutnie serio, w wielu przypadkach góral doskonale uzupełni się z gravelem. Ale… żeby to nie było takie proste, mamy przecież różne odmiany rowerów górskich (o czym trochę więcej pisałem we wpisie o rodzajach rowerów), a rowery gravelowe różnią się geometrią ramy i możliwościami w kwestii szerokości opon. Na końcu pozostaje sprawa tego gdzie się mieszka i jakie ma się preferencje odnośnie jazdy, bo tu już każdy musi odpowiedzieć sobie sam na pytanie – czego potrzebuję. Ja mogę w tym trochę pomóc, ale decyzji za Was podejmować nie będę :)
Rower górski
Jak wygląda rower górski, myślę, że każdy wie :) Przyjmijmy, że w tym tekście skupię się na rowerach, które posiadają jedynie przedni amortyzator i służą do szeroko pojętej jazdy górskiej. Od turystyki, przez szwendanie się po okolicach, na bardzo amatorskich startach w zawodach skończywszy. Mówiąc szczerze, rower gravelowy nie będzie realną alternatywą dla roweru enduro, o downhillu nie mówiąc. O czym jeszcze za chwilę.
Czym charakteryzuje się typowy „góral”
– Geometria – w zależności od rodzaju roweru, może być bardziej uniwersalna (np. Cube Aim), skręcająca w stronę ścigania się (np. Kross Level, gdzie tańsze modele są trochę wygodniejsze, a droższe typowo wyścigowe) albo nastawiona na zjeżdżanie (większy skok amortyzatora, mniejszy kąt główki ramy, jak np. Dartmoor Primal)
– Szerokie opony o szerokości 50-70 mm (2-2,8 cala) zapewniają bardzo dobrą przyczepność oraz wybaczają dużo więcej błędów
– Amortyzator o skoku najczęściej 80-100 mm zapewnia lepszy kontakt przedniego koła z ziemią oraz poprawia komfort jazdy
– Pozycja za kierownicą może być różna, w zależności od geometrii ramy, ale zwykle od zrelaksowanej po lekko zgiętą w przypadku bardziej sportowych modeli
– Za hamowanie odpowiadają najczęściej hydrauliczne hamulce tarczowe. Mechaniczne tarczówki lub szczękowe V-Brake spotkamy jedynie w najtańszych modelach
– Napęd zwykle zestawiony jest tak, aby dać dostęp do lekkich przełożeń. Twarde/szybkie biegi pozwalają najczęściej na rozpędzenie się do maksymalnie 40-45 km/h (przy kadencji nie przekraczającej 90-100 obrotów korbą na minutę), oczywiście z dużej górki zjedziemy szybciej bez pedałowania :)
– Wiele modeli daje fabryczną możliwość zamontowania bagażnika i błotników
– Waga w zależności od ceny roweru oraz jego typu może wahać się w granicach od 9 kg (lekkie, sportowe maszyny do ścigania się) do 15 kg (rowery ścieżkowe/enduro z pełnym zawieszeniem lub tanie górale).
Rower gravel
Gravel to w dużym uproszczeniu wygodny rower szosowy z szerszymi oponami. Oczywiście każdy typ roweru różni się od siebie m.in. geometrią ramy (pisałem o tym więcej we wpisie: Rower szosowy, gravelowy czy przełajowy), same gravele także różnią się między sobą – niektóre skręcają w bardziej sportową stronę, inne idą w kierunku maksymalnej wygody. Są też rowery szosowe, które idą w gravelową stronę i tak naprawdę nie tak łatwo określić – czy to jeszcze szosówka czy to już gravel :)
Czym charakteryzuje się typowy gravel
– Opony o maksymalnej szerokości (w zależności od modelu) 35-45 mm, choć bywają modele, gdzie zamontujemy opony o szerokości znanej z rowerów górskich czyli 50 mm (2 cale). Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, aby do gravela założyć opony szosowe o szerokości 23-28 mm (w zależności od tego, na co pozwoli obręcz). Węższe opony nie są tak tolerancyjne na błędy, jak szerokie, górskie modele. Gravelem trudno jest „zamknąć oczy i mocno trzymać kierownicę” na bardziej technicznym zjeździe, w przeciwieństwie do górala z pełnym zawieszeniem (tylko nie odczytujcie tego, że w fullu nie potrzeba techniki, on po prostu więcej wybaczy).
– Sztywny widelec wykonany z aluminium (tańsze modele), karbonu (droższe modele) lub stali (naprawdę tanie gravele lub modele premium, gdzie zastosowano wysokiej jakości stal Cro-Mo). Czasami w gravelach pojawia się amortyzator o małym skoku, najbardziej znany przykład to Cannondale Slate (nie jest już oferowany, w jego miejsce w 2021 wejdzie Topstone Carbon Lefty).
– Pozycja za kierownicą może być różna, zależy to od geometrii ramy, ale zazwyczaj oscyluje to gdzieś w okolicach złotego środka – ma być sportowo, ale wygodnie. Choć można i znaleźć gravele gdzie zajmiemy naprawdę zrelaksowaną pozycję np. Marin Four Corners czy Merida Silex.
– Hamulce to 99,9% hamulce tarczowe – w tańszych modelach mechaniczne (od klamkomanetek do zacisków biegnie stalowa linka), w droższych modelach hydrauliczne (tak jak w większości rowerów górskich).
– Przełożenia w gravelu nie są tak lekkie jak w rowerach górskich, a przynajmniej nie w większości modeli. Trochę tego nie rozumiem, o czym pisałem w tekście „Gdzie się podziały lekkie przełożenia w rowerach gravelowych„. Dlatego jeżeli planujesz pojeździć po większych górkach, masz niewyrobioną nogę, a do tego chcesz załadować rower sakwami – pochyl się nad tym tematem, tak aby wybrać rower z możliwie lekkimi przełożeniami.
– Tak jak w przypadku rowerów górskich, tak i tutaj wiele modeli daje możliwość założenia bagażnika (z tyłu, ale nieraz także z przodu) oraz błotników. Bywa, że pojawiają się także otwory do zamontowania dodatkowych koszyczków na bidon (poza dwoma standardowymi).
– Waga w zależności od modelu może wahać się od ok. 8 do 12 kilogramów.
Rower górski czy gravelowy
Można by powiedzieć, że główne różnice między tymi rowerami to szerokość opon, obecność (lub nie) amortyzatora, geometria ramy i rodzaj kierownicy. Czyli różni je prawie wszystko :) Postaram się na kilku typowych przykładach odpowiedzieć, gdzie lepiej sprawdzi się dany typ roweru. Niemniej będę to podkreślał na każdym kroku – każdy musi sam wybrać, co mu bardziej pasuje. Każdy z nas ma inne preferencje i to, że ja napiszę, że rower górski sprawdzi się lepiej tu czy tam, nie musi oznaczać, że Ty nie wybierzesz się tam na gravelu, i że nie będziesz się cieszyć z jazdy.
Jazda w trudniejszym terenie
Hah, zawsze mam problem ze zdefiniowaniem czym jest „trudniejszy teren”, bo dla każdego może znaczyć coś innego. Ale przyjmijmy, że jest to trasa, gdzie będziesz w niektórych miejscach mówić „o cholera, tutaj chyba nie dam rady zjechać”. Wszystko jedno czy będą to skały, korzenie, grząski piasek, błoto (a to wszystko połączone z większym nachyleniem terenu) – rower górski z pełnym zawieszeniem przesunie granicę, gdzie powiesz „nie dam rady”. Dlatego pisałem wcześniej, że gravel nie zastąpi roweru enduro (np. Kross Moon); nie tak łatwo będzie również zastąpić rower ścieżkowy (np. Kelly’s Thorx). O rowerach do downhillu nawet nie mamy o czym mówić.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby rowerem gravelowym wjechać na trochę trudniejsze ścieżki (zwłaszcza gdy wyposażony będzie w opuszczaną sztycę i szersze opony), co widać na podlinkowanym nagraniu. Niemniej – rower górski da dużo większe możliwości oraz bezpieczeństwo. Chcecie poskakać i/lub pojeździć w trudniejszym terenie – lepiej postawcie na rower górski o większym skoku.
Jazda łagodniejszymi szlakami i po bezdrożach
Na trasie nie będzie długiego toru przeszkód z kamieni i korzeni? Będziesz jechać po gruntowych i leśnych drogach? Tu gravel jest niezłą alternatywę dla górala. Będzie (zazwyczaj) lżejszy, zwinniejszy i będzie stawiać mniejsze opory (nie tylko toczenia opon) podczas jazdy.
Z racji tego, że rowery gravelowe nie mają amortyzacji (poza pewnymi wyjątkami), a Tobie być może będzie zależało na zachowaniu pewnego komfortu, warto poszukać roweru, do którego da się założyć opony o szerokości przynajmniej 38-40 mm. W połączeniu z niskim ciśnieniem pozwoli to na relatywnie wygodny przejazd po mniej równej nawierzchni.
Takie warunki to tak naprawdę największy „punkt sporny” w wyborze pomiędzy rowerem górskim, a gravelowym. Oba mogą się tu sprawdzić tak samo dobrze – możemy w dużym uproszczeniu przyjąć, że gravel będzie szybszy oraz będzie „wysysać” z nas mniej energii, natomiast rower górski będzie pewniej toczyć się po nierównościach i da jednak większy komfort jazdy.
Jazda po piasku
Do obu rowerów możemy założyć opony z przeróżnymi rodzajami bieżników, możemy też w pewnym zakresie wybrać szerokość opon. A to w dużej mierze od tych dwóch parametrów będzie zależało, jak rower poradzi sobie na piasku. Im szersza opona i im bardziej agresywny bieżnik, tym lepiej poradzi sobie w kopnych piachu. Tam gdzie gravel na oponach 35 mm z delikatnym bieżnikiem zacznie się kopać, tam ktoś na rowerze górskim z oponami 2,5 cala (60 mm) zapewne przejedzie z uśmiechem na ustach. O fatbike’ach (czyli rowerach z oponami o szerokości 4-4,8 cala) nie wspominając.
Jazda po asfalcie
Tu nie ma co roztrząsać – gravel wygrywa. Większość modeli ma wygodną geometrię ramy, co pozwala na pokonywanie większych odległości bez bólu pleców, z lepszą aerodynamiką niż w przypadku roweru górskiego. Okej – jeżeli do górala założy się trochę węższe opony o gładszym bieżniku, też można z przyjemnością pomykać po asfalcie. Niemniej gravel i tak będzie szybszy + będzie stawiał mniejsze opory podczas jazdy.
Jazda po mieście
Tu sprawa staje się ciekawa. Gravel znów będzie szybszy, zwinniejszy i lżejszy. Ale z drugiej strony – szerokie opony i amortyzator w rowerze górskim lepiej poradzą sobie na wysokich krawężnikach, dziurach i innych niespodziankach, które czekają Cię w drodze do szkoły/pracy/urzędu/parku. Klasyczne coś za coś.
Jazda turystyczna
Zakładając, że porównujemy dwa rowery o podobnych możliwościach przykręcenia niezbędnych akcesoriów (nie musi to być bagażnik, zawsze można pójść w bikepacking) – różnica będzie tkwić w trasach, którymi będziemy jeździć i jak długie one będą. Czyli wystarczy spojrzeć do porównań wyżej.
Podsumowanie
Dla wielu osób porównywanie gravela z rowerem górskim nie ma sensu – mają oba te rowery i traktują je jako uzupełnienie. Asfalt i lekkie bezdroża – gravel. Cięższy teren – góral. Co w przypadku gdy nie chcemy lub nie możemy mieć dwóch rowerów? Trzeba po prostu zdecydować – im zwinniejszy i szybszy rower ma być, tym bardziej szala przechyla się ku gravelowi. Natomiast jeżeli częściej będziemy zapuszczali się w trudny teren – wskazówka wychyla się w stronę roweru górskiego.
Mi ciężko wydać jednoznaczny wyrok, w zasadzie jest to niemożliwe. Ale chętnie poznam Wasze doświadczenia w tej materii.
Jeszcze na marginesie: jeżeli boisz się klamkomanetek z roweru gravelowego – uspokajam – nie ma czego :) Może wyglądają „dziwnie”, może na początku trzymanie kierownicy w inny sposób, będzie wydawało się nienaturalne. Ale uwierz mi – klamkomanetki są mega wygodne (przy dobrze dobranym rozmiarze ramy, szerokości kierownicy i długości mostka), a kierownica typu baranek pozwala na dużo większą liczbę chwytów (w porównaniu z płaską kierownicą nawet z rogami), co przy dłuższych trasach bywa zbawieniem dla odciążenia dłoni.
Zapraszam również do lektury cyklu podobnych wpisów z serii „Jaki rower kupić”:
1. Jaki rower kupić do konkretnej kwoty
2. Rower górski, crossowy czy trekkingowy
3. Rower szosowy, gravel czy przełajowy
4. Rower górski czy gravelowy
Dobry wieczór.
Zastanawiam się nad kupnem któregoś z wymienionych rodzaji rowerów.
Ostatnio natrafiłam też na gravel z amortyzatorem Giant’a
(https://www.giant-bicycles.com/pl/showcase/revolt-x-advanced-pro)
Co może Pan powiedzieć na temat takiego połączenia? Czy przeprowadziłby Pan test takiego roweru aby go bardziej przybliżyć? (Wrażenia z jazdy, zachowanie)
Cześć,
jeżeli Giant zgłosi się do mnie z takim zapotrzebowaniem, to chętnie przetestuję :) Na YouTube znajdziesz już materiały o tych rowerach.
Mi się to połączenie niespecjalnie podoba, ale jeżeli komuś to pasuje, to czemu nie, każdy ma inne potrzeby.
Cześć,
pozwolę sobie na dość kontrowersyjną wypowiedź.
Moim zdaniem rower górski wygrywa zawsze. Dlaczego ?
Trudny teren – ze względu na lepsze parametry jezdne
Łatwy teren – teoretycznie jest wolniejszy od gravela ale trudno znaleźć odpowiednio równe ścieżki leśne gdzie brak amartyzatora nie będzie przeszkadzał.
Miasto – analogicznie – zawsze są jakieś dziury, krawężniki, które w gravelu mogą urwać koło , połamać ramę itp.
Asfalt – góral jest faktycznie wolniejszy ale co z tego ? Różnica będzie powiedzmy 1-2km/h. Przy jeździe ok 25km/h to różnica 1-2km/h nie ma znaczenia. Jeśli ktoś tylko jeździ po asfalcie to wybierze rower szosowy. Poza tym szerokie opony na asfalcie ładnie buczą ;-)
Piszę to jako posiadacz obydwóch wspomnianych typów roweru. (gravel już jest przerobiony na szosowy)
Cześć,
z trudnym terenem oczywiście nie sposób się nie zgodzić.
Łatwy teren, to już zależy o czym piszemy, bo mogą to być równie dobrze gruntowe drogi. Ale jeżeli ktoś szuka przede wszystkim komfortu, to oczywiście, że tu rower górski też wygra. Jeżeli ma być zwinność i większa sztywność, to gravel.
Miasto – z połamaniem ramy bym nie przesadzał, ale oczywiście na dziurach czy krawężnikach góral da sobie lepiej radę. Nieraz pisałem, że góral do miasta to wcale nie takie głupie rozwiązanie, kwestia zmiany opon na takie z łagodniejszym bieżnikiem. Ale! Jeżdżę po mieście także gravelem i chyba jednak wolę jego. Tak więc kto co lubi.
Asfalt – to nie chodzi tylko o prędkość. Na góralu po prostu człowiek koszmarnie się męczy, zwłaszcza na oponach z grubym bieżnikiem. Jeżeli miałbym do przejechania 10 kilometrów, to byłoby mi wszystko jedno. Ale 50/100/200 km góralem na górskich oponach po asfalcie? Dziękuję, to nie dla mnie. Nie mówię, że się nie da, bo na upartego się da. Ale jednak jak jest wybór to szkoda się męczyć.
Temat szosówki to jeszcze inna bajka. Gravel daje jednak większą uniwersalność choćby w kwestii doboru opon. A przy jeździe ze średnią 25 km/h w porównaniu szosówka vs gravel na szosowych oponach nie będzie większych różnic :)
Hej,
pewnie było tysiące takich pytań i masz ich trochę dość, ale spróbuję.
Planuję zakupić w tym roku gravela. Jeżdżę obecnie na rowerze crossowym – Kross evado 7.0 z osprzętem shimano deore 3×10 i hydraulicznymi hamulcami shimano (mt200, podstawa, ale je lubię). Rower spisuje się naprawdę dobrze. Poruszam się głównie po asfaltach, szutrach, leśne dukty i ścieżki polne (ale procentowo najwięcej asfaltów). Są to wycieczki weekendowe od 40 do 130 km (w tygodniu wypady po 20-40 km). Chyba chciałbym zostać przy Krossie. No i teraz meritum – co byś mi radził – Esker 2.0 na sorze, aluminiowy widelec, brak sztywnych osi i cena ok 3900 zł, czy jednak zrobić wszystko i dołożyć do Esker 6.0 (GRX, sztywne osie, hamulce hydrauliczne) no ale cena 6500 zł. Dodam, że nigdy nie jeździłem na baranku. Mam 184 cm wzrostu i 85 kg.
Czy na początek wystarczy Esker 2.0, żeby spróbować odnaleźć się na gravelu? Czy poczuję różnice przy sztywnych osiach i widelcu karbonowym? No i czy sora wystarczy? Czy też nie ma sensu pakować się w coś takiego jak esker 2.0 i trzeba dołożyć (chociaż w moim przypadku to sporo pieniędzy) ale kupić coś na dłużej z lepszym osprzętem z którego będę bardziej zadowolony – Esker 6.0. Dodam, że chyba nie wchodził bym w stalowego eskera 4.0. Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.
Cześć,
„Esker 2.0 na sorze, aluminiowy widelec, brak sztywnych osi i cena ok 3900 zł, czy jednak zrobić wszystko i dołożyć do Esker 6.0 (GRX, sztywne osie, hamulce hydrauliczne) no ale cena 6500 zł.”
Jeżeli masz się zadłużyć, albo jeść przez pół roku tynk ze ścian, to nie pchałbym się w droższy rower.
„Dodam, że nigdy nie jeździłem na baranku.”
Nie masz się czym przejmować, nie jest to szczególnie skomplikowane. I łatwo się przestawić.
„Czy na początek wystarczy Esker 2.0, żeby spróbować odnaleźć się na gravelu?”
Nie przepadam za sformułowaniem „na początek”, bo co to znaczy? :) Może tak być, że przez tańszy osprzęt zniechęcisz się do graveli. A może być tak, że kupisz droższy, ale uznasz po roku, że Cię to nie kręci i go sprzedasz albo rzucisz w kąt.
Albo po pół roku po zakupie tańszego zaczniesz kombinować co by tu w nim wymienić :) Nie mam na to jednej, dobrej odpowiedzi. Sam zaczynałem oczywiście od tańszych rowerów, ale znam już ich ograniczenia + jednocześnie wiem czego potrzebuję.
Tak więc zaczęcie od tańszej (choć wcale nie taniej!) wersji może być dobrym pomysłem. A może nie :)
„Czy poczuję różnicę przy sztywnych osiach”
Moim zdaniem głównie przy zdejmowaniu i zakładaniu kół. To piękna sprawa, nie musisz zastanawiać się czy tarcza trafi równo w zacisk, co przy szybkozamykaczu wymaga czasem kilku prób zaciśnięcia, albo poprawiania samego zacisku. Przy sztywnych osiach zawsze trafi na swoje miejsce. Jeżeli koła zdejmujesz raz w roku, to nie ma sensu. Jeżeli częściej – to fajna sprawa. Pod względem sztywności przy jeździe amatorskiej moim zdaniem w gravelu nie ma to większego znaczenia.
„i widelcu karbonowym?”
Miałem rower fitnessowy z aluminiowym widelcem, potem wymieniłem na nowszy model z karbonowym i specjalnie dużej różnicy nie poczułem. Moim zdaniem jeżeli różnice są, to są to „marginal gains”, czyli może daje jakiś większy efekt na długiej trasie.
„No i czy sora wystarczy?”
Sam napęd jest spoko i nim bym się nie martwił. Jedynie przerzutka nie ma sprzęgła (jak to szosowe modele) i od razu możesz założyć osłonkę na tylny trójkąt ramy, ponieważ będzie Ci się obijał łańcuch. W wyższym Eskerze jest przerzutka ze sprzęgłem, które przytrzyma łańcuch i nie będzie się obijał o ramę. Inna sprawa – w Eskerze 2.0 napęd jest zestopniowany typowo szosowo, czyli dość twardo. Zależy jak mocną masz nogę, ale jeżeli myślisz o wyjeździe w góry + do tego chcesz załadować się sakwami czy torbami, to polecam solidny trening :) W Eskerze 6.0 nie jest może dramatycznie lepiej pod tym względem, ale jednak lepiej. Jeżeli natomiast jeździsz po względnie płaskim terenie, to się tym nie przejmuj. Zresztą napęd zawsze można w pewnym zakresie wymienić.
W Eskerze 6.0 dostajesz też lepsze koła i co równie ważne – hydrauliczne hamulce tarczowe. Jesteś przyzwyczajony do hydraulików z Evado. Przesiadka na hamulce mechaniczne (czyli z linką, a nie płynem hamulcowym) w Eskerze 2.0 może być zaskakująca :) Nie mówię, że mechaniczne hamulce tarczowe są złe czy że nie hamują. No ale hydraulika ma jednak lepszą modulację (czyli łatwiej dozować siłę hamowania) i „feeling”.
Podsumowując – droższy rower będzie lepszy :) I niestety ta lepszość będzie wyczuwalna dla każdego śmiertelnika. To nie różnice między rowerami za 20 i 25 tysięcy, gdzie nam, amatorom droższe elementy nie zrobią już żadnej różnicy.
Ale czy warto dopłacać 2600 złotych (a za tyle przecież można sobie dokupić jeszcze jeden rower ;) do sprzęgła w przerzutce, trochę lżejszych przełożeń, sztywnych osi, hydraulicznych hamulców i lepszych kół? Podsumuję – jeżeli Cię stać, to tak. Jeżeli masz sobie wypruć żyły, to albo poczekaj i dozbieraj, albo odpuść. Chyba, że za pół roku zacznie Cię swędzieć na ulepszanie roweru, to poczekaj, dozbieraj i kup lepszego.
Dzięki wielkie za pomoc…. Bardzo fajna, rzeczowa, kompetentna, nienapuszona, racjonalna i wyważona odpowiedź….
Zdecydowałem się – Esker 6.0. Dzięki
Ps.
Może być polecił nie za drogie, a dobre folie do oklejania roweru :-)
Tak się składa, że kupiłem ostatnio pierwsze w życiu folie ochronne marki Zefal (poza tymi, które kiedyś dostałem do roweru w zestawie). Ale jeszcze nie naklejałem, tak więc ciężko mi coś więcej powiedzieć.
O kurde, aż mnie na wspominki wzięło jak dostałem pierwszego górala na urodziny xD spełnienie marzeń to było, roweru już nie ma, pasja została
Najbardziej uniwersalny jest góral bo pojedziemy wszędzie. Gravel z braku amora to trochę mniej przyjemna jazda po bezdrożach. Ktoś to wymyślił i sprzedaje ale moim zdaniem zniknie powoli jak koła 27,5 cala. Szerokości fanom rowerowym.
Ale posiadanie górala, wcale nie przeszkadza w tym, żeby mieć też gravela :) Tak jak pisałem w tekście: „Asfalt i lekkie bezdroża – gravel. Cięższy teren – góral”. Można też mieć tylko jeden i też będzie okej – kwestia co kto potrzebuje.
A czy znikną… zobaczymy, ale raczej wątpię.
Tak, a najbardziej uniwersalnym samochodem jest terenówka, bo pojedzie wszędzie. Można terenówką jechać do filharmonii, na wakacje 3000 km po autostradzie i do miasta, gdzie miejsca parkingowe są ciasne. I każdy potrzebuje terenówki.
Nie i nie. Rower ma być dopasowany do potrzeb. Jak chcesz mieć jeden rower i 98% pokonujesz po gładkim asfalcie i zależy ci na szybkości to kupujesz szosówkę i te 2km/100 po skałach, przez piachy i brody po prostu ją przeniesiesz. Jeśli jeździsz tylko po mieście, do pracy i cieszy cię 20km/h i broń boże nie chcesz się spocić, to dźwiganie amortyzatora nie ma sensu cenowo i wagowo.
Jeśli jeżdżę na jednodniowe wycieczki z dojazdem szosą 40 km, potem lasem 30 i powrót 30, to gravel będzie najlepszy, nawet gdy te 20 metrów niespodziewanego piachu przepchasz. Rower górski jest w góry, na skały, konkretne korzenie (nie korzonki na leśnej ścieżce), piachy, podjazdy ponad 20% i szalone zjazdy po wertepach. Jeśli się mtb nie dowozi autem do gór, to trudno, trzeba się przemęczyć na szosie, machać z uśmiechem wyprzedzającym na lekkich rowerach z gładkimi oponami, bo na końcu czeka nagroda: prawdziwy teren dla twardzieli.
I proszę nie mówić, że na swoim mtb z łatwością wyprzedzasz szosowców. Wyprzedzasz, bo są od ciebe dużo słabsi. Szosowiec o twojej wydolności i twojej sile na szosówce nie da ci szans.
To, że „wjedzie wszędzie” nie czyni mtb najbardziej uniwersalnym ale właśnie wąsko specjalistycznym. A to, że się dobrze sprzedaje to moda.
Dobrze napisane, chociaż jak już kiedyś pisałem tu na blogu, rower MTB wcale nie musi być złym rozwiązaniem do miasta. Szerokie opony i amortyzator będą ładnie tłumić wszelkie nierówności, krawężniki, dziury. Może zrezygnowałbym z agresywnego bieżnika na rzecz czegoś gładszego, ale na dojazdy do pracy 5 km – kurczę, czemu nie?
A czy „dźwiganie amortyzatora” po mieście nie ma sensu? Tam gdzie infrastruktura rowerowa jest dobrze rozwinięta, być może tak. Ale jeżeli na swojej drodze spotykamy różne nieprzyjemne przeszkody, a nie lubimy gdy trochę potrzęsie – to ja bym nie stawiał krzyżyka na amorku. Sam jeżdżę gravelem i bardzo to lubię. Ale czasami na mieście z chęcią przesiadłbym się na mojego ścieżkowego fulla, gdzie można zamknąć oczy i wystarczy trzymać kierownicę :) A to ja, gdzie jestem w miarę zdrowy i w miarę sprawny. Ktoś słabszy/starszy/rzadziej jeżdżący może jednak nie patrzeć z radością na sztywny widelec.
A akapit o wyprzedzaniu szosowców z łatwością – miodzio! Uwielbiam takie „argumenty” typu „ja swoim rowerem za 500 złotych wyprzedzam szpanerów na sprzęcie za 10.000 złotych!”
PS Z tym, że MTB to moda bym nie przesadzał. Naprawdę w wielu przypadkach nie wyjdzie się źle, jeżeli kupi się taki rower nie tylko w góry. Kwestia potrzeb i świadomości.
Tylko mała uwaga Panowie:
1. jak ktoś ma sprzęt za 10000 to nie zawsze oznacza że to szpaner
2. jeśli wyprzedzasz gościa na szosówce za 10000zł sprzętem za 500 zł to też nie oznacza, że jesteś taki dobry a on taki słaby.
Niejednokrotnie dawałem się wyprzedzać kolegom na góralach , jadąc szosówką bo…. akurat robiłem tzw. …”regenerację”, oni zaś myśleli że się ścigam :-)
Dlatego wziąłem „argumenty” w cudzysłów i zawsze mnie one bawią.
Jest jeszcze np. „wyprzedził mnie koleś na rowerze elektrycznym, patrząc na mnie z wyższością”.
Ja się tak w ogóle zastanawiam, przed kim można „szpanować” droższym rowerem? Przecież to prawie NI-KO-GO nie obchodzi. Dla mnie obciachem jest przechwalanie się swoim rowerem, a nie jego posiadanie. Znałem takiego jednego, co niepytany zaczynał opowiadać o swoim rowerze, że karbon tu, karbon tam, przerzutka taka i siaka. I to było zabawne :)
Cześć.
Dorzucę jeszcze parę moich przemyśleń. Postanowiłem moje wysłużone mtb na 26 calach i osprzęcie alivio wymienić na inne mtb na kołach 29 cali. Budżetu nie naciągam, bo jestem już w miarę doświadczony i wiem, że nie muszę dopłacać do super osprzętu bo i tak go nie wykorzystam. Na asfalt mam szosę, więc drugi rower wykorzystuję do dojazdów do pracy, wycieczek z synem albo poza sezonem szosowym do jazdy po Wrocławiu i okolicach. Także mtb „prawdziwego” górskiego terenu nie będzie widział, raczej leśnie ścieżki i utwardzone wały. Nie pcham się nie singletracki czy inne cięższe trasy, bo raz że tego nie lubię i mnie nie kręci takie wytrząsanie się na rowerze, a dwa brak mi techniki i odwagi do takiego śmigania.
Także w moim zakresie powiedzmy do 3 tys. zł szukam czegoś co mi się będzie podobało. Gorąco polecana indiana storm z media expert osprzętowo jest nawet ponad moje potrzeby ale co z tego jak mi się wizualnie nie podoba (chociaż był taki czarno-czarny model, który był ładny ale teraz go nie widzę w ofercie). Myślę, że ostateczny wybór będzie pomiędzy trekiem marlinem 6 lub 7 albo właśnie prostym gravelem typu aspre/boreas/decathlon/esker. A co to ostatecznie będzie? Nie wiem! Pomysł na gravel kiełkuje od kilku dni, bo ładnie taki rower wygląda (nic nie ujmując ładnemu trekowi). Za MTB przemawia jednak wygodniejsza pozycja jak się będę kulał z synem. Może mój komentarz niewiele wnosi do tematu poza podsumowaniem, że dla każdy powinien wybrać wg własnych potrzeb. Ale skoro Żona się ze mnie śmieje, że sobie problemy wymyślał to postanowiłem się z Wami moimi przemyśleniami podzielić, bo Wy na pewno zrozumiecie. Pozdrawiam!
Rower z barankiem nie musi być niewygodny :) Fakt, na amatorskim góralu plecy będą bardziej wyprostowane, ale na amatorskim gravelu też może być przyjemnie.
Co do singletracków, to są różne trasy, o różnym stopniu zaawansowania. I są też takie, którymi przejedzie przysłowiowa „babcia z siatką przewieszoną przez kierownicę” ;) Oczywiście nie namawiam Cię do robienia czegoś, czego nie chciałbyś robić. Niemniej jakbyś kiedyś miał okazję być kiedyś z rowerem np. w okolicach Świeradowa Zdroju, polecam wybrać się na tamte ścieżki, da się na niektórych pojeździć także gravelem, co już uskuteczniałem: https://roweroweporady.pl/jezdzilem-rowerami-kross-na-2019-m-in-stalowym-grawelem/
Jak ktoś ma szosówkę i jeździ z barankiem na co dzień, to doskonale wie, czego się po gravelu spodziewać. Szosowcy próbujący gravela nie rozczarowują się, w przeciwieństwie do tych co przesiadają się z mtb. Ci się rozczarowują, bo trzęsie, bo nie wszędzie wjedzie. Stąd błędna tendencja w gravelach do poszerzania opon do rozmiarów mtb. Z gravela nigdy nie będzie mtb, a z mtb szosówki. Gravel to przełaj z odchyłem enduro, albo szosówka, która wjedzie na drogi polne i leśne, która udźwignie bagażnik i którą dojedziesz do pracy.
I nie istnieje taki rower, na którym utrzymasz koło w grupie szosowej, po czym wygrasz zawody mtb.
Z tym, że mało kto jeździ po takim terenie, żeby mtb było niezbędne, ci co jeżdżą to wiedzą i mają mtb i nie mają dylematów czy w ten teren może gravelem by się wybrać.
Hejka,
ja właśnie skończyłem sezon 2020 (we wtorek była operacja lewej kości przedramienia, to już druga po tym jak roztrzaskałem tę kość w stawie łokciowym w zeszłym roku w wypadku na rowerze) i teraz sporo czasu na rozmyślanie, czytanie itd.
I stanąłem przed dylematem, czy ulepszać swój obecny rower (Cube Cross rocznik 2017) czy też właśnie przesiąść się na gravel (a przynajmniej spróbować). Nikt ze znajomych nie ma takiego roweru, nie mam też jak pożyczyć (jest taka usługa np. w Decathlonie, ale akurat we Wrocławiu mocno ograniczona jeśli chodzi o modele). Taką prawdziwą szajbę rowerową załapałem właśnie w 2017 roku (kiedy ukradli mi mój poprzedni rower Cube Nature). W okresie kwiecień – wrzesień moja standardowa trasa to 2-3 razy w tygodniu, po pracy, około 62-65 km z tego jakieś ~ 50 km to szutry (w rozumieniu ścieżek leśnych, wałów przeciwpowodziowych), reszta to ścieżki rowerowe. Sytuacja zmienia się w weekendy, kiedy pojawiają się wycieczki 80-90km, czasem koło 100 km. I wtedy 70% trasy to zazwyczaj asfalty (czasem tak zniszczone, że ciężko to nazwać drogą :)).
Chciałem trochę pokombinować ze zmianą opon (w tej chwili mam założone Schwalbe Land Cruiser, zastanawiam się nad zmianą na Marathon Mondial), być może zmienić widelec na sztywny no i coś pokombinować ze zmianą trzech tarcz z przodu na dwie (ale to już większa zmiana bo trzeba by więcej pieniędzy wydać). A może właśnie lepiej by było nie inwestować aż tyle w ten rower (tylko to co konieczne bo coś tam już stuka i trzeszczy w rowerze) a właśnie pójść w stronę roweru typu gravel? Decisions, decisions, decisions….
Cześć,
zmiana opon być może będzie krokiem w dobrą stronę, kwestia jaki masz budżet na nie. Mondiale mają trochę delikatniejszy bieżnik, ale różnica w wadze pomiędzy nimi a Land Cruiserami nie będzie duża. Przyjrzyj się (pozostając już przy Schwalbe) oponom G-One Allround. Będą sporo lżejsze, z lepszą mieszanką i wcale nie gorzej zabezpieczone przed przebiciem (no chyba, że myślałeś o zwijanej wersji Mondiali z lepszą wkładką antyprzebiciową). Sam od wiosny jeżdżę na oponach Goodyear Connector i są mega uniwersalne. Fajnie się toczą po asfalcie i poza nim też dają sobie radę.
Do zmiany tarcz na korbie na dwie może wystarczyć sama zmiana korby (chyba, żeby udało się zamontować dwie tarcze na obecnej korbie, kwestia jaka korba i jakie tarcze będą potrzebne). Manetka i przerzutka trzybiegowa powinny sobie poradzić z korbą dwurzędową, po prostu jeden bieg na manetce będzie pusty.
A czy gravel? Cóż, jeżeli zmienisz amortyzator na sztywny widelec, to Twój rower stanie się swego rodzaju rowerem fitnessowym. A stąd już niedaleka droga do gravela :) Ale czy warto – tego nikt Ci nie powie, bo to już bardzo indywidualna decyzja. Ja przeszedłem właśnie taką drogę: od crossa, przez fitnessa, a skończyłem na gravelu :)
Dziękuję bardzo! :)
W ogóle nie myślałem o modelu opon G-One Allround, więc tutaj fajne zaskoczenie. W przypadku Mondiali rzeczywiście myślałem o zwijanej oponie. Czyli w tej chwili będę musiał zastanowić się nad jednym z tych właśnie modeli (zobaczymy jak z dostępnością w sklepach) + Goodyear, który widzę, że również plasuje się w podobnym przedziale cenowym.
Waham się właśnie nad tym, czy zanim rzucę się na rower typu gravel, nie lepiej spróbować przeistoczyć mój obecny w rower fitnesso-podobny i ewentualnie, jeśli się nie spodoba, spróbować przywrócić jego paramtery crossowe, albo właśnie wtedy pójść dalej :). Kilka dni przed końcem sezonu przejechałem swoją zwyczajową trasę na zablokowanym skoku widelca (wiem wiem, to nie to samo co sztywny :)) żeby sprawdzić odczucia i powiem szczerze, że poza jednym, 15-20 m odcinkiem leśnym, usianym korzeniami, właściwie nie odczuwałem dyskomfortu. Ale to jeszcze dopytam o jedną rzecz, Czy zmiana sztycy pod siodełkiem na jakąś wersję karbonową może również zwiększyć komfort (bo takie opinie można wyczytać na forach) czy też nie będzie to żadna znacząca zmiana?
Ja ostatnio przesiadłem się z karbonowej sztycy na aluminiową (karbonową miałem przykręconą złym zaciskiem i zaczęła pękać). Cóż, jakąś różnicę może i poczułem, a może to tylko moja sugestia :) Ja mam dość mocno wpuszczoną sztycę w ramę (krótkie nogi), więc może przy typowej długości nóg różnica byłaby większa na plus dla karbonu.
Okolo 12 lat temu kupilem za 800 zl MTB na 26 ktorym jezdzilem do tego roku. Obecnie stoi i czeka na lepsze czasy. W lutym kupilem szosowke full carbon za 1700 zl. Moj mechanik powiedzial zebym na razie na nia nie wsiadal bo waze 140 kg i rower peknie. Za jego rada kupilem za 1400 zl Cube Cross Race z karbonowym widelcem. Jedyna wada to szczeki. Wszystko mozna kupic tanio jesli nie kupuje sie w sklepie. Poczytalem troche na tym forum poogladalem troche na youtube i widze ze szosowcy w zimie tez chetnie przesiadaja sie na gravel.
Obecnie mam problem z tym jakie opony kupic do gravela. Wiekszosc tras robie po asfalcie ale kocie lby tez sie zdazaja. Ciagnie mnie do slick ale w goralu po zmianie na slick pekaly szprychy.
Co robic? Jak zyc??? Czy moge kupic opony slick 28mm do mojego gravla? Obecnie mam marathon mondial one maja nosnosc 110 kg i jakos nic sie nie dzieje.
Cześć,
do gravela możesz założyć opony jakie tylko chcesz, byle by zmieściły się rozmiarem :)
Sam jeżdżę teraz na uniwersalnych Goodyear Connector: https://youtu.be/dV2xO3ftRGc
i jestem z nich zadowolony, patrząc przez pryzmat tego gdzie i jak jeżdżę.