Jak schudnąć na rowerze?

Aktywność fizyczna do podstawa szczupłej i zdrowej sylwetki ciała. To banał, ale wiele osób o tym zapomina. Dieta jest istotna, ale choćby najlepsza, jeśli nie zostanie wsparta wysiłkiem – pójdzie na marne. Pisząc o wysiłku – niekoniecznie mam na myśli litry potu wylane na siłowni, czy fitnessie. To niezłe aktywności, ale zwykle gdy wykupisz (albo dostaniesz w pracy) karnet na przykładowo dwa wejścia w tygodniu – przez pozostałą część tygodnia może nie chcieć Ci się nic robić – a przed sobą będziesz usprawiedliwiony/usprawiedliwiona – przecież masz karnet. Oczywiście wyolbrzymiam trochę, ale chciałbym zachęcić Cię do częstszego wychodzenia na rower. Jazda rowerem jest praktycznie bezpłatna, możesz to robić w każdej chwili i nie musisz czekać do najbliższej środy czy soboty :)

Towarzystwo

Rower to sport bardzo towarzyski, świetnie jest zebrać na przejażdżkę grupę znajomych. Nawet jeżeli skończy się to na krótkim wypadzie – nic nie szkodzi, najważniejsza jest sama aktywność. Większe trasy możesz sobie zostawić na następny dzień, w innym gronie, albo samemu. Bo w odchudzaniu na rowerze, moim zdaniem – najważniejsza jest przyjemność z tego płynąca.

Ćwiczenia

Można do odchudzania podejść metodycznie. Kupić pulsometr i dowiedzieć się, jak trenować z pulsometrem. Bardzo popieram taką jazdę, ale nie zrozum mnie źle – to zabija przyjemność. To znaczy, jeśli jazdę na rowerze traktujesz jako narzędzie do odchudzenia: Dziś 60 kilometrów, jutro 40 kilometrów, pojutrze regeneracja, następnie 100 kilometrów itd. Masz ścisły plan i się go trzymasz – efekty z pewnością się pojawią. Jednak trzeba sobie zostawić margines przyjemności. Niekoniecznie jechać dla planu, ale by po prostu zobaczyć ciekawe miejsce. Z dnia na dzień obserwować jak zwiększa Ci się średnia prędkość, jak pod górkę pod którą miesiąc temu ledwo łapałeś oddech – teraz podjeżdżasz bez problemu. Obserwować swoje ciało i swoje możliwości. A samo odchudzanie, stanie się miłym efektem ubocznym jazdy.

Odchudzanie na rowerze
fot. Danoninga

Oczywiście, jeżdżąc na ćwierć gwizdka – możesz tak jeździć godzinami – a efekty będą mizerne. Trzeba pojeździć trochę interwałowo, momentami przyspieszyć, momentami zwolnić, podjechać pod stromą górkę, przynajmniej dwa razy w tygodniu pojechać gdzieś dalej za miasto. Ale nic na siłę, nic zgodnie z planem.

Jeśli najdzie Cię później ochota na starty w zawodach – a to co innego, tutaj przydaje się dobry plan treningowy i trzymanie się go. W samym odchudzaniu zalecam sporo anarchii i słuchania własnego ciała (byle nie głosu: „Może jutro, dziś zjem pizzę”). Więcej o samym treningu przeczytasz w jednej z tych książek.

Nie muszę chyba pisać, że jeżdżąc na rowerze, nie tylko schudniesz, ale także wymodelujesz sobie uda, biodra, nie pozostanie to również bez wpływu na Twój brzuch i pośladki. Jazdę na rowerze, warto przeplatać innymi aktywnościami. Basen, tenis, bieganie, a przede wszystkim rolki. Dlaczego rolki? Po pierwsze na nich też można poczuć prędkość, po drugie angażują dużo innych partii mięśniowych niż rower.

Jazda na rowerze dodatkowo wpływa na nasz układ krążenia, krew jest lepiej dotleniona, dzięki czemu organizm szybciej się regeneruje. Rośnie odporność całego organizmu, wzmacniają się mięśnie serca, zmniejsza się ryzyko nadciśnienia czy żylaków.

Kalorie

Na rowerze spala się sporo kalorii. Jazda po asfalcie, ze średnią prędkością 20 km/h (czyli nie oszukujmy się, niezbyt szybkim tempem, ale dobrym na początek) pozwala spalić około 700 kalorii na godzinę. Ponoć 7000 spalonych kalorii to kilogram wagi mniej. Ale pamiętaj o tym, że najważniejszy jest bilans na koniec dnia. Spalonych kalorii na rowerze, nie można „przejeść” – bo efektu nie będzie żadnego.

Tu poczytasz o optymalnej diecie, ja ze swojej strony napiszę kilka banałów :) Śniadanie jest bardzo ważne, tak nam powtarzano już w przedszkolu. I to prawda. Nie można czekać ze śniadaniem do godziny 10 czy 12. Warto również rozkładać sobie posiłki na mniejsze. Ja staram się nie jeść np. czterech kanapek na raz. Jem najpierw dwie, mija godzina czy dwie i dopiero zjadam dwie następne.

Nie jedz po…

O owocach i warzywach chyba pisać nie muszę, zwłaszcza, że wiosna się zaczęła i będzie ich niebawem dużo. Jest jeszcze kwestia „nie jedź po…”. Nie jedz po 20, nie jedz po 18, nie jedz po 16 (hardkor). Dużo zależy od indywidualnych predyspozycji, ale jeśli chodzisz spać np. o północy, a ostatni posiłek zjesz o 18… Hmmmm… ja bym osiwiał z głodu :) Ja praktykuję rozkładanie kolacji na raty – tak jak śniadania. Dzielę niedużą kolację na pół i drugą część jem około godziny 20. Wtedy żołądek nie jest przeciążony, a ja nie chodzę sfrustrowany, zły i głodny. Ale to trzeba indywidualnie dopasować. Najważniejszy i tak jest bilans spożytych kalorii i tego co spaliliśmy. Jeśli jest ujemny to waga będzie spadać.

Czyli jak widzisz, wystarczy trochę motywacji do jazdy na rowerze, kilka prostych zasad i jeszcze zdążysz do wakacji zrzucić brzuszek. A jeśli czytasz ten tekst po wakacjach – masz jeszcze lepiej :) Do przyszłych wakacji masz szansę wyglądać jeszcze lepiej!

Na koniec zaproszę Was do lektury wpisu, w którym podzieliłem się z Wami moimi przemyśleniami, szukając odpowiedzi na pytanie – czy warto korzystać z diety pudełkowej.

Skomentuj Piterek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

49 komentarzy

    • ja mam jeszcze dluzsze paznokcie i wysokie obcasy hmm i widzialam jeszcze bardziej hardcorowo ubrane panie na rowerach, wystarczy przejsc sie od Leidseplein do Rembrandtplein w Amsterdamie….poza tym w tym miescie mozna zobaczyc wszystko na rowerach, wiec nic mnie nie zdziwi

  • Słuszna uwaga – makijaż ma również niezbyt rowerowy :] Ale chciałem by po prostu ilustrowała odchudzanie na rowerze :]

  • Ja nie slucham mp3 ale za to slucham audiobookow. „Przeczytalem” w taki sposob juz wiele ksiazek w tym roku. Bardzo fajne na dlugie trasy – mozg przelacza sie na wyobraznie i nie wiadomo kiedy mijaja kolejne kilometry. Oczywiscie sluchawka tylko w jednym uchu, aby slyszec co sie dookola dzieje.

  • Tak mi się nasuwa, po doświadczeniach z Endomondo, online’owymi kalkulatorami i tym z licznika (Crivit ;-))…

    600 kcal / h przy 20 km/h pokazują mi praktycznie wszystkie kalkulatory i licznik, a Endomondo daje tu ok 900. Runtastic też ok 600 ( u mnie więcej, ale to też po trochu kwestia wagi).

    Skąd takie rozbieżności?

  • Patrzę na swoje Endomondo i pokazuje mi bardzo różnie.
    Od 450 do 900 kalorii na godzinę. Troszkę to zależy od średniej prędkości, ale być może też wpływ ma różnica wysokości przebyta.

    Szczerze Ci powiem, że nie patrzyłem nigdy na kalorie :)

  • Tak, to zależy od prędkości i wysokości, ale dalej nie wiem, skąd różnice. :)
    Ta sama trasa, zbliżone tempo jazdy (średnia u mnie do prawie zawsze od 20 do 25 km/h, bo jakoś już mi się nie chce pędzić) a rozbieżność ok 1/3.

  • Ano widzisz, średnia 20 a 25 to jest kolosalna różnica :] Choć wydaje się, że to niewiele.

  • Nie chodzi o różnicę pomiędzy 20 na Endo a 25 na Runtastic.
    Nie traktowałbym rozmówcy jak gamonia.
    Chodzi o zakres i stałą, 30% (ok) różnicę pomiędzy Endo A Run (i licznikiem).
    To mnie dziwi. Niezależnie, czy jadę średnio 15 czy 25 czy tam więcej: oba programy ten sam odcinek, ten sam czas i tę samą prędkość wyliczają inaczej pod względem wydatku energetycznego.
    To zresztą problem omawiany na forach. Bez sensownego wyjaśnienia.

  • Z własnego doświadczenia polecam różne formy wycieczek.
    Jeżdże samemu szybko i turystycznie, ale także grupowo, z ludzmi w róznym wieku, oglądam zabytki, pomniki przyrody, robię dużo zdjęć.
    Oczywiście przez cały rok..
    Dieta jest istotna, ale Ja osobiście nie przywiązuję do niej zbyt dużej wagi Zdarza mi się zjeść coś paskudnego i wypić piwo, albo 6, ale nawet jak „przybędzie mnie” z 10 kg, w sezonie zimniejszym, to wiem że rower pozbawi mnie tego balastu i w lecie już wyglądam zdecydowanie lepiej..
    Najważniejszy jest ruch, diety i inne sprawy to drugi plan, ale oczywiście każdy ma swój system…

  • Najwięcej kilogramów zrzuciłem jeżdżąc do pracy rowerem – oczywiście pod górkę, bo każdy do pracy ma pod górkę :-)), a raz w tygodniu trasa 40-70 km bez obijania się, z kilkoma podjazdami o nachyleniu 6% do 10%.
    Jak mi się spodobało wjeżdżanie pod górę na coraz twardszym przełożeniu, szybciej lub ze stałą kadencją, to robiłem każdą górkę 2-3 razy – dla zabawy.
    Rower okazał się odchudzaczem skuteczniejszym od wszystkich moich diet. W 3 miesiące zrzuciłem na trwałe 14 kg. Byłoby więcej, ale przyrosła tkanka mięśniowa.

  • Wypluj te słowa! Toć ja na rowerze postanowiłam przytyć i rzeczywiście nieco się udało. Przybyło mi masy mięśniowej, głównie w nogach, udach i łydkach, co bardzo sobie chwalę. Do chudnięcia lepsze bieganie. Jazda na rowerze to w sumie niewielki wydatek kaloryczny, żeby chudnąć, trzeba się podczas jazdy niemal głodzić, co nikomu na dobre nie wychodzi. No i trzeba jeździć dystanse >100km.

  • @Lavinka
    Ależ ładnie tyjesz … miód malina, ale to nie jest TYCIE. Ty nabrałaś nieco „masy” i przetworzyłaś to na „rzeźbę”.

    Mówisz „mało kalorii”? A kto powiedział, że na rowerze jeździ się tylko spacerowym tempem?
    Jeżdżę sam – nie muszę się z nikim ścigać, a i tak łańcuch mi rdzewiał od lejącego się potu. Walka z samym sobą, słabościami i bólem jest znacznie ciekawsza, niż udowadnianie, kto ma dłuższą kierownicę, czy twardszy pancerzyk i czy potrafi to zrobić o sekundę szybciej, niż inni.
    :-)))

  • Od połowy lutego wsiadłem na rower i tak jeżdżę… do dzisiaj -6kg ja na razie;) przejechane jednak ladne 1000km(wiec jest co robic, no niestety nikt nie powiedział ze to samo z siebie się schudnie) polecam każdemu taką formę rekreacji. Rekreacji ponieważ z początku faktycznie robiłem to z powodów zdrowotnych, natomiast od jakiegoś czasu zdałem sobie sprawę, że nie wsiadając na rower czegoś mi brakuje…wolności, chwili dla siebie, niejednokrotnie sprawdzenie siebie na trasie (wczesniej frustracja związana z lenistwem, teraz z brakiem aktywności…taka sytuacja). Co gorsze zaczynam się coraz częściej interesować akcesoriami, sprzętem…można się niezle zagubić:) tak sie wkręciłem:) pozdrawiam i zyczę sobie i innym wytrwałości w dalszym pokonywaniu własnych słabości oraz dążeń do celu:) powodzenia:)

  • @Macko – ano, człowiek zaczyna chorować na… cyklozę :) Dobrze, dobrze. Byleby nie przesadzić z ładowaniem w sprzęt (za bardzo). Bo to człowiek jedzie, a nie rower :)

  • Mnie też ta cykloza bierze. Od września do teraz wożę dzieci do przedszkola na rowerze. Z małą przerwą w styczniu na wysokie mrozy. I z powrotem zawsze mam pod górę. Sam zauważyłem że po takiej dwukilometrowej trasie lepiej się czuję w ciągu dnia. To chyba od dotlenienia. Na razie efektów chudnięcia nie zauważyłem. Ale prawdziwe trasy dopiero zaczynamy. Zakupiony hol dla dziecka, bagażniki na dach samochodowy ( na dalsze wyjazdy ). Najważniejsze, że synom się też to podoba, chyba ich zaraziłem tą cyklozą. Mój sprzęt to Romet Canyon, ale chodzi jak pszczółka.

  • Rower i odchudzanie? Mało prawdopodobne. Chyba, że bardzo ścisły rygor dietetyczny i solidne – zarówno kilometry jak i prędkość „kręcenia” – dawki kilometrów codziennie. Rocznie przejeżdżam około 4,5 do ponad 6 tys kilometrów. Jeżdżę całe 12 miesięcy! A efekty? Solidniejsze nogi. Brzuch jak był, tak i jest. a nawet >. Co prawda, ma u mnie duże znaczenie wiek, 60 ++, więc całkiem inny metabolizm. Za to inne efekty rekompensują mi brzuch: ciśnienie, oddech, wydolność organizmu, samopoczucie. Czyli, warto jeździć !!!

  • Na trwałe udało mi się zrzucić 15 kg 2 lata temu. Aktywność fizyczna to rok biegania, po kontuzji przerzuciłem się na rower i kolejny rok pedałowania. W aktywnościach miałem również dłuższe przerwy (zima), bardzo bacznie obserwowałem swój organizm i efekty odchudzania. Wnioski po 2 latach spokojnego odchudzania, bez diet 1000 kcal i tego typu. Wpływ diety 70%, aktywność to może pozostałe 30%. Bez zmiany nawyków żywieniowych bardzo trudno schudnąć. Ja nie ograniczałem ilości jedzenia, ale zmieniłem jej rodzaj, czerwone mięso zamieniłem na ryby i drób (indyk), białe pieczywo na pełnoziarniste, zrezygnowałem całkowicie z fastfoodów, ograniczyłem spożycie cukru i soli. Ilościowo podobnie, jakościowo inaczej. Aaaaa jedno co rzeczywiście ograniczyłem to kiedyś ukochane piwko, dzisiaj stosowane tylko w celach socjologicznych:)). Pozdrawiam

    • Wtrącę swoje 3 grosze. Ja jeżdżę bardzo dużo, średnio co dziennie ok 20-30km. Ważę 66kg i dlatego nie muszę się odchudzać. W tym roku ukończyłem 78 lat. Cały czas się ścigałem w maratonach ze swymi rówieśnikami, choć nie wielu ich było, bo reszta to wącha kwiatki. Radzę Wam korzystać z tego dobrodziejstwa rowerowego, dlatego czuję się wspaniałe.

  • Cóż, na rowerze da się chudnąć, od początku marca przejechałem ok. 900km, tempem raczej spacerowym (ok. 20km/h) i w niebyt poszło ok. 8kg wagi. Przecież jak jem tyle co zwykle (a jem tyle, że nie tyję), a do tego dołączam codzienny trening rowerowy o długości 35km i do tego weekendowe wypady po 70km to bilans musi być ujemny. Poza tym jak wieczorem wracam z pracy (ok. 18km jazdy rowerem) to jakoś mam mniejszą chęć na „michę” niż w przypadku powrotu autobusem, więc automatycznie jem mniej. Do tego nie mam wyrzutów sumienia jak co jakiś czas zjem z przyjemnością coś bardziej kalorycznego (np. wielkie lody lub pizza). U siebie też zauważam tendencję do wkręcania się „cyklozę”, ale to dobrze. 1 maja planuję pierwszy raz pokonać magiczną dla mnie granicę 100km na jednej wycieczce :)

  • @Gorzysław – bardzo fajna historia, mam nadzieję, że będziesz się coraz bardziej rozkręcał :) I zobaczysz, że niebawem „magiczne” stanie się 200 km, a z czasem nawet więcej.

  • Łukaszu, piszesz tu o odchudzaniu na rowerze, a ja z kolei zapytam jak nie schudnąć na rowerze? Jestem szczupły, ważę 67 kg przy wzroście 177 cm, przemianę materii mam zdecydowanie szybką i zależy mi na tym, aby jeżdżąc rowerem nie chudnąć. Jak się zatem odżywiać, aby nie tracić na wadze, a w najlepszym przypadku nawet przytyć? Pozdrawiam! :)

  • Hej, wnioskuję, że jesteś nastolatkiem, zgadza się? Na Twoim miejscu nie przejmowałbym się tą wagą, bo to fakt – jesteś mega szczupły, ale jest ona w normie. I niejeden by Ci jej pozazdrościł.

    Kwestia chudnięcia polega głównie na bilansie energetycznym. Podczas dłuższych jazd rowerem, pomyśl o dostarczeniu organizmowi kalorii, najlepiej oczywiście jakichś zdrowych. Ale czekolada czy soki owocowe w ostateczności też będą dobre.

  • Łukaszu, nastolatkiem nie jestem już od dawna (mam 27 lat). Praktycznie od kilku lat moja waga utrzymuje się na poziomie 66-68kg, a że ostatnio dość intensywnie zacząłem jeździć na rowerze oraz przeczytałem prawie całego Twojego bloga, to byłem ciekaw Twoich wskazówek dotyczących zapobiegania chudnięcia. Zapewne problem rozwiąże odpowiednia dieta, chociaż jem całkiem sporo, to pewnie powinienem zwrócić uwagę na produkty, które spożywam, aby móc przytyć. W każdym razie dzięki za poradę :)

  • A to jeśli już nastolatkiem nie jesteś, tym lepiej dla Ciebie. Naprawdę wiele osób dałoby się zabić za taką wagę, serio.

    Ja ekspertem jeśli chodzi o diety nie jestem, ale postawiłbym na kurczaka (tylko domowego, nie z KFC), jajka, biały ser. Do tego kasza, ryż.

    Ale ja bym się naprawdę nie przejmował wagą :)

  • Bardzo fajne sposoby. Sama lubię jeździć na rowerze i zazwyczaj nawet jadąc na wakacje zabieram go ze sobą. Co prawda nie jeżdżę po to, żeby schudnąć, ale dzięki temu utrzymuje odpowiednią wagę, bo stale się ruszam i spalam nadmiar tłuszczyku :)

  • A ja mam nietypowe i może śmieszne pytanie: czy pdczas wycieczek rowerowych zdarzyło Wam się starcie z atakującymi zwierzakami (psami), jak sobie radziliście – ucieczka? Byłam kiedyś świadkiem ja pies pogryz dotkliwie rowerzystę i powiem szczerze, że mam obawy…

  • Zmiana przerzutki i rura … – pies, zwłaszcza mały szczekacz, nie pobiegnie powyżej 30-35 km/h na dłuższym odcinku, bo nie ma wydajnego systemu chłodzenia i się zagrzeje. Zwykle na wsi wystarczył sprint do 100 m i problem zostawał w tyle.

    Z dużym psem jest gorzej – zwykle nie nawiązuję kontaktu wzrokowego i zachowuję się jak wobec idących chuliganów.

    Jednak widząc, że taki pies-zabijaka zbiera się do ataku – przyspieszam, robię się „wielki” – stroszę się – odsuwam łokcie od siebie, prostuję za kierownicą, szczerzę zęby w otwartej gębie i normalnie ryczę jak wół :-))

    Przy okazji przygotowuję się do ew. kopnięcia obronnego (wypinam but z zamka) i jak mam mały plecak – zdejmuję w czasie jazdy i chwytam za paski, żeby mieć maczugę w razie potrzeby.

    Musiałby być jakiś młody, silny i głupi osobnik żeby atakować w czasie jazdy. Starsze psy rzucą się ze szczekaniem, ale tylko na postrach obcego.

    Na postoju rower jest tarczą – trzymając rower w górze za kierownicę i opierając o ziemię na tylnym kole, można przednim kołem nieźle przyłożyć, a pompka może być skuteczną pałką.

    Gorzej ze sforą zdziczałych i wygłodniałych … tu nie mam doświadczenia i aż się boję myśleć.

    To są moje osobiste doświadczenia – jak chcesz z nich skorzystać, to wyłącznie na swoje własne ryzyko.

  • Witam pana lukasza. Waze 73-4kg jak to moge spalic w 1, 5. Miesiaca? Lepiej biegać czy jezdzic na rowerze prosze o pomoc

  • Hej, czy dobrze rozumiem, że ważysz 73 kg i chcesz schudnąć 4 kg?

    Nie wiem ile masz wzrostu, ale myślę, że powinieneś skupić się nie na samym odchudzaniu, ale po prostu na wyrabianiu kondycji. A tutaj i rower i bieganie będzie bardzo dobre. Co do samego chudnięcia, to dobre pytanie, ale ja nie jestem niestety ekspertem od biegania, by wyrokować czy szybciej schudnie się jeżdżąc na rowerze czy biegając.

    Najlepiej nie zamykać się na jeden typ sportu, czasem rower, czasem piłka, czasem basen – tak chyba lepiej zrobić.

  • @Sylwia – cóż, z psami to faktycznie bywa problem. Sposoby podane przez Bik4done są dobre. Można też wyposażyć się w specjalny żel przeciwko psom, tylko pytanie jak go obsłużyć podczas jazdy. Ale trochę wprawy i pewnie to nic trudnego.

    Można też pomyśleć o jakimś przeraźliwym dzwonku, typu AirZound, ale kwestia czy wszystkie psy się tego przestraszą.

    Ja kilka razy jak z daleka widziałem na drodze psy, które nie wyglądały zbyt przyjaźnie, to po prostu zawracałem i zmieniałem trasę.

  • Hej, od maja jeżdżę na rowerze jakieś 5-6 razy w tygodniu, po 40 km lub więcej (tak do 70) z prędkością średnią ok 23 km/h. Odległości pokonywane raczej po ścieżkach rowerowych, bez świateł i postojów, na rowerze górskim. Oprócz tego wcześniej przez miesiąc biegałam, ok 5-7 km dziennie (wtedy bez roweru). Mimo tego, na dzień dzisiejszy bilans wagi wynosi tylko -2 kg. Nie jem fastfoodów ani bardzo kalorycznych rzeczy, mam 175 wzrostu i 73 wagi, 18 lat.

    Nie jestem jednak typowym grubaskiem, bo sport nie jest mi obcy, chodzę dużo po górach i prawie każdego dnia wykonuję jakąś aktywność fizyczną. Może mi ktoś doradzić, co zrobić, by schudnąć jakieś 8 kg?

  • Hej, 73 kilogramy przy wzroście 175 centymetrów to nie jest wysoka waga. Jeśli schudniesz 8 kilogramów, to zrobisz się mega szczuplakiem.

    Możesz spróbować postawić na kontakt z jakimś personalnym trenerem i dietetykiem, który ułoży Ci specjalny plan. Bo przy Twojej wadze, wątpię byś mogła schudnąć ot tak sobie kilka kilogramów.

  • Hej, ja kupiłem rower właśnie po to żeby schudnąć. Mam 39 lat i przez ostatnie lata trochę się zapuściłem. Mam 183 cm, a waga wskazywała 94 kg. Postanowiłem do pracy dojeżdzać rowerem 13.6 km w jedną stronę, dłuższe wypady w weekendowe no i złapałem bakcyla :) Zrobiłem ponad 2000 km, przez trzy miesiące zrzuciłem 14 kilo, dieta też na pewno pomogła więc można. No i teraz nie wyobrażam sobie dnia bez roweru :) Więc można. Pozdro

  • W tym roku na rowerku 1300km, nie należę do osób dużo jedzących więc na dietę nie muszę przechodzić i nie muszę nic ograniczać, ale niestety 0kg w dół. A mam 178cm wzrostu, 80kg wagi i chciałem zrzucić ok.5 kg :/

  • Stary temat, ale co jeść na dłuższych trasach, typu np 100 km aby mieć siłę i nie przytyć??

    • Co nieco pisałem tutaj na ten temat: https://roweroweporady.pl/co-jesc-i-pic-na-rowerze-dieta-rowerowa/

  • witam,
    Bardzo przyjemna wypowiedź.Miesiąc temu wsiadłam na mój antyk – 10 lat przerwy. Z zamysłem uregulowanie cukrzycy ( bardzo polecam rower pomaga bardzo w tym- tylko trzeba uważać się by się nie odcukrzyć) zaczełam od małych odległości, tyle że w dzień w dzień. Napoczątku 5 km teraz jestem przy 15 km, ze względu na kolana. Jak walnelam jednorazowo 30 km. Moim nogom się to nie spodobało zbytnio. Wagowo zeszło mi okolo 5-6 kg. Oprócz tego basen 2 razy w tygodniu. Oczywiście mam dietę 5 malych posilkow w odstepie co trzy godziny. Bez jedzenie po 19.00 Wykluczyłam na okres wakacyjny pieczywo, mieso raz w tygodniu.Uważam, że nawet po miesiącu widać jak nogi się zmieniają. Przyjełam że minimum 5-6 razy w tygodniu.Uznałam, że skuteczniejszą formą będą codzienne przejażdzki, nawet krótsze niż naraz zrobic 50 km, a potem przez trzy dni nie zbliżać się do roweru po kolana i siedząca część boli. Póki co jestem zadowolona i widzę efekty.Ale jak ktos liczy na znaczny spadek diety bez zbilansowanej diety to kpnia.Nie ważne ile spędzi sie czasu na sporcie jak potem wladuje się w siebie dodatkowe 2 tysiace kalorii. No i są wakacje większość wieczory zakańcza kilkoma zimnymi browcami. I to raczej nie pomaga ;)

  • Na początek kilka przejażdżek po sprawdzonych terenach i kalibracja roweru. Na początku jazda na km lub czas, żeby zrzucić kilogramy ;( Teraz wybieram trasy widokowe, zabytki, cerkwie – chyba się wkręciłem ;)

  • Wszedlem sobie na google by sprawdzic ile jezdzic na rowerze by schudnac i znalazlem ten artykul, w ktorym autor prawie w jednym zdaniu pisze o przyjemnosci i robieniu 100km dziennie lub co kilka dni w miedzy czasie robiac 60 i 40km. Juz widze jak osoba z nadwaga lub otyloscia poswieca 4, 3 lub 2h na jazde na rowerze i czerpie z tego przyjemnosc – to jest jakas abstrakcja calkowita. Przy ok 100kg wagi robilem 30km i bylem calkowicie wykonczony a trasa glownie miejsca drogi, sciezki rowerowe troche lasu i to poltorej h czystego cardio na wygodnym rowerze. Powodzenia z takimi radami, dla mnie to calkowity absurd.

    • Cześć,
      albo ja napisałem coś mało precyzyjnie (może tak być, tekst ma sporo lat), albo Ty zbyt szybko czytałeś :) Ja właśnie piszę, że jazda sztywno według jakiegoś planu zabija (przynajmniej u wielu osób) przyjemność z jazdy.

      Odnośnie wagi i zmęczenia, to sorry, ale czym jak czym, ale wagą nie można się zasłaniać, nawet jeżeli ma się sporą nadwagę. To normalna sprawa, że jeżeli właśnie wstało się z kanapy, to czy się waży 50, 100 czy 200 kg – zawsze będzie ciężko. I przecież nikt o zdrowych zmysłach nie wskoczy na rower, pierwszy raz od lat, żeby przejechać z uśmiechem na ustach 100 kilometrów :) Wszystko małymi kroczkami, powoli, cały czas pamiętając o tym, żeby się nie przeforsować.