Skocz do zawartości

[3-5 tys] Jaki rower kupić?


Rekomendowane odpowiedzi

Ale to teraz mowa o zwykłej szosówce, szosówce endurance, przełaju (CX) czy gravelu bo już się w tym pogubiłem =D? 

Ja ostatnio np zaliczyłem niemały wypadek i to nie z powodu kamieni, a czego zapytacie? Ludzkiej głupoty, bo panie z wózkiem stwierdziły, że idąc na spacer muszą się obie gapić w telefon :p, więc ratując siebie i te dziecko heroicznie wypierdzieliłem się na asfalcie przy dosyć sporej prędkości co spowodowało, że do teraz mam problemy z bardzo dużym obszarem pod kolanem (miejmy nadzieję, że łękotka jest cała), więc czasem nie trzeba kamieni czy ciężkiego terenu by zaliczyć wpadkę na rowerze :D. To taka mała dygresja apropo ścieżek rowerowych =). 

Wiem, że większość przełajów i graveli ma otwory pod bagażnik, nawet jak się uprzeć 3 bidony. Dlatego pytam, o którym dokładnie modelu roweru mówisz :). 

A ten filmik widziałem już tylko to właśnie jest rower przełajowy, a podobno (nie wiem ile w tym prawdy) jest skubany tak niewygodny, że coś strasznego. 

Odnośnik do komentarza

A to się można pogubić :D Przełaja odrzuciłabym z tego powodu, jaki poruszasz w ostatnim zdaniu. Chociaż nie wiem, czy wszystkie przełaje takie są - @nctrns jeździ na Meridzie Cyclocross jako jedynym rowerze "do wszystkiego" i raczej jest zadowolony (to "raczej" to takie zachowawcze, jakby miał jakieś ale ;)). Szosę race należy odrzucić w ogóle bezdyskusyjnie, bo jako rower turystyczny sprawdzi się ona tylko konkretnym osobom, dokładnie umiejącym określić, czego chcą. Więc albo gravel, albo endurance.

Gravel na tę obiektywną wadę, jakiej wszyscy mamy świadomość - ktoś zrobił nieco większy prześwit na opony i zaprzągł armię marketingowców, aby okrzyknęli nowy typ roweru, nową modę i skosili za to 120-150% wartości. Osobiście zrobiłam na gravelu niespełna 600km, ale początkowa faza zachwytu niestety szybko zbladła, kiedy wsiadłam na szosę i przejechałam po tych samych drogach. Tak, na 35c bezwzględnie bezpieczniej czułam się na żwirze i jechałam nieco szybciej po polach. Czy było to jednak warte tych 1-2km/h? Niekoniecznie, bo po asfalcie było mi ciężko, a ostatnia podróż gravelem - fakt, z trzema ulewami, ale po prostym asfalcie! - skończyła się trzydniowym wyłączeniem z życia, tak bardzo bolały mnie ręce i cały kadłubek. Mierzyłam i cudowałam - ustawienia niby takie same jak na Leksie i cholera, na Leksie nic mi nie jest, a tam fatalnie. Do tego w trakcie ulewy okazało się, jakie superowe są mechaniczne tarcze - siła hamowania jak na zwykłych, a jak zawyły, to w odległym o ponad 500m gospodarstwie krowy wpadły w taką panikę, że darły się jeszcze przez kilka minut :p Zresztą pod sklepem, gdzie przyjechałam się schronić podczas trzeciej ulewy, też wzbudziłam ogólne poruszenie ;) Ale nie mam śmiałości napisać: ludzie, nie kupujcie graveli! Sama chciałabym kiedyś spróbować na dłuższym dystansie Checkpointa albo Diverge'a i zobaczyć, czy też jeździ mi się na nich równie lipnie.

Co do szosy endurance nie miałam na myśli konkretnego modelu. Jak pisałam, ja akurat jeżdżę na Treku Leksie, ale to model najtańszy z możliwych na Clarisie, w dodatku - tak się złożyło - że damski, więc większych ram pewnie nie ma. Ale na przykład otwory pod bagażnik i możliwość szeszych opon ma choćby nawet Triban. Dla mnie rower za sztywny w porównaniu do Treka, ale możliwe, że jest to kwestia wielkości ramy - ja mam 52 i one z zasady niezbyt pracują, podczas gdy przy większym wzroście problem jest odwrotny, czyli trudno znaleźć ramę jak najbardziej sztywną. Poza tym podejrzewam, że nie jeden Triban na świecie z możliwością montażu bagażnika ;)

Odnośnik do komentarza

Na upartego na sztyce można dać bagażnik, albo co mi się podoba te takie torby z duża dupą, pokrywającą prawie całe tylne koło. 

Mówisz, że zadowala Cię jazda na endurance? Tylko pytanie skąd będę wiedział, czy konkretny model, który oglądam jest już endurance, czy może czymś innym =)? Bo dla mnie np przełaj różni się tylko ilością otworów od gravela, więc można powiedzieć, że należę do heretyków kolarstwa :). 

Generalnie np wizualnie podoba mi się taki rowerek: 
2147305_1.86ac.jpgAle to chyba typowa szosa (nie znam się niestety na wizualnych różnicach).

 

Trochę też mi po głowie chodzi co by zrobić. Czy kupować rower np ten endurance za 2 tys, czy np wziąć taki z wyższej półki 4 tys, bo na pewno różnica jakościowa jest ogromna. Ale z drugiej strony, nie wiem jak się też na tym odnajdę :). 

Ja mam tarczówki hydrauliczne. A też piszczą dosyć mocno, jakby lekko były krzywo okładziny (myślę notabene centrować hamulce). Najgorsze co może być w rowerze to ja piszczy, stuka i puka :/. 

Odnośnik do komentarza

Zacznę od końca, bo krócej ;) Mi te tarcze wyły tylko w deszczu, ale już w parę minut po przestawały. Podobno tak jest i trzeba z tym żyć. Ale nie wiem, przejechałam raptem 600km, moja przygoda z tarczami chwilowo dobiegła końca i znów siedzę na dualpivotach :)

 

Ten rower z obrazka wygląda na coś pomiędzy race i endurance. Jeśli idzie o rozpoznanie tych różnic, najlepiej patrzyć na wymiary. Każdy rower ma tabelkę, w której musisz poszukać wartości reach oraz stack (rzadziej po polsku: zasięg i wysokość ramy), potem podziel stack przez reach - im wyższa wartość wyjdzie, tym w teorii bardziej komfortowy jest to rower. Piszę: "w teorii" ponieważ u mnie się to okazało nieco mylne i po wielu próbach wyszło, że mimo totalnego braku wyćwiczenia oraz rozciągnięcia mięśni, właśnie coś z pogranicza jest dla mnie wygodniejsze niż endurance ze skrajnie wysokim wspomnianym stosunkiem.

Druga rzecz to sam kolor - chce Ci się pitolić z białym rowerem? Ja miałam biały widelec w crossie i wystarczyło mi na całe życie. W tej chwili interesuje mnie każdy kolor pod warunkiem, że czarny lub stalowy ;) I tak po każdej jeździe siedzę ze szmateczką, a czasem nawet w połowie :D

 

Co do ceny to też śliski temat. Większość osób, jakie znam, idzie w osprzęt. Jak najwyższa grupa oraz coraz częściej sztywne osie i hamulce tarczowe. Do mojego jeżdżenia wszystkie grupy były niemal jednakowo dobre (Tourney'a oraz Ultegry i wyżej nie testowałam). Oczywiście nie mówię, że Claris i 105 różni wyłącznie dwa biegi. Chodzi mi jedynie o to, że nie widzę sensu do dopłacania do czegokolwiek więcej niż Sora. Ale to dla mnie, ja mam słabą nogę i jak pisałam, jeżdżę rekreacyjnie. Za to nawet do takiej jazdy ważne są dla mnie koła i opony - lubię jak rower toczy się gładko i przyjemnie. Natomiast najważniejsza rzecz to bezwzględnie geometria. Nie mam jednak pomysłu, jak to zrobić inaczej niż na podstawie doświadczeń własnych i określania na ich podstawie preferencji. W każdym razie ta wygoda jest dla mnie ważna do tego stopnia, że dla niej zrezygnowałam w zasadzie ze wszystkich swoich rowerowych wymagań oraz marzeń - najpierw porzuciłam na papierze idealny rower z oponami 35c, tarczowymi hamulcami oraz Shimano 105, przy tym fantastycznie malowany (szaro-grafitowy) i wylądowałam na morskim brzydalu z Clarisem, a już ptaszki ćwierkają, że wkrótce skończę nawet bez otworów pod bagażnik oraz tarczy z 48 zębami ;)

 

Przy aluminiowej ramie oraz sztycy i niewielkim, średnio ważącym bagażu (5-7kg) bagażnik na sztycę to całkiem niezłe rozwiązanie. Swego czasu jeździłam tak: http://st2.static.bikestats.pl/18/b21618-u31602_orig.jpg. Potem kupiłam szosę, no i pojawiła się moda na bikepacking, więc do sprzedaży trafiło takie cudo, jak jedenastolitrowa torba od Sport Arsenal W2B art. 602. Niestety, równolegle u mnie zaczęły się trwające blisko dwa miesiące roszady rowerowe, sezon wystartował później, ja mam dopiero 1400km za sobą, setki jeszcze żadnej, więc na razie torba była użyta tylko raz i poważniejszego testu nie przeszła.

Odnośnik do komentarza

Ooo właśnie tego rodzaju torba mi się bardzo podoba i w moim mniemaniu pasowałaby do szosy. Generalnie mój pakunek na wycieczki to 3-4 kanapki, 2 butelki wody, kurtka przciwdeszczowa, dętka, łyżki, mała pompka i łańcuch (1.5 kg), czyli 1.5+1.5+1.5+1= 5.5 k. Z drugiej strony jest to podejście dosyć samowystarczalne, żeby można rezygnować ze sklepów. Ale można też wziąć 2 bidony, a wodę kupić po drodze, wtedy zostanie 2-3kg maks w takiej torbie. 

Chociaż szczerze nie wyobrażam sobie jakoś jazdy po trawie, albo podjazdów na trawiastych górkach na rowerze szosowym :). W ogóle jak sobie taki typ roweru radzi z takimi górkami jak np beskidy (trasy samochodowe) czy pieniny? 

Bo mając przełożenia 34-32 to chyba ciężko? W tej chwili mam 26-32 co daje bardzo lekkie podjazdy nawet pod powiedzmy cięższe górki. A mając przełożenia 34-32 chyba już nie jest tak prosto podjechać w górach np :)? 

Odnośnik do komentarza

Noga Panie noga - bez nogi to nawet 20/50 ciężko podjechać ...

Ze względu na sposób jazdy nadrabiam moc pod górkę zawsze wysoką kadencją (zjednoczenie z rowerem - SPD - pomaga wielce), o to na początku sezonu trudno (kiedy się trochę waży oraz zimą nie chce "treningować").

Ponieważ zawsze mam wygodnie (niezależnie jak "usiądę') pozostaje tylko zrobić  "pierwszy tysiąc" - potem to już tylko efekt  "śnieznej kuli" - im więcej tym efektywniej, zarówno pod górkę jak i po płaskim - masa przy tym nie ma znaczenia.

A szosy sa ładne - takie wyczynowe gepardy ...

Odnośnik do komentarza

Co tam nogi, ja nie mam każdorazowo serca. A wtedy psu na budę i kadencja, i przełożenia. Więc niestety, dla mnie trochę abstrakcja to, o czym zawsze piszecie. Nie przeskoczę nagle 190-195bpm, a przy upale to i 175bmp bywa graniczne. Dlatego olewam sprawę i po prostu jeżdżę. Jak nie mogę, to staję. Prawie nigdy nie wprowadzam - chyba że tak, jak ostatnio w lesie, gdzie wiedziałam, że i tak postój nic nie da, bo to jest ponad 10%, a do tego teren, w którym ledwo w butach mam oparcie. Natomiast na asfalcie jadę zawsze, najwyżej pięć razy się zatrzymuję. Jednak to nie są Pieniny, Beskidy czy inne Tatry, tylko zwyczajne górki lub góreczki (nigdy nie wiem, gdzie kończy się definicja hopków, bo dla mnie hopki to obniżenia krawężników na wjazdach do posesji w poprzek pseudościeżek rowerowych ;)).

 

Co do tej torby, to właśnie 5-6kg bym nie ryzykowała, bo nie wiem, jak z wytrzymałością i dyndaniem, ale tak jak piszesz - mając dwa bidony, można zawsze gdzieś się zatrzymać. Akurat całe 1,5l mineralnej wchodzi. Na długi dystans zabieram podobnie, jak Ty. Rezygnuję z łańcucha, zamiast dętki biorę łatki, zaś w miejsce kanapek, których nie mogę, biorę batoniki albo zwykłe bakalie, raz na ruski rok jakieś danie pudełeczkowe domowej roboty. Pompkę mam w sztycy - rewelacyjny patent. Do tego biorę jeszcze udawane, leciutkie zapięcie KLS Bill. Ma raptem 6mm, więc jest leciutkie, a do wiejskiego sklepu na kilka minut wystarczy, żeby ktoś nie wskoczył i nie odjechał.

Odnośnik do komentarza

Głęboka studzienka (głęboko kopanaaa... ;)) to zawsze bolesne doświadczenie - i to chyba zarówno dla rowerzysty, jak i roweru. Zdecydowanie lepiej je omijać, dla każdego, bo w skrajnych przypadkach można skończyć w taki sposób: https://www.blasty.pl/upload/images/large/2016/04/sport-to-zdrowie.jpg:p

Osobiście używam dyskretnego lusterka. Jest wystarczające, aby odpowiednio wcześniej odbijać od krawężnika i stopniowo jechać coraz bliżej lewej strony jezdni, a tym samym w odpowiednim momencie ominąć dziurę. Kierowcy są, jacy są. Niektórzy będą wyprzedzać na gazetę bez względu na nasze przyspawanie do krawężnika, dlatego przestałam się z tym liczyć i jadę swoje. Jedyne co, to jak jest naprawdę potężny korek, staram się im ułatwiać, a zwłaszcza ciężarówkom. Ostatnio miałam taką sytuację pod Wrocławiem - z przeciwnej strony chyba po raz pierwszy w życiu widziałam korek na mniej więcej 10km (samochody dosłownie stały, dramat). Droga była bardzo wąska, bez pobocza. Za mną samochody jechały rzadko, odważniejsze osobowe jeszcze jako tako miały szansę na wyprzedzanie, ale ciężarówki były zdane na moją łaskę. Więc każdorazowo, jak tylko nadarzyła się okazja, zjeżdżałam na trawę i je puszczałam.

Może to głupie z mojej strony, ale wychodzę z założenia, że na wariatów nie ma żadnej mocy - jak ma mnie potrącić, zrobi to tak, czy siak. Moja rola polega na tym, aby nie robić gwałtownych manewrów, bo to uniemożliwia jakąkolwiek reakcję innym uczestnikom ruchu.

Odnośnik do komentarza

Rany, no ale bez tanich sensacji, bo podobnymi filmikami można sypać jak z rękawa. Takie coś zdarzy się i na dwupasmówce, jak się ma do czynienia z idiotą za kierownicą. W Polsce i - jak widać na załączonym obrazku - poza Polską. Nigdy się nie wie, czy wrócisz do domu na dwóch kółkach w jednej czy niestety w dwóch liniach, czy może w ogóle nie wrócisz, ale jaki mam z tego wyciągać wniosek? Przestać w ogóle jeździć? Bo niby czemu winien był ten kolarz, prócz znalezienia się w złym miejscu i złym czasie?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...