Skocz do zawartości

Ile pieniędzy przeznaczyć na rower crossowy


Rekomendowane odpowiedzi

A Twoim zdaniem w moim przypadku warto dopłacić do amortyzatora z blokadą skoku? Czy jest to coś, co fajnie wygląda na papierze, a w praktyce mało się z tego korzysta?

 

Jeżeli będzie to tani i ciężki uginacz sprężynowy coś jak mój SR SUNTOUR NVX / SKOK 75MM / BLOKADA HYDRAULICZNA to mając działającą blokadę nie używam jej ale ważę około 70 kg a nawet mniej. Raz czy dwa razy go zablokowałem i nie podobało mi się może przez brak choćby minimalnej amortyzacji lub jego sztywność jest inna niż na sztywnym widelcu bo amortyzator ma  połączenie między lagami które powodują delikatne luzy które źle się odczuwa przy nawet przy delikatnym uderzeniu bez włączonej amortyzacji. W twoim przypadku przy wadze 95 kg taki amor będzie bardziej i częściej się uginał więc na asfalcie i na podjazdach będziesz w niego pompował moc która pójdzie w bujanie amora co zmniejszy efektywność pedałowania. Z kolei gdy zapomnisz wyłączyć blokadę to jak w coś wycedzisz raz albo więcej to blokada zdechnie. Po taniości blokada będzie na koronie widelca co jest niewygodne i deko niebezpieczne by ją przełączać w czasie trudniejszej jazdy.

 

W przypadku gdy z dobrodziejstwem inwentarza roweru będziesz miał fabrycznie taki amor to:

 

- demontujesz i sprzedajesz, ewentualnie trzymasz go na pamiątkę i zapas a kupujesz sztywny widelec. Pytanie jaki aluminiowy czy karbonowy (pół karbonowy)

- użytkujesz ile wytrzyma(sz) i główkujesz międzyczasie co dalej.

 

Kolejna sprawa to ceny.

 

Wiem, że mój amor to więcej wagi niż efektywności ale bez niego było by mi gorzej bo jednak poczułem trochę amortyzacji nawet na asfalcie i kręcę często poza asfaltem. Te sprężynowe tanie amortyzatory robią coś więcej przy wadze ponad 80 kg jeżeli nie większej. Ewentualnie zabawa z zmianą sprężyny na słabszą. Z opisów wiem, że każdy kto się pomacał z amorem powietrznym to się zakochał i poczuł zysk bo lepiej amortyzuje, ma tłumienie powrotu, jest lżejszy. 

 

Z tego co piszesz to lepiej sztywny widelec. Może mniej niby komfortu ale mniej problemów z konserwacją i eksploatacją bo wielu ludzi nie dba należycie i szybko też niby padają blokady. Gdy poczujesz trochę amortyzacji to będziesz ją prawdopodobnie chciał.

 

Nie jesteś pewien, nie masz doświadczenia, nie masz parcia na sprzęt za tysiące. Kup rower w przedziale umownie 1200-1800 zł. W większości trafi się z jakimś amorem. Pojeździsz, zobaczysz. Za zaoszczędzoną kasę zawsze coś zmienisz w razie potrzeby albo po czasie dołożysz i kupisz coś innego.

 

W ubiegłym roku miałem wydać na rower 1500 - 1800zł. Stanęło na 2500. Niby trochę na wyrost bo kręcę jednak mniej niż mi się zdawało ale pewnie dłużej nie będę w nim grzebał i zmieniał. No i frajda jest bo sporo na Deore i Alivio. Pamiętajmy też że te grupy sprzętu mają swoje przetasowania. Tam gdzie chwilę temu było Deore jest teraz Alivio.

 

Było odwołanie do laptopów. Cena ceną. To co napcha tam swojego oprogramowania (syfu) producent i zaoszczędzi na badziewnym małym Ram-ie to inna sprawa. Laptop za 3000 zł do gier ... zależy jakich i czy ktoś gra po sieci. Nie nawidzę laptopów zwłaszcza tych tanich, starych od użytkowników bez pojęcia. Nawet bratu i jego żonie nie chciałem przy tym grzebać. Jeżeli już to mniej boleśnie w tym mniej markowym bo mniej firmowego syfu i był lepiej dobrany sprzętowo. Za ich bezmyślne klikanie przy instalowaniu i aktualizacji oprogramowania mam ochotę o nich zapomnieć.

 

Wszystko musi mieć ręce i nogi ale z głową.

Odnośnik do komentarza

To, co na temat, to właściwie napisałam prawie to samo, więc się powtarzać nie będę.

 

A na ten drugi temat, to wiesz - matryce nie psują się od zainstalowania zbyt dużej ilości syfu ;) Poza tym to, o czym piszesz, to w dużej mierze kwestia użytkowania. Oczywiście, dostaje się na starcie głupoty, ale wystarczy odinstalować i już. Natomiast to, na co potem zgadzają się nooby podczas instalacji tysiąca programików i klikania zgód na szemranych stronach, to tak, jakbyś w rowerze cały czas jeździł na przekosie i nie smarował łańcucha, a następnie jojdał, że Deore ma gorszą żywotność niż Tourney kolegi.

Odnośnik do komentarza

Komputerówka. Poza tematem.

 

 

Zależy co się komuś psuje. U ciebie był problem sprzętowy (problem z matrycą dość popularny) i nie chodziło o moc, ilość, pojemność. Czy twój laptop to Dell? Twoja konfiguracja jest bardzo sensowna. U brata to było 2 lub 4 rdzenie ale raczej Celeron i może 2 lub 4 GB Ram więc same bebechy to już kicha. Bywa, że laptop jest potrzebny ze względu na miejsce i mobilność. To czy i ile głupoty programowej producenta można wyeliminować zależy od tego co to jest i jak wszyte, połączone z resztą oprogramowania oraz wymaga trochę grzebania i straty czasu ze względu na brak wyboru przy instalacji co ją niepotrzebnie znacznie wydłuża na słabszym sprzęcie oraz później wymaga mniej lub bardziej upierdliwego plewienia. Jeżeli sprzęt nie jest mój to muszę go poznać i uwzględnić niektóre potrzeby lub złudzenia użytkownika bo potem płacz. Zainstalowanie LibreOffice to szok bo był Office Microsoftu ale na czas testowy i wytłumaczyć ciężko. Kolejna sprawa to użytkownik. By usprawnić start i działanie systemu, słabego sprzętu, wyrzucam na wszelkie sposoby zbędne aplikacje i procesy z wszelakiego autostartu no ale potem eeee bo trzeba coś ręcznie uruchomić. Na pulpicie nie ma już miejsca na ikony a sam pulpit służy do gromadzenia wszystkiego jak leci. Przeglądarka internetowa wygląda kwieciście jak odpust i połowa ekranu to "wyszukiwarki" paski "narzędzi" i inne świecidełka. Muszę im  to też ustawić tak by sobie mogli poradzić gdy mnie już nie ma pod ręką dłuższy czas a to co usunąłem często w części "cudownie" wraca na różne sposoby. System instaluje się z ukrytej partycji i zawiera te wspaniałe producenckie softy bez większej możliwości konfiguracji. Jest aktualizacja Windowsa to przy okazji wraca część dodatków producenta. Po szemranych stronach raczej nie chodzą. Częściej jego żona bez większego zastanowienia klika dalej choćby przy aktualizacji darmowego antywirusa. Nawet instalując wtyczkę Flash Adobe można sobie doinstalować przeglądarkę, antywirusa.  Jakiś program, strona proponuje jakieś dodatki a oni klikają dalej, dalej. Nawet na dobreprogramy trzeba wiedzieć jak pobierać i instalować by nie pobrać asystenta pobierania i instalacji który oferuje pełny stragan badziewia namiętnie lądującego w samym autostarcie jak i poprzez rejestr i mamy efekt domina. Sam kilka razy bym się nadział bo dotychczasowy soft był ok a tu kolejna instalka wprowadza sprytnie dodatkowe atrakcje. W telefonach też bywa(ło) się skazanym na wspaniałe dodatki operatorów. Tak to Grzesiu dobry do zrobienia kompa ale jak coś to siedzisz przed tym kompem i słuchanie oraz stosowanie porad jak o ścianę. To było chwilę temu i już jest deko lepiej bo trochę dotarło i sprzęt inny. Jednak niewygodnie mi na laptopach a sprzęty gotowce firmowe od producenta bardziej upierdliwe od sensownego składaka.

 

Ostatnio natrafiłem na opis laptopa nawet uznawanej marki gdzie o zgrozo producent nie zalecał czy praktycznie zabraniał mobilnej pracy laptopa bądź jego przechylania. Coś w ten dekiel.

 

Odnośnik do komentarza

Często fitnessy mają również inny napęd (właśnie szosowy), może dlatego taka przebitka. Z wymianą widelca jest ten mały kłopot, że jedna rzecz to zmiana geometrii roweru, której jedni nie zauważą, a drugim obrzydzi wybrany, super wygodny rower. Druga natomiast to wymienić go tak, aby wizualnie wyglądał przyzwoicie (ewentualnie umieć coś z tym zrobić) i zarazem był wygodny.

Według mnie to się tak mówi: wymień sobie widelec i po problemie. A ja tam widzę same problemy: jakość wykonania, materiał wykonania, kąt widełków, kolor. Jak nie masz doświadczenia, to nawet nie wiadomo, co wybrać - bo co Ci powiedzą dane na papierze? To tak, jak opisać komuś różnicę jazdy między korbą 48 i 52, między szosą o takim lub innym współczynniku stack/reach, między szerszym i węższym siodełkiem. I tak dalej. Więc albo nasz znajomego w sklepie rowerowym i będziesz sobie widelce wymieniał do skutku, albo kupisz rower, na którym po prostu będzie Ci wygodnie.

Odnośnik do komentarza

Często fitnessy mają również inny napęd (właśnie szosowy), może dlatego taka przebitka. Z wymianą widelca jest ten mały kłopot, że jedna rzecz to zmiana geometrii roweru, której jedni nie zauważą, a drugim obrzydzi wybrany, super wygodny rower. Druga natomiast to wymienić go tak, aby wizualnie wyglądał przyzwoicie (ewentualnie umieć coś z tym zrobić) i zarazem był wygodny.

Według mnie to się tak mówi: wymień sobie widelec i po problemie. A ja tam widzę same problemy: jakość wykonania, materiał wykonania, kąt widełków, kolor. Jak nie masz doświadczenia, to nawet nie wiadomo, co wybrać - bo co Ci powiedzą dane na papierze? To tak, jak opisać komuś różnicę jazdy między korbą 48 i 52, między szosą o takim lub innym współczynniku stack/reach, między szerszym i węższym siodełkiem. I tak dalej. Więc albo nasz znajomego w sklepie rowerowym i będziesz sobie widelce wymieniał do skutku, albo kupisz rower, na którym po prostu będzie Ci wygodnie.

Przerabiałem to; kilka dni intensywnego szukania odpowiedniego widelca, by zgadzały się wszystkie parametry i żeby jeszcze w miarę to wyglądało. Zabawa dla wytrwałych ;)
Odnośnik do komentarza

Z tego co piszesz to lepiej sztywny widelec. Może mniej niby komfortu ale mniej problemów z konserwacją i eksploatacją bo wielu ludzi nie dba należycie i szybko też niby padają blokady. Gdy poczujesz trochę amortyzacji to będziesz ją prawdopodobnie chciał.

 

Miałeś rację. Przejechałem się dzisiaj góralem Wujka z dwoma amortyzatorami (z przodu o skoku 63 mm bez blokady (RST 281 R)) i komfort jazdy jest zdecydowanie większy. W czasie jazdy amortyzatory uginały się niewiele, ale nawet nie to zwróciło moją największą uwagę. W moim rowerze mam napęd Tourney, a w rowerze Wujka jest Acera. Spodziewałem się. że nie poczuję za dużej różnicy w napędzie, ale grubo się myliłem. Jeździ się lżej, zmiana przełożeń jest płynniejsza, ogólnie przyjemność z jazdy rośnie zauważalnie. Mimo tego, że rower jest cięższy, to mniej się zmęczyłem w czasie jazdy.

Odnośnik do komentarza

Fajnie, że mi wyszło )))) Wydaje mi się że jechałeś na rowerze z jednym amortyzatorem który jak widelec sztywny ma dwa ramiona. W amortyzatorze są to lagi.

Tak dla frajdy to jest jeden amortyzator :)

 

 

Tu trochę więcej o amorach. https://www.youtube.com/channel/UCj_XEf7oed3iSWHbUCWsgGw/search?query=amortyzator

 

Gdybyśmy dopadli w swoje ręce prawdziwe droższe i powietrzne amortyzatory to nie chcielibyśmy nawet stać koło zwykłych uginaczy ale przy kosztach serwisu i utrzymaniu większości z nich byłby niestety ból.

Odnośnik do komentarza

Według mnie takie podejście ma swoje uzasadnienie - ludzie nie są świadomi co mają w rowerze. Parę postów wcześniej wspominałem, że miałem 1 tani rower.

 

http://www.bikestats.pl/rowery/gepard_13016_11643.html

 

W 2003 roku kosztował 267 zł. Po pół roku padł jeden amortyzator, już nie pamiętam który. Pamiętam, że troszkę się pode mną uginał, a miałem wtedy 10 lat. Rower był na gwarancji, więc po usterce pieniądze do nas wróciły i dostałem rower bez żadnego amora. Od razu lepiej mi się jeździło. Wydaje mi się, że sporo osób ma takie wspomnienia - najpierw podejście Janusza (najczęściej rodzica lub innego autorytetu), a potem uraz do wybranej technologii, nie koniecznie mającej cokolwiek wspólnego z rowerami.

 

No i druga rzecz - to co forumowicze uważają za rower z najtańszym uginaczem, dla takiego Janusza jest rowerem dla profesjonalisty. W końcu w jego cenie można kupić kilka sztuk najtańszego roweru na allegro - i zrobić na tym interes życia :P 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...