Skocz do zawartości

Rower elektryczny za 3000 złotych - B'Twin Elops 500 E [YT]


Rekomendowane odpowiedzi

Przeczytałem przepisy związane z każdym linkiem (albo miejscem, bo linki różnie działają -- zerknij czy są ok). Zakazy dotyczą rozjeżdżania terenów bądź rekreacyjnych (np. parki), bądź z myślą o np. MTB. Jakoś to się się wpisuje w ten trend zamykania zwykłych dróg dla rowerów wspomaganych elektrycznie, o których pisałeś? Nie wiem.

 

 W dużych miastach USA trend jest idealnie odwrotny niż piszesz i mam to potwierdzone od osób, które w nich żyją. Jedynie z Nowym Jorkiem trafiłeś, ale liczę, że ktoś w USA wreszcie dzięki temu się ogarnie, bo mało który kraj ma taki bałagan jak oni, a jak dodasz niewydarzonych lokalnych polityków... BTW doczytałem przepisy w Kanadzie: podobnie jak Australia uznają rowery certyfikowane normą EN (od 2016 roku?).

Jak mam być szczery, to u nas też miałbym ochotę zbanować wszystko, co nie jest napędzane energią ludzkich mięśni na szlakach rowerowych, lasach, bo zbyt dużo osób "cwaniakuje" i odblokowuje ograniczniki: dla mnie niczym się wtedy nie różnią od np. quadów. No i jakby miały u nas być elektryki z 750 W silnikami, jak w Kalifornii, to bym zaprotestował. To już duża moc, gdzie nabranie 100 km/h nie jest problemem.

Widzę jakie są trendy w Europie (nie tylko UE), jak i na świecie. W USA mają w różnych miejscach problem, ale to trochę kraj mało przyjazny dla rowerzystów w ogóle i chyba mieszkając tam pewnie bym nawet roweru w codziennej jeździe nie rozpatrywał. Generalnie, USA nie są barometrem w temacie rowerów w ogóle.

 

BTW Kalifornia: http://leginfo.legislature.ca.gov/faces/billNavClient.xhtml?bill_id=201520160AB1096(nawet nie wiedziałem, że mają "moped" jak w Holandii)
 

 

Z Nowym Jorkiem jest ciekawie, bo w planach jest wprowadzenie roweru publicznego 4 generacji, jak oni to pogodzą, to nie wiem. Ktoś tam w ratuszu ma problem z myśleniem. Nie wzorujmy się na Amerykanach, bo to zła droga. :-)


Domyślam się, że dla Ciebie elektryk do "zuo" totalne, dla mnie nie, choć na razie planów jego zakupu nie mam, pewnie jak większość osób z tego forum. Jak już wspominałem, są różne zastosowania i na MTB i polnych drogach świat się nie kończy, bo tylko na tym się skupiłeś. :-)

 

Mam nadzieję, że to wystarczy, bo czytanie przepisów prawa w USA w niedzielę rano jest ponad moje siły. ;-)

Odnośnik do komentarza

Szwajcarzy, naród bogaty więc elektryków tam zatrzęsienie. Poza tym kraj w dużej części górski więc siłą rzeczy korzystają ze wspomagania. Zaczęli mieć problem z bezpieczeństwem (ze zwykłymi rowerami oczywiście również) więc wymyśli, że trzeba odseparować ruch rowerowy ale od pieszych. Nie tak jak u nas od samochodów. Dlatego w zasadzie nie spotyka się tam dróg pieszo-rowerowych, a DDR są najczęściej wytyczanie z pasa jezdni.

Zamiast zabraniać starają się ogarniać temat i szukają rozwiązania.

W Holandii widziałem rowery z silnikiem spalinowym (nie wiem czy się nie powtarzam) i jest to u nich jest to dozwolone. Nie wiem jakie są ograniczenia co do mocy czy pojemności silnika. Muszę dopytać kolegi. 

Chyba najważniejsze żeby dopuszczać nowe rozwiązania i ograniczać samowolkę prawem niż całkowicie zakazywać. O egzekwowanie nie ma co pytać bo u nas z tym krucho. To tak jak z blokowaniem prędkości skuterów. Kupując nowy można od razu zdjąć blokadę w sklepie.

Nie każde prawo z innego kraju jest dobre. Obowiązkowe kaski w Australii spowodowały znaczny spadek ilości rowerzystów na drogach. U nas spowodowało by to paraliż Rowerów Miejskich więc chyba nie tędy droga.

Umiar jest najważniejszy.

Odnośnik do komentarza

"Nie tak jak u nas od samochodów. Dlatego w zasadzie nie spotyka się tam dróg pieszo-rowerowych, a DDR są najczęściej wytyczanie z pasa jezdni."

 

Powód jest jeszcze jeden: wzrost popularności rowerów w ogóle. U nas spycha się je na chodniki robiąc z nich pseudo DDR. W Szwajcarii wybrali model holenderski, czyli separację.

 

 

"W Holandii widziałem rowery z silnikiem spalinowym (nie wiem czy się nie powtarzam) i jest to u nich jest to dozwolone. Nie wiem jakie są ograniczenia co do mocy czy pojemności silnika."

 

Wspomniane "moped". Mają z tym problem, bo ludzie odblokowują ogranicznik prędkości. Odpowiedzią policji są przenośne hamownie. :-) No i mieszkańcy protestują (ostatni duży protest był kilka miesięcy temu). Co ciekawe, politycy w swoich obietnicach wyborczych deklarowali wprowadzenie zakazu, ale jest cisza.

 

"Obowiązkowe kaski w Australii spowodowały znaczny spadek ilości rowerzystów na drogach."

 

I wzrost wypadków śmiertelnych wśród rowerzystów.

 

Co do USA: trzeba pamiętać, że tam moce elektryków i prędkości są większe, totalny bałagan w przepisach i słabe lobby rowerowe. W innych podobnych państwach (Kanada, Australia) potrafili ogarnąć przepisy na poziomie kraju.

 

 

Tylko ciągle sprowadza się to do zastosowania: ja -- jak już chyba większość zauważyła -- skupiam się na celach transportowych. @snowboarder na mtb, co prowadzi to nieporozumień. Jakby u nas też miały być takie monstra po 750 watów, to także bym protestował przed wpuszczeniem ich do parków krajobrazowych. W mieście także mam obawy, bo kierowcy nie są przyzwyczajeni do takich prędkości jakie taki rower potrafi osiągnąć.

Odnośnik do komentarza

 bo kierowcy nie są przyzwyczajeni do takich prędkości jakie taki rower potrafi osiągnąć.

 

Rzecz w tym, ze nikt nie jest przyzwyczajony/spodziewa sie, ze nagle zza zakretu wyskoczy rower jadacy 5x szybciej niz "powinien".

Na szlakach mtb najwiekszy problem jest na podjazdach, bo jest ustanowiony pewien niepisany kod, jak jechac itd,

a e-bikes poruszaja sie absolutnie w opozycji do tego kodu. Na jednym szlaku sa nagle rowery i motocykle...

Ale to nie ogranicza sie do szlakow mtb, dokladnie tak samo jest na zwyklych miejskich sciezkach rowerowych.

Mnie niedawno minal e-bike w glupim lesie Kabackim i bylo to kompletne zaskoczenie i sytuacja jak najbardziej niebezpieczna.

W USA stawia sie zawsze najpierw na bezpieczenstwo i dlatego e-bikes nigdy nie beda dozwolone w taki sposob jak teraz w Europie.

Ale nadal uwazam, ze wystarczy jeden, dwa glosne wypadki, gdzie jakies dziecko zginie na rowerze potracone przez elektryk 

i nawet w Europie temat zrobi sie glosny a przepisy zaostrza diametralnie.

Odnośnik do komentarza

No to zaczynam rozumieć o czym chciałeś napisać. W USA, przynajmniej w części stanów, jak Kalifornia, masz chyba z 3-4 kategorie rowerów e-bike. Od podstawowych, pedelec, które nikomu nie wadzą, bo monstra, które mają wspomniane 750 Watów i prędkości nawet do 100km/h, gdzie fikcją jest, że wymagają wysiłku rowerzysty (Amerykanie kochają wszystko co duże i mocne). Do tego dochodzą te "moped" i mamy niezły miszmasz. A dziennikarze i część polityków (vide: Nowy Jork) wrzucają je do jednego worka i mamy co mamy. Problem jest taki, że amerykańskie prawo jest słabo dostosowane do realiów i obecnej techniki. Na pozostałych kontynentach dało się to ogarnąć: masz pedelec i speed pedelec. Drugi z definicji jest traktowany jak motorower.

 

Ale zgodzę się z Tobą w jednym: wszelkie mocniejsze wynalazki, które udają rowery powinny zniknąc z DDRów i szlaków, choc IMO najbardziej dokuczliwa jest obecność wspomagania z odblokowanym ogranicznikiem prędkości. Ja je traktuje jak quady, czy motocykle.

 

Natomiast 250W pedelec średnio sprawy rowerzysta na lżejszym rowerze bez problemu wyprzedzi: one wspomagają do zaledwie 25km/h, w teren się nie nadają (poza lekką rekreacją) , a powyżej 25k/h musisz już pedałować samodzielnie, co przy wagach rzędu 22-30kg się nie poszaleje. Z resztą -- bazując na swoim doświadczeniu -- pedelec przy średnim trybie wspomagania to tak naprawdę pomagają przy ruszaniu i na podjazdach tak do 15km/h. W trybie boost/power/itp moment obrotowy powoduje, że rower zachowuje się jak lekka szosówka, ale znowu: przy 25km/h masz odcięcie. No i zasięg mocno spada.

 

Z resztą na elektryku bym dużo szybciej nie pojechał z/do pracy, tyle że mniej zmęczony. Z resztą zdarza mi się mijać takie rowery i na płaskim mamy te same prędkości, dopiero na podjazdach zwracają na siebie uwagę, bo sprawniej się nimi jedzie. Pedelec demonami szybkości nie są. Z resztą zobacz film Łukasza.

 

Generalnie patrzymy przez pryzmat zastosowania i poziomu wspomagania.

 

 

BTW w Nowym Jorku nie było ani jednego wypadku z winy rowerzysty na rowerze elektrycznym. Ani jednego w statystykach. Zadziałał populizm. Trzymajmy się od tego z daleka. :-)

Odnośnik do komentarza

Natomiast 250W pedelec średnio sprawy rowerzysta na lżejszym rowerze bez problemu wyprzedzi: one wspomagają do zaledwie 25km/h,

w teren się nie nadają (poza lekką rekreacją) , a powyżej 25k/h musisz już pedałować samodzielnie, co przy wagach rzędu 22-30kg się nie poszaleje. 

 

Z mojego doswiadczenia to czysta teoria. Koles w Kabackim wyprzedzil mnie praktycznie bez pedalowania,

gdy ja jechalem tak 25-28 km/h. Minal mnie bardzo szybko. Takze nie tylko w Stanach wszystko jest BIG ;)

Mysle, ze pierwsza rzecz jaka wiekszosc kupcow robi, to sprawdza jak hack'owac motor.

A poza tym pare lat i bedzie ogromny postep jesli chodzi o moc i wytrzymalosc silnika + coraz mniejszy rozmiar, pojemnosc baterii itd.

Hack bedzie latwiejszy, predkosci wieksze. 

A druga rzecz to zakazy wjazdu to jedno, a olewanie ich to drugie. Szczegolnie gdy w zasadzie nie bedzie mozna odroznic e-bike'a 

od normalnego roweru (zerknij na Pivot linkowany wczesniej).

Odnośnik do komentarza

Pytanie jaką moc i moment obrotowy miał silnik tego rowerzysty w Kabackim. Owszem, odblokowując zwykły e-bike da się pojechać do 40km/h, ale po płaskim i przy bezwietrznej pogodzie. Nie ta moc.

 

Owszem producenci narzędzi do zdejmowania blokad się chwalą, że się pojedzie 50km/h, ale to teoria. Niedawno czytałem opis takiego urządzenia dla Panasonic: jest to napęd na przód i gwarantują także taką prędkość: nie ma szans, a użytkownik skończy z spalonym silnikiem.Podobnie Bosch Active Line popularny w rowerach pedelec.

 

Co innego mocniejsze 500W (np. Performance Line Boscha), ale tych trzeba przeganiać z ścieżek i DDRów.

 

 

No i właśnie: zamiast ścigać cwaniaków (np. policja w Holandii ma przenośne hamownie i są przeszkoleni), to w USA pojechali po najmniejszej linii oporu zakazując komu się da.

Odnośnik do komentarza

Dawno temu (lata 90-te) w Młodym Techniku wyczytałem, że zdrowy dorosły człowiek (ale nie sportowiec), na rowerze jest w stanie wygenerować 0,2KM (ok 145W) mocy ciągłej. Więc jak ktoś się wspomaga 1kW i udaje zwykłego rowerzystę, to witki odpadają. Zastanawiam się tylko po co? Nawet nie będzie mógł się zmierzyć z innymi, bo go ludzie wyśmieją (w najlepszym przypadku).

 

250W w ciężkim rowerze miejskim, to co innego. Dowiedziałem się od znajomego, który na próbę odblokował silnik Yamaha'y (Batavus) i dawał on radę do nieco ponad 30 km/h, ale nadal musiał pedałować (i to z pewnym wysiłkiem), powyżej tej prędkości silnik był zbyt słaby aby coś dać (mimo sporego momentu obrotowego). Rower waży ok 26kg, z bagażem i na DDR zrobionej z kostki, czyli typowa konfiguracja.

Odnośnik do komentarza

Snowboarder, nie łapię do czego Twoje argumenty "przeciw" zmierzają. Przepisy są jasne - na drogach publicznych - 250W, 25 km/h, wspomaganie gdy się pedałuje. I tak są zblokowane rowery za 3000 zł i za 10.000 zł (te droższe jedynie mają większy moment obrotowy, co przekłada się na lepsze przyspieszenie i większe możliwości uciągnięcia bagażu).

 

Natomiast to o czym piszesz, to już jest zupełnie inna sprawa i faktycznie może doprowadzić do wkurzenia. Tylko z powodu pewnej grupy nierozsądnych ludzi, nie skreślałbym rowerów elektrycznych. Zwłaszcza pisząc, że to w zasadzie to samo co samochód.

Odnośnik do komentarza

No i aktualizacja odnośnie nieszczęsnego Nowego Jorku: burmistrz poszedł po rozum do głowy i będzie uporządkowanie przepisów lokalnych, tak aby były zgodne z prawem stanowym. Nie wchodząc w szczegóły: wszelkie wynalazki wykorzystywane przez dostawców będą nadal zakazane (jestem za, bo działa się tam patologia), zaś rowery z wspomaganiem elektrycznym (jak model z tego wątku) będą dopuszczone.

 

Czyli potwierdza się to co pisałem wcześniej: USA mają problem z definicją roweru elektrycznego, tak jak jest w zasadzie wszędzie indziej (pedelec i speed pedelec), wrzucając wszystko do jednego worka. Co więcej radni tego miasta chcą wręcz zachęcać do tego typu rowerów, aby jak najwięcej osób zaczęło jeździć rowerami w ogóle. Jest to związane m.in. z zbliżającym się remontem jednej z ważniejszych linii kolejowych (podmiejskich) i spodziewanych problemów komunikacyjnych. Przy okazji, ktoś kojarzy jakiekolwiek miasto w Polsce, które by zachęcało do korzystania z rowerów na czas remontów? :-)

Odnośnik do komentarza

Ja, ja znam! W Poznaniu zachęca się przy okazji remontu torowiska na ul. Hetmańskiej. Jeżdżą oczywiście autobusy "za tramwaj" ale skoro z dwóch wiecznie zakorkowanych pasów w każdą stronę zostało po jednym to również utknęły. Jaka alternatywa? Pozostał jedynie rower. Ot i cicha zachęta :D  :D  :D .

Mam to szczęście, że tamtędy nie jeżdżę. I że rzadko używam samochodu.

 

A tak na poważnie to u nas jest w ogóle problem, bo z jednej strony buduje się stacje rowerów miejskich, niby wytycza się drogi dla rowerów ale jest to tak rozpieprzone i tak chaotyczne, że żal patrzeć. Albo robi się kawałki świetnej DDR, która zaczyna się i kończy "nigdzie" albo spycha się rowerzystów na chodniki (CPR-y), gdzie na szerokości jednego metra muszą przepychać się z pieszymi. Poza tym non stop podsycana jest "wojna" pomiędzy "roszczeniowymi" rowerzystami i mega wygodnickimi kierowcami.

 

Ale idzie ku lepszemu :) 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...