Skocz do zawartości

Tani rower elektryczny - nowa wersja [YT]


Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...

Zastanawia mnie, co za deb*** wymyślił "przepisowe" ograniczanie prędkośći. Zastanawia mnie, czy ten deb*** jechał kiedykolwiek rowerem w górach. 
Zastanawia mnie, dlaczego prawo to przyjęło i uznało za prawidłowe, gdy lecąc z górki w górach 50km/h musiałbym cały czas hamować, aby prędkość prawną utrzymywać. Co jest bardziej niebezpieczne - jechać 40-45km/h spokojniutko czy non stop przed zakrętami itp. wyhamowywać? 
Jak zawsze w krajach paranoidalnych - przepisy wymyślają nie ludzie nie dla ludzi. 

Wracając do tematu, troszeczkę słabiutki ten silniczek ale dzięki filmikowi wiem już, czego w przyszłości się wystrzegać. 
Autor filmu widać - facet trochę mały i pewnie lekki, ciekaw jestem jak zachowałby się rower, gdybym to ja go dostał do testu i wziął w trasę. 
Właśnie się pakuję na wyjazd i zliczyłem już 11,74kg bagażu (karimata, namiot, materac, narzędzia). Nie policzyłem jeszcze prowiantu, zapasu wody i innych fantów. Dodatkowo, siebie wczoraj zważyłem i uczciwa waga pokazała 106,32kg na czczo i retro. Dorzucimy obioadek, wodę w bebech, ciuchu, buty i ... 110 się uzbiera. 
W ubiegłym roku mój rowerek dźwigał od 138 do 142kg w trasie albowiem tyle realnie waży wszystko, gdy ruszamy na wycieczkę na kilkanaście dni. 

Jak widać na filmie, kolega musiał jednak trochę siły użyć przy podjazdach leśnych lecz kolega lekki i brak fantów na rowerku. 

Mam małą prośbę na przyszłość, jest ona całkowicie wykonywalna, może jakiś balast (50kg) w przyszłych testach tak aby zobrazować rzeczywistość? 
Kilogramy w torbach bardzo szybciuteńko rosną, 3 butle wody to prawie 5kg, 10 konserw to już 4kg a bez tego na wycieczkę "samowystarczalnie" się nie da. 

No i teraz sprawa baterii, kolega mnie czytał w innych postach, zatem nie będę się powtarzał i powiem tylko tyle, że trochę "bardzo" źle producenci robią, że pakują tak małe bateryjki. Tutaj spokojnie coś 2 raz większego by weszło. Szkoda, że każdy producent nastawiony jest na produkcję rowerów wyczynowych i nikt nie robi nic na długie szosowe wycieczki. 

Kończąc, co do ceny się nie wypowiadam. Umiem porównywać ceny w Polsce i za granicą, zatem pierwsze "ale" przemilczę - drugie też - drugim jest wspomniany wolnobieg i jakość innych podzespołów.  Przypomina mi to laptopa HP 8770W z roku 2012 rozbudowanego o Intel-Core-i7-Quad Core i 32GB RAM obsadzonego wokół NVIDIĄ Quadroo na zachętę i reklamowanego w roku 2023 w cenie 1999zł jako demon prędkości.  Bardzo przykre jest to, gdy buduje się coś niby nowego na starych gratach, często biwakujących w magazynach latami a gdy już się nie ma co z tym zrobić to pakuje się elektro silniczek, wyświetlacz LCD dla zasady, bateryjkę i ... goni jako coś dobrego. 

To nie jest antyreklama jakby co, po prostu, rower dla dziecka w wieku 13-16 lat ważącego max. 65kg które hula wokół domu max.10km w weekendy. Wtedy zgoda, może być lecz nie dla dorosłych - którzy jednak wymagają (a odchudzić się często nie da).  120kg - taką wagę bagażu i człowieka każdy producent rowerów elektrycznych powinien przyjąć za normę, bo u nas w Polsce sporo facetów ma te 90-100 a wtedy bateryjka wytrzyma chwilę. Przebajerowane są parametry (moc, wytrzymałość itp.) w pojazdach elektrycznych. 
Z moją nogą Toyota PriusII (3 letnia) z pełną baterią w Alpach w marcu zrobiła 64km i miała dość. Producent w papierach namazał że 300 to spokojnie, tiaaaa, w snach. Odwoziłem znajomych z imprezy, pełen bagażnik + za każdym razem 5 osób (dorosłych), każdy pewnie pow. 100kg bo to stare klocki z nas. 64km w Alpach i bateryjka (kondycja serwisowa 94%) pusta. 

Moim zdaniem też, każdy rower elektryczny powinien mieć zabudowaną ramę i cały obszar między górną ramą a dołem (pedały) uwzględniony tylko i wyłącznie na bardzo dopasowany akumulator zdolny obsługiwać mocne silniki. Wtedy, do tego powinna być gwarancja przebiegu minimum 100km na pełnym wspomaganiu przy górkach rzędu 13-14%. Wtedy, można nazwać to silnikiem i baterią XXI wieku, dziadki mogą kupować rowerki i wozić kwiatkli, ziemię i inne fanty na działki itp. a inni poprawnie i wygodnie wycieczkować. Tymczasem, hulajką miejską dalej zajedziesz bez pedałowania aniżeli rowerem elektrycznym z pedałowaniem. 

I jeszcze jedno na koniec, sorry ale musiałem, ceny baterii do rowerów elektrycznych wcale nie są takie drogie, należy tylko spełnić jeden warunek, kupować je poza Polską, najlepiej Italia, Hiszpania, Francja. Różnica w cenach między Polszą a innymi krajami (ten sam model) może wynosić nawet 100% a ja przy próbie łączenia ogniw sugerowałem się cenami z Polski - mój błąd bo tutaj niebawem za wszystko trzeba będzie płacić sztabkami złota, za rowery też. Właśnie szukałem telefonu awaryjnego na stanowisko Gps, ten sam model Oppo:  
Polska - 899zł (201 euro)
Italia - 139 euro
Niemcy - 149 euro
Chorwacja - 130 euro

Moja piasta wymieniona kilka dni temu (Nexus7):
Polska - 490zł (110 euro)
Italia - 69 euro
Niemcy - 74 euro




 

Odnośnik do komentarza

Z Łukaszem się czasem nie zgadzam jak testuje rowery elektryczne, bo nie gania ich za wsadzanie tam słabych hamulców, ale oprócz tego robi jedne z najbardziej rzetelnych testów na rynku. Za to Twoja argumentacja jest dziwna i w dużej mierze błędna. 

1. Ograniczenia prędkości - jest ograniczenie ale przy wspomaganiu elektrycznym. Nie masz ograniczenia jak sam chcesz sobie szybciej pedałować. Chcesz mieć pojazd który pojedzie 50 km/h na silniku elektrycznym - super, kup motor elektryczny. 

2. Tu jest silnik 250 watów, który jest dopuszczalny według prawa. Trenując od jakiś 4-5 lat kolarstwo jestem w stanie utrzymać 250 watów przez godzinę, jadąc 250 watów jestem w stanie jechać na mtb 33 km/h, na szosie koło 37. Mając silnik elektryczny Ty możesz jeszcze swobodnie sobie dopedałować. Chwilowo wyciśniesz z 600-700 watów. Silnik 250 watów ma w piku coś bliżej 400, przy tanich aluminiowych rowerach bez sztywnych osi przy sprintach potrafimy przytrzeć tylnym kołem o widełki, tak się konstrukcja wygina, podczas sprintów zawodnicy dochodzą do około 1000-1200 watów, więc z takim słabym silnikiem elektrycznym jesteś mocniejszy niż mistrz polski i jesteś w stanie wyginać ramę. Zwiększenie mocy wymaga już dania innej, sztywniejszej ramy a to koszty. Jeśli chcesz jechać na samym silniku elektrycznym to ponownie - kup motor. 

3. No tak, Łukasz pedałował bo jechał na rowerze ze wspomaganiem elektrycznym, jakby chciał niepedałować to by się nazwał motocyklowe porady. 

4. Większa bateria to problem, to duży koszt, duża waga, duża waga upośledza rowery. Daje się takie baterie, aby podpasowały pod 95% użytkowników, jeśli Ty jesteś wśród tych 5%, to albo szukasz specjalistycznego roweru, ale to koszt 20k + albo budujesz sobie sam rower elektryczny/zamawiasz zbudowanie od kogoś kto się na tym zna. 

5. W ramach dziecka 13-16 lat ważącego 65 kg, sam mam 68 kg, 31 lat i mam parę kilogramów nadprogramowych, które staram się obecnie zrzucić, średnia masa mężczyzny w Polsce to 80 kg. Na 80 kg są też liczone np. samoloty. 

6. Idę o zakład, że Toyota nie podaje dystansu przy jeździe w alpach. 

7. Ponownie, jeśli masz tak ściśle określone warunki, najlepiej samemu zbudować rower. 

8. Ceny baterii są drogie. Kupując przez aliexpres rzeczywiście płacimy z 30-40% mniej, ale ani nie masz wtedy gwarancji, ani pewności, że Twoje 1000Wh to rzeczywiście 1000Wh. A jeśli chcesz coś, co samo podjedzie 

9. Ceny w Polsce rzeczywiście są dość wysokie, ponoć Polacy kochają promocje, więc łatwiej u nas sprzedać telefon w promocji za 800 zł z ceny regularnej 1000 zł, niż od razu wystawić ten telefon za 800 zł. Aczkolwiek, jest dużo elektroniki, która ma bardzo porównywalne ceny, przy zamawianiu wyższych modeli Samsungów różnica w zamówieniu z Polski a z Niemiec to zwykle okolice 50-100 zł. 

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się. Jest całkowicie zasadne by oczekiwać od taniego roweru ze wspomaganiem elektrycznym, że.... będzie mieć właściwości jak tani rower elektryczny.

A jak komuś nie pasuje ograniczenie wspomagania do 25km/h,  to można je zdjąć. Choć budzi to we mnie mocno mieszane odczucia, bo nie ufam ze właściciel nie będzie nadużywał zaufania poruszając die po drogach publicznych. Są dostępne świetne motocykle elektryczne, w cenach zresztą najdroższych e-bike. Tu przynajmniej jest jasne na 1szy rzut oka że to motocykl. I jakie ograniczenia się z tym wiążą.

https://youtu.be/8DSVH5ITFKk

 

Odnośnik do komentarza

Ja to wszystko rozumiem, ale znam też przybliżone koszty produkcji. Moim zdaniem, ceny są kosmicznie przebajerowane. Naprawdę sądzicie, że rowery mogą być warte 20-30 czy 40 tysięcy złotych? Ceny te kształtujemy my, konsumenci, albowiem każdy producent gdy widzi że "idzie" to ceny w górę, my kupujemy zatem sami napędzamy ten chory rynek. Poczytałem już trochę na temat bateryjek i jest, jak "Łukasz" wcześniej wspomniał, masa małych ogniw połączonych w kupę. To nie jestr jedna, duża bateria tylko system bateryjek. W wielu modelach rowerów jest 36V, całość składa się z ogniw.
40 ogniw weszło w baterię Wisper Works 705se za którą w Polsce chcą 1200zł. To żart? 
Dla przykładu, markowe ogniwa Sanyo lub choćby Hitachi dostępone są w prawie wszystkich zamiennikach baterii do laptopów. W hurcie, baterię do np. Asusa EeePC1001 nabywam za ... uwaga! 32zł!!  One stoją jako nowe na Allu po 60-70-80zł wystawiane już z logo np. Polion. 
Aby nie było, że ssam z palucha wklejam foto (bo właśnie siedzę nad zasilaniem ledowym w rowerku).
W akumulatorku Polion znajduje się 6 ogniw 3.7V 2200mAh. Te same akumulatorki siedzą w baterii do e-bike'a o której wspomniałem, tyle że jest ich tam 40 sztuk. 32zł podzielioć na 6 = 5.34zł za sztukę razy 40 sztuk = 213,60zł. 
Zatem, czemu bateria do roweru stoi 1200zł? 
Panowie, z wyrazami szacunku dla pasji i przede wszystkim dla Waszego doświadczenia lecz... w okularach spawalniczych w grobie 2,5m pod poziomem gruntu byłoby widać, że to wały są. Trybi tu ta forum ktoś choćby z deka arduino, avr, atmele i podobne? 
Zbudowanie sterownika dla silnika rowerowego z części dostępnych w sklepie Avr to ... kwota maksymalnie 100zł i byłby na full wypasie także z LCD (od choćby Nokii 5110). Bazując na schemacie od silnika do roweru BLDC 36v 250W obliczyłem koszt części! Wyszło mi 118zł. 
Suma sumarum, mając sprzęt i narzędzia, można zbudować elektryka dobrej klasy za kasę kilka razy niższą, aniżeli oferowana jest na rynku. Skupiłem swoją uwagę prede wszystkim na budowie silnika, przekładni i baterii. Sam silnik to pikuś, o ile tanio uda nam się skombinować drut miedziany na przeplotkę, sami zbudujemy uzwojenie itp. Uczywiście, aby zminimalizować koszty najpierw musimy zaopatrzyć się w uszkodzony (spalony) kompletny silnik od dobrego ale uszkodzonego roweru. Widziałem na allu takowe, różne ceny, 200-300-400zł za dobre motory ale spalone. Chodzi o to, aby nabyć elementy, których nie wyprodukujemy a samo uzwojenie - fakt - mordęga ale całkiem możliwa do przewinięcia w zaciszu domowym. 
Ja pokombinuję coś po wakacjach, widziałem masę fajnych elektryków uszkodzonych (100-200euro) nadających się na bazę do budowy czegoś lepszego. 

Wracając do tematu prawa, rozumiem że 250W to max jaki przepisy dopuszczają, tak?  A jak owe prawo chce egzekwować policja? Jęzorem do styków i od razu opinia typu "to ma więcej aniżeli 250W" .  Serio pytam, na hamownię biorą? :))

 

Ps. Waga 10 ogniw = 406 gram (na wadze kuchennej tyle wyszło). 
100 ogniw zatem 4,06kg.  To dużo w stosunku do oryginalnych baterii? 
100 ogniw = 870Wh

No i gdy poukładam te ogniwa obok siebie, moim zdaniem upchanie 100 sztuk pod ramą roweru od 28" w górę to pikuś. 
Panowie, sorry wielkie ale ja nadal obstawiam wałka, no inaczej tego przetrawić nie umiem. 
Ja więcej żarcia w trasę biorę aniżeli ważą 4 takie baterie i ani ja ani rower tego zbytnio nie czujemy. 

 

Jeszcze jedna sprawa, ogniwa, jak wiadomo, mogą kosztować i 40-40zł a nawet 70zł za sztukę, wszystko zależne od jakiego wariata to nabędziemy, dlatego ogniw nie kupuje się osobno na sztuki tylko szuka akumulatorów (laptopy, wiertarki itp.) z których można wyjąć te akumulatorki. Wtedy, cała zabawa wychodzi za grosze. 
Powerbank Xiaomi 20000mAh = 8 sztuk ogniw
Bateria HP 640 G1/G2 = od 8 do 12 sztuk w zależności od pojemności
Koszt powerbanku 139zł / 8 sztuk ogniw Hitachi 2200mAh = 17.37zł za sztukę ale to i tak taniej, aniżeli już rozbebeszone na sztuki. 


 

IMG_20230705_195526.jpg

SILNIK.jpg

Odnośnik do komentarza

Nie wspomniałem jedynie o ładowarkach, ale tutaj też problemu nie widzę. Moduł ładowania (w sklepie) kosztuje 2 złote 30groszy. Prąd zasialnai do 5.5V a prąd ładowania 4.3V 1A. Możemy zastosować jeden moduł na kilka seksji, powiedzmy że użyłbym 10 modułów dla całego akumulatora (10 sekcji, każda ładowana osobno). Potrzebowałbym zasilacza, zdolnego udźwignąć 20 modułów każdy po 1A, zatem nic innego jak zasilacz klasyczny od laptopa, z takowego 5A spokojnie wyjmę pomnożony przez razy 4. Koszt używanych zasilaczy po 10-15-20zł sztuka. Spokojnie, ładowarkę z zabezpieczeniem za około 100-120zł. Napięcie oczywiście przetwornicą zmniejszamy do potrzebnych 5.5V.  Wtedy jedna sekcja składająca się z 10 ogniw ładuje się w czasie maksymalnie 3-4 godzin. Wydaje mi się, że to dobry wynik. 

Odnośnik do komentarza

Cena ram rowerowych to dopiero absurd, rama najlżejszego aluminiowego roweru speca kosztuje koło 3000 zł i waży 1,2 kg, na złomie aluminium kosztuje tylko 5 zł za kilogram, zapłaćmy robotowi aby zrobił spawy, tak z 5 zł, wychodzi, że rama speca powinna kosztować 12 zł, niech sobie doliczą za fatygę i zapłaćmy 20 zł, to oczywiście przejaskrawione ale idziesz trochę tym tropem. 

Sam też już kiedyś pisałem, że ceny rowerów elektrycznych są trochę przesadzone patrząc na ceny silników i baterii, ale uwzględnienie że silnik powinien kosztować tyle, ile kosztuje spalony silnik z roweru elektrycznego + 10 zł za drut to już abstrakcja. 

Ciekawe jest spostrzeżenie, że taniej kupić gotowe baterie do laptopa, rozpruć baterię i wyciągnąć ogniwa. Ja bazowałem raczej na danych, gdzie pojedynczy akumulatorek będzie nas kosztował okolice 12-14 zł, gotowa bateria z chin z przesyłką z hiszpani 900 Wh kosztuje koło 2000 zł, jeden 18650 ma jak wspomniałeś 8,7 Wh, przy 100 sztukach wychodzi nam 1200-1400 za same ogniwa + każde ogniwo należy sprawdzić bo jak pewnie wiesz, pojemność Twojej baterii będzie uzależniony od Twojego najsłabszego ogniwa. Wypadało by więc każde z ogniw rozładować i naładować przed połączeniem w pakiet. Później dochodzi zgrzanie akumulatorków, nie zrobisz tego zwykłą lutownicą, potrzebujesz maszynki do zgrzewania pakietów, może już masz, ale to trochę jak amerykańskie DIY gdzie pokazują jak w domowych warunkach naprawić klamkę do drzwi i wystarczy mieć spawarkę, obrabiarkę cnc i laser do cięcia metalu w piwnicy. Kolejna kwestia to elektronika do baterii, lekko wyjdzie ze 100 zł, musisz mieć zabezpieczenie przed rozładowaniem i przeładowaniem, fajnie by było jakby się zrobiło jeszcze elektronikę do diagnostyki. Ok, możesz sam zakupić tranzystory, które to ogarną, sam możesz zaprojektować i wytrawić płytkę do Twojej elektroniki, możesz też zamówić wykonanie zaprojektowanej przez Ciebie płytki u specjalisty, koszt wykonania płytki 2 stronnej to okolice 20-50 zł jak zamówisz 100 sztuk, nigdy nie zamawiałem mniejszej ilości, więc nie wiem jak wtedy się ceny kształtują. Ja bym jednak stawiał na kupno gotowej płytki. 

No i teraz tak, robiąc baterię 2000 Wh jak zbijesz cenę ogniw, elektroniki, masz maszynkę do zgrzewania, kupisz sobie albo wydrukujesz matrycę do baterii to wyjdzie Cię taka bateria z 2x taniej niż kupno gotowca, powiedzmy nawet, że 3x taniej. Dlatego większość osób robiących bardzo mocne maszyny składa je samemu, jednak przy standardowej baterii 400-500 Wh, robiąc samemu zaoszczędzisz z 300-500 godzin i poświęcisz na to z 10 godzin, będziesz jednak potrzebował do tego sprzętu za 300 zł i specjalistycznej wiedzy. 

Jeśli chodzi o ładowanie, jak chcesz rozdzielać sekcje? Dochodzi Ci elektronika do rozłączania sekcji, aby każda sekcja mogła być ładowana osobno, zabezpieczenie ładowarki to jedno, ale by się przydało jeszcze zabezpieczenie przed przegrzaniem samych ogniw, które ładujesz, doliczasz sobie jeszcze koszt przetwornic i weź to teraz ze sobą wieź. Nie lepiej kupić dedykowaną ładowarkę do rowerów elektrycznych za 200 zł, która puści Ci od razu 40 V na baterię? 

Jeśli zbudujesz sterownik z wyświetlaczem, manetką i wyjściem na kabelki do podłączenia silnika i baterii za 100 zł, do tego jeszcze wytrzymującego 500 watów w piku mocy i moc ciągłą na poziomie 250 watów to biorę 10 od ręki. 

Jeśli chodzi o policję to wygląda to w tak, że do czasu aż nic się nie stanie, to jest git, w momencie, kiedy wyskoczy Ci jakieś dziecko na ścieżkę rowerową tak, że nie będziesz miał możliwości ominąć, to wtedy wchodzi biegły sądowy i sprawdza co tam masz. Mogą mieć nagranie z kamery, gdzie biegły wyliczy, że jechałeś powyżej 25 km/h bez pedałowania i również stwierdzi, że jechałeś na niedopuszczonym do ruchu motorowerze/motocyklu na którego nie masz uprawnień, pojazd nie spełnia wymogów technicznych, nie jest zarejestrowany, nie jest ubezpieczony itp. W takiej sytuacji jeśli wyrządzisz komuś szkodę, nawet jeśli On Ci się wbił pod koła, możesz do końca życia wypłacać mu rentę albo pójść do więzienia. Szanse na to nie są duże, ale istnieje takie niebezpieczeństwo. Lepiej więc w mieście korzystać z tych 250 watów i nie jeździć z manetki. 

Pracuje jako inżynier, przez 6 lat pracowałem w firmie która wprowadzała na rynek własną elektronikę przemysłową. Mój były przełożony miał podobne podejście jak Twoje przy wycenianiu ile będzie kosztowało stworzenie automatyki przemysłowej ? Wydaje mi się, że szef ocean gate miał podobne podejście do Twojego. 

Tak całkiem poważnie, to idzie tam zbić cenę w paru miejscach, ale niektóre zabiegi będą ekonomicznie nieuzasadnione, zaoszczędzisz np. 100 zł poświęcając 10 godzin pracy i ostatecznie uzyskasz produkt o gorszej jakości, za to niektóre pomysły, jak pozyskiwanie baterii z gotowych baterii laptopowych brzmi bardzo dobrze. Mój młodszy brat zbudował elektyka za 200 zł, ogólnie jego rower to złom, ale nada się na testy z nowymi ogniwami przed podejściem aby zrobić elektryka porządnie. 

Odnośnik do komentarza

1. Nie, nie, nie do końca tak albowiem aby elektronikę zrozumieć, trzeba najpierw ją rozebrać. Dopiero wtedy widać, jak wygląda np. taka dedykowana ładowarka do elektryka za 200zł, człowiek zaczyna wyrywać sobie pióra bo przy kawicy porannej zliczył elementy i wyszło mu np. 30zł. Tak jest prawie ze wszystkim, dlatego najpierw trzeba wiedzieć i przede wszystkim często widzieć co chce się budować. Wydruk płytek i ich wytrawianie - fakt - jeśli robisz pierwszy rowerek - będzie trochę drogo lecz sprzętu i pozostałej chemii nie wyrzucamy - ona biwakuje i czeka na kolejne pomysły - wtedy te kolejne są już bardzo tanie. 

2. Sprawa dostępności podzespołów: ja bazuję tylko i wyłącznie na sprawdzonych dostawcach, ot by taki AVT. DLaczego? Jest trochę drożej ale mam gwarancję niebublowatości albowiem świat elektroników to świat dziwny, prawie identyczny jak świat koderów (programistów), oni bardzo szybko testują, sprawdzają, cudują a potem opinie wypisują. Dobre sklepy wystrzegają się zatem towarów, których nie sposób będzie sprzedać. 

3. Wszelakiego typu zabezpieczenia przed np. rozładowaniem, przegrzaniem, przeładowaniem i inne układziki elektroniczne są to kwoty od 1,50 do 3,00zł za układ. W 95% przypadków są tu układy bardzo dobrze wykonane, sprawdzają się na odcinku wielu, wielu lat bezawaryjnej pracy. 

4. Ogniwa - niestety AlliExpress i inne gady odpadają, bądźmy poważni, Alli to kolejny światowy zsyp towarów w wiekszości przypadków niezprzedawalnych z wielu, wielu powodów, najczęściej z powodu zmęczenia materiału (lata biwakowania w magazynach szkodzą ogniowom), dlatego, ogniwa wyjmuje się z akumulatorów, które wyprodukowane są max. rok czy dwa w tył. Dlaczego tak? Niby cena wtedy wyższa lecz przerzucamy w ten sposób zabawę związaną właśnie o tym, o czym sam wspomniałeś - testy!  Robi to ten, który dany akumulator zamówił. Weźmy pod lupę "polskich" producentów akumulatorów do laptopów, wątpię w to, aby istniejąca wiele, wiele lat firma dała sobie wcisnąć bubel od Chińczyka. Gwarancja na akumulator jest często na okres od roku do nawet dwóch, ten akumulator musi działać bo inaczej "producent/importer" sprzedający akumulator pod swoją marką nie poradzi sobie z falą reklamacji. Efekt/morał??  Ino taki, że w 90% przypadków wewnątrz akumulatorów laptopowych na serio znajdziemy markowe ogniwa produkowane choćby przez Sanyo, Hitachi a nawet LGE. Philipsy też znalazłem. W czasie ostatnich 20 lat rozbebeszyłem takich baterii nie wiem nawet ile, 100, 200, 500, nie wiem, nie liczę. Nigdy nie znalazłem wewnątrz ogniwa noname, zawsze coś markowego i nigdy się nie zawiodłem. Skąd takie zajęcie? Hobbystycznie regeneruję bateryjki kumplom, znajomym, znajomym znajomych i tak dalej. Główną awarią każdej baterii ogniwowej (celowej) jest to, że siada jedno lub dwa ogniwa. Reszta jest sprawna. Naprawdę wystarczy wymiana (w 95% przypadków) jednego ogniwa, aby akumulator nadal żył kolejne 2,3 latka. To samo dotyczy akumulatorów do elektronarzędzi. 
Czym je łączyć? Prosta sprawa, one w 100% przypadków już są połączone, blaszek które są już zgrzane do elektrod wcale odrywać nie trzeba a do tych blaszek sprawna lutownica przylutuje przewody. To nie ma nic a nic wspólnego z partactwem, po prostu na każdej elektrodzie zostawiamy te 0.5cm blaszkia resztę z ogniwa ucinamy. Nawet skromny hotair jest na mocy przylutować tam przewód. Mówię o tym tylko dlatego, że ja nigdy w życiu nie kupiłem ogniwa osobno gdzieś w sklepie i jeszcze nie miałem okazji (przyznam wprost) bawić się w zgrzewanie. Nie kupiłem i nie kupię, albowiem szlag mnie trafia, gdy widzę cwaniackie ceny. No niestety, ale rozumiem, że każdy chce zarabiać tyle że u nas w Polsce handel oparty jest głównie na wyzysku, kupić za 1zł, sprzedać za 1000zł - wtedy każdy handlarzyna byłby mokry z radości. Ja jestem po technikum elektronicznym, fakt, przyznam się, stara data i raczej powinienem napisać że po technikum elektrycznym, albowiem elektronika z lat 90 nie ma dzisiaj już nica a nic współnego z tym, co aktualnie mamy na czasie. Z jednej strony jest łatwiej i taniej (sprzęt, narzędzia, części) a z drugiej znacznie gorzej (miniaturyzacja, celowe zatajanie schematów, specyfikacji). 

5. Od września planuję zacząć zabawę, zatem będziemy w kontakcie :)) 
Na razie muszę tylko ogarnąć sobie jakieś sklepy z elektroniką na zachodzie, w Polsce tego po uszy, na zachodzie jest trochę inny świat, tam ta pasja raczej zanika. 

Wracając do tematu budowy układów, no cóż, jedni widzą w tym problem, drudzy frajdę, ja z tych drugich. W 90% przypadków wystarczy tylko łeb na karku i choćby jakaś znikoma wiedza na temat matmy, fizy i chemii. Takie TE nawet z lat 80/90 spokojnie wystarczy, aby chałupy nie spalić. 
Napisał kolega o budowie sterownika, zatem powiem tak:
- manetka - sprawa nieprodukcyjna w zaciszu domowym, nie opłaca się tego ruszać, zatem produkcja odpada, taniej wyjdzie kupno choćby jakiegoś szajsu. 
Pozostańmy zatem przy samym sterowniku:

Moim zdaniem aby sterownik był trwały trzeba podzielić go na dwie części, zatem:
1. układ sterowania - panel, przyciski, procesor, wyświetlacz, podtrzymanie pamięci i ustawień.
Sądzę, że najtańsze z możliwych procesorki Atmega są na mocy ogarnąć temat, choćby taka Atmega32 zaopatrzona w maksymalną ilość pamięci ROM. 
Wepchniemy tam po kompilacji dziesiątki tysięcy linni kodu i tutaj - producent/rzeźbiarz musi już znać choćby podstawy języka C. Można budować na czym się chce, języków jak dzikich psów, osobicie poleciłbym asemblera ale dla 95% koderów to czarna magia a języki C i C++ stały się jakby normą w dziale z Arduino i podobnymi. Przyjmijmy jednak, że przykładowy rzeźbiarz zna C i bez problemu poradzi sobie z namazaniem kodu do sterowania przekaźnikami. 
Ostatni wyraz w poprzednim zdaniu jest kluczowy - przekaźniki. 

2. układ sterowania analogowego silnikiem - właśnie - przekaźniki. Dodatkowy układ odpowiedzialny za przesył wysokich napięć z akumulatora do silnika za pomocą przekaźników. Porty (bramki) w przekaźnikach sterowane są bardzo często bardzo niskim napięciem, może być to przedział od np. 1V do 5V czyli ten przedział, w jakim zasilany jest procesor i główny sterownik z wyświetlaczem i resztą bajerów. W tym sterowniku (nazwijmy go głównym) nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Za pomocą poprwnie napisanego kodu co potem przekłada się na jakieś MENU na ekranie steruje niczym innym jak ... przekaźnikami. 
Ile tych przekażników potrzeba dla silnika 2 lub 3 fazowego? 
To w głowie w 10 sekund idzie policzyć, wiedząc jakie parametry robocze ma dany silnik i jak mniej/więcej rower ma się zachowywać. 
Te fazy użytkownik widzi potem na ekranie w postaci znanej rowerzystom :  wspomaganie > siła = 1, 2 , 3 ..., 5 ... i tak dalej. 
Zrobienie kodu dla takiego sterownika to podstawy programowania, osobiście sądzę że już w pierwszej klasie TE w dzisiejszych czasach młody uczeń bez przeszków powinien umieć coś takiego napisać. Polecam książki S.Praty pt. "Szkoła programowania, języki C i C++".  Umiejętnie "obrobione" ze zrozumieniem oraz praktyką pierwsze 200 stron i kod napisze nawet małpa. 
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze choćby fakt posiadania choćby mizernej wiedzy na temat elementów elektronicznych. Dużo ludzi coś budując nie wie co może w danym układzie zastosować. Ostatnią rzeczą są właściwości elementów (bardzo ważna temperatura pracy elementu oraz wartości przy jakich może pracować (V/A + kilka innych). Podstawowym błędem większości amatorów jest to, że nie potrafią uszykować tzw. sieci dróg dla elementów. Przykład to pakowanie TIRa na deptak rowerowy lub próba wciśnięcia 100kg klocka ze wzrostem 185cm na ... wigry2 i nakaz jazdy w Alpy. To taki humorystyczny sposób na zobrazowanie błędów, jakim może być próba przesłania 20 amper przy 36V przewodami od słuchawek :))) dlatego bardzo kłania się wtedy drugi przedmiot z TE o nazwie: materiałoznactwo. No i na koniec - będąc już przy sposobie łączenia elementów - do wyboru mamy dzisiaj mnogo opcji.

I tym sposobem, mamy dwa układy pracujące w tzw. LV i HV (low voltage, high voltage). Za pomocą tanich układzików bez problemu opracujemy zabepiecznia. 

CDN... gdy dorwę się do manetek, i zerknę, z czego dzisiaj to budują. Na te chwilę nigdy manetki nie rozbierałem, nie mam bladego pojęcia co tam siedzi. Czy manetka jest oporowa, stykowa i tak dalej. Gdybym to ja miał zbudować dzisiaj manetkę, zbudował bym ją na zasadzie oporowego potencjometru. Wtedy, mały procesorek Atmega miałby za zadanie zliczać opór z potencjometru (trasa analogowa) i przerabiać na wartości cyfrowe. Opór byłby tylko i wyłącznie wskaźnikiem dla procesorka, jakie wartości Y wysłać dalej po orzymaniu wartości X. Nic prostrzego chyba nie ma, albowiem oporowość wydaje mi się w tym miejscu dobrym zastosowaniem ze względu na płynność. Przekręcamy od zera manetkę o 10 stopni, mamy opór na 1kOhm, 20 stopni daje np. 5kOhm i tak dalej. Wrzucił bym na linię jakieś niskie napięcie i tyle w temacie. Procesorek, odczytując wartości byłby zaprogramowany na różne przedziały i gdy wartość odczytana wynosiłaby np. do 1kOhm wtedy procesorek wysterowywałby sobą przekaźnik A a gdy opór wynosiłby np. 5kOhm to wtedy przekaźni B i tak dalej. 
Można byłoby też dla łatwizny wymienić OPOROWOŚĆ na zwykły prąd!  10% manetki to 1V, 20% na manetce to już 2V i tak dalej, byłoby chyba nawet łatwiej. 
Jest masa sposobów na wybudowanie takiej manetki, można posłużyć się nawet optyką, kilk aczujników światła choćby LED i jedna dioda nadawcza i wtedy przekręcając manetkę przekręcamy diodkę LED (nadawczą) która kręcąc się trafia w inny odbiornik światła (cały czas mowa o infra red jakby co, te same diodki co w pilotach do TV). Czujnik gdy wyłapie świtełko, otwiera bramkę i procesor już wie, z której pozycji dotarł sygnał i co dalej wysyłać. 
Jest masa sposobów na sterowanie silnikami elektrycznymi, one wszystkie uzależnione są od samego silnika. Od niego zaczynamy zabawę. 

Kończąc:
Mając już dwa układy, cyfrowy i analogowy bez problemu ogarniemy silnik, albowiem on działa tylko i wyłącznie nz zasadzie otrzymywania konkretnego napięcia na poszczególne fazy a z dostarczeniem tego napięcia z baterii jakikolwiek przekaźniczek problemów mieć nie będzie. Przekaźnik podłączony jest na pin procesorka, otrzymuje z procesorka np. 1V, załącza styki i z innej jego sekcji wędruje do silnika to, co przez przekaźnik przekazujemy, np. 12/24/36/48V. 
Ta sama zasada istnieje w elektryce samochodwej od pokoleń (do roku 2000 powiedzmy, potem przyszła pora na masowe cyfrowe CAN i inne bajery łącznie ze światłowodami w Audi i Mercedesie a to już inna bajka gdy mowa o sterowaniu (nie mylić z zasilaniem)).
  
 

Odnośnik do komentarza

No i na razie celowo nie wspomniałem o innych bajerach typu CZUJNIKI NACISKU NA PEDAŁY, CZUJNIKI OBROTOWE KÓŁ, CZUJNIKI NACHYLENIA TERENU i masa, masa innych lecz każdy kto zaporgramował w swoim życiu choć raz Atmegę doskonale wie, że podpinanie tych bajerów i wcielanie ich w życie do fajna i prosta zabawa. Najtańsze czujniki obrotowe macie... w licznikach rowerowych (te magnetyczne kosteczki). I tyle szczerze mówiąc wystarczy, aby jakaś tania Atmega za 5-10zł zaczaiła, ile rower km/h jedzie, czy się rozpędza, czy hamuje i tak dalej.  Można pójść w bardziej zaawansowaną elektronikę, czujników jest mnogo:
https://botland.com.pl/6-czujniki

Moim zdaniem dobry rower elektryczny na długie wycieczki powinien posiadać choćby kilka czujników takich jak: żyroskop, barometr, wysokościomierz, czujnik przechyłu, akcelerometr i kilka innych. Ułatwiają one życie procesorkowi dostarczając naprawdę konkretnych danych no i nie wolno zapominać o czujnikach diagnostycznych (choćby termometr na pinach ogniw, woltomierz, amperomierz). Jak widać po ofertach ze sklepów elektroncznych, te układy są w cenach zupek chińskich. Szkoda tylko, że gdy zyskują LOGO producenta roweru oraz ładne opakowanie zaczynają kosztować tyle, co cała hurtownia zupek chińskich. 
 

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się, ceny są kosmicznie przebajerowane. Nie dotyczy to tylko rowerów elektrycznych, ale rowerów jako takich. 

Robi sie śmiesznie gdy porównamy np rower szosowy na elektrycznej grupie srama https://www.specialized.com/pl/pl/tarmac-sl7-expert/p/257115?color=396124-257115

ze 190kg motocykla w tej samej cenie: https://motorcycleconfigurator.honda.pl/bikes/supersports/cbr500r/#/

Skąd brak róznicy w cenie? Nie wiem.

 

Odnośnik do komentarza

@Klakier widzę, że masz jakąś wiedzę, ale to dalej nie jest takie proste. Jasne, można zaprogramować atmegę, ale potrzebujesz do tego programatora i koszyczka dla atmegi, ja osobiście piszę w pythonie, ale nie możemy rozpatrywać ceny elektroniki przez pryzmat ile kosztują części które są tam włożone. Płacimy raczej za dział badań i rozwoju, za pracę programisty, konstruktora, za przeprowadzone testy itp. Wykorzystanie przekaźników do sterowania silnika to straszna rzeźba i tak się nie robi, przekaźniki są mechaniczne i przy częstym złączaniu i rozłączaniu dojdzie do zlepienia, mają również małą żywotność, korzysta się z półprzewodnikowych końcówek mocy. Te półprzewodniki musisz odpowiednio schłodzić, musisz to policzyć, musisz dać ścieżki w odpowiedniej odległości aby Ci zakłócenie od prądu nie szedł a jak pewnie wiesz, ścieżki zasilające silniki elektryczne strasznie sieją. Kolejna kwestia to sterowanie, nie sterujemy zwykłym przekaźnikiem mocy a płynnie za pomocą pwm. Moją pracą inżynierską 10 lat temu było zbudowanie hulajnogi elektrycznej (wtedy jeszcze to była nowość, nie szło kupić nowej hulajnogi elektrycznej na rynku) z układem odzyskiwania energii. Miało być banalne a spędziłem przy tym pół roku, bo to się okazało, że układ który powinien wytrzymać napięcie nie wytrzymał, ścieżka która miała przewodzić nie przewodziła, moment obrotowy niszczył ośkę od przekazania napędu itd. Działanie układu raz mi popsuł kąt prosty na płytce, w elektronice danie kąta prostego potrafi wywołać duże zakłócenia i sterownik działał źle. 

Jeśli chcesz się bawić to polecałbym zacząć od zakupienia najtańszego sterownika, gotowego silnika i kontrolera baterii, baterię swobodnie można złożyć samemu, jak będzie Ci mało to możesz kolejne elementy wymieniać na swojej własnej produkcji, ale zaczynając zabawę od zera przez rok tym rowerem nie pojedziesz. 

Odnośnik do komentarza

Ja to wszystko obywatelu Oskarr czaję nawet ponad normę, ale dla mnie zasady, mentalność, różne podzięki producentom w formie mitycznego honoru, którego udawanie posiadania i tak przechodzi w dookólną mendliwość nie robią wrażenia. Pierdylion razy ludziom się pomagało a ludzie w podzięce zawsze próbowali ładować w kakao. Za stary już jestem na człowieczeństwo te sprzed lat, zatem stałem sie jakby zwykłą hieną, która poluje na ... już upolowane. No i tym sposobem pożywką dla takiego jamochłona są produkty już gotowe, wszak, po co się męczyć gdy można się nie męczyć? Nobla za zbudowanie rowerka nie dostanę, raczej też nikt nie pochwali, czyli sam dla siebie zatem, po co się męczyć, przepłacać i trzymać zasad? Kolejna sprawa, informacja w formie wiedzy (albo odwrotnie jak kto woli) to dziś towar numer uno, tego za friko nikt nie da i raczej, patrząc na dzisiejszą społeczność - będą sypać się same kłody pod nogi, gdy inni uznają Ciebie za choćby lepszego a dalej z zazdrości wydupczą w kosmos śmiechem każdy projekt. Dlatego ja sam sobie. 

Tak, wiem co to "sianie", staram się radzić sobie z tym ekranowaniem a jak już się nie da to projektujemy "dróżki" w taki sposób, aby je od siebie konkretnie oddalić lub nawet prowadzić po innych pcb. Nie na darmo zresztą wspomniałem na początku o dwóch układach, ten elektroniczny low voltage z tym analogowym high voltage albowiem ten drugi byłby w baterii a ten pierwszy na kierownicy. 
Dlaczego wszystko w tak prosty sposób i techniką, której już dziś nikt nie stosuje (przekaźniki)?  
Przekaźniki na odcinku kilku dekad zdały egzamin celująco, były ładowane do wszystkiego mobilnego co elektrownię jakąś na pokłądzie miało. Jeździło na tym miliony wozideł przez wiele, wiele lat. Prosta i trwała konstrukcja, no chyba że ktoś zwiał właśnie z oddziału psychiatrycznego, buduje rowerro i chce, aby te rowerro dotrwało do roku 2100 w stanie bardzo dobrym. Osobiście sądzę, że dobre (zwłaszcza rosyjskie) przekaźniki są elementami zdolnymi przetrwać żywot w rowerku przez minimum lat 10, są bardzo po taniości, są w miarę małe, fakt, pajęczyna lekka powstanie przy silniku, troszeczkę miejsca to zgarnie ale wymieni to w przypadku awarii nawet żona kucharka, gdy będziesz jej słał instrukcję przez telefon. O to właśnie chodzi, aby ... gdy wylądujesz na wycieczce gdzieś na serio dalejko od domku z odliczonym hajsem ... aby nie martwić się o awarie... zwykłymi, prostymi, podręcznymi narzędziami masz to naprawić w jeden wieczór na częściach dostępnych w byle elektro markecie. Rozumiem, że można zminiaturyzować, niby uprościć, niby unowocześnić lecz w moim przypadku używanie elementów z epoki jest jakby celowe. Jedyną rzeczą w rowerku która ma być pancerna jest sam sterownik, reszta ma być bardzo łatwo naprawialna. 

Wspomniałeś o hulajnodze, przyznam wprost, nie zastanawiałem się nigdy nad odzyskiem energii z urządzeń takich jak rower czy hulajka, jak dla mnie odzysk byłby znikomy a koszt systemu odzyskiwania zbyt wysoki w stosunku do późniejszych dochodów, czyli do mocy ładowania, jaki można byłoby z tego uzyskać. 
W temacie ośki to ... trochę rzeka. Trzeba cały projekt przemyśleć choćby w Autocadzie. Trzeba znać specyfikację całkowitą wszystkiego, aby móc obliczyć resztę bebechów pod kątem, czy pracę wytrzymają. Dzisiaj, jest troszeczkę łatwiej dzięki wrednej zasadzie hienostwa, czyli po prostu podglądamy, jak zrobili to inni bo jak wiadomo, producenci tną koszty gdzie się da i jeśli nie ucieli grubości jakiejś ramy, wysięgnika, wspornika, grubości wałka, ośki itp. itd. znaczy prawie na 100% że to coś musiało być takie duże a nie inne mniejsze. 

Ok, na razie stop. Na razie stoję przy silniku, albowiem nie zapoznałem się z tematem płynnego przenoszenia napędu. Mam pod ręką silnik 3 fazowy, moc maksymalna 850W. Wewnątrz znalazłem stare oznaczenia USSR jeszcze oraz zasilacze. Pierwsza faza 60V, druga faza 120V, trzecia faza 230V.  1 faza powiedzmy 200RPM, druga faza 400RPM a na pełnej mocy 800RPM. Myślę że to z jakiejś pralki pewnie było, wsam raz na wirówkę. 
Sterujem tym powiedzmy 1 duże trafo (3 sekcje), trzy przekaźniki i kilka innych pierdołek. Konstrukcja sama w sobie prosta jak nie wiem co. 
I tak powinno być przy silniku w rowerku, zero zbędnych bajerów. 

I przy okazji napędu, zapytanko, ma z Was ktoś foty rozebranego silniczka? 
Chodzi mi o to, aby zerknąć w jaki sposób płynnie przenoszony jest napęd, jak producenci rozpracowali przeskakiwanie na fazach silnika, aby przy zwiększaniu mocy rowerka komuś spod pupy nie wyrwało. Jeden człowieczek gdzieś na necie pisał, że pierwsze rowerki na prąd miały silniki 1 fazowe a sama moc sterowana była napięciem, po prostu sterownik zapodawał od zera w górę ile mógł i wtedy silniczek pracował z odpowiednią mocą. Wtedy, sprzęgła i podobne nie były potrzebne a dziś? 
I tu stoję :) 

 

Odnośnik do komentarza

Przekaźniki są spoko przy AC, przy dc już trochę gorzej, w AC przechodzenie prądu przez zero powoduje zerwania łuku. Jak do automatyki przemysłowej dobieram przekaźniki, to przyjmuję, że do zabezpieczenia 24 VDC mogę zastosować tańszy odpowiednik pod 230 VAC. 

Jak pracowałem w Pesie przy napędach tramwajów i pociągów w dziale badań i rozwoju sterowania, do silników AC stosuje się falowniki. W rowerach elektrycznych stosuje się silniki DC ze względu na niższą masę. Silniki DC sterujemy płynnie za pomocą PWM, jeśli chcemy mieć puszczone 50% mocy, dzielimy sekundę na 10 jednostek, przez 100 ms podajemy prąd, przez 100 ms nie podajemy, za tym układ z kondensatorem to wygładzenia przebiegu. Producenci podają, że przekaźniki starczają na 100 000 przełączeń, później mogą się zlepić. Używając zwykłego przekaźnika do sterowania pwm wychodzi żywotność na 166 minut. Można by zrobić układ, który po prostu pod górkę załączy zasilanie i będzie non stop podawał pełny prąd, ale ciężko to wtedy nazwać rowerem ze wspomaganiem. 

Odzyskiwanie energii robiłem za pomocą superkondensatorów, superkondensatory obsługiwały później oświetlenie i miałem tam układ, który później ładował z super kondensatorów baterię. Problematyczne było dłuższe hamowanie, jadąc w mieście z częstym hamowaniem przy światłach i pasach wychodziło mi, że zasięg potrafi podbić nawet o 10%, przy jeździe w trasie bez zmian. Pojemność w superkondensatorach miałem taką, że mogłem wyhamować 2 razy hulajnogę z 30 km/h do zera, czyli mogłem hamować jakieś 10 sekund elektrycznie, później układ potrzebował z 2-3 minuty aby przekazał energię do akumulatorów. Podobny problem miałem przy wynajęciu toyoty corolli z silnikiem hybrydowym na 2 tygodniowy objazd w norwegii - przy każdym zjeździe po kilometrze bateria była pełna i zostawało hamowanie silnikiem i hamulcami, 2 razy przypaliłem w norwegii na zjeździe przez to hamulce. 

 

Odnośnik do komentarza

Czyli wniosek taki, że z tym odzyskiem nie jest tak źle. Zastanawiam się, czy zamiast zabawy w magazynowanie w kondensatorach dałoby radę od razu ładować ogniwa. Mam tu na myśli coś, co sam w trasie na szybcika zbudowałem. Mam trzy powerbanki w rowerku, głównym powerbankiem jest 20000mAh, dwa kolejne są po 10000mAh. Ładowarka to dynamo + prosty układ. Wydajność przy 15km/h to około 250-300mA. Układ ładowania połączony jest z dużym powerbankiem, który doładowuje dwa mniejsze a one ładują smartfon, gps i układ oświetlenia roweru (oświetlenie ledowe przód i tył a w nim akumulatorek 800mAh). 
Ładowarka o mocy powiedzmy 300mA daje mi pewną gwarancję na minimum 14 dni naładowanego do pełna GPS (Lark 51), smartfonu (iPhone SE) oraz dugiego (Huawei P Smart) oraz wiecznie pełnej bateryjki odpowiedzialnej za oświetlenie. Na bateryjce 800mAh oświetlam drogę przez calusieńką noc. 

I teraz tak, wyżej opisany układ nie posiada odzyskiwania energii więc prąd możliwy do wyprodukowania przez ruch roweru idzie w kosmos. Inna bajka jest z tramwajami i podobnymi, zatem pytanie brzmi: może tak powerbank dość konkretnie duży zamiast kondensatorów? 

Ps. Powerbanki oczywiście w trasę ruszają zawsze pełne, albowiem naładować je czymś o wydajności do 500mA graniczy z cudem. Xiaomi 20000mAh potrzebuje aż 11 godzin przy ładowarce 2A ale, gdy od samego początku będzie doładowywany spokojnie zdają egzamin na odcinku kilkunastu dni. Jedyny wymóg to dobrej klasy ciche dynamo albo i dwa + mostek. Wtedy skracamy czas ładowania. Obciążenie? Różnie się to czuje, staram się uzywać dynamo tylko na zjazdach. Innego, tańszego i lekkiego sposobu na magazynowanie prądu na rowerku na razie nie opracowałem. Zmieni się to, gdy przejdę na elektryka no i wtedy odzyskiwanie energii na rowerku jak znalazł lecz... na razie to temat rzeka. 
 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...