Przeglądając ofertę sklepów rowerowych w poszukiwaniu taniego roweru szosowego można odnieść wrażenie, że oferta rynkowa jest bardzo uboga pod tym względem. I będzie to wrażenie słuszne. Po dość długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć B’Twina Triban 3 za 1700 zł i to był najtańszy, nowy i relatywnie markowy rower szosowy do 2000 złotych. Na chwilę milczenia zasługuje ważący 12(!) kilogramów Viking Rennrad Peloton, który co prawda kosztuje tylko 1400 zł, ale to rower na 7-rzędowym wolnobiegu, ze stalowym widelcem i co najciekawsze, manetkami do przerzutek zamontowanymi na… ramie. Czyli tak jak w rowerach sprzed 15-20 lat… Rower tylko dla desperatów – choć wolałbym używany w podobnej cenie.
Tanie rowery szosowe
Jeszcze jednym „rodzynem” jakiego udało mi się znaleźć jest Romet Huragan. To taki dość ciekawy rower „szosowy” ponieważ ma koła 26″ (chyba na dość grubych oponach), ma stalową ramę, 6-rzędowy wolnobieg, manetki przerzutek też na ramie (albo na manetkach SIS sprzed 15 lat, kosztujących 10 zł za parę). O wadze (13 kg) nie wspomnę.
Zapraszam do obejrzenia moich przemyśleń w formie wideo, na temat cen rowerów szosowych. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.
Dlaczego rowery szosowe są takie drogie?
Dlaczego tak naprawdę pierwszym jako tako przyzwoitym rowerem szosowym jest Merida Road Race 880-16 za 2500 zł? Dlaczego nie ma na rynku rowerów szosowych w przedziale 1200-1700 zł, a jeżeli już są – to są to niegodne uwagi atrapy szosówek?
Aktualizacja 2015: Na rynku pojawiło się światełko w tunelu. Udało mi się znaleźć jeden całkiem sensowny rower za 1500 złotych oraz dwa za 2000 złotych. Jest też Triban 100 od B’Twina, który można kupić za 1000 złotych – co prawda okupione jest to sporymi kompromisami, ale dla osób, którym jedna tarcza, siedmiobiegowy wolnobieg oraz manetka na kierownicy (a nie klamkomanetka) będą odpowiadały – to może być ciekawe rozwiązanie na niskobudżetowy rower szosowy.
Nad odpowiedzą głowiłem się przez jakiś czas, bo faktycznie – całkiem przyzwoity rower MTB (do rekreacyjnej jazdy) kupimy za 1500-1800 zł. Więc gdzie tkwi diabełek? Jak zawsze w szczegółach.
Popularność
Rowery szosowe są mniej popularne. Na ulicach i drogach w przeważającej większości zaobserwujemy górale, trekkingi i rowery miejskie. Szosówki są rowerami dość niszowymi i nie sprzedają się na takim poziomie jak inne rowery. Dlatego producenci nie są skłonni do obniżania cen jak przy „góralach”.
Droższe części
Wyższe ceny biorą się też z wyższych cen części. Warto wspomnieć, że najtańsze klamkomanetki szosowe Shimano 2300 kosztują aż 280 zł za parę, gdzie do rowerów górskich można spokojnie kupić klamkomanetki ST-EF51 za 100 zł za parę. Najtańsza prosta aluminiowa kierownica kosztuje 23 zł, a szosowy „baranek” 70 zł. I tak sumując różnice w cenie między poszczególnymi komponentami otrzymujemy często dużą przepaść cenową między wydawałoby się podobnymi do siebie rowerami.
Wyższy koszt produkcji
Koszt wytworzenia ramy i kół jest większy (patrz podpunkt pierwszy). Są to dwa podstawowe elementy roweru szosowego, które najbardziej wyznaczają jego jakość. Dąży się do jak najniższej wagi ramy, jak najlepszej aerodynamiki oraz bardzo dobrej wytrzymałości – nawet w najtańszych rowerach szosowych. Dlatego producenci starają się by gotowy do drogi rower szosowy nie ważył więcej niż 10 kilogramów. To też niestety musi kosztować.
Brak szosowych bubli (zazwyczaj)
Producenci nie wkładają do szosówek tragicznych „bubli”. Zapewne od tej reguły znalazłoby się sporo wyjątków, ale jednak sami przyznacie, że w szosówkach nie ma ciężkich (i tanich) stalowych ram oraz stalowych widelców. W szosówkach nie sposób uświadczyć bardzo tanich przerzutek SIS (tak się na nie mówi, bo nawet swojej nazwy nie mają), które można jeszcze spokojnie znaleźć we wszelakiej maści „makrokeszach”. A to wszystko oczywiście kosztuje. Więcej na ten temat pisałem we wpisie – dlaczego nie warto kupować rowerów w hipermarkecie (poza niektórymi przypadkami).
W szosówkach nie ma tych najtańszych, bublastych części, ponieważ producenci wychodzą z założenia, że rowery szosowe kupują osoby zdecydowane na taki rower (patrz punkt pierwszy) i najczęściej wiedzą czego chcą. A najczęściej nie chcą bubli, tylko coś choć odrobinę porządniejszego. A wiadomo, że to niestety kosztuje.
Podsumowując
Rowery szosowe nie są tanie, ponieważ nie są dość popularne by producentom opłacało się obniżyć ich cenę. Dodatkowo wymaga się nawet od najtańszych modeli by spełniały już jakieś wymogi przyzwoitości. W każdym razie zapraszam do mojego wpisu, w którym opisuję jaki rower kupić do konkretnej kwoty, gdzie znajdziesz też rowery szosowe. Zerknij również tutaj, gdzie znajdziesz porównanie cen rowerów szosowych w przedziale 1300-2500 złotych.
Jak rozumiem chodzi Ci o model Canyon Roadlite 6.0? Bardzo, bardzo fajny rower i z głową złożony. Dostał bardzo pozytywną opinię w teście Bike Boardu.
Z kupnem używanego roweru jest niestety ryzyko tego, z jakiego rynku on pochodzi. Ja co roku się do szosy przymierzam :) I w tym roku już nawet złożyłem zamówienie – będzie w sierpniu – „sorry, taki mamy klimat”. Canyon Roadlite AL.
Da się znaleźć dużo tańsze rowery, ale to jest rower który NAPRAWDĘ nie ma kompromisów. Jest tani, jest prosty, jest aluminiowy, ale to jest właściwie minimalna szosowa kombinacja „bez jaj” – znów piszę jak bot reklamowy, ale ja nie znalazłem drugiego roweru na „pełnej 105” z Mavicami, przyzwoitym siodełkiem i kierownicą…
Zawsze gdzieś jest haczyk (najczęściej w kołach), to nie jest rower w którym coś jest do wymiany. Jestem pełen szacunku dla Koblenckiej filozofii robienia i sprzedaży rowerów.
Na upartego jakby założyć sobie tarczówki to można do górskiej ramy zapleść sobie 28 calowe koła na górskich piastach, do tego zwykła kiera i zwykłe oprzyrządowanie i unikamy 3 najdroższych elementów, a do tego osobom takim jak ja bardziej przypasuje geometria takiego roweru.
@Daniel – rower w ciekawej cenie, niech się sprawuje.
W wielkiej brytanii sytuacja wygląda nieco inaczej kupiłem swój rower szosowy za 600 zł w promocji i muszę o nim powiedzieć, że sprawuje się wyśmienicie. Złego słowa nie mogę o nim powiedzieć, dokupiłem pedały spd i śmigam nim codziennie 40 km…
Geometria, następnie sztywne o niskich oporach koła sprawiają że nawet cięższa szosa jest w stanie lepiej się zbierać osiągając wyższe prędkości, a niżeli konstrukcja stricte na miasto czy w góry. Jak dodać do tego technikę jazdy i własną moc to różnice wag rowerów w zakresie 2-3 kg przy amatorskiej jeździe można praktycznie pominąć.
Posiadam rometa huragana 26 co jest śmieszne widelec jest 28 O_o bo zmieniłem go na karbon 28 i okazało się ze jak porównałem to padłem ale można go spokojnie przerabiać na koła 28 ale trzeba przy tym szczeki hamulcowe zmienic ;)
Ja szukałem szosówki rok lub dwa. Nowej lub używanej. Przesuwałem kasę nie mogąc się zdecydować, bo ceny lekko powalają. Jeżdżę amatorsko i wydawało mi się, że wystarczy podstawowa szosa. Ale w życiu przeszedłem już od wyrobów rometu (super się śmigało) przez rowery krosowe (super się śmigało, nawet po górach) po lekkie rowery z dobrym osprzętem – i na tym to się dopiero jeździ! Punkt widzenia bardzo mi się zmienił przez te lata jazdy na rowerze. Dlatego z bólem , ale na szosę wydałem konkretne pieniądze i nie żałuję. Przyjemność jazdy na takim sprzęcie rekompensuje wydane pieniądze. A wagi roweru nie można rozpatrywać ogólnie, bo chyba najważniejsze są koła. A lekkie i wytrzymałe koła kosztują tyle co rower. No i na to jeszcze będę musiał pociułać.
Dociążyć możesz właśnie bidonami, plecak już aż takiej różnicy nie zrobi, bo będzie za wysoko moim zdaniem. Lepszy byłby bagażnik i sakwy.
zanskar: niska waga swoją drogą, ale moim zdaniem największego kopa szosówkom dają wąskie opony i sztywność roweru. Podejrzewam, że nawet gdybym dociążył swoją szosówkę do 16 kg, to i tak miałbym na niej zdecydowanie lepsze przyspieszenie, niż na 14-kilogramowym amortyzowanym krosowcu. Nawet bym to sprawdził, tylko czym obciążyć rower? Dwoma litrowymi bidonami i plecakiem z 3-litrowym bukłakiem i żelastwem?
Aha, katalogowo mój Kross ważył 12,3kg podobno, dopiero w nowszych rocznikach zaczęli oszczędzać i dawać cięższe ramy i koła.
Ale tylko trochę :) Korba na Hollowtech II, porządna sztyca, siodło i zyskałem trochę gramów. Nie odchudzałem go celowo, wymieniałem tylko to co się zużywało albo mi nie pasowało. Masz rację, lekki rower to fajna sprawa :) Dlatego mnie trochę dziwi jak ludzie zachwalają szosówki niewiele lżejsze od mojego MTB, choć powinny być co do zasady wyraźnie lżejsze, bo przecież mają inną budowę i przeznaczenie niż „góral”
Eno czyli trochę jednak pozmieniałeś :) Co lekki rower to lekki rower.
Tak, ważyłem, co prawda w całości a nie poszczególne części ale błąd nie powinien być zbyt duży. Mam Krossa z 2008 roku, rama jest dość lekka, koła też mam inne niż te, które teraz montują. Wymieniłem korbę i suport, siodełko, sztycę, opony mam dość lekkie. Amor jest tylko ciężki, 2.5kg. Jakbym wymienił na lekki to mam jeszcze 1kg mniej :)
Cześć, ważyłeś swojego Krossa? Nie żebym Ci nie wierzył, ale fabrycznie A4 ważą ok. 13,5-14 kg więc musiałbyś sporo powymieniać, żeby zejść do 11,5 kg :)
Czytam artykuł, czytam komentarze… Mimo że nie czuję się wielkim specem, jeżdżę głównie rekreacyjnie i nie ścigam się ani na szosie, ani w terenie… To wierzyć mi się nie chce, że ktoś próbuje przekonywać jaki to dobry i szybki jest rower szosowy ważący 10kg :) Toż mój stary, skromny Kross Level A4 waży jakieś 11.5kg, a nic w nim za bardzo nie było „odchudzane” w stosunku do fabrycznej specyfikacji. A jakbym zmienił amorka i koła na lżejsze to się zbliżę do 10kg ;) I zgadzam się z autorem, szosówki są i będą droższe z racji mniejszej popularności niż inne rodzaje rowerów. W Polsce przyjęła się moda na ATB/MTB i inne rodzaje rowerów po prostu mniej się sprzedają. Przy tym szosówki rzeczywiście są składane z elementów mniej więcej równej jakości, a w MTB przyzwoita rama ma często osprzęt kompletnie nie przystający do niej jakością, byle tylko zmniejszyć cenę…
@Łukasz
Może sprostuję: gdyby mnie było stać logiczne, że kupiłbym lepszy, ale na jazdę nie mam powodów narzekać. Wiadomo, prędkości są mniejsze, ale poza tym rower jest dobry nawet mimo swej wagi, której ja osobiście zbytnio nie odczuwam.
@Rowerowiec – zdecyduj się, rower jest fajny czy jednak dołożyłbyś do czegoś innego?
Nigdzie w tekście nie twierdzę, że ten rower nie nadaje się do jazdy rekreacyjnej, ale po prostu z rowerem szosowym ma NIEWIELE WSPÓLNEGO, może poza wyglądem. I za 1400 złotych wolałbym jednak szukać czegoś używanego, z cywilizowanymi klamkomanetkami i ważącego chociaż te 10 kilogramów.
Kupiłem szosówkę zanim coś o tym poczytałem, teraz pewnie zrobiłbym inny zakup, trochę poczekał i dołożył, być może kupiłbym używany. Wtedy się jednak napaliłem i teraz mam tak źle opisywany tu Viking Rennrad Peloton. Autora nie znam, ale wnioskuję, że kieruje się on tylko i wyłącznie parametrami i ceną, a na poszczególnych rowerach w większości nie jeździł. VRP jest ciężki, przyznaję, ale jak dla mnie jest to wada tylko w przypadku jazdy pod górę przy czym spokojnie można to nadrobić wydatniejszą pracą mięśni.
Moje obserwacje co do tego roweru:
– przyspieszenie ma dobre, wiele razy się o tym przekonałem
– wygodne siodełko (nic mnie po nim nie boli)
– z wyjątkiem jazdy pod górę, osiągam takie same prędkości jak rower za 4tys (starsza wersja KTM, teraz wart znacznie mniej, cenę podałem taką jaka była przy kupnie nówki)
– Do jazdy rekreacyjnej (jak moja i przy ograniczonym budżecie to wcale nie jest zły rower)
– Prowadzi się dobrze, a przy tym ma fajny wygląd
Ja od jakichś dwóch lat przymierzałem się do zakupu szosówki. Od lat sześciu mam rower krosowy (koła 700 x 45C), na którym jeździłem trochę z sakwami, ale w końcu uznałem, że i tak najwięcej kilometrów pokonuję po drogach asfaltowych w całkiem dobrym stanie, po lasach jeżdżę mniej niż kiedyś, a poza tym lubię jeździć szybko. Stąd pojawił się pomysł na kupno szosówki.
Chciałem kupić coś nowego, ale w miarę taniego, bo nie byłem jeszcze do końca pewien, że szosówko to będzie to (zastanawiałem się, na ile wygodnie będzie mi się na takim rowerze jeździć). Na początku pomyślałem właśnie o Meridzie RoadRace 880-16, później przymierzałem się do Gianta Defy 4, ale w końcu kupiłem Gianta Defy 3.
Mnie wcale nie dziwi, że rowery szosowe są droższe od górali. W każdym sklepie rowerowym górskich, miejskich i turystycznych rowerów jest na stanie do wyboru do koloru, ale szosowych albo wcale, albo jeden model jednego producenta. Po prostu rowery szosowe tak dobrze się nie sprzedają. Poza tym można złożyć tani i ciężki rower ze słabych komponentów (kiepski osprzęt, ciężki i daremny amortyzator) i sprzedawać go jako rower górski, albo czarować z kombinacjami lepsza rama – gorszy osprzęt, lepsze przerzutki – gorsze hamulce, itd. i w ten sposób regulować cenę. Trudno jednak w taki sposób wykombinować tanią szosówkę.
Ja konieć końców zdecydowałem się dołożyć prawie 1000 zł (różnica ceny między Defy 3 a RR 880-16), bo chciałem lżejszą ramę i lepszy osprzęt. Przesiadka z dość ciężkiego, bo ważącego 14,5 kg roweru z kiepskim przednim amortyzatorem na szosówkę to coś niesamowitego. Na szosówce po prostu czuję, że każdy nacisk na pedały przekłada się na ruch do przodu, a nie rozchodzi się po ramie. Nigdy wcześniej nie udawało mi się też rozpędzić na płaskim do 45 km/h, a teraz nie jest to dla mnie problemem (co innego utrzymanie tej prędkości ;-) ).
Czy mogłem kupić starą szosówkę za 600-1000 zł? No mogłem, ale wtedy różnica przy przesiadce nie byłaby aż tak kolosalna. Poza tym Defy 3 jest po prostu śliczny, czego nie powiem o większości starych rowerów.
Chodzi Ci o Tribana 3? Mówiąc kłoda – ktoś zapewne miał na myśli, że jest po prostu ciężki. Ale w tej cenie nie ma zmiłuj – nie może być lekki. Szkoda, że Decathlon na swojej stronie nie podaje specyfikacji tego roweru.
Ja na Twoim miejscu jednak pomyślałbym albo nad czymś trochę bardziej markowym jak np. Merida czy Kross.
Witam Was wszystkich, możecie mi wytłumaczyć co oznacza stwierdzenie, iż triban z decathlonu to kłoda? Pytam bo właśnie tą szosę chcę sobie kupić, pozdrawiam :)
Pozwoliłem sobie zrobić kopię tego ogłoszenia dla potomnych :)
http://3.bp.blogspot.com/-TX7FgU3cQu8/UW5cRIOKS0I/AAAAAAAAHDY/QT1W0qHGA5M/s1600/rower.jpg
Trudno tak na odległość powiedzieć coś więcej, zwłaszcza, że zdjęcia są tylko dwa i w kiepskiej jakości. Opis również jest mocno lakoniczny. Musisz osobiście pojechać i sprawdzić, ew. najpierw przepytać sprzedającego przez telefon.
Oczywiście – należy patrzeć przez pryzmat ceny – 250 złotych to tak naprawdę bardzo niewiele i nie należy się za taką kwotę spodziewać perełki.
CO myślicie o tym:
Pamiętajmy jeszcze o tym, że to jest marża brutto. Od tego trzeba zapłacić VAT no i podatek dochodowy. Więc zostaje z tego dużo mniej.