Któregoś dnia zauważyłam na ulicy ładny rower – była to fitnessowa biała Merida. I to właśnie od niej zaczęło się oglądanie rowerów w internecie. A ponieważ u mnie w domu temat nowego roweru nie może przejść obojętnie, niedługo później kurier przywiózł mi Whyte’a. Model ten znalazł się na liście rowerów do 4000 zł polecanych przez Łukasza.
Dlaczego taki typ roweru? Do tej pory jeździłam Cube’m Aim, góralem po przeróbce na sztywny widelec. Głównie jeżdżę po mieście lub ubitych ścieżkach, więc rower górski nie jest mi potrzebny. Typowe rowery miejskie nie podobają mi się i są za mało uniwersalne, a ponieważ przez mieszkanie przewinęło się u nas kilka rowerów fitnessowych, to uznałam, że to typ idealny dla mnie.
Dlaczego Whyte?
Jest to stosunkowo mało znana u nas, brytyjska marka. Oczywiście rowery produkują na Tajwanie ;] W Polsce mają tylko kilka sklepów i centrum testowe w Bielsko-Białej. Oglądane roweru na żywo i przymierzenie w tym przypadku odpadało, została mi sprzedaż wysyłkowa. Poza tym bardzo interesował mnie napęd 1×10, no i ten kolor ;]
Shoreditch ma bardzo ciekawą geometrię ramy. Przy porównywaniu poszczególnych wymiarów z moim starym rowerem, okazało się, że Whyte ma bardzo zbliżone wymiary do ramy MTB. Sam producent zwraca uwagę, że jest to rama inspirowana własnie odmianami górskimi. Dodatkowo, aby poprawić sterowność, przednie koło jest dość mocno wysunięte, a mostek krótki. Bardzo podoba mi się lekkie obniżenie ramy, co czyni ją bardzo uniwersalną – po założeniu bardziej agresywnych opon, można nim pojeździć po większych bezdrożach. Ja przy wznoście 168 cm zdecydowałam się na najmniejszy dostępny rozmiar, czyli S.
Rama jest aluminiowa, ale widelec już karbonowy. W takim typie roweru sztywny widelec to normalna sprawa. Karbon poprawia amortyzację i tym samym komfort jazdy po nierównościach.
Koła 28′ to produkt Whyte’a – z tyłu na 32 szprychy, z przodu na 28. Koła są dosyć ciężkie, więc jeżeli komuś zależałoby na zejściu z wagi, to ich wymiana będzie dobrym tropem. Założone są opony Vittoria Zafirro (ale w zwykłej wersji, a nie tak jak podaje producent, że w zwijanej wersji Pro). Są to tradycyjne druciaki o szerokości 32 o relatywnie gładkim bieżniku. Po przesiadce z Aima, mam wrażenie, że rower dosłownie połyka asfalt. Nie ma tu szybkozamykaczy; pomarańczowe zaciski skręca się specjalnym kluczykiem (również pomarańczowym) dołączonym do roweru. Rozwiązanie bardzo estetyczne, ale lepiej nie zgubić kluczyka ;]
Nigdy wcześniej w rowerze nie miałam tarczówek i muszę przyznać, że hydrauliczne Tektro Auriga działają rewelacyjnie. Modulacja siły hamowania jest bardzo dobra, a hamulce nie mają problemu aby zatrzymać rower nawet w czasie deszczu. Co prawda zmieniłam metaliczne klocki na żywiczne, ale to z tego względu, że nie znoszę jak mi coś nawet minimalnie piszczy albo skrzypi, co podobno jest nieodłączną cechą takich okładzin. Tarcze hamulcowe mają średnicę 160 mm.
Teraz najważniejsze, czyli napęd 1×10, który oparto na Shimano Deore. Kaseta Shimano CS-HG50-10 ma szeroki zakres 11-36, a mechanizm przerzutki posiada sprzęgło (Shadow Plus). Z przodu zamontowano jedną tarczę typu narrow wide z 42. zębami oraz metalową osłonkę chain guard.
Jest to rozwiązanie dla osób, które lubią prostotę; nie ma przedniej przerzutki, a tym samym linki i manetki. Przy takiej opcji napędu nie zastanawiamy się nad obsługą obu manetek i czy łańcuch się krzyżuje czy nie. Linia łańcucha jest tu tak ustalona, aby w skrajnych przełożeniach wszystko chodziło płynnie bez zgrzytów.
Tarcza narrow wide, dzięki budowie zębów, zapobiega spadaniu łańcucha. Jest on ściśle dopasowany do zębatek, dosłownie jakby się kleił. Na początku zmartwiła mnie głośniejsza praca napędu, ale po dobrym nasmarowaniu łańcucha i po zrobieniu kilku kilometrów stał się cichszy i już nie zwracam na niego uwagi.
Napęd typu 1×10 czy podobne, nie są jedynym słusznym rozwiązaniem. Trzeba pójść na kompromis i liczyć się z tym, że nie będziemy mieli tak miękkich i tak twardych przełożeń, jak w rowerze z dwiema czy trzema tarczami z przodu. Ale jeżeli zaobserwujesz, że w swoim rowerze używasz tylko jednego blatu, to znaczy, że reszta jest Ci niepotrzebna. Każdemu według potrzeb ;]
Pomijam takie elementy jak siodełko, chwyty czy pedały. Wszystkie je wymieniłam. Fabryczne siodełko Whyte’a było wygodne, ale zdecydowałam się zostać przy sprawdzonym starym Selle Italia C2.
Według producenta rower waży 10,2 kg. W rzeczywistości przy oponach na drucie i z pedałami rozmiar S waży 10,8 kg. Tak więc troszeczkę więcej ;]
Wrócę jeszcze do kwestii wyglądu. Rower jest bardzo czysty w formie. Na pomarańczowym matowym lakierze umieszczone są tylko czarne napisy producenta, a linki prowadzone są wewnątrz ramy. Napęd 1×10 ogranicza dodatkowo liczbę elementów. Wydaje mi się, że właśnie ten elegancki minimalizm i prostota (no dobra, kolor też) sprawiają, że ludzie zwracają na niego uwagę. Bardzo często, czekając na zmianę świateł, widzę jak inni rowerzyści z zaciekawieniem się mu przyglądają. A najczęstszy komentarz moich znajomych to „śliczny ten rower” ;]
Oczywiście rower ma wiele innych zalet; chociażby napęd sprawuje się rewelacyjnie w warunkach miejskich. To prawdziwy miejski pomarańczowy przecinak. Sam producent umieszcza go w kategorii „fast urban”. Polecam go każdemu, kto głównie jeździ po asfaltach i mieście, ale nie chce tradycyjnego roweru miejskiego albo crossowego. Co więcej, można modyfikować co nieco jego przeznaczenie, poprzez zmianę opon na bardziej szosowe lub terenowe. Można zamontować też bagażnik, więc wyprawa z sakwami nie będzie mu straszna. Są także otwory do montażu pełnych błotników. Jak widać, niby prosty rower, a tyle możliwości.
Aktualizacja
Shoreditch z 2017 roku już jest niewidoczny na stronie producenta. Pełną specyfikację najnowszej odsłony tego modelu znajdziecie tutaj. Oprócz koloru (pomarańczowy ładniejszy ;] ) zmieniła się nieco konfiguracja napędu. Teraz jest kaseta Shimano Deore CS-HG-500 z zębatkami 11-42 i tarcza typu narrow wide z 44. zębami.
Dodaj komentarz