Moje czarne Source’y Classic już nie wyglądały rewelacyjnie, więc wypadało sobie kupić nowe. Muszę przyznać, że mam w sobie coś z typowego faceta. Jeżeli jakieś ubranie lub buty są wygodne, noszę je tak długo jak się da. Co do czarnych sandałów to wykrakałam – niedawno mi się rozleciały, po jedynie siedmiu latach ;]
100 % urban
Urban, czyli produkt przeznaczony do użytku miejskiego. Mimo, że moje nowe sandały mają wiele wspólnego z Classicami, to zdecydowanie ich środowiskiem są chodniki. Nie można powiedzieć, że są gorsze – to jest po prostu zupełnie inny produkt. Opinie, że Sourcy się popsuły, też są w tym przypadku nieuzasadnione i nieprawdziwe.
Podeszwa
To element, który odróżnia model Urban od modelu Classic. Złożona jest z trzech warstw wykonanych z różnych mieszanek. Super technologia nazywa się A.R.T4™ – sama chodzi, biega i skacze. A tak na serio, jest to odmiana amortyzującej pianki EVA. Zacytuję fragment opisu producenta, bo sama nie wymyślę nic ciekawszego ;]
„…struktura powierzchni podeszwy posiada otwarte mikropory, które zmniejszają efekt pocenia się, zapewniając jednocześnie stopie giętkość i wygodę”
Podeszwa faktycznie jest miękka i wygodna. Jak na tą grubość dobrze amortyzuje, nie czuć też żadnych kamieni pod stopą. Kocie zęby wchodzą w nią jak w masło.
Co do właściwości antybakteryjnych i kolejnej technologii Odor Controlled Footbed, to może faktycznie działa. Osobiście nie dopuszczam do sytuacji, kiedy mogłyby zacząć śmierdzieć. Swoją drogą bardzo łatwo się je czyści. Wystarczy szczoteczka do rąk i trochę mydła.
Podeszwa nie jest aż tak wytrzymała i przyczepna jak w Classicach, stąd może biorą się różne narzekania. Nawet nie ma legendarnej zielonej kropy ;] Osobiście mi to nie przeszkadza, ostatecznie to miejskie buty.
Czarne ślady na zdjęciu powyżej powstały od pedałów rowerowych. Są wykonane z aluminium i mają dosyć ostre ząbki.
Paski
Konstrukcja pasków jest identyczna jak w modelu Classic. Są wykonane z wytrzymałego polipropylenu, schną bardzo szybko i się nie mechacą. Regulacja taśm pięt oraz łuku stopy są niezależne, co daje spore pole manewru w regulacji (Patent Source No.5,561,919). Można odpiąć piętę i z sandała zrobić klapka – nigdy nie korzystałam z tej funkcji.
W kwestii pasków nie ma na co narzekać. Wszytko się trzyma i działa jak należy.
Na stronie producenta jest klika wersji kolorystycznych, ale w polskich sklepach widziałam jedynie pomarańczowe – damskie; niebieskie i czarne – męskie.
Wygoda
Jak to w Source’ach bywa, muszą się na początku dopasować do stopy. Brzmi to może dziwnie, ale nie warto się zrażać początkowymi niewygodami. Po pierwszym spacerze w Urbanach miałam po trzy odciski na stopach – identyczne na obu. Gdy dostosowałam sobie paski, a podeszwa się lekko wygniotła, problem ten się nie powtórzył. Tak czy siak, nie polecam zakładania ich od razu na dłuższe dystanse.
Ostatecznie okazały się bardzo komfortowe, co nie znaczy, że każdy będzie miał takie odczucia. Niektórzy narzekają na obcierające paski. Wszystko zależy od kształtu stopy oraz układu taśm. Może się to zdarzyć w każdym, nawet najlepszym modelu sandałów.
Waga
Para wersji Classic w rozmiarze 40 ważyła 500 gramów. Urbany są sporo lżejsze. Również w rozmiarze 40 ich waga wynosi 365 gramów. Różnica całkiem spora i czuje się to na nogach. Oczywiście dzieje się to kosztem pancernej podeszwy.
Warto też zauważyć, że producent trzyma rozmiarówkę i mam nadzieję, że się to nie zmieni. Nie ma nic bardziej wkurzającego niż rozbieżności w rozmiarach w ramach jednej marki.
Cena
Katalogowa cena to 259 złotych, ale można je kupić zdecydowanie taniej. Swoje kupiłam na wyprzedaży za połowę tej kwoty. Czy są warte swojej podstawowej ceny? Tu już nie byłabym tak optymistycznie nastawiona. Ostatecznie to tylko miejskie buty. Jestem w stanie tyle zapłacić za ich bardziej terenowego brata, ale na Urbany byłoby mi szkoda tyle wydać.
W komplecie oczywiście jest torba do transportu sandałów. Proste, a bardzo użyteczne rozwiązanie. Używam jej też do transportu innych butów. Jest sto razy lepsza od zwykłej reklamówki.
Ostatecznie to bardzo fajny i wygodny produkt, w moim drugim ulubionym kolorze ;] Trzeba jedynie pamiętać, że nie kwalifikują się jako sandały trekkingowe czy turystyczne.
Miejskie sandały..? Sandały kojarzą mi się właśnie odwrotnie.. Z prowincją, gdzieś w Etiopii lub Kenii.. Myślę, że na przykład dorosły mężczyzna w przestrzeni dużego miasta, nie powinien pokazywać się w tego typu obuwiu. Może w polskich warunkach gdzieś na wakacjach.., na plaży , działce lub na pomoście nad jeziorem.
Nie widzę w tym nic strasznego, że dorosły zadbany mężczyzna założy sandały. W miejscu pracy, to już różnie.
Zależy czy obowiązuje dress code czy nie.
Co innego skarpetki do sandałów :)
Jeśli chodzi o pęcherze to dziwne bo ja mam tyle lat bo aż 6 i urbany dają radę nigdy odcisków nawet jak były nowe moje stopy są wymagające i w innych butach była masakra a w sources super.