Pierwszy raz w górach. Jak się ubrać?

Zawsze musi być ten pierwszy raz – dotyczy to również górskich wycieczek. Doświadczony turysta zazwyczaj jest już nieźle wyposażony i nie zastanawia się co wyjąć z szafy. Co innego, gdy doświadczenia totalnie brak, a na stanie tylko bawełniane getry i T-shirty. Jak się ubrać na letnią wycieczkę, aby nie wydać fortuny na nowe ubrania?

Jak się ubrać w góry

Buty

To w górach kluczowa sprawa. I nie chodzi o to, żeby kamyczek nie wpadł do balerinek, chodzi o bezpieczeństwo. Buty oczywiście same nie chodzą i nie uchronią też przed potknięciem, ale przed poślizgnięciem już tak.

Jasne jest, że góry górom nie równe. Jeżeli wybieracie się na lekkie beskidzkie szlaki, nie ma sensu kupować ciężkich butów za kostkę. Wystarczy wygodne obuwie, które w przypadku deszczu nie będzie „jechało” na każdym kamieniu. Tenisówki i trampki średnio się nadają ze względu na cienką podeszwę – czuć każdy kamyk pod stopą. Najgorszą opcją będą twarde i płaskie balerinki.

Złe buty w góry

fot. Cas Takich butów nie wybieramy

Ja w czasach liceum, w góry zabierałam glany. Mimo, że but solidny z grubą podeszwą, to słabo trzymał stopę. Zawsze kończyło się to otarciami i poobijanymi palcami.

Kiedyś mówiono, że w góry nadają się tylko buty za kostkę bo dobrze stabilizują staw skokowy i zapobiegają zwichnięciom i skręceniom. Teraz wychodzi na to, że wystarczy, żeby but dobrze trzymał piętę i całą stopę. Bardzo popularne zrobiły się tak zwane buty podejściowe. Termin ten kojarzy się głównie ze wspinaczami, którzy muszą jakoś dojść do właściwego wspinaczkowego celu. Takie buty są niskie, relatywnie lekkie, często otoczone gumą, zwłaszcza na czubku. Można w nich pokonywać ferraty oraz łatwe drogi o charakterze wspinaczkowym. Z powodzeniem można tez ich używać do trekkingu i górskich wycieczek, nawet w Tatrach.

Może napiszę teraz coś mało popularnego. Na leśne ścieżki idealne mogą być sandały. Ale nie takie babskie do sukienki, ale trekkingowe z grubą podeszwą. Trzeba się liczyć z niedogodnościami w postaci brudnych stóp, ale za to wentylacja jest doskonała. Można się też walnąć w palce. Na pewno jest to temat dla osób, które nie mają problemów z kostkami i stabilizacją stopy. Jakiś czas temu napisałam test sandałów Source Classic – cały czas ich używam, chociaż nie wyglądają już pięknie.

Ok, ale konkretnie. Poniżej przykłady relatywnie niedrogich butów, które pozwolą na sensowne poruszanie się w skalistym terenie. Oczywiście najlepiej byłoby kupić buty z wyższej półki, ale oczywiste jest, że nie każdy może sobie na to pozwolić.

  • Buty turystyczne Arpenaz 100 Quechua – jest to produkt z Decathlonu na łatwe szlaki, ale ma niezłe opinie. Co ciekawe, są wodoodporne, co pewnie zmniejsza ich oddychalność, ale coś za coś. Jest wersja damska i męska, a kupić je można za 100 złotych.
  • Seria Adidas Terrex – jest to linia butów Adidasa przeznaczona ogólnie mówiąc do działalności outdoorowej. Modeli jest dość sporo, ale wszystkie mają podeszwę z odpowiednim bieżnikiem. Ceny zaczynają się od 200 złotych. Wglądają bardziej na obuwie sportowe niż górskie, co niektórzy uznają za plus. Można w nich potem chodzić po mieście.
  • Grisport Lontra Dakar – klasyczny model za kostkę firmy z Włoch. Są wykonane z naturalnej skóry, co przy odpowiednim traktowaniu zapewni wodoodporność. Kosztują około 240 złotych, ale warto polować na wyprzedaże.

Skarpetki

Nie da się chodzić w butach trekkingowych bez skarpetek. Nie polecam też noszenia adidasów na gołą stopę. Kiedyś krążyła moda na noszenie grubych skarpet (wełnianych) nawet w cieplejsze dni. Miały one niby odprowadzać pot i nie wiem co jeszcze.

Teraz fajnym produktem są skarpetki z coolmaxem, które nie kumulują wilgoci. Najprostsze modele można kupić za około 25 złotych. Jeżeli zakup nowych skarpetek nie mieści się w budżecie warto wybrać te najwygodniejsze, najlepiej przylegające i z płaskimi szwami. Zbyt luźne skarpetki spowodują powstawanie otarć i pęcherzy. Jeżeli masz jedną taką parę, wypierz ją po każdej wycieczce.

Długość skarpetki powinna być dostosowana do buta. Nie zakłada się stopek do butów za kostkę. W mieście to może nie przeszkadza, ale przy długim chodzeniu na pewno obetrze się nogę w miejscu kontaktu z butem. Jednym słowem, skarpetka powinna być dłuższa niż but.

W czasie deszczu jeżeli nie ma się odpornych butów, to na bank stopy też przemokną. Mam nadzieję, że ten patent już nie funkcjonuje, ale kiedyś proponowano, żeby owinąć stopę foliówką. Otarcia i odparzenia gwarantowane.

Bielizna

Zakładamy gatki i do przodu! To może się sprawdzi w przypadku mężczyzn. Zazwyczaj posiadają oni prostą, bawełnianą bieliznę w postaci slipek czy bokserek. W przypadku pań sprawa jest bardziej złożona. Stringi i koronkowe majtki polecam zostawić w domu. Ma być wygodnie, a nie „elegancko”. Można kupić tak zwane majtki termoaktywne – jakiś czas pisałam czy warto takie nosić. Jeżeli nie chcesz wydawać majątku na majtki, polecam naszego polskiego producenta o nazwie Brubeck. Wygodne, bawełniane gatki z domieszką sztucznego materiału można kupić za około 20-25 złotych.

Podobnie jest ze stanikiem. Najlepszy będzie sportowy, wykonany z miękkiego materiału bez push-upów i drutów. Trzeba jedynie zwrócić uwagę żeby dobrze trzymał biust – piersi nie powinny skakać z każdym krokiem. Osobiście nie wytrzymałabym kilku godzin łażenia w tradycyjnym staniku. Kilka słów o stanikach sportowych znajdziecie w moim wpisie „Stanik sportowy czy top?”.

Spodnie

Idealnie byłoby mieć spodnie z softshella albo oddychającego materiału, który w razie czego szybko wyschnie. Nie ma co jednak przesadzać. Wygodne getry czy dresy też będą dobre – ogólnie mówiąc spodnie sportowe. Zakładam, że na pierwszych wycieczkach nie będzie się zdobywało Orlej Perci w złej pogodzie i taki strój zupełnie wystarczy.

Koszulka i bluza

Najlepsze w temacie odprowadzania potu są włókna syntetyczne lub cienka wełna z merynosów. Niestety syntetyk, syntetykowi nie równy. Sama posiadam markową koszulkę, w której czuję się jak w folii. Leży teraz gdzieś na dnie szafy.Dobre koszulki termoaktywne przylegają do ciała, odciągając pot z jego powierzchni, pozostawiając uczucie ciepła. Ze sensowna koszulkę trzeba dać około 80 zł, co może być nieakceptowalne.

To nie jest tak, że bawełna się całkowicie nie nadaje. Bardzo łatwo pochłania wodę, czyli pot i deszcz, i wolno schnie. Koszulki bawełniane są ok, tylko nie należy się spodziewać cudów. Od biedy, jeżeli ktoś się bardzo poci może zabrać drugą na zmianę.

Z bluzami jest podobnie. Chociaż w czasach marketów sportowych można kupić tanie bluzy polarowe. Nie należy się spodziewać od nich super trwałości i jakości wykonania, ale przy okazjonalnym użytkowaniu mogą się sprawdzić. Zaletą polara jest niska waga oraz szybkie wysychanie. Polar z siecówki można kupić za około 50 złotych.

Coś przeciwdeszczowego

Deszcz w górach to nic nadzwyczajnego. W tej sytuacji, oprócz butów z dobrą podeszwą przydałoby się coś przeciwdeszczowego na resztę ciała. Parasolki odpadają, chociaż jak się tak zastanowić, to czemu nie. Pod warunkiem, że nie ma burzy.

Kilka razy zdarzyło mi się przemoknąć podczas wycieczki. Mimo, że miałam jakieś tam kurtki przeciwdeszczowe, to przy dłuższych opadach nie dawały sobie rady. Po wielu latach westchnień, kupiłam sobie kurtkę z membraną Gore-Tex. Test kurtki Marmot Minimalist znajdziecie na blogu. Są to niezawodne membrany, ale mają swoją cenę. Najtańsze kurtki w tej technologii i to w promocji, kosztują od 500 złotych.

Nigdy nie podobały mi się foliowe pelerynki – tak zwane krasnale. Ale przyznaję, że jest to tani i bardzo skuteczny sposób, żeby pozostać suchym. Są zdecydowanie lepsze niż niedrogie kurteczki „przeciwdeszczowe”, które wytrzymują jedynie mżawkę. Pelerynki zajmują też mało miejsca w plecaku i nigdy nie zaszkodzi taką awaryjnie mieć. Najtańsza pelerynka kosztuje około 3 złotych; trochę fajniejsza około 50 złotych.

Czapka lub chusta

W wyższych partiach gór jest chłodniej niż w mieście na dole. Dla przykładu, dzisiaj w Zakopanem jest 25 stopni, a na Kasprowym Wierchu 14 stopni. Z tego powodu warto zabrać ze sobą cieplejsze ubrania i właśnie czapkę lub chustę. Z chust najbardziej polecam Buffa, chociaż nie jest on najtańszym produktem – kosztuje w promocji około 50 złotych. Zajmuje mało miejsca i jest leciutki.

Można oczywiście zabrać zwykłą czapkę, której używa się jesienią czy zimą. Ewentualnie jakąś apaszkę, żeby nie przewiało szyi.

Plecak

Jak już przygotujecie wszystkie niezbędne ubrania, to koniecznie zapakujcie je w coś wygodnego. Chodzenie z reklamówką w ręku czy damską torebką jest niewygodne. Wystarczy jakikolwiek plecak, nawet prosty szmaciany. Uwolni on ręce i dodatkowo pomieści inne potrzebne rzeczy, takie jak woda, jedzenie, telefon itp.

 

Jak widzicie nie trzeba od razu wyposażać się w drogie ubrania i akcesoria. Najważniejsze w górach to zachować rozsądek i wybierać szlaki odpowiednie do własnych możliwości, pod względem długości i trudności oraz mieć na uwadze panujące warunki atmosferyczne. Powtórzę, że z górskich ciuchów najważniejsze są buty, bo widok gościa w adidaskach na zaśnieżonym stoku jakoś nie jest zabawny.

3 komentarze

  • Paweł pisze:

    Ja oprócz tego co mam na sobie, zawsze wkładam do plecaka czapkę, rękawiczki i lekką kurtkę przeciwdeszczową, bo nigdy nie wiadomo czy tam wyżej nie będzie wiało lub padało. A bywało, że nawet w środku lata podczas górskich wędrówek mroźny wiatr powodował kostnienie palców czy odpadanie uszu :-)

    • Monika Przechodzeń pisze:

      Bardzo słusznie. Dużo nie waży a może znacznie poprawić komfort wycieczki. Ja zawsze zabieram buffa (nawet latem), żeby właśnie uszy nie odpadły ;]

      • Paweł pisze:

        Buff też fajna rzecz. Mój niestety gdzieś się zapodział, a jak wspomniałaś trochę trzeba wydać jak na zwykły kawałek szmaty, więc póki co wstrzymuję się z zakupem kolejnego. A nóż się odnajdzie… ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *