Niestety, wbrew tytułowi nie ma leku ani schematu postępowania w leczeniu tego schorzenia. Ale na pewno można sobie trochę pomóc.
Co to jest mizofonia?
Zlepek słów: mizo i fonia w wolnym tłumaczeniu oznacza nienawiść do dźwięków. Jest też angielska nazwa: SSSS – czyli Selective Sound Sensitivity Syndrome – syndrom nadwrażliwości na dźwięki. Mizofonię pierwszy raz opisano i zdefiniowano w 2000 roku. Nazwanie i sklasyfikowanie tego zaburzenia spowodowało, że wielu ludzi (w tym i ja) poczuło ulgę, że nie są całkowicie nienormalni i ktoś dostrzegł ich problem.
Najbardziej przeszkadzają typowe dźwięki wydawane przy jedzeniu, spaniu czy oddychaniu. Najczęściej drażnią u ludzi, z którymi przebywa się najwięcej, czyli zwykle u osób z którymi mieszkamy. Niestety, a może stety, inni ludzie nie są w stanie wyobrazić sobie, jakie procesy zachodzą w człowieku przy takim typie nadwrażliwości. Te najgorsze „hałasy” powodują bardzo silne uczucie agresji, która aż rozsadza od środka. Ma się ją ochotę uwolnić, chociażby werbalnie, co zostaje odebrane jako chamstwo, czy od biedy brak kultury. Nie jest źle, jeżeli można wyjść i uciec od dźwięku, gorzej gdy się nie da.
Wyobraźcie sobie, co się dzieje z psychiką człowieka, który musi dusić w sobie to uczucie. A musi to robić, bo inaczej byśmy co chwilę czytali w Fakcie nagłówki w stylu „nadział się na nóż dziesięć razy, bo jadł chipsy/chrapał/sapał”.
Skąd się bierze mizofonia?
Podobno przyczyną są zaburzenia w odbiorze dźwięków przez mózg oraz nadaktywność układu nerwowego. Sam słuch mizofonicy mają dobry, czasami aż za dobry. Nie jest to na pewno choroba psychiczna.
Czasami mizofonia łączy się z przebytymi urazami głowy, silnymi migrenami, autyzmem, ale nie jest to regułą.
Pojawia się już u dzieci i z wiekiem wcale nie słabnie. Jest wprost przeciwnie; z czasem dochodzą kolejne drażniące dźwięki. Nie rozumiem na przykład, po cholerę ktoś wymyślił, że myszki muszą klikać? I jak tu pracować w biurze…
Gdy Wasze dziecko zaczyna się denerwować przy obiedzie, zaczyna Wam nadmiernie zwracać uwagę, warto się tym zainteresować. Nie twierdzę, że każde niegrzeczne dziecko ma mizofonię (na zmianę z dysortografią i ADHD), ale nie zaszkodzi trochę poobserwować i zapytać, jakie sytuacje najbardziej je denerwują.
Sposoby leczenia mizofonii
Lekarze i psychoterapeuci proponują stosować techniki relaksacyjne. Podobno dobrze sprawdza się terapia habituacyjna. Dźwięk wywołujący złe emocje jest łączony z przyjemnym, na przykład z ulubioną muzyką. Stosowane są też terapie behawioralne, które zakładają wystawianie pacjenta na drażniący bodziec i naukę radzenia sobie z nim.
Jak dla mnie, takie metody są mało skuteczne, a większość terapeutów nie rozumie specyfiki tego schorzenia. Ludzie z mizofonią zdają sobie sprawę, że ich reakcje są irracjonalne. Co z tego, skoro ciężko nad nimi zapanować.
Według mnie, sprawdza się technika unikania, połączona z możliwością odreagowania agresji. Wszystkiego uniknąć się nie da, ale są sytuacje gdzie nie trzeba jeść razem posiłków. Chodzenie do kina i przebywanie z popcornożercami też nie jest obowiązkowe. Oby tylko nie popaść w skrajności i nie doprowadzić do całkowitej izolacji.
Nieocenionym pomocnikiem są dobre słuchawki – polecam modele z aktywnym wyciszaniem hałasu (np. Samsung Level On czy Bose QuietComfort), a w nocy zatyczki do uszu. Ponieważ u mnie dźwięki powodują właśnie agresję, powinnam przynajmniej 2 – 3 razy w tygodniu pozbyć się jej, na przykład na ściance wspinaczkowej. Dobra będzie każda aktywność fizyczna, przy której można się zmęczyć i trochę oczyścić głowę. Trzeba oczywiście jeszcze lubić dany sport.
Kolejną ważną sprawą jest otaczanie się ludźmi, którzy wykazują wysoki poziom tolerancji i zrozumienia problemu. Nie jest z tym łatwo, ale istnieją takie egzemplarze. Oczywiście znajdą się też gnojki, które będą specjalnie działać na przekór. Trochę jak dzieci w przedszkolu.
Zakładam, że lekarze nam nie pomogą i każdy musi sobie wypracować sposób radzenia sobie z tą przypadłością. Moim marzeniem jest to, żeby każdy zdrowy człowiek miał zamontowany wyłącznik słuchu. Ale to już totalne science-fiction.
Dobry artykuł o tej chorej przypadłości.. od dziecka na to cierpię i z tego, co zauważyłam pomaga właśnie wysiłek fizyczny, relaks i unikanie odgłosów, przy jedzeniu np chipsów czasem pomaga, kiedy samemu się też podjada a w tle włączony jest tv. Najbardziej przykre jest usłyszeć od kogoś bliskiego „czy ty nie przesadzasz?” Podczas gdy zauważasz nadchodzący atak paniki, przyspieszone serce, duszności, szybko zamykasz uszy chusteczką żeby nie słyszeć żucia gumy i stukania szczęki, bo przecież jadąc samochodem, bez włączonego radia trzeba obowiązkowo żuć gumę…. próbujesz zrobić wszystko żeby nerwy nie wzięły góry, żeby tej bliskiej osoby nie urazić. Przykre ale nie ma co liczyć na zrozumienie innych ludzi. Dla tych „zdrowszych” to tylko wymysl. Nieważne że masz ochotę komuś bliskiemu wykrzyczeć „jesz jak świnia!!! przestań w końcu!!” Pomijając słowa niecenzuralne które siedzą w głowie i absorbuja wszystko co masz normalnego do powiedzenia.. jedziesz i myślisz tylko o tym żeby wreszcie wysiąść.. uprawiajac sport na świeżym powietrzu nie słychać nic :)
Cześć. Dzięki za komentarz. Bardzo dobrze to opisałaś – niestety tak to wygląda.
Sport to póki co jedyna bezpieczna metoda na rozładowanie negatywnych emocji wynikających z mizofonii.
Jestem nastolatką i boje się przez tą chorobę przyszłości. Boje się że gdy będę miała męża, dzieci będą mnie one za bardzo „denerwować”. Boje się że będę dla nich niemiła i oschła i że nie stworzę normalnej relacji z mężem.
Mam dopiero 10 lat a od 3 lat denerwuje mnie stukanie o talerz i wszystkie inne szklane rzeczy.
pomaga mi sport , relax,.i uczenie sie.
Dobry artykuł, ruch owszem pomaga …bo wychodzisz z domu, zakładasz słuchawki z ulubiona muzyka, biegniesz … idziesz (NW) odpoczywasz… wracasz do domu i to się nigdy nie kończy :( ciężko z tym żyć :-( tylko zaciskasz pięści albo robisz więcej hałasu żeby nie słyszeć :(
Z tym robieniem większego hałasu to masz rację. Mam w domu oczyszczacz powietrza. Jak mnie zaczynają dopadać dźwięki otoczenia, to odpalam go na większe obroty. Co prawda siedzenie w głośnym szumie przez dłuższy czas nie jest wskazane, ale na trochę pomaga.
Artykul jest fajny, dał kilka wskazowek co mozna zrobic z ta nadwrazliwoscia. Prawdopodobnie jest to typowy problem dla 'dyslektykow’ co pasuje do mojej osoby. Objawy nasilaja sie kiedy jestem zmeczony, spiety, mam duzo zadan do zrobienia naraz itd. Jak sobie z tym radze ? Narazie slabo :/ A co zrobilem zeby z tym walczyc ? Zaczalem planowac moje zadania tak zeby pozbyc sie tego ze mam duzo zadan naraz do zrobienia (troche pomoglo np wstaje z rana, kiedy wszyscy spia i zajmuje sie rzeczami, ktore wymagaja duzej ilosc koncentracji), rozmowa z zona na ten temat (bylo ciezko :)), lepsza dieta, wysypianie sie, medytacja – napiecie i zmeczenie minelo w malym stopniu. Przeczytalme tez ksiazke 'Dar dyslekcji’ i przecwiczylem stosowanie tzw. 'Oko umyslu’ – na youtube mozna znalesc podobne rzeczy z uzyciem pomaranczy. Pije wode przez slomke co w teorii ma mi pomoc. Efekt jak napisalem wyzej 'slabo’ oceniam poprawe na 5 – 10 % ale zawsze cos. Bede to kontynulowal wiec moze bedzie lepiej. Staram sie tez stosowac inne metody np: NLP 'Swish Pattern’ narazie nie widze efektow, prawdopodobnie potrzebuje wiecej praktyki. Planuje tez zakupic sluchawki Sennheiser hd 4.50 btnc (Bose sa dobre ale drogie :/) Odezwe sie za 2 – 3 miesiace i dam znac jaki mam progres. Do autorki mam tylko jedno pytanie o terapie habituacyjna – czy probowala ja stosowac ?
Dzięki za komentarz. Ja nie mam dysleksji, ale może faktycznie się to jakoś łączy. Słuchawki to bardzo dobry pomysł, zwłaszcza te z dodatkowym tłumieniem. Niestety dobry sprzęt nie jest tani.
Nie próbowałam terapii. Z tego co czytałam, daje marne efekty, bo tu nie działają takie mechanizmy jak przy fobiach, gdzie można oswoić przeciwnika.
Fajnie, że próbujesz jakoś z tym walczyć. Nigdy nie wiadomo, która metoda komu pomoże, dlatego warto eksperymentować.
Daj koniecznie znać jak Ci idzie. Pozdrawiam
Hej,
A czy np. odgłos telewizora w drugim pokoju Was denerwuje? Albo rozmowy za ścianą?
Najgorsze są własnie przytłumione głosy. Ale to już chyba problem ogólnej nadwrażliwości na dźwięki.
Tak mnie irytuje strasznie dźwięk telewizora od sąsiada A także nawet to jak rozmawiaja!
Mnie właśnie przeszkadzają odgłosy za ściany tj telewizor, rozmowy sąsiadów Katastrofa Najchętniej bym nie ściągała stoperòw ale mąż nie rozumie….
Rozmowy nie aż tak, ale dźwięk telewizora sąsiada zza ściany doprowadza mnie dosłownie do szału. Nawet jak jest ledwo słyszalny.
Ja mam największy problem ze szczekaniem psów i chrapaniem. Jakie słuchawki polecacie najbardziej wygłuszające? Totalnie wygłuszające!!!!!!!!
Jeżeli chodzi o słuchawki z aktywnym wyciszaniem dźwięków z otoczenia, to najpopularniejsze są (już prawie kultowe) Bose QuietComfort 35 II, a teraz wyszła ich kolejna wersja – Bose 700. Niestety oba modele są drogie (lekko ponad 1000 i ok. 1800 zł).
No i są to słuchawki nauszne, tak więc na noc odpadają. Mają też modele douszne, ale też ok. 1000 zł kosztują. Łukasz ma słuchawki Samsung Level On, ale chyba nie da się już ich kupić, ale z hałasem radzą sobie przyzwoicie, ale nie wybitnie.
Przetestowałam Bose 700, zdecydowana na zakup ratalny, gdyż z tolerancją różnych dźwięków już absolutnie nie mogłam sobie poradzić. I zwróciłam je, gdyż mowa ludzka, która mnie wyjątkowo rozprasza w pracy, nadal do mnie docierała (przez skronie). Podobnie ze szczekaniem psów w ogródkach przy mieszkaniach na parterze. Słuchawki same w sobie bardzo fajne, mają też funkcję tłumienia stopniowego, aż po głuchą ciszę w uszach, ale jak widać, nie rozwiązały mojego problemu.
Przy okazji dowiedziałam się od foniatry, któremu przedstawiłam swoje problemy, że przy takich dolegliwościach nie są wskazane żadne słuchawki, ani stopery – że to problem pogłębia. Zaleca raczej metodę habituacji.
Każdy musi sobie znaleźć odpowiedni sposób dla siebie. U mnie metoda habituacji nie działa, dlatego wolę eliminować niepożądane dźwięki.
Cieszę się, że trafiłam na ten artykuł. Podejrzewam, że mój 8 letni syn na to cierpi i nie mam pojęcia jak mu pomóc. Ma zdiagnozowaną nadwrażliwość słuchową, dotykową, itd. Ale w tej chwili najbardziej przeszkadza słuch, całkowicie rozstraja go dźwięk szurania po papierze, nie można przy nim nawet lekko dotknąć kartek. Próbuję nie powodować dźwięków, na które jest wyczulony, ale mamy młodsze dziecko, któremu nie mogę zabronić np. rysowania. Odrabiania zadań to koszmar.
Współczuję, bo życie z takimi osobami nie jest łatwe i wymaga wiele cierpliwości.
Może iść w stronę dobrych skojarzeń z papierem? Może filmy z origami? Na początku z wyciszonym dźwiękiem. Może zabawy z masą papierową? Zawsze to produkt pokrewny.
Najważniejsze, to się nie denerwować na dziecko i nie mówić, że przesadza, bo to potęguje złość i agresję. Może nawet tego nie okazywać na zewnątrz, ale w środku pewnie aż kipi.
Trzeba pamiętać, że jego zachowanie nie wynika ze złej woli czy niedobrego charakteru. Tak po prostu reaguje jego głowa. Nie jestem psychologiem, piszę tylko na podstawie moich doświadczeń.
W mizofonii bardzo denerwują dźwięki jedzenia, chrupania, mycia zębów itp. Ściszam wszystkie reklamy gdzie takie dźwięki występują.
Fajną opcją są słuchawki z dodatkowym tłumieniem dźwięków tła. To może rozwiązać połowicznie problem w domu, ale nie w szkole. Jak syn sobie z tym radzi w szkole?
Jeżeli to możliwe, polecam zainteresować dziecko jakimś sportem. Ważne, żeby miał gdzie się wyładować. Myślę, że z czasem sam znajdzie swoje mechanizmy obronne.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
Piszesz „Ludzie z mizofonią zdają sobie sprawę, że ich reakcje są irracjonalne. ” Nie jest irracjonalne, tylko my jeszcze niestety nie znamy mechanizmów działania. To tak jak w przeszłości nikt nie znał np związku nieumytych rąk lekarza z gorączką popołogową rodzącej. Przeniesiony z Średniowiecza człowiek zdziwiłby się, że naciśniecie guziczka w ścianie powoduje zapalenie światła.
porównanie nie jest trafione. Jak mój mąż oddycha w nocy, to NIE POWINNO mnie to doprowadzać do szału. A doprowadza. Jak zjemy surowe jajko niewiadomego pochodzenia, to możemy spodziewać się salmonelli. Jak po prostu oddychamy to raczej się nie spodziewamy, że ktoś nas spoliczkuje.
Mam duży problem przy czytaniu książki utrwalił mi się dźwięk w głowie jakby otarcia palcem o stronę i przez to mam duże problemy z nauka ponieważ nie mogę wytrzymać z tym i przeczytać chociaż strony książki.
Wiem, że większość uważa, że metoda unikania nie jest rozwiązaniem, ale w sytuacjach naprawdę kryzysowych polecam słuchawki albo stopery do uszu.