Koszulki termoaktywne, czy ogólnie bieliznę termoaktywną, uważam za niezbędny element ubioru, dla ludzi uprawiających sport w zmiennych warunkach atmosferycznych. Moje jesienne rowerowe ubranie składa się m.in. z koszulki z długim rękawem i windstopera. Przy takim zestawie dodatkowa warstwa nie jest mi najczęściej potrzebna. Ale jak dobrać koszulkę, żeby wykorzystać w pełni jej możliwości?
Pierwszy etap to wybór między odzieżą syntetyczną, naturalną lub mieszaną. Bielizna syntetyczna przeważnie przeznaczona jest na trochę cieplejsze dni. Wersje merino produkowane są w opcjach cieńszych i grubszych. Niektórzy twierdzą, że w syntetyku to jak w plastikowej butelce. W badziewnym, niedopasowanym, owszem, bardziej się można spocić niż w bawełnie. Chociaż muszę przyznać, że posiadam koszulkę syntetyczną z krótkim rękawem, pewnej znanej firmy, i faktycznie czuję się w niej jak w foliówce – bardzo nietrafiony zakup.
Pamiętajcie, że sztuczny materiał wcale nie musi być śliski i twardy. Dobrze utkany poliester jest mięciutki i miły jak naturalne włókno. Fajnie, jak przed zakupem można pomacać i oczywiście przymierzyć, syntetyczną bieliznę, albo chociaż popytać znajomych co by polecili.
Podobno rewelacyjne są produkty Icebreakera z wełny merino. Lekkie miłe, dobrze dopasowane. Znam paru użytkowników, którzy bardzo sobie chwalą naturalną bieliznę i nie wyobrażają sobie powrotu do syntetyku. Wełna większości ludziom kojarzy się z drapiącym, nielubianym swetrem. Ja mam bardzo wrażliwą skórę i stwierdzam, że wełna merino na serio nie gryzie ani nie drażni ciała. Tak jak wspominałam wcześniej, dostępne są wersje bardzo lekkie, odpowiednie na ciepłe dni. Wszystko fajnie, parę razy już się przymierzałam do zakupu koszulki Icebreakera, ale nawet po przecenie cena pozostaje, cóż… wysoka. Wierzę, że są to bardzo dobre produkty, ale czy na pewno aż tyle warte? Może kiedyś zdecyduję się na zakup.
Niezależnie od typu materiału, kluczowe jest odpowiednie dopasowanie. Taka koszulka nie może być luźna, powinna w każdym miejscu przylegać do ciała ale też go nadmiernie nie uciskać. Bielizna ma być jakby drugą skórą, ma za zadanie przejmować pot i sprawnie go odprowadzać. Dokładnie przyleganie poprawia również właściwości termiczne. Dlaczego tak ważne jest dopasowanie opiszę na przykładzie dwóch moich koszulek.
Lurbel Nieve – bardzo przyjemna i mięciutka koszulka, w pełni syntetyczna. Bardzo ładnie przylega w każdym miejscu, ale jednocześnie nie uciska ciała. Bardzo dobrze wchłania pot i odprowadza go na zewnątrz materiału. Wszystko pięknie gdy zachowuje kontakt z ciałem. Taka banalna sytuacja: zakładam ją na rower, na dojazdy do pracy. Mam wtedy normalny stanik, taki jak się nosi na co dzień, a nie do sportu. Skutek jest taki, że spora ilość wilgoci kompensuje się na mostku, i nie ma możliwości wchłonięcia przez materiał. W tym rejonie koszulka po prostu nie działa. Przy staniku sportowym, nie ma już takiego problemu.
Bardzo lubię tę koszulkę, polecił mi ją kolega. Jedna z nielicznych rzeczy jakie kupiłam w stacjonarnym sklepie (chyba nie mogłam jej znaleźć w internecie;] ). Jeżeli dobrze pamiętam kosztowała mnie 180 zł – nie mało, ale w tym przypadku było warto. Dodatkowy plus to miejsce produkcji – wolę Hiszpanię od Chin.
Brubeck Soft Merino to przykład mieszańca ze Zduńskiej Woli. Grubsza i cieplejsza koszulka od Lurbela. Również dosyć przyjemna w dotyku nie drażni skóry. Jedyne co mnie denerwuje to stójka przy szyi. Jak nie przepadacie za takimi rozwiązaniami, nie wybierajcie takiego modelu. Co bardziej wrażliwym, wkurw na stójkę nie przechodzi;] Wracając do dopasowania, na pierwszy rzut oka wszystko jest ok, ale przy intensywniejszym wysiłku mam wrażenie, że zaczynam się kleić pod pachami. Jest w tym miejscu zwyczajnie, troszkę za luźna. Kolejny dowód na to, że jak materiał nie dolega do skóry, to nie działa. Produkty Brubecka są naprawdę porządne i dobrych cenach, w tym przypadku zwyczajnie nie trafiłam z dopasowaniem. Za koszulkę dałam 120 zł.
Następna ważna sprawa to szwy. Chyba jestem przeczulona na tym punkcie. Wszyscy producenci oczywiście się chwalą, że ich szwy są płaskie i nie drażniące. Taki bełkot marketingowy, w rzeczywistości różnie z tym bywa. I po raz kolejny, jak coś Ci przeszkadza przy pierwszym założeniu – nie kupuj. Bielizna ma być drugą skórą a nie kolejną wkurzającą warstwą ubrania. Dla lepszego komfortu warto poszukać wersji bezszwowej.
Koszulka termoaktywna, oczywiście nie może być za krótka. Po co zakładać techniczne ubranie, jak będzie wychodzić ze spodni i odsłaniać plecy. Przymierzając różne modele, nie miałam z tym problemu ale wyobrażam sobie, że wysoka i bardzo szczupła osoba może się trochę naszukać przy doborze odpowiedniego rozmiaru i kroju.
A tak właściwie, po co i na co to komu? Kiedyś była tylko zwykła bawełna i było dobrze. Było dobrze przy nie za dużym wysiłku albo jak się ktoś za bardzo nie pocił. Wilgotne ubranie sprzyja wychładzaniu organizmu, dodatkowo zmniejsza komfort. Koszulka termoaktywna różni się od zwykłej, odpowiednim splotem tkaniny, który pozwala odprowadzać pot z powierzchni skóry oraz dopasowaniem. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy lepsza jest wersja syntetyczna naturalna czy syntetyczna, jedna i druga mają swoich zwolenników i przeciwników. W sklepach jest bardzo szeroki wybór koszulek termoaktywnych, a ich ceny wahają od 50 do nawet 300 złotych. się od Przy wyborze koszulki kieruj się przede wszystkim wygodą, jakością materiału i jakością wykonania. I głównie na te elementy chciałam zwrócić uwagę w tym wpisie.
Super sprawa i powiedziane zostały ważne apskety :) Ja swoją pierwszą profesjonalną koszulkę termo kupiłam w Zakopanem jakieś 4 lata temu (Spaio) a teraz przerzuciłam się na nasze polskie, świetne Symbo, z całego serducha polecam.
Bardzo interesujący artykuł :) Ciekawą jest wskazówka dotycząca dopasowania do ciała, nie często to się spotyka w innych artykułach. Właśnie się zastanawiałam nad nową koszulką termoaktywną. Dotychczas miałam koszulkę cunazone. Fajnie się sprawdza, ale szukam jakiejś na zmianę, aby nie chodzić w tej samej za każdym razem :)