Nie zliczę już, ile razy próbowałam biegać. Ewidentnie to nie jest sport dla mnie. Pomimo początkowego zapału, szybko się zniechęcam. Wszystko przez to, że po pierwsze mnie to nudzi, a po drugie mój organizm przy takim typie wysiłku się buntuje.
Bieganie jest świetne, pozwala utrzymać kondycję i wagę. Z zazdrością patrzę na ludzi, którzy z lekkością pokonują kolejne kilometry. Oczywiście oni też kiedyś zaczynali i wypluwali płuca, ale to nieistotne ;]
Zrobiło się ciepło, więc podjęłam koleją próbę. Zgodnie z zaleceniami wszystkich znających się na tej dyscyplinie, zaczęłam powoli, z przerwami na marsz. W pewnym momencie przypomniałam sobie o istnieniu czegoś takiego jak slow jogging – gdzie „slow” jest potraktowane bardzo dosłownie.
Chociaż sama idea nie została stworzona po to, żeby zacząć biegać, to uważam, że może to być ciekawy wstęp do regularnego biegania. Ale od początku.
Co to jest slow jogging?
Wymyślił go japoński naukowiec Hiroaki Tanaka, który specjalizuje się w fizjologi sportu. Myślał on nad opracowaniem takiej aktywności fizycznej, która byłaby dostępna dla każdego, niezależnie od wieku i stanu zdrowia. Slow jogging nie jest męczący, a to dlatego, że poruszamy się z prędkością około 4-5 km/h, czyli wolniej od przeciętnego chodu.
Podstawową zasadą jest tu tempo „niko niko”, tłumaczone jako tempo z uśmiechem. Chodzi o to, żeby przy truchtaniu można było swobodnie rozmawiać i nie łapać przy tym zadyszki. Dla wytrenowanych zwykły bieg może być „niko niko”, ale nie oni są targetem.
Zasady slow joggingu
– wspomniane już wcześniej tempo „niko niko”;
– miękkie lądowanie na śródstopiu – o technice więcej dowiecie z się z filmiku z udziałem profesora Tanaki;
– długość kroku, odpowiadająca 1/3 – 1/2 długości kroku przy chodzie;
– częstotliwość biegu w tym stylu powinna wynosić około 180 na minutę. Spróbuj policzyć ilość kroków w czasie 15 sekund – powinno być około 45;
– nie jest konieczna specjalna kontrola oddechu, przecież całość ma nie być szczególnie męcząca;
– sylwetka powinna być wyprostowana, podbródek lekko uniesiony; stopy poruszają się po dwóch równoległych liniach;
– nie spinaj ramion; pozwól im na luźną naturalną pracę;
– systematyka – 30-60 minut dziennie. Tak wiem, że to sporo, ale w założeniu slow jogging jest skierowany do osób starszych, które mają trochę więcej czasu.
Zalety slow joggingu
Oczywiste jest, że każdy ruch poprawia kondycję fizyczną i umysłową. Według profesora, slow jogging jest sposobem na choroby cywilizacyjne takie jak cukrzyca, otyłość i choroby krążenia.
W połączeniu z ograniczeniem kaloryczności posiłków, jest dobrym sposobem na stopniowe odchudzanie. Wysiłek nie jest intensywny, więc potrzeba trochę czasu, żeby zauważyć efekty, ale na pewno się one pojawią.
Chyba najważniejszą zaletą wolnego truchtania jest bardzo małe, a praktycznie zerowe ryzyko kontuzji. Ponieważ kroki są krótkie, a lądowanie na śródstopiu, stawy nie są bardzo obciążone. Po biegu nie powinno się odczuwać bólu bioder, kolan czy kostek, co u niewprawionych biegaczy zdarza się często. Dodatkowo nasz organizm nie potrzebuje czasu na regenerację, ponieważ wysiłek nie jest intensywny i obciążający.
Podobno można biegać tą techniką w domu. Wystarczy parę metrów by kręcić kółka – trzeba tylko uważać, żeby nie zakręciło się w głowie. W tym przypadku lepiej „biegać’ krócej a częściej.
Posłuchajcie, co o slow joggingu mówi jego prekursor. Warto też zwrócić uwagę na technikę. W internecie znajdziecie sporo filmów (po polsku też), gdzie instruktorzy objaśniają co i jak.
Wiem, że temat może wydawać się trochę śmieszny i na początku trudno się przełamać do truchtania w ten sposób. Od razu człowiek sobie myśli, jak idiotycznie musi wyglądać drepcząc w miejscu. Olać to! Potraktuj to jako wstęp to czegoś większego. Slow jogging przygotowuje organizm do wysiłku, gdy już uda się zwiększyć tempo.
Takie rozwiązanie wydaje mi się lepsze, niż wypluwanie sobie płuc z przerwami na marsz. Nikt nie lubi robić niczego z przymusu i bez przyjemności. A tu od razu ma się satysfakcję, że udało się przebiec określony dystans – nieistotne jakie było tempo.
Żeby nie zaczęło być nudno, polecam znaleźć sobie towarzysza do slow joggingu, z którym można pogadać w tempie „niko niko”.
nawet nie wiedziałem,że biegam wg idei slow joggingu :D
No widzisz ;) Ja zawsze próbowałam szybciej, co nie bardzo mi wychodziło.