Nie dość, że wyjazd wspinaczkowy, to w dodatku zimowy. Przy okazji mojego wyjazdu do Norwegii na lodowe wspinanie, powstał pomysł przetransportowania się tam samolotem. Moja grupa wyjazdowa momentalnie podzieliła się na zwolenników i zagorzałych przeciwników tego pomysłu. Pamiętając długą podróż samochodem w zeszłym roku, uznałam, że spróbuję samolotu.
Niestety z Łodzi nic już do Norwegii nie lata, ale na szczęście do Modlina są tylko 2 godziny jazdy samochodem. Większość ekipy i tak była z Warszawy, więc ich ten temat nie dotyczył.
Na wstępie od razu zdradzę, że pomysł okazał się bardzo trafiony. Cała podróż, łącznie z dojazdami na lotniska, z campingu Sandviken na Retkinię w Łodzi, zajęła mi 9 godzin. Koledzy w samochodzie byli za to w podróży prawie 24 godziny. Można by zapytać w tym momencie – to nad czym się zastanawiać?
Wątpliwości możemy mieć przy pakowaniu, i to właśnie ten argument podawali moi koledzy. W Ryanairze można zabrać ze sobą bagaż podręczny o wadze 10 kg i o określonych wymiarach. Dodatkowo można dokupić bagaż główny o wadze 15 lub 20 kg. Ja wybrałam cięższą opcję – czyli łącznie miałam do dyspozycji 30 kg.
Na zdjęciu widzicie, rzeczy które zabrałam. Wspinanie zimowe jest o tyle kłopotliwe, że sprzęt trochę waży. Dziaby, raki, buty, śruby, ekspresy, kask itd. Dodatkowo Norwegia jest dla nas niestety drogim krajem, więc jedzenie też wypada zabrać ze sobą. Tak się trafiło, że nie musiałam zabierać liny. Wydaje mi się jednak, że przy odpowiednim przepakowaniu, też by się zmieściła. Mój bagaż główny ważył ostatecznie 18,5 kg. Zabrałabym może coś jeszcze, ale nie zmieściło mi się do mojego plecaka. Bagażu podręcznego na lotnisku nie ważą, przynajmniej nigdy mi się to nie przytrafiło ;]
Jak się przygotować na taki samolotowy wyjazd?
Nie ma jednego właściwego patentu, ale mam kilka wskazówek, które mogą być przydatne.
- Koniecznie sprawdź jaki bagaż dopuszczają linie lotnicze, którymi lecisz. Jakie są limity wagowe i maksymalne gabaryty bagażu. Sprawdź na stronie przewoźnika, co wolno Ci zabrać do bagażu podręcznego, a czego w ogóle nie możesz zapakować.
- Przed pakowaniem, poukładaj sobie luzem wszystkie rzeczy, które chcesz zabrać. Tak jak na moim zdjęciu powyżej. Pozwoli to zweryfikować, czy nie przesadziło się z ilością ciuchów lub czy właściwie skompletowało się sprzęt wspinaczkowy.
- Warto w pełni wykorzystać możliwości bagażu podręcznego. Ja mam walizkę American Tourister, idealnie mieszczącą się w limicie Rayanaira. Widziałam też, że bez problemu przechodzą średniej wielkości plecaki.
- Przy pakowaniu bagażu głównego, wykorzystaj plecak wspinaczkowy. Mój Osprey Mutant 38 waży jedyne 1,20 kg. Przebija wagowo tradycyjne walizki, a i tak musiałam go zabrać. Oczywiście jest dosyć mały i nie da rady pomieścić 20 kg z moich rzeczy. Rozwiązaniem jest przytroczenie części rzeczy do jego boków. Ja do tego celu użyłam pokrowca od namiotu – zwiększył mi on pojemność plecaka. To samo można zrobić z liną. W takiej konfiguracji konieczne jest użycie worka transportowego, który zabezpieczy całość przed zgubieniem i zniszczeniem. Kiedyś kupiłam taki worek Tatonki – prosty, ale doskonale spełnia swoje zadanie. Podobne rozwiązania można znaleźć i u innych producentów. Koszt takiego sensownego wora to około 90 zł.
- Na tym zdjęciu widać mój bagaż po powrocie do domu. Spokojnie mogłam wykupić w drugą stronę 15 kg.
- Założenie na siebie ciężkich butów wspinaczkowych, pozwoli odciążyć bagaż główny o około kilogram.
- Żeby potem nie było nieprzyjemnej niespodzianki na lotnisku, przy pakowaniu korzystaj z wagi. Zwyczajna waga łazienkowa, w zupełności wystarczy. Jeżeli takiej nie masz, to pożycz. Dopłaty za nadbagaż bywają konkretne. Ja zastosowałam technikę ważenia siebie razem z plecakiem. Taka kontrola ciężaru jest niezbędna do najbardziej efektywnego upakowania rzeczy i jedzenia.
- Co do jedzenia – nie bierz produktów, które mogą się potłuc, wylać i zrobić masakrę w plecaku. A jeżeli już musisz takie zabrać, owiń je folią bąbelkową lub ciuchami, poprzednio zawijając w reklamówkę.
- Polecam zainstalować sobie na telefonie aplikację przewoźnika. Dzięki niej można się odprawić i wygenerować kartę pokładową. Odpada temat pilnowania kartek z wydrukowanym dokumentem.
Oczywiście, jeżeli chcesz zabrać dodatkowe dziaby, imadło, pilniki, słoiczki od teściowej i jeszcze cztery obiektywy do aparatu, to zapomnij o samolocie. No chyba, że dokupisz kolejne 20 kg ;]
Czy brakowało mi czegoś na wyjeździe? Zapomniałam ładowarki ;] A tak na serio, jedzenia jeszcze trochę przywiozłam. Jedyna wada jaką dostrzegłam w pakowaniu się do samolotu, to ta, że piwo za dużo waży ;]
Czy taka forma podróżowania się opłaca finansowo? Bilety samolotowe nie mają jednej ustalonej ceny. Wartość ta może się zmieniać dosłownie z dnia na dzień. Przeważnie w weekendy podróż jest droższa, więc lepiej zaplanować wyjazd w połowie tygodnia. Na lotnisko Oslo Torp można dostać bilet już za 29 zł! My niestety mieliśmy ustawiony wyjazd na weekend, więc trochę mnie to więcej kosztowało.
Dodatkowo trzeba przewidzieć wypożyczenie samochodu. Z lotniska do Rjukanu jest prawie 200 km. W czasie pobytu też trzeba się przemieszczać między rejonami. Koszt wypożyczenia auta już tak nie straszy, jak jeszcze parę lat temu. Praktycznie nowa Honda Jazz w automacie na 7 dni kosztowała 1500 zł. Oczywiście trzeba doliczyć paliwo, które się zużyje.
Wątpię, żebym na tak długą podróż wybrała już inną formę transportu niż samolot. Owszem, czasami wychodzi trochę drożej, ale niesamowicie oszczędza się czas.