Jak zwiększyć zasięg roweru elektrycznego

Jedną z pierwszych rzeczy, na które zwraca się uwagę podczas zakupu roweru elektrycznego, jest zasięg wspomagania. Mimo, że są dostępne różne kalkulatory zasięgu, to w większości są mało wiarygodne (choć sensownie wygląda ten przygotowany przez Boscha, ale sprawdzi się tylko do liczenia zasięgu ich silników i akumulatorów). Wpływ na teoretyczny zasięg ma wiele czynników, na część z nich mamy wpływ, na pozostałe niestety nie. W tym wpisie zajmę się tymi elementami, które możemy zmienić, aby zwiększyć zasięg roweru elektrycznego.

Wyłącz silnik

Ha, ha, dobry żarcik, prawda? :) Cóż, z wyłączonym wspomaganiem na rowerze elektrycznym też można jeździć, choć nie po to się go kupuje. Wielu ekspertów podkreśla, że silnik zużywa sporo energii podczas ruszania i warto rozpoczynać jazdę z wyłączonym wspomaganiem i odpalać je dopiero po chwili. Czy takie działanie zwiększy zasięg? W niewielkim stopniu tak, ale przecież nie po to kupuje się cięższego elektryka, by potem nie korzystać z jego dobrodziejstw. Dla mnie takie działanie nie ma żadnego praktycznego sensu.

Zadbaj o akumulator

Akumulator w rowerze elektrycznym to jeden z najważniejszych i najdroższych elementów. Warto o niego dbać, a najistotniejsze są dwie rzeczy:

  • nie zostawiaj rozładowanego akumulatora na dłuższy czas, to w dłuższej perspektywie zmniejszy jego pojemność i skróci zasięg wspomagania
  • nie ładuj i nie przechowuj akumulatora w wysokiej i niskiej temperaturze (najlepiej by była to temperatura pokojowa)

Więcej na ten temat napisałem we wpisie „Jak dbać o rower elektryczny„.

Wybierz większy akumulator lub kup drugi

Przy zakupie niektórych rowerów elektrycznych mamy możliwość wyboru pojemności akumulatora. Tu sprawa jest prosta – im większy akumulator, tym większy potencjalny zasięg roweru. Porównując baterie w rowerach różnych producentów, warto patrzeć nie na amperogodziny (Ah), a na watogodziny (Wh), gdyż ten drugi parametr pozwala na porównanie pojemności akumulatorów o różnym napięciu.

Producenci tacy jak Shimano czy Bosch oferują akumulatory o pojemności maksymalnie 630 Wh. Niezależni dostawcy sprzedają baterie, które posiadają ponad 800 Wh, niemniej warto sprawdzić opinie o danym producencie, tak aby nie były to oszukane watogodziny.

Jeżeli masz już rower elektryczny lub nawet największy akumulator nie spełnia twoich oczekiwań, można pomyśleć o dokupieniu drugiej sztuki. Warto tylko pomyśleć o sposobie na jego przewożenie, ponieważ bateria waży od 2,5 do 4 kilogramów i wkładanie jej do plecaka nie będzie dla każdego najlepszą opcją. Tu lepiej sprawdzi się sakwa na bagażniku.

Niektóre rowery pozwalają fabrycznie na zamontowanie dodatkowej baterii na ramie lub w miejscu koszyczka na bidon.

Zaplanuj trasę

To sprawa niby oczywista, ale nie każdy o tym pamięta. Jednym z czynników, które najbardziej drenują akumulator są podjazdy. Im większe górki na naszej trasie, tym szybciej skończy się wspomaganie. Tu nie ma jednej, sprawdzonej reguły, trzeba z własnego doświadczenia wywnioskować, na ile będziemy mogli sobie pozwolić. Jeżeli chcesz wybrać się w wysokie góry i wiesz, że Twój akumulator ma za małą pojemność – patrz podpunkt wyżej :)

Wybieraj odpowiedni tryb wspomagania

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby włączyć maksymalne wspomaganie, samemu lekko pedałując. Tylko, że to wyczerpie akumulator w oczach. Ja ten styl jazdy nazywam „spieszy mi się i nie chcę się zmęczyć„. Jeżeli nie masz siły na pedałowanie, a chcesz jechać 25 km/h, to innej opcji nie ma. W przeciwnym razie, warto podczas pedałowania dołożyć trochę więcej energii od siebie. I zmniejszyć moc wspomagania, zostawiając najmocniejsze tryby jedynie na większe podjazdy.

Nie męcz silnika

Jadąc na zwykłym rowerze, gdy zaczyna się podjazd, zmieniasz przełożenia na lżejsze, prawda? W rowerze elektrycznym też warto to zrobić. Mimo, że elektryk robi za nas sporo roboty, nie ma sensu dokładać mu jej więcej. Zbliżając się do pojazdu, zmień przerzutką przełożenie na lżejsze. Im większy podjazd – tym bardziej zredukuj bieg. Dzięki temu odciążysz silnik, zmniejszając zużycie energii. To zresztą będzie czuć podczas jazdy – jeżeli zaczniesz podjazd na zbyt twardym przełożeniu, prędkość jazdy spadnie drastycznie i będzie czuć, że silnik ledwo dyszy :)

Sprawdzaj ciśnienie w oponach

Jazda z oponami napompowanymi do ciśnienia poniżej zalecanego przez producenta, zwykle powoduje drastyczny wzrost oporów toczenia (trochę inaczej sprawa ma się w przypadku terenowych opon bezdętkowych, ale to temat na inny wpis). W zwykłym rowerze szybko to poczujesz, będzie się po prostu jeździło ciężko. Natomiast w elektryku silnik będzie kompensował te opory, czego możemy nie poczuć, ale odbije się to negatywnie na zasięgu.

Dlatego warto co najmniej raz w tygodniu (tak, tak!) sprawdzać ciśnienie w oponach. Jeżeli zauważysz, że powietrze z twoich opon nie schodzi tak szybko, możesz sprawdzać je trochę rzadziej, ale i tak przynajmniej raz na dwa-trzy tygodnie.

Dbaj o stan techniczny roweru

Sflaczałe opony to nie wszystko. Warto regularnie kontrolować czy klocki hamulcowe nie ocierają o obręcz/tarczę hamulcową. I dodatkowo czy piasty kręcą się luźno, bez hałasu i szybkiego zatrzymywania się. Jeżeli nie pamiętasz kiedy serwisowałeś łożyska w piastach, może nadszedł czas, by w końcu to zrobić.

Koniecznie trzeba dbać także o łańcuch. Regularnie go czyścić i smarować oliwką do łańcucha. Suchy czy brudny łańcuch zwiększa straty energii podczas jazdy, co zmniejszy zasięg wspomagania.

Wyrzuć zbędny bagaż

Niekoniecznie od razu do kosza, ale przynajmniej do szafy :) Rower elektryczny ma tę wspaniałą właściwość, że możemy go załadować ciężkimi sakwami, a i tak praktycznie tego nie poczujemy. My może nie, ale silnik już tak. Dlatego warto przyjrzeć się wszystkiemu co wozimy ze sobą i wyjąć z toreb te rzeczy, których w ogóle nie używamy. Silnik będzie miał trochę lżej, co odwdzięczy się nam trochę większym zasięgiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

7 komentarzy

  • Stosując Twoje porady nie zwiększymy tak naprawdę zasięgu jedynie sprawimy, że nie będzie się on tak szybko zmniejszał :) Ale wiadomo, że pewnych rzeczy nie przeskoczymy.

    Warto zastosować się do tych wskazówek, ale jeżeli nadal braknie zasięgu, to rozwiązaniem jest jedynie zakup drugiej baterii. Sam tak robię i wożę w sakwie.

    • bardzo nieładnie bikerzy mają byc dla siebie życzliwi.a artykuł-no cóż .Łukasz nie chciał odkrywać księżyca,tylko napisać dla tych co nie wiedzą.
      ja np.dzięki rowerowym poradom po każdej dłuższej wyhcieczce e bikiem -ładuję akumulator.
      zaznaczam,że mam również gianta ” normalsa:”e bikiem jeżdżę po górach

  • Nigdy nie jeździłem na rowerze ze wspomaganiem; moim zdaniem najwspanialsza w nim jest właśnie niezależność od prądu, paliw i innych tego typu rzeczy, mało tego zamontowanie prądnicy potrafi nie tylko zapewnić samowystarczalność oświetleniową roweru ale i być źródłem prądu dla sprzętu który z samej swej natury bez tegoż prądu nie działa – (gps-y jakieś, smartfony czy inny badziew :D ). I chociaż nie mam nic zupełnie przeciw rowerom wspomaganym, to mam nadzieję, że mnie ten „zaszczyt” nigdy nie „kopnie”; no może z jednym wyjątkiem – marzy mi się możliwość potestowania takiego z największym (czytaj: najcięższym) dostępnym akumulatorem w jednym celu – doświadczenia na własnej skórze jak by to było musieć pchać takie cóś jeszcze z własnym bagażem – najlepiej maksymalnym dopuszczalnym. Bo coś mi mówi że byłoby to BAAAAARDZO ciekawe doświadczenie. I tak, wiem – „już nic bardziej debilnego nie umiałeś wymyślić?” A czy marzenia muszą być zawsze racjonalne? :D

    • Tak, niezależność od prądu jest super a jak skończy się bateria jest naprawdę ciekawie:-) Wiem, bo miałem taką sytuację. Dobra nowina jest taka, że da się jechać, nie trzeba pchać. 8 km z pojazdami. No, jak metę zobaczyłem to łzy szczęścia miałem w oczach. A mam przerobiony normalny rower, więc jest lżejszy niż fabryczne elektryki. Z przeróbka na elektryka czekałem parę lat. Okazało się, że w moim przypadku był to strzał w dziesiątkę. Dla mnie to właśnie elektryk oznacza wolność i (prawie) niezależność. Wcześniej robiłem trasy max 35 km. a przeważnie nie więcej niż 25. Każdy podjazd był wyzwaniem. Nie wiem czemu ale strasznie nap….ala lewa noga. Nawet „podjazdy ” w rodzinnej Łodzi odczuwam mocno, co zabierało mi frajdę z jazdy. Teraz robię trasy po 50-100 km. Kilka razy w roku ruszam z sakwami. Nie traktuję jazdy na sportowo, dla mnie to typowa turystyka . A elektryk pozwolił mi ją uprawiać w taki sposób, w jaki zawsze chciałem. Śmiało mogę powiedzieć, że zmienił moje życie. Pewnie, czasem zazdroszczę pary kolegom na gravelach gdy mnie wyprzedzają, ale cóż….