Skocz do zawartości

GPS w zegarku na rowerze


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

Nie mam doświadczenia z licznikami które posiadają GPS i można ich używać do jazdy według wcześniej wyznaczonej trasy.

Na dzień dzisiejszy posiłkuję się smartphonem z powerbankiem.

Czy ktoś z Was używa może zegarka sportowego (np. Garmin) i korzysta z funkcji jazdy po trasie z pomocą GPS?

Ciekawie mnie na ile to jest praktyczne w czasie jazdy.

Na tyle jest to dla mnie istotne, gdyż chciałbym zegarka użyć również do pływania i biegania.

pzdr 

Odnośnik do komentarza

Teoretycznie zegarki mają uchwyt do montażu na kierownicy, ale potraktujmy to bardziej jako ciekawostkę ;) Natomiast jeśli ktoś naprawdę musi, bo uprawia kilka sportów i nie będzie biegał (a tym bardziej pływał) z urządzeniem wielkości telefonu, to bardziej potraktowałbym to jako rejestrator trasy niż nawigację.

Można zobaczyć ewentualnie zegarki Lezyne GPS, które o ile mi wiadomo mają uchwyt na kierownicę. Ja mam od nich jedynie licznik i dla mnie do jazdy po śladzie jest dostatecznie czytelny, aczkolwiek do Edge'a zapewne porównania nie ma. Z drugiej strony wydaje się większy od Garminowych zegarków. Generalnie jednak trzeba mieć świadomość kompromisów, bo zawsze takie coś będzie za wielkie na rękę, a za małe na rowerową nawigację.

Odnośnik do komentarza

Potwierdzam to co mówi Jacek. Mały ekran i mniej widać w porównaniu do komputerka rowerowego - jednak można tak jeździć. Ludzie trenujący Triathlon nagminnie tak postępują używając jednego sprzętu do wszystkich dyscyplin. Garmin sprzedaje nawet dedykowany dla konkretnego  modelu uchwyt na kierownicę do którego można przypiąć zegarek, tak że ma się go przed oczami. Z onlinowego sklepu Connect IQ można ściągnąć darmową aplikację pozwalającą na dowolne ułożenie ekranu zegarka, tak by mieć wszystkie interesujące nas wskaźniki.

Sam czasem jadę mając zegarek na nadgarstku, nie jest to szczyt wygody, ale spełnia funkcje. Po jakimś czasie jeden rzut oka pozawala na sprawdzenie aktualnych parametrów bez uszczerbku dla jakości jazdy.

Natomiast jazda po skonfigurowanej trasie odpada.

Odnośnik do komentarza

Chcę uniknąć zakładania zegarka w uchwyt na kierownicę, żeby tętno było mierzone z nadgarstka, nie pasa.

Zakup zegarka pewnie będzie nieunikniony w przypadku trenowania do triathlonu, może wtedy wybiorę coś tańszego skoro ta nawigacja w zegarku i tak jest do bani.

A na dłuższe wycieczki rowerowe pozostanę przy telefonie zamontowanym w torbie na ramie przy mostku.

Nie chcę wydawać kasy na kolejny gadżet którym byłby licznik z GPS do roweru.

Odnośnik do komentarza

Mam oba pomiary tętna z nadgarstka i z pasa na klacie. Jednak pas sprawdza się o niebo lepiej. Na nadgarstku - przynajmniej moim - zegarek skacze, przesuwa się gdy jadę po wybojach co często zaburza odczyty, mocno zaciśnięty - uwiera przeszkadzając w swobodnym przepływie krwi. Pas na klatce jest lepszy - pod warunkiem, że komuś zależy na pomiarze tego parametru.

Są trendy, żeby jednak pomijać sztywny podział stref treningowych w oparciu o pomiar tętna bez naprawdę dużej wiedzy na ten temat. Zabawa z dzieleniem tętna na poszczególne zakresy bez znajomości fizjologi swojego organizmu i tego jak on reaguje na różne bodźce i etapy treningu jest jak wyznaczanie tętna maksymalnego ze wzoru: 220 minus wiek w latach - czyli do bani. Kupować pulsometr dla samego stwierdzenia: "Acha! mam teraz 145 bpm", jest naprawdę bezcelowe i szkoda na to kasy.

Odnośnik do komentarza

Chodzi o to, że trochę przecenia się znaczenie tętna. Są dni lepsze i gorsze, są różne warunki pogodowe i różne organizmy. Trzeba mieć tego świadomość i trochę luźniej podchodzić do całej precyzji pomiarowej, którą wozimy ze sobą. Trzymanie się kurczowo wręcz "kwantowej dokładności pomiaru" wg mnie prowadzi do nikąd. Długi temat i naprawdę studzę zapał wszystkich, którzy chcą akurat pulsometr sobie kupić. Sam miałem wątpliwości przed kupnem o czym pisałem na tym forum. Pewnie Jacek, który zna środowisko może to potwierdzić, że nie każdy zawodnik - sportowiec trenujący kolarstwo nosi na sobie pulsometr. Zrobił się z tego pożądany gadżet i tyle. Daje wykres na Endomondo czy Stravie i to wszystko. Temu, kto po roku korzystania umie wyciągnąć naprawdę wartościowe wnioski przed tym czapki z głów.

Odnośnik do komentarza

Z drugiej strony bez pulsometru nie nauczysz się swojego organizmu, bo "na oko" to co najwyżej chłop w szpitalu umarł ;)

 

Tu się nie zgodzę. Podobnie jak Paweł uważam że nie jest niezbędny. Bardzo często mój młody robi treningi bez pulsometru albo każę mu wozić Garmina w tylnej kieszeni żeby nie widział wskazań. Kiedyś była taka stara szkoła o której mówi często Czesław Lang, że kolarz musiał się sam nauczyć słuchać własnego organizmu. Mój przyjaciel, o którym parę razy tutaj pisałem, Cezary Urzyczyn  (wczoraj był drugi w wyścigu na 500 km) też woli go nie używać bo go momentami zniechęca do większego wysiłku. Ja z kolei lubię jednak mieć, bo są poziomy, których czasem z różnych względów nie chciałbym przekraczać. Ale to głównie ze względu na mój PESEL.

 

Najlepszym profesjonalnym przykładem przeciwstawnych szkół jest kobiecy Kross Racing Team a konkretnie Jolanda Neff i Majka Włoszczowska. Majka jest po matematyce i może dlatego jest typem totalnie analitycznym. Czujnik mocy, waty, pulsometr, wykresy, statystyki. Jolka z kolei nie ma ani pulsometru ani czujnika mocy. Jeździ na feeling. Obie są Mistrzyniami Świata.

Odnośnik do komentarza

Ja nie piszę, że jest niezbędny. Chodzi mi bardziej o to, co jest u Friela i nie, że podpieram się autorytetami, ale bardziej chcę wyjaśnić na jego przykładzie, jak to wyglądało u mnie. Ja dzięki pulsometrowi zobaczyłam, jakie przełożenie na liczby ma mój wysiłek. Szybko też okazało się, że nie zawsze to, co mi się wydawało było tożsame z prawdą, ponieważ ogrom zależy od tego, co się ma w głowie. Przykład Twojego syna nie jest dla mnie trafiony, bo ten chłopak jeździ już od lat, na wpół zawodowo, regularnie. Zresztą popatrzcie o kim Wy piszecie - jakaś Jolanda, maratończycy, ludzie - zejdźmy na ziemię. Ja kupiłam pulsometr na początku i nie, aby wycisnąć jak najwięcej lub budować super formę, ale po to, że podpowiadał mi, kiedy mogę jeszcze sobie pozwolić na szaleństwo, a kiedy lepiej, gdybym przynajmniej na chwilę się zatrzymała. Teraz tych liczb nie potrzebuję, bo rozpoznaję strefy beztlenowe po szeregu charakterystycznych symptomów, ale kiedyś co druga górka stanowiła dla mnie domniemaną strefę beztlenową, podczas gdy czasem było to jedynie szybsze bicie serca i spokojnie można było je przetrzymać. Czy można to było zrobić bez pulsometru? W sumie tak. Części to wychodzi, ale jest też część, która byle kroplę potu na czole potraktuje jako ostrzeżenie, a są tacy, którzy zaliczą ostatni podjazd w życiu i pikawa im wysiądzie w myśl zasady, że co to niby ja rady nie dam?

Odnośnik do komentarza

Ja jeżdżę z pulsometrem na ustawkach szosowych z powodu tego ostatniego zdania Elle. Żeby nie przesadzić. Ponieważ nie aspiruję do żadnych wyników nie nazwałbym tego co robię treningiem. Nie analizuję go. Zerkam po jeździe jednym okiem. Nie szukam jakichś specjalnych metod poprawy, chociaż wiem jakie są i jak mógłbym to osiągnąć. Ale generalnie jeżdżę dla fanu i jako takiej kondycji. Dla mnie temat jest prosty. Albo mam nogę albo nie mam. Jak mam to lokalna konina nie urwie mnie z koła. Jak nie mam, to mnie urwie, jak to się bardzo często u mnie zdarza. W sobotę po 45 km jazdy pod silny wiatr, miałem średnią 32,5 km. Po którymś z kolei zaciągu konia o ksywce Pantani, spojrzałem na pulsometr, gdzie miałem 160 i na kumpla i zgodnie odpuściliśmy. Inny mój kumpel ksywka Cyborg, przetrwał jeszcze 20 km. Ale jego też odłączyli :) Też patrzył na pulsometr i też stwierdził że za jakie grzechy?

 

Znając wskazania pulsometru można np. dobrze pojechać wyścig czy ustawkę. Ja się ścigam bardzo rzadko. Wiem ile czasu mogę np. pojechać na tętnie 160, co jest dla mnie wysokim tętnem wyścigowym. Jadąc w zeszłym roku na maratonie MTB, po pół godzinie spokojniejszej jazdy na ok. 150, wszedłem na ok. 160 i resztę maratonu, jakieś 40 min, przejechałem w pobliżu takiego.

 

Dzięki badaniom wydolnościowym wiemy też np. jaki mój młody ma próg FTP w watach. Ok. 275. Można to przeliczyć na puls. Wiem że on może pojechać wyścig na pulsie 190 bo to jest właśnie jego wartość progowa. Jak pojedzie 195 to nastąpi tak zwany zapiek czyli przejście w pracę beztlenową i go odetnie. Tak może pojechać ostatnie kilka minut. Ale on i tak nie umie na razie z tych danych skorzystać :)

Kiedyś bardzo popularny wśród amatorów był pulsometr Donnay. Kosztował ok. 50 zł i nawet coś z sensem pokazywał. W 90% przypadków był w pełni wystarczający.

Odnośnik do komentarza

Na szczęście nie stoję bezpośrednio przed dylematem czy wydać tyle kasy na gadżet czy nie, bo to będzie prezent dla mnie z okazji dość ważnej rocznicy :)

Co do samych bajerów które posiadają zegarki/liczniki, to jeszcze nigdy w życiu nie mierzyłem tętna podczas wysiłku fizycznego. Chętnie bym to sprawdził z czystej ciekawości. Z pewnością można zorganizować tańsze substytuty w postaci telefonu bądź licznika, ale oczywiście gadżet w postaci takiego zegarka może zastąpić prawie wszystko. Szczególnie pomocne podczas triathlonu.

Do pływania aktualnie mam zwykły zegarek z Decathlonu, znam długość basenu, więc po co więcej :) Choć wiem że te zegarki oferują różne bajery nawet dotyczące samego pływania. Na rower Sigma 16.16, bez kadencji i też spełnia swoje wymagania. Jak jest potrzeba pojechania z mapą to odpalam telefon w specjalnej torebce na ramie. Jak biegałem to z zegarkiem na czas nie na km. 

Ale jak to w życiu bywa, w pewnym wieku faceci szukają nowych wrażeń i przy okazji gadżetów, które mogą w tym pomóc :)

Z ciekawostek, znajomy który brał udział w kilku Ironman'ach zauważył, że u nas w Polsce jest większy odsetek gadżeciarzy jeśli chodzi o takie imprezy. W Szwajcarii czy Francji były przypadki, że ludzie na pożyczonych rowerach śmigali :)

Też nie traktuję tego super poważnie, zawsze kręciły mnie różne sporty stąd wybór padł na triathlon bo właśnie jest urozmaicony i wymaga dość sporych przygotowań. Jestem przekonany, że nigdy nie kupię dedykowanego roweru, ale fajnie będzie wziąć udział w kilku zawodach i może poprawić swoje rezultaty przy pomocy gadżetu :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...