Skocz do zawartości

Cezary Urzyczyn, ultrakolarz na Maratonie Dookoła Polski


Rekomendowane odpowiedzi

Maraton Rowerowy Dookoła Polski to ultra maraton na trasie 3142 km.
Zawodnicy mają czas 10 dni (240h) na przejechanie całej trasy czyli muszą pokonać średnio ponad 300 km dziennie przejeżdżając przez punkty kontrolne z loggerem GPS.

Strona imprezy:
http://mrdp.pl/regulamin-2017

Są podzieleni na trzy kategorie:

1. Total Extrem
Jedzie sam i nie może jechać na kole i nie może korzystać z pomocy przygotowanych punktów logistycznych i samochodów
2. Extrem
Może jechać w grupie i może korzystać z pomocy rodziny, znajomych i woluntariuszy stacjonujących po drodze ale nie z samoch
du
3. Sport
Jedzie z samochodem technicznym jadącym za nim

Mój kolega, z którym często jeżdżę, Cezary Urzyczyn, zajął drugie miejsce w kategorii Extrem. Ma u nas ksywkę UltraCyborg. Chyba wiadomo dlaczego :)

O Cezarze
Jest to normalnie pracujący człowiek, w szkolnictwie, mający rodzinę (żona i dwi córki) i trenujący w wolnym czasie. Słusznej wagi ok. 86 kg, 180 wzrostu. Od lat uczestniczy w różnych ultra maratonach. Był trzeci w wyścigu Bałtyk-Bieszczady. przed tym maratonem najdłuższy dystans, który przejechał na maratonie wynosił 1600 km. Ściga się też w wyścigach szosowych, w gorszą pogodę i zimą jeździ na MTB.

Odbyłem z nim dziś rozmowę po maratonie pytając o przebieg i wrażenia. Może część z tych informacji Wam się przyda.

Rower
Specialized Roubaix SL4 na karbonowej ramie i widelcu
Osprzęt Shimano 105 5800, 2x11
Sztyca podsiodłowa redukująca drgania Specialized CG-R
Siodło Specialized Phenom Comp
Koła Mavic Ksyrium SL
Opony Specialized S-Works Turbo 700x28
Lemondka Profile Design
Pedały SPD SL

Wyposażenie
Kask Specialized Evade
Podsiodłówka Ortlieb Seat Pack o zmiennej pojemności 8-16 litrów
Torba trójkątna na ramę Deuter Front Triangle Bag
Torebka na górną rurę Topeak Fuel Tank z akumulatorami
Btwin sakwy rowerowe podwójne na ramę 520 2L założone na lemondkę
Oświetlenie przód SolarStorm wodoodporny na akumulatory
Oświetlenie tył Cateye wodoodporny na paluszki
GPS turystyczny Garmin eTrex 30 na paluszki
Telefon dotykowy z GPS

Ciuchy
Kurtka przecideszczowa Lidl. Tania ale przemakająca.
Wiatrówka z rękawami Btwin Ultralight
Wiatrówka bez rękawów Btwin Ultraligt
Spodenki Assos (ok. 640 zł)
Koszulki Specialized/Cozmo Bike
Rękawki, nogawki
Buty Sidi

Cezar spędzał dziennie ok. 18h jadąc, spał ok. 4h, 2h schodziło na przerwy, odpoczynki, toaletę itd.

Odżywanie, picie i inne
Orlen przyjacielem kolarza :)
Cezar jak i większość uczestników tak przygotował trasę przejazdu żeby stołować się w Orlenie. Na pierwsze 2-3 dni Cezar miał batony owocowe swojej roboty. Oprócz nich podjadał ciepłe panini np. z serm i szynką na Orlenie i raczył się ich kawą.
Jeśli chodzi o napoje to miał jeden bidon specjalny a drugi z wodą. W tym specjalnym miał zwykle sok pomidorowy lub warzywny. Jadł też po drodze ciepłe zupy typu pomidorowa, żurek czy rosół. Nie miał po drodze żadnych dolegliwości żołądkowych. Jakby się pojawiły to wiózł ze sobą lekarstwo Żołądkową Gorzką.  Miał też ze sobą trochę chemii i przygotowywał izotoniki złożone w 2/3 z maltodekstryny, 1/3 fruktozy. Pił też wodę z tabletkami typu Plusz i zażywał po drodze magnez z Olimpu. Do większości urządzeń kupował po drodze baterie paluszki. Spał w przypadkowych kwaterach i hotelach. Jak miał możliwość to na śniadanie jadł jajecznicę na wędlinie z chlebem z masłem. Torba Btwin na lemondkę ma przedział na górze na telefon przez który działa dotyk w telefonie dzięki czemu mógł go obsługiwać w czasie jazdy i deszczu a także gdzie wsadzał tam sobie kartki z punktami kontrolnymi. Pod tę torbę miał jeszcze podczepiony mini-śpiwór na wszelki wypadek. Nie może się nachwalić spodenek Assos, które niemało kosztowały. Jechał cały czas w nich, piorąc je po drodze i zakładając wilgotne. Stosował też krem Assos przeciw odparzeniom i otarciom. Miał inne zapasowe spodenki ale ich nie użył.

 

 

21106862_1712070175493212_10090722284967

Odnośnik do komentarza

No to się włącze do postu bo to o mnie :)

Cisnienie w oponach to ok 6 BARów.

Spec zaleca 6-6,5. Przez całą trasę nie dopompowywałem wiec pewnie do koca zostało z 5 barów.

Te opony to strzał w 10. Było sporo deszczu i mokrych zjazdów i czułem sie na nich bezpiecznie i komfortowo

a jednoczesnie tyłek nie ucierpiał. https://www.specialized.com/pl/pl/equipment/components/tires/sworks-turbo/105784

Odnośnik do komentarza

co tu pisac, super wyczyn!

Tak z ciekawosci, jesli mozesz, rozumiem, ze masz takie geny?

Kolyske jedna reka polamales? Opis sugeruje, ze jestes calkiem "normany",

nie trenujesz za wiele i w zasadzie na dzien dobry przejezdzasz 3000km?

 

A swoja droga polecam nowy film "Icarus" na netflix... 

Choc temat schodzi na doping w wydaniu made by Putin, to jest tam

ciekawy element normalnego faceta startujacego w amatorskim Tour de France...

Super film.

Odnośnik do komentarza

Geny mam ? Nieee. Z W-Fu na testach sprawnościowych miałem 4 zaledwie. Jakieś predyspozycje odkryłem gdy przekraczałem kolejne granice kilometrów i łykałem kolejne horyzonty. Ciekawość, upór, i..... i  jadę dalej.

Gdy droga jest celem, horyzont tylko kolejnym przystankiem. Kanapka do kieszeni i jadę tam gdzie jeszcze nie byłem.

Jeżdziłem coraz dłużej. O rożnych porach dnia i nocy. Od kilku lat gdy technika oświetleniowa, odzieżowa i całodobowe stacje paliw pozwalają dojechać bardzo daleko można jechać prawie wszędzie.

A gdy zachwyciłem się zapachem mokrego lasu tuż przed świtem i widokiem gwiazd w zupełnej ciemności wybieram się na takie eskapady jak ten maraton. W pPolsce jest już kilka imprez za granicą też:  "Piękna Italia" - maraton 1600 km http://www.1001migliaitalia.it/itinerario/, jest Londyn-Edyndburg-LOndyn (1400km). Jest też już legendarny Paryż-Brest-Paryż (1200).

Do realizacji takich wypraw przygotowuje się przejeżdżając wcześniej krótsze dystanse.  Do niektórych są też kwalifikacje np do P-B-P trzeba w tym samym roku przejechać i miec udokumentowane dystanse: 300, 400 i 600 km w określonym limicie. Większość z nas startujących począwszy od maja startuje w maratonach o długosciach ponad 500 km non stop. A trenuje wtedy kiedy mogę i chce. Rano, w południe albo w nocy.  Ważne żeby mieć przejechane przed wakacjami ze 300 dupogodzin w siodełku :)

Odnośnik do komentarza

Trzeba mieć cechy szczególne. Pasję, upór, motywację. No i przyjemność z tego co się robi. Najwięcej przejechałem 209. Nie znalazłem w tym przyjemności ale jechałem głównie sam. Zdecydowanie bardziej lubię jeździć z kumplami. Może gdybym miał mega wygodne spodenki i pojechał jakąś fajną trasę z kumplami to pewnie mógłbym zrobić 300 w porywach. Czyli 10-12h w siodełku. Ale więcej na pewno nie bo kompletnie mnie to nie interesuje.

 

Co do biegania to nie znoszę. Ostatnio byłem na wyjeździe w górach gdzie jedna dziewczyna pierwszego dnia poszła "rozbiegac się po górach" i przebiegła 32 km, drugiego jeździła z nami cały dzień na MTB, następnego dnia 26km biegania po górach i kolejny cały dzień MTB. Masakra...

Odnośnik do komentarza

Tak, trzeba mieć te cechy, ale to nie jest kwestia genów, tylko pracy nad charakterem. Oczywiście, nie mamy wpływu na wszystko, nawet w całości na swoje życie, ale jestem mocno wyczulona na usprawiedliwianie się, że mam gorsze DNA, więc jestem zwolniony z dbania o coś tam. Jest to nasz wybór, nie znaczy, że lepszy czy gorszy - Cezary ma jakieś predyspozycje na pewno i je wykorzystał, coś na tym zyskał, ale i niejedno stracił. Co nie zmienia faktu, że jakbyśmy Ty lub ja mieli tyle samozaparcia, też przejechalibyśmy te 3000 (nie od razu, rzecz jasna). Może nie od razu na drugim miejscu, chodzi mi wyłącznie o to, że jest to w zasięgu przeciętnego człowieka, jeśli odpowiednio się do tego przyłoży. Ostatecznie i tak każdy sport to w lwiej części głowa, a całą resztę można określić jako dodatki.

I żeby była jasność - takie spojrzenie niczego w moich oczach Cezaremu nie umniejsza. Ba, wręcz odwrotnie. To nie sztuka urodzić się geniuszem w jakiejś dziedzinie i odcinać kupony, mimo że ludzie bardzo chcą wierzyć w Neymarów i Boltów. Sztuką jest dojść do sukcesu, korzystając z szansy, którą inni porzucają. Zresztą życie wielokrotnie mi już udowodniło, że dużo więcej osiągają pracowici, a nie utalentowani.

 

Biegania również nie znoszę. Rok temu próbowałam regularnie i sumiennie przez cały miesiąc. Deszcz, nie deszcz, chodziłam na bieżnię. W ostatnim dniu pod koniec godzinnego treningu na ostatnim okrążeniu wyprzedził mnie czterolatek. Potraktowałam to jako ostateczny znak od niebios i poświęciłam się wyłącznie rowerowi :D

Odnośnik do komentarza

To dobre z tym czterolatkiem :)

Ja kilka razy podchodziłem do biegania i za każdym razem robią mi się shin splints, nie wiem jak to się nazywa po naszemu. Chyba jakieś zapalenie z przodu piszczela idące do stopy. A nadmienię że kiedy mnie zmuszano za młodu to byłem w czołówce województwa w biegach przełajowych. Ale to było dekady temu i 20kg temu :) W klubie u mojego młodego też jest bieganie zimą, którego on też nie znosi. Zmusili go w szkole do startu w przełajach i został Mistrzem Dzielnicy :)

Odnośnik do komentarza

Widzę, że wszyscy mamy podobne podejście do biegania :). Jacku, moja dziewczyna ma też taki ból po bieganiu, zastanawialiśmy się od czego to może być. Za małolata grałem sporo w ręczną, dość poważnie, w klubie mieliśmy 3 miejsce w WOMie, 4 w lidze polskiej, trzeba było dużo biegać i mam awersję do biegania od tamtego czasu, chociaż przyznam, że kondycję miałem świetną.

Myślę, że z tymi predyspozycjami i talentem do określonego sportu to jest tak jak ze zdolnościami naukowymi, niektórzy są wybitnymi poetami, niektórzy w wieku 15 lat piszą prace doktorskie. Nie wierzę, że każdy może być fizykiem kwantowym, czy drugim Herbertem. Ciężka praca, systematyczność, motywacja wewnętrzna, owszem- to klucze do sukcesu, ale życie nie jest sprawiedliwe, nie można dać się zwieść, że bez predyspozycji i tylko ciężką pracą będzie się na bank wśród najwybitniejszych.

Z tym, że miarą własnego sukcesu nie powinno być zawsze bycie najlepszym. I przecież w sporcie nigdy nie jest nic pewne ;).

Odnośnik do komentarza

Marku, pełna zgoda. O ile jednak nie każdy może być Herbertem, to już każdy wiersze może pisać i dojść do poziomu, powiedzmy, poprawnego, czyli nie rażącej grafomanii. Czy będzie to sztuka, to już wątpliwe, no ale - z całym szacunkiem - sport nie jest dziedziną artystyczną.

Z tymi talentami i ich oceną to zresztą śliska sprawa. Zawsze pisało mi się bardzo łatwo, ale przez całą podstawówkę i szkołę średnią - poza wypracowaniem domowym, z którego się zgłosiłam - ani raz (nie przesadzam) nie dostałam z wypracowania oceny bardzo dobrej. Obecnie piszę pracę doktorską z literaturoznawstwa, a wszystkie (też nie przesadzam) prace zaliczeniowe przez wszystkie lata studiów oceniano pomiędzy bardzo dobrymi a zyskującymi miano najlepszych na roku (raz nawet mi wykładowca wyjechał, że najlepsza, jaką w życiu czytał, ale to już chyba przegiął). Już samo to budzi moją dużą nieufność wobec takich ocen i szafowania, co talentem jest, a co nie.

A wracając do tematu, tak jak pisałam - według mnie przy odpowiedniej dozie samozaparcia i pewną pomocą sprzętową (nie oszukujmy się), ultramaraton da się pokonać. Bez wrodzonych predyspozycji zapewne nie na pierwszym, drugim, dziesiątym miejscu, ale w ogóle da się. Gdyby było inaczej, nie byłyby to imprezy otwarte, na które zjeżdżają się amatorzy z wielu krajów, będący na co dzień nauczycielami (i to nie w-fu ;)), kucharzami czy innymi informatykami.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...