Pablito Opublikowano 30 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Ostatnio, podczas wieczornej przejażdżki najechałem na jajko, które leżało na jezdni. Wpadło pod przednie koło i pękło dopiero wtedy, kiedy uderzyło o ramę. Ubrudziło mi amortyzator i kierownicę. Na całe szczęście jajo było świeże :ph34r: Wprawdzie miałem kilkadziesiąt metrów do domu, ale pojechałem dalej - taka przejażdżka z jajem :D Po całej akcji umyłem rower ciepłą wodą. A Wy jakie atrakcje napotkaliście na swojej drodze ??? Oczywiście pomińmy takie "rarytasy" jak: psie kupy, szkło i gwoździe. Odnośnik do komentarza
badCat Opublikowano 30 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Nie najechałam na nic osobliwego, ale nagminnie na swojej drodze, na ścieżce rowerowej mam: babcie z wózeczkami, matki z dziećmi, psy, spacerowiczów i biegające w samopas dzieciaki. Odnośnik do komentarza
Pablito Opublikowano 30 Września 2016 Autor Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Niestety mam to samo. Raz byłem świadkiem specyficznej sytuacji. Po ścieżce jechała rozpędzona rowerzystka (na oko pod 40kę), a przed nią szło troje podpitych "spacerowiczów". Babka nie zamierzała zwolnić, a oni też nie kwapili się, żeby zejść ze ścieżki. Ona do nich: wypierdalać bo rozjadę !!!. Dwoje zeszło i na ścieżce został jeden cwaniak. Babka przyhamowała, ale wjechała mu w 4 litery :D Odnośnik do komentarza
NoOnesThere Opublikowano 30 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Przy prędkości około 32km/h najechałem na kurę. O dziwo poczułem tylko jakbym przejechał po drobnej nierówności. Jak się odwróciłem okazało się, że przejechałem kurze centralnie po nogach. Widok bardzo przykry, szamotająca się kupa piór, do tego wydająca z siebie niezbyt przyjemne dźwięki. Odnośnik do komentarza
Marek Opublikowano 30 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Na świeże gówno :) A że nie uznaję błotników, schlapało mnie szitem od góry do dołu :D Odnośnik do komentarza
Pablito Opublikowano 30 Września 2016 Autor Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Przy prędkości około 32km/h najechałem na kurę. O dziwo poczułem tylko jakbym przejechał po drobnej nierówności. Jak się odwróciłem okazało się, że przejechałem kurze centralnie po nogach. Widok bardzo przykry, szamotająca się kupa piór, do tego wydająca z siebie niezbyt przyjemne dźwięki. Kurde przykre zdarzenie. Odnośnik do komentarza
Pablito Opublikowano 30 Września 2016 Autor Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Na świeże gówno :) A że nie uznaję błotników, schlapało mnie szitem od góry do dołu :D Ostra akcja :D Odnośnik do komentarza
barsta Opublikowano 30 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Osobiście nie miałem jakichś dziwnych przygód, ale moja siostra na Morawach prawie rozjechała wiewiórkę, która przebiegała przez jezdnię w miejscu niedozwolonym a kumpel ostatnio najechał na jaszczurkę i ta w stresie odrzuciła ogon.... Odnośnik do komentarza
Pablito Opublikowano 30 Września 2016 Autor Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Dobrze, że zwierzaki przeżyły :) Odnośnik do komentarza
barsta Opublikowano 30 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Dokładnie. Tym bardziej, że jednak wolę zwierzęta niż większość ludzi:P Odnośnik do komentarza
MaciejRutecki Opublikowano 30 Września 2016 Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Kolega kiedyś miał zderzenie z gołębiem (tragiczne dla gołębia).Ja kiedyś bym najechał pijaczka w Sopocie, który sobie odpoczywał leżąc na DDR. Nic nikomu się nie stało, poza tym, że otrzymałem soczystą wiązankę. Tego samego dnia zainteresowałem się solidnymi lampkami do miasta (co z resztą mi do tej pory zostało) na noc.W Gdańsku na ul. Pomorskiej (bliżej morza) grupa kaczek okupowała DDR i nie chciała zejść, trzeba było jechać trawnikiem. W Gdyni DDR (a w zasadzie styk DDR z chodnikiem na Zwycięstwa, przy Statoil) zawłaszczył sobie jeż, który zwinął się w kulkę i odmawiał współpracy przy przenoszeniu go na trawnik. W końcu jeden z rowerzystów go przeniósł. W ogóle w Trójmieście trzeba uważać na dziki. Nie są groźne, ale lepiej nie przeganiać ich: są szybkie, a jak mają małe, to mogą być agresywne. Trójmiejski folklor, potrafi podnieść ciśnienie. Z resztą codziennie mijam miejsca, rozkopane przez dziki (w centrum miasta). Z rzadkich rzeczy: sarny na Zwycięstwa w Gdyni, na wysokości Kolibek, ja nie miałem okazji, ale już jedna osoba w ostatniej chwili uniknęła zderzenia z sarną, która postanowiła sobie przebiec przez ulicę i sąsiadujący z nim DDR. Odnośnik do komentarza
Pablito Opublikowano 30 Września 2016 Autor Udostępnij Opublikowano 30 Września 2016 Na Dolnym Śląsku trzeba uważać na żmije. Zatrzymałem się kiedyś na sikando w lesie. W trakcie tej błogiej czynności wyszła taka spod liści i popełzała sobie dalej. Postawiłbym stopę kilkanaście cm dalej, to bym ją nadepnął. Odnośnik do komentarza
0987654321 Opublikowano 1 Października 2016 Udostępnij Opublikowano 1 Października 2016 Rozjechałem żabe. Odnośnik do komentarza
Marek Opublikowano 2 Października 2016 Udostępnij Opublikowano 2 Października 2016 Co do zwierząt, to kilka razy w ostatniej chwili udało mi się przeskoczyć zaskrońca leżącego na ścieżce. Raz zatrzymałem się kilka centymetrów przed parą maluteńkich saren. Odnośnik do komentarza
unavailable Opublikowano 2 Października 2016 Udostępnij Opublikowano 2 Października 2016 Aż mnie zaskoczyło, że nikt z Was nie wspomniał o ślimakach. Znaczy, że nie ma się czym chwalić, czy że udaje się Wam je omijać? ;) Mnie się raz udało dosłownie o milimetry. Niestety jakiś miesiąc temu jakiegoś innego pechowca zauważyłam w ostatniej chwili i było tylko chrup, a potem taka mela na przedniej oponie (na szczęście na trasie sama się szybko wyczyściła). Natomiast jakieś dwa tygodnie temu trochę z głupia, żeby ominąć drogowców, którzy zastawili całe pobocze, wjechałam na świeżo położony, gorący asfalt. Zorientowawszy się, że się koła zapadają, szybko zjechałam. Miałam nawet pietra, że gumy się podtopiły, ale na szczęście nie. Chociaż asfalt się do opon przykleił i jeszcze kilka kilometrów miałam "terenowy" bieżnik :rolleyes: Osobiście nie miałem jakichś dziwnych przygód, ale moja siostra na Morawach prawie rozjechała wiewiórkę, która przebiegała przez jezdnię w miejscu niedozwolonym Trudno liczyć, żeby wiewiórka przebiegała po pasach :D Też miałam wczoraj podobną sytuację, ale wiewiórka była ciut mądrzejsza. Wybiegła do połowy ulicy, ja już po hamulcach, a ta w tył zwrot i odkicała z powrotem. Przy prędkości około 32km/h najechałem na kurę. O dziwo poczułem tylko jakbym przejechał po drobnej nierówności. Jak się odwróciłem okazało się, że przejechałem kurze centralnie po nogach. Widok bardzo przykry, szamotająca się kupa piór, do tego wydająca z siebie niezbyt przyjemne dźwięki. Dlatego przy kurach zawsze zwalniam, bo trochę się boję, że jak w taką wyrżnę centralnie, to potem i z rowerem, i ze mną będą kłopoty. Za mądre to one niestety nie są i nigdy nie wiadomo jak się zachowają - ani czy wbiegnie mi prosto pod koła, ani czy pójdzie w lewo czy w prawo na widok roweru. Albo w ogóle staną jak kołek w miejscu. Co jak co, ale samochodów bardziej się boją, a roweru często nie słyszą i w ostatniej chwili zdziwione orientują się, że to coś w ogóle porusza się w ich stronę, po czym właśnie zaczynają swoje irracjonalne zagrywy. Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się