Skocz do zawartości

Na co zdarzyło Wam się najechać rowerem ;)


Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio, podczas wieczornej przejażdżki najechałem na jajko, które leżało na jezdni. Wpadło pod przednie koło i pękło dopiero wtedy, kiedy uderzyło o ramę. Ubrudziło mi amortyzator i kierownicę. Na całe szczęście jajo było świeże  :ph34r: Wprawdzie miałem kilkadziesiąt metrów do domu, ale pojechałem dalej - taka przejażdżka z jajem  :D Po całej akcji umyłem rower ciepłą wodą. 

A Wy jakie atrakcje napotkaliście na swojej drodze ??? Oczywiście pomińmy takie "rarytasy" jak: psie kupy, szkło i gwoździe.

Odnośnik do komentarza

Niestety mam to samo. Raz byłem świadkiem specyficznej sytuacji. Po ścieżce jechała rozpędzona rowerzystka (na oko pod 40kę), a przed nią szło troje podpitych "spacerowiczów". Babka nie zamierzała zwolnić, a oni też nie kwapili się, żeby zejść ze ścieżki. Ona do nich: wypierdalać bo rozjadę !!!. Dwoje zeszło i na ścieżce został jeden cwaniak. Babka przyhamowała, ale wjechała mu w 4 litery :D

Odnośnik do komentarza

Przy prędkości około 32km/h najechałem na kurę. O dziwo poczułem tylko jakbym przejechał po drobnej nierówności. Jak się odwróciłem okazało się, że przejechałem kurze centralnie po nogach. Widok bardzo przykry, szamotająca się kupa piór, do tego wydająca z siebie niezbyt przyjemne dźwięki.

Kurde przykre zdarzenie.

Odnośnik do komentarza

Kolega kiedyś miał zderzenie z gołębiem (tragiczne dla gołębia).

Ja kiedyś bym najechał pijaczka w Sopocie, który sobie odpoczywał leżąc na DDR. Nic nikomu się nie stało, poza tym, że otrzymałem soczystą wiązankę. Tego samego dnia zainteresowałem się solidnymi lampkami do miasta (co z resztą mi do tej pory zostało) na noc.

W Gdańsku na ul. Pomorskiej (bliżej morza) grupa kaczek okupowała DDR i nie chciała zejść, trzeba było jechać trawnikiem.

 

W Gdyni DDR (a w zasadzie styk DDR z chodnikiem na Zwycięstwa, przy Statoil) zawłaszczył sobie jeż, który zwinął się w kulkę i odmawiał współpracy przy przenoszeniu go na trawnik. W końcu jeden z rowerzystów go przeniósł.

 

W ogóle w Trójmieście trzeba uważać na dziki. Nie są groźne, ale lepiej nie przeganiać ich: są szybkie, a jak mają małe, to mogą być agresywne. Trójmiejski folklor, potrafi podnieść ciśnienie. Z resztą codziennie mijam miejsca, rozkopane przez dziki (w centrum miasta).

 

Z rzadkich rzeczy: sarny na Zwycięstwa w Gdyni, na wysokości Kolibek, ja nie miałem okazji, ale już jedna osoba w ostatniej chwili uniknęła zderzenia z sarną, która postanowiła sobie przebiec przez ulicę i sąsiadujący z nim DDR.

Odnośnik do komentarza

Aż mnie zaskoczyło, że nikt z Was nie wspomniał o ślimakach. Znaczy, że nie ma się czym chwalić, czy że udaje się Wam je omijać? ;) Mnie się raz udało dosłownie o milimetry. Niestety jakiś miesiąc temu jakiegoś innego pechowca zauważyłam w ostatniej chwili i było tylko chrup, a potem taka mela na przedniej oponie (na szczęście na trasie sama się szybko wyczyściła).

Natomiast jakieś dwa tygodnie temu trochę z głupia, żeby ominąć drogowców, którzy zastawili całe pobocze, wjechałam na świeżo położony, gorący asfalt. Zorientowawszy się, że się koła zapadają, szybko zjechałam. Miałam nawet pietra, że gumy się podtopiły, ale na szczęście nie. Chociaż asfalt się do opon przykleił i jeszcze kilka kilometrów miałam "terenowy" bieżnik :rolleyes:

 

 

Osobiście nie miałem jakichś dziwnych przygód, ale moja siostra na Morawach prawie rozjechała wiewiórkę, która przebiegała przez jezdnię w miejscu niedozwolonym

Trudno liczyć, żeby wiewiórka przebiegała po pasach :D Też miałam wczoraj podobną sytuację, ale wiewiórka była ciut mądrzejsza. Wybiegła do połowy ulicy, ja już po hamulcach, a ta w tył zwrot i odkicała z powrotem.

 

Przy prędkości około 32km/h najechałem na kurę. O dziwo poczułem tylko jakbym przejechał po drobnej nierówności. Jak się odwróciłem okazało się, że przejechałem kurze centralnie po nogach. Widok bardzo przykry, szamotająca się kupa piór, do tego wydająca z siebie niezbyt przyjemne dźwięki.

Dlatego przy kurach zawsze zwalniam, bo trochę się boję, że jak w taką wyrżnę centralnie, to potem i z rowerem, i ze mną będą kłopoty. Za mądre to one niestety nie są i nigdy nie wiadomo jak się zachowają - ani czy wbiegnie mi prosto pod koła, ani czy pójdzie w lewo czy w prawo na widok roweru. Albo w ogóle staną jak kołek w miejscu. Co jak co, ale samochodów bardziej się boją, a roweru często nie słyszą i w ostatniej chwili zdziwione orientują się, że to coś w ogóle porusza się w ich stronę, po czym właśnie zaczynają swoje irracjonalne zagrywy.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...