Dajcie spokój rowerzystom!

Po niedawnym tekście o kierowcach-burakach, chciałem odstawić na bok na jakiś czas tematy drogowe. Ale oczywiście się tak nie da, w końcu żyjemy w Polsce. Tutaj dzień bez afery, to dzień zmarnowany. Niedawno miała miejsce nagonka na mądralę wyprzedającego tramwaj i na agenta, który na rolkach łapał się jadących samochodów. Oczywiście podchwyciły to wszystkie media, z rowerowymi włącznie – odsądzając od czci i wiary tych dwóch mężczyzn. Fakt, to co robili nie było zbyt mądre, a wywalić się na torach tramwajowych, gdy jest sucho też trzeba umieć. Mimo wszystko, Ci dwaj panowie zagrażali jedynie swojemu bezpieczeństwu. Najprawdopodobniej, gdyby doszło do tragedii, to nikt oprócz nich by na tym nie ucierpiał. Oczywiście media znalazły sobie kolejnego chłopca do bicia, tak jak robią od lat. Temat się znudzi, przeskoczą do następnego.

Tylko dlaczego, zamiast edukować, wychowywać, kształcić i uczyć – rozpowszechnia się informacje niesprawdzone i często wprowadzające w błąd? Nie tak dawno, na TVN Turbo oglądałem reportaż o mężczyźnie, który skonstruował elektryczny pojazd. Trąbili o tym kilka razy, nie tylko na tym kanale. Wszystko fajnie, tylko czemu dziennikarz twierdził, że takim pojazdem można poruszać się po drogach rowerowych? Nie, nie można. Pojazd bez pedałów, to nie jest rower. A przepisy dot. silników w rowerach są dość jasne. Ale mniejsza z tym, potem chyba się zreflektowali, że taki w zasadzie skutero-pojeździk jednak nie może jeździć po DDR-ach i już o tym nie wspominali.

Lepszym tekstem, na który trafiłem dzięki czytelnikowi Rowerowych Porad, jest tekst „Co wyprawiają wrocławscy cykliści?” w Gazecie Wrocławskiej. Polecam Wam ten artykuł, ponieważ takiego nagromadzenia poprzekręcanych faktów i niesprawdzonych informacji, dawno nie spotkałem (w rowerowym światku).

Dziennikarze rowery gazeta
fot. Luis Hernandez

Postaram się wypunktować wszystkie ciekawe rzeczy, które znalazłem w tym artykule.

1) „Często przekraczają dozwoloną prędkość. W strefach uspokojonego ruchu z ograniczeniem do 30 km/h jest to nagminne – mówi Julita Niziołek ze szkoły jazdy Auto Stop.” – skąd rowerzysta ma wiedzieć, z jaką prędkością się porusza? Nigdzie w przepisach nie ma wzmianki o tym, że obowiązkowym wyposażeniem roweru jest prędkościomierz. A nawet jeśli rowerzysta ma licznik, to o kant można go sobie roztłuc, ponieważ żaden licznik rowerowy nie jest i nie będzie homologowany. Pani instruktor z cytatu powyżej widocznie ma zamontowany w oczach miernik prędkości.

Nie oszukujmy się, ile przeciętny rowerzysta jest w stanie pojechać po osiedlu? 30, 35 km/h – to górna granica moim zdaniem. Szybciej nie pojedzie, ponieważ też ma swój rozum, a po drugie technicznie będzie to trudne, zwłaszcza by utrzymać większą prędkość przez leżących policjantów, dziury i inne przeszkody.

2) „Wieczorami na Kiełczowskiej nietrudno spotkać też rowerzystów, którzy jadą bez żadnych odblasków. W ogóle ich nie widać wśród aut.” – zwierzyła się dziennikarzowi pani Bogumiła. Mało to rzetelne, cytować taką wypowiedź, skoro rowerzyści po zmroku muszą być wyposażeni oprócz odblasku (który jest najmniej istotny), w przednie i tylne oświetlenie. Odblaski pomogą tutaj jak zmarłemu kadzidło.

3) „Karane jest także jeżdżenie z tylko jedną ręką na kierownicy (50 zł)” – tu również pan redaktor się nie popisał i nie poczytał przepisów. Artykuł 33 Prawa o ruchu drogowym mówi: „Kierującemu rowerem zabrania się jazdy bez trzymania co najmniej jednej ręki na kierownicy oraz nóg na pedałach”. Być może pan redaktor za szybko przeglądał taryfikator mandatów dla rowerzystów, gdzie wyraźnie jest napisane, że mandat w kwocie 50 zł należy się za „jazdę bez trzymania co najmniej jednej ręki na kierownicy”.

Dalej w artykule autor straszy kierowców, że rowerzyści nie posiadają ubezpieczenia OC i w razie stłuczki z winy rowerzysty, nie będzie jak wyegzekwować odszkodowania. Strachy na lachy. Według statystyk policyjnych, w 2012 roku miało miejsce 4665 wypadków z udziałem rowerzystów, w których jedynie w 1714 przypadkach – winny był rowerzysta (jedynie 36%). Zdaję sobie sprawę, że drobnych kolizji czy obcierek było więcej. Ale hej, piesi też nie są ubezpieczeni, a jakoś sobie wszyscy z tym radzą.

Rowerzyści przedstawiani są jak plaga, jest ich dużo, wyskakują znikąd, pędzą jak szaleni, mają gdzieś przepisy. Nie przypomina Wam to czegoś? Dokładnie – brzmi to tak samo, jak nagonka na motocyklistów. Sprawdziłem, motocykliści brali w 2012 roku udział w 2395 wypadkach, z czego 41% było z ich winy. Normalnie pogrom, na 37 tysięcy wypadków drogowych to po prostu kropla. Czy to rowerowa, czy motocyklowa – a dziennikarze wieszczą koniec świata i krew na ulicach.

Już milczeniem pominę fakt, że 2012 roku w wypadkach z udziałem rowerzystów zginęło 317 osób, z czego 300 to byli rowerzyści.

Do czego dążę? Ano do tego, że przystępując do pisania artykułu powinno się trochę uważniej odrobić lekcje. Tego wymagamy od profesjonalnych dziennikarzy. Każdemu może zdarzyć się błąd, przeoczenie, jasne. Pisanie pod presją czasu, nie służy dokładności. Ale na litość boską, niech za pisanie o rowerzystach bierze się ktoś, kto to środowisko trochę lepiej czuje i zna. A nie ktoś, kto straszy rowerzystami, by artykuł zakończyć informacją o wypożyczalni rowerów we Wrocławiu. Prawdziwy, spójny artykuł.

A dzięki takim artykułom, powstaje niczym nieuzasadniona nagonka na rowerzystów, którzy jak każdy uczestnik ruchu – mają swoje wady. Nieraz pisałem o błędach rowerzystów i nadal będę pisał. Wśród nas nie brakuje osób bez wyobraźni i życiowego rozgarnięcia. Ale to nie my niesiemy śmierć na polskich drogach. To nie my jesteśmy czarnym jeźdźcem, z kosą w dłoni. Dajcie spokój rowerzystom!

P.S. Przypomniał mi się genialny skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju. Idealnie pasuje do tej sytuacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

46 komentarzy

  • Co do przekraczania prędkości – również uważam, że nie możemy i nie powinniśmy zasłaniać się brakiem prędkościomierza.

    Jak już wcześniej ktoś pisał – samochody nie mają dalmierzy, a jednak muszą zachowywać odstęp 1 metra przy wyprzedzaniu rowerzysty.
    Tak samo rowerzysta musi przestrzegać ograniczeń prędkości pomimo braku prędkościomierza – prawo nie robi wyjątków tego typu – jak jest ograniczenie prędkości to nie wolno jechać szybciej.

    Inaczej mówiąc – w naszym interesie i naszym obowiązkiem jest upewnienie się, że nie łamiemy jakiegoś przepisu.

    Inna sprawa, że rowerzysta przekraczający prędkość jest zdecydowanie mniej niebezpieczny dla otoczenia niż samochód jadący z nadmierną prędkością, niemniej jednak prawo jest prawem – jest ograniczenie prędkości to nie wolno nam jechać szybciej.

    Nie mówię już o tym, że licznik rowerowy można kupić już za kilkanaście złotych…

    Z kolei a propos „pseudo-rowerzystów” – podobnie jak w przypadku miłośników piłki nożnej – są kibice i są chuligani, nie ma czegoś takiego jak „pseudo-kibic”.
    Tak samo w przypadku kierowców samochodów – są kierowcy którzy jeżdżą zgodnie z przepisami i są buraki, którzy mają w nosie innych użytkowników dróg.
    Analogicznie rowerzyści – są tacy, którzy przestrzegają przepisów i są tacy, którzy mają w nosie prawo, przepisy i innych użytkowników dróg.
    Ale to nie są „pseudo-rowerzyści” – to po prostu buraki łamiące przepisy.

  • „Puenta? Olać media i robić swoje. “Świećmy” własnym przykładem.”

    Dokładnie i to jest chyba najlepsze podsumowanie.

  • Ten gość co zaliczył glebę na torach to nie kwestia tego czy sucho czy mokro było. Po prostu mu doświadczenia zabrakło. Albo naprawdę głupi, tory atakuje się jak najbliżej kąta prostego, a on jechał praktycznie wzdłuż torów i zwyczajnie koło mu się uślizgnęło. Jakby miał trochę doświadczenia to by tory przeskoczył.

    Jest też druga strona medalu. Wszyscy urządzają nagonkę na rowerzystów. Wszyscy to czytają, policjanci. Później nagle zatrzymają Cię po zmroku. Światła? Są. Odblaski nawet! No no! Skąd Pan jedzie? Ile?! 200km zaraz pęknie? No no…przykładny rowerzysta. Oby więcej takich.

    Puenta? Olać media i robić swoje. „Świećmy” własnym przykładem.

    • Dokładnie – ja bardzo często mam kask na „bani” i kamizelkę odblaskową na grzbiecie by kierowca (w razie kraksy) nie powiedział, że mnie nie było widać
      i wiecie co ?…..ostatnio Policjant pozdrowił mnie z radiowozu pokazując „lajka” aż mnie zamurowało.

  • Czasami w mediach różnorakich można poczytać lub zobaczyć tego typu wypociny pseudo znawców i pieniaczy jak te cytowane w artykule . Zazwyczaj czytam je aby się pośmiać z głupoty ich autorów

  • @Slawek – nie ma to większego znaczenia. Porządny, czy nie porządny. Niedzielny czy sobotni. Każdy kto jedzie rowerem jest rowerzystą. A najważniejsze jest to co ma pod kaskiem.

    Niedzielniaki zresztą nie jeżdżą na „wariata”, popełniają za to masę innych błędów, o których już pisałem we wpisie o błędach rowerzystów.

  • „Ci tak zwani rowerzysci o ktorych mowa to pseudo rowerzysci, ktorzy wsiadaja na rower raz na tydzien albo rzadziej, by pojechac do monopolowego, albo po papierosy. Ci wlasnie ludzie w moim mniemaniu psuja wizerunek porzadnego ROWERZYSTY.”

    Z tym się nie zgodzę. Codziennie mijam te same osoby, które nagminnie łamią podstawowe przepisy (przejeżdżanie na czerwonym, wpychanie się przed czekającymi na światłach) i to bardzo regularnie i „konsekwentnie”. Na szczęście zdecydowana większość mijanych osób jeżdżących rowerami i rowerzystów jest normalna.

    A rowerem do monopolowego jest najwygodniej rowerem, można degustować na miejscu i jechać dalej. ;-)

  • Witam serdecznie. Bardzo spodobal mi sie Twoj wpis na temat rowerzystow. Wszystko sie zgadza, ale zaczal bym jednak od zdefiniowania pojecia „ROWERZYSTA”. Czy kogos kto np zasiadze za kolkiem samochodu od razu nazywamy kierowca? Ci tak zwani rowerzysci o ktorych mowa to pseudo rowerzysci, ktorzy wsiadaja na rower raz na tydzien albo rzadziej, by pojechac do monopolowego, albo po papierosy. Ci wlasnie ludzie w moim mniemaniu psuja wizerunek porzadnego ROWERZYSTY. Pozdrawiam i przepraszam za bledy.

  • Na rowerzystów się narzeka nonstop, jeszcze nie widziałem artykułu o pieszych na ścieżkach rowerowych, to jest prawdziwa plaga, albo poprostu ludzie lubią chodzić po ścieżce jak po czerwonym dywanie ;)

  • Pół żartem — pół serio.

    „Na osiedlowych uliczkach tak jak pisałem – przekraczanie 30 km/h jest trudne, a po drugie osobie postronnej ciężko jest to oszacować.”

    Powiem tak, na osiedlowej, dziurawej drodze rowerem miejskim przekroczenie 30km/h, to jak przekroczenie bariery dźwięku przez samolot. Nawet toporne i niezniszczalne „holendry” zaczynają protestować. ;-)

    A bardziej poważnie.

    Główny grzech, który popełniają rowerzyści to przejeżdżanie na czerwonym, czy nieostrożna jazda na chodniku (tak wiem, na chodniku nie wolno, ale jak ktoś się boi, ale jedzie spokojnie, to mnie nie przeszkadza). Zbyt szybka jazda na ulicy jest na szarym końcu przewinień rowerzystów.

  • Ok, tylko to nadal są rozważania :) Jakiś rowerzysta dostał w Polsce mandat od policjantów z suszarką? :)

    Na osiedlowych uliczkach tak jak pisałem – przekraczanie 30 km/h jest trudne, a po drugie osobie postronnej ciężko jest to oszacować.

    Zostawmy ten temat, bo nawet jeśli tak jest, to to są rozważania, które w realnym życiu nie są potrzebne ;)

  • Oczywiście, że brak prędkościomierza, to żadne wytłumaczenie. Nieznajomość przepisów (czy nieświadomość ich łamania) nie zwalnia z obowiązku przestrzegania prawa!

    Równie dobrze można by powiedzieć:
    – Nie wiedziałem, że prowadzę pijany, przecież nie ma obowiązku posiadania alkomatu.
    – Nie wiedziałem, że moja impreza o 3 w nocy była za głośna. Przecież nie ma obowiązku posiadania decybelomierza.
    – Nie wiedziałem, że parkuję zajmując cały chodnik, bo nie wiem ile to 1,5 m i nie mam miarki z homologacja itd. itd.

    W Niemczech na autostradzie jest wymóg zachowania odstępu od pojazdu przed nami wyrażonego jako nasza prędkość w km/h*2. Wynik w metrach (czyli np. jadąc 120 km/h muszę zachować 240 metrów odstępu). Czasem jest to na prawdę trudno oszacować, a jakoś mandaty wlepiają i nie ma tłumaczenia, że nie mam dalmierza laserowego.

  • @MaciekR – spoko wodza, poprawiłem :)

    @Xau – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Albo tak jak piszesz, pogoni za sensacją. Wszystko jedno z której strony, jak wygodniej.

  • Odnośnie przekroczenia prędkości przez rowerzystę i jego ukarania.

    Dotychczas słyszałem tylko o dwóch przypadkach (obydwa na Pomorzu). Z tego co kojarzę (poprawcie mnie jeśli się mylę), to argumentem sądu nie było to, że rowerzysta powinien wiedzieć z jaką prędkością jedzie (bo nie wie – licznik nie jest obowiązkowy), ale to, że rowerzysta specjalnie jechał tak, aby fotoradar go „złapał”. Akurat tutaj rowerzysta był całkowicie świadomy wykroczenia i zrobił to specjalnie, po czym chwalił się na Youtube. Głupich nie sieją.

    W Sopocie jest słynne ograniczenie do 10 km/h (turyści robią sobie przy nim zdjęcia pamiątkowe), straż nie karze mandatami za przekroczenie prędkości (policja w ogóle ma to w poważaniu), co najwyżej za jazdę na monciaku (jest zakaz), względnie za nieostrożną jazdę (raz widziałem, jak rowerzysta lawirował wokół pieszych, wyprzedzając rowerzystę zjeżdżając z ścieżki na chodnik :-/).

    To niby ściganie za przekroczenie prędkości, to IMO także efekt twórczości pseudo dziennikarzy.

  • Łukasz, to o czym napisałeś to efekt gonitwy za sensacją, za newsem. A że fakty są często przekręcane to efekt mn. cięcia kosztów w redakcjach. Znam to z opowieści samych dziennikarzy. Bo po co brać tekst od zawodowca, któremu trzeba zapłacić, skoro można wziąć od stażysty, który „studiuje” dziennikarstwo, robi błędy, ale pisze na czasie, zgodnie z duchem przejętym przez Fakt i inne brukowce. Taki artykulik mają za darmochę! Sam przez pewien tekst ktoś się na mnie obraził. Wystarczyło trochę podkolorować i teoretycznie wszystko się zgadzało ale zostałem przedstawiony w nim jak jakiś heros a nie o to mi chodziło. Było zgodne z duchem czasu. Trochę to przypomina dowcipy z brodą z czasów PRL-u: radio Erewań nadaje – u nas pszenica rośnie jak słupy telegraficzne! No może trochę rzadziej.

  • „Pierwsze 20 minut jazdy takim rowerem jest darmowe. Za jazdę 20-60 minut zapłacimy 2 zł, każda kolejna godzina będzie nas kosztować 4 zł.”
    Za 4 zł to można sobie całą godzinę komunikacją miejską jeździć! Jazda rowerem miejskim powinna być DARMOWA, bo miasto ma z tego same korzyści: rozładowanie korków, ograniczenie smogu, mniejsze dopłaty do deficytowej komunikacji miejskiej, zdrowsze społeczeństwo …. A zakup i eksploatację rowerów sfinansować można se środków zaoszczędzonych po zlikwidowaniu straży miejskich – tych łazików i zawodowych obcyndalaczy.
    Na szczęście głupota urzędników czasami przynosi pozytywne efekty: „większość osób dojeżdża do najbliższej stacji i wypożycza kolejny jednoślad, całą podróż odbywając za darmo.” Słuszny kierunek przyjęło nasz społeczeństwo ;)

  • W kwestii prędkości prędkości – policja i sądy uważają, że brak licznika to żadne wytłumaczenie. W przepisach nie ma niczego, czego można się bezpośrednio czepić, żeby to podważyć. Że na czuja ciężko wyczuć prędkość to jasne, ale jednocześnie przekroczyć ograniczenie do 30 o +10 (żeby była podstawa do uwalenia) i utrzymać tą prędkość to nie takie hop siup, więc tu nie widzę szans we wmawianiu, że „nie mam licznika, nie mogłem wiedzieć”.

    W podejściu, że skoro licznik jest niewymagany, to nie można wymagać od rowerzystów przestrzegania ograniczeń prędkości, jest też pewne niebrzpieczeństwo – ktoś może wpaść na iście genialny pomysł, żeby nakazać montować liczniki. A przy okazji ktoś do kompletu zrobi biznes na homologowanych prędkościomierzach dla rowerów. Głupsze pomysły już były i kto wie, czy któryś z nich w końcu nie przejdzie.

  • Już jakiś czas temu zauważyłem w TVN jakieś idiotyczne reportaże.
    Całkiem niedawno było głośno o tym jak radiowóz w pościgu uderzył w niewinną osobówkę. I taka telewizja jak TVN puszcza fragment 30-sekundowy zarejestrowany na komisariacie na radio, gdzie policjanci zgłaszają zdarzenie i mówią, że ścigają pojazd a ich głos ledwo słychać bo syrena wszystko zagłusza… a reporter po 20 sekundach od tego nagrania pyta rzecznika prasowego „jaką mamy pewność, że jechali z włączonym sygnałem dźwiękowym?”.
    Parę minut później słyszymy od reportera pytanie „po co policjanci jadący oplem astra rzucili się w pościg za bmw?”.
    To ja się ku*wa pytam, jakim super samochodem jest bmw że nie warto go gonić? Mogło to przecież być e36 z silnikiem 1,6 które można dogonić rowerem, ale reporter z bmw robi markę samochodów wyścigowych.
    Ale chwila, żyjemy w Polandii… i gdyby ci sami policjanci w oplu astra by nie ruszyli za tym bmw a ten z kolei by 2 skrzyżowania dalej potrącił pieszego na pasach to było by pytanie naszego durnego narodu „gdzie była policja”. To ja odpowiem – „zgodnie z zasadami TVN, nie mogli gonić bmw za pomocą opla astra”.

  • A to najlepszy jest „ratujący istnienia ludzkie” dyrektor Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego: https://roweroweporady.pl/kiedy-mozna-jechac-rowerem-po-chodniku/

    A sama „wojna” podkręcana przez media nie jest oczywiście nowa:

    https://roweroweporady.pl/rolkarze-na-sciezkach-rowerowych/

  • Polecam też „jeżdżę rowerem po Łodzi” i „łódzkie drogi” człowiek z ZDiT robi zdjęcia rowerzystom i nagonka w jego wykonaniu jest równie żenująca co artykuł we Wrocławskiej a nawet bardziej.

  • Najśmieszniejsze jest w tym to, że czytając takie artykuły można wywnioskować, iż rowerzystów jest nie wiadomo ile, wręcz plaga, trup sieje się gęsto (oczywiście z winy rowerzystów). A jak w praktyce?

    Nie jeżdżę dużo, nieco ponad 150km tygodniowo tylko po mieście, jakieś wojny między rowerzystami, a resztą świata nie widzę (bądźmy szczerzy; nas jest śladowa ilość w porównaniu do samochodów), sytuacji wymuszeń od strony kierowców należą do rzadkości (po prostu trzeba jeździć przewidywalnie i być widocznym), wręcz przepuszczają na skrzyżowaniach.

    Jedna rzecz mi się tylko potwierdza: wiedza przeciętnego kierowcy i rowerzysty na temat przepisów dotyczących rowerzysty jest porównywalna (czytaj: kiepska, niestety).

    Po prostu dziennikarze (mam wątpliwości czy można ich tak nazwać) szukają tematów do pisania. A najlepiej jak się podkręca wzajemną wrogość, animozje itp. Wtedy wszyscy zaczynają o tym mówić i czytelnictwo wzrasta. A tylko o o im chodzi, prawda? Odbiorcą takich tekstów są osoby, które samodzielnym myśleniem nie grzeszą.

  • Tak, tylko, że odległość jesteś w stanie ocenić, ponieważ masz punkty odniesienia i nasze życie kręci się wokół wymiarów. Zresztą… ile to jest jeden metr, nie trzeba nikomu tłumaczyć.

    Z prędkością jest inaczej. To tak jakbyś prosił ludzi o powiedzenie z jaką prędkością wieje wiatr, albo jaka jest temperatura. Dużo zależy od indywidualnego wyczucia. Z prędkością na rowerze jest tak samo.

  • Zasadniczo zgoda, ale z tym brakiem prędkościomierza w rowerze to nie tak hop siup. Tu jest podobnie, jakby kierowca tłumaczył, że nie musi zachowywać odstępu od rowerzysty podczas wyprzedzania, bo nie ma dalmierza. Sporadycznie zdarza się rowerzyta capnięty na fotoradar (odsyłam do wujka Gugla i doniesień prasowych) i próby tłumaczenia pod tytułem „nie mam prędkościomierza” można o kant d… potłuc. W sądzie też nie przechodzi.

    Natomiast samo przywalanie się do rowerzystów za przekraczanie prędkości jest o tyle zabawne, że kierowcy aut łapani są dopiero za przekroczenie powyżej +10 dozwolonej. A rowerzystów jeżdzących więcej niż 30 to ja widzę pomijalnie rzadko.

  • Takich co śmigają między pieszymi nie brakuje. Ale i pieszych łażących po ścieżkach rowerowych i wyłażących z krzaków prosto pod rower również.

    Nie podoba mi się na siłę poszukiwania kozłów ofiarnych. Przypomina mi to poszukiwania skrytych parówkożerców…