Rower to w gruncie rzeczy proste urządzenie. Wsiadasz, zaczynasz pedałować i jedziesz – koniec tematu. Tak w istocie jest, zwłaszcza gdy przemieszczamy się na krótkich dystansach. Nie musimy się specjalnie przygotowywać, jadąc po przysłowiowe bułki do sklepu. Nawet skrzypiący, zardzewiały łańcuch czy niskie ciśnienie w oponach nas nie zatrzyma :) Sytuacja trochę się zmienia, gdy chcemy jeździć dalej i częściej. Można oczywiście jechać „na partyzanta”, ale to prędzej czy później skończy się niedobrze. No chyba, że komuś nie przeszkadza prowadzenie roweru przez 10 kilometrów przez ciemny las, w dodatku bez żadnego oświetlenia.
No właśnie, w tym wpisie chciałbym wymienić pięć rzeczy, które zawsze warto mieć ze sobą na rowerze. Nie jest to kompletna lista, można ją oczywiście rozbudować w zależności od Waszych potrzeb i pokonywanego dystansu. Natomiast jest to moje osobiste TOP 5 rowerowych akcesoriów.
Lampki i dzwonek
Po zmroku oraz w złych warunkach widoczności (mgła, deszcz, opady śniegu) jesteśmy zobowiązani do używania na rowerze oświetlenia (polecam lekturę: Obowiązkowe wyposażenie roweru). Wiele osób niestety o tym zapomina – już kiedyś sprawdzałem ilu rowerzystów włącza oświetlenie w nocy i wynik nie był zbyt optymistyczny. Lampki naprawdę nie są drogie, nawet jeżeli nie macie kasy to komplet prostych błyskaczy np. Kellys Twins kupi się za 17 złotych!
Do tego podpunktu wciągnąłem także dzwonek, który również znajduje się na liście obowiązkowego wyposażenia roweru. Wiem, że dla wielu osób to obciach, ale jest sporo naprawdę fajnie wyglądających dzwonków, np. Knog Oi Bell, którego osobiście używam i polecam. Jest ładny i w ogóle nie wygląda jak dzwonek.
Kask
Nie wiedzieć czemu, kask stanowi poważny punkt zapalny we wszelkich internetowych dyskusjach. Czy warto jeździć w kasku? Ja uważam, że tak, o czym piszę więcej w podlinkowanym tekście. Natomiast nie jestem ani za obowiązkiem jazdy w kasku, ani nie mam zamiaru go zwalczać, co robią niektórzy. Każdy niech rozstrzygnie sam. Ja jeżdżę w kasku i jest na mojej liście rzeczy, które zawsze mam na rowerze.
Kupując kask, warto wybrać się do sklepu i przymierzyć kilka modeli. Każdy ma inny kształt głowy, a kask MUSI być wygodny od pierwszego założenia. On się nie „rozbije” z czasem, a głowa się nie przyzwyczai. Przy okazji polecam wpis o tym jak zapinać kask rowerowy.
Bidon
Czasem spotykam się w internecie z chojrakami typu „jechałem przez 10 godzin w upale z jednym bidonem i dojechałem!”. Nie bierzcie z nich przykładu. Odwodnić się podczas aktywności fizycznej jest bardzo łatwo. Tym łatwiej, im na zewnątrz jest cieplej. Najlepiej wyrobić w sobie nawyk popijania z bidonu (tudzież butelki) podczas jazdy. Wlewanie w siebie litra napoju na postoju nie jest najszczęśliwszym pomysłem.
Zestaw naprawczy
Póki macie kogoś, kto w razie czego po was przyjedzie – nie ma większego problemu. Natomiast złapanie kapcia 5 kilometrów od domu, w szczerym polu, jeszcze gdy zaczyna padać – uwierzcie mi, to nic przyjemnego (miałem raz taką okazję, nigdy więcej).
Najczęstszą rowerową awarią jest właśnie przebita dętka. Aby sobie z tym poradzić, musimy mieć ze sobą oczywiście pompkę, do tego zapasową dętkę albo łatki + bardzo przydają się plastikowe łyżki do opon, samymi palcami zdjęcie opony z obręczy zwykle jest trudne, bądź wręcz niemożliwe.
Bardziej zapobiegawcze osoby mogą wozić ze sobą rowerowego multitoola. Nie zajmuje dużo miejsca, a zestaw najpotrzebniejszych imbusów, śrubokrętów oraz klucz gwiazdkowy Torx T25 mogą nieraz uratować przejażdżkę. Wszystko (poza pompką, chyba, że taką na naboje CO2) spakujemy np. do malutkiej torebki podsiodłowej. Pompkę możemy zamontować np. pod koszyczkiem na bidon, wiele z nich ma w zestawie specjalny uchwyt.
Apteczka
Przyznaję, z apteczką zacząłem jeździć dopiero kilka lat temu. Wcześniej na dłuższe trasy brałem ze sobą tylko… kawałek plastra z opatrunkiem i może jakiś paracetamol. Jednak im starszy jestem, tym mam większe doświadczenie, a może bujniejszą wyobraźnię i wolę być przygotowany na niektóre ewentualności. Urwanej nogi nie przyszyję, ale wolę mieć coś pod ręką na najprostsze urazy. I odkąd ją mam, kilka razy już się przydała, zwłaszcza na górskich szlakach. O mojej rowerowej apteczce przeczytacie na blogu w osobnym wpisie.
Wiele osób może uważać, że apteczka to przesada i nie bronię nikomu mieć swojego zdania w tym temacie. Z pozdzieraną nogą też da się jechać. Niemniej ja wolałbym ją czymś zdezynfekować i osłonić przed dalszym podrażnieniem.
Co jeszcze?
Oczywiście możemy wyposażyć rower oraz siebie w szereg innych akcesoriów: błotniki, kurtkę przeciwdeszczową, okulary, rękawiczki rowerowe, licznik, lusterko (bardzo, bardzo polecam mieć!), torbę pod ramę, rękawiczki jednorazowe (żeby się nie pobrudzić, gdy np. spadnie łańcuch), skuwacz do łańcucha, telefon, powerbank… i tak dalej, i tak dalej.
Ale to już zależy od Waszych preferencji oraz warunków jazdy. Im dłuższa i bardziej wymagająca trasa, tym bardziej warto się do niej przygotować z wyposażeniem. Zerknijcie np. na to co zabrałem na ultramaraton Pierścień Tysiąca Jezior (625 km przejechane w 38 godzin).
Na koniec zaproszę Was jeszcze do lektury wpisu – 5 rowerowych akcesoriów, na których nie warto oszczędzać.
A dla osób, które chciałyby popłakać, że to konsumpcjonizm, gadżeciarstwo, a za jego czasów człowiek o suchej bułce wjeżdżał rowerem na Rysy – przypomnę, że mamy XXI wiek, a wszystkie akcesoria, które tu wymieniłem zwiększają nasze bezpieczeństwo podczas jazdy, bądź pomogą nam, gdy tego bezpieczeństwa trochę braknie.
A co Wy zawsze bierzecie ze sobą na rower?
Mu samemu nigdy skuwacz się nie przydał. Ale klucze to już wiele razy i zapasowa dętka nawet jak ma się łatacza. Oraz najważniejsze to nie do roweru ale niezwykle konieczne – telefon i trochę kasy w sakwach.
Korzystam z tego samego zestawu akcesoriów rowerowych :) Do jazdy na rowerze MTB po górach zabieram jeszcze ze sobą ochraniacze na kolana i łokcie.
Ja bym do tego dała jeszcze wodoodporną saszetkę na dokumenty itp. A jaki power bank polecasz? Ja mam obecnie 5000 mAh ale szukam czegoś mocniejszego
Na dalsze trasy zabieram ze sobą powerbank Xiaomi o pojemności 20.000 mAh: https://www.ceneo.pl/58895887;0280-0.htm#crid=344296&pid=7269
Na krótsze mam starszy powerbank PQI o pojemności 7800 mAh i nieźle daje sobie jeszcze radę mimo upływu lat: https://roweroweporady.pl/pqi-i-power-7800-test-powerbanku/
Cześć! Po wielu latach wracam na rower i dzięki Twoim poradom mogę się do tego dużo lepiej przygotować. Świetna strona, doceniam takie podejście. Choć moja pasja to 4 koła, dostrzegam Twoją i zaangażowanie w tym co robisz.
Pozdrawiam, na pewno będę tu zaglądał.
Cześć, ja biorę ze sobą lusterko, ale nie takie na kierownicę, tylko do kieszonki. W razie jak będę miał „zderzenie czołowe z muchą”. Mimo okularów zdarza mi się, że jakaś muszka, jakoś ominie okulary i wpadnie mi w oko głęboko. Bez lusterka fedrowanie paluchem w oku na czuja z ryzykiem kolejnego zatarcia mi się nie uśmiecha zbytnio…
Czołem. Bez zbędnego gadania lubię być tak przygotowany do przejażdżki jak w opisałeś, ja dodatkowo zabieram spinki łańcucha, trytytki-zipy przy urwanym pedale idealne na powrót. Wychodzę z założenia, że lepiej mieć i nie użyć niż nie miąć a potrzebować. A dodatkowe 200 czy 400 gramów nie odbierze resztki sił nawet w dłuuugich wycieczkach.
Cześć,
zaintrygował mnie ten urwany pedał – już pominąwszy fakt, że porządny pedał nie powinien się „urwać”, to jak w takiej sytuacji użyć opaski zaciskowej? :)
Cenne i przydatne informacje. Warto było tutaj zajrzeć. Pozdrawiam
Myślę, że dętka i mała pompka, która mieści się w plecaku to dobry pomysł. Wiele razy daleko od domu złapałem gumę i musiałem dzwonić po znajomych, żeby przyjechali mnie ratować :D.
Oprócz apteczki – zbędna rzecz – mam wszystkie wymienione rzeczy ale lampek używam tylko nocą (to jest w rowerze górskim a w szosowym-jeżdżę nim za dnia-nie mam świateł ani dzwonka-nie mam gdzie tego nawet zamocować). Bidon tylko jak jest ciepło.
Cześć Łukaszu /przepraszam, że na ty ale mam 74 latek /. Twoje porady są b.OK. Ostatnio zakupiłem lampkę EYEN ALLEY 200, polecam mniej zamożnym. Podobnie jak Ty wożę pompkę, krótką przypiętą do sztycy siodełka, w torebce podsiodłowej dętkę, łatki samoprzylepne, kilka imbusów, scyzoryk z kilkoma dodatkowymi funkcjami, zapalniczkę / nie palę / i ochraniacze na buty. Przemoczone buty SPD długo schną a mam tylko 1 parę. W torebce na ramie : chusteczki higieniczne, kilka gazików i plastrów, w etui dowód osobisty i kartę VISA oraz kilkadziesiąt złociszy /niestety nie wszędzie można płacić kartą /. Na torebce smartfon. O kasku myślę, ale to co jest wygodne i ładne jest niestety drogie /dla emeryta/. A cha, próbowałem odszukać Twój test bidonów termicznych ale niestety nie udało mi się i tu sugestia : może archiwalne wpisy uszeregować alfabetycznie albo w „szukaj” wykorzystać hasła np. bidony, hamulce, okulary itp. Serdecznie pozdrawiam Ciebie i wszystkich „jednośladowców” życząc szerokiej drogi i miękkich drzew. Myślę, że jeżdżąc dzisiaj po lesie nie zarażę się tym wstrętnym wirusem ?
Cześć,
w rowerowym internecie wszyscy jesteśmy na ty :)
Jeżeli chodzi o test bidonów termicznych, to robiłem je na w formie wideo na YouTube, tu na blogu ich nie znajdziesz. Polecam wpisywanie w wyszukiwarkę Google haseł typu: Rowerowe Porady bidony. To pomaga w szukaniu, sam często z tego korzystam.
Na samym blogu jest spis treści: https://roweroweporady.pl/spis-tresci/ można go przeszukać korzystając z funkcji szukaj w przeglądarce internetowej (zazwyczaj wystarczy wcisnąć na klawiaturze kombinację Ctrl + F).
Bezpośrednie linki do tych testów (bo są dwa, letni i zimowy):
https://youtu.be/VeiGiUxabnI
https://youtu.be/l8r79gWOF8k
Witam,
Na chłodne dni rowerowe polecam kubek termiczny CamelBak FORGE VACUUM, pojemność niecałe 0,5l, wykonany ze stali nierdzewnej i tworzywa. Testuję od 3 miesięcy co prawda tylko w temperaturach zewnętrznych od 0 do +10 ale ciepła herbatka z cytryną i miodem w trakcie 2 – 2,5 godzinnej spokojnej jazdy jest dla mnie bezcenna. Najważniejsza funkcjonalność kubka to bezproblemowa obsługa jedną ręką w trakcie jazdy. Spokojnie wchodzi to koszyka na bidon. Tylko cena powyżej 100 zł trochę odstrasza ale można spokojnie wykorzystywać kubek do cywilnych zastosowań więc zakup na lata.
Pozdrawiam, Marcin
„jest dla mnie bezcenna”, „więc zakup na lata” – Marcin, na co dzień pracujesz w marketingu, który próbuje wciskać takie głodne kawałki? :D Daj spokój :)
A sam kubek wygląda ciekawie, może kiedyś przetestuję. Sam mam bidony i bukłak Camelbaka, te termiczne wersje nie tak źle trzymają ciepło, robiłem kiedyś nawet test: https://youtu.be/VeiGiUxabnI
Ale oczywiście z kubkiem termicznym (miałem jakiś taki najzwyczajniejszy) bidony nie miały żadnych szans :)
„Jest dla mnie bezcenna” – bo mam kiepskie gardło a w zimne dni szczególnie łatwo u mnie o jakieś choróbsko;
„Zakup na lata” – tak to widzę bo kubek jest solidny.
W marketingu nie robię bo nie umiem wciskać głodnych kawałków ;)
Tak czy owak „sprzedałeś” mi ten kubek ;) Może nie teraz, ale na przyszłą zimę o nim pomyślę.
Może nie pasuje to pod akcesoria, ale zawsze mam trochę gotówki + karta. Jeśli okaże się, że wziąłem za mało wody/jedzenia, to sklep zawsze (prawie) się znajdzie. Tak samo w przypadku awarii której nie da się usunąć samemu. No i dowód osobisty, bo lepiej mieć niż nie mieć :)
To prawda, przydaje się mieć trochę złotówek. A karty już nie wożę, płacę telefonem :)
WITAM SERDECZNIE.
Z ZACIEKAWIENIEM PRZECZYTAŁEM TWOJE PROPOZYCJE, KTÓRE UPEWNIŁY MNIE I POTWIERDZIŁY ŻE TEN OKRES W ŻYCIU JAKI SPĘDZIŁEM I SPĘDZAM NA ROWERZE NAUCZYŁY MNIE TEGO BY POSIADAĆ TE NIEZBĘDNE RZECZY.
INTERESUJĘ SIĘ TWOIMI WSKAZÓWKAMI I RADAMI MIMO IŻ ŚMIGAM ROWEREM JUŻ 50 LAT I WIELE FAJNYCH RZECZY DOWIADUJĘ SIĘ OD CIEBIE.DZIĘKI ŁUKASZ…
MIKOŁAJ Z WAŁBRZYCHA.
Tak, rzeczy, których potrzebujemy na rowerze zazwyczaj wychodzą same w praktyce :) Dziękuję za miłe słowa. Udanych kolejnych kilometrów!
Plecak a w nim bukłak, ten sam multitool tylko koloru czarnego :) łyżki, łatki samoprzylepne, pompka i jakaś przekąska
Myślę, że warto mieć pompkę i zapasową dętkę.
Też polecam wożenie zapasowej dętki. Łatki też można przy okazji, one zajmują bardzo mało miejsca.
Chodzi głównie o to, że jak złapie nas poważniejsze rozcięcie, albo rozerwanie dętki przy wentylu, to niestety łatkami już się tego nie sklei :\
Łatki warto, jak się skończą dętki ;) mi w zeszłym roku łatki uratowały skórę w puszczy Białowieskiej kiedy okazało się ze zapasowa dętka przetarła się o wnętrze podsiodłówki (bo wożona tam była może i 2 lata i akurat nigdy nie była potrzebna).
Jasna sprawa, tym bardziej, że łatki praktycznie nie zajmują miejsca :)