Zmiany w przepisach dla kierowców i rowerzystów

Miesiąc temu, razem w Waldkiem Florkowskim z kanału Moto Doradca przygotowaliśmy materiał, w którym pokazaliśmy najczęstsze błędy kierowców i rowerzystów. Spotkał się on z dużym zainteresowaniem z Waszej strony. Padło naprawdę wiele pytań o obowiązujące przepisy, które dotyczą rowerzystów i kierowców – postanowiliśmy zatem pociągnąć dalej ten temat. Partnerem naszego projektu jest TESCO, które bardzo aktywnie włącza się w kampanię na rzecz poprawy bezpieczeństwa.

Nowości na drogach oraz zmiany w przepisach, które pokazujemy, zaszły na przestrzeni ostatnich kilku lat. Nie każdy jeszcze je przyswoił, tak więc warto odświeżyć sobie te informacje.

Wyprzedzanie z prawej strony, stojących lub wolno poruszających się pojazdów

Wyprzedzanie rowerem z prawej strony

Rowerzysta nie musi stać w korku. Może śmiało ominąć stojące samochody, i to nie tylko z lewej, ale także z prawej strony. Przy czym trzeba oczywiście zachować zasadę ograniczonego zaufania. Kierowcy nie zawsze patrzą w lusterka i potrafią wykonać nagły manewr. Zdarzy się też, że z samochodu wysiądzie pasażer, który nie spojrzał w lusterko. Pamiętajcie również o tym, że nie można wyprzedzać na przejściu dla pieszych, a także na skrzyżowaniu. Byłoby to zresztą nierozsądne. Kierowca może nagle zachcieć skręcić w prawo (albo skręcać bez włączonego kierunkowskazu) i nieszczęście gotowe.

Kontraruch i kontrapasy dla rowerzystów

Kontrapas i kontraruch rowerowy

O udogodnieniach, które czekają na rowerzystów w wielu miastach i miasteczkach, opowiadałem więcej u siebie na YouTube. Ale zawsze warto przypomnieć, jakie możliwości dają nam przepisy. W ostatnim czasie bardzo popularne stało się dopuszczanie jazdy rowerem pod prąd, na ulicach jednokierunkowych. Na drogach o małym natężeniu ruchu i dopuszczalnej prędkości ograniczonej do 30 km/h, wystarczy przy znaku zakaz wjazdu oraz znaku informującego o tym, że droga jest jednokierunkowa – dodać tabliczkę „Nie dotyczy rowerów”. W przypadku dróg o dopuszczalnej prędkości 50 km/h, maluje się dodatkowy kontrapas, który separuje jadących pod prąd rowerzystów od pojazdów jadących w „normalnym” kierunku.

Jazda środkiem pasa przez skrzyżowanie

Jazda środkiem pasa przez skrzyżowanie

Jeżeli tylko z pasa na którym stoimy, można pojechać w kilku kierunkach – możemy przejechać nim środkiem przez skrzyżowanie. Nie chodzi tu absolutnie o blokowanie skrzyżowania i utrudnianie ruchu. Taka możliwość jest dopuszczona po to, aby rowerzysta był dobrze widoczny na drodze. Często też skrzyżowania są wąskie, z naprzeciwka jadą pojazdy, tak więc samochody stojące za nami i tak by nas nie wyprzedziły. Rzadko korzystam z tej możliwości, a robię to na skrzyżowaniach, na których wiem, że jest ciasno, a kierowcy i tak próbowaliby mnie wyprzedzić. Oczywiście po przejechaniu skrzyżowania, wracamy do prawej krawędzi jezdni.

Sierżanty rowerowe

Sierżanty rowerowe

To niepozorne znaki, wymalowane na asfalcie. Przedstawiają rower z dwiema strzałkami nad nim. Są to znaki czysto informacyjne, zwracające uwagę kierowców, że na drodze mogą pojawić się rowerzyści. I że warto zostawić im trochę miejsca z prawej strony. Warto pamiętać, że kierowcy mogą po sierżantach jeździć, nie są to znaki, które wyznaczają strefę jazdy rowerem (tak jak robią to pasy rowerowe).

Jazda rowerem w kamizelce odblaskowej i kasku

Kamizelki rowerowe i kask

Po zmroku, poza terenem zabudowanym, piesi mają obowiązek poruszania się w kamizelkach odblaskowych. Przepis ten nie dotyczy rowerzystów, którzy muszą mieć włączone oświetlenie i posiadać odblask. Ale obowiązku jazdy rowerem w kamizelce odblaskowej nie ma. Natomiast ja polecam zakładanie kamizelki, gdy jedziemy przez nieoświetlone, ciemne tereny. W nagraniu, które znajdziecie u Moto Doradcy, pokazujemy różnicę w widoczności rowerzysty, który jedzie z samymi lampkami oraz z lampkami i kamizelką. Nagraliśmy to na asfaltowej, podmiejskiej drodze, która prowadzi przez las. Było tam koszmarnie ciemno i każdy dodatkowy odblask sprawia, że rowerzystę zauważy się szybciej i z większej odległości.

Co do jazdy w kamizelkach w dzień, a także po mieście. Cóż, tutaj nie jestem specjalnym zwolennikiem. Jest to stygmatyzowanie rowerzystów i przyzwyczajanie kierowców, że nie muszą skupiać się na jeździe, bo przecież rowery widać w każdej sytuacji (a przecież nie widać). Lepiej po prostu jeździć w odzieży bardziej kolorowej niż czarna :) I mieć przez cały dzień włączone oświetlenie.

Jeżeli chodzi o kask, to jazda w nim także nie jest obowiązkowa. I w sumie nie chciałbym, aby była. Spowoduje to drastyczny spadek liczby rowerzystów na drogach. Niemniej każdemu niezdecydowanemu polecam jazdę w kasku. O tym czy warto jeździć w kasku, mówiłem więcej na YouTube.

Pasy rowerowe

Pasy rowerowe

Pasy rowerowe to już dużo poważniejsza sprawa niż sierżanty. Ciągła linia zabrania wjeżdżanie na niego kierowcom – rowerzyści mają przestrzeń tylko dla siebie. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, które powinno moim zdaniem być wykorzystywane jak najczęściej, tam gdzie jest to możliwe. Drogi rowerowe są w porządku, ale oddzielają ruch rowerowy od samochodowego, co zwłaszcza na skrzyżowaniach tych dróg, rodzi kłopoty. Gdy rowerzysta jedzie po ulicy, kierowcy o wiele lepiej go widzą, a rower nie „wyskakuje” na przejazd rowerowy „nie wiadomo skąd”.

Jazda rowerem parami

Jazda rowerem obok siebie

Wprowadzenie tej możliwości, to tak naprawdę dostosowanie przepisów do tego, co rowerzyści i tak robili. W ustawie Prawo o Ruchu Drogowym czytamy: „Art. 33. 3a. Dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego.”

Przepis nie precyzuje dokładnie, w jakich sytuacjach można jechać obok siebie. I bardzo dobrze, wystarczy tutaj zdrowy rozsądek. Jak widzicie na zdjęciu powyżej, jedziemy z Moniką obok siebie. Ruch samochodowy jest minimalny, a obok dwa wolne pasy. W takiej sytuacji, śmiało można jechać obok siebie. Kierowcy mają dostatecznie dużo miejsca, aby nas wyprzedzić, nie ma więc powodu, aby przyklejać się do krawężnika. Natomiast gdybyśmy jechali w komunikacyjnym szczycie, gdzie samochodów jeździ dużo, a my zmuszalibyśmy samochody do hamowania – byłoby to już sprzeczne z przepisami.

Trzecia tablica rejestracyjna na bagażnik rowerowy

Trzecia tablica rejestracyjna

Od stycznia tego roku, nareszcie można zamówić trzecią tablicę rejestracyjną, którą zakłada się na bagażnik rowerowy na hak. Była to olbrzymia luka w prawie. Wiele osób po prostu odkręcało tylną tablicę i montowało na bagażniku. Niektórzy wyrabiali sobie nielegalizowaną tablicę na Allegro. W obu tych przypadkach groził mandat. Teraz za 53 złote wyrabiamy trzecią tablicę i jeździmy spokojnie.

 

Jak widzicie prawo nie stoi w miejscu i powoli, powoli dostosowuje się do realiów. Ale myślę, że nie wyczerpano jeszcze wszystkich możliwości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

205 komentarzy

  • Jestem rowerzystą, pieszym i kierowcą i uważam, że powinno być obowiązkowe OC koszt ok. 100zł na rok. Nie raz widzialem rowerzyste, ktory mijaj samochody i nie zmiescil sie przez co porysowal karoserie i uciekl. jak tu takiego gonic na piechote? A tak to kwota niewielka i zalatwia sprawe. Kask sam nie uzywam, ale uwazam, ze powinien byc to obowiazek i nie dla ochrona rowerzysty, ale dla kierowcy. ile razy sie zdarza, ze to rowerzysta wyskoczy, zajedzie i nieszczescie gotowe. co z twgo, ze to wina kierowcy jak do konca zycia bedzie mial wyrzuty sumienia i sprawe karna za nieumyslne… a tak kask moze oszczedzi klopotow kierowcy i przy okazji moze rowerzyscie uratuje zycie…
    kolejna sprawa to obowiazkowa karta rowerowa dla tych, co nie maja prawa jazdy, ktora byla poruszana juz w dyskusji. nie widze powodu, dla ktorego rowerzysta ma nie znac przepisow skoro jest pelnoprawnym uczestnikiem ruchu. i nie chodzi o to, zeby wykul przepisy, zdal i zapmnial. podczas takich kursow mozna by bylo przedstawiac sytuacje z punktu widzenia kierowcy. sam jak jezdze rowerem jestem w stanie przewidziec pewne sytuacje i zachowania koerowco, bo sam nic jestem. prawo pierwszenstwa dla roweru dla mnie nie oznacza, ze cisne pedal i zamykam oczy, bo mam pierszenstwo. kierowca moze nas czasem nie widziec z roznych przyczyn. odpowiednio przeprowadzone szkolenia na karte rowerowa pozwola „nie kierowom” pozwola nabrac troche wyobrazni.
    kolejna sprawa to przeglady. Trupy jakie codziennie mijam przerazaja mnie. jak ludzie moga czyms takim jezdzic. rower bez hamulcow zgrozo. poza tym mozna by bylo nakazac miec zainstalowane i sprawne oswietlenie, ktore bulo by weryfikowane podczas przegladow. w letnie wieczory dla przykladu mijam jezdzacy duchy, ktore mnie widza, ale ja ich nie. jesli bylby obowiazek posiadania oswietlenia to jest szansa, ze czesc niewidzialnych delikwentow uruchomi swoje latarnie i zacznie swiecic o zmroku.
    To chyba tyle ode mnie?

    • Jak wyobrażasz sobie takie OC w praktyce?
      Rowery nie mają żadnych znaków identyfikacyjnych aby rozpoznać czyj to rower. Na przykład mój rower nie ma OC ale rower mojego brata ma OC oba rowery są podobne, w razie kontroli zawsze będę twierdził, że to rower pożyczony od brata który płaci OC.

      Można by wprowadzić OC od osoby a nie pojazdu ale zaraz by był bunt no bo bo dlaczego ktoś ma płacić obowiązkowe OC nawet jak nie posiada roweru, w dzieciństwie nauczył się jeździć i do końca życia będzie musiał płacić za to że teoretycznie w dowolnej chwili może rower kupić albo wsiąść na pożyczony rower.

      Jeśli chodzi o oświetlenie i sprawne hamulce to już teraz jest taki obowiązek i jest to weryfikowane podczas kontroli na drodze (kontrole okresowe by się nie sprawdziły z tych samych powodów co OC).
      A poza tym rowery bez hamulców praktycznie się nie zdarzają na drogach, taki rower długo by nie pojeździł, wpadł by do rowu na pierwszym zakręcie za górką albo został przez coś rozjechany na pierwszym skrzyżowaniu.

      • z tego, co wiem rowery maja wybite numery na ramie. nie jestem pewien czy wszystkie. oc przypisane do osoby. czemu nie. nie jezdzisz nie masz oc, ale jak w razie kontroli zlapia cie ze nie masz to kara jak w przypadku kierowcow.
        czy na wpol dzialajacy hamulec i to tylko przedni oznacza, zs rower jest sprawny?

        • Nie wszystkie mają numer, poza tym rama to element wymienny.

          Generalnie OC przypisane do osoby a nie pojazdu to jest bardzo dobre rozwiązanie ale tylko pod warunkiem, że nie jest obowiązkowe.
          Wtedy ten kto posiada 3 samochody i 5 rowerów płaci tylko raz.

          Jeśli rower może się zatrzymać to hamulec jest sprawny. Rower powinien mieć sprawne wszystkie hamulce jakie posiada ale wystarczy, że posiada jeden (tak na marginesie w typowym rowerze który ma hamulce z tyłu i przodu, przy gwałtownym hamowaniu przedni hamulec odpowiada za przeszło 90% siły hamowania, dla porównania w samochodzie osobowym przednie koła odpowiadają za 75%, to dlatego że rower jest krótszy i ma wyżej środek ciężkości)

        • Po pierwsze nie wszystkie mają numery, po drugie rama to tylko jedna z wielu wymiennych części. Jak się zużyje. pęknie, zegnie, albo zwyczajnie znudzi i ktoś chce mieć lżejszą kupuje się nową.

    • A powiedz mi gdzie wykupiłeś OC na rower i ile cię to wyniosło? Bo szukam jakiejś dobrej oferty.
      Sugerujesz obowiązkowy kask rozpoczynając zdanie słowami „sam nie używam” ?

  • Witam.
    Powinno się ujednolicić niektóre przepisy ruchu drogowego by były czytelne zarówno dla rowerzystów jak również dla kierowców np. jazda parami bądź jazda drogą gdy obok znajduje się ścieżka rowerowa. Sam poruszając się rowerem szosowym i dostrzegam, że interpretacja tych dwóch przepisów sprawia kłopot. Często jadąc parami poza terenem zabudowanym kierowcy używają klaksonu wyrażając swoje niezadowolenie, ale nie zdają sobie sprawy, że taka jazda to nasze bezpieczeństwo, ponieważ wymusza zwolnienie prędkości przy manewrze wyprzedzania, natomiast jadąc jeden za drugim kierowcy widząc, że się zmieszczą wyprzedzają z dużą prędkością ( oczywiście nie wszyscy, świadomość się powoli zmienia na lepsze). Druga sprawa ścieżek rowerowych – przede wszystkim poza terenem zabudowanym, kierowcy również używają klaksonu i gestykulują wymownie by zjechać na drogę rowerową, bo jest przepis i to wymusza. Ale jak można korzystać ze ścieżki poruszając się ponad 30km/h? Rower szosowy został stworzony do dynamicznej jazdy. Wydaje mi się, że powinno być to jasne i przejrzyste.
    Pozdrawiam

  • Obowiązkowe oświetlenie odblaskowe, obowiązkowe oświetlenie pozycyjne, obowiązkowa jazda w kasku. Obowiązkowa znajomość przepisów ruchu drogowego wraz z sprawdzeniem kwalifikacji potwierdzone stosownym dokumentem czyli powrót karty rowerowej dla każdego kto nie posiada prawa jazdy.
    Dodatkowe kontrole policji i wyciąganie konsekwencji od osób nie przestrzegających przepisów…. może by się skończyły nagonki na rowerzystów … bo w końcu każdy kto się porusz w ruchu drogowym byłby zobowiązany do znajomości przepisów.

  • Samo życie pokazuje, że nakazami i zakazami niewiele się wskóra, gdyż nawet osoby z wieloletnim doświadczeniem jako kierowcy lub rowerzyści potrafią jeździć bezrefleksyjnie, na pamięć lub co gorsza mieć chwilę nieuwagi i stracić kontrolę nad pojazdem.
    Według mnie jeżeli powinno się coś zmienić to nasza świadomość tego kim jesteśmy na drodze i co na niej może się stać. Więc na pierwszym miejscu postawił bym nacisk na edukację w szkołach, gminach lub przy urzędach oraz przede wszystkim w mediach publicznych. Dobrym pomysłem były by na przykład raz w miesiącu w takich placówkach konsultacje – szkolenia prowadzone przez funkcjonariuszy policji lub osoby upoważnione przez odpowiednie instytucje na temat bezpiecznego poruszania się w przestrzeni publicznej oraz informowanie o zmianach w kodeksie drogowym. Nie wymagajmy od wszystkich, że akurat skorzystają z kodeksu ruchu drogowego lub zasięgną informacji w internecie. Pewnych osób nie da się już zreformować np. osoby w podeszłym wieku mieszkające zwłaszcza na wsi. I wiem co piszę. Nie każdy dziadek, babcia skorzysta z przywileju edukacji w w/w formie bo mu to nie na rękę, obciach itp. itd. Takie osoby są realnym zagrożeniem dla siebie i każdego poruszającego dowolnym pojazdem.
    Dobrą rzeczą było by również kulturalne zwracanie uwagi osobom pieszym, że ich miejsce nie jest na DDR ach – panowie i panie funkcjonariusze, pomyślcie ile byście zarobili na mandatach dzięki takim nieuświadomionym. :)) Toż to finansowe eldorado!
    Druga rzecz to jakość naszych dróg. Owszem, z dnia na dzień ona się nie poprawi ale można przynajmniej te najbardziej niebezpieczne dziury załatać w dużo lepszy sposób niż te 2 cm więcej niż wymaga tego powierzchnia – to zadanie dla drogowców by nie robili lipy na drogach.
    Po trzecie: surowe mandaty dla osób prowadzących jakikolwiek pojazd za używanie telefonów – bezwzględnie! Nie mam ochoty zostać kleksem na drodze przez kogoś komu nie chce się korzystać z zestawu głośnomówiącego lub patrzeć na tragedię rowerzysty, którego potrąciło auto bo bawił się smartfonkiem podczas jazdy.
    Czwarta rzecz i może najważniejsza. Nasza kultura języka niestety jest bardzo uboga i swoje emocje rzadko potrafimy powstrzymać na wodzy, więc moja prośba i apel do wszystkich by w stresowych sytuacjach przed zmieszaniem kogoś z błotem ugryźć się w język.
    Co do kamizelek miałbym sugestię – nie każdy ma ochotę wyglądać jak budowlaniec, zwłaszcza kolarze, więc proszę was producenci odzieży dla rowerzystów, miejcie nad nami litość i poszerzcie asortyment szelek odblaskowych lub innych „rozświetlaczy” byśmy byli widoczni i dobrze się w tym czuli.
    I zupełnie na koniec zadanie dla każdego z nas – MYŚLMY nieustannie, z wyprzedzeniem, to nie boli a pozwala dłużej cieszyć się zdrowiem i życiem.

  • Niestety, skasowanie albo poważne ograniczenie 'zielonych strzałek’.
    90% groźnych sytuacji jakie napotykam to kierowca wbijający się na czerwonym na ścieżkę przy skręcie w prawo.
    Ostatni myślący inaczej wjechał mi na ścieżkę , zobaczył i dał po hamulcach zamiast już minąć ścieżkę i zatrzymać się za nią – a miejsce było. Cudem nic się nie stało, obtarłem tylko swoim kołem jego oponę na końcu hamowania.

  • 1. Obligatoryjnie dopuścić kontraruch na wszystkich jednokierunkowych jezdniach z prędkością dopuszczalną 30km/h. Nie będzie niespodzianek w postaci rowerzysty jadącego pod prad.
    2. Umożliwić korzystanie z: kontrap[asa, kontraruchu, PDR-ów, wyprzedzania z prawej, motorowerom. Zmniejszy to ucioążliwość korków, i poprawi cih bezpieczeństwo.
    3. Wprowadzić pierwszeństwo dla pieszych wchodzących na PdP. Jak pokazuje doświadczenie krajów gdzie takie przepisy są, poprawia to bezpieczeństwo pieszych.
    4. zlikwidować zielone strzałki i w ich miejsce dopuścić warunkowy skręt w prawo na każdym skrzyżowaniu ze światłami. Dziś wielu kierowców traktuje zielone strzałki jak zielone światło, bez nich będą mogli nadal skręcić, ale już ewidentnie na czerwonym.

    • punkt 4: Zielona strzałka zapala się przeważnie w chwili zapalenia się czerwonego światła. Jak ktoś skręca na „zielonej strzałce” bez zatrzymania przed to po prostu przejeżdża na czerwonym… ewidentnie.

      Ja bym postulował o to, co kierowcy od dawna postulowali: Przypisanie OC do kierowcy nie do pojazdu z możliwością dopisania kogoś np żony, dziecka.

  • Powinno być obowiązkowe ochraniacze na głowę (kask), kolana i łokcie, zwiększenie kontroli policyjnych przez policję: sprawdzanie stanu technicznego roweru, trzeźwość.

    • I obowiązkowo ty byś to wszystkim kupował. Jak na bezpieczeństwo postronnych wpływa fakt obecności ochraniaczy na moim kolanie?

  • Skoro wypowiedzi sugerują, że wypowiadali się kierowcy (wprowadzenie przymusów OC, kasków i kamizelek to niespecjalnie ukryta próba usunięcia rowerzystów z dróg) a 20 lat polskich doświadczeń pokazuje, że poprawa relacji to marzenie ściętej głowy, to ja zaproponuję inne podejście:
    – likwidacja jak największej ilości skrzyżowań i przerabianie ich na niewielkie ronda uniemożliwiające przejazd z dużą prędkością;
    – budowanie szykan co kilkaset metrów na każdej przelotowej drodze prowadzącej przez małe miejscowości wymuszając zwolnienie ruchu;
    – zwężenie dróg tak aby wymusić ostrożną jazdę i znacząco utrudnić wyprzedzanie rowerzystów w sytuacji pojazdu jadącego z przeciwnej strony;
    – drastyczne zwiększenie wszelkich mandatów, w szczególności za manewry sprowadzające zagrożenie życia na rowerzystów i pieszych; włącznie z automatycznym zabieraniem prawa jazdy za wymuszenie pierwszeństwa na rowerzyście;
    – mnożnik 10x na mandatach dla recydywy z odebranym prawem jazdy;
    – montaż kamer i czujników na masową skalę aby zmusić do spokojniejszej jazdy;
    – wprowadzenie w systemie ubezpieczeń OC zniżek za bezpieczną jazdę (brak mandatów = bonus) i kar za niebezpieczną jazdę (mandat za wykroczenie prowadzące do zagrożenia życia i zdrowia innych uczestników zwiększa składkę);
    – regularne testy sprawdzające dla kierowców; i nie jest to dyskryminujące albowiem ” Kierujący pojazdem mechanicznym ponosi odpowiedzialność cywilną na zasadzie ryzyka (art. 436 par. 1 kc w zw. z art. 435 kc)”;
    – likwidacja bezsensownych dróg rowerowych i przywrócenie ruchu rowerowego tam, gdzie jest jego miejsce.

  • Cześć.
    + Uważam, że zmianą konieczną byłoby oklepane wprowadzenie obowiązkowej jazdy w kasku. Nie widzę powodu aby przepisy w odniesieniu do rowerzystów różniły się w tym zakresie od przepisów dotyczących motocyklistów;
    + Kolejną zmianą byłoby wyraźne określenie norm jasności lampek rowerowych ponieważ niektóre szczerze mówiąc nie dają więcej światła niż odblaski (choć daleki jestem od absurdów takich jak np wymyślili nasi zachodni sąsiedzi z dynamem);

    + z istotniejszych zmian to umożliwienie rowerzystom jazdy po chodnikach w każdych warunkach pogodowych ALE z zastrzeżeniem, że ich prędkość na chodniku nie może przekroczyć 15 km/h czyli bardzo spacerowa jazda i nieco szybciej niż biegacz amator. PLUS założenie że na chodniku pieszy ma zawsze pierwszeństwo !! oznacza to, że w przypadku kolizji to rowerzysta byłby zawsze winny, gdyż nie zachował szczególnej ostrożności. Poza tym, wskazane wyżej ograniczenie prędkości minimalizowałoby ryzyko wypadków. W takich okolicznościach jak na waszym nagraniu nr 1 decydowałby zdrowy rozsądek rowerzysty, czyli mam nadzieję zatrzymałby się i poczekał aż grupa przejdzie;
    + kolejna zmiana jest konsekwencją pierwszej, otóż umożliwienie przejeżdżania rowerem przez przejścia dla pieszych ALE z wyłączeniem dróg na których dopuszczalna prędkość przekracza 50 km/h oraz drogach wielopasmowych. W tym przypadku w stosunku do rowerzysty obowiązywałaby ta sama zasada co wyżej ale w odniesieniu do kierowców, tzn. przeniesienie ciężaru winy na rowerzystę, chyba że prowadziłby rower na pasach jak to ma miejsce teraz.
    + uważam że dobrym pomysłem jest wprowadzenie rejestracji na rowerach co umożliwi identyfikację na nagraniach monitoringu a w konsekwencji ograniczyłoby liczbę wykroczeń drogowych.

    – nie wprowadzałbym obowiązkowego OC dla rowerzystów. Konsekwencje wypadków spowodowanych przez rowerzystę są nieporównywalne z samochodowymi.

    To tak na szybko, choć temat na pewno nie jest wyczerpany.
    Pozdrawiam,
    Marcin ;-)

    • Obowiązek jazdy w kasku: wybacz, ale różnica miedzy rowerem a motocyklem jest spora, a jest ną predkość. W Holandii nawet na pewną kategorię motorowerów kask nie jest potrzebny. Poza tym rowerzyści nie doznają urazów głowy częściej niż kierowcy czy piesi – patrząc na to, kaski musieliby nosić wszyscy.
      Co do lampek: tuataj raczej postawiłbym na edukację. Określenie norm nic nie da, gdyż dużo zalezy od prawidłowego ustawienia lampek, dużo także od tego na ile rozładowane są baterie. Obecne przepisy określające, z jakiej odległości lampka ma być widoczna są wg mnie dużo lepsze niż normy dotyczące mocy – byle faktycznie było to sprawdzane.
      Z resztą punktów mogę się zgodzić.

      • Zapominasz, że nie liczy się tylko prędkość rowerzysty. Kluczowe jest to z jaką siłą w coś uderzysz. Innymi słowy i rowerzysty i motocyklisty nic nie chroni poza: kaskiem. Inaczej są też zbudowane ale mają podobny cel. Jadąc na rowerze masz większe szanse na wywrotkę niż pieszy idący po chodniku i mniej czasu na reakcję.

        Problemem z lampkami jest właśnie pojęcie widoczności i weryfikowania tego.

    • Hej,
      rowerzyści a motocykliści to zupełnie inna grupa uczestników ruchu. Tak więc nie przykładałbym do nich jednej miary. Jeżeli chodzi o lampki, to jest już zapis w Prawie o Ruchu Drogowym, mówiący o tym, że:

      § 56.

      1.Światła pojazdów o których mowa w § 53-55 powinny odpowiadać następującym warunkom:

      1) światła pozycyjne oraz światła odblaskowe oświetlone światłem drogowym innego pojazdu powinny być widoczne w nocy przy dobrej przejrzystości powietrza z odległości co najmniej 150 m; w przypadku roweru i wózka rowerowego dopuszcza się migające światła pozycyjne.

      A co do rejestracji rowerzystów, to powiedz mi tylko, gdzie chciałbyś taką rejestrację montować? :)

      • Fakt, inna grupa. Kwestia dotyczy jednak bezpieczeństwa. Czytałem zarówno twojego bloga na temat kasków rowerowych oraz inne artykuły w sieci. Sam jeździsz w kasku (ja zresztą również) i pewnie zgodzisz się, że nie jest to szczególnie uciążliwe. Skoro tak to dlaczego nie wprowadzić takiego obowiązku powszechnie?

        Kwestia oświetlenia: ok moje przeoczenie. Pomyliłeś tylko ustawę prawo o ruchu drogowym z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów… Pozatym przyznać muszę że ten przepis pozostawia spore pole do interpretacji. Pojęcie „widoczności” jest niedookreślone. Za widoczny można uznać zarówno reflektor jak i punkt wielkości szpilki. Dlatego uszczegółowienie tych przepisów może być dobrym pomysłem. Przy okazji można nałożyć obowiązek noszenia po zmroku poza terenem zabudowanym kamizelki odblaskowej :-)

        Odnośnie rejestracji: naklejki po bokach ramy, oldskulowo z tyłu na błotniku, z przodu na kierownicy tak jak montowane są nr na zawodach MTB, sposobów do wyboru dużo a same rejestracje nie muszą być duże. Istotna jest sama możliwość identyfikacji właściciela. Być może masz inne zdanie, ale sam słyszałem z pierwszej ręki o dwóch przypadkach zakończonych ucieczką rowerzysty. Należy chyba wreszcie skończyć z anonimowością. Dodatkowym plusem byłyby trudności z obrotem kradzionymi sztukami -wszystko kwestia właściwego widocznego i trudnego do usunięcia oznaczenia.

        • No więc tak:
          -na kierownicy – uciążliwe, co jak ktoś wozi koszyk, sakwę albo mapnik?
          -na błotniku: co jak ktoś jeździ bez?
          -na ramie: niby by się dało, ale potencjalna ofiara raczej i tak by nie zdążyła odczytać, szczególnie na starych rowerach z wąskimi rurami.
          Generalnie uciążliwość większa niż pożytek, w żadnym zachodnim kraju się tego nie stosuje a jest bezpieczniej. Nie tędy droga.

          Kamizelka: akurat nocą daje… niewiele, jeśli rowerzysta jest wyposażony w odpowiednie oświetlenie. Bardziej sprawdza się w dzień, gdy jedziemy drogą przez las i są duże kontrasty, albo też w jesienną szaruge. Tyle że wówczas nie chodzi o odblask, a o odcięcie się od otoczenia i w zasadzie wystarczy dowolne ubranie w jaskrawym kolorze.

          • Możliwości naniesienia nr jest wiele. Nie mów że byłoby to specjalnie uciążliwe. Nie chodzi o możliwość odczytania nr przez świadka, a o sprawdzenie go na monitoringu. To że w innych krajach tego nie ma wynika z innej mentalności i kultury jazdy. Dlatego konieczność pewnej radykalizacji rozwiązań.

          • Ale w tamtych krajach mentalność kiedyś była taka jak teraz u nas. W latach 60. w krajach zachodniej Europy w przeliczeniu na liczbę ludności w wypadkach ginęło więcej osób, niż obecnie w Polsce. Rozwiązano to za pomocą promowania innych niż samochód sposobów przemieszczania się oraz ograniczania ruchu samochodowego w miastach, a nie za pomocą nakładania kolejnych obowiązków na ofiary niechronione blachą. Zauważ, że i u nas mentalność się zmienia: kilkadziesiąt lat temu jazda po pijanemu była traktowana mniej więcej tak jak obecnie przekraczanie predkości (z przymrużeniem oka), obecnie odbiór społeczny jest jednoznacznie negatywny.

    • Uważam, że nie można przesadzać z tymi chodnikami. Samo to, że dzieci są po prostu nie przewidywalne i dosłownie na ułamek sekundy wykona taki ruch, że fizycznie nie będzie możliwości zareagowania. Jeśli już wprowadzać takie restrykcje, to analogicznie do ścieżek rowerowych i pieszych.
      Rejestracja to też problem, skoro na monitoringach problemem jest rozpoznanie złodzieja, to co będzie z tabliczkami. Niejednokrotnie wyposażenie roweru, czy nawet jego budowa uniemożliwia zamontowanie czegoś dodatkowego.

  • Według mnie należałoby wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenie OC dla kolarzy startujących w jakichkolwiek wyścigach/zawodach/ustawkach. Dość kontrowersyjne, ale w wyniku kolizji masa sprzętu jest zniszczona, a dzięki takiemu ubezpieczeniu jesteśmy fair wobec innych w razie, gdyby coś się wydarzyło.

  • Prawdę mówiąc, uważam, że większość przepisów jest już w porządku. Czas zając się infrastrukturą i edukacją.
    W przyszłości można ewentualnie myśleć o inkorporacji pomysłów, takich jak francuskie czerwone światło, które dla rowerzysty oznacza tylko STOP.

    • Zdecydowanie infrastruktura to jest coś, co u nas jeszcze kuleje. A widać, że jest potrzebna. W Łodzi gdy powstało sporo dróg rowerowych, rowerzyści wyrośli jak grzyby po deszczu. Mi jeszcze bardzo brakuje pasów rowerowych, które miały powstać z Budżetu Obywatelskiego. No i cudownie byłoby, gdyby każda większa droga w Polsce miała asfaltowe pobocze. To co się czasem dzieje na niektórych drogach, to po prostu horror i wcale się nie dziwię, że ludzie się boją przemieszczać rowerem z jednej wsi do drugiej.

    • Infrastruktura drogowa, po pierwsze a potem szkolenie. Ktoś szkoli na granicy zagranicznych kierowców ze znajomości przepisów w Polsce ?

  • Napiszę to samo co pod filmem Waldka, bo na razie opinii nie zmieniam.

    Według mnie obecne przepisy są całkiem w porządku i nie trzeba wcale dorzucać kolejnych zmian, żeby było lepiej. Wystarczy popracować nad kulturą jazdy, ale tego przepisami nie załatwimy. W społeczeństwie musi zaistnieć świadomość, że zarówno samochód jak i rower są równorzędnymi środkami transportu i muszą razem egzystować na drodze. Zamiast nakazów i zakazów lepiej postawić na dobre szkolenie. Efektów może nie zobaczymy od razu, ale z czasem pewnie się polepszy, tak jak np. z wiedzą o jeździe na suwak. W międzyczasie można dalej rozbudowywać infrastrukturę.

    Co do tych szkoleń, to myślę że zaczynać można już na początku szkoły. Niech karta rowerowa będzie kursem podobnym do tego na prawo jazdy, a nie tylko zabawą na placu. Wypuśćmy dzieci na ulicę (na początek nie same, ale w grupach z nauczycielem na mało ruchliwe drogi), niech się oswoją z jazdą obok samochodów, to nie będą potem się bać i jeździć po chodnikach. Kierowcy też automatycznie zaczną bardziej uważać, jak rowerzystów będzie więcej i będzie to widoczna grupa. Potem jak takie dziecko nabierze dobrych nawyków, to może samo do szkoły jeździć na rowerze. Jak taki dobrze wyedukowany dzieciak podrośnie i zacznie jeździć samochodem, to będzie wiedział na co ma uważać, bo już będzie miał doświadczenie z drugiej strony.

  • Dla mnie jako aktywnego i czynnego rowerzysty istotne byłoby wprowadzenie obowiązku posiadania karty rowerowej również dla osób które ukończyły 18 rok życia nie posiadające prawa jazdy, które chcą poruszać się rowerem po drogach publicznych gdyż, są oni tak samo pełno prawnymi uczestnikami ruchu jak kierowcy innych pojazdów (samochód, motocykl czy, motorower). A po ukończeniu 18 roku życia dodatkowego przeszkolenia z przepisów i zasad ruchu.
    Z powyższego obowiązku zwolnienie tylko osoby posiadające prawo jazdy dowolnej kategorii. A następnie sprecyzowanie nie do końca jasno określonych przepisów.

  • Zdecydowanie jakieś obowiązkowe kursy/egzaminy ze znajomości podstawowych przepisów ruchu drogowego dla rowerzystów. Zwolnieni oczywiście byliby posiadacze PJ. Myślę że to by jeszcze dodatkowo poprawiło drugą największą bolączkę niedzielnych rowerzystów – orientację w ruchu. Często tacy ludzie w ogóle nie rozglądają się do okoła czy za siebie i nie wiedzą co się w okolicy dzieje – jak są 'rozstawieni’ inni uczestnicy ruchu, jakie mają prędkości, jakie manewry planują. Przez to potrafią się nagle i bez żadnej sygnalizacji zatrzymać lub skręcić. Ludzi trzeba uświadomić że ruch drogowy to nie droga polna na wsi i trzeba się liczyć z innymi.

    • A dlaczego posiadacze PJ mają być zwolnieni? Nie widzę sensu takiego zwolnienia. Wielu kierowców czy to „B” czy pozostałych, prezentuje na drodze taki poziom umiejętności i kultury jazdy, że przydałoby się skierować ich z powrotem na egzamin z karty rowerowej i dopiero po jego pozytywnym zaliczeniu ewentualnie przywrócić im prawo do dolszej jazdy samochodem.

  • Ponowne wprowadzenie karty rowerowej dla dzieci np od 10 roku zycia. Zdaję sobie sprawę że nie wchodzi w grę by wszyscy nieposiadajacy karty(lub innych uprawnien na pojazdy) rzucili się by je wyrabiać ale gdyby co roku sukcesywnie kazdy rocznik zaliczal egzamin to za lat kilka,kilkanascie nie byloby osoby bez tego dokumentu.Jest masa osob ktora nie wie jak zachowac sie na drogach publicznych. Takie posunięcie mogloby poprawić kulture rowerową i bezpieczenstwo na drogach.

  • Ciężki temat do ugryzienia ale poszedłbym w stronę znajomości przepisów. Prawko prawkiem ale z doświadczenia wiem że kierowcy z wieloletnim stażem, Ci jeżdżący codziennie oraz tak zwani Niedzielni mają problemy ze zmieniającymi się przepisami, tyczy się to również rowerzystów. Byłbym za tym by odbywały się przymusowe szkolenia co pewien okres, powiedzmy 5 lat. Zwykłe szkolenie bez egzaminu, wystarczyłoby omówić najnowsze przepisy oraz pokazać kilka filmików tych pozytywnych i tym bardziej drastycznych. Świadomość !!! Pozdrawiam ;)

  • Obowiązek posiadania karty rowerowej dla wszystkich osób chcących poruszać się rowerem, bez względu na wiek. Z powyższego obowiązku zwolnione tylko osoby posiadające prawo jazdy dowolnej kategorii.

      • Panie Pawle. Jestem za pod warunkiem, że wykroczenia w trakcie jazdy na rowerze będą skutkowały zabraniem prawa jazdy. Zdaje się, że taka bzdura już była- jest to niewspółmierne do odpowiedzialności tak jak i przymus posiadania karty rowerowej.

        • Zgadzam się, że jest to bubel prawny, ale nie chodzi mi o odbieranie uprawnień tylko o zmuszenie ludzi do nauki przepisów, a tego moim zdaniem nie da się osiągnąć bez wprowadzenia obowiązkowej karty rowerowej… Niestety często jestem świadkiem, jak nieznajomość, przez rowerzystów, przepisów o ruchu drogowym odbija się na ich zdrowiu.

          • Kierowcy zawodowi znają przepisy a ich działania również mają złe konsekwencje. Najwyraźniej nie znajomość przepisów jest problemem a ułomność ludzkiej natury. Czas więc najwyższy by 25 lat obserwacji nieskuteczności stosowanego podejścia zastąpić odpowiednią modyfikacją infrastruktury w postaci przymusowego zwalniania ruchu samochodowego w postaci wysepek/szykan/rond i bezpardonowych kar za łamanie przepisów. Proszę pamiętać, że to kierowca ponosi największe ryzyko stworzenia nieodwracalnej szkody (jest taki paragraf- przywołałem go w innym komentarzu) niezależnie od tego kto zawinił.

          • Akurat moje obserwacje są z perspektywy aktywnego kolarza nie kierowcy.

      • Idąc tym tokiem myślenia, prawo jazdy też nic nie daje? Błąd, aby uzyskać prawo jazdy trzeba znać przepisy ruchu drogowego. Wprowadzenie nieobowiązkowej nauki nic nie da. Znając mentalność dumnych Polaków większość stwierdziłaby, że jest im to nie potrzebne bo są królami ścierzek rowerowych. Jedynym wyjściem jest przymus nauki przepisów, a to można uzyskać tylko przez papierek.

        • Aby uzyskać prawo jazdy, trzeba przejść szkolenie teoretyczne, potem szkolenie praktyczne, wyjeździć godziny na drogach publicznych, a potem dopiero pokazać to wszystko egzaminatorowi.
          Tymczasem, żeby uzyskać kartę rowerową nie potrzeba nawet przejechać metra po drodze publicznej, za to wystarczy umieć na rowerze kręcić ósemki i jeździć rowerem po równoważni (https://youtu.be/oBWGGj-Pt1I) – to z pewnością jest kluczowe w jeździe na rowerze, prawda?

          • Powtórzę swoją odpowiedź: „… Jedynym wyjściem jest przymus nauki przepisów, a to można uzyskać tylko przez papierek.”
            Nie pisałem, że ma to być w formie dotychczasowego egzaminu ze szkoły podstawowej. Chodzi o zmuszenie ludzi do edukacji. Jeżeli będzie to w formie „mogę, ale nie muszę” nic to nie da.

          • Jakie jest uzasadnienie tej akrobacji na desce w trakcie egzaminu? Bo w
            ciągu wielu lat jazdy po miastach i drogach międzymiastowych nigdy nie
            natrafiłem na tego typu przeszkodę.

          • Nie wiem. Domyślam się, że egzaminujący, jak chyba i większość społeczeństwa (w Polsce), widzi rower głównie z perspektywy sportowo-rekreacyjnej, a nie miejskiej. Dlatego akrobacje na egzaminach, kupowanie rowerów MTB itd.

  • Dla mnie istotne byłoby wprowadzenie możliwości jazdy po chodniku nieobostrzonej warunkami jak w chwili obecnej, a dokładniej zlikwidowałabym warunki 50km/h i szerokości chodnika minimum 2m. Często jest tak, że DDR kończy się niespodziewanie i zaczyna kilkaset metrów dalej. Odcinek pomiędzy nie jest oznaczony jako droga dla pieszych i rowerów, więc mam dwie możliwości: zejść z roweru i go prowadzić lub wjechać na ulicę. Jeśli ulica jest w miarę spokojna i jednopasmowa to nie mam z tym problemów, jednak na ruchliwej drodze dwupasmowej czuję się niepewnie. Codziennie jeżdżę do pracy i mam właśnie taką sytuację, a DDR i chodnik leżą przy dwupasmowej przelotówce przez Trójmiasto, na której wprawdzie jest ograniczenie do 50km/h, ale tylko w teorii. Natomiast pokonanie tych kilkuset metrów pieszo mija się z celem, zatem jadę chodnikiem ustępując pieszym. Ostatnio w porę zauważyłam patrol policji na motorach czatującej na takich jak ja – w porę się wypięłam i zeszłam z roweru. Inaczej dostałabym mandat za to, że chcę jechać bezpiecznie. Gdyby można było jechać w takich sytuacjach chodnikiem byłoby po sprawie. W ostateczności jeśli zniesienie proponowanych warunków jest niemożliwe postulowałabym aby takie nieciągłości w DDR nie miały prawa wystąpić i żeby te strefy pomiędzy były bezwzględnie oznakowane jako droga dla pieszych i rowerów.

    • Droga dwupasmowa (w jednym kierunku) jest bezpieczniejsza dla Ciebie z tego względu, że pojazdy mogą Cię spokojnie wyprzedzić, więc masz jakieś dziwne wyobrażenia na temat kierowców samochodów :) Osobiście uważam, że łagodzenie przepisów dopuszczających jazdę po chodniku to zły pomysł. I tak większość rowerzystów ma te przepisy gdzieś i jeździ chodnikami.

      • A jak myślisz dlaczego jeżdżą chodnikiem? Dla większej brawury i szarżowania między nierównymi kostkami, pieszymi, barierkami? No sama radość. Lepsza zabawa niż jazda gładką (w miarę), asfaltową nawierzchnią bez krawężników, wjazdów i zjazdów co kawałek.
        Droga dwupasmowa w jednym kierunku w godzinach szczytu, gdzie na dwóch pasach ciągnie się sznur samochodów pędzących 70-90km/h jest naprawdę super bezpieczna.

        • Szczerze? Wg mnie większość jeździ bo im tak wygodniej, bo nie znają przepisów, bo mają jakieś przekonanie, że ulica jest straszna – mimo że nie jest. Często po prostu dlatego że są ignorantami i np nie wiedza, że przepisy tego zabraniają. Dla mnie sprawa jest prosta – jak się boisz jeździć ulicą to zmieniasz trasę, prowadzisz rower, albo jedziesz autobusem. Nigdy nie miałem problemów na ulicy, zawsze staram się jak najbardziej ułatwiać życie samochodem i jednocześnie dbać o swoje bezpieczeństwo (np zjeżdżając na środek pasa na skrzyżowaniach, zwłaszcza podczas wykonywania manewrów) i sygnalizować wszystkie manewry. Wtedy nie ma problemu, rowerzysta nie jest na ulicy intruzem.

          • Nie wszyscy są tacy. Pewnie część osób jedzie chodnikiem z pobudek wymienionych przez Ciebie, ale część, i to spora, dlatego że ulica w godzinach szczytu w dużym mieście nie jest przyjazną strefą. Ja dużo jeżdżę ulicami, najlepiej na rowerze czuję się za miastem i wtedy nie lubię jak mi budują DDRy, którymi muszę jechać. Jeżdżę też krajówkami i wszelkimi innymi asfaltowymi. A w mieście jeździć ulicami nie lubię, bo kierowcy się pchają, wyprzedzają na gazetę, wyprzedzają żeby zaraz potem skręcić w prawo i zajechać drogę rowerowi. I jak muszę wybierać między ruchliwymi ulicami a chodnikiem, to wygrywa chodnik. Dla mnie to gorszy komfort, bo chodniki są dziurawe, krzywe, muszę bezwzględnie ustępować pieszym, ale coś za coś.

      • Dla ścisłości: jestem kierowcą, cyklistką i pieszą. Staram się rozumieć każdy punkt widzenia.

  • Określenie w przepisach minimalnej ”dość” wielkiej odległości samochodu od wyprzedzanego roweru. Często kierowcy aut robią to na tyle blisko aż niebezpiecznie. Można pójść dalej i np. przy określonej szerokości drogi ten manewr zakazać.

    • taaaa….. jasne…. można pójść dalej i wstrzymywać ruch na drodze, jeśli pojawi się na niej „jaśniepan” rowerzysta.
      A tak na poważnie, już kiedyś były konkretne i proste przepisy dotyczące poruszania się rowerzystów po drogach, ale było to za „parszywej komuny” i mało kto o nich pamięta.
      Tak z grubsza, aby móc jeździć po drodze rowerem trzeba było mieć:
      – kartę rowerową (o ile nie było innych uprawnień) na która składał się egzamin ogólnej/podstawowej znajomości przepisów ruchu i egzamin praktyczny z jazdy rowerem po tzw. „miasteczku rowerowym”.
      – odpowiedni wiek ( wtedy prawo jazdy można było mieć już w wieku 16 lat za zgodą rodziców).
      – oświetlenie przód/tył (dynamo, bo innego nie było) + odblask czerwony z tyłu..
      – ogólnie pojęty dobry stan techniczny roweru.
      Dzisiaj dorzuciłbym do tego obowiązkową kamizelkę odblaskową.
      Jako zalecenie kask i ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej choć uważam iż tzw.OC powinno się mieć, chociażby dla ochrony finansowej własnego tyłka.

  • Zezwoliłbym przepisami prawa na sygnalizowanie zamiaru skrętu za pomocą rowerowych kierunkowskazów jeżeli rower je posiada. Czasem jeżdżę po tak dziurawych drogach, że strach odrywać ręce od kierownicy podczas wykonywania manewru skrętu. Motocykliści mają ten komfort, rowerzyści nie.

  • Na pewno obowiązek kasku dla rowerzysty oraz kamizelki odblaskowej po zmroku – kask jest całkiem oczywisty w przypadku dowolnej nawet mini-mini stłuczki czy „przepchnięcia” na krawężnik, kamizelka dla dobrej widoczności. Dobrze wiemy, że lampka nie daje widoczności np. z boku (jeśli jest dość słaba), a kamizelka umożliwia nie tylko lepsze zobaczenia z bardzo daleka, ale także z boku, a taka najzwyklejsza kosztuje kilka złotych (oczywiście dobrze by było, gdyby kurtkę odblaskową prawo interpretowało jako kamizelkę).

    Brakuje mi też – mimo wszystko – obowiązkowej karty rowerowej (dla ludzi urodzonych po np. 2000 roku), ponieważ emerytów i tak nie nauczymy/zmusimy do karty rowerowej, natomiast aby doedukować młodych ludzi, co jest bardzo proste (obowiązkowa karta rowerowa w 3 kl. SP + zrobić w każdym mieście kurs dla całej reszty), jak i obowiązek wożenia ze sobą karty rowerowej. Sama kurs powinien być dłuższy i trudniejszy niż ten, który ja zdawałem X lat temu. Najlepiej, aby karta miała formę prawa jazdy, a nie dziwnego świstka, ważnego do 18r.z. (który potem jest niepotrzebny). Przydałoby się zaostrzenie przepisów w sprawie wymijania/wyprzedzania rowerzystów, tak aby nikt nie robił tego na tzw. gazetę, ale również „zmobilizowanie” rowerzystów do żwawej i prostej jazdy (tzn. jeśli rowerzysta jedzie wzdłuż krawężnika i nagle odbija na środek jezdni to potrącenie powinno być z jego winy, a nie kierowcy). Warto byłoby także wprowadzić pewne zmiany w OC (kwestia mniej prawna), np. OC obowiązujące na auto obowiązuje też na rower do kwoty 3000 zł (tak, aby ludzie z maluchem i rowerem za kilkanaście tysięcy złotych nie mieli tego w jednej cenie), a być może nawet i sam obowiazek OC – przypisane do karty rowerowej, która przecież będzie obowiązkowa. Brakuje mi też niejakiej kontroli rowerzystów, tak jak czasem kontroluje się kierowców, tak aby wstawiać mandaty za brak sprawnych hamulców.

    Sam przepis dot. sprawności roweru, jeśli chcemy się nim poruszać (tzn. mandat jeśli jedziemy przerdzewiałym nawet-nie-wigry3 po ulicy bez sprawnych hamulców) też by się przydał. Moim zdaniem mimo wszystko powinien być bezwzględny zakaz jazdy rowerem obok siebie, to jest nieco inne blokowanie niż rowerzysta jadący środkiem pasa (drugi rowerzysta jest wtedy bardzo blisko lewej strony). Przydałoby się jeszcze reklamowanie wśród rowerzystów lusterek i bezwzględnego obowiązku sygnalizowania skrętu wychyleniem ręki – to NIE jest trudne przy odrobinie umiejętności. Ogólnie rzecz biorąc brakuje prztyczków dla kierowców, którzy olewają rowerzystów („na gazetę” czy trąbiacych na rowerzystów jadących SPRAWNIE środkiem pasa), jak i dla rowerzystów, którzy nierzadko też pzrynoszą spore zagrożenie.

    • Karta dla wszystkich którzy nie mają innego dokumentu potwierdzającego znajomość przepisów (prawo jazdy)… jak „babcia” nie chce zdać egzaminu to niech porusza się na nogach… albo płaci mandaty…. poruszając się po drogach publicznych trzeba znać przepisy, kierowca swoje umiejętności i znajomość przepisów musiał potwierdzić.

      • To żaden argument 80%obecnych kierowców podchodzoc teraz do egzaminu poprostu by go nie zdała i jest to udowodnione

        • Oj tak zgadzam się ale… pewnie i ze 100% maturzystów nie zdało by matury podchodząc do niej teraz. Co nie zmienia faktu że kiedyś musieli posiadać wiedzę pozwalającą na zdanie egzaminu. I chociaż wiedza wyparowała, to podstawy ortografii, kto to był Mickiewicz itp raczej większość maturzystów wie.
          A taki „Zenek spod sklepu” bądź pani „zmocherowana” nigdy nie mieli podstawowej wiedzy na temat poruszania się w ruchu drogowym. A to że jeszcze nie zginęli na drodze to raczej tylko szczęście.

          Pozdrawiam

          • Prawdę mówiąc, przy nauce karty rowerowej moim zdaniem ważniejsza byłaby umiejętność jazdy na rowerze, niż znajomość przepisów. Jestem rok przed rozpoczęciem prawa jazdy, kartę rowerową mam… 8 lat o ile dobrze liczę i mimo że nie znam paragrafów na pamięć umiem poruszać się drogą – wiem kiedy ustąpić pierwszeństwa itd. Ale u mnie sama praktyka wyglądała tak, że mieliśmy zrobić łuk długości około 15 m z czego 10 m trzymać w ręce kubek z wodą i nie wylać go całego – a nie było żadnych przeszkód ani nic takiego. Kierowcy znają przepisy, ale nie umieją jeździć na rowerze – tak samo za absurdalny uważam przepis, który kierowcom pozwala jeździć motocyklami – chodzi o zachowanie przy konkretnym pojeździe, a nie znaki drogowe. Czyli nauczyć rowerzystów sygnalizować skręty, jeździć z jedną rękę (do skrętów + to bardzo często się przydaje), ogólna nauka równowagi (typu jazda bez rąk na kierownicy, jakiś drobny balans przy stójce) jak i nauczyć ich samej teorii rowerów – jak nie krzyżować łańcucha, PODSTAWOWE umiejętności serwisowania roweru (regulacja hamulców v-brake) czy jak prawidłowo ustawić siodełko. Rowerzyści, którzy znają przepisy, często nie znają „roweru” i tutaj moim zdaniem leży problem

    • Jak juz pisałem rowerzysta bez kasku zagraża tylko sobie Kierowca auta bez zapietych pasów zagraża tez i innym wiadomo dlaczego Tak wiec pytam się dlaczego rowerzysta ma miec obowiązek noszenia kasku?On sam powinien decydować czy chce w razie czego rozbic głowę czy nie to przecież logiczne

      • czysto hipotetycznie: powodujesz kolizje z rowerzysta. Z Twojej winy:
        a) rowerzysta uderza glowa w kraweznik i ginie; nie mial kasku, uderzyl tak nieszczesliwie, ze czaszka rozpekla sie;
        b) ta sama sytuacja, rowerzysta ma kask, ktory ratuje czaszke; rowerzysta, choc potluczony, zyje.
        A teraz przeanalizuj sobie jakie konsekwencje ponosisz Ty, jako sprawca, tak w pierwszym jak i w drugim przypadku.
        Oczywiscie nie chciales zabic czlowieka, to przeciez tylko wypadek, dzialanie niezamierzone. Jednak jak to sie odbije na twoim dalszym zyciu, zyciu Twojej rdziny…

        • Idąc tym tropem należałoby raczej zakazać poruszania się samochodami bo podany przykład to przykład będący szczególny przypadkiem ogólnej zasady „prowadząc auto możesz kogoś zabić co może źle odbić się na życiu twoim i twojej rodziny”.

        • Na tej samej zsadzie zginąć moze potrącony pieszy. Czy zatem piesi też powinni nosić obowiązkowe kaski?

        • Oczywiście zgadzam sie z tym i jak najbardziej byla by to kiepska sutuacja jednak jestem zdania ze nie mozna na siłę dogadzac ludziom Powiedzmy nie chcem jeździć z kaskiem zdaża sie sytuacja o której napisales OK jest trauma i ogólnie kiepska sytuacja ale to moj wybor moja trauma Wszyscy mamy rozumy i wiemy z czym wiaze sie taki wybór Nie ulega watpieniu ze jazda z kaskiem jest bezpieczniejsza jednak uważam ze nikt nie ma prawa nakazać mi go używać do puki bez niego komuś nie zagrażam ale to temat rzeka bo przecież na dobra sprawę z roweru można wypaść i wpaść na kogoś więc zróbmy pasy bezpieczeństwa w rowerze POZDRAWIAM

          • Strasznie pogmatwany ten Twój sposób rozumowania. Stosując go zlikwidujmy każdy obowiązek instalowania czegoś, montowania czegoś, co poprawia nasze bezpieczeństwo. Wszak każdy ma swój rozum. Zlikwidujmy na ten przykład barierki na schodach, bo przecież każdy wie, że jak podejdzie za blisko to spadnie…

            Głupie jest dla mnie to, że kontestujemy coś co, jak sam piszesz, poprawia bezpieczeństwo. Zwróć uwagę, że autor tego bloga też rekomenduje jazdę w kasku. Wszyscy zawodnicy jeżdżą w kasku.
            Pasy bezpieczeństwa w samochodach wzięły się ze sportów motorowych. I nie instalowano ich by uchronić osoby trzecie, lecz, by zapewnić bezpieczeństwo kierowcy i pilotowi. Dzisiaj są obowiązkowe i ja się z tym zgadzam. Tak samo uważam, że obowiązkowe powinny być kaski rowerowe. A już z pewnością dla dzieci.
            I wszystko w temacie z mojej strony.

          • Nie bardzo rozumiem co jest pogmatwanego w moim myśleniu Sprawa jest prosta Kierowca auta ma obowiazek zapinania pasów bo w momencie wypadku wypada robi krzywde osobie trzeciej Jak ja jadąc rowerem bez kasku zagrażam komuś? nijak nie ma takiej mozliwosci wiec dla mnie taki przykaz jest zagmatwany i nie logiczny Sam jezdzie w kasku bo wiem po długoletniej przygodzie z rowerami ze sie przydaje ale plusy posiadania kasku a obowiązek jego posiadania to zupełnie inne sprawy więc jakim prawem ktoś ma mi go nakazac wozić na glowie?niby dlatego jak to ktoś napisał żeby pomóc tym „idiotom którzy jeżdżą bez kasku”?Więc pytam gdzie tu logika? Tylko patrzeć jak nam kule na łańcuchu do nogi przyczepia ażeby sie za szybko nie poruszać bo moze mi sie cos stanie?A tak poważnie Nie zagrażam nikomu jadąc bez kasku nik nie ma prawa mnie zmuszać do jego używania idiota czy nie sam zadecyduje o SWOIM bezpieczeństwie POZDRAWIAM

          • Skoro tak bezpośrednio nawiązujesz do sportów motorowych i rozwiązań stamtąd pochodzących, to napisz mi czy prowadzisz samochód w kasku ? Nie kojarzę aktualnie zbyt wielu sportów samochodowych, w których zawodnicy nie używają kasków. Może zamiast uparcie na siłę wciskać rowerzystom kaski, wystąp z projektem obywatelskim w sprawie nakazania tegoż samego wszystkim kierowcom samochodów w Polsce ? Wszak tak jest bezpieczniej.

        • Czyli że co ? – sugerujesz przymuszanie tysięcy rowerzystów do jazdy w
          kaskach tylko i wyłącznie z powodu niekompetencji w prowadzeniu
          pojazdów ? Według ciebie kask u rowerzysty ma zabezpieczać biednych kierowców przed
          wstrząsem psychicznym, w przypadku kiedy z powodu marnych
          umiejętności lub, co gorsza ignorancji, doprowadzą do potrącenia rowerzysty ?
          Proszę cię…
          Najpotężniejsze narzędzia zmian to edukacja i idąca za nią dobra wola.

        • Na tej samej zasadzie wprowadźmy obowiązek zakładania kasków przez kierowców samochodów, najczęściej w kolizji urazom ulega głowa i szyja.

    • Brak hamulców i świateł już dziś można tępić, są do tego przepisy. Tu raczej gliny trzeba wziąć za wsiarz żeby tego przestrzegali i sprawdzali (nie tylko w odniesieniu do ostrokołowców ale i wiejskich mistrzów, jeżdzących z totalnie zdartymi klockami na pokrzywionych obręczach).
      Natomiast pordzewiała rama nijak nie jest powodem do zabronienia jazdy. Jedyne co jest wybitnie zagrożone w ten sposób to spodnie jadącego. Rower to nie auto, w którym warstwa korozji wokół mocowania wahacza powoduje natychmiastową konieczność wyspawania całego tego elementu. Rury ramy rowerowej są na tyle grube że nie widziałem jeszcze ramy pękniętej z powodu rdzy – raczej przyczyną są wypadki, agresywna jazda słabszym rowerem (np. wpadanie na wysokie krawężniki czymś w rodzaju Wigry) lub tandetne spawy.

      • Widziałem sam na „wsi” (obecnie dzielnicy dużego miasta) kilku moich sąsiadów, którym właśnie przerdzewiała rama składaka po prostu złamała się w pół. I oczywiście, hamulce i światła można tępić, nikt tego nie robi i czas zacząć. Ale nikt nie sprawdza tego co wspomniałeś – pokrzywionych obręczy, klocków hamulcowych, czy ktoś ma wszystkie szprychy czy dowolne usterki, które mi teraz nie przychodzą na myśl

  • No cóż-pomysł obowiązkowej jazdy w kasku po drogach publicznych już jest. A uważam, że jednak na drogach publicznych było by dobrze,
    I tak moja uwaga co do możliwości jazdy obok siebie-niestety nie wszyscy rowerzyści go rozumieją kiedy to jest dozwolone. Kiedyś akurat nie rowerem a samochodem-kręta droga w górach(wprawdzie świętokrzyskich)las, spory ruch a dwie panie obok siebie na rowerach-a za nimi korek…..

      • A to nie doczytałem. :( A ja przeciwnie-głowa każdego jest równie ważna. I uważam, że przynajmniej na drodze kask powinien być obowiązkowy. Spotkałem się ze zdaniem(u kobiet)że pod kaskiem im się fryzura psuje-to to rewia mody czy czy co?Ja w tej chwili tak przywykłem do kasku, że jak jadę do sklepu kilkaset metrów to bez kasku nie pojadę bo mi coś dziwnie w głowę.

        • Drogi Pawle C,
          Cieszę się, że tak martwisz się o zwiększenie bezpieczeństwa w czasie jazdy na rowerze. Jeżeli uważasz, że dzięki kaskowi zwiększysz swoje bezpieczeństwo – noś go.
          Mam jednak taką prośbę: pozostaw to w indywidualnych decyzjach rowerzystów, a nie lobbuj za obowiązkiem prawnym. Większość bowiem rowerzystów w miastach, do których to rowerzystów i ja się zaliczam, wcale nie jest przekonana o tym, że w kask w zauważalny sposób zwiększy ich bezpieczeństwo. Ba, są nawet tacy, jak również ja, którzy zgłębili temat głębiej, dotarli do badań i przekonali się, choćby na podstawie doświadczeń innych krajów, że obowiązek jazdy w kasku w żaden sposób nie przyczynia się w sposób istotny statystycznie, na bezpieczeństwo. A jedyny zauważalny efekt wprowadzenia obowiązkowych to gwałtowny spadek liczby rowerzystów.
          Powiedziawszy to, życzę Ci bezpiecznej jazdy na rowerze.

          • Coś mi to przypomina przepis o zapinaniu pasów bezpieczeństwa w samochodzie….
            Ale wracając do kasku: jakieś 3 lata temu będąc na izbie przyjęć w szpitalu spotkałem faceta który się przewrócił na rowerze. Nieźle zdarł skórę na twarzy. I cieszył się, że jechał w kasku.. Bał się.że jakby go nie miał to raczej szpital nie byłby już potrzebny. Wiadomo-jest to jego własne odczucie ale na pewno coś w tym jest.
            A co do statystyk-akurat moja żona zajmuje się statystyką. I wiem jedno-zawsze można zrobić ją tak, że wyjdzie tak jak chcemy-wszystko zależy od kryteriów. Ja mam nadzieję, że kask mi nigdy się nie przyda ale już myślę nad nowym :)
            Pozdrawiam.

          • Ale ten człowiek jechał w kasku, prawda? Choć nie musiał? I o to właśnie chodzi. Edukujmy, ale nie zmuszajmy. Ja też nawet na krótkie dystanse wkładam kask, ale nie chciałbym, żebymto wymuszały przepisy. To troche jak z aborcją – niekaralność za jakiś czyn nie oznacza zmuszania ani nawet jakiejkolwiek zachęty do jego popełnienia. Oznacza tylko wobodę wyboru.

  • Witam. W moim odczuciu aby poprawiło się bezpieczeństwo na drodze
    związane z ruchem pojazdów mechanicznych jak i rowerów należałoby przede
    wszystkim zwiększyć nacisk na naukę przepisów ruchu drogowego oraz
    „przywilejów” dotyczących rowerzystów dla kandydatów do zdania na
    egzamin na prawo jazdy. Dla wszystkich kierujących pojazdami
    mechanicznymi możliwość odbycia bezpłatnego kursu w WORD, który
    zapoznałby ich z nowymi przepisami ruchu drogowego dotyczącymi praw
    rowerzystów. Tak samo dla rowerzystów, którzy nie mają prawa jazdy
    darmowy kurs umożliwiający późniejsze płynne i bezpieczne poruszanie się
    w ruchu ulicznym. Jeśli chodzi o poprawę relacji to sugerowałbym
    obowiązkowe ubezpieczenie OC dla rowerzystów poruszających się po
    drogach publicznych na zasadach podobnych do polis pojazdów
    mechanicznych. Większe egzekwowanie popełnionych wykroczeń (co często
    denerwuje kierowców), a także przepis o kamizelce odblaskowej poza terem
    zabudowanym po zmroku. I jeszcze warto by było pomyśleć nad lepszym
    oznakowaniem dróg oraz analizą ruchu w miastach, aby poprzez znaki
    pionowe (objazdy) oraz ścieżki rowerowe umożliwić rowerzystom ominięcie
    najbardziej zatłoczonych i niesprzyjających rowerzystom odcinków ulic.

    • Obowiązkowe OC się nie sprawdziło. Przykład Szwajcarii. Lepszy jest fundusz, ubezpieczający wszystkich w takich przypadkach (model duński) lub naprawie szkód z OC kierowcy (model holenderski).

    • dobrze mówisz, ale „nacisk”, a nie przymus nauki.
      No i jasne że jak najbardziej darmowy i bez egzaminów. Ewentualnie jakąś opłatę (nie wiem – 10zł) za wydanie dokumentu potwierdzającego odbycie kursu.
      z OC, to chyba troche za daleko zaszedłeś. Sam pomysł jako taki nie jest zły. Wyobraź sobie jednak dziadka pomykającego co tydzień na składaczku do kościoła. Wyobrażasz sobie, że on też by musiał mieć OC? I już widzę, jak pędzi je wykupować. Przepis byłby martwy jeszcze zanim by powstał. Poza tym wymusiłoby to (jeśli na podobnych zasadach co OC samochodowe) rejestrację rowerów. Kolejne opłaty, kolejne rzeczy do załatwienia. Bardziej ubezpieczenie człowieka, a nie roweru miałoby sens. Poza tym pomyśl o zakupie/sprzedaży roweru…. od razu doszłoby przerejestrowanie pojazdu. To by nie przeszło.

      • Według mnie optymalny system ubezpieczania obowiązywał w Niemczech w przypadku mopedów – do 2005 roku nikt tego nie rejestrował bo i po co. Natomiast każdy mopedzista musiał wykupić OC na okres, w którym będzie jeździł. Ubezpieczyciel zamiast papierowej polisy wydawał tabliczkę z 3 cyframi i 3 literami, mocowało się ją na mopedzie. Dodatkowo tabliczki miały trzy kolory, w zależności od roku wydania – czarny, zielony lub niebieski. Dlatego od razu było widać jak ktoś miał nieważne ubezpieczenie. Według mnie ten model dalej powinien obowiązywać, w szczególności w odniesieniu do mopedów, skuterów i rowerów elektrycznych. W przypadku zwykłych rowerów – tylko jak ktoś się porusza po drogach krajowych (wtedy odpada temat dziadka jeżdżącego żwirówką na ryby tudzież rodzinki robiącej wyprawy z dziećmi do lasu).

  • Witam, dla mnie obowiązek noszenia kamizelki poza terenem zabudowanym powinien dotyczyć również rowerzystów. Pozwoli to na zwiększenie bezpieczeństwa dla każdej ze stron. Rower nie pojawi się nagle bo będzie lepiej widoczny, a co za tym idzie kierowca nie bedzie musiał się przeciskać w ostatnim momencie, zaplanuje manewr i nie zdenerwuje rowerzysty ;)

    • Już jest przepis zmuszający rowerzystę do zwiększenia swojej widoczności: obowiązek posiadania oświetlenia aktywnego i odblaski na rowerze.

    • To już pachnie Monty Pythonem. Najlepiej, żeby każdy rower miał pomarańczowego, obracającego się „koguta” na wysięgniku, a w samochodach będziemy wozić koło ratunkowe. Ostatnio zmniejszenie liczby fotoradarów zmniejszyło liczbe wypadków. Bo kierowcy jeżdżą jak jeździli, tylko zamiast skupiac się na wyszukiwaniu wzorkiem fotoradarów i gwałtownie hamować patrzą na innych uczestników ruchu.
      NIe wylewajmy dziecka z kąpielą nadmiarem regulacji prawnych – to nie prowadzi do niczego dobrego.

  • Witam, myślę, że wprowadzenie obowiązkowego noszenia kasków przez rowerzystów podczas jazdy po ulicy byłoby odpowiednią zmianą w przepisach. Dosyć często dochodzi do potrącenia jadących rowerzystów przez kierowców. Na przykład w sytuacji kiedy dochodzi do tzw. najechania samochodu na rowerzyste, w skutek czego rowerzysta jest zaskoczony uderzeniem i nie ma możliwości zareagowania odpowiednio na tą sytuację. Mając kask na głowie, podczas uderzenia w ziemię pęka kask, nie czaszka. Rowerzysta jadący po drodze dla rowerów mógłby być zwolniony z tego obowiązku.
    Zachodzi jeszcze kwestia, że niektórzy nie lubią kasków rowerowych. Łatwo to rozwiązać kupując kask odpowiedniego koloru, modelWitam, myślę, że wprowadzenie obowiązkowego noszenia kasków przez rowerzystów podczas jazdy po ulicy byłoby odpowiednią zmianą w przepisach. Dosyć często dochodzi do potrącenia jadących rowerzystów przez kierowców. Na przykład w sytuacji kiedy dochodzi do tzw. najechania samochodu na rowerzyste, w skutek czego rowerzysta jest zaskoczony uderzeniem i nie ma możliwości zareagowania odpowiednio na tą sytuację. Mając kask na głowie, podczas uderzenia w ziemię pęka kask, nie czaszka. Rowerzysta jadący po drodze dla rowerów mógłby być zwolniony z tego obowiązku. Zachodzi jeszcze kwestia tego, że niektórzy nie lubią nosić kasków, ale poprzez dogodny wybór modeli, kolorów można ten problem rozwiązać, jeśli nadal problem by miał miejsce to właśnie rozwiązaniem jest uświadamianie osobom, które kasku nie noszą, iż jest to ich głowa i podczas uderzenia, jak już wcześniej pisałem, to kask pęknie a nie czaszka.

    • Jeździjmy kapsułami zabezpieczonymi od wstrząsów, utonięcia itd. chcę jeździć z kaskiem to będę, nie to nie. Moje życie i nie lubię gdy ktoś mi mówi co mogę, a co nie. Mogą mnie jedynie zachęcać do noszenia kasku, ale nie zmuszać!

      • zezwólmy rowerzystom aby nic nie musieli. Niech jeżdżą pod prąd na autostradzie, przejeżdżają pod opuszczonymi szlabanami i w poprzek skrzyżowań bez względu na znaki i kolor sygnalizacji. Wtedy natura sama dokona selekcji naturalnej czym zachęci rowerzystów i wzrośnie bezpieczeństwo.

        • Jest różnica pomiędzy zmuszaniem mnie do zachowań zwiększających tylko MOJE bezpieczeństwo, a zmuszaniem do zachowań zwiększających bezpieczeństwo INNYCH.

          Jeśli chodzi o bezpieczeństwo INNYCH to jak najbardziej przepisy powinny nakazywać: oświetlenie, odblaski, stosowanie się do przepisów, itd Jeśli chodzi o bezpieczeństwo MOJE to prawo powinno co najwyżej zalecać.

          • Jasne, to zezwolmy motocylkistom na jazde bez kaskow. Takze tym na skuterach… Czasami idiotow trzeba chronic przed nimi samymi…

          • To może zabrońmy też sportów ekstremalnych np. alpinizmu i base jumpingu. W końcu to idioci którzy ryzykują swoim życiem i zdrowiem dla odrobiny adrenaliny.

            Chronić trzeba ludzi przed idiotami, a idiotów pozostawmy sobie samym.

          • ech.. odwieczna walka lewicowców (zwolenników bezpieczeństwa) a prawicowców (zwolenników wolności).

          • Nie jestem prawicowcem, wręcz przeciwnie. I jestem zwolennikiem bezpieczeństwa. Prawo powinno regulować i wymuszać zachowania zwiększające bezpieczeństwo na drodze, więc światła, hamulce, stosowanie się do przepisów, może nawet kamizelka. Pod tym względem nie mam zastrzeżeń.

            Ale kask na głowie to tylko i wyłącznie moje bezpieczeństwo, a ja nie życzę sobie, żeby urzędnik decydował za mnie co mam robić ze swoim ciałem, zdrowiem i życiem.

            A tak w ogóle to ja jeżdżę w kasku, ale jest to moja osobista decyzja.

          • „nie jestem prawicowcem” To błąd. Poza tym, że jest to jedyne poprawne rozumowanie, czy nie chcesz być zbawiony? Na Sądzie Ostatecznym zbawieni będą po prawicy Pana Boga, potępieni na lewej stronie.

          • Popieram w 100%. Sam zawsze jeżdżę w kasku, ale dlatego że chcę. I racja, że przepisy powinny chronić INNYCH uczestników drogi. A o swoje bezpieczeństwo powinienem sam dbać w takim stopniu, w jakim uznam za stosowne. W USA w niektórych stanach kaski motocykowe są obowiązkowe, w innych nie. Ja jeżdżę teraz (i jeździłbym w przyszłości) w kasku motocykolwym – motocyklem i rowerowym – rowerem niezależnie od przepisów. Ale wolałbym, żeby było to dobrowolne. To samo w przypadku pasów bezpieczeństwa w samochodzie itd…

          • W przypadku kasków motocyklowych i pasów nie mogę się zgodzić. Na motocyklu czy skuterze osiągamy o wiele większe prędkości niż na rowerze. Przy spotkaniu z przeszkodą, mamy o wiele większe szanse na doznanie obrażeń głowy. Już nie mówię o takich „drobiazgach” jak muchy czy kamyki wylatujące spod kół. Przy prędkości nawet 100 km/h oberwanie bąkiem w policzek może skończyć się utratą panowania nad kierownicą.

            Jeżeli chodzi o pasy, to mogę się zgodzić, ale tylko w przypadku gdy kierowca jedzie sam. Jeżeli ma pasażerów, to po pierwsze, przy zderzeniu czołowym, siedzący z tyłu bez trudu swoją masą mogą wyrwać fotel przed sobą. Po drugie, przy zderzeniu głowami też robi się niefajnie. Po trzecie, polecam Ci wybrać się na symulator dachowania. Bardzo szybko dochodzi się do wniosku, że te obowiązkowe pasy naprawdę nie są takie głupie i lepiej, żeby każdy miał je zapięte.

          • TWOJE bezpieczeństwo ma miejsce wówczas gdy jeździsz po SWOIM placu, wokół WŁASNEGO domu, jeśli przekroczysz bramę stajesz się częścią bezpieczeństwa INNYCH, wtedy MUSISZ przestrzegać reguł bezpieczeństwa OGÓLNEGO, jeśli nie, prędzej czy później zostaniesz WYELIMINOWANY.

          • No, nie. Na swoim podwórku też jestem częścią społeczeństwa (nie wolno mi zapalić marihuany w swoim mieszkaniu, muszę mieć pozwolenie na wycięcie drzewka, które sam posadziłem 20 lat emu itd)

          • I dlatego w regułach bezpieczeństwa OGÓLNEGO nie powinno być zapisów dotyczących bezpieczeństwa MOJEGO, a tylko bezpieczeństwa OGÓLNEGO. Kask nie zwiększa bezpieczeństwa OGÓLNEGO, a tylko MOJE.

            Dotarło czy nie? Bo zaczynam się czuć jak w Monthy Pythonie.

            To może jeszcze raz: oświetlenie, odblaski, kamizelki, sprawne hamulce itp. zwiększa bezpieczeństwo OGÓLNE. Dlatego jest i POWINNO być wymuszone przez prawo, żeby idiota rowerzysta nie stwarzał zagrożenia dla innych.

            Poza tym dla bezpieczeństwa OGÓLNEGO jeżdżenie bez kasku jest lepsze, bo są badania które stwierdzają, że rowerzysta w kasku cechuje się większą brawurą.

            A to czy rowerzysta chce zostać WYELIMINOWANY powinno być jego autonomiczną decyzją. Kask nie zmniejsza ryzyka wypadku (jeśli wierzyć badaniom to zwiększa), a zatem bezpieczeństwa OGÓLNEGO, a tylko i wyłącznie zmniejsza urazy głowy rowerzysty.

          • Czy nie może być tak, że możecie mieć różne zdania i uszanować ich wzajemnie?

            Dodam jedną ważną sprawę, o której nikt tu nie wspomina. Kask jest dla bezpieczeństwa rowerzysty ale nie tylko. Przeczytaj dwa hipotetyczne zdarzenia, które opiszę poniżej:

            1. Rowerzysta bez kasku wiezie w siodełku małoletnią osobę, dochodzi do wypadku na dziurawej, nieoświetlonej drodze, pełnoletnia osoba nie mająca kasku traci świadomość i nie może pomóc małemu pasażerowi, który jest przywiązany do roweru pasami, dochodzi do kolejnego wypadku z udziałem samochodu, który nie zauważył leżących na drodze rowerzystów. Z kaskiem są większe szanse, że obaj przeżyją. Bez kasku skazujesz tą drugą osobę potencjalnie na śmierć.

            2. Rowerzysta bez kasku zostaje uderzony przez pojazd, który nie zawinił w zdarzeniu (a nawet jeśli…) rowerzysta uderza w przednią szybę głową, ponosi śmierć. Kierowca nie odpowiada za śmierć przed sądem a co z jego sumieniem i dalszym życiem?

            Tak jak zapinanie pasów nawet gdy poruszam się samochodem sam, tak i kask jest ważny. Gdy podczas zderzenia z moim samochodem zginie ktoś bo nie miał kasku bądź zapiętych pasów w aucie to równie ważne jak dojście, czy to moja wina i czy ktoś był, jak to nazwaliście, idiotą, będzie walka z własnym sumieniem do końca życia.

            Twój kask i Twoje zapięte pasy, to też moje bezpieczeństwo.

          • Rozważ hipotetyczną sytuację:

            1) Jedziesz w kasku i uderzasz w znak. Pomimo kasku tracisz przytomność, leżysz na jezdni i powodujesz drugi wypadek. I jaki z tego wniosek?

            Usunąć znaki drogowe?

            2) Pieszy przechodzi przez jezdnię w niedozwolony sposób. Zostaje uderzony przez pojazd, który nie zawinił w zdarzeniu (a nawet jeśli…) pieszy uderza w przednią szybę głową, ponosi śmierć. Kierowca nie odpowiada za śmierć przed sądem a co z jego sumieniem i dalszym życiem?

            Kaski dla pieszych?

            3) Jedziesz w samochodzie, rozbijasz się i samochód staje w płomieniach. Płonąc wybiegasz na ulicę i powodujesz kolejny wypadek. Kierowcy rajdowi noszą stroje ognioodporne (a także kaski!). Może już czas na zwykłych kierowców? Dla mojego bezpieczeństwa

            Czas na specjalne stroje?

            Ja mogę w ten sposób wymyślić tysiąc hipotetycznych sytuacji którymi dla bezpieczeństwa innych uzasadnię noszenie plastrów na łokciach (co jeśli się potkniesz i upadniesz na ulicy i przez zbite łokcie nie zdążysz uciec przed samochodem), opasek na szyi (co jeśli się przeziębisz i zasłabniesz na ulicy i spowodujesz wypadek) i latarki na dupie.

          • W Holandii jeżdżą bez kasków, a działają tam takie same prawa fizyki. Stan techniczny rowerów w Holandii jest dużo gorszy od tych w Polsce. Wiem bo naprawiałem, widziałem, a jazda z nie sprawnymi hamulcami nie jest rzadkością.

          • Kierowcy samochodów muszą obowiązkowo zapinać pasy. Jeżeli tego nie zrobią, dostaną mandat i punkty karne. Ale rowerzyści sami mogą decydować?!!!!

          • Widać mamy silniejsze lobby :)

            A tak bardziej poważnie:
            Po pierwsze: To że jednym wcisnęli to znaczy, że mają dowalić też innym? Na zasadzie jak mi źle, to sąsiadowi ma być jeszcze gorzej? Jakie to polskie…
            Po drugie: brak pasów w samochodzie może spowodować że fruwający w samochodzie człowiek może spowodować obrażenia współpasażerów lub nawet wylecieć poza samochód i tam spowodować bajzel. Kask na głowie rowerzysty działa odwrotnie: może się oderwać i narobić szkód, a także zwiększa moją „przebijalność” (zamiast się rozkwasić na przedniej szybie samochodu, mogę się przebić i kogoś skrzywdzić swoim twardym kaskiem).

            Zatem przymuszanie rowerzysty do noszenia kasku to zwiększanie JEGO bezpieczeństwa, a zmniejszanie INNYCH. Powinno być zatem indywidualną decyzją rowerzysty.

      • Idąc tym tokiem myślenia bez sensu jest obowiązek zapinania pasów w samochodach czy wożenie dzieci w fotelikach.

        • Obowiązek pasów – jak najbardziej bez sensu, jeśli jedzie sam kierowca. Przy pasażerach niestety niezapięcie pasów może spowodować obrażenia także u innych, więc powinien być. Z resztą obowiązek i postraszenie mandatem pomaga przekonać opornych pasażerów nielubiących zapinać pasów, więc dla dbających o swoje bezpieczeństwo jest ułatwieniem. Co do fotelików też powinien być obowiązek – dlaczego niewinne dziecko ma przypłacić życiem głupotę rodzica?

        • Masz rację, to źle? Nic nikomu do mojego życia, ani mojej rodziny. Jeśli z żoną uznam, że nasze dziecko powinno być w foteliku to będzie, bo mamy świadomość (skoro próbujesz ugryźć „wrażliwego przykładu”), ale jeśli uznamy że bezpieczniej będzie nam jeździć bez pasów, to nie chciałbym aby żadna menda za przeproszeniem mówiła mi że mam coś zrobić. Mam nadzieję że to wystarczy, aby przedstawić mój punkt widzenia.

          • Zgadzam się z tobą. Może jeszcze wprowadzić obowiązek stosowania mat antypoślizgowych w wannach, bo dziecko się poślizgnie, rozbije głowę, a rodzice w imię dobra dziecka pójdą siedzieć. Oczywiście dziecko z tego powodu będzie szczęśliwe :D Równie dobrze można by zakazać jady na rowerze, bo w przypadku zderzenia z ciężarówką, rowerzysta ma małe szanse na przeżycie .

      • Nie zupełnie jest to sprawa indywidualna ,koszty leczenia takiego delikwenta ponosimy my wszyscy a potem jego utrzymania ew.jak przeżyje bo paniusia chce się lansować i fryzura się jej zniszczy.

    • Bez sensu. Wybór indywidualny. Obowiązkowe kaski, jak pokazują doświadczenia, powodują jedynie spadek liczny rowerzystów.

      • ale poprawę bezpieczeństwa. Idąc tym trybem zapinanie pasów w aucie też powinno powodować zmniejszenie liczby kierowców.

        • W momencie wypadku samochodowego czlowiek nie zapiety pasami moze np.wypaść z samochodu i uderzyć w jakiegoś przechodnia lub pasażer z tylu udezyc w kierowce więc jestem za zapinaniem pasów Sytuacja rowerzysty potczas wypadku wyglada inaczej Nie posiadając kasku zagraża tylko sobie i to on powinien decydowac czy chce kask czy nie To przecież logiczne

        • Sam jeżdżę w kasku, ale trochę się interesowałem tematem i w różnych badaniach nie ma większego związku pomiędzy obowiązkiem jazdy w kasku a liczbą wypadków rowerzystów i ich skutkami. Pojawiały się nawet odwrotne wnioski, bo osoby jeżdżące w kaskach są skłonne do podejmowania większego ryzyka podczas jazdy.

          • Tak samo jak zakup sportowego samochodu. Nikt nie kupuje samochodu sportowego aby jeździć po autostradzie 90km/h. Roweru Downhillowy kupuje się po to aby podejmować większe ryzyko.

      • Spadek tylko o tych nie rozważnych, ich nie szkoda niech z dróg znikają… każdy wie że o „makówkę” trzeba dbać.

    • Sam kask nie ma sensu, praktyka wykazała, że kask na czubku głowy pogarsza bezpieczeństwo zamiast go poprawiać. Kierowcy samochodów widząc rowerzystę w kasku nie zachowują odstępu przy wyprzedzaniu i częściej wymuszają pierwszeństwo. To kwestia psychologiczna rowerzysty w kasku nie boją się potrącić ale na takiego bez kasku uważają aby mu nie zrobić krzywdy.

      Jeśli chcesz jechać w kasku ubierz pełną zbroję – z ochraniaczem na kręgosłup, łokcie, kolana łącznie z nagolennikami. Kasku też nie można zakładać byle jakiego musi być dobry kask osłaniający całą głowę łącznie ze szczęką.
      Wtedy znowu jest bezpieczniej bo na takich rowerzystów uważają z innego powodu – ktoś w kasku fullface i zbroi kojarzy się podświadomie z szybką jazdą i niebezpieczeństwem, na takim lepiej nie wymuszać pierwszeństwa bo nie wyhamuje i poobija mi samochód, jemu niemu pewnie nic nie będzie a ja wydam majątek na naprawy.

      Poza tym jeśli już dojdzie do wypadku pełen kask chroni dużo lepiej niż taki noszony tylko na czubku głowy a ochrona klatki piersiowej i kręgosłupa jest równie ważna.

    • Z tym jest jeden problem.
      Ja na co dzień jeżdżę w kasku, ale jest jedna sytuacja, gdy go nie mam – gdy wypożyczam rower Veturilo.
      Uwielbiam poruszać się tak po centrum, czy generalnie całej Warszawie, gdy dystans jest na tyle duży, że nie chce się iść piechotą, ale na tyle mały, że jazda autobusem jest niewygodna i mało sensowna, np. ze Złotych Tarasów na Chmielną, ew. jeśli bardzo się spieszę, a właściwy autobus nie przyjedzie zbyt szybko.
      Jednakże nie noszę ze sobą kasku, byłoby to niewygodne, poza tym często decyzję o wzięciu roweru podejmuję 'tu i teraz’, a nie z wyprzedzeniem.
      Wtedy wprowadzenie obowiązkowych kasków dużo by utrudniło, w zasadzie uniemożliwiło taki sposób poruszania się, bo skąd miałbym wziąć kask, gdy wypożyczam rower że stacji?

    • 1. Jedyne jak do tej pory uczciwie przeprowadzone badania – w prawdziwym ruchu, z elektronicznym pomiarem odległości rower-samochód, powtórzone o różnych porach dnia, pokazują jednoznacznie – kask na głowie rowerzysty, powoduje że kierowcy zmniejszają dystans o 20-35%. Po prostu mniej na niego uważają. Nie zostało natomiast przeprowadzone żadne badanie, które pokazałoby coś przeciwnego. Z jednej więc strony mamy fakty, z drugie 'mnie się wydaje’.
      2. Typowy kask chroni praktycznie tylko czubek głowy, nie chroni potylicy, nie chroni szyjnego odcinka kręgosłupa. W większości przypadków, dochodzi do urazów kończyn u rowerzystów (>80%), a urazy głowy stanowią mniej niż 2% wszystkich przypadków. Z tego też powodu, obowiązkowe kaski spowodowałyby spadek liczby urazów mniejszy, niż obowiązek jazdy w jednym nakolanniku. Zresztą – co mi po całej czaszce jak kręgosłup w kawałkach?
      3. Jak pokazał przykład Australii – obowiązkowe kaski, powodują że ludzie przesiadają się do samochodów.

      • Jak przytaczałem takie same argumenty, jako jedna z pierwszych osób na tym blogu, to mnie wyśmiano od trolli. Dobrze wiedzieć że jest postęp w świadomości bezpieczeństwa.

    • Jezeli rodzic każe dziecku nosić kask, to niech też go nosi i nie uczy „co wolno wojewodzie…”

    • Kas nie chroni przed złamaniem kręgów, kask pęknie.
      Kierowcy w chwili kolizji z innym pojazdem/przeszkodą najczęściej doznają urazu głowy mimo posiadania poduszek powietrza.