Pytanie w tytule jest dość przekorne. Jak wiązać? Zawsze! A co to będzie za rodzaj węzła, to już sprawa mało istotna. Wiosna idzie robi się coraz cieplej. Niektórzy moi znajomi już w ten weekend planują wyjazdy w skały. Warto więc na początku sezonu skałkowego przypomnieć sobie jedną z podstawowych, ale i najważniejszych zasad w bezpiecznym wspinaniu. Węzeł na końcu liny powinien być zawsze zawiązany, bez względu na jej długość.
Wypadki w skałach najczęściej mają swoją przyczynę w ludzkim błędzie. Rzadko zawodzi sam sprzęt czy asekuracja drogi. Od samego początku mojego wspinania w skałach pamiętam o węźle. A to dlatego, że na kursie mój kolega miał niemiłą przygodę właśnie z tym elementem związaną.
To był, chyba drugi dzień kursu. Wspinaliśmy się na łatwych drogach na Słonecznej skale w Podlesicach. Kolega właśnie zjeżdżał z drogi, zatrzymał się, żeby zdjąć pętelkę i chwilę później poleciał na glebę. Asekurant zdążył jedynie wypowiedzieć magiczne słowo na „k” i poparzyć sobie rękę, gdy chciał łapać linę. Skończyło się na szczęście na mocnych potłuczeniach, ale mogło być dużo gorzej. Co się tak naprawdę stało? Chłopaki mieli za krótką linę. Najprawdopodobniej instruktor zrobił to celowo, żeby pokazać co się robi w takiej sytuacji. Niestety nikt nie sprawdził węzła na końcu liny. W tym przypadku uważam, że winę za zdarzenie ponosi instruktor, bo to on odpowiada za bezpieczeństwo na kursie. Powinien sprawdzić poprawność przygotowania do wspinania lub nakazać sprawdzenie wszystkich elementów.
A w sytuacji koleżeńskiej, bez instruktora, kto powinien wiązać węzeł? Sprawa odpowiedzialności za błędy we wspinaniu zawsze budzi sporo dyskusji. Wydaję mi się, że węzłem na końcu liny najbardziej powinien być zainteresowany sam wspinający. W razie błędu, to on najbardziej go odczuje. Dobrym zwyczajem jest zasada wzajemnej kontroli. Przed wejściem w drogę, partnerzy sprawdzają poprawność węzła, wpięcie liny w przyrząd oraz właśnie węzeł na linie.
Niektórzy twierdzą, że jak lina jest wystarczająco długa to węzeł jest zbędny. Teoretycznie może i tak, ale w praktyce nigdy nie wiadomo czy w trakcie wspinania nie zajdzie jakaś zmiana. Może partner postanowi założyć zjazd z bardziej oddalonego drzewa czy punku, może pójdzie kawałek dalej… a może źle oszacujemy długość drogi i liny nie starczy na pełny zjazd. Opcji jest sporo.
Ostatnio na wyjeździe do Rjukanu miałam sytuację, gdzie węzły na linach bardzo się przydały, w sumie to okazały się konieczne. Asekurowałam kolegę na dosyć prostym lodzie. Teren miejscami był lekko połogi i tak naprawdę, nie wiedzieliśmy ile metrów ma droga. Dodatkowo Paweł założył zjazd z dalszego drzewa, bo wydawało mu się pewniejsze. Przyznam, że nie kontrolowałam długości liny, bardziej skupiłam się na tym co robi partner. Jakieś 5-6 metrów przed końcem, w przyrządzie wylądowały dwa węzełki (liny połówkowe). Cóż, zrobiliśmy lotną zmianę i nie było problemu. Gdyby jednak, nie było węzłów, Paweł, razem z dziabami, rakami, śrubami i całym innym badziewiem, wylądowałby mi pod nogami albo jeszcze niżej.
Co raz więcej się mówi o tym problemie. Sklep 8a, razem ze znanymi wspinaczami prowadzą akcję edukacyjną „kończę bezpiecznie”. Więcej o akcji można poczytać na ich stronie. Znajdziecie tam sporo ciekawych materiałów oraz filmy, w których bardziej znani opowiadają o swoich doświadczeniach w tym temacie.
Na koniec jeszcze taka ciekawostka. Przy jakiejś okazji, dyskutowaliśmy ze znajomymi na temat węzła. Jeden z kolegów powiedział, że on jak widzi u kogoś linę bez węzła, podchodzi i bez słowa go zawiązuje. Nigdy nie spotkał się z niemiłym słowem, no może jedynie ze zdziwieniem ;]
Tak więc – proszę – pamiętajcie! Prosty mały supełek może uchronić przed poważnym wypadkiem i jego konsekwencjami.
Tak luźno zawiązana ósemka jak na zdjęciach może bardzo łatwo się rozwiązać.
Tym bardziej jeśli zostawi się tak krótką końcówkę.
Korzystniej jest wiązać mocno zaciśniętą połówkę zderzakowego.