Dziką różę na pewno każdy w swoim życiu widział na żywo, chociaż mógł nie zdawać sobie sprawy, że to własnie to. Dzika róża ma formę krzewu – krzaczora osiągającego wysokość do 3 m. Ma małe ostre listki i ostre kolce. W okresie kwitnienia pokrywa się małymi kwiatami podobnymi do znanej ciętej róży, ale najbardziej charakterystyczne są owoce – wydłużone 2-3 centymetrowe czerwone bulwki. Hmm, rzucaliśmy się nimi w podstawówce…
Dzika róża zawsze kojarzyła mi się z konfiturami. U mnie w domu raczej nie było tradycji robienia z niej przetworów, więc raczej rzadko była okazji żeby spróbować niekupnej wersji. Konfitura idealnie pasuje do ciasta drożdżowego.
Ostatnio popularne stały się soki z dzikiej róży. To znaczy, pewnie babcie robiły go od zawsze, ale chodzi mi o gotowe produkty sprzedawane w szklanych butelkach lub kartonach.
Popularność wzięła się z bardzo wysokiej zawartości witaminy C, a jak wiadomo naturalna witamina będzie zawsze lepiej przyswajalna od syntetycznej. Nasz organizm sam nie produkuje witaminy C, pozyskujemy ją całkowicie z pożywienia. Dzika róża ma jej podobno nawet 30 razy więcej niż cytrusy! Oprócz witaminy C zawiera również witaminy A, B1, B2, E i K oraz kwas foliowy, kwasy organiczny, flawonoidy i jeszcze parę innych.
Zalety soku z dzikiej róży:
– Wspomaga odporność i działa lekko pobudzająco i orzeźwiająco – dlatego napisałam, że jest idealna na jesień.
– Wspiera funkcjonowanie układu nerwowego.
– Witamina C jest niezbędna w procesie wytwarzania kolagenu w organizmie.
– Zwiększa przyswajanie żelaza, a co za tym idzie jest pomocna w leczeniu anemii.
– Pomaga w schorzeniach układu pokarmowego, przeziębieniach oraz podobno w chorobach reumatycznych.
– Mówią też, że ma działanie antyrakowe, ale z takimi stwierdzeniami byłabym ostrożna.
Ok, dzika róża jest rewelacyjnym zdrowym produktem, ale czy smakuje równie dobrze? Ja piłam tylko sok od producenta, który przypadkowo nazywa się Polska Róża ;]. Pierwszy raz piłam ten sok z rok temu i nie mogę powiedzieć, że był niedobry, ale trochę cierpki i kwaśny. Dobrym rozwiązaniem okazało się rozcieńczanie go wodą. Tegoroczna partia jest już dużo słodsza, ale i tak wolę dolać trochę wody. Owoc owocowi nie równy; zależy ile miał słońca, jak bardzo był dojrzały przy zrywaniu itp, itd. Stąd też biorą się różnice w smaku w różnych partiach produkcyjnych.
Ciężko mi porównać smak dzikiej róży do innego znanego mi owocu czy warzywa. Jest to smak intensywny i orzeźwiający – wszystko przez witaminę C. Opisywany przeze mnie sok składa się w 100% z wyciśniętych owoców; nie ma dodatku cukru, konserwantów ani dodatków innych owoców. W sklepach można dostać jeszcze syrop z dzikiej róży. Nie twierdzę, że jest zły; to po prostu zupełnie inny produkt. Jest słodzony dlatego nadaję się świetnie do słodzenia herbaty, do deserów lub do nierozcieńczenia i zrobienia napoju. Należy zwrócić uwagę, czy w syropie głównym składnikiem faktycznie jest dzika róża, a nie jakiś hibiskus.
100 % sok z dzikiej róży ma tylko jedną wadę. Nie jest to zbyt tani produkt. Butelka 100 ml kosztuje około 10 zł w zależności od producenta. Syrop 250 ml kosztuje około 12 zł. Fajnym rozwiązaniem jest sok w kartonie z kurkiem o pojemności 3 litrów. Może on pozostawać otwarty, poza lodówką przez 21 dni. I nie jest to chwyt producenta; faktycznie w tym czasie nic się z sokiem nie dzieje. Taki karton to koszt około 90 zł, sporo, ale w przeliczeniu na litr wychodzi zdecydowanie taniej niż mała buteleczka.
Jak ktoś potrafi i ma chęć może samodzielnie wyprodukować syrop z dzikiej róży. Owoce zbiera się dojrzałe , lekko twardawe – wypada to mniej więcej w listopadzie, najlepiej przed pierwszymi przymrozkami. Zakładam, że nie każdy ma w ogródku dziką różę ;] Można ją spotkać przy lasach, na polanach, przy polach, czasami też w parkach czy skwerkach miejskich.
W internecie jest trochę przepisów na syrop. Ciężko mi polecić konkretny, bo zwyczajnie jestem w tej materii leniwa i wolę kupić karton. Dyskusyjna jest sprawa drylowania owoców – czy jest to konieczne czy nie. Wszyscy za to się zgadzają, że nie wolno zbyt długo i intensywnie gotować owoców na syrop, bo niszczy to witaminę C.
Podsumowując, warto na jesień zainwestować w zdrowie i odporność i kupić sobie raz na jakiś czas prawdziwy sok z dzikiej róży lub stworzyć coś samemu w kuchni.
Mmm, taki syrop do herbaty, piłabym! Bardzo dobrze kojarzy mi się też syrop z pigwy, podobno świetny na jesienne zarazki :)
Z pigwy albo pigwowca. U moich rodziców rośnie krzaczek pigwowca i ostatnio widziałam, że zaczęli sobie robić syrop.
Mogliby pigwówkę zrobić :)
Nie wiem jak jest z zawartością witaminy C w pigwówce ;]