Preparaty na kleszcze z DEET. Czy warto ich używać? Jak bronić się przed kleszczami?

Nie bójcie, nie wrzucę zdjęcia z napitym, obleśnym kleszczem. Na pewno widzieliście już takiego w telewizji albo w internecie. Takiego nażartego bardzo łatwo jest dostrzec. Świeżo wgryziony kleszcz ma 2-3 mm i nie jest już takie proste. Co zrobić, żeby w ogóle się nie zadomowił na naszym ciele? Pierwsza sprawa to ubiór zakrywający skórę, co nie jest takie proste przy 30-stopniowym upale. Drugą opcją są różnego rodzaju preparaty, które mają odstraszać robale.

Co to jest DEET ?

Jest to środek chemiczny, który powstał na potrzeby armii amerykańskiej podczas II Wojny Światowej. Właściwa nazwa brzmi: N,N-Dietylo-m-toluamid, stąd w powszechnym użyciu jest jej skrót. W 1957 roku dopuszczono go do stosowania przez ludność cywilną. Środek ten blokuje neurony węchowe owadów, dlatego nie rozpoznają one człowieka jako swojego celu.

Szkodliwość DEET

Podobno już żołnierze skarżyli się na drażniące właściwości DEET’a. Gdy coś działa silnie na komary i kleszcze, może mieć również wpływ na ludzki organizm. Na początku XXI wieku pojawiły się doniesienia o zachorowaniach wśród dzieci po zastosowaniu środka z DEET. W 2002 roku wykonano badania na zwierzętach. Okazało się, że przy długim działaniu na zwierzęta, zaobserwowano u nich uszkodzenia komórek mózgowych.

Badacze doszli do wniosku, że częste stosowanie DEET’a może powodować bóle głowy, problemy z oddychaniem, problemy skórne oraz uczucie zmęczenia.

W 2010 roku, Komisja Europejska, zadecydowała o wycofaniu takich preparatów z aptek. Używanie ich u dzieci poniżej 2. miesiąca życia oraz u kobiet w ciąży jest bezwzględnie zakazane. Pewne ograniczenia trzeba też stosować u dzieci poniżej 12 lat. Jak widać nie jest to super bezpieczny środek.

Oczywiście producenci zapewniają, że ich produkty są bezpieczne dla zdrowia, pod warunkiem ścisłego przestrzegania instrukcji obsługi. Podkreślają, że choroby przenoszone przez robactwo są zdecydowanie gorsze dla człowieka, niż chemia w preparacie. I chyba z tym ostatnim zdaniem jestem skłonna się zgodzić.

Stężenia w preparatach

Logiczne jest, że im wyższe stężenie DEET tym środek będzie bardziej skuteczny, ale też może bardziej oddziaływać na człowieka. W sprzedaży są środku o różnym jego stężeniu. To, że nie ma ich w aptekach to nie znaczy, że można ich kupić w drogeriach, marketach czy sklepach internetowych. Jest to sprzedaż jak najbardziej legalna, a preparaty mają certyfikaty dopuszczenia do obrotu.

Jak widzicie popularny Off przy niektórych preparatach, wymięka. Podałam przykłady sprayów, ale można dostać balsamy, kremy a nawet środki w kulce.

Uwaga!!!
Silnych preparatów nie można stosować razem z balsamami i olejkami do opalania. Rozpylać je można tylko na odkryte części ciała. W przeciwnym razie chemikalia zaczną intensywniej wnikać do organizmu – naszego – nie kleszcza czy komara.

Repelenty mogą uszkodzić syntetyczną odzież techniczną w tym Gore-Tex.

Naturalne alternatywy

Rynek nie znosi pustki i są dostępne w sprzedaży środki na komary i kleszcze oparte na naturalnych składnikach. Najczęściej jest to citronella oraz olejki eteryczne. Jeżeli ktoś nie ma uczulenia na któryś składnik, to preparat można stosować wielokrotnie bez obaw o zdrowie, również u dzieci. Działają one zdecydowanie krócej niż chemiczne odpowiedniki. Badano, że substancje naturalne działają od 10 minut do nawet 3,5 godziny. Jeżeli zdecydujecie się na naturalne wersje, obserwujcie po jakim czasie robale zaczynają Was atakować.

Przykłady naturalnych sprayów na kleszcze i komary:

Udowodniono, że wszelkie świece i urządzenie emitujące ultradźwięki, na komary i kleszcze nie działają.

Używać czy nie używać DEET?

Powiem tak, jeżeli się to robi z głową, to dlaczego nie. Szczególnie, jeżeli w grę w chodzi podróż do egzotycznych krajów, gdzie jest możliwość złapania dużo poważniejszej choroby niż u nas w kraju. Mam nadzieję, że jeżeli środki te są dopuszczone do obrotu, to stosując je rozsądnie i zgodnie z zaleceniem, nic się nie stanie.

Nie neguję skuteczności i sensowności używania środków naturalnych. Pamiętajcie tylko, żeby nie łączyć ich z tymi, które zawierają DEET. Sama posiadam spray zrobiony na bazie olejków, ale w miejsca, gdzie zagrożenie złapania kleszcza jest większe, używam DEET’a.

 

Niestety kleszcze mnie uwielbiają – bez wzajemności oczywiście. Mimo stosowania silnych środków odstraszających, po wyjeździe w skały, zawsze jakiegoś na sobie znajdę. Wchodzą w miejsca nie spryskane – okolice pleców i uda. Jak się przed tym dziadostwem dodatkowo chronić?

Szczepionka na boreliozę

Niestety nie ma takiej.

Szczepionka na KZM

Czyli kleszczowe zapalenie mózgu. Teoretycznie około 2% kleszczy może przenosić KZM. Co nie znaczy, że każdy ukąszony na to zachoruje. Wirus znajduje się w ślinie kleszcza i może bardzo szybko przedostać się do ludzkiego organizmu. U osoby z obniżoną odpornością wirus może wniknąć do centralnego układu nerwowego. Najłagodniejszą formą choroby jest zapalenie opon mózgowych, najgorszą nawet śmierć. Leku na tego wirusa póki co nie ma – leczenie jest objawowe.

Jedynym rozwiązaniem jest szczepienie. Szczepionkę podaje się w trzech dawkach:
– 1 dawka (w wybranym terminie – najlepiej zimą)
– 2 dawka – od 1 do 3 miesięcy po pierwszej dawce;
– 3 dawka – od 5 do 12 miesięcy po drugiej dawce lub od 9 do 12 miesięcy po drugiej dawce (w zależności od szczepionki)
– dawka przypominająca – ok. 3 lat po ostatnim szczepieniu.

Możliwy jest też schemat przyśpieszony. Koszt dawki podstawowej (3 zastrzyki) to około 300 złotych.

Ja się zaszczepiłam – chociaż tyle mogę zrobić. Dodatkowo wyposażyłam się w specjalne szczypczyki do usuwania kleszczy. Kosztują niewiele a ułatwiają wyjęcie dziada. Mam je zawsze w wyjazdowej apteczce.

 

4 komentarze

  • deet pisze:

    Te podane ceny to chyba jakieś podróby..
    Od wielu lat kupuję oryginały i przynajmniej sprawdzone i działają. A z komarami i kleszczami nie ma żartów.

    • Monika Przechodzeń pisze:

      Ceny są podane prawidłowo, oczywiście w sklepach stacjonarnych mogą być inne. Sama kupowałam mocną Muggę w zeszłym roku za 26 złotych. Nie wiem jaki byłby sens robienia podróbek takich preparatów.

  • Łukasz Rutkowski pisze:

    15 ml nalewki wrotyczowej wypitej raz dziennie załatwia sprawę. Jestem leśniczym i myśliwym, codziennie miałem na sobie kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt kleszczy. Od dwóch lat w sezonie występowania kleszczy piję nalewkę i ani jednego kleszcza. Komary również trzymają się z daleka. To samo dotyczy moich znajomych leśników oraz nasze rodziny. Dzieci (mojego półrocznego synka również) spryskujemy naparem wrotyczowym. Zero kleszczy, ukąszeń przez komary, meszki i inne owady. W gołębniku, kurniku i stajni nie mam pcheł, much i komarów – wrotycz skutecznie odstrasza owady!!!

  • Alfa pisze:

    Deet – skuteczny przy dużych stężeniach, ale niestety szkodliwy. Już kiedyś wycofali preparaty z tym składnikiem z aptek, ale lobby zwyciężyło… Wrotycz – „dobre” rozwiązanie, ale zewnętrznie (nacieranie, kąpiel :) ), bo jak pijesz wywar to świadomie się trujesz (taktyczny – badania). I co dalej? Ikardyna – bezpieczniejszy od powyższych. Kupiłem jakąś nowość rok temu, Moskito Guard. Drogie to 45zl, ale butelka starczyła na sezon wędkarski, więc nie jest źle. Na przynęty, zanęty więcej wydaje ;) Fajny balsamik i skuteczny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *