Borholm zawsze mi się bardzo pozytywnie kojarzył i nigdy nie słyszałam opinii, że w ogóle nie warto tam jechać. Wyspa położona jest na Morzu Bałtyckim i należy do Danii. Przede wszystkim jest to doskonałe miejsce do turystyki rowerowej.
Jak się dostać na Bornholm?
Najprościej na Bornholm można dostać się promem. W zależności od tego czym podróżujemy, mamy kilka opcji:
- katamaran z Kołobrzegu do Nexø – KPŻ – można przewozić motocykle i rowery. Bilet normalny kosztuje 140 zł, bilet na rower – 25 zł.
- prom ze Świnoujścia do Ronne – TT-Line i Polferries – promy pływają jedynie w soboty i nie przez cały rok. Możliwe jest zabranie samochodu. TT-Line – 138 zł za bilet, rower – 20 zł, samochód – 265 zł; Polferries – 139 zł za bilet, rower – 0 zł, samochód – 276 zł. Płyną około 5,5 godziny.
- prom z Sassnitz do Ronne – BornholmerFærgen – port położony jest w Niemczech, 170 km od Świnoujścia. Pływa częściej niż ten ze Świnoujścia i również można wjechać na niego samochodem. Bilet kosztuje 140 zł, rower – 40 zł, a samochód 560 zł. Płynie około 3,5 godziny.
Na promach jest możliwość wykupienia kabin z miejscami do spania. Jeżeli po ponad 5-godzinnym rejsie w perspektywie ma się długą jazdę samochodem, temat jest warty rozważenia. W Polferries 2-osobowa kabina z oknem kosztuje 97 zł za osobę. My wykupiliśmy miejsce będąc już na promie – za dwie osoby zapłaciliśmy 128 zł, czyli mniej niż w cenniku. Kabina miała prysznic, ręczniki i pościel. Wyglądało to naprawdę przyzwoicie.
Na wyspie, przy Ronne, jest mały port lotniczy. W ciągu dnia do Kopenhagi odlatuje około 10 samolotów. Są to nieduże maszyny zabierające na pokład ok. 50 pasażerów. Widać, że miejscowi sporo latają do stolicy Danii.
Noclegi na Bornholmie
Do wyboru mamy domki letniskowe, pola namiotowe i hotele. Nie zrobię Wam zestawienia cenowego, ponieważ koszt zależy od położenia na wyspie oraz miesiąca. Jak wszystko na wyspie, noclegi też do najtańszych nie należą.
My wybraliśmy opcję budżetowego hotelu w Ronne. Za pokój 2-osobowy ze śniadaniem kontynentalnym trzeba zapłacić około 350 zł za dobę. Mogę powiedzieć tyle, że nie było bogato, ale za to czysto.
Jeżeli jedzie się większą grupą, fajną opcją są domki. Cena zależna jest od standardu i opcji wyposażenia. Można spotkać domki z łazienkami i bez; tak samo jest z kuchnią.
Ogólnie polecam dość wcześnie zacząć poszukiwanie noclegu, zwłaszcza w sezonie letnim. Wygodną opcją jest na przykład Booking.com, gdzie jest dosyć szeroki przegląd ofert w każdej kategorii. Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na opłaty dodatkowe. W niektórych miejscach doliczana jest opłata za sprzątanie końcowe – czasami obowiązkowa, a czasami nie. W domkach, dodatkowo płatny jest prąd oraz pościel.
Na kempingach, przy zameldowaniu, wykupuje się paszport kempingowy (około 60 zł). Podobno pod koniec sezonu Duńczycy już nie podchodzą do tematu restrykcyjnie. Jeżeli chcecie zabrać psa, koniecznie dopytajcie, czy jest to możliwe.
Ceny
Te do najniższych nie należą. Jeżeli zabieracie z Polski samochód, warto przywieźć podstawowe produkty ze sobą. A jak macie ochotę napić się dobrego piwa o zachodzie słońca, to też polecam zabrać je z kraju.
Najtańsze piwo w markecie – Tuborg (należy do Carlsberga) kosztuje 12,5 DKK (korony duńskie), czyli około 7,3 zł. Jest to piwo kategorii naszego Żywca, więc niczego nie urywa. W restauracjach cena tego samego piwa może sięgąć już 35-40 złotych.
Ogólnie mówiąc, w sklepach i restauracjach trzeba się szykować, że wyda się około 2 razy więcej niż w Polsce.
Mimo wszystko warto przewidzieć budżet chociaż na jedną wizytę w wędzarni. My stołowaliśmy się w restauracji Arnager Røgeri. Jest ona położona niedaleko lotniska w Ronne, a znaleźliśmy ją grzebiąc w internecie. Miejsce nie jest oczywiste, ale okazało się, że bardzo popularne. Mają przystępne ceny i dodatkowo można w sklepiku kupić wędzone ryby – polecam makrelę i śledzia. Przed restauracją, oczywiście stojaki na rowery.
Ciekawym zjawiskiem są stojące przy drogach budki z różnymi produktami. Mogą być to warzywa, owoce lub ręcznie wytwarzane pamiątki. Odliczoną, wskazaną kwotę, należy wrzucić do skrzyneczki, i już ;] Mam takie wrażenie, że u nas by się to nie sprawdziło.
Język – komunikacja
Jak chyba wszędzie, tutaj też dominują turyści z Niemiec. Trudno się dziwić, że restauratorzy są nastawieni na ten język i może być problem z menu w języku angielskim. Nie jest też tak, że w ogóle na Bornholmie nie można się porozumień po angielsku, ale na pewno łatwiej jest z niemieckim. A od biedy z pomocą przychodzi tłumacz google ;]
Parkowanie samochodu
Powiem szczerze, że pierwszy raz spotkałam się z takim systemem, choć nie jest wytworem typowo duńskim. Obowiązuje on głównie w centrach miast, ale też przed marketami. Tablica ze zdjęcia informuje, że parking jest bezpłatny przez dwie godziny (2 timer) między 9 a 18. Godziny w nawiasie dotyczą soboty. Poza tymi godzinami oczywiście samochód może sobie stać spokojnie.
Wszystko fajnie, ale żeby móc korzystać z tego systemu potrzebujemy mieć na szybie samochodu specjalną tarczę zegara. Jest to prosta naklejka, gdzie mechanicznie przestawia się wskazówki zegarka, tak aby wskazywały godzinę naszego przyjazdu. Po upływie bezpłatnego czasu, należy przestawić samochód i nastawić zegar od nowa. Tak, sprawdzają to i lepiej nie parkować w takich miejscach jak się nie ma tarczy. Można ją kupić na każdej stacji benzynowej lub w informacjach turystycznych. Jest to wydatek rzędu 15 złotych.
Można też parkować przy ulicach, jeżeli nie ma zakazu. Wymaga to odrobiny cierpliwości w znalezieniu wolnego miejsca. My robiliśmy właśnie w ten sposób – nie chciało nam się jechać po zegarek ;]
Drogi rowerowe
Na wyspie jest około 230 km dróg rowerowych, ale spokojnie można się poruszać poza wyznaczonymi szlakami. Kierowcy z reguły przestrzegają przepisów i bardzo uważają na rowerzystów.
Szlaki są dobrze oznaczone za pomocą zielonych tablic. Stopień trudności nie jest wygórowany i każdy powinien dać sobie radę z jazdą. Kwestia tylko i wyłącznie odległości jaką chce się pokonać. Zdarzają się strome, ale na szczęście krótkie podjazdy. Nie jest monotonnie płasko – powiedziałabym, że trasy mają górki i dołki i są zróżnicowane.
Szlaki częściowo idą ładnymi asfaltowymi drogami rowerowymi, czasem są to wydzielone pasy na jezdni, a czasami drogi przez las. Zdarzają się też miękkie szutrówki.
Wyspę można zwiedzać każdym typem roweru. Jedynie szosowcy nie powinni ściśle się trzymać oznakowanych szlaków rowerowych. Cienkie oponki będą pięknie tańczyć na żwirze. Rowery bez amortyzatorów spokojnie dają radę.
W okolicach najwyższego punktu wyspy, o nazwie Rytterknaegten, znaleźliśmy wyznaczone trasy dla rowerów MTB. Był nawet jeden zjazd downhillowy. Te najprostsze dałam radę przejechać swoim Whyte’m Shoreditch, który z MTB ma mało co wspólnego. Polecam spróbować – fajna zabawa.
Na wyspie są też szlaki piesze – wyraźnie oznaczone. Nie polecam pakować się w nie z rowerami, albo przynajmniej wycofajcie się, jak zrobi się niewygodnie. My świadomie weszliśmy się w takie miejsce w pobliżu klifów Jonas Kapel. Mimo, że widoki fajne, rower lepiej zostawić przy parkingu.
Czy można objechać wyspę w jeden dzień?
Jasne, że można! Naokoło wyspy biegnie szlak rowerowy nr 10 i ma mniej więcej 105 km. Nie jest to jakoś wybitnie dużo; problem zaczyna się, gdy chce się przy okazji zobaczyć ciekawe miejsca. A po drodze jest ich dużo – ciężko odwrócić od nich wzrok i pedałować dalej. Aż się prosi, żeby zrobić przerwę nad brzegiem morza.
Atrakcje turystyczne na Bornholmie
Bornholm przede wszystkim oferuje atrakcje związane z przyrodą, co mnie bardzo cieszy. Niby Bałtyk, a jednak wygląda inaczej niż nasze wybrzeże. Jest bardziej urozmaicone: można spotkać piaszczyste plaże, wydmy, ale też kamieniste brzegi, klify a nawet zieloniutką trawę.
Przed wyjazdem polecam zaopatrzyć się w najprostszą mapę turystyczną. Łatwo wtedy zaplanować trasę rowerową, łącznie z listą atrakcji po drodze. Taka mapa to koszt około 10 zł, a jest bardzo przydatna – nie trzeba wtedy szukać informacji w internecie ;]
Nie będę wymieniać wszystkich atrakcji i pięknych miejsc na wyspie. Warto je odkrywać samemu ;] Poniżej macie przegląd krajobrazów, które skutecznie zakłócają nabijanie rowerowych kilometrów.
Na północy wyspy znajduje się duży kompleks ruin – Hammershus. Wejście jest bezpłatne, a widoki piękne.
Przy drogach i małych miasteczkach często można spotkać taki widok. Ceglane kominy są nierozłącznym elementem wędzarni.
Zielona plaża w północnej części wyspy.
Białe klify Jonas Kapel to przykład krajobrazu zupełnie innego niż nad naszym wybrzeżem.
Uwaga, do największych atrakcji nie można wjechać rowerem. Jest to całkiem sensowne, bo w szczycie turystycznm nie ma ryzyka, że rowerzyści rozjadą pieszych ;] Mimo, że to cywilizowany kraj, warto mieć przy sobie jakieś zabezpieczenie, żeby móc spokojnie zostawić rower i iść pozwiedzać.
Mam wrażenie, że przez dwa i pół dnia zobaczyłam jedynie skrawek Bornholmu i czuję się nienasycona widokami i okolicznościami przyrody. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócę i może uda się objechać wyspę dookoła rowerem.
Super wyspa. Szkoda, że nie pływa już prom z Kołobrzegu, ale w tym roku odkryliśmy, że pływają małe stateczki z Kołobrzegu. Wsiedliśmy wieczorem i rano obudziliśmy się na Bornholmie. Naprawdę gorąco polecam :)