Chyba nie przesadzę jeżeli napiszę, że większość ludzi ćwiczy przy muzyce. W domu można puścić coś na głośnikach, ale na zewnątrz w grę wchodzą tylko słuchawki, co raczej jest oczywiste;] Jak obserwuję biegaczy to mało kto ich nie używa. Ja w tym przypadku należę do mniejszości, a słuchawek używam głównie w pracy, żeby klikania innych nie słyszeć, albo w tramwaju, gdy się trafi jakiś skrzeczący strucel.
W sklepach znajdziemy kilka typów słuchawek, ale chciałam się skupić na najbardziej popularnych dwóch. Chociaż wychodzi na to, że teraz najbardziej modne są wersje dokanałowe. Wymyśliłam sobie któregoś dnia, że chcę słuchawki douszne, przyzwoitej jakości i ze sznurkowym oplotem kabla. Dopięłam swego tylko, że moje słuchawki przyjechały od producenta ze Szwecji ;] Niestety w naszych sklepach dominują dokanałówki.
Pomijając wszelkie szczegółowe dane techniczne, które może audiofilom coś więcej powiedzą, chciałam z grubsza powiedzieć o wadach i zaletach obu typów. Oczywiście ocena jest mocno subiektywna. Każdy ma inną wrażliwość na dźwięk, na dźwięki otoczenia oraz ciało obce w uchu.
Słuchawki douszne
Czyli tak zwane pchełki opierają się na małżowinie usznej, nie wchodzą głęboko w kanał słuchowy. Takie słuchawki nie tłumią całkowicie hałasów zewnętrznych, co w przypadku biegania czy jazdy na rowerze, uważam za duży plus.
W mojej opinii, dokanałówki, które całkowicie odcinają od świata zewnętrznego, są w takich sytuacjach niebezpieczne. Oczywiście są głosy, że takie zdanie do szerzenie propagandy strachu. Przecież mamy jeszcze oczy i jesteśmy w stanie dostrzec ewentualne zagrożenie. Jak dla mnie nie powinno się eliminować całkowicie jednego zmysłu – ostatecznie oczu z tyłu nie mamy.
Zgodnie z tym słuchawki dedykowane sportowcom często mają konstrukcję douszną, z dodatkowymi elementami zapewniającymi dobre trzymanie na małżowinie. Dzięki temu, że powietrze w uchu może w miarę swobodnie przepływać, wnętrze ucha się nie zapoci, co jest dużym plusem ze względów zdrowotnych.
W temacie budowy. W tego typie słuchawkach montuje się najbardziej popularny przetwornik dynamiczny. Do membrany przewodnika przymocowana jest cewka, przez którą płynie prąd, a ten przekształcany jest na falę akustyczną. Dźwięki pochodzące z takiego przetwornika są dość miękkie i mogą wchodzić w konkretne basy. Małe słuchawki z takim rozwiązaniem uważa się za słabsze i nie są obiektem pożądania audiofili.
Słuchawki dokanałowe
Wchodzą bezpośrednio do kanału słuchowego. Przy dobrym dopasowaniu gumek, całkowicie odcinają od dźwięków z zewnątrz. Nawet natarczywego miauczenia kota się nie usłyszy. W pracy biurowej może to i dobre, ale na pewno nie na ulicy.
Osobiście nie lubię tego typu. Denerwuje mnie dokładne dopasowanie do ucha, czuję się jak z zatyczkami do spania. Najbardziej mnie drażni jednak efekt okluzji. To mądre słowo oznacza przenoszenie dźwięków przez tkanki, głównie przez kości czaszki. Przy szczelnym zakorkowaniu uszu, zaczyna się słyszeć swój organizm, oddech, bicie serca itp. Nie mówię już o odmiennym odbiorze własnego głosu.
Od technicznej strony w tego typu słuchawki również wsadzane są przetworniki dynamicznie, tylko że mniejsze. W lepszym modelach montowane są przetworniki armaturowe, które podobno dają inną jakość, lepszą precyzję. Różnica polega na tym, że drgania przenoszone są pośrednio na membranę za pomocą rdzenia, drgającymi między dwoma magnesami.
Wracając do przetworników dynamicznych. Słuchawki, które widzicie na zdjęciach: Urbanears Sumpan i Bagis według producenta kosztują tyle samo (29 euro) i mają właśnie taki typ przetworników. Można by było się spodziewać podobnej jakości dźwięku. Jakie było moje ogromne rozczarowanie, gdy okazało się, że Bagisy brzmią dla mnie bardzo słabo. To pokazuje, jak indywidualny jest odbiór dźwięków w zależności od typu źródła. Dobrze, że kupiłam je za 40 zł.
Jak wybrać wygodne słuchawki?
Ciężki temat, bo generalnie takiego produktu nigdzie się nie przymierzy, albo w naprawdę niewielu miejscach. W sprzedaży wysyłkowej to też śliski temat. Czy użycie dokanałówek mieści się w granicy zwykłego zarządu? Część sprzedawców nie przyjmie zwrotu słuchawek zasłaniając się względami higienicznymi. Jestem w stanie to zrozumieć.
Dlaczego nie biegam i nie ćwiczę w słuchawkach?
Po pierwsze, muzyka zamiast pomagać, wybija mnie z rytmu. Może złej muzyki słucham ;] Po drugie, za bardzo odcina mnie od otoczenia. W mieście czuję się z tym niekomfortowo. A ostatnia sprawa to nie lubię słyszeć dźwięków własnej agonii (tak, nadal umieram przy bieganiu), co szczególnie daje się odczuć w dokanałówkach.
Tak jak wspominałam wcześniej, wpis jest mocno subiektywny. Pamiętajcie tylko, że używając słuchawek w ruchu ulicznym, należy zachować szczególną ostrożność. Zbyt głośne słuchanie muzyki też nie przysłuży się uszom, a po części też układowi nerwowemu. Jak zawsze – kto co lubi, byle by z głową.
Drobna uwaga na koniec. Jeżeli macie kota, pamiętajcie, żeby słuchawki ze sznurkowym oplotem chować poza zasięgiem futrzastych łap.
Fajna sprawa z tym oplotem sznurkowym :)
Dla mnie oba powyższe typy mają jedną wadę – jakich bym nie próbowała, zawsze wypadają z uszu :) W końcu zaprzyjaźniłam się z mało popularnym typem słuchawek „na klipsa”. O takie: http://www.panasonic.com/content/dam/pim/pl/pl/RP/RP-HS4/RP-HS46/RP-HS46_Spec.png Zahacza się toto o ucho i nic nie wypada, nie zatyka ani nie odcina od świata, dla mnie idealny (czy też, jedyny dostępny) typ na aktywności poza domem.
Na upartego można też biegać z tymi dużymi nausznymi, czasem takich widzę na trasie, ale nie jestem przekonana czy to wygodne rozwiązanie :)
Całkiem fajny patent. Faktycznie mało popularne – musiałam sobie poszukać w google jak się je zakłada ;]
Generalnie osoby aktywne chcąc używać słuchawek powinny używać wersji bezprzewodowej (jak na załączonym obrazku) ponieważ nawet najlepszy przewód przy uprawianiu np. biegania/kolarstwa/siłowni zawsze przylepia się do ciała i utrudnia nasze ruchy. Jeśli biegamy np. po asfalcie/ścieżce rowerowej (niestety, to zdarza się bardzo często) i ktoś na nas zatrąbi/zadzwoni to gdy się odwrócimy nasz przewód w słuchawkach automatycznie zablokuje się na naszym ciele co spowoduje, że słuchawki momentalnie wypadną nam z uszu. Owszem – słuchawki bezprzewodowe są droższe od wersji przewodowej ale z uwagi na brak plączącego się przewodu oraz z otwartej budowy przetworników (słyszmy co jest wokół nas) są znacznie bezpieczniejsze niż przewodowe i dlatego warto się nimi zainteresować. ps. muzyka podczas aktywności pomaga ale jako repertuar trzeba wybrać utwory rytmiczne które jednak przydają się np. podczas maratonu czy wręcz biegu ultra.
https://uploads.disquscdn.com/images/c252d3b62a9cfaf46147dfbe39b40a484edc59c2dc31eb48deb744d102189682.jpg
Zgadam się, że bezprzewodowa wersja sprawdzi się najlepiej przy bieganiu czy na rowerze. W moim wpisie chciałam głównie zwrócić uwagę, żeby słuchawek używać z rozwagą. Zwłaszcza dokanałówek, które całkowicie odcinają od otoczenia.
Jeżeli chodzi o bieganie – douszne się nie sprawdzą, bo po chwili wypadają z ucha i trzeba je co chwilę poprawiać/wkładać na nowo. Osobiście, kiedy jeszcze biegałem, używałem dokanałowych i był to dla mnie najlepszy wybór. Kolejna sprawa to kabelek, który powinien być na tyle luźno i wygodnie umiejscowiony by się nie zdarzała sytuacja, kiedy zacznie „ciągnąć”. Najlepiej użyć klipsa do kabla, który dość często jest w zestawie razem ze słuchawkami. Jeśli kogoś stać, to może zainwestować w jakieś porządne słuchawki bluetooth. Niekiedy próbowałem biegać bez słuchawek, jednak zawsze mi czegoś brakowało, ponadto muzyka pozwala na to, aby nie koncentrować się aż tak bardzo na wysiłku. Często daje dodatkowy power. Niestety z bieganiem musiałem się pożegnać, i przesiadłem się na rowerek. Pozdrawiam ;)