Przyszła wiosna, co jednak w naszym kraju nie oznacza zaraz ładnej i stabilnej pogodny. Na pewno zdarzą się dni deszczowe i bardziej jesienne niż wiosenne. Już jakiś czas temu chciałam znaleźć dla siebie wodoodporne spodnie na rower. Moje spodnie musza spełniać parę warunków: muszą być naprawdę wodoodporne, nie zajmować za dużo miejsca po spakowaniu i nie przekraczać kwoty ok. 250 zł. Znowu zaczęłam dojeżdżać do pracy rowerem więc temat spodni powrócił. W sklepach łatwiej oczywiście znaleźć wersję męską ale da się też wygrzebać pojedyncze damskie modele.
Pierwsza propozycja to Proviz Nightrider. Producent znany jest z odzieży i akcesoriów o wysokiej widoczności. Również ten model jest dostępny w kolorze czarnym i żarówiastym żółtym. Nawet czarna wersja ma dużo odblaskowych wykończeń, m.in. duży napis – na pewno elementy te zwiększają widoczność na drodze. Niestety sam producent nie wiele piszę o swoim spodniach. Poza tym, że są wodoodporne i oddychające, wiele więcej nie można się dowiedzieć. Miałam te spodnie w ręku i znam użytkowniczkę tego modelu.
Rzeczywistość wygląda tak, że naprawdę są wodoodporne. Wnętrze materiału jest jakby gumowane – niestety z tego powodu o oddychalności nie ma mowy. Nie nadają się też do założenia na gołe ciało – ale to specyfika wszystkich tego typu spodni. Do wykończenia nie można się przyczepić, wyglądają solidnie, materiał też wygląda na mocny (swoją drogą jest dość sztywny). Zwężane nogawki to niemal warunek konieczny przy rowerowych spodniach – tu też tego nie zabrakło. Cena też bardzo przyzwoita – około 210 zł. Ale… dlaczego maja taki niezgrabny krój? Ja rozumiem, że zakłada się je na inne spodnie, ale bez przesady. Mówiąc brutalnie w tyłku zmieściłaby mi się jeszcze poduszka. To jest główny powód dlaczego ich nie wybrałam – a szkoda.
Po długich poszukiwaniach natknęłam się na Endurę model Gridlock II. Typowe spodnie wodoodporne do codziennego użytku. Tak jak poprzednik posiada elementy odblaskowe i możliwość zwężania nogawek. Tym razem producent pokusił się o podanie parametrów materiału: wodoodporność 10000 g/mm i oddychalność 10000 g/m²/24h. Pierwsza wersja tego modelu ma o połowę słabsze parametry. Materiał jest „ogumowany” od środka a szwy podklejone co powinno pomóc w wodoodporności. Wątpię, żeby były jakoś szczególnie oddychające – trzeba się z tym pogodzić. Na forach rowerowych czytałam sporo pozytywnych opinii na ich temat, więc postanowiłam je zamówić. Z dostępnością wersji II jest mały problem ale mam nadzieję, że ostatecznie się uda. Niestety na dokładne wymiary od producenta nie ma co liczyć więc liczę na to, że nie będą bardzo obszerne. Cena to 259 zł; wersję „słabszą” można dostać za 219zł.
Kolejna propozycja rowerowych producentów to Rogelli Houston. Są to spodnie ortalionowe (unisex) o wodoodporności 2500mm. Materiał to wytrzymały nylon. Spodnie są bardzo lekkie i po spakowaniu zajmują bardzo mało miejsca. Mam podobne spodnie firmy Warmpeace. Bardzo fajny produkt ale na pewno nie wodoodporny. Doskonale sprawdzają się jako wiatrówki i pod taką nazwą powinny być sprzedawane. Cena Houstonów jest bardzo przyzwoita – kosztują około 120 zł ale na pewno nie ochronią nas przed przemoczeniem.
W nowościach Shimano znalazłam ciekawie wyglądające spodnie – W’s Storm Long Pants. Niestety nie ma ich jeszcze w sprzedaży ale przypuszczam, że trochę przekroczyłyby mój budżet. Wyglądają bardzo ciekawie, podoba mi się krój i zwężane nogawki. Materiał to poliamid w z super ekstra wodoodporną technologią Shimano;]. Tak na serio producent, jak zwykle, nie podaje parametrów. Będzie je można kupić w kolorze czarnym i zielonym.
Ciekawą propozycją wydają się też spodnie Adidasa Climastorm provisional rain. Jednak ich cena – 380 zł – wykracza poza moją założoną cenę.
Niestety nie znalazłam zbyt wielu damskich modeli spodni typowo rowerowych w przystępnych cenach. Oczywiście można szukać czegoś w turystycznych odpowiednikach. Jest cała masa spodni trekingowych o wodoodpornych właściwościach. Bardzo często mają zwężane nogawki, co zapobiegnie wkręcaniu się spodni w łańcuch. Oczywiście genialnym materiałem jest gore-tex i podobne membrany. Wodoodporność jest świetna i powiedzmy, że oddychalność jakaś jest. Niestety główną wadą jest cena – jak się dobrze poszuka, tego typu spodnie można dostać za około 500 zł.
Z innymi membranami, (typu Hydrotex) lub ze spodniami ze specjalną impregnacją, może być mały problem. Spodnie na rowerze cały czas obcierają się o siodełko i właśnie to może uszkodzić membranę lub impreganację w takich spodniach. Na przykład spodnie Marmot Precip są dobrą propozycją na piesze wycieczki ale na rowerze, z czasem mogą stracić swoje właściwości.
Podsumowując, żeby kupić spodnie przeciwdeszczowe (bez membrany) w dobrej cenie należało by szukać takich wykonanych z poliamidu a nie z nylonu. Nylon jest przyjemniejszy w dotyku i lżejszy ale ma słabsze właściwości wodoodporne. Tak na marginesie, szkoda, że producenci dokładniej nie opisują swoich produktów – znacznie ułatwiłoby to wybór przez internet i można by było uniknąć rozczarowania jakością i właściwościami.
PS Niestety spodnie Endura Gridlock też okazały się być złym wyborem. Jakościowo prezentują się bardzo dobrze, ale niestety proporcje są jeszcze bardziej zachwiane niż w spodniach Proviza. Nie mam pojęcia na czym polega problem, że nie można zrobić damskich spodni, takich, żeby nie miały namiotu na tyłku…