Jestem typem osoby, którą dość trudno przekonać do nowych aktywności. Najczęściej potrzebuje ustalonego planu działania, najlepiej zorganizowanych zajęć, żeby zmotywować się do ruszenia z domu. Jak już wyjdę to jest fajnie. Podobnie wygląda sprawa z bieganiem. Nie jest to moja ulubiona aktywność, więc zawsze znajdę jaką wymówkę, żeby temat odłożyć. W związku z tym chciałam opisać parę wymówek.
1. Nie lubię biegać. Wielu z nas ma uraz do biegania po zajęciach w szkole podstawowej. Czy się chciało czy nie, trzeba było zaliczyć parę dystansów. Jeśli nauczyciel był mniej wyrozumiały – komentował kiepską formę uczniów. I obowiązkowo zakwasy na drugi dzień. Teraz bieganie jest Twoim wyborem, sam możesz regulować czas, dystanse i miejsce. Nikt nie goni, nikt nie ocenia – warto wyrzucić niemiłe wspomnienia z lekcji WF-u.
2. Nie nadaję się, jestem bez formy. I właśnie bieganie służy temu, żeby to zmienić. Nie ważne, że na początku będziesz więcej chodzić niż biegać, ważne, że się ruszasz. Forma przyjdzie z czasem – a postępy, nawet drobne, dają bardzo dużo satysfakcji.
3. Ludzie będą na mnie dziwnie patrzeć. Niby dlaczego? Co jest dziwnego w tym, że człowiek chce się trochę poruszać. Odwróć sytuację: co Ty myślisz o ludziach biegających po osiedlu? Jeżeli mimo tego wstydzisz się biegać przy ludziach, wybierz mniej popularną godzinę: późny wieczór albo poranek. Z czasem nabierzesz pewności siebie i towarzystwo na chodziku nie będzie Ci przeszkadzać.
4. Nie mam się w co ubrać. Do biegania nie potrzeba specjalnego stroju. Wystarczy zwykła koszulka czy bluza, bawełniane getry, dresy czy jakiekolwiek krótkie spodenki. Coś się tam zawsze z szafy wygrzebie – nie musi być to ostatni krzyk biegowej mody. Trochę inaczej sprawa wygląda z butami. Nie polecam zaczynać w twardych tenisówkach. Na szczęście można kupić tanie buty do biegania w sieciowych sklepach sportowych czy nawet w Lidlu. Oczywiście nie są to produkty z najwyższej półki, ale na sam początek zupełnie wystarczą.
5. Nie mam czasu. Bieganie na poziomie amatorskim nie zajmuje zbyt wiele czasu. Pół godziny wieczorem zazwyczaj jesteśmy w stanie wygospodarować. Jeżeli masz psa, można połączyć obowiązek z przyjemnością, a i może zwierzę też będzie zadowolone.
Wiem, że po całym dniu pracy i obowiązków jest się na serio zmęczonym, ale uwierz trochę wysiłku fizycznego pozwala się zrelaksować i odpocząć psychicznie. To drugie jest szalenie istotne.
6. Mam stresującą pracę – nie będę zajmować się jeszcze głupotami. Aktywność fizyczna jest najlepszym lekiem na stres. Pozwala rozładować napięcie i oderwać myśli od problemów zawodowych. Z drugiej strony, w czasie biegania można na spokojnie poukładać sobie myśli związane z pracą. Obie formy są poprawne ;]
7. Źle się czuję – nie idę biegać. Oczywiście w czasie choroby czy przy poważniejszym schorzeniu bieganie może być nie wskazane. Często jednak złe samopoczucie wynika z siedzącego trybu pracy, zamknięcia w pomieszczeniach przez cały dzień lub po prostu negatywnego myślenia. Warto zmobilizować się w takiej sytuacji chociaż na szybszy spacer. Dotleniony i rozluźniony organizm na pewno się odwdzięczy.
8. Jestem za gruby – nie dam rady. Bieganie, czy szybki marsz to właśnie najlepsze sposoby na pozbycie się kilogramów. Angażuje całe ciało dodatkowo usprawnia układ krążenia i serce. Wszystko oczywiście trzeba robić z głową i na miarę swoich możliwości. Osoba otyła i mało sprawna, powinna raczej zacząć od spacerów i trochę szybszych marszów. Jeżeli masz wątpliwości czy przy Twojej tuszy bieganie nie zaszkodzi – skonsultuj się z lekarzem.
9. Nie będę ulegać modzie. Moda czy nie, na pewno pożyteczna. Rosnącą popularność biegania uważam za bardzo pozytywne zjawisko. Wszystko co pomaga utrzymać kondycję i zdrowie zasługuję na pochwałę. Bieganie stało się też popularne, ze względu na dostępność i brak większych kosztów z nim związanych. Oczywiście możesz wybrać bardziej niszowy sport, ale bieganie jest jak najbardziej ok.
10. Nie chce mi się. Z tym już będzie trochę gorzej. Może warto umówić się na bieganie ze znajomym? W dwójkę zawsze raźniej, i dodatkowo trudniej jest odwołać umówione spotkanie. Problem motywacji jest oczywiście bardzo złożony ale spróbuj wypunktować sobie korzyści płynące z aktywności fizycznej. Jeżeli to nie podziała, można spróbować metody „na marchewkę”. Jak wrócę z biegania zrobię sobie super kąpiel albo obejrzę ulubiony serial albo zjem loda. Trzeba tylko uważać, żeby nagrody nie przeważyły wkładu. Z czasem samo bieganie stanie się przyjemnością samą w sobie.
ojj takich wymówek można znaleźć jeszcze co najmniej kilkanaście. Ważne żeby przełamać wszystkie te złe głosy w głowie i wykonać trening.
Próbowałem już parę razy. Mam nadwagę i zrzucenie kg jest dla mnie podstawowym powodem prób.
Nie daję rady, nie znajduję w tym przyjemności. Podobno po 2 tygodniach zaczyna się samoistnie „chcieć” biegać. Ja tak nie mam. Nie lubię, bolą mnie nogi, nie chce mi się.
Na razie zapisałem się do klubu fitness. To mi się podoba. Jakoś ćwiczenia na tych wszystkich przyrządach w otoczeniu innych ćwiczących jest dla mnie bardziej motywująca…
„Bolą mnie kolana od biegania” – niestety, mimo usilnych starań, nie udał się powrót do biegania (większość po lesie) po latach. Pozostaje rower, pływanie, a zimą biegówki. A tak lubiłem biegać i jak znów zacząłem to było fantastycznie. Usiłowałem zmniejszyć częstotliwość do raz na tydzień, tempo do 5:40, dystans do 6 km, ale i tak nie było dobrze. Wolniej, rzadziej, krócej to już nie było sensu i lepiej było się z bieganiem pożegnać.
Szkoda,że powrót do biegania do końca nie wyszedł. Jazda na rowerze też może dać wiele frajdy. Na pewno nie obciąża tak stawów jak bieganie.
Moja ulubiona sentencja brzmi: „Kto nie chce – znajdzie powód, a kto chce – znajdzie sposób” ;) Coś w tym jest. A brak ruchu może skutkować nawet depresją…
Mnie juz młody nie pozwala na wymówki – jak mu juz obiecam, że jedziemy na rower lub nad Pilicę na kajaki to nie ma przebacz.