Rower dla kobiety – jaki kupić?

Jeszcze kilka lat temu, na hasło – rower dla kobiety, przed oczami pojawiał mi się rower miejski, z ramą typu „damka”. Producenci dopiero niedawno odkryli, że można zwojować rynek nie tylko klasycznymi rozwiązaniami typu skoszona górna rura ramy, ale także innymi pomysłami na przyciągnięcie kupujących. Panie świetnie radzą sobie również na szosie i w terenie. I rynek postanowił wykorzystać ten potencjał. Pojawiły się damskie wersje rowerów, z lekko zmienioną geometrią ramy oraz inną kolorystyką. I to w bardzo wielu segmentach, od rekreacyjnych crossów, po wyczynowe górale i szosy. Czy takie rowery były potrzebne? Czy kobietom potrzebne są rowery przeznaczone z myślą tylko o nich? Postanowiłem przyjrzeć się tej sprawie i podzielić się z Wami wnioskami.

Jaki rower dla kobiety i żony
fot. Sascha Kohlmann

Rower „damka”

Zacznijmy jednak od klasyki, czyli rowerów obecnych na naszych ulicach od dziesiątek lat. Rowery z nisko poprowadzoną górną rurą ramy (bądź jej całkowitym brakiem) nazywane są popularnie damkami. Tak poprowadzona górna rura ułatwia wsiadanie i zsiadanie z roweru. Jest również wygodniejsza podczas zatrzymywania się, na przykład na światłach. Jak wiadomo, kobiety różnią się trochę od mężczyzn, jeśli chodzi o proporcje ciała. Zazwyczaj przy tym samym wzroście co mężczyzna, kobieta będzie miała dłuższe nogi, czasem troszkę krótsze ręce. Geometria w damskich rowerach nie zmienia się drastycznie, ponieważ te różnice nie są znaczące, najczęściej producenci jedynie trochę przybliżają kierownicę do siodełka.

Rowery Skośna rama
Cube Touring Pro Lady i Cube Curve Pro Lady

Jest jeden dość duży minus, który wynika niestety ze statystyki. Niewielu producentów ma w swojej ofercie rowery z damską ramą w dużych rozmiarach. Niektóre panie mają wzrost wykraczający poza 175-180 cm i chcą kupić rower z takim typem ramy. Niestety w przypadku większości producentów, odejdą z kwitkiem i pozostaną jedynie ramy z prostą górną rurą.

Różnice między „męskim”, a „damskim” modelem”

Od strategii producenta zależy też, czy wersja męska i żeńska roweru różnią się czymś więcej, niż tylko ramą. U wielu producentów wygląda to tak, że cały osprzęt i wyposażenie w bliźniaczych modelach – kompletnie niczym się od siebie nie różnią. A przecież panie bardzo często, znów z racji budowy ciała, wolą na przykład troszkę węższe kierownice. Albo inaczej zestopniowany napęd. Tutaj znów wychodzi rachunek ekonomiczny, przecież kierownicę kupiec może sobie skrócić, a napęd wymienić, a producent unika komplikacji na linii montażowej. Ale mimo wszystko są producenci, którzy zwracają uwagę na takie detale.

Jaki rower szosowy dla kobiety
Kross Lea R6 i Scott Contessa Solace 15

Od pewnego czasu widać również inny, silny trend. Pojawiają się rowery, dla których producenci przeznaczają osobną kategorię typu Woman, Damskie, Dla Pań. Nie są to typowe damki, a jedynie rowery albo o fantazyjnie wygiętej ramie, albo o delikatnie zmienionej geometrii. Potrafią się również pojawić różnice w wyposażeniu. Ciut węższe kierownice, anatomiczne siodełka przystosowane do kobiecej budowy ciała, czy tak jak w rowerze szosowym Scotta na zdjęciu powyżej – łagodniejsze zestopniowanie napędu, w porównaniu do męskiego odpowiednika. Zamiast korby 53-39, włożono 50-34, a kasetę 11-28 zastąpiono 11-32. Czy to akurat jest dobry ruch, ciężko powiedzieć, nie znam potrzeb kobiet na szosie, jeśli chodzi o napęd, ale widocznie takie rozwiązanie się sprawdza.

Zdarzają się również producenci, którzy wkładają odrobinę węższe opony do damskich rowerów górskich, by były bardziej zwrotne. Albo amortyzatory z miękką sprężyną, ponieważ panie przy mniejszej wadze ciała, często nie są w stanie skorzystać z pełni możliwości jaką daje amortyzator. Przy amortyzatorach powietrznych nie ma tego problemu, bo ich pracę reguluje się ciśnieniem.

Co by nie mówić, tego typu rowery to moim zdaniem spory zabieg marketingowy. Każdy chce się czuć wyjątkowo i mieć poczucie, że sprzęt został wykonany z myślą o nim, to naturalna sprawa. Jednak nie upierałbym się przy wyborze roweru, by koniecznie musiał być z serii dla Pań. Myślę tutaj o tych z serii pokazanej powyżej, a nie tych z opadającą górną rurą, ponieważ tam różnice są zdecydowanie odczuwalne.

Szukając roweru, warto również dokładnie porównać męski i damski odpowiednik. Tak jak pisałem wyżej, często jest tak, że mają one identyczne wyposażenie. Ale można się również nadziać na drobne niedociągnięcia. Bywają przypadki, gdzie w damskim rowerze pedały są plastikowe (!), a w męskim aluminiowe. Producent zapewne zakłada, że kobiety są lżejsze i słabiej naciskają na pedały, ale mimo wszystko jest to niepotrzebna oszczędność na częściach.

Oczywiście producenci nie zapominają o paniach, które lubią kolorowe, stylowe produkty. Zdjęcie powyżej zrobiłem na targach rowerowych w Kielcach i powiem Wam, że jak się dobrze człowiek rozejrzy, to w pięknych, kolorowych rowerach, ze stylowymi dodatkami można wybierać i przebierać. Ja wolę klasyczną czerń, ale nie powiem, że takie rowery też mają swój urok.

Kupując rower pamiętaj o jednym – najważniejsze by Ci się podobał. Nieważne czy z „męską” czy „damską” ramą. Czy czarny, czy czerwony. Ma cieszyć oko i ma być wygodny. To w sumie najważniejsza rada ode mnie w kwestii rowerów dla kobiet. Zapraszam Cię do wpisów w których doradzam jaki rower kupić za konkretną kwotę.

Zerknij także na wpis Moniki, która kobiecym okiem napisała co nieco o damskich rowerach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

78 komentarzy

  • Kupuję kolejny, bo ukradli, rower.

    Od zawsze ja, facet, normalny facet, tak myślę o sobie, jeździłem damkami, bo są po prostu wygodniejsze. Częste zsiadanie łatwiejsze na damce.

    Jest problem – potrzebowałbym ze 22- 21-calową ramę, a ledwie jakieś dwa 20″ znalazłem (nie podobają mi się, ale chyba jakiś z nich będę musiał polubić). Dotychczas jeździłem z 18-calowymi ramami. Ja i mój kręgosłup oraz nogi i ręce wytrzymały codzienne jazdy od Nowego Nowego Roku do Sylwestra (no, przy niżej -10 st.C nie jeździłem i jak śniegu więcej niż 35 cm – pionowo! – leżało).

    Męskim rowerem, to ostatnio (ze >40 lat temu) jeździłem „Ukrainą” Taty (nie pod ramą a nad). Jakieś 25 kg (rower).

  • Warto by dodać, że po niewielkich modyfikacjach rower unisex też nadaje się dla dziewczyny. Mówię tu o rowerze szosowym, który najtrudniej dopasować pod kobiece wymiary.

  • @Lavinka

    „I holenderka może być tak samo wygodna dla faceta. Tylko u nas faceci strasznie zakompleksieni (pochodna wychowania), więc się boją jeździć na damskich ramach, bo jeszcze na męskości stracą, hi hi. ”

    Sam miałem opory przed holenderką, dopóki nie zobaczyłem jak są popularne w Belgii czy Holandii. Z resztą u nas też już zaczynają. Ale teraz przynajmniej mi kręgosłup się odwdzięczył mniejszymi problemami, o komforcie jazdy zimą po śliskich nawierzchniach nie wspomnę (jeździ się zdecydowanie bezpieczniej niż „góralem”).

    BTW też płakałem jak kupowałem najsolidniejszą (czytaj: i najdroższe chyba) oponę z wkładką antyprzebiciową na tył. Ale warto było. Teraz czeka mnie to samo z przodu.

    „Zwyczajnie damskie ramy są cięższe, tego wymaga zmiana w geometrii(zawsze przynajmniej kilogram do przodu, a dla mnie, sakwiarza, to ma znaczenie).”

    „Rowery dla kobiet to przede wszystkim mniejsze rozmiary ram i tu jest spory problem. ”

    Niestety, to prawda. Są producenci, którzy oferują duże ramy (ale nie dla rowerzysty z > 2m wzrostu), ale są to producenci, którzy się cenią (Gazelle, Batavus itp.).

    Co do wytrzymałości podobnie, mało który (tani) producent zadaje sobie trud, aby zaprojektować „damską” ramę, która także jest wytrzymała na duże obciążenia (bardziej wymyślne profile rur, które wymagają oddzielnych linii produkcyjnych) i niekoniecznie jest ciężka.

  • Ja nie jeżdżę do pracy, bezawaryjnośc była dla mnie zawsze priorytetem, bo nie cierpię babrać się w smarze i zwichrowanych felgach. I nie znam mężczyzny, który by to lubił w trasie ;)
    I holenderka może być tak samo wygodna dla faceta. Tylko u nas faceci strasznie zakompleksieni (pochodna wychowania), więc się boją jeździć na damskich ramach, bo jeszcze na męskości stracą, hi hi. Podobno z tego samego powodu niektórzy wolą się za często nie kąpać.

  • @MaciekR
    „W efekcie kobietom wciska się w sklepach niekoniecznie to co tak naprawdę chcą, a sprzedawca, zamiast się wysilić i pomóc, jedzie po najmniejszej linii oporu.”

    Wciskają wszystkim (sam widziałem) i w dodatku w złych rozmiarach, ale… holenderka dla kobiety to żaden stereotyp, tylko zwykła wygoda.

    Co do niezawodności – cóż, gdyby wszystkie panie jeździły rowerami do pracy, to nie byłoby problemów z decyzyjnością przy zakupach.
    Nie jeżdżą, więc potrzebują wsparcia lub decyzji z zewnątrz.

  • Odnoszę wrażenie, że rower dla kobiety to jakiś objaw stereotypów; jakby ideałem kobiety jest holenderska „damka”. W takim razie nie jestem facet, ale jakiś „gender”. I jakieś 3/4 Holendrów także. ;-)

    W efekcie kobietom wciska się w sklepach niekoniecznie to co tak naprawdę chcą, a sprzedawca, zamiast się wysilić i pomóc, jedzie po najmniejszej linii oporu.

    @bik4done

    Niezawodność nie doceniają tylko kobiety, ale generalnie każdy kto dojeżdża rowerem do pracy. Nie cierpię jakiejkolwiek awarii na trasie dom-praca-dom (względnie zakupy itp.). To by zdyskwalifikowało rower.

    @Lavinka

    „Panowie, kobiety to nie dzieci, służcie dobrą radą, ale niech rowery kupują sobie same, za własne pieniądze, to nie będą tak narzekać”

    Prawda, choć dużo zależy od podejścia samej kobiety: doradzić doradzę (na ile potrafię), ale decyzja zawsze zależy od niej. Na razie świetnie się to sprawdza.

  • @bik4done: A to nie wiem, ostatnio woziłam do serwisu swój rower jak i mojego chłopaka, bo on nie miał czasu (wolał się w tym czasie zająć zakupami i dzieckiem, hi hi). Wydaje mi się, że trzeba wspierać dziewczyny w kwestii samodzielnego kupowania i serwisowania rowerów. Wiem, też się brzydzę smaru, ale dętkę wymienię i próbuję się nauczyć regulowania przerzutek (nadal nie umiem, ale większość facetów też nie). Co prawda wymiana zajmie mi milion lat, bo nie mam wprawy (jak tu mieć wprawę, jak się gumę łapie raz na kilka lat), ale daje to ogromną satysfakcję. Porównywalną do naprawienia spłuczki w sedesie czy naprawy komputera ;)

  • @Lavinka
    „Panowie, kobiety to nie dzieci, służcie dobrą radą, ale niech rowery kupują sobie same, za własne pieniądze, to nie będą tak narzekać”

    I pewnie mam jeszcze potrzymać za rękę, gdy będzie po raz trzeci odprowadzała nowy rower do sklepu do zwrotu/wymiany?
    Niektóre Panie wybierają rower, jak buty – wielokrotnie.
    :-))

  • @Jurek – tak jak pisze Lavinka – co tyłek to inna opinia. Niestety, z doświadczenia wiem, że wszystkie „damskie” modele może i wpasowują się w jakiś tam statystyczny obraz, ale nie każdej kobiecie pasują. Tak więc tym nie ma się co sugerować, tylko szukać czegoś dla siebie.

  • A ja głupia kupiłam sobie rower sama. W zasadzie wszystkie trzy moje rowery. I części do nich też sama kupuję! Panowie, kobiety to nie dzieci, służcie dobrą radą, ale niech rowery kupują sobie same, za własne pieniądze, to nie będą tak narzekać (też płakałam, jak kupowałam opony z warstwą nieprzebiciową, ale mam już je od tylu lat, że się opłaciło, oszczędność na dętkach całkiem niezła, bo jak do tej pory przebiła się jedna raz na trzy lata, odkąd je mam, kolcem z jeżyn, przez które przepychałam rower).

  • Ujjjj, patrzycie na kolorek ramy, na wagę ustrojstwa, debatujecie o kątach zadarcia nóżki i stopniu odsłonięcia majtek, a nikt nie wspomniał o sprawach dla kobiet podstawowych – NIEZAWODNOŚCI kompletu.

    Było to tak … kupiłem mojej Połowicy czarną holenderkę.
    Piękną czarną i lśniącą
    … ale wygodna się zrobiła dopiero po założeniu bardzo wysokiego wspornika kierownicy
    … potem siodełka – szerokiego jak szezląg i miękkiego jak ciasto drożdżowe.

    Po wymianie piasty z przodu na dynamo (Połowica zapragnęła jeździć bezpiecznie – full świateł) i napędu 3-biegowego na 7-biegowy (chciała też po pagórkach) rower stał się normalnie ciężki.

    Po iluś tam kilometrach pierwsze poszły pedały.
    -Coś Ty mi kupił?!!!

    Zmieniłem na nowe – porządniejsze, ale moje starsze – używane pedały mam w zapasie … jakby co.

    Potem poszła korba – kwadraty z lichej stali nie wytrzymały i cała lewa korba co chwila się odkręcała.
    Pech, że w czasie wakacji :-((
    – Czy ja ciągle muszę łazić i prosić wszystkich o pomoc, bo w TYM rowerze ciągle coś się psuje?!!!!

    No dobra, dałem nowe – lżejsze, aluminiowe z jakiejś średniej klasy Sh***o.

    Jak zaczęło coś lekko gruchotać w suporcie, to cichaczem zawiozłem do serwisu w celu wymiany kulek na wkład z łożyskami maszynowymi.

    Potem …
    – Cholera, znowu dziura!

    Po wszystkim podsumowałem czas i koszt łatania dziur i nowych dętek, więc wyszło, że mej lubej założyłem najdroższe opony ze wszystkich, które mam w stajni… bo przecież sprawdzanie ciśnienia w kole nie należy do obowiązków ani Dziewic, ani Połowic, a jazda nie polega przecież na omijaniu czegokolwiek. Szkieł również.
    Czyż nie?

    Kupiłem nowe dętki i opony z najwyższą klasą odporności na przebicie pewnej niemieckiej marki. Płakałem, jak płaciłem.

    Więc Drodzy Czytelnicy tego forum.
    Kupujcie swoim kobietom rowery: wygodne + piękne + niezawodne.
    Za każdą z tych cech zapłaćcie tyle ile trzeba i aby nigdy łza z tego powodu nie popłynęła z oczu.
    Ta ofiara jest potrzebna.
    I będzie Wam to w dwójnasób zwrócone
    … oczywiście bez jakiejkolwiek gwarancji.

  • @Jurek: O siodełkach był kiedyś osobny wpis i osobna długa dyskusja. Tu też jest wiele punktów widzenia. Jedni lubią takie, inni siakie, wcale nie jest powiedziane, że dziewczyny akurat potrzebują wygodniejsze (ja potrzebuję, ale większość znanych mi cyklistek nie).

  • W artykule zabrakło najważniejszego, czyli kilku słów o siodełkach. Myślę, że warto uzupełnić, choćby ze względu na budowę anatomiczną kobiet.

  • @Lavinka – jeżdżę z SPD już od dobrych 8-9 lat i nie leżę regularnie na ziemi. W zasadzie przez pedały może z raz miałem nieprzyjemną sytuację, ale też nic poważnego.

    Trzeba umiejętnie ustawić sprężyny trzymające blok, tak by trzymały dobrze, ale w razie czego wypięły się gdy szarpniemy nogą.

    Tak więc albo Twoi znajomi uskuteczniają hardkorową jazdę, albo coś mają źle ustawione. Ja do zwykłych pedałów już nie wrócę.

  • @Michał: Moje plastikowe pedały mają sześć lat. Przejechanych km ok. 20 tysięcy. Dopiero w tym roku zaczęłam się zastanawiać nad ich wymianą (ale nadal na podobne płaskie, te z metalowymi bolcami niszczą buty). SPD to zabawka dla ryzykantów, większość znanych mi espedowców regularnie leży na ziemi, bo nie zdążyła się wypiąć. Już chyba lepsze są noski.

  • W życiu nie kupiłabym damskiego roweru do długiej jazdy (co innego po mieście, gdzie trzeba w kółko wsiadać i zsiadać z roweru na zebrach przy CPRach i DDRach). Zwyczajnie damskie ramy są cięższe, tego wymaga zmiana w geometrii(zawsze przynajmniej kilogram do przodu, a dla mnie, sakwiarza, to ma znaczenie). Obniżona rura to tylko podpucha, to zostało stworzone do jazdy w sukienkach. Kto na sportowym rowerze jeździ w sukience? Takiej za kolano? I schodzi z roweru tak, żeby majtek nie było widać? Większość sportowych czy turystycznych strojów kobiecych nie różni się niczym od męskich. To są po prostu spodnie. A w spodniach można wsiadać na rower tak samo (inna sprawa, że wychowana na składaku mam odruch zadzierania nogi w górę przy zsiadaniu i wsiadaniu, ale wysoka rura mi w tym nie przeszkadza). :)

    Rowery dla kobiet to przede wszystkim mniejsze rozmiary ram i tu jest spory problem. Znajoma 1,70 ma problem z dobraniem ramy do szosy, bo są albo na facetów 175-200, albo na kobiety 160-165. A ona tkwi w martwym punkcie komercji. Kobieta 175 po prostu kupuje rower dla niższego faceta. Ja mam ciut za małą ramę (dobrana na wzrost, a nie na długość rąk i w związku z tym wydłużyłam sobie ją sztucznie fajką Kore, byleby nie musieć kupować nowej ramy).

    Podobnie jak Ty sądzę, że to tylko zabieg marketingowy, bo jak przychodzi co do czego to i tak liczą się parametry i upodobania jednostki.

  • Mam pedały plastikowe. Można je kupić na pewnym znanym portalu aukcyjnym za 19,99 peelenów i są bardzo dobre. Takie plastikowe z metalową ramką. A ciężki jestem i jeżdżę dość dużo, tak 5 – 50 km dziennie. Tak więc nie ma co przesadzać. Zmienię dopiero jeśli postanowię przesiąść się na SPD.

  • Tutaj akurat wątpliwości nie ma!
    Ale nad wersją bez pro w nazwie może juz pomysleć przeciętna/y Kowalska/i, bo za brak jednego łożyska i metalowych pinów zapłaci o 100 mniej.

  • Zgadza się w 100%. Ale wątpię by producent do roweru za 1200 złotych wsadził pedały za 150 złotych :)

  • @Łukasz – są jeszcze pedały takie jak octane one nylon pro oraz CB Candy1. W obu przypadkach cała platforma wykonana z tworzywa i nie cierpią na brak trwałości.

    Cena to już inna bajka, o ile pierwsze są na poziomie spd SLX, to drugie już mogą ceną powalczyć z XT.
    Plusem platikowych platform jest to, że łagodniej obejdą się z użytkownikiem w razie kontaktu z piszczelem lub łydką – co znowu moim zdaniem jest zaletą w przypadku pań.

  • @MaciekR – pisząc o plastikowych pedałach myślałem o takich których ramka jest wykonana całkowicie z plastiku. Tutaj nie ma opcji, prędzej czy później to się zniszczy.

    Co innego metalowe pedały oblane plastikiem.

  • zdecydowanie polecam Cube Touring Pro Lady. Moja kobieta jest bardzo z niego zadowolona, podobno bardzo komfortowy podczas jazdy;-) pozdrawiam

  • @Justyna

    Ja zaryzykowałem, rozmiary podawane na stronie — w przypadku marek innych niż „noname” — zawsze się sprawdzały i (nie licząc paru skróceń spodni, ale byłem tego świadom przy zakupie) pasowały idealnie. A kupowałem w sklepach, o których wcześniej niewiele wiedziałem, za to patrzyłem czy mają dostawę do Polski oraz dokładnie podaną rozmiarówkę. Polecam sklepy holenderskie czy belgijskie. Duży wybór jest w UK, ale kurs funta i ichnie ceny są dla mnie zaporowe.

  • @MaciekR
    Wybór niestety żałosny, ale przynajmniej można pomacać i sprawdzić na żywo. Nie jestem przekonana do kupowania ciuchów w ciemno, nie wiedząc czy będą wygodne.

    Mam nadzieję, że krajowi dostawcy też się wreszcie wyedukują :)