Siodełko rowerowe stanowi jeden z punktów kontaktu naszego ciała z rowerem. Jest ono bardzo istotne, ponieważ niezależnie od pozycji jaką zajmujemy na rowerze, to właśnie na siodełku spoczywa większość naszego ciężaru. Odpowiedni dobór siodełka rowerowego sprawi, że jazda będzie przyjemnością i nie zatrzyma nas ból tylnej części ciała. Choć muszę przyznać, że czasem trzeba się trochę naszukać, aby znaleźć coś odpowiedniego dla siebie.
W tym tekście skupię się na dostępnych rodzajach siodełek rowerowych, natomiast dobieranie odpowiedniego siodełka poruszę w osobnym wpisie, tu jedynie zarysuję ten temat. Na końcu znajdziecie kilka polecanych siodełek na których jeżdżą znani blogerzy rowerowi. A przynajmniej jeździli, bo są to polecenia z 2014 roku :) Muszę kiedyś odświeżyć ten temat.
Dobieranie siodełka
Zanim przejdę do meritum – nawet najwygodniejsze siodełko nie będzie dawało przyjemności z jazdy, jeżeli nie zadba się o jego prawidłowe ustawienie. A reguluje się je nie tylko na wysokość, ale także przód-tył oraz jego kąt. W podstawowym zakresie nie jest to bardzo skomplikowane i każdy może zrobić to sam, co opisałem w podlinkowanym tekście.
Druga kwestia to powszechne przekonanie, że im szersze i miększe siodełko, tym wygodniejsze. Nie jest to do końca prawda, ponieważ siodełko dobiera się do typu roweru, którym się poruszamy, stylu jazdy oraz budowy naszego ciała. Im bardziej wyprostowane plecy, tym szersze może (choć nie musi!) być siodełko. Do tego im krótsze robimy trasy, tym bardziej może być ono miękkie. Dlaczego bardzo miękkie siodełko nie sprawdzi się na długich trasach? Ponieważ będzie zbyt dobrze przylegać do naszej skóry, co szybciej doprowadzi do zapocenia, bolesnych odparzeń i bólu od siodełka (z podlinkowanego wpisu dowiecie się jak sobie z tym poradzić). To nie znaczy, że na długie trasy trzeba wybrać twardą, sportową deseczkę :) Jest bardzo szeroki wybór siodełek, które są gdzieś pomiędzy.
Jeszcze jedną sprawą jest rozstaw kości kulszowych. To z tego powodu jednym pasują wąskie siodełka, innym szerokie. Tu jeszcze dodam, że producenci siodełek potrafią spełnić wiele oczekiwań rowerzystów i np. bez problemu kupimy trochę szersze siodełko szosowe, nie tylko standardową „deseczkę” o szerokości 135 mm, ale także wersje 150 czy 160 mm. Tak samo jest z siodełkami miejskimi – nie wszystkie muszą być szeroką, żelową kanapą. Są dostępne modele dużo węższe i jednocześnie dostosowane do bardziej wyprostowanej pozycji za kierownicą.
Siodełko do roweru miejskiego
Szerokie, grubo wyściełane siodełka, nierzadko z żelowymi wkładkami i sprężynami, zwane są popularnie „kanapami” i sprawdzają się głównie w rowerach miejskich. Jeździ się na nich w wyprostowanej pozycji i nie pokonuje się więcej niż kilkanaście-kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Na dłuższe trasy tego typu szerokie, miękkie siedziska nie są dobrym rozwiązaniem. Zapadnięte w głęboką wyściółkę pośladki nie mogą efektywnie odprowadzać potu. Może to prowadzić do odparzeń i odcisków na co wpływa duża powierzchnia styku ciała z siodełkiem.
A od ilu centymetrów zaczynają się szerokie siodełka? Nie ma na to jednoznacznej definicji, ale ja przyjmuję, że od ok. 20 cm. Warunkiem jest jeszcze duża miękkość siodełka.
Rowery miejskie to nie tylko wygodne krążowniki, ale także stylowe i ciekawe modele typu urban. Do takich rowerów też bez problemu znajdziecie fajne siodełko, które będzie jednocześnie wygodne i niebanalne w wyglądzie.
Osobną kategorię stanowią skórzane siodełka typu Brooks B17, które z czasem dopasowują się w pewnym zakresie do anatomii osoby jeżdżącej na nim. Mówi się, że na początku takie siodełka nie są zbyt wygodne, ale z czasem, gdy się dopasują, można na nich przemierzać długie dystanse, bez używania spodenek z wkładką. Tego typu siodełka mogą się świetnie sprawdzić w rowerach miejskich czy turystycznych.
Siodełko do roweru górskiego
Siodełko do roweru MTB to dość szerokie pojęcie. Pominąwszy kwestie indywidualnych preferencji, to mamy przeróżne rodzaje rowerów górskich. I inne siodełko można wybrać do ścigania się w cross-country, inne do jazdy enduro, a jeszcze inne do górskiej turystyki. Kwestia czy Twoim priorytetem jest niska waga siodełka, jego wytrzymałość czy komfort jazdy na nim.
Z racji mniej lub bardziej pochylonej pozycji za kierownicą, siodełka do roweru górskiego nie są tak szerokie jak miejskie kanapy. Tego typu siodełka wybiera się też zazwyczaj do rowerów crossowych czy trekkingowych. Nic nie stoi na przeszkodzie aby takie siodełko zamontować także w rowerze gravelowym, fitnessowym czy typu urban.
Siodełko do roweru szosowego
Z siodełkiem szosowym najbardziej kojarzy się wąska, twarda i możliwie lekka „deseczka”. I często tak jest, że jeżdżący na szosie wybierają właśnie takie siodełko, niekiedy narzekając, że jest niewygodne. Inni dodają, że „tak musi być”, a to nieprawda. Dolegliwości związane z dłuższymi trasami czy intensywną jazdą pomogą zredukować spodenki rowerowe z wkładką, albo wybór mniej radykalnego modelu siodła. Nie każdy będzie się dobrze czuł na wąskim siodełku, a szosowe modele z powodzeniem kupi się o szerokości 150 czy 160 mm.
Dyskusyjne jest także szukanie oszczędności wagowych na siodełku za wszelką cenę. Niższą masę można uzyskać stosując lżejsze pręty siodełka, ale także redukując ilość wyściółki wewnątrz niego. W pewnym momencie faktycznie można dojść do granicy, gdzie nawet spodenki z wkładką nie pozwolą zachować komfortu podczas jazdy. Moim zdaniem dla tych 50. czy 100. gramów oszczędności szkoda sobie obijać cztery litery :)
Ciekawostka – na zdjęciu powyżej widzicie siodełko Fizik Antares R1, które jest dostępne w dwóch szerokościach: 141 mm i szerszej wersji 152 mm. Szersza wersja nie wygląda jak sportowa deseczka, prawda? :) A jak najbardziej nadaje się zarówno do roweru szosowego, jak i górskiego, jeżeli preferujecie tego typu szerokość. Karbonowa skorupa oraz pręty sprawiają, że siodełko waży według producenta jedynie 165 gramów.
Jeszcze inną kwestią są siodełka do triathlonu czy jazdy na czas, ale w tym temacie odsyłam do tematycznych portali oraz blogów.
Dziura w siodełku
Siodełko z dziurą jeszcze dziesięć lat temu potrafiło wzbudzić niemałą sensację wśród mniej rowerowych osób. Pojawiały się też żarty o załatwianiu potrzeb fizjologicznych podczas jazdy i inne, których wolałbym tu nie przytaczać ;)
Po co dziura w siodełku (niekoniecznie tak duża jak na zdjęciu powyżej)? Jedni mówią o zmniejszeniu ucisku na naczynia krwionośne i wrażliwe części naszego ciała. Inni dopasowują wielkość otworu do pozycji za kierownicą oraz naszych warunków anatomicznych, ale tym zajmują się profesjonalni bikefitterzy, którzy dysponują odpowiednim sprzętem oraz doświadczeniem. Otwór w siodełku może także wspomóc chłodzenie podczas jazdy. Czy warto kupić siodełko z dziurą? Ja na szosie/gravelu jeżdżę z takim od lat, w góralu nie mam takiego anatomicznego otworu, jedynie kanał, który biegnie przez długość siodełka. I na obu jest mi wygodnie, tak więc nie będę kategorycznie zachęcał do żadnej z wersji.
Jakie siodełko kupić?
Dobór siodełka to kwestia bardzo indywidualna. Każdy rowerzysta ma inną budowę miednicy i inny rozstaw kości kulszowych. Nie sugerujmy się do końca opiniami znajomych czy na forach internetowych – każdy powinien dobrać coś dla siebie. Jednak zanim zaczniemy rozważać wymianę siodełka, należy zastanowić się, czy jest to uzasadnione. Jeżeli długo się nie jeździło, to normalne jest, że przez jakiś czas tyłek będzie bolał. Trzeba poczekać, aż pośladki się zahartują. Często ból czterech liter spowodowany jest też złym ustawieniem siodełka. Inną przyczyną może być też jego zużycie – jeżeli siodełko ma już swoje lata, można pomyśleć o zakupie nowego.
Siodełka polecane przez blogerów rowerowych
W 2014 roku postanowiłem zapytać kilku blogerów oraz blogerek rowerowych, na jakich siodełkach jeżdżą. Myślę, że ta część będzie bardzo ciekawą lekturą i ułatwi Wam poszukiwania swojego idealnego siodełka. Może nie konkretnego modelu, ale przynajmniej pomysłu na jego rodzaj. Choć odpowiedzi pochodzą sprzed kilku lat, są w dużej mierze nadal aktualne. Oczywiście zachęcam do dzielenia się w komentarzach swoimi ulubionymi siodełkami i historiami jak udało się Wam na nie trafić. A może nadal szukacie tego idealnego? Oddaję głos blogerom :)
• Piotr Strzeżysz (onthebike.pl) – w sprawie siodełek, to chyba słabo pomogę, bo jedyne, co mogę napisać, to to, że lubię miękkie siodełka i zupełnie nie rozumiem sensu jeżdżenia na cienkich i twardych. A jakie dokładnie mam, to trudno mi teraz napisać, bo rower zostawiłem w USA i zupełnie nie wiem, co to za firma, etc. Co do nawierzchni – to jeżdżę na wszystkich (łączenie ze śniegiem), nie preferuje jednej, wszystko zależy od tego, co się trafi.
• TrzecieKoło z For Fun (blogmtb.pl) – mam 2 rowery, co za tym idzie 2 siodełka: SDG Bel Air RL w rowerze MTB. Przejechane na tym siodle mam jak na razie 4500 km. Jeżdżę tylko w terenie, lasy, czasem góry, lokalne trasy downhillowe oraz typowe cross-country/enduro. Jest wyjątkowo wygodne, można na nim jeździć cały dzień. Na pewno jest też solidne i wytrzymałe, przeżyło wiele sporych wywrotek. Jedyny mankament to to, że jest dość sporych rozmiarów (patrząc przez pryzmat ekstremalnej jazdy, dla zwykłego rowerzysty może być za małe). Zdarza mi się o nie przyhaczyć wewnętrzną częścią ud na trasach, gdzie trzeba mocno i często wychodzić „dolną partią pleców” ;) nad tylne koło.
Drugie to WTB Devo Sport w rowerze do jazdy ekstremalnej (downhill). Tzw. deska ;) Po prostu malutkie, wąskie i krótkie, super twarde siodło. Podczas zjazdów i skoków prawie nigdy się nie siedzi, więc nie ma ono dla mnie jakiegoś wielkiego znaczenia. Jak już zdarzy mi się przysiąść, to o dziwo jest całkiem wygodnie, profil mi odpowiada. Dzięki małym rozmiarom nigdy o nie nie zahaczyłem. Było firmowo zamontowane w rowerze jak go kupowałem i nie planuję go zmieniać. Rower, jak i siodło, używane tylko w górskich Bike Parkach.
• Wojtek (kochamrowery.pl) – moim faworytem od lat jest Fizik Arione. W „głównym” rowerze mam założoną starszą wersję tego modelu (nie nową wersję CX, która jest wyłożona twardszą pianką – nie przepadam za „deskami” i lubię mieć odrobinę wypełnienia w siodełku). Z Arione jeżdżę wyłącznie po szosie. Za co lubię Arione? Przede wszystkim za kształt; długie, wąskie siodełko idealnie pasuje do mojej budowy ciała oraz zmian pozycji na rowerze podczas jazdy – ale to oczywiście indywidualne upodobanie, dlatego nie zarzekam się, że każdemu będzie on odpowiadał. Natomiast dość obiektywną zaletą tego modelu jest to, że siodełko ma zaprogramowaną elastyczność skorupy (Wing Flex), dzięki czemu pracuje razem z ciałem, co jest bardzo odczuwalne w czasie jazdy. Rekordowo na tym siodełku przejechałem nieco ponad 300 km w ciągu dnia, nie odczuwając przy tym choćby najmniejszego dyskomfortu.
Jakie siodełko polecam? Przede wszystkim takie, które możemy przetestować (wielu producentów udostępnia siodełka do testów, choć możemy też po prostu pożyczyć siodełko od kolegi) lub bezpośrednio porównać do znanego nam, dobrze pasującego modelu. Sugeruję też zachowanie sporej dozy sceptycyzmu przy czytaniu opinii w internecie, czy wysłuchiwaniu opinii kolegów – nie zawsze produkt chwalony przez większość będzie odpowiedni dla nas.
• Piotr Mitko (piotrmitko.com) – aktualnie jeżdżę na siodełku Accent Veno. Co można o nim powiedzieć na pewno, to że jest tanie i zarazem lekkie – 60 zł, 312 gramów. Trudno znaleźć coś równie lekkiego w tak niskiej cenie. Jak dla mnie jest wygodne. Wprawdzie nie przetestowałem wielu siodełek (miałem m.in. Kellys KBIX CRX PRO-Comp, Kellys Cognithor), ale to jest zdecydowanie najwygodniejsze z nich. Veno różni się od tych wymienionych przede wszystkim obecnością otworu, dzięki któremu nie czuję drętwienia przy długiej jeździe (jeżdżę w 99% po asfalcie na rowerze crossowym z przednim amortyzatorem). Gdybym miał kupować kolejne siodełko, taki otwór byłby pierwszą cechą, na którą zwracałbym uwagę.
• Maciek (Na Rower) – około 70% nawierzchni po której się poruszam stanowią drogi asfaltowe lub szutry. Pozostałe 30% to błoto, piach czy ściółka leśna, a więc offroad. W rowerze szosowym mam zamontowane siodło Fizik Pave CX. W połączeniu z dobrą wkładką jazda do 200 kilometrów (około 10-11 godzin jazdy) nie jest niczym strasznym. Jest to dość twarde, wąskie i wypełnione pianką, siodło sportowe. Niestety przejechanie 100 km bez wkładki kończy się ostrym pieczeniem pośladów. Na chwilę obecną jest to moje ulubione siodło, choć znalazłem inne, które ma szanse mu zagrozić, a mianowicie: zacząłem testować siodło Selle Italia C2 Gel Flow. Zakupiłem je z myślą o rowerze górskim (wyprawowym) i tam już raczej pozostanie. Pierwsze wrażenia są bardzo dobre, jednak nie przejechałem na nim tyle, aby móc je polecić z czystym sumieniem. Jest to dość twarde, wąskie, wypełnione żelem i pokryte naturalną skórą siodło. Jeśli się nie sprawdzi, mam w planach zakup legendarnego Brooks’a B17.
W mieszczuchu używam starego siodła Ritchey Comp CX wypełnionego pianką i na krótkie dystanse jest w sam raz. Wcześniej używałem miękkiej kanapy, która była montowana w standardzie, jednak siodło było dla mnie za krótkie i jednocześnie za szerokie. Moja dziewczyna w rowerze trekkingowym używa siodła Selle Italia Lady Gel Flow. Siodło ma wymiary 160 mm szerokości oraz 262 mm długości (dla porównania C2 Gel Flow 136 mm szerokości oraz 276 mm długości). W połączeniu z dobrej jakości wkładką, jest naprawdę komfortowe na dystansach do 150 km. Przyjemność z jazdy bez wkładki kończy się po około 70 kilometrach (czyli jakichś 4 godzinach).
• Szymon (szymon.bike) – na jakim siodełku jeżdżę? Na białym Selle Italia SLR. Nie wiem dokładnie który to model, na pewno to ten z karbonowymi prętami, srebrne nie pasowałby do całej bryki, którą tworzę powoli i skrupulatnie, tak żeby była jak najbardziej EuroPRO. Bo tak się składa, że jestem zwolennikiem opcji estetycznej, a nie praktycznej jak zapewne zdecydowana większość. Siodło musi być cieniutkie, niczym spoiler dodający dynamicznego wyglądu, musi być białe, bo nie ma bardziej EuroPRO koloru. Pewnie gdybym stawiał na wygodę, wybrałbym jakiś model Speca. Ale nie wybrałem i jakoś wcale specjalnie nie cierpię z powodu dosiadania Selle Italia.
• Rafał (Wciąż w drodze) – przerobiłem sporo siodełek przez 9 lat swojej jazdy. Aktualnie jeżdżę na San Marco Blaze o szerokości 145 mm. Przejechałem na nim prawie 3000 km w czasie swojej ostatniej wyprawy rowerowej „Czarne->Bałtyckie 2013” i nie miałem najmniejszych problemów z siedzeniem. Do tego używałem prostych spodenek 4F z prostą wkładką z Coolmaxu. O higienę nie dbałem specjalnie, a na pewno nie stosowałem żadnych maści czy kremów. Jeździliśmy typowo po asfalcie.
W zeszłym roku w Alpach miałem Selle Royal Mach. Przejechałem wtedy 2000 km zdecydowanie w terenie. Również nie miałem problemów z siedzeniem. Ponownie żadnych maści, wielkiego dbania o higienę i spodenki jeszcze prostsze niż na Czarnym-> Bałtyckim (miałem wtedy dwie pary jakby wewnętrznych majtek z pampersem, z luźnych szortów z Decathlona z „serii niebieskiej”). Obie propozycje są dla mnie świetne. Jednak aktualnie wybieram Blaze, wolę jednak mniej wyściełania. Blaze byłoby idealne gdyby miało jeszcze dziurę…
• Agnieszka – moje ulubione siodełko znalazło się razem z rowerem Scott SUB. Wcześniej miałam albo zbyt małe siodełko lub zbyt miękkie (typowe damskie żelowe), które o ile dawało komfort siedzenia o tyle przy dłuższych trasach i dość wysokiej temperaturze latem, powodowało nieprzyjemne przegrzanie. Scott w serii SUB zastosował konstrukcyjnie proste siodełko, bez dziurek, dodatkowej wentylacji czy żelu. Ale kształt i powierzchnia jest wg mnie optymalna i bardzo dobrze sprawdza się na co dzień i na dłuższych wyjazdach. Nie jest to tylko moja opinia, ale też mojego męża, który już wcześniej chwalił sobie takie samo siodełko.
• Marek Masalski (Trasy Masy) – posiadam żelowe siodełko Selle Royal Lookin Moderate. Nie jest to oryginalne siodło montowane w rowerze Centurion Back Fire 500. Fabrycznie montowane siodło Centurion Comp, było zbyt twarde oraz wąskie i kompletnie nie nadawało się na dłuższe wyjazdy. Kupując swój rower prawie 4 lata temu nie zdawałem sprawy, że będę wypuszczać się tak daleko. Siodełko wg mnie sprawuje się całkiem dobrze. Na dłuższe wyprawy nie zakładam pampersa. Po całym dniu czuć lekki dyskomfort (100-150 km), jednak na drugi dzień dolegliwości są praktycznie nieodczuwalne, czego nie mogę powiedzieć o poprzednim siodle. Ból dało się odczuć nawet parę dni później.
Poruszam się głównie po utwardzonych drogach tempem turystycznym ok. 22-25 km/h, pokonuję od 70 km do 150 km dziennie, raz zdarzyło mi się przejechać 190 km. Nawet po takim odcinku siodło sprawdziło się dobrze. Przypuszczam, że gdybym jechał ze starym siodłem, byłoby to masakryczne przeżycie ;) Siodło mam 2 sezony, przejechało ze mną około 8 tysięcy kilometrów. W tym czasie rower zaliczył niejeden kontakt z ziemią. Wytrzymałość siodła jest na dobrym poziomie.
• Łukasz Przechodzeń (Rowerowe Porady) – przez dobrych kilka lat jeździłem na San Marco SKN (tej tańszej wersji ważącej 260 gramów). Kosztowało mnie około 70 złotych, a kształtem przypominało serię Aspide, dziesięciokrotnie droższą :) Jeździło się na nim całkiem wygodnie jak na taką „deseczkę”, jest dość szerokie i dobrze podpiera to co ma podpierać. Istotne jest też wycięcie odciążające wrażliwe części ciała. Na krótszych dystansach jeździłem na nim bez „pieluchy”, powyżej 150 kilometrów dziennie wolałem jednak założyć rowerowe spodenki.
Niestety musiałem je wymienić i chętnie kupiłbym je jeszcze raz, niestety nie jest już produkowane. Jest nadal w bardzo dobrym stanie jeżeli chodzi o poszycie, ale niestety wypełnienie „zbiło się” i siodełko zrobiło się bardzo niewygodne. Ale po tylu latach miało prawo. Następcą mojego SKN-a zostało siodełko Selle Italia Man Gel Flow, którego test znajdziecie na blogu.
Dopisek 2022: Jeżdżę obecnie na drugiej sztuce Man Gel Flow’a. Pierwsze nadal świetnie się trzyma i dzielnie służy w rowerze Moniki, jednak wypełnienie trochę się zbiło po tylu latach i kilometrach. Na dystansach rzędu kilkudziesięciu kilometrów nadal daje sobie świetnie radę, na dłuższych już trochę mniej. Dlatego kupiłem identyczne i chociażby po przejechaniu ultramaratonu Pierścień Tysiąca Jezior (625 km) mogę je polecić. Oczywiście po drodze nie obyło się bez coraz częstszego smarowania Sudocremem, niemniej do samej mety nie miałem problemu aby usiedzieć na siodełku :) Moje siodełko jest pokryte skórą (sam nie wiem czy naturalną czy sztuczną) i ta wersja nie jest już produkowana. Od pewnego czasu Man Gel Flow jest pokryte Fibra-Tekiem czyli sztucznym materiałem. Nie wiem jak się sprawdza w praktyce.
Ciekawy projekt siodła, aczkolwiek nie jestem przekonany czy ruszające się siodełko zapewni dużo większy komfort…
filmik i projekt tutaj :
http://www.namodynamics.com
Hmmm…ciekawy projekt :)
Btw właśnie na Bike Radar spotkałam się z dość oryginalnym siodełkiem… http://www.bikeradar.com/road/news/article/chiropractor-launches-unique-infinity-saddle-39783/ :)
Ja jeżdżę na Fizik Aliante XM. Wiele przeszło i nie mogę złego słowa o nim powiedzieć.
Niektórym może wydawać się trochę długie jednak wszystko kwestia gustu i budowy ciała. Nie ma wycięcia jednak w jego miejscu jest miękki materiał. Trzeba jednak brać pewne poprawki na nie i na rozpoczęcie sezonu trasą 70 km na pewno się nie nadaje. Średnio twarde, ale bardzo wygodne w środku sezonu jak już się dupa usiedzi.
@Marcin – ano widzisz, nasz klient nasz Pan. I tak być powinno.
Ja wiele lat temu kupiłem siodło żelowe o dość spoko kształtach. Sprawuje sie swietnie. Tedaz gdy wspomaga mnie stroj z pianka w portkach jest idealnie. Kto by pomyslal, ze ludzie nawet z siodelkami sie bawia jak z autem :-) marka, seria, kolor :-)
PS. Kiedys rower to byl zwyczajny sprzet, byleby jechal a teraz… :-)
Mój najważniejszy przyjaciel (ten, na którym jeżdżę na wyprawy) ma Specialized Avatar. U nas dość drogi dlatego kupiłem go w Londynie za 50 funtów. Ma 143 mm szerokości i tyle powinno mieć przy tej pozycji, jaką mam na moim Specialized Tricross Sport. Szosóweczka gianta ma prelogo, deseczkę o szerokości 133 mm. Tam jestem bardziej pochylony. A mój najstarszy rowerek ma założonego troszkę szerszego Specialized’a body geometry. Tam jestem najbardziej wyprostowany i siodełko jest najszersze, chyba 156 mm. No cóż na własnej d… nie można oszczędzać :)
Bączku – o to właśnie chodziło też w mojej wypowiedzi. Kiedyś dałam się namówić w sklepie rowerowym na damskie miękkie siodełko, kilka razy byłam z nim na dalszym wypadzie i w ciepłe dni czułam się jak na poduszce elektrycznej. Coś strasznego. Twardsze jest o wiele lepsze. Do tego pieluszka i wio :)
Wychodzi na to, że dość mało osób używa siodeł skórzanych.
W moim miejskim rowerze mam Brooks B67. Jest szerokie, ciężkie i kosztuje ponad $100 co oznacza, że kosztuje 1/4 mojego miejskiego roweru i bardziej zmartwiłaby mnie kradzież siodełka niż koła. Mimo tego jest to najwygodniejsze siodełko do jazdy w mieście jakie mogę sobie wyobrazic.
W rowerze turysyczno-szosowym mam za to Selle An-Atomica Titanico (raczej zupełnie niedostępne na polskim rynku), które waży ponad 470g, też jest ze skóry i kosztuje dużo powyżej $100. Ale znowu – komfort jaki zapewnia wart jest tej ceny i wagi. W porówaniu z Titanico, siedząc na szosowym Fizik Arione mam wrażenie siedzenia na cegle albo klocu drewna.
Miałem Brooksa B17 profesjonal team,kupione jako nowe,zrobiłem na nim 8000km i sprzedałem bo miałem go dość.
Mimo „wysiedzenia” go,nie mogłem tego siodła optymalnie ustawić,zawsze było tak że albo czubek mi się wbijał w klejnoty,albo po minimalnym ustawieniu czubka do dołu czułem że zjeżdżam na nim w dół i ono zamiast mnie podpierać to masa ciała spadała na pedałujące nogi..
Do tego twarde jak kamień i śliskie – nie wiem skąd ta legenda brooksa się wzięła.. Ja już w to nie wchodzę!
P.S.
Jeżdżę teraz na selle italia freccia za 70zł i jest nie gorzej jeśli chodzi o trasy 8-10godzinne,z tą różnicą że jest jest jakaś miękkość a nie deska,nie wiem skąd ta fama się wzięła na temat brooksa..
Może powinieneś wybrać inny model. Ja mam Brooksa, a dokładniej 4 sztuki i na każdym jest mi wygodnie mimo, że różnią szerokością. Najwygodniej jest mi na najszerszym ale tego używam na najdłuższe trasy.
Kilkanaście lat już jeżdżę na Brooksie więc jednak potwierdzam tę renomę.
Mam ten sam rower i to samo siodełko co Agnieszka, nie narzekam. Ale planuję nieco odchudzić rower to pewnie zmienię.
A ja na dobrą sprawę nawet nie wiem jakie mam siodełko, ale jest dobre :)
Ja mam siodełko Brooks B17 S i bardzo je sobie chwalę. Na początku było trochę twarde, ale potem – gdy dopasowało się do mojej budowy ciała zrobiło się super.
Trochę pieniążków trzeba na nie wydać i nie do każdego roweru pasuje, ale jeżeli chodzi o komfort jazdy to nie ma sobie równych.
W niektórych sklepach rowerowych można zrobić sobie profesjonalne pomiary ciała i wybrać odpowiednie siodełko.
Po kilku próbach sporo już lat temu zorientowałem się, że dobre siodełko w moim przypadku to takie, które z szerokością mieści się w przedziale 14-15cm i nie jest zbyt miękkie, przy nisko ustawionej kierownicy. Szerokość siodełka ma znaczenie bo wiąże się z rozstawem kości biodrowych i kulszowych.
A moje siodełko jest miekkie jak cholercia i nie dawno dowiedziałam się, że na długi trasy lepiej zainwestować w twardsze…
Wiosno wróć :)
ja na pierwszym lepszym Velo objechałem Dookoła Polskę pokonując 3800 km. Z własnego doświadczenia powiem kwestia przyzwyczajenia Zadka:D
Akurat siodelka Velo sa bardzo dobre pasujaprawie do kazdego tylka – nie spotkalem rowerzysty, ktory by na nie narzekal.
Nie jest to panaceum dla wszystkich, ale od porządnego ustawienia siodełka bym zaczął. Masz jakiś lepszy pomysł? Podziel się z nami swoimi propozycjami.
Nie twierdzę, że to pomoże zawsze i każdemu. To chyba oczywiste, że zdarza się, że siodełko nie chce się zgrać z tyłkiem i już.
Ale to co? Od razu nowe siodełko? Nie lepiej za darmo, albo za dwie dyszki (za poziomicę) sprawdzić czy może to była wina w ustawieniu siodełka?
Zresztą co do poziomu, to tutaj pisałem, że jest to jedynie pozycja wyjściowa:
https://roweroweporady.pl/jak-ustawic-siodelko-w-rowerze/
Tu potwierdzam,ze sa siodelka,ktore nie przypasuja naszemu tylkowi i chcby czlowiek nie wiem jak kombinowal zawsze konczy sie bolem D… w takim wypadku trzeba zmienic siodelko i miec nadzieje ze sie uda dobrze „trafic” w nasz tylek – mialem tak z jednym siodelkiem po zrobieniu 500km poszlo na „zlom” nie ma szans by tylek sie nie „nauczyl” siodelka po takim dystansie.
do Łukasz Rowerowe Porady… Bez przesady z tą poziomicą. Każdy człowiek jest inny, ma inną budowę. Ten sposób na poziomicę jest ogólnie znany ale nie zawsze się sprawdza. Dużo osób zadziera minimalnie dziób i w takiej pozycji o wiele im wygodniej. Więc nie siej tu starej teorii jako panaceum dla wszystkich bo ludzie w to uwierzą i do marketu po poziomice zaczną biegać :)
Michał – pierwsze co zrób to weź poziomicę i sprawdź czy siodełko masz idealnie w poziomie ustawione. Ale dokładnie, bo każde odchylenie od poziomu może powodować ten problem.
Mi się kiedyś siodełko przestawiło, nawet nie wiem do końca jak i potem bardzo się dziwiłem, że mnie tyłek boli, a wcześniej nie bolał.
Co do siodełka to każdy ma trochę inną wrażliwość, siodełka też są różne, czasami po prostu trzeba trochę czasu by znaleźć swój ideał.
Ustawienie w poziomie przy jezdzie w terenie dla faceta ? Czy wiesz, ze takie ustawienie siodelka moze pozbawic cie mozliwosci posiadania dzieci a w starszym wieku ogromne problemy z prostata ? Ja od ponad 10 lat zawsze nosek siedzenia lekko kieruje w dol by ciezar ciala wspieral sie na miesniach ud i tylka a nie na kroczu a szczegolnie nie na prostacie co moze spowodowac bezplodnosc i ogromne problemy z sikaniem po 40stce.
Uswiadomil mi to kiedys.byly zawodowy kolarz, ze takie wlasnie mieli problemy zawodowi kolarze az ktos wpadl na pomysl ustawiania siodelek lekko pod skosem aby nie „draznic” prostaty. Dzis dozucono do tego siodelka z wycieciem co jeszcze bardziej niweluje nacisk na krocze i zapobiega przegrzewaniu sie czesci intymnych u obu pulci.
Brooksy wcale nie ustawia się z nosem w dół ani też nie ma żadnych wycięć a mimo to można na nich jeżdzić po kilkaset km bez najmniejszych dolegliwości.
A czy ja powiedziałem, że są jakieś „namacalne” dolegliwości? :D
Nie miałem tu na myśli dolegliwości fizycznych w postaci jakiegokolwiek bólu lecz o problemach „męskich”, które ujawniają się dopiero po wielu latach lub po przekroczeniu 40 roku życia.
Nie znam żadnych naukowych wywodów czy prac na ten temat ale nie zaryzykuje bezpłodności czy problemów z prostatą i wole posłuchać doświadczonego kolarza. Zresztą ustawiam tak siodełko od ponad 10 lat i jestem do tego przyzwyczajony, jak na razie nie mam wyżej wymienionych problemów :D mimo wielu kilometrów oraz wieku 40+ :D
a.. mówię o siodełkach sportowych i jeździe bardziej sportowej a nie rekreacyjnej na „kanapach”, jeśli ktoś ma porządnego Brooksa na sprężynach to nie śmiga sportowo tylko po mieście i siedzi całym tyłkiem na siodełku jak na kanapie a przecież nie o takich tu siodełkach jest mowa – czyż nie ? :)
I tu się mylisz. Mam kilka siodełek Brooksa oraz kilka siodełek syntetycznych i naturalną rzeczą jest, że na Brooksach spędzam kilka razy więcej czasu przy czym szerokość siodła tu nie ma kompletnie znaczenia bo jak dla mnie, na każdym Brooksie siedzi się komfortowo jak się już ułoży.
A powiedz mi czym różni się jazda sportowa od jazdy rekreacyjnej? Jak dla mnie jazda sportowa jest daleko bardziej lżejsza gdyż zawsze po 2-3 h odpoczywasz. Tymczasem jazda rekreacyjna z sakwami to w moim przypadku bardzo często 8-10 h spędzanych w siodle i to dzień w dzień przez 2-3 tygodnie.
Kolejny problem. Mam już kilkunastoletnie dzieci więc jestem przykładem, że długotrwała jazda na rowerze kompletnie nie wpływa ani na bezpłodność ani na wszelkie dolegliwości męskie. AMEN.
Polecam siodełka bez noska (sam używam Spiderflexa), niestety do kupienia bodaj wyłącznie zagranicą. Przy fabrycznie ustawionej kierownicy ręce będą mocniej obciążone, poza tym trzeba dobrze ułożyć spodnie, żeby nie wrzynały się w jeszcze inną część ciała, ale bólu krocza nie będzie. Artykuł o siodełkach bez choćby wzmianki tym temacie (dotyczy, wbrew pozorom, obu płci) jest niebezpieczny.
Mam rower górski z tym niby wygodnym (wg. autora) siodełkiem. Jak wsiadam na rower to nie schodzę poniżej 12km a przeważnie lubię jechać ok. 30km dziennie (czyli niedaleko porównując się do kolarzy). Nie lubię jeździć szosą, przeważnie wybieram trasy przełajowe i tu pojawia się problem. Mój rower niby ma sprężynę w ramie siodełka ale to niewiele daje. Jazda jest niewygodna i po 5 km jazdy z obciążeniem w postaci ciężkiego plecaka nie da się usiedzieć. Pewna część ciała jest uciskana na tyle, że muszę wstawać co jakiś czas i jechać na stojąco. Wygoda… o czym my mówimy… Dla porównania w drugim rowerze mam podkładkę żelową która trochę się przemieszcza, ale jazda jest dużo wygodniejsza i jeździłem nim na dużo dłuższe trasy (max 120 km dziennie). Choruję na siodełko ze sprężynami w stylu „kanapa”. Pot i odparzenia? Ja nigdy nie miałem z tym problemu. Natomiast ból części ciała na której się siada lub ważniejszej z punktu widzenia podtrzymania gatunku nie przemawia za stosowaniem standardowego siodełka. To oczywiście zależy od roweru. Obecny rower jest kilka cm dłuższy od poprzedniego i zupełnie inaczej się nim jeździ.
Z siodełkami jest wielki problem, niestety nie ma sklepu gdzie można by było sprawdzić (przymierzyć) siodełko i w sumie jakie by nie było i za ile kupujemy w ciemno. Jest metoda mierzenia rozstawu kości kulszowych co podobno ma działać, ale jak wcześniej wspomniałem nowe siodełko jest wyborem na chybił trafił. Mi się udało zaprzyjaźniony sklepowy polecił mi siodełko SKÓRZANE nn producenta za śmieszne 50 złotych i już trzeci sezon pośladki komfortowo podróżują, siodełko jest wąskie jak szosowe bez żadnych sprężyn i silikonów.
Może zaprezentować owe siodło?
Zawsze można kupić przez internet i zwrócić w ciągu 14 dni bez podania przyczyny :)
Ja obecne siodełko mam 2 sezony, siodełko pośrednie z opisywanych powyżej, kupiłem je za jakieś 25 zł, ale spełnia swoje zadanie. Pamiętam że gdy pierwszy raz wyjechałem na nim na trochę dłuższą trasę (40 km) to myślałem że dupa mi eksploduje do tego stopnia bolała, a jakieś 2 tygodnie temu pokonałem trasę 205 km i praktycznie w ogóle nie narzekałem na ból pośladków. Tak więc wszystko to jest kwestią przyzwyczajenia, myślę że specjalne spodenki rowerowe z wkładką całkowicie niwelują ten problem, w końcu muszę sobie takie gatki sprawić :)
Tu cie zmartwie „gatki” rowerowe z wkladka nie niweluja bólu D…niestety. Wielu ludzi mysli,ze wkladka jest po to by zmniejszyc bol tylka, nic bardziel mylnego. Wkladki maja zapobiegac otarciu krocza, przepocenia posladkow i czesci intymnych a jesli jest wkladka antybakteryjna to rowniez zapobiega ifekcjom wynikajacym z przepacania sie i ocierania krocza o siodelko.
Polecam takie wkladki szczegolnie dla kobiet by zapobiegac infekcji drog rodnych czy moczowych, niestety sa to juz ciuchy wysokiej klasy wiec bez 150zl nie ma co marzyc o antybakteryjnej wkladce.
Co do bolu przyslowiowych 4rech liter to jest stara rowerowa prawda pierwsze 100 km musi bolec potem juz nie :D
Mylisz się. Wkładka tylko nieco złagodzi dolegliwości ale ich nie zlikwiduje. Ja jeżdzę już kilkanaście lat bez wkładki pokonując rocznie 10 000 km z tym, że robię to na Brooksie.
Tak więc zdecydowanie istotne jest siodełko a nie odzież.
Wiadoma sprawa :)
Tylko taki skórzany Brooks nie pasuje do każdego roweru niestety.
Kwestia gustu. Brooks w ofercie ma tyle modeli, że z powodzeniem siodełko skórzane można zastosować do szosówki, MTB , trekinga czy miejskiego. Jedynie w rowerach typu BMX nie ma sensu takiego siodła używać ale już do XC jak najbardziej.
http://poradyzbagazemprzezswiat.blogspot.com/p/blog-page_59.html
Ludzie, nie ma to jak skórzane na porządnych sprężynach
No właśnie. Dlaczego nie ma ich w zestawieniu? Nikt już na nich nie jeździ ?
To nie jest zestawienie, tylko bardziej ciekawostka od kilku osób, na jakich siodełkach jeżdżą. A przecież jest tam też info o skórzanym siodełku Brooks.