Od pewnego czasu przygotowuję się do rowerowego ultramaratonu Piękny Wschód. Pierwotnie zakładałem start na długim dystansie (510 kilometrów), ale gdy zapisywałem się w zeszłym roku, byłem chyba zbyt dużym optymistą. Taka trasa (z limitem 35 godzin) pod koniec kwietnia, to trochę za dużo, jak na moje skromne możliwości. Już dwa tygodnie temu podjąłem decyzję, że przepisuję się na krótszy dystans (261 km), który oczywiście ma także inny limit czasowy, wynoszący 16 godzin. Ultramaraton to nie powinien być spacerek, ale nie chodzi też o to, aby zrobić sobie krzywdę.
W ramach przygotowań robię sobie dłuższe i krótsze trasy, a wczoraj, tydzień przed startem, postanowiłem zaliczyć te 260 kilometrów, czyli tyle ile czeka mnie na Pięknym Wschodzie. Wybór padł na dobrze znaną mi trasę z Łodzi do Częstochowy, którą pierwszy raz w obie strony przejechałem pięć lat temu (w koszmarnym upale i to było głupie, że nie wróciłem z Częstochowy pociągiem), a trzy lata temu powtórzyłem ją z tatą na tandemie.
Tym razem postanowiłem uatrakcyjnić trochę wyjazd i w jedną stronę pojechałem przez Łask i Szczerców, a wróciłem przez Radomsko, Kamieńsk i Bełchatów.
Większą mapkę znajdziecie tutaj, przy okazji zapraszam do obserwowania mojego profilu w aplikacji Strava. Normalnie nie rejestrowałbym swoich przejazdów (kiedyś robiłem to w Endomondo, ale szybko mi się znudziło) – natomiast mój nowy licznik (z prostą, ale fajną funkcją nawigacyjną), który pokazywałem Wam na YouTube, automatycznie synchronizuje się ze Stravą. Więc korzystam :)
Gdyby to miał być zwykły przejazd, wystartowałbym rano – myślę, że na 7:00 dałbym radę się ruszyć. Ale postanowiłem „zasymulować” to, co będzie się działo za tydzień i wyjechałem o 9:50, czyli tak, jak mam wystartować z Parczewa. Oczywiście, na Pięknym Wschodzie dojdą emocje, inne warunki terenowe, jazda w grupie (jeżeli uda mi się zgrać z innymi, bo głównie jeżdżę solo), także pogoda może być inna (najważniejsze, żeby nie padało).
Jak zawsze ruszyłem swoim tempem, jadąc na 60-70% możliwości. Te procenty tylko szacuję, chodzi o to, że dłuższe trasy zawsze jadę tak, aby jak najmniej wysiłku wkładać w pedałowanie. Ma mi się przyjemnie kręcić i staram się nie dociskać, bo to się w dłuższej perspektywie potrafi zemścić. Na początek zaplanowałem sobie 10. minutowe przerwy, co 30 kilometrów – czyli tak akurat, aby dać trochę odpocząć nogom, zjeść coś na spokojnie (podczas jazdy też jem, ale nie daje to zbyt dużej przyjemności), ale nie wychłodzić mięśni do końca.
I udało mi się ten plan częściowo zrealizować :) To znaczy tylko raz zatrzymałem się na dłużej niż 10 minut (dokładnie na 14) i było to na stacji benzynowej na wylocie z Częstochowy, gdzie zjadłem kanapki, opłukałem się w toalecie i chwilę odpocząłem. Potem mój plan, aby stawać co 30 kilometrów trochę się posypał, ale ani razu postój nie trwał dłużej niż 5-6 minut. A zwykle były to krótsze przerwy, bo a to kurtkę założyłem, a to ubrałem się w getry i bluzę, a to stawałem na szybkiego siku-stopa lub zrobić zdjęcie.
Tak jak pisałem, normalnie wystartowałbym dużo wcześniej. I moje postoje wyglądałyby zupełnie inaczej – na turystycznych wyjazdach nie lubię się spieszyć :) Natomiast teraz miałem jeden cel – zmieścić się w limicie 16 godzin (a najlepiej oczywiście dojechać szybciej). I dałem radę – łącznie przejechałem 265 kilometrów, co zajęło mi 14 godzin i 13 minut. Sama jazda to 11 godzin i 30 minut, czyli jak wynika z prostego obliczenia, postoje trwały 2 godziny i 43 minuty.
Przerw byłoby mniej, a i sama jazda trwałaby krócej, ale nie jechałem po zamkniętym torze, tylko w normalnym ruchu ulicznym. A tu czasem czają się niespodzianki, jak na przykład rozgrzebana na dystansie kilku kilometrów droga z Kamieńska w stronę Bełchatowa. Przez dobre 3 kilometry jechałem po drodze, gdzie zerwano asfalt i leżał sam tłuczeń. A potem stałem na dwóch czerwonych światłach na mijankach. Mam nadzieję, że na Pięknym Wschodzie nie będzie takich „atrakcji” – bo zwłaszcza jazda po kamulcach dała mi w kość, a stanie na dłuuuugich światłach wybijało z rytmu.
Nawet moi rodzice, którzy przyjechali do Bełchatowa tandemem i tam na mnie czekali, nie zatrzymali mnie na długo. Pogadaliśmy chwilę, zatankowali mi bidon i ruszyliśmy razem dziarskim tempem w stronę Łodzi. Holowałem się za nimi przez kilka kilometrów, a potem pojechałem już sam.
W każdym razie postawienie sobie jakiegoś (realnego) celu, bardzo motywuje do jazdy. A 23 km/h to moja standardowa średnia, niezależnie od dystansu (z niedużymi wahaniami, ale to zależy od wiatru), więc tak naprawdę czas zyskać lub stracić mogłem głównie na postojach.
Jeszcze dwa słowa o wyposażeniu – pisałem Wam o tym więcej w zeszłym roku, we wpisie o tym, jak przygotować się do dłuższej trasy rowerem. Tym razem do dużej podsiodłówki Ortlieba doszła także torba pod ramę Frame Pack (zamiast małego trójkąta, który zakładałem wcześniej), od tego samego producenta (kosztuje ok. 320 zł, ale robi robotę). Więcej na temat tych toreb do „tobołkarstwa” możecie obejrzeć na YouTube. To pozwoliło mi na zwolnienie drugiego koszyczka na bidon (wcześniej trzymałem tam narzędzia i pompkę w pojemniczku). Ruszając miałem je prawie maksymalnie wypchane ciuchami (było ponad 20 stopni), by wieczorem założyć je wszystkie na siebie (temperatura momentami spadała do 5 stopni). Ja już po zeszłym roku miałem nauczkę, że gdy robi się ciemno, a temperatura spada poniżej 13 stopni, nie ma co czekać, tylko trzeba się szybko ubierać (jeżeli mamy w planach przejechać jeszcze kilkadziesiąt kilometrów lub więcej).
No to w sobotę Piękny Wschód :) Trzymam kciuki za pogodę – na razie zapowiadane jest 20 stopni (w nocy 12) i delikatny wietrzyk – czyli warunki idealne. Każdy z jadących będzie miał monitoring GPS, także podglądajcie i trzymajcie kciuki :)
PS Jak zawsze wybieram się na taką imprezę, aby cieszyć się z jazdy na rowerze. Oczywiście liczę na to, że zdrowie pozwoli uzyskać dobry (jak na moje możliwości) czas, ale nie jest to dla mnie priorytetem.
Też jeżdżę solo długie trasy. Jestem z Opoczna i co roku jadę do Częstochowy i wracam tego samego dnia – ode mnie to mniej więcej 265 km, tymi drogami, którymi jeżdżę. Tydzień temu postanowiłem się sprawdzić na dłuższej trasie. Opoczno-Ogrodzieniec-Opoczno, częściowo po wzgórzach Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Wyszło na stravie 312 km w 13,5 godziny.
Zainspirowałeś mnie trochę, też jestem z Łodzi i podoba mi się takie wyzwanie. Jako, że jechałeś już kilka razy z Łodzi do Częstochowy, to może mógłbyś się podzielić spostrzeżeniem, która trasa jest najlepsza?
Ja jeździłem tylko tymi, co widać na mapce na samej górze. W tygodniu na pewno nie pojechałbym drogą 91, bo tam ruch musi być duży. Natomiast w weekend, jest tam całkiem przyjemnie.
Kiedyś jechałem przez Bełchatów i potem Radomsko i wracałem tą samą drogą. Ale tym razem dla odmiany dodałem drogę przez Szczerców. Ona też jest fajna, tyle, że nie nocą – mało po drodze jest stacji benzynowych, żeby odpocząć, uzupełnić prowiant, wejść do toalety.
Piszesz, że Twoja standardowa średnia to 23 km/h – mogę zapytać czy to głównie po asfalcie, czy w jeździe terenowej też ją osiągasz? Pytam, bo ciekawi mnie na ile „powinno” mnie niepokoić, że mimo iż od dłuższego czasu jeżdżę dość regularnie (ale absolutnie nie treningowo, tylko rekreacyjnie i dla zdrowia) w terenie (głównie Trójmiejskim Parku Krajobrazowym) i nijak nie mogę wyjść ponad średnią 17 km/h dopóki nie wyjadę z lasu.
Fakt, że TPK jest dość specyficzny i sporo jest jazdy góra/dół (nawet zawody MTB u nas organizują) i nie staram się bić żadnych rekordów, ale zastanawiam się czy może jednak nie powinienem bardziej popracować nad kondycją, zwłaszcza że zjazdy znacznie poprawiają mi średnią – na podjazdach (typowo pod górkę, nie na łagodnie nachylonym w górę fragmencie trasy) w zależności od stromizny/wiatru/zmęczenia bujam się między 8 a 14 km/h ;) Może ktoś z czytelników jest z okolicy i też podzielicie się opinią? ;)
Cześć, piszę tylko i wyłącznie po asfalcie. I to takim bez długich podjazdów.
W terenie ciężko porównywać średnią, bo jest to zależne od wielu, wielu czynników. Na asfalcie oczywiście też, bo to nie jest tak, że zawsze wracając do domu, mam na liczniku 23 km/h – czasem jest to 21, czasem 26, wszystko zależy od wiatru i mojego nastawienia do jazdy :)
Natomiast na dalszych trasach i tak kończy się na tych 23-24 km/h (teraz na Pięknym Wschodzie, na trasie 260 km miałem właśnie tyle).
Dzięki za odpowiedź – dałeś mi punkt odniesienia i nie brzmi jednak tak źle jak mi się początkowo wydawało ;) Jasne, średnia to średnia, zawsze są fragmenty szybsze i krótsze. Ja z dłuższymi dystansami jeszcze będę musiał się zmierzyć – póki co preferuję krótkie, intensywne wypady do kilku godzin, ale planuję w końcu w tym roku zaplanować coś dłuższego.
Witam. :) Bardzo chętnie poznam Pana opinię i dowiem się, który rower jest warty zainteresowania i inwestycji w niego :)
1. VELLBERG EXPLORER 2.1 ACERA
Widelec – SR Suntour NVX z blokada skoku
Piasta przód – Shimano TX800, aluminiowa
Piast tył – Shimano TX800, aluminiowa
Obręcze – Wzmacniane, dwukomorowe, aluminiowe Saiko by Vellberg
Przerzutka przód – Shimano Acera M3000
Przerzutka tył – Shimano Acera M3000
Hamulce – Aluminiowe V-Brake SACCON – duża siła hamowania
Klamko manetki – Shimano alum. M310 3×8 2-dźwigniowe
Korba – Shimano M311 48x38x28 o długości 170mm
Support – Neco, łożyska maszynowe
Łańcuch – Shimano HG 40
Kaseta – SHIMANO 8 rzędowa HG-31 11-32
Kierownica – KALLOY UNO aluminiowa, profilowana o szerokości 660mm
Wspornik kierownicy – KALLOY UNO aluminiowy 1 1/8″
Stery NECO, 1 1/8″, kulkowe o wysokiej kulturze pracy
2. SPARTACUS CROSS 3.0 AMOR SHIMANO
Amortyzator – SR Suntour NEX regulowany
Korba – Shimano FCM131 48/38/28
Kaseta – Shimano HG 31 8-biegowa
Łańcuch – Shimano HG
Przerzutka tył – Shimano ACERA T3000
Przerzutka przód – Shimano TX51 Tourney
Manetki – Shimano M310 3×8
Klamki hamulcowe – Shimano M310 Aluminiowe
Hamulce – Saccon Aluminiowe
Mostek – UNO Aluminiowy 31,8/100mm
Kierownica – UNO profilowana 660mm
Sztyca – UNO 27,2
3. ROMET ORKAN 2 28 R19
Widelec: SR Suntour NEX P-700C
Przerzutki tył/przód: Shimano Acera T3000 / Shimano TY-510
Ilość biegów: 24
Mechanizm korbowy: Shimano TY-301 48 / 38 / 28 175 mm
Kaseta / Wolnobieg: Shimano HG-31 11-32 8 speed
Kierownica: Romet aluminiowa
Hamulce tył/przód: Promax TX-123D / Promax TX-123D
Piasty tył/przód: JoyTech 801 / JoyTech 731
Obręcze: aluminiowe dwukomorowe
Manetki: Shimano STEF-510 8 speed / Shimano STEF-510 3 speed
Mostek kierownicy: Romet aluminiowy 90 mm
Sztyca: Romet aluminiowa 31,6 mm 350 mm
4. Widelec: SR Suntour M3010, 50mm skoku
Stery: półzintegrowane
Suport: Cartridge, łożyska maszynowe uszczelnione
Mechanizm korbowy: Prowheel, 48x38x28
Manetka: Shimano ST-EF510-7 EZ-fire Plus
Przerzutka przednia: Shimano M191
Przerzutka tylna: Shimano TY300
Ilość biegów: 21
Kaseta: Shimano CS_HG200-7, 12-32
Łańcuch: KMC Z51 (114 ogniw)
Hamulce: Apse Artek V-brake
Klamki hamulcowe: Shimano ST-EF510-7 EZ-fire Plus
Piasty: aluminiowe, 32 otwory
Obręcze/zestaw kół: KLS Draft, 622×19, 32 otwory, kapslowane
5. Rower crossowy Author Lumina 2017
Widelec: hi-ten
Stery: VP COMP 1-1/8″
Korba: PROWHEEL 36 (170 mm)
Oś suportu: VP COMP monoblok
Przerzutka tył: SHIMANO TX800
Manetki: SHIMANO Revoshift (8)
Kaseta: SHIMANO HG-31 11-34 (8)
Łańcuch: KMC Z72
Piasty: QUANDO 36 otworów
Hamulce: TEKTRO V
Dźwignie hamulcowe: TEKTRO tworzywo/ aluminium
Obręcze: Aluminiowe 36 otworów
Szprychy: stalowe
Będę niesamowicie wdzięczna za pomoc :) Pozdrawiam.
Hej, szczerze mówiąc, wszystkie te rowery mają bardzo podobne wyposażenie, może poza numerem 4, który ma 7. rzędową kasetę, a nie 8. rzędową (ale to nadal kaseta, a nie wolnobieg, więc super).
Z tych rowerów wybrałbym wygodniejszy/ładniejszy/tańszy (być może nawet w tej kolejności :)
Takie wpisy lubię najbardziej:) Długa jazda rowerem to jest to. Bez wyścigów, turystycznie, z jednym konkretnym celem aby zmieścić się w określonym czasie. Fajna trasa i niezły dystans. Możesz napisać co z dodatkowych ciuchów zabrałeś na ten wyjazd? Czy bardzo różniły się od tego wrześniowego do Tczewa? Pozdrowienia dla Ciebie i Moniki i do ponownego zobaczenia w okolicach Górki Pabianickiej. Powodzenia na Pięknym Wschodzie.
Ze sobą miałem bluzę + kurtkę z Windstopperem, lekko ocieplone getry do biegania (bez problemu da się je założyć na spodenki z wkładką), rękawiczki z palcami, czapkę pod kask i odblaskowe szelki. Byłem przygotowany na znaczny spadek temperatury i wiedziałem, że nie powinno padać, więc tyle mi wystarczyło.
Fajna trasa:-) Ja w sobote jade do Olsztyna z W-wy bokami ok 240km i celuje w 8 godzin srednia 30km/h Tak mialem dwa lata temu a tydzien pozniej w Swietokrzystkie na pograniczu z Łodzkim. Góry Przedborskie 170km:-) Wszystko na szosie. Musze sie zastanowic nad taka torba:-)
A jak z zabezpieczeniem roweru przy tak długich trasach? Zabierasz ze soba unlock?
Teoretycznie mógłbym zabierać, bo oprócz dużego ULocka na dwa rowery, mam też malutkiego Kryptonite Evolution Lite, który wszedłby mi do podsiodłówki, a może nawet do tej torby na ramę. Ale… z racji tego, że zahaczałem o noc, a wiedziałem, że temperatura mocno spadnie – miałem zapakowane sporo ciuchów i ostatecznie dobrze wyszło, bo wszystkie je założyłem :) I na U-Locka brakłoby już miejsca.
To jest jedna sprawa, druga jest taka, że i tak bym go raczej nie zabrał, bo postoje robię albo na stacjach benzynowych, albo w takich sklepach, że nie ma tam praktycznie żadnego ruchu (poza panami spijającymi piwo na ławce), a rower mam w zasięgu wzroku. W każdym razie, liczę na to, że szansa na kradzież jest niewielka.
A U-Locka zabieram tylko na wyjazdy z sakwami. Wtedy mam więcej miejsca, a rower zapinam głównie i tak na noclegu, jeżeli nie ma możliwości schowania go do zamykanego pomieszczenia.
Numer startowy 057 Rok urodzenia1950
To Ty? :)
Taki już mi wpisali rok urodzenia, niech zostanie dla zmyłki :D
Mi też wpisali ten sam rok urodzenia, a poza tym widziałem kilka osób z 1911 roku :) Ja się porwałem na dystans 500 km i nie jestem pewny czy dam radę, bo ostatnio coś czuję w plecach i lewym kolanie. Mój rekord to 372 km z tamtego roku (Tour de Silesia). Tydzień temu zrobiłem mocniejszy trening na brevecie w Pomiechówku – wyszło 207 km w czasie 7:40. Do zobaczenia w Parczewie!
Uuuuu, jak śmigasz w takim tempie, to i 500 dasz spokojnie radę, najwyżej trochę spokojniej :)
Łukasz, a jak rower? I jak dłonie – drętwiały Ci?
Jechałeś dość ruchliwymi trasami, nie przeszkadzało Ci to?
Z dłońmi zero problemów.
Na 483 ruch nie był zbyt intensywny, jechało się dobrze. Potem na 91 z Częstochowy do Kamieńska było więcej aut, ale jak zrobiło się ciemno, odpaliłem całe oświetlenie, które miałem (dwie lampki z tyłu, dwie z przodu – jedna sygnalizacyjna, a druga w dół żebym widział drogę) i założyłem odblaskowe szelki – nagle wszyscy zaczęli mnie omijać jeszcze bardziej :)
Ale na 91 pewnie bym się nie zdecydował w tygodniu, wtedy staram się omijać wszystkie jedno i dwucyfrowe drogi, chyba, że mają szerokie pobocze (i jest dopuszczony ruch rowerowy).
Pełen profesjonalizm, nie zostawiasz miejsca na przypadki. Wiesz co mnie jeszcze ciekawi – jazda w trasie rowerem hybrydowym, najlepiej tą sama drogą, by mieć porównanie. Hybryda z większą baterią powinna mieć lepszy zasięg niż standardowy i pomagać w walce z wiatrem i wzniesieniami na trasie.
Aby przejechać ze wspomaganiem 265 km, trzeba byłoby mieć naprawdę duży akumulator i nie wiem czy takie są oferowane. Bardziej widziałbym drugi akumulator w sakwie.
Bo zakładam, że całą drogę jechałoby się ze wspomaganiem (mniejszym lub większym). Jazda na elektryku z wyłączonym silnikiem, z myślą, że będzie się go włączać tylko w razie potrzeby, nie ma większego sensu – za dużo to wszystko będzie ważyło.
Inna sprawa, że takie przejazdy będą dobre głównie dla osób, którym zdrowie nie pozwala na jeżdżenie rowerem gdzieś dalej. A nawet nie takie, tylko raczej krótsze.
Mówiłem o tym w jednym z odcinków na YT – dla zdrowej osoby, do rekreacyjnej jazdy po asfalcie (nie po górkach i nie do pracy), elektryk na dłuższą metę nie będzie dawał przyjemności z jazdy: https://youtu.be/Nfu7-Y71SXI
Dzięki Łukasz za odpowiedź. Tak sobie myślę, że przy wzroście zasięgu „elektryków” być może zagrożą one trochę rynkowi skuterów i motocykli o najmniejszych pojemnościach. Rowery hybrydowe są tańsze w użytkowaniu i nie wymagają rejestracji i ubezpieczenia. A o wspomaganiu pomyślałem pamiętając swoje ciężkie powroty do Łodzi z dalszych wycieczek. Mieszkając na Stokach miałem zawsze „pod górkę”. :)
Powodzenia!
Swietna impreza rowerowa! „Wybieram się tam, aby cieszyć się z jazdy na rowerze”. To dla mnie rowniez najwazniejsze podczas jazdy rowerem. Powodzenia na trasie.
Dzięki :)
Jestem z Częstochowy,jak dałbyś wcześniej znać o swoim wyjeździe,przywitałbym ciebie kwiatami na Jasnej Górze
tez bym podjechal, moze nie z kwiatami a z batonikiem, ale bym byl w komitecie powitalnym ;)
Cenię sobie prywatność i te chwile, gdy mogę pobyć sam na sam ze sobą i rowerem. Ale dzięki za miłe słowa :)
:)
Gratuluję, chociaż przy tym opisie jazdy tłuczniem zaczął mnie boleć….. tyłek :)
Ja dopiero szykuje się do swoich pierwszych 100 km na rowerze. Bish Bash Bosh dał radę? :)
W tamtym momencie najbardziej obawiałem się o to, żebym nie przebił dętki, a nie uśmiechało mi się po nocy, wyznaczać nowej trasy, tym bardziej, że nie było sensownego objazdu.
Rower zdecydowanie dał radę :)
Hej, masz grawela, to jest rower m.in. na takie drogi :). Ja swoim się nie patyczkuję a opony na okres letni mam chyba nieco 'wrażliwsze’ (Schwalbe Sammy Slick)
Hej, jak się przyjrzysz zdjęciom, to zauważysz, że mam opony szosowe (o szerokości 28C). A przy takich oponach rodzaj roweru nie ma żadnego znaczenia.
No fakt, nie zauważyłem. Ale widzisz-zostawiłbyś 'gravelowe’ lub poszedł w semi-slicki 700×32 i takie przygody Ci nie straszne. A nie sądzę żeby opory toczenia robiły aż taką róznicę (jeździłem swgo czasu na szosie). Za to wygoda spora. Choć na dobrym asfalcie na pewno trochę się zyskuje.
Semi-slicki 32C też mam i zakładam gdy wiem, że będę zjeżdżał z asfaltu trochę częściej.
Uwierz mi, że jak chcesz pyknąć 260 km, czy więcej, to opony robią różnicę :) Zwłaszcza jeżeli planujesz jechać tylko po asfalcie.
No może, ja do tej pory pyknąłem max 212 właśnie na 700×32. Na szosie nawet nie myślałem o takich dystansach. Na forum, na którym jest pełno ultrasów też zdania są podzielone. Dobrze się pięknie różnić :)!
Pewnie :) Ja nie mówię, na szerszych oponach jest na pewno wygodniej. Sam jeździłem kiedyś na Schwalbe Kojakach 35C, które były łyse i do jazdy po bezdrożach nie nadawały się wybitnie, ale za to na asfalcie dawały fajny kompromis pomiędzy szybkością a wygodą. Każdemu według potrzeb :)
<3 to byla moja pierwsza w zyciu dluzsza trasa, co prawda tylko w jedna strone na trekingu prosto na obiadek do domu, ale i tak wersja przez Szczercow, droga 483 zawsze dziala troche sentymentalnie ;) Powodzenia na Pieknyn Wschodzie ;)
Dzięki :)
Ja kiedyś też przejechałem tę trasę w jedną stronę, a wróciłem z rodzicami samochodem. Ale kiedy to było… może sześć lat temu, a może osiem, nie mogę sobie przypomnieć. Musiało to być albo przed blogiem, albo na jego początku, bo nic o tym nie napisałem. A spisywanie tych dłuższych wycieczek to fajna sprawa, miło się do tego wraca po latach.