Jak tanio odchudzić rower i czy warto?

Na początku trzeba sobie powiedzieć szczerze – tanio da się odchudzić jedynie ciężki rower. Im rower lżejszy – tym trudniej znaleźć w nim elementy, które można odchudzić w rozsądnych pieniądzach. Druga sprawa to opłacalność odchudzania. Moim zdaniem, inwestowanie w rower więcej niż 20% jego wartości, zwłaszcza gdy ma już parę lat i jest mocno zużyty – mija się z celem. Lepiej zastanowić się czy nie sprzedać go w dobrej cenie – i nie kupić nowego, lżejszego. Oprócz spadku wagi – dostaniemy nowy rower na gwarancji. Oczywiście można też zastanowić się nad dwu, trzyletnim rowerem. W serwisach ogłoszeniowych można znaleźć olbrzymią liczbę, fajnych rowerów w dobrych cenach.

Tutaj opisałem jak odchudziłem mój nowy rower, wymieniając w nim tylko to co było niezbędne, albo na takie części, które przełożyłem ze starego roweru. Jeżeli zdecydujemy się na zrzucanie zbędnych kilogramów z roweru, najlepiej obrać taktykę wymieniania zużytych części na lżejsze. Opona, dętka, kaseta, siodełko itd. po jakimś czasie nadaje się do wymiany – wtedy warto poszukać czegoś lżejszego.

Zapraszam do obejrzenia wideo, na temat taniego odchudzania roweru. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.

Druga rzecz jaką należy zrobić, to zważyć wszystkie części roweru, które jesteśmy w stanie zważyć (waga kuchenna to podstawa). Producenci często nawet do droższych rowerów wkładają części, które wagowo wyraźnie odstają od przyzwoitej średniej. Oczywiście odstają na minus. Najczęściej zdarza się to z kierownicą, sztycą, siodełkiem, pedałami czy oponami.

Jak odchudzić rower
fot. Nicki Varkevisser

Odchudzanie zaczynamy od części na których możemy najwięcej zbić.

1. Są to zwykle opony, które potrafią sporo ważyć. Do górali dobrym wyborem jest Kenda Karma, która waży realnie 500 gramów, a kosztuje niecałe 50 zł za sztukę. Do trekkingów, crossów itp. można założyć np. Schwalbe Citizen, która waży 590 gramów i kosztuje ok. 60 zł. Oczywiście wybór opon jest duży i każdy znajdzie coś dla siebie. Są oczywiście jeszcze lżejsze opony, ale niestety droższe.

2. Przy wymianie opon warto zwrócić uwagę na dętki. Fabrycznie często możemy znaleźć dętki, które ważą nawet 200 gramów. Warto zmienić je np. na Schwalbe Extra Light, które ważą 130 gramów dla kół 26” i 105 gramów dla 28” (na trochę węższych oponach). Nie polecam ultra lekkich dętek – o wiele łatwiej się przebijają.

3. Taniutką sprawą jest wymiana chwytów na kierownicy na piankowe. Kosztują 10 zł, ważą około 20 g (np. Authora), a standardowo montowane w rowerach ważą ok. 100-150 g.

4. Jeżeli siodełko waży sporo wymieniamy np. na San Marco Provip (276 gramów za 67 zł), kierownicę np. na Easton EA30 XC (170 gramów/70 zł). Podobnie postępujemy z mostkiem i sztycą siodełkową, ale tylko pod warunkiem, że ważą sporo więcej niż produkty ze średniej półki cenowej.

5. Gdy zużyje się nam kaseta, warto założyć Shimano Tiagra HG-50-9 (jeżeli mamy kasetę 9-rzędową w rowerze) 11-25 (230 gramów/90 zł). Jeżeli tylko nie używamy zębatek powyżej 25 z., to jest to chyba najlepsza kaseta dla odchudzających rower za rozsądną cenę.

6. Jeżeli masz crossa lub MTB i nie jeździsz za wiele po szutrze, lesie itd. warto zastanowić się nad wymianą amortyzatora na sztywny widelec. Zwłaszcza gdy Twój amortyzator ma kilka lat i nie tłumi nierówności już tak jak na początku (dotyczy to zwłaszcza taniutkich amortyzatorów). Kupując sztywny widelec, nawet stalowy: np. firmy Accent (1000 gramów/65 zł) jesteśmy w stanie zrzucić z roweru od kilograma do półtora, w zależności od wagi starego amortyzatora. Sam przesiadłem się na rower ze sztywnym widelcem i nie narzekam, choć oczywiście po bezdrożach już tak szybko nie pośmigam.

Ważne jest by dobrze dobrać widelec. Nie można kupić pierwszego z brzegu. Należy wymierzyć długość widelca (od korony po samą oś) i porównać z dotychczasowym amortyzatorem. Mierząc amortyzator pamiętaj o czymś takim jak SAG, czyli ugięcie amortyzatora gdy usiądziesz na rowerze. Innymi słowy poproś kogoś by zmierzył długość amortyzatora, gdy ty siedzisz na rowerze.

Gdy źle dobierzemy widelec, zmieni się geometria roweru, a to może w znaczący sposób zmienić jego właściwości jezdne. Warto również pamiętać o hamulcach. W przypadku tarczowych, nie będzie problemu, w przypadku V-Brake, piwoty do montażu hamulców muszą być na odpowiedniej wysokości.

7. Rama, korby, koła – tych elementów bym nie ruszał – jeżeli mamy pozostać w obrębie taniego odchudzania, chyba, że jakiś element będzie do wymiany.

8. Nie będę namawiał Cię do spiłowywania zębatek, nawiercania różnych elementów czy wymiany śrubek na aluminiowe – bo to moim zdaniem wyższy stopień szaleństwa odchudzającego. Ale… Zdejmij odblaski z kół, stopkę, osłonkę zębatek na korbie i inne elementy, które można usunąć bez wpływu na właściwości jezdne roweru. Jeżeli masz sporo takich klamotów na rowerze, zdziwisz się ile mogą w sumie ważyć.

Jeszcze raz powtórzę – jeżeli chcesz wydać na odchudzanie więcej niż 20% wartości roweru – zastanów się nad jego sprzedażą i kupnem nowego. Tanie odchudzanie jest możliwe, ale należy robić je z głową, ponieważ często na końcu okazuje się nie takie tanie.

 

Ale czy warto odchudzić rower? Odpowiedź nie jest do końca jednoznaczna. Generalnie warto to robić (wystarczy spojrzeć na zawodowców), ale… No właśnie, jest tu pewien haczyk. Postaram się teraz w kilku punktach napisać, dlaczego odchudzanie roweru zazwyczaj się nie opłaca.

Po pierwsze – możemy się zrujnować finansowo szukając coraz lżejszych części. Są one wykonane z lepszych materiałów, z większą precyzją, ale również są mniej popularne – dlatego ich cena musi być wyższa, by producentowi opłacało się je produkować. Do tego bardzo wiele ultralekkich produktów, ma kiepską wytrzymałość i trzeba je co jakiś czas wymieniać. A to oczywiście kosztuje.
Trek Emonda SLR 10 Najlżejszy
Trek Emonda SLR 10 – fabryczny rower ważący 4,65 kg

Po drugie – porządne odchudzanie roweru jest dla osób, które nie ważą zbyt dużo. A przynajmniej odchudzanie pewnych elementów w rowerze może być niebezpieczne (kierownica, sztyca, obręcze itp.) Ważne jest to zwłaszcza przy rowerach do jazdy terenowej, gdzie obciążenie roweru jest dużo większe.

Po trzecie – przy amatorskiej jeździe, redukcja wagi roweru nie jest tak bardzo odczuwalna, jak podczas ścigania.

Zatem czy warto odchudzać rower? Moim zdaniem dużo zależy od tego od jakiej masy wychodzimy. Jeżeli masz „górala” który waży 15 kilogramów, to próba zrzucenia z niego dwóch-trzech kilogramów nie ma kompletnie sensu. Lepiej go sprzedać i kupić sobie nowy, lekki rower. Gdy mamy już lekki rower, możemy zapragnąć znowu zrzucić z niego trochę wagi. Tu również należy się zastanowić, czy pakowanie w niego np. 2000 złotych, by odchudzić go o pół kilograma ma jakikolwiek sens. Może znowu bardziej opłaca się go sprzedać i kupić inny.

Tu sprawa rozbija się w zasadzie jedynie o pieniądze (w myśl zasady, kto bogatemu zabroni), moim zdaniem ciułanie kasy, by odchudzić rower o pół kilograma nie ma większego sensu. Wystarczy włożyć sobie do koszyczka butelkę półlitrową, pojeździć, a po godzinie ją wyjąć. To jest naprawdę niewielka różnica. Kilogram-dwa-trzy już tak, ale to już są zupełnie inne koszty :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

40 komentarzy

  • Witam,
    Dzisiaj z ciekawości zważyłem swoje przednie koło 26″ opona 2.125″
    Całość waży 2110g – w tym opona troszkę już zjechana 943g i dętka 214g

    Widzę że „niewielkim” kosztem – można zejść o ok 500g na kole (opona + dętka)
    I teraz pytanie czy te 0,5 kg na kole da się odczuć jeśli chodzi o przyśpieszanie lub w jakiś inny sposób?

    I pytanie 2 zastanawiam się nad zostawieniem z przodu opony 2.125 ” (krawężniki, dziury itp – bo rower bez amortyzacji) a zmienić z tyłu na 1.75″ ze względu właśnie na wagę i mniejsze opory toczenia. Jakie jest wasze zdanie na taką konfigurację?

  • Najprostszy sposób to wymiana widelca z amortyzowanego na sztywny – tylko to kosztem komfortu, ale ja już od 2 lat tak jeżdżę i idzie się przyzwyczaić. Sztywność konstrukcji jest niezła:).

    Co do dzwonka – nie trzeba bo mieć – można mieć 'inne urządzenie o nie przeraźliwym dźwięku’ np. gumową kaczuszkę:D

    Pozdrawiam

  • Ale masz świra… Normalnie cię lubię. A blog jest mega fajny. Od jakiegoś czasu odkrywam rower na „nowo”, a twoje artykuły mnie czarują. Pozdrawiam ciebie i wszystkich rowerozakręconych.

  • A jednak konstruktywna, skoro jest jej efekt ;)
    Przykłady były jak najbardziej z życia wzięte.
    W każdym razie dziękuję i pozdrawiam.

  • Żadnej konstruktywnej krytyki nie było, tylko przykłady, dobierane na zasadzie, że każde zdanie da się obalić. Ale wpis uzupełniłem i przynajmniej tyle wyszło dobrego.

  • Moja uwaga tyczy się braku wzmianki na ten temat w artykule, co jeszcze raz podkreślę, nie jest rzetelne. Dziękuję za kalambury, wystarczy mi poziom Twoich odpowiedzi będących swoistym atakiem na moją konstruktywną krytykę. Takich znafcuw nam czeba.

  • Wiesz co, do każdego twojego „argumentu” podajesz swoje wymyślone przykłady, które akurat pasują do twojej wziętej z kosmosu teorii.

    Przecież wyżej napisałem „Kupujesz taki widelec, by geometria ci się nie zmieniła i tyle. Trzeba tylko dobrze poszukać.”

    Masz amortyzator o długości 490 mm, to szukasz widelca o takiej długości. Masz amortyzator Sr Suntour XCT, który ma 479 milimetrów – szukasz takiego widelca.

    Dla kogo jest robiony taki Trigon MC07? https://allegro.pl/widelec-trigon-26-1-1-8-mc07-carbon-karbon-wwa-i4213675708.html który ma długość 470 mm?

    Jeszcze raz napiszę, nie wkłada się pierwszego z brzegu widelca „na pałę”, tylko szuka takiego, który będzie pasował do geometrii ramy. I już. Żadna filozofia.

    Zapewne nie do każdej ramy się uda znaleźć. Ale to nie znaczy, że w wielu przypadkach się nie uda.

  • Mój tok rozumowania wynika z, jeszcze raz powtórzę, prostych zasad rządzących geometrią roweru, która ma wpływ na jego zachowanie w trakcie jazdy.

    Zalinkowany sztywny widelec ma wysokość 445 mm, podczas gdy amortyzator o skoku 100 mm ma przykładowo ~490 mm (np. jeden z tańszych RST Omega TnL), jeśli różnica ponad 4 cm nie ma wpływu na geometrię, zwrotność, „nerwowość”, prześwit itd., to gratuluję rozumowania.

    Nie mówię, że zamiana amortyzatora na sztywny widelec to negatywna rzecz, ale zwyczajna uczciwość i rzetelność wymaga, aby o tym aspekcie wspomnieć.

    Jeśli kombinowanie kołem 29″ jest herezją, to ciekawe czym jest „lefty”, napęd 1×10 i inne wynalazki? Kombinowanie prowadzi do ewolucji tak prostego sprzętu jakim jest rower.

    A w ramach pokuty polecam zapytanie wujka google, pierwsze lepsze z brzegu rezultaty:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Bicycle_and_motorcycle_geometry
    http://en.wikipedia.org/wiki/Bicycle_and_motorcycle_dynamics

    W języku polskim także jest kilka rzeczowych artykułów na ten temat.

    „Topic closed”. Pozdrawiam.

  • Dlaczego zakładasz, że założenie sztywnego widelca obniży rower? Nadal nie rozumiem twojego toku rozumowania.

    Z jakiego niby powodu założenie np. widelca Accent XC Race do roweru z amortyzatorem o skoku 100 mm miałoby zmienić geometrię:

    A kombinowanie z kołem 29″ z przodu to jest dopiero herezja.

  • Z całym szacunkiem… Czym będzie skutkowała wymiana widelca o dość powszechnym skoku 100, albo niech będzie to tylko 80 mm, na sztywny widelec?
    Różnica w wysokości odbije się na obniżeniu przodu, minimalnym obniżeniu osi suportu, zmianą kąta główki ramy, generalnie innym zachowaniem się roweru wynikającej, a jakże, ze zmiany geometrii! Oczywiście można kombinować z podkładkami, widelcem do większych kół (tutaj pomijając takie niuanse jak mocowanie np. hamulców V), widelcem do większych kół i większym kołem, tworząc tzw. rower 69-er z roweru 26″ dając na przód koło 29″. Może się wydawać, że parę centymetrów tu i tam nie ma większego znaczenia, a jednak…
    Szanowny panie redaktorze, doceniam wkład w szerzenie cyklozy, ale powyższa, karkołomna wypowiedź jest zaskakująca.

  • Dlaczego zmiana geometrii? Z jakiego powodu? Kupujesz taki widelec, by geometria ci się nie zmieniła i tyle. Trzeba tylko dobrze poszukać.

  • Wymiana amortyzatora na sztywny widelec? A drastyczna zmiana geometrii? To może jeszcze wymienić koła na kółeczka? ;>

  • @Darek B. – odpisuję dopiero teraz, ale kurczę, świetna historia :) Najgorsze jest właśnie to, że tak się człowiekowi wydaje, że to „tylko 200 zł”, „tylko 150 zł”, a ostateczny rachunek wychodzi spory :)

    @rychu – pytałeś o to samo już rok temu ;)

    Pomyślałem sobie jeszcze, że możesz kupić przedni bagażnik i tam założyć sakwy, ciężar bagażu rozłoży się równomiernie.

    Co do samej masy roweru, to niebawem planuję przygotować wpis o jej wpływie na jazdę. Na prostej drodze, jak się już człowiek rozpędzi, to różnicy jakiejś olbrzymiej nie ma. Największe są właśnie przy rozpędzaniu i pod górę :)

  • Mam pytanie z kolei o to czym sensownym dociążacie rowery. Jeżdżę od kilkudziesięciu już lat turystycznie – góra do 250 km dziennie. Często wielodniówki (max 3 tyg.) po Europie. Ale w każdy weekend niezależnie od tego czy śnieg czy deszcz czy święto wrzucam rower w pociąg by objeździć choćby w dwa dni jakiś skrawek Polski. Nie staram się przekraczać 35 km/h po równym. Oczywiście śmigam z sakawami na bagażniku tylnim. Rower ma wszystkie pierdołki typu dzwonek, błotniki, oświetlenie i lusterko – bezpieczeństwo zawsze i suche ciuchy przy wielodniówkach najważniejsze. Lubię jeździć z tymi kilkunastoma kilogramami obciążenia. Zresztą w przeciwieństwie do wielu osób wypowiadających się tutaj nie zauważam różnicy podczas samej jazdy gdy waga wzrasta tak do 5-6 kg. Powyżej to trochę już czuć. Podobnie przy ustawianiu roweru na stopce. Jednak wszystko co sensowne i jak mi się wydaje potrzebne na trasie już mam. Zatem czym jeszcze waszym zdaniem sensownym dociążyć rower. Tylko proszę bez tekstów o cegłówkach, kamieniach czy pięciolitrowym baniaku z wodą.

  • Rezygnacja z amortyzatora to nie tylko odchudzenie, ale znacznie lepsze wykorzystanie swojej energii. Wkładanie energii w ciągłe bujanie rowerem (nawet na zablokowanym amortyzatorze) to strata 2-3 km/h, albo męczarnia. Amortyzator ma sens w rowerach spacerowych, gdy zależy nam na pełnym komforcie, albo w góralach, przy agresywnej jeździe w terenie. Zwykła jazda po lesie i polu, nawet dość szybka (rzędu 25 km/h) nie wymaga amorka.

  • Tanie odchudzanie roweru? Nie ma czegoś takiego. Pozwólcie, że opiszę pokrótce moją historię. Kilka ładnych lat temu zamarzył mi się rower szosowy. Z braku funduszy oraz chęci by inwestować większe pieniądze w rower kupiłem sobie Authora A3307 za pi razy drzwi 2000 złotych. Kowadło w zasadzie, bo ważył ponad 10 kilogramów.
    Jeździłem nim dość dużo, miałem wtedy sporo wolnego czasu i chęć by wyrwać się z domu. Ale przy każdym spotkaniu ze znajomymi, którzy też jeździli na szosówkach miałem problem by za nimi nadążyć, zwłaszcza pod górę. Na początku myślałem, że problem tkwi w tym, że są w lepszej formie ode mnie. Jednak pewnego dnia poprosiłem jednego z kolegów by zamienił się ze mną na rowery. I to dopiero był szok! 2,5 kilograma mniej wydaje się być niewielką różnicą, ale to 25% masy mniej. I tak się zaczęło…
    Zrobiłem podstawowy, szkolny błąd (a koledzy ostrzegali). Zamiast uzbierać kasę, sprzedać swój rower i kupić coś dużo lepszego ja postanowiłem zabrać się za porządne odchudzanie mojego roweru na raty. Na raty, bo paliło mi się do tego by urwać z niego choć trochę, a kasy nie miałem by od razu wyłożyć pieniądze. A ja chciałem odchudzać rower, tu i teraz, natychmiast.

    Na początek poszła kierownica i sztyca. Jakieś Kalloy-e zastąpiłem Ritchey-ami, rower schudł może o 150 gramów, a portfel, nie pamiętam, ale uwzględniając to, że sprzedałem stare części to może dołożyłem ok. 200 zł. Kwoty i wagi są orientacyjne, ale oddadzą skalę.

    Po jakimś czasie pozbyłem się mostka i siodełka. Na wymianie zyskałem kolejne 150 gramów i portfel schudł o kolejne 200 zł. Widelec miałem stalowy (takie to były jeszcze czasy, a to w sumie nie było przecież aż tak dawno), wymieniłem na aluminiowy, waga spadła o 200 gramów, z kieszeni ubyło 250 złotych.

    Minął jakiś czas, może rok i znowu zapragnąłem coś odchudzić. Przyszedł czas na wymianę pedałów. Do tej pory jeździłem na noskach, bo to było tanie rozwiązanie. Kupiłem jednak pedały Shimano 105. Byłem 150 gramów do przodu i jakieś 150 złotych do tyłu.

    Doszło do tego, że przed snem zamiast liczyć barany, ja liczyłem co jeszcze mogę odchudzić w rowerze i jakim kosztem. Do tej pory zrzuciłem z roweru jakieś 650 gramów, a poszło na to 800 złotych.

    Wyszło na to, że gdybym od razu kupił model wyższy miałbym taką samą oszczędność wagi i dołożył bym tyle samo. A odpadła by mi zabawa ze sprzedawaniem starych części. Ale myślę sobie ok, nie jestem stratny, a robiłem to na raty – więc nie jest źle. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.

    Potem wymieniłem kasetę i łańcuch na lżejsze (stare się zużyły), potem jeszcze oponę, bo starą przetarłem i nagle doszedłem do wniosku, że moje koła są strasznie ciężkie i to one stoją na przeszkodzie w otrzymaniu lekkiego roweru.
    Uciułałem i wybuliłem 1000 zł na nowe koła Shimano, bo wiedziałem, że tańszych się nie opłaca. Zrzuciłem z kół jakieś 250 gramów. Za 1000 zł…

    Potem zaczęły się myśli o korbie, manetkach, przerzutkach. Ale wtedy wreszcie oprzytomniałem. Na sensowną korbę poszłoby jakieś 800 zł (oszczędność może 150-200 gramów), na przerzutki pewnie kolejne 400-500 zł i tak dalej i tak dalej.

    Wyrwałem się z tego błędnego koła, minęło już sporo czasu odkąd kupiłem rower, znalazłem wtedy nie najgorzej płatną robotę, przez zimę uskładałem pieniądze, sprzedałem swój rower, trochę pożyczyłem od znajomych i kupiłem Authora CA 6600 (pozostałem wierny marce). Udało mi się ustrzelić dobrą promocję i w końcu miałem rower ważący poniżej 8 kilogramów.
    Mam go do teraz i w końcu nie świerzbi mnie, żeby coś w nim wymienić. Oczywiście jakieś eksploatacyjne rzeczy będę wymieniał, ale nie żałuję, że rzuciłem się na rower z górnej (jak dla mnie półki), bo teraz przynajmniej śpię spokojnie, nie musząc kombinować jak tu odchudzić rowerek.
    Trochę się boję, że kiedyś znów przyjdą do mnie takie myśli, ale skutecznie chłodzą mnie koszty takiej „zabawy”. Im niżej chce się zejść tym zabawa robi się kosztowniejsza, a szczerze mówiąc nie mam ochoty na kolejne wydatki.

    Każdemu kto chce zacząć odchudzanie roweru radzę przemyśleć czy jest sens i czy nie będzie lepiej go wymienić na lepszy model. Uniknie się niepotrzebnych zabaw z wymianą części (kosztowną i czasochłonną).

  • Podpuszczasz. Zupełnie niepotrzebnie. Jeden lubi odchudzić sobie trochę rower (zwłaszcza niedużym kosztem), inny lubi jak mu nogi śmierdzą.

    I nic nikomu do tego. Póki nie przekracza się granic zdrowego rozsądku w kwestii bezpieczeństwa (tzn. póki rower nie zaczyna się uginać pod właścicielem) to dajmy robić ludziom to na co mają ochotę :)

  • Można też odkręcić pedały… przy odrobinie wprawy odpychać się nogami. To mi pachnie anoreksją – chudnąć za wszelką cenę

  • Dzwonek od bardzo dawna jest obowiązkowym wyposażeniem roweru. Ale umówmy się – ile osób ma dzwonek?
    Znowu – nie namawiam do łamania przepisów, każdy robi według własnego uznania :)

    • Witam, nawiązując do tematu odchudzania… Od tego roku zacząłem jeździć w maratonach MTB. Mój rower to 12letnia Merida z najniższej półki. Nawet nie wiem ile waży, ale zapewne zgubienie 2-3 kg na oponach, kierownicy i siodełku to nie problem, zwłaszcza że te dwa ostatnie elementy mogę przerzucić z innego roweru. Pytanie może nie do końca w temacie, ale prosiłbym o informację czy jak odchudzę rower o te 2-3 kg, w tym założę jakieś lepsze opony(pytanie jakie?) to czy moje wyniki będą lepsze w kolejnych maratonach MTB czy też nie ma to specjalnie znaczenia. Dodam że mam 40lat i po oderwaniu od biurka i pół rocznej przerwie od roweru mój czas na dystansie 27-28 km to 01:40-01:50. Jakby dobrze policzyć to przez ostatnie 20 lat przejechałem około 1 tyś km, z czego jakieś 400 km w zeszłym roku -wreszcie odczepiłem fotelik dla dziecka :)

      • Cześć, ciężko mi powiedzieć, jakie będzie przełożenie wagi roweru na wyniki sportowe. Na pewno w maratonach, czy jakimkolwiek ściganiu się, najważniejsza jest mocna noga i technika jazdy :) Lekki rower i tak sam nie pojedzie. Ale na pewno na lżejszym rowerze będzie się łatwiej podjeżdżać, rower będzie zrywniejszy i zwinniejszy.

        Szczerze wątpię, aby odchudzenie roweru, nawet o 2-3 kilogramy, dało nagle jakąś ogromną różnicę w uzyskiwanych czasach. Różnica z pewnością będzie, ale nie tak duża, jakbyś się spodziewał. Ale warto rower lekko stuningować, zwłaszcza jeżeli można to zrobić prostym ruchem, jak wymiana opon. Może 3 kg na samych oponach, siodełku i kierownicy nie zrzucisz, ale coś tam na pewno się urwie (uważaj tylko z dętkami, te ultra lekkie są bardzo wrażliwe na za niskie ciśnienie w oponach).

        Możesz też zrobić mały eksperyment, nie do końca miarodajny, ale zawsze jakiś pogląd będziesz miał. Przygotuj plecak, który razem z wsadem będzie ważył 3 kg. Przejedź jakąś terenową pętlę w okolicy, taką przynajmniej półgodzinną, z podjazdami i zjazdami. Potem odpocznij, zdejmij plecak i przejedź się jeszcze raz. A na końcu porównaj uzyskany czas :)

        Oczywiście odchudzonym rowerem będzie się jechało inaczej, bo masa inaczej się rozłoży, niż w przypadku plecaka na plecach. Ale i tak będziesz miał jako takie porównanie.

        • Dzięki za szybką odpowiedź. W takim razie spróbuje „zajechać” stary rower, który ma jeszcze wolnobieg a jak mi się to uda to będzie okazja na wymianę. Tak więc pozostaje trening.
          Trochę się naczytałem na temat amortyzatora blokowanego w kierownicy, pedałów SPD, rozmiaru opon i wagi roweru i uznałem że trzeba się kogoś podpytać czy na początkowym etapie przygody z mtb potrzebuję tego wszystkiego żeby skrócić czas przejazdu np. o 10 min, ale jak widać tylko trening mnie uratuje :)

          • Wiesz, każdy element z osobna nie daje jakiejś wielkiej różnicy. Ale łącznie – na pewno różnica będzie zauważalna. Pedały SPD są świetne, lekki rower także :) Możliwość blokowania amortyzatora także się przydaje, powietrzny amortyzator łatwiej dopasować do własnych potrzeb.

            I warto zastanowić się, czy tuningować obecny rower, czy właśnie nie pojeździć na tym, który masz teraz, potrenować, rozkręcić się, a potem od razu wymienić na coś lepszego, żeby nie okazało się, że na końcu będziesz miał fajny rower ze starą ramą i np. kołami :)

  • Do Anonimowy: Bardzo dobrze napisałeś moim zdaniem! Ww. porada odnosi się jedynie do osób, które potrafią myśleć i robią takie rzeczy jedynie na WŁASNĄ odpowiedzialność.

    Ja w rowerze nie mam ani jednego odblasku, co nie znaczy, że nie jestem widoczny na drodze (odblaskowe paski na butach, plecaku i koszulce).

    Dzwonka nie mam, bo zawsze mogę krzyknąć.

    Czyli parafrazując Anonimowego, wszystko jest dla ludzi z głową :)