Skocz do zawartości

Prezenty dla rowerzysty 2017


Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio na innym blogu (skądinąd w ogóle przeze mnie nie czytanym) trafiłam na takie święte słowa: "Przede wszystkim wystrzegaj się części rowerowych. A to dlatego, że... kochamy części rowerowe. Tak bardzo, że każda jedna musi być pieczołowicie wybrana i zdobyta. To mniej więcej tak, jakby podarować komuś żonę. Nie lubimy presji do używania czegokolwiek podarowanego. Myślisz, że uda Ci się wstrzelić w nasze oczekiwania? Pod choinką połóż lepiej kupon lotto – szanse powodzenia będą większe." ;) I nieco dalej: "Generalna zasada: najlepiej sprawdzają się prezenty, których nie używa się bezpośrednio podczas jazdy." Potem niestety autor już sprawę pokpił, bo w wielu miejscach sam tej idei przeczy.
 

Ale przecież ja tu nie o innych wpisach chciałam :) Bardziej mam na myśli fakt, że jakiemukolwiek zapaleńcowi kupić właściwy prezent jest naprawdę trudno. Najczęściej wszystko ma lub potrzebuje akurat czegoś z ceną zupełnie z kosmosu. No, chyba że to student, wtedy jest nieco łatwiej :D
 

Generalnie unikałabym niespodzianek. W tym roku próbowałyśmy tego manewru z siostrą, która planowała mi kupić jedną sakwę z kilku. Skończyło się tym, że na początku grudnia mamy teraz cztery sakwy (a jakby się uparł, to i sześć) różnych rozmiarów i zastosowań, a dwie kolejne właśnie dziś dotarły do sprzedawcy w ramach zwrotu :D Międzyczasie miały być rękawiczki termoaktywne i tu nawet niespodzianka do pewnego momentu się udała, ale dobrze, że to ja przez przypadek otworzyłam list, bo okazało się, że trzeba było wymienić na inny rozmiar. I teraz kup coś takiego na przysłowiowy black friday, a pod choinką 14-dniowy termin przeminie.
 

Tak więc wskutek wieloletnich doświadczeń wyrosłam z niespodzianek. Zresztą u mnie w domu nie były też one, nawet w dzieciństwie, jakoś przesadnie praktykowane. Od zawsze pisałam list do Mikołaja z jedną lub maksymalnie dwoma konkretnymi rzeczami, które chcę otrzymać i to zamówienie było realizowane. Element zaskoczenia był ograniczany do faktu, w jakim momencie i miejscu ów prezent znajdowałam ;)
 

A Wy lubicie niespodzianki? Oprócz oczywiście tych, kiedy ktoś akurat się wstrzelił w Wasze oczekiwania (czyli szansa jedna na sto lub więcej).

Odnośnik do komentarza

Też nie jestem miłośnikiem niespodzianek, zresztą jak sam napisałem w tekście "Jeżeli nie jesteście pewni, czy dany prezent się spodoba/przyda, delikatnie wypytajcie obdarowywanego o jego preferencje prezentowe."

 

Chodzi głównie o to, że czasem można byłoby dorzucić te 10-20 złotych i kupić coś zdecydowanie lepszego. Ba, obdarowywany mógłby dorzucić od siebie nawet te 200-300 złotych, żeby dostać np. wodoszczelne sakwy, do zakupu których zbiera się od dawna, a nie jakieś szmatki.

 

Oczywiście prezenty w styczniu można wystawić na sprzedaż (hasło - nietrafiony prezent pojawia się wtedy wyjątkowo często), ale szkoda doprowadzać do takiej sytuacji.

Odnośnik do komentarza

Bon zakupowy niby fajna rzecz, ale najczęściej ogranicza się do jednego sklepu i to czasem może być poważną wadą. Kiedyś cieszyłam się z Decathlonu, a teraz trudno byłoby mi coś u nich znaleźć (przez ostatnie pół roku kupiłam wszystko, co niezbędne :P). Poza tym nie wiem, jak dla Was, ale mnie mimo wszystko żal, jakbym miała kupić np. Garmina czy inny trenażer przepłacając ileśset złotych dlatego tylko, że mam bon. Zwłaszcza, że może się okazać, iż oddajemy go w praktyce za darmo. Ja swego czasu tak się bujałam że stówką do MediaMarktu - cokolwiek chciałam kupić, było średnio 70-100zł droższe niż u konkurencji, więc używanie bonu mijało się z celem (bo jego faktyczna wartość spadała do 30 lub nawet 0zł). Dlatego najlepsza jest gotówka. Tylko niestety wyklucza niespodzianki ;) No i głupio jednak kłaść pod choinką koperty :D

 

Do takich kombinacji, o jakich Łukaszu piszesz, potrzeba jeszcze normalnych darczyńców ;) Dla mnie osobiście nie ma problemu, czy dam komuś kasę, ale przyznaję, że bardzo miło mi jest, jeśli potem ten ktoś się pochwali, jak ją spożytkował. W drugą stronę również od lat tego pilnuję i nawet jak komuś nie zależy, to i tak pamiętam, jeśli dana rzecz była zakupiona z jakiejś sprezentowanej gotówki.

Od kilku lat mam też taki układ z koleżanką jeszcze ze szkoły średniej - o ile ja kupuję jej książki, które czyta pasjami i obojętne jej, co dam, o tyle ze mną co roku miała problem. W dodatku odkąd ma dzieci, bieganie po sklepach przestało sprawiać jej przyjemność. Więc teraz doszłyśmy do tego, że przedstawiam jej listę rzeczy, które nabyłam w ostatnim czasie lub jakie planuję kupić wraz z cenówką, a ona wybiera, co się jej najbardziej podoba i z czym chce być kojarzona :D No, ale takie układy to raz na milion. Druga koleżanka nawet listy oczekiwań nie chce znać, "bo musi być niespodzianka". Kończy się tym, że za bardzo nie pamiętam, co ona w ogóle mi kiedykolwiek kupiła (no, poza etui na płyty jakieś 8 lat temu), bo wszystko było totalnie zbędne.

Podobny problem przerabia od zawsze moja przyjaciółka. Jej rodzice też mają coś z deklem na punkcie niespodzianek i dopiero ostatnimi czasy lekko od tego odeszli, po 10 latach walki i wciskania niechcianych prezentów, z których mimo szczerych chęci nie potrafiła się cieszyć. Ale już dopłacania przeskoczyć u nich się już nijak nie da. Dochodziło do takich absurdów, że w tych obfitszych latach kupowali jej np. konsolę, choć prezent miał być do 500zł. Niby fajnie, gorzej jednak, jak mają lata mniej tłuste. Wtedy będą walczyć o każde 30zł i nie ma szans dać im np. 50zł, żeby kupili to, co by chciała, tylko musi szukać czegoś w odpowiedniej cenie. Choć tyle, że szukać, a nie że powiedzą: okej, a potem kupują jakiś tańszy zamiennik.

 

Podsumowując, dobrze mieć fajnego Mikołaja, a nie jakiegoś przebierańca ;) Mnie się generalnie poszczęściło, jednak z uwagi na całe mnóstwo bardzo mocno skonkretyzowanych marzeń w tym roku niespodzianek trochę mi brakuje. W ubiegłych latach stosowałam zasadę listy do wyboru, ale w tym potrzebowałam tyle rzeczy, które akurat były w promocjach, potrzebne na już albo u jednego sprzedawcy, że trzeba było zrobić cały plan zakupowy, dzieląc wydatki między kieszonkowe, Mikołaja, urodziny oraz imieniny :D

Odnośnik do komentarza

Łukaszu, tak jeszcze przyszło mi do głowy, że Twoje "delikatnie wypytajcie" jest dość ryzykowne w swojej wymowie ;) Jakby mnie ktoś delikatnie wypytał, z ogromną dozą prawdopodobieństwa skończyłoby się obustronnym rozczarowaniem, ponieważ istnieje mała szansa, że hasło: sakwa będzie dla kupującego oznaczać: Sport Arsenal W2B art. nr 602 (szczególnie, że sama miałam dylemat, czy nie 603 i w sumie zamówiłam obie, po czym jedną odesłałam). Z kolei dopytywanie, jaką to ma być konkretnie sakwa, raczej przekracza granicę delikatności ;)

Odnośnik do komentarza

To był taki eufemizm z mojej strony :)

Dawanie kasy jest spoko, ale raczej w przypadku gdy obdarowujemy młodą osobę, która jeszcze się uczy. Później to już trochę liche, jak każdy pod choinką znajdzie kopertę ze stówką :)

 

Ja osobiście doszedłem już do takiego etapu, że wszystko mam i nic nie potrzebuję. Oczywiście zawsze coś się znajdzie do kupienia, ale zwykle są to już rzeczy dalece wykraczające poza drobiazg pod choinkę.
 

U mnie w rodzinnym domu ustaliliśmy w tym roku, że robimy losowanie, i każdy losuje jedną osobę, której kupi jakiś drobiazg (niespodziankę, albo coś ustalonego). Wcześniej robiliśmy prezenty każdy każdemu, ale zwykle kończyło się na zrzutce na jeden konkretny, ustalony dokładnie prezent (czyli ostatecznie wychodziło, że każdy jakby sam sobie prezent kupował tylko nieswoimi rękami  :D Teraz z tym losowaniem jest o tyle spoko, że każdy wyda niewiele na te prezenty, nikt nie będzie "zasypany" duperelkami (mniej bądź bardziej przydatnymi) i nie będzie problemu z głowieniem się co komu kupić.

 

Prezenty i marzenia o Mikołaju zostawiam dzieciom :)

Odnośnik do komentarza

U mnie limity kwotowe są niskie głównie z przekonań. Uważamy, że człowiek zamiast skupiać się na sferze emocjonalnej przerzuca swoje uczucia w stronę zakupów. Zauważyliście jak na około mamią nas promocjami, okazjami, ratami które zaczniesz spłacać dopiero za pół roku? Powoli oddalamy się od idei spotkania w rodzinnym gronie, a gonimy za czasem, prezentami, tym co jeszcze trzeba zrobić. I jak wreszcie siadamy do Wigilii to wszyscy mają dosyć. 

Dlatego staramy się zmieścić w kwocie 30-50 zł, a jedynie dzieciaki dostają trochę więcej, bo wiadomo dorzucą rodzice, dorzucą dziadkowie, wujek, ciocia itd. :D 

Oczywiście niespodzianki są mile widziane ale też jeśli brak pomysłu to padają pytania o konkrety. Ja zażyczyłem sobie książkę Zinna, bo i tak nikt z rodziny nie wiedziałby co innego rowerowego można by mi kupić. Ale nawet takie banały jak sportowe skarpety też były by fajnym prezentem od kogoś bliskiego. Akurat tego typu rzeczy nigdy za wiele i tak jak pisałem wyżej, bardziej skupiam się na tym żeby być, a nie żeby mieć.

A listy prezentów takie jak sporządził Łukasz są jak najbardziej przydatne. Albo rodzina wypatrzy coś fajnego albo sam dojdę do wniosku, że uzbieram sobie kasę i kupię w przyszłości. 

Odnośnik do komentarza

Tak, listy są fajne i jak wspomniałam, też je praktykuję, tylko w innych okolicznościach. U mnie niestety święta to jeden z najbardziej kiepskich okresów w roku, ale niekoniecznie z tych przyczyn, o jakich, Rowerowy, piszesz. Święta tworzą ludzie, a my mamy bardzo wąskie grono: jeden malkontent, jeden niezaangażowany plus dwie zaangażowane za bardzo (więc najpierw przez dwa tygodnie przeżywają każdą pierdołę, a następnie w wigilię i dwa dni potem odchorowują). Czasem wolałabyśmy z siostrą te święta spędzić we dwie i naprawdę mam duże wątpliwości, że kiedyś nam tego zabraknie, bo nie wiem dokładnie czego. Jeść nie lubię (zresztą na święta jem najmniej w całym roku :D), kilka godzin muszę słuchać o chorobach i pogrzebach (yeah, rewelacyjny temat świąteczny, choć może i lepszy niż polityka lub kościół), z prezentów już dawno wszyscy wyrośli i tradycję podtrzymujemy we dwójkę z siostrą, bo podejście pozostałych do tematu jest załamujące (w kilku aspektach).

Fajnie, że nie do końca pewnie wiecie, o czym piszę :) No, przynajmniej w kwestii prezentów. To krzepiące, bo jednak większość mojego otoczenia też jakoś nie ma wielu powodów do lubienia świąt i dobrze, że są jeszcze takie domy, gdzie jest inaczej :)

 

Przy okazji prezentów dla siebie - kupiłam przedwczoraj na Allegro foremki do pierniczków w kształcie rowerków :D Już się nie mogę doczekać aż przyjadą, będę mieć cały Wyścig (po) Pokoju :D

Odnośnik do komentarza

Fajnie, że nie do końca pewnie wiecie, o czym piszę :) No, przynajmniej w kwestii prezentów. To krzepiące, bo jednak większość mojego otoczenia też jakoś nie ma wielu powodów do lubienia świąt i dobrze, że są jeszcze takie domy, gdzie jest inaczej :)

 

Przy okazji prezentów dla siebie - kupiłam przedwczoraj na Allegro foremki do pierniczków w kształcie rowerków :D Już się nie mogę doczekać aż przyjadą, będę mieć cały Wyścig (po) Pokoju :D

Życzę Ci, żeby w tym roku było weselej. Znam parę osób, które wcale świąt nie obchodzą i jakoś nie mają z tym problemu. Może musisz wszystko mieć w d... i gdzieś wyjechać? Olać wszystko i wszystkich, spakować rower i wrócić 27-ego albo i w nowym roku? ;)

W sumie gdyby nie dzieciarnia to może też nie robiłbym klasycznych prezentów, a za to z moją połową skoczyli byśmy gdzieś razem? Sam nie wiem. 

W świętach mamy za dużo komercji, reklam, kolęd puszczanych już w połowie listopada itd. Stąd u niektórych takie nastroje.

 

Gdzie dostałaś te foremki? U mnie co prawda pierniki wypieczone ale na przyszły rok jak znalazł :D 

Odnośnik do komentarza

Dobra myśl, chociaż ja lubię święta w domu i nie chciałabym z tego rezygnować dlatego, że ktoś inny w moim własnym (no, prawie własnym, bo wynajmowanym) mieszkaniu sprawia, że świąteczna atmosfera rozmienia się na drobne. Tak więc na przekór z siostrą świętujemy i "tylko" te kilka godzin w wigilię trzeba jakoś przeboleć. Co do łączenia świąt z rowerową pasją, w tym roku tak dla hecy planowałyśmy obwiesić sobie rower lampkami, ale wparowała nam dwumetrowa choinka do salonu i biedny rowerek musi sobie pójść do innego pokoju, bo zabrakło przestrzeni :D

 

Na foremki trafiłam przez przypadek, szukając w Google pościeli z rowerami (oszołom! :P). Okazało się, że coś takiego istnieje (bo nawet bym nie pomyślała) i można dostać na Allegro: http://allegro.pl/foremka-do-ciastek-rower-kolarzowka-kolarz-i7089269764.html. Są jeszcze takie: http://allegro.pl/foremka-do-wykrawania-ciastek-rower-birkmann-i6957447468.html. Jeszcze tylko nie wiem, jak się sprawdzają, ale jak tylko wypiekę, na pewno się tu pochwalę i powiem, czy warto kupować i czy na pewno wychodzą rowerki, czy jakaś ciapa o nieokreślonym kształcie ;)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...