Skocz do zawartości

Najlepszy rower holenderski


Rekomendowane odpowiedzi

Nctrns  ma rację. Pytanie nie jest sprecyzowane. Jeżeli chodzi Ci o rower typu damka do turystyki, to trekking lub cross. Holenderki są bardzo komfortowe, ale już na podjazdach czy nawet w lekkim terenie mogą nie spełniać oczekiwań. Jeździłem kiedyś po lesie holenderką. Dało się, ale na piachu i trawie koła buksowały. Jeżeli szukasz pomimo wszystko mieszczucha, to radzę wziąć takiego, który ma więcej przerzutek. To ułatwia sprawę nawet w mieście.

Odnośnik do komentarza

Jak koledzy napisali + parę pytań: jaki teren, czy przez cały rok, jaka kwota, styl jazdy itd.

 

Jak zależy na trwałości niezależnie od pogody i pory roku, to Gazelle, Batavus, Cortina, Sparta. Gazelle jest najlepsza jakościowo z tej czwórki, ale także droższa. Niemniej jeśli rower jest na maks. 10 lat (zakładając choć podstawowy serwis i do 5000km rocznie), to każdy z tych producentów da radę. A jak się dba, to 20 letnie Gazelle nie są czymś dziwnym.

 

Przy dużej liczbie wzniesień, to bym pomyślał o przerzutkach zewnętrznych. Z drugiej strony, jeśli jeździsz rekreacyjnie, to mam wątpliwości. Nexus 7-8 biegowy zazwyczaj wystarcza. Przerzutki w piaście i pełna osłona łańcucha ograniczają niemal do zera konserwację napędu (raz, dwa razy do roku uzupełnienie oleju i ewentualne przetarcie łańcucha). Podobnie hamulce rolkowe (ale odradzam w mocno górzystym terenie).

 

W piachu i trekking, i miejski się zakopie -- kwestia opon, jeśli to krótkie odcinki, to prościej jest zejść i przeprowadzić rower. "holender" zaskakująco dobrze i bezpiecznie prowadzi się w zimę po śniegu -- to mój pierwszy typ roweru, który używam w każdą pogodę poza gołoledzią; stabilny, a i soli się nie boi.

Odnośnik do komentarza

"Chronię go przed solą poprzez kąpanie pod prysznicem :) "

 

I na tym właśnie polega różnica pomiędzy "góralem" a "mieszczuchem holenderskim": ja go nie muszę tak czyścić.

 

Jedynie na wiosnę jakimś kosmetykiem do tworzyw i aluminium go wycieram z solnej skorupy, parę kropel oleju w pivoty od v-brake (oczyściwszy je wcześniej jakąś małą szczotką -- chyba od butów), uzupełniam olej w łańcuchu (+ przetarcie go wcześniej czystą szmatą nasączoną rozpuszczalnikiem) i koniec. Ewentualnie sprawdzam czy odpływy wody w osłonie łańcucha nie są zapchane.

 

 

(oczywiście pomijam tutaj regularną, całoroczną kontrolę klocków hamulcowych, opon, linek i ogólnie napędu. W/w opis dotyczy tego co robię po zimie)

Odnośnik do komentarza

Ale ja też mam ramę aluminiową, więc na czym polega ta "odporność na zimę" roweru holenderskiego ? 

 

 

Podejrzewam że w samej produkcji ramy, kontroli jakości i jej zabezpieczeniu podczas montażu roweru.

 

Na przykład Gazelle projektuje i wykonuje ramy u siebie w fabryce (praktycznie większość, wyjątkiem są czasem np. ramy stalowe, lutowane, które wymagają prac ręcznych i je zamawia w manufakturach). Tam też je testuje. Batavus zleca poddostawcom (ale nie wszystkie), kontrolę jakości zaś wykonuje samodzielnie. Dochodzi też kwestia lakierowania ram (od kilku -- zazwyczaj sześciu -- do kilkunastu warstw) i jakości spawów.

 

Ale to kosztuje, w szczególności jak produkcja jest w Europie (Holandia, w przypadku Cortiny -- Czechy) i wymaga specjalnych linii produkcyjnych. Tak więc  np. typowy mieszczuch, Gazelle Orange C8, kosztuje 950 Euro. Drogo -- dla nas -- jak na rower "po bułki do sklepu".

 

Oczywiście, nie jest tak, że tylko holenderscy producenci mają takie podejście, ale zazwyczaj produkcja z Chin/Pakistanu/Indii już takiej kontroli jakości nie przechodzi.

 

Taka ciekawostka: w Holandii możesz kupić lakiery zaprawkowe (podobne do tych samochodowych -- ale nie można ich traktować zamiennie) do uzupełniania ubytków na ramie.

 

No i rama ramą, ale dochodzi kwestia uszczelnień w supporcie, piastach, sterach. W supporcie mam podwójne uszczelnienie, w sterach nie mam klasycznych łożysk (ani starego typu, ani a-head), tylko coś podobnego do łożysk ślizgowych zrobionych z dwóch par(przeciętych w jednym miejscu) pierścieni z jakiegoś bardzo twardego metalu. Nie wiem co to takiego, ale luzów nie ma, z resztą je się prosto kasuje. Amortyzator centralny head-shock, na łożyskach igiełkowych, który jest niemal bezobsługowy (trzeba jedynie pilnować stanu zewnętrznej osłony gumowej). Z jednej strony mam niezłą jazdę żeby znaleźć serwis do tego, z drugiej aż tak bardzo potrzebny nie jest.

 

Dochodzi też kwestia, że np. Gazelle 80% swojej produkcji przeznacza na rynek holenderski: tam się jeździ rowerem wszędzie, parkuje na zewnątrz, drogowcy w zimę nie żałują soli, klimat mają mocno deszczowy. Konkurencja wśród producentów jest spora i nie mogą sobie pozwolić na wpadki, że rower nadaje się na złom po kilku latach, bo deszcz i sól go "zjadły".

Odnośnik do komentarza

Mam Gianta, którego nie myłem podczas pierwszej zimy i nic się z nim nie działo - ani z ramą, ani suportem. Zacząłem kąpać go pod prysznicem, bo wolę chuchać na zimne. 

Nie chcę Cię straszyć, ale wątpię czy rowery do 4-5 tys. różnią się w jakości ramy. Sól może zniszczyć rower za 1500 i ten za 5000 zł. Aluminium to aluminium. Nawet ramy z mitycznego cro-mo pękają, rdzewieją itp.

Moja rada jest taka: dbaj o rower przez cały rok, bez względu na to co mówi producent. To ręczne składanie ram w europie też jakoś do mnie nie przemawia, ponieważ decyduje ten sam czynnik ludzki,co w Azji. Tyczy się to również kontroli jakości. 

   Szczerze mówiąc miałem cichą nadzieję, że powiesz mi o jakimś nowym stopie alu, które jest odporne na sól. Może kiedyś coś takiego wymyślą :)

 

ps. Kierowca u mnie w robocie mówił, że na zachodzie nie sypią soli drogowej jak u nas, tylko jakiś specjalny roztwór, który tak nie niszczy podwozia aut.

Odnośnik do komentarza

Przejechałem obecnym rowerem już trzecią zimę, w Trójmieście sypią solą na potęgę i nie zauważyłem żadnej degradacji ramy czy uszczelek (gorzej z moimi butami). W zasadzie poza oponami, których guma już stwardniała (na wiosnę idą do wymiany), nic mnie nie zaniepokoiło.

 

Ale -- rocznie przejeżdżam raczej przeciętne dystanse: ponad 5000 km (nie mam licznika, więc liczę tylko trasę praca-dom, bez wypadów po zakupy itp.,odliczając wolne/urlopy/delegacje), choć jak pierwszego roku miałem licznik, to wyszło coś około 7800 km, ale to był specyficzny rok (w samym maju wyjechałem 1200) i bliżej mi raczej do pierwszej wielkości. W rowerze zmieniłem fabryczne: opony, dętki, siodełko, chlapacze, przednią lampkę i dołożyłem dynamo w piaście.

 

Być może za kilka lat pojawią się pierwsze wyraźne symptomy zużycia, ale to prędzej napędu (wydłużenie łańcucha sięga 0,6%, ale to jednorzędowy, więc dopóki napinacz daje radę, to luz -- potem zmienię całość z zębatkami). Niemniej podejrzewam, że prędzej rower mi się znudzi, szczególnie że miałem już w ręku katalog na rok 2017 Gazelle. :-)

 

Co do kontroli jakości się nie zgodzę: produkcja dalekowschodnia (poza Japonią) podzespołów mechanicznych bardzo kuleje. Porównaj sobie np. piastę Shimano Nexus robioną w Europie, a tą z Tajwanu: nawet kulturą zmiany biegów się różnią (mam okazję porównać). Z resztą wszystko się tam rozbija o kontrolę jakości, bo Chińczycy są w stanie wyprodukować i chłam, i produkty klasy premium, ale ktoś musi potem to zweryfikować, a z tym dużo gorzej.

 

PS. Aluminium na sól jest odporne (może poza łączeniami), gorzej pod tym względem ma stal i połączenia pomiędzy różnymi metalami (np. nyple).

 

A i przypomniało mi się, co mi zawsze się buntuje po zimie: gwinty pedałów trzeszczą i muszę je czyścić.

 

Koniec dygresji. Czekamy na Autorkę aż odpowie na nasze pytania.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...