Skocz do zawartości

jano0244

Użytkownicy
  • Postów

    66
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jano0244

  1. Zużycie jakieś tam było zauważalne przy oglądaniu ząbków najczęściej używanych zębatek, jednak nie powodowało to jeszcze żadnych objawów. HG51 kupiłem już jakiś czas temu, bo mi się podobała i od razu założyłem, że wstawię przy najbliższej wymianie łańcucha. Stara żadnych złych objawów nie dawała. A Giant... no cóż, otrzymał drugie życie. Jakieś 4 stówki w niego włożyłem .
  2. Aktualny przebieg ponad 6000km. Nic się z rowerem nie działo. Strzały nie pochodziły z siodełka, lecz zacisku sztycy i udało się je wyeliminować. Łańcuch wykazywał spore zużycie, więc przy 5000km wymieniłem go wraz z kasetą. Łańcuch ten sam KMC X8, natomiast kaseta HG51. Nie wiem, czy lepsza, ale wg mnie znacznie ładniejsza. Pogoda jaka jest ostatnio, każdy wie, więc przebiegi sporo zmalały. Dodatkowo jeżdżę na zmianę z moim 20-letnim Giantem GSR800, który miałem zamiar oddać zlomiarzom. Szkoda mi go było, więc poddałem kompleksowemu remontowi i znów mogę się cieszyć jazdą na zwrotnych 26-całowych kołach. https://zapodaj.net/dc09c51c5be5a.jpg.html
  3. Dziś ok. południa stal się cud: W końcu przestało padać a na niebie pojawiło się słońce. Pogodnie było do wieczora, więc po zmroku mogłem wykonać kolejną przejażdźkę testową, tym razem przy suchej nawierzchni. No i widziałem jasność, dużą jasność !. Odleglości określone wczoraj potwierdzają się, ale jest dużo jaśniej. Przejeżdzałem też po chodniku tam i z powrotem, a moje przejazdy obserwowała z okna na pierwszym piętrze po drugiej stronie ulicy moja żonka. Ulicę oświetlały latarnie a i tak wg niej smuga światła byłą bardzo wyrażna, porównywalna do świateł aut. Aż się chce wjeżdżać w ciemne zaułki. Zgodnie z planem do roweru żonki trafiła moja poprzednia lampa Echo15. Jak ciekawostkę powiem, że zdemontowana lampa halogenowa w Krossie żonki to B&M Lumotec. No cóż, technologia się zmieniła i halogen to już nie ta liga, nawet jeśli produkowała je uznana firma. Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego napisałem "gdybym musiał" a nie "gdybym chciał".
  4. Zamówiłem lampę Axa Blueline50 w wersji podstawowej czyli „switch”, Sprzedawca jednak pomylił się i przysłał mi topową wersję „T Steady Auto”, która jest sporo droższa. Uczciwie poinformowałem go o tym i nie chcąc już kombinować ze zwrotami dogadaliśmy się co do ostatecznej ceny gdzieś w połowie różnicy. Tak więc oceniam wyższy model. Jakość wykonania. Obudowa lampy, choć plastikowa budzi zaufanie wyglądem i wykonaniem. W przednią część wkręcona jest szeroka ramka z polerowanego aluminium, mocująca klosz i uszczelniająca go cienkim O-ringiem. Ramka jest wyprofilowana w taki sposób, że klosz chowa się w jej wnętrzu na ok. 0,5cm. Sam klosz przypomina ten ze starych motocykli lub aut. Szkło nie jest płaskie, lecz widać w nim pionowe ożebrowanie. Po bokach obudowy są dwa wycięcia, uzupełnione przezroczystym plastikiem. Dzięki nim z boku roweru widać działające oświetlenie. Uchwyt również sprawia wrażenie bardzo solidnego. Profile są sztywne z dwoma przegubami do regulacji. Niestety elementy blokujące posiadają otwory na jeden z najmniejszych rozmiarów kluczy imbusowych. Chcąc to pewnie unieruchomić długi klucz zwyczajnie się wygina, poza tym dość łatwo jest uszkodzić gniazdo nakrętki, używając większej siły, co akurat mi się przytrafiło. Na szczęście tego przegubu nie będę już musiał ruszać. Na tylnej ściance obudowy widać szklany element, prawdopodobnie czujnik światła oraz włącznik, który akurat mi nie bardzo pasuje (dlaczego o tym na końcu), ale to rzecz gustu. Poniżej z obudowy wyprowadzone są dwa podwójne przewody. Krótsze zakończone męskimi wtykami przeznaczone są do podłączenia tylnej lampy, dłuższe trzeba zarobić we wtyczce dynama. Działanie. Wg danych producenta zasięg lampy to 75m i ja jestem w stanie w to uwierzyć, tylko, że przy tak mocno uniesionej lampie przed rowerem będzie długi odcinek ciemności. Metodą kilku prób i błędów znalazłem ustawienie, które najbardziej mi odpowiada. Przy takim ustawieniu wiązka światła wychodząca z lampy składa się z 3 plam światła następujących bezpośrednio po sobie. Pierwsza krótka plama delikatnie oświetla obszar bezpośrednio przed przednim kołem, jednocześnie wyraźnie tworzy parabolę, obejmującą szeroko pobocze i to jest OK. Druga nieco szersza i najbardziej wyraźna plama pojawia się ok. 2 m przed rowerem i wyraźnie oświetla kilka kolejnych metrów do przodu. Po niej pojawia się już najdłuższa trzecia plama, sięgająca na odległość ponad 20m. Trudno mi określić jak mocno ponad 20m, gdyż warunki jazdy testowej były kiepskie. Raz mocniej raz słabiej padała mżawka, więc nie mogłem oddalić się poza miasto w obszar całkowicie ciemny, a i nawierzchnie były mokre, więc mocno pochłaniały światło. Niby droga powyżej 20m wydawała się już nieświetlona, ale tablice rejestracyjne aut stojących w odległości ok. 50m zaczynały się świecić. Szerokość wiązki (druga i trzecia plama) jest wg mnie całkowicie wystarczająca. Podczas jazdy na wprost nieoświetlonej wysokiej ściany budynku widać, że światło jest dobrze odcinane i nie powinno oślepiać kierowców. Wracając do wspomnianego włącznika/wyłącznika. Można nim tylko klikać i podczas postoju nigdy nie wiadomo, w jakiej akurat jest pozycji. Nie mam pojęcia w jaki sposób sprawdzić funkcje „włącznik zmierzchowy” i „światło dzienne”, gdyby ktoś wiedział, niech podpowie. Osobiście wolałbym rozwiązanie z typowym przełącznikiem dla poszczególnych funkcji. Opcja „podtrzymania po zatrzymaniu” działa całkiem przyzwoicie z uwagą, że wprawdzie wytrzymuje obiecywane 4 minuty, jednak światło, które i tak jest dość słabe, z biegiem czasu stopniowo przygasa, po owych 4 minutach jest już tylko słabiutka poświata. Funkcję tą jednak oceniam pozytywnie, bo rzadko kiedy te 4 minuty są potrzebne. Podsumowanie. Nie miałem na razie możliwości znaleźć dłuższego odcinka drogi pozbawionego oświetlenia, ale udało mi się przejechać przez kilka ciemnych zakamarków, gdzie z poprzednią lampą raczej bym nie wjechał. Ta lampa daje rzekłbym profesjonalną wiązkę światła. Nawet przy prędkości 8km/h jest już wystarczająco jasno, by wjechać w zupełnie nieoświetlone miejsca (oczywiście z zachowaniem ostrożności, w końcu noc to noc). Gdybym musiał przejechać przez szerszą ścieżkę leśną, również dałoby się to zrobić. Biorąc pod uwagę, że mówimy o jasności wykrzesanej z <3W mocy (a tak naprawdę pewnie sporo mniej, bo przecież jest jeszcze tylna lampa), ja jestem mile zaskoczony. Lampa nie jest tania, ale np. B&M o podobnej deklarowanej jasności (z początku miałem zamiar taką nabyć), jest znacznie droższa.
  5. Lampa zamontowana. Póki co mogę powiedzieć, że różnica pomiędzy światłem z Axa Echo15 a Axa Blueline50 jest niesamowita. No ale to można było chyba przewidzieć biorąc pod uwagę ponad 4 krotnie wyższą cenę tej drugiej. Niestety na razie tylko tyle, bo u nas wciąż leje deszcz i zdążyłem tylko testowo okrążyć naszą kamienicę.
  6. ​Dzięki Maćku, niby to proste, ale jakoś sam się zapętliłem i wolałem upewnić. Lampa zastąpi w moim Alpie dotychczasową Axa Echo15, ktora to z kolei zastąpi oryginalną halogenówkę w Krossie Mansfield ParkPro mojej żonki, która z kolei być może zastąpi w moim odrestaurowanym ostatnio 20-letnim Giancie GSR800 inną starszą halogenówkę, gdzie źródłem zasilania jest żelowy akumulator 6v 4Ah. Jak już znajdę czas i uporam się z wymianą w Alpie oczywiście będą testy, których wynik obiecuję opisać.
  7. Kupiłem lampę Axa Blueline50, miała być w podstawowej wersji Switch, przyszła T Steady Auto. No to niby lepiej, bo lepsza w cenie tańszej, ale... Anglik ze mnie jak z koziej... ale wydaje mi się, że opis podłączenia jest błędny. https://zapodaj.net/f38a60fd7c654.jpg.html Wg mnie krótkie przewody (oznaczone jako A), to zasilanie lampy tylnej, a B powinny być oznaczone kable dłuższe (niezakończone wtykami) i to jest podłączenie do dynama. Mam rację?
  8. Dokładnie. O ile u siebie w pagórkowatym terenie interwały są w pewnym sensie wymuszone (góra-dół, góra-dół itd.), to kilka wypadów z rowerami do "płaskich" miast nie dało żadnego efektu. Ale to były wypady we dwoje, a mojej połówce gubienie kg nie potrzebne. Ale fakt faktem, byłem zawiedziony efektami.
  9. michalito​, szacun za samozaparcie. Ja od początku roku przemieliłem 4200km i udało mi się zejść ze 105 do 90kg, czyli ino 15kg. :( Oczywiście do tego formuła MŻ. No ale dla ciebie naprawdę szacun...
  10. Postanowiłem zreanimować mojego 20-letniego Gianta GSR800. Oś suportu ma wyczuwalny luz, więc pomyślałem o wymianie starego modelu wkładu suportu na wkład z łozyskami maszynowymi. Wygląda to tak: Strona prawa Zapodaj.Net - Darmowy hosting zdjęć i obrazków bez rejestracji! - cebe4c49b9671.jpg Strona lewa Zapodaj.Net - Darmowy hosting zdjęć i obrazków bez rejestracji! - f2cefcdc2da70.jpg Lewa kontra puściła, miska lekko wykręciła się w "normalnym" kierunku. Wyjąłem oś z wiankami. Prawa miska ani drgnie. W którym kierunku powinna dać się wykręcić? Jeśli nie będę w stanie jej ruszyć, pozostanie mi złożenie starego zestawu po przeczyszczeniu i nasmarowaniu łożysk. Bieżnie osi wyglądają dobrze, wianki też raczej nie są zniszczone. Przy okazji dodatkowe pytanie: czy obecnie dostępne w sprzedaży wianki są przyzwoitej jakości, czy to już tylko typowa chińszczyzna?
  11. W poprzednim sezonie jeździłem na Schwalbe Silento 28x1,6. Fakt, są lekkie i nieźle trzymają rower. I ponoć nawet mają wkładkę antyprzebiciową. Ponoć, bo ja zaliczyłem przez ~1700km sześć flaków, złapanych w mieście, zazwyczaj wkładkę pokonywał drobny kawałek szkła. Powietrze schodziło powoli, flaka znajdywałem następnego dnia, kiedy chciałem wyjechać z garażu. W tym sezonie jeżdźę na Marathon Plus Tour (ten sam rozmiar), przejechane 3200km, w bardzo różnych warunkach. Żadnego przebicia !!! Faktem jest, że Marathony są sporo cięższe. Można za to pakować do nich 6bar. Ale przede wszystkim wkładka antyprzebiciowa na pewno jest i na pewno dobrze działa, a i bieżnik zużywa się nieporównywalnie wolniej. I jeszcze jedno: Pomimo takiego samego rozmiaru, Marathony są wyraźnie węższe niż Silento.
  12. Bardzo możliwe, że wkład suportu jest zwyczajnie niedokręcony. Mój ujawnił się dużo później, ale efekty dawał podobne. Jeśli masz sprzedawcę "pod ręką", wyjaśnienie sprawy zajmie mu kilka minut. Jeśli nie, potrzebny będzie ściągacz do korb i klucz do suportu.
  13. Aktualny przebieg 4600, więc kolejne 1000km za mną, w czasie których używałem tylko szmatek do czyszczenia i oliwki do łańcucha. Mój KMC X8.93 kręci się już 3400km, miarka dobiega do 1%. Nasmarowany napęd działa bezszelestnie, biegi wchodzą bez problemu. więc z wymianą zestawu łańcuch+kaseta jeszcze poczekam. Żadnego kapcia i awarii, żadnej regulacji. To co się pojawiło to strzały z prętów siodełka. Kiedyś tam trzeba będzie pomyśleć o nowym. I jeszcze jedno, zgubiłem kolejne kilka kg, co bardzo mnie cieszy. Martwi zaś to, że gubię je baaardzooo poooowooooli, a jeszcze dużo ich do zgubienia zostało. Ale zawsze to miło widzieć, że to już tylko dwie cyfry, a nie trzy.
  14. No to troszkę od innej strony... Kolega prałat jest podobnie jak ja, zawodnikiem wagi ciężkiej, bo waga ok. 100kg to jednak waga ciężka. Przy takiej wadze ciężar samego roweru ma mniejsze znaczenie. Lepiej powiedzmy 5 kg zrzucić z siebie niż z roweru. Jeśli rower ma być orędownikiem w walce z nadwagą, to paradoksalnie jego waga może być atutem pod hasłem "większa rzeczywista masa łączna, większy wysiłek, większy efekt utraty wagi. Z drugiej strony, przy wadze ciężkiej trzeba wziąć pod uwagą wytrzymałość sprzętu, tj. ramy, piast, kół itp. Przy bądź co bądź, ograniczonym budżecie skłaniałbym się wziąć to pod uwagę, bo może to mieć znaczenie istotniejsze niż wyższa grupa przerzutek, manetek czy korby. Owszem w Level B6 mojego syna biegi zmieniają się znacznie szybciej i kulturalniej niż w moim trekkingu, ale to nie znaczy, że w niższych grupach jest problem ze zmianą biegów. Mieszkam i jeżdżę w terenie mocno pagórkowatym, manetkami wachluję bardzo dużo i póki napęd i linki nie są zasyfione, biegi zmieniają się naprawdę dobrze. A co do regulacji to w tym sezonie muszę co jakiś czas regulować jedynie hamulce, bo przecież klocki się ścierają. Przerzutki wyregulowałem po zimie i wciąż jest OK. I jeszcze jedno. Moje doświadczenie mówi, że z rowerem jest tak, jak z okularami (które w zasadzie całe życie noszę). Nowe po założeniu wydają się pasować, ale po pewnym czasie trzeba je jednak nieco poprzyginać, bo zaczynają obcierać się uszy albo nos. Pozytywna przymiarka do roweru, a nawet jednorazowa dłuższa przejażdżka nie oznacza, że po pewnym czasie nasze odczucia będą takie same. By czuć się komfortowo, trzeba będzie i tak pomyśleć o zmianie niektórych elementów. Np. wysoka, wygięta kierownica w czasie przejażdżki po płaskiej ścieżce będzie wydawać się komfortowa, ale jeśli zechcemy jeżdzić w dłuższe, pofałdowane trasy, szybko okaże się, że na podjazdach, kiedy trzeba się pochylić, nasze nadgarstki będą wyginać się do bólu.
  15. Magicbike ma swój punkt widzenia. Ja trochę z nim popolemizuję. Jestem 50-latkiem, czyli w "średnim wieku". Jeżdżę trekkingiem i uznaję jego wyższość nad crossem. Ze sporym przybliżeniem trekking to cross+wyposażenie dodatkowe. Wybrałem trekkinga, bo lubię mieć rower "kompletny". Oczywiście prawie wszystko można sobie skompletować później, ale np. dynamo w piaście to już niestety razem z kołem lepiej byłoby już potem dokupować. W sezonach pozaletnich dynamo uważam za bardzo pożyteczne. Spóźniony powrót do domu po zmroku - no problem. Owszem, jego wydajność jest ograniczona, przykładowa lampa Axa Echo15 nie rozświetli całkowitych ciemności, ale w mieście spoko oświetla drogę czy ścieżkę rowerową. Nie trzeba pamiętać o bateriach czy akumulatorach. Nie ma obawy, że zabraknie prądu. Sakwy. Z początku miałem zamiar używać je okazyjnie, ale szybko zmieniłem zdanie i mam je zamontowane na stałe. Większy napój, kanapki, kurtka przeciwdeszczowa, podstawowe narzędzia, pompka, zapasowa dętka itp. Wszystko jest ze mną na wyciągnięcie ręki. A jak trzeba po drodze zrobić niewielkie zakupy, zero problemu. Sporo można w nie upchać. W plecaczek na plecach wejdzie znacznie mniej, a i tak będzie go czuć. Amortyzator. W tej kategorii cenowej będzie uginacz i takowy też posiadam. Nie jest prawdą, że on nic nie daje, tylko zabiera moc. Jestem po urazie nadgarstka prawej ręki. Uginacz naprawdę łagodzi nierówności drogi, dziury czy niewysokie krawężniki. Bez uginacza miałbym problem z ręką. Dynamika. Trekking musi swoje ważyć i waży. Dynamikę można jednak polepszyć usprawniając technikę jazdy z większą kadencją. W tym sezonie sporo nad tym popracowaliśmy z żonką w czasie naszych eskapad i teraz sam się dziwię, jak mogliśmy do tej pory tak ciężko naginać na pedały. Osprzęt. No coż, w tej kategorii cenowej trudno oczekiwać grup SLX, XT czy XTR. Ale to wcale nie oznacza, że nie można mieć przyjemności z jazdy rowerem wyposażonym w kwadratowy suport i osprzęt klasy Altus, Alivio czy Acera. Niższe grupy Shimano potrafią być wg mnie wytrzymałe a precyzja ich działania jest na przyzwoitym poziomie. Przy okresowej kontroli wyciągnięcia łańcucha, utrzymaniu w czystości napędu, pancerzy i linek, rowerek potrafi odwdzięczyć się dużą bezawaryjnością. Hamulce v-brake nie hamują tak ostro, jak dobre tarczówki, ale przy odpowiedniej regulacji i użyciu dobrych klocków potrafią skutecznie zatrzymać np, 120kg rzeczywistej masy (rower+rowerzysta). Problem z kręgosłupem. Ekspertem nie jestem, ale nierówności dobrze łagodzi pantografowa sztyca amortyzowana Suntour NCX. Oboje z żonką takie używamy i bardzo sobie chwalimy. Fakt, że to dodatkowy wydatek ok. 250PLN. Pionowe sztyce amortyzowane, fabrycznie montowane w trekkingach są nic nie warte. Reasumując, ja polecam trekking.
  16. Po głowie chodzi mi wymiana w moim Kross Trans Alp klamkomanetek na klamki+manetki. W związku z tym pytanie, czy w tym rowerze wewnętrzne prowadzenie linek to to samo, co wewnętrzne prowadzenie pancerzy? Trochę obawiam się przekładania linek, w przypadku, gdyby było inaczej.
  17. Jedną z korb ustawić w górnym położeniu, następnie energicznie krótkimi ruchami szarpać nią na boki. Potem to samo z drugą korbą. Jeśli szarpanie jednej z korb powoduje ruch drugiej (trudno tego nie zauważyć), suport ma luz i trzeba go dociągnąć. Jednak nie sądzę, by w przypadku tylko cykania, taki luz dałoby się zaobserwować.. Najlepiej byłoby po prostu spróbować dokręcić wkład suportu.
  18. Przerabiałem cosik podobnego w swoim nowym rumaku. Gdy po pewnym (długim) czasie cykanie zastąpiło stukanie, zauważyłem luz na suporcie. Dokręciłem wkład suportu, zniknęło stukanie a cykanie też się już nie pojawia, więc chyba tu był problem.
  19. Jako, że rower przejechał sporo kolejnych kilometrów, postanowiłem uaktualnić swój test. Tym razem po przebiegu 3600 km. Jeśli chodzi o osprzęt, nic nie zmieniałem od poprzedniego opisu. Tym razem widzę to tak: Rama – wciąż mnie zachwyca swoim pięknem. Trzyma się dzielnie. Nie mam obawy pakując w sakwy to, co mi się podoba. Tak przy okazji, ja sam „zmniejszyłem się” o ponad 5 kg. :D Widelec – jak się uginał, tak i ugina, co mnie cieszy. Zaraz po teście 2000 sprawdziłem i wyczułem delikatny luz na sterach. Łożyska dociągnąłem, zakontrowalem i luzu brak. Kierownica- zmiana na prostą, krótką z uchwytami z rogami była strzałem w dziesiątkę. Jest naprawdę komfortowo. Zdecydowanie polecam taką zmianę. Obręcze i tylna piasta – wciąż trwałe i solidne. Opony – zmiana na Schwalbe Marathon Plus Tour to również była bardzo dobra decyzja. Żadnego kapcia pomimo dość częstej jazdy po ostrych kamykach lub rozgniecionym szkle. Hamulce – wciąż na pierwszym zestawie Baradine. Moje nie umywają się do tarczówek w Level B6 syna, którym miałem okazję sobie pojeździć, ale jak dla mnie są wystarczająco skuteczne. Przerzutki obie oraz korba - wciąż działają tak samo poprawnie. Pedały – muszę je przeprosić. Po dokładnej regulacji łożysk w jednym z nich, oba pracują jak nowe. Łańcuch – KMC X8.93 przejechał ze mną 2400 km. Na ok. 50% pomiarów w róznych miejscach wykazuje zużycie 0,7%, do 1% jeszcze mu sporo zostało. Jako, że mam zamiar zmienić kasetę na CS-HG51 (nie mogłem się powstrzymać przed jej zakupem), nie będę się spieszyć z wymianą. Jak już będzie dobre 1%, wymienię łańcuch razem z kasetą. Przy okazji będę wiedział, ile pociągnie „do końca”. Manetki – te w Level B6 są zdecydowanie precyzyjniejsze, ale jak się człek przyzwyczai do tych, co ma w swoim sprzęcie, idzie spoko jeździć. Tylko ten dziecięcy wygląd... Podsumowując, w obecnej, częściowo własnej konfiguracji, rowerkiem jeździ mi się baaaardzo fajnie i jestem z niego naprawdę zadowolony. I jeszcze jedna uwaga: Po zapoznaniu się z tematem kadencji, zwłaszcza filmikiem Łukasza, zmieniliśmy z żonką swoje przyzwyczajenia. Teraz jeździmy z większą kadencją. Żonka przy swojej Nexus7 szybko zauważyła zmianę na lepsze, a ja całkowicie pozbyłem się problemu z bólem lewego kolana, który doskwierał mi jeszcze od czasu poprzedniego roweru.
  20. Czytajac posty na forum, mam wrażenie, że jak ktoś nie bardzo wie, jaki rodzaj roweru wybrać, decyduje się na górala. Nawet, jeśli zamierza się jeździć głównie po mieście, asfalcie, to na wszelki wypadek trzeba wybrać górala. Teren terenowy nierówny i tam, gdzie jest droga piaszczysta, ale ubita, cross spokojnie da sobie radę. Oczywiście na grząskim, głębokim piasku polegnie, ale jazda góralem w takim terenie, choć zwykle możliwa, też nie będzie lekka i komfortowa. Z drugiej strony komfort jazdy góralem po ścieżkach rowerowych nie dorówna komfortowi jazdy na np. crossie. Crossa można w miarę potrzeb i chęci "uzbroić" w wyposażenie dodatkowe: pełne błotniki, bagażnik, oświetlenie, nawet dynamo (zmieniając koło), tworząc z niego pełnowartościowy rower wyprawowy. W przypadku górala będzie to już problem. Po drugie, podajesz konkretne modele Gianta (Talon 1, Talon 0), jednocześnie wymieniając tylko markę Kross, która jest podobno gorsza lub lepsza, bo tańsza, .O jakim modelu Krossa mówimy? Za 1500, czy za 15000 zł, czy coś pośredniego ?
  21. Kolego, po pierwsze: Syberian posiada 7-mio rzędowy wolnobieg, Everest 8-mio rzędową kasetę. I nie chodzi o ilość tych przełożeń, ale (dla mnie) wolnobieg od razu dyskwalifikuje rower, bo to prawie zawsze oznacza dość szybkie problemy z osią piasty. po drugie: Przyjmując z dużym przybliżeniem, że trekking=cross+wyposażenie dodatkowe, które jednak coś tam kosztuje i przyjmując, że twój budżet jest mniej więcej taki, jak cena zalinkowanych rowerów, to rower crossowy będzie miał lepszy osprzęt. Wyposażenie dodatkowe, z wyjątkiem dynama w piaście oczywiście, można dokupić stopniowo i później.
  22. Myśłę, że przynajmniej od modelu Trans Alp wzwyż ramy są takiej samej jakości. Używam od ponad roku (3300km) i rama jest spoko. Nie na najmniejszego problemu z utrzymaniem ciężkiego chłopa z sakwami zarówno na asfalcie, jak i na leśnych korzenistych duktach.
  23. Osprzętowo rowery nie różnią się praktycznie niczym istotnym w obydwu rocznikach. Prądnica Shimano zamiast Panasonic to żadna zmiana. Mój Panasonic sprawuje się bez zarzutu. Inny jest też łańcuch, mam nadzieję, że lepszy. Mnie osobiście bardziej pasuje design 2016, z matowym malowaniem ramy i blotników. Cena 2017 to 100 zł dodatkowo za nic i tyle. Biorąc pod uwagę, że rocznik z wyprzedaży 2016 zapewne można nabyć poniżej jego ceny katalogowej 2099zł (ja tyle dałem), to gdybyś się na Alpa zdecydował, sugerowałbym właśnie wersję 2016. Zastanie coś na ulepszenie/dodatki.
  24. Użytkuję Trans Alp z 2016r. Tu opisałem swoja subiektywną opinię z użytkowania, może trochę pomoże: https://roweroweporady.pl/f/topic/1904-trekking-kross-trans-alp-2016-moja-recenzja-po-2000km/ Od czasu jej napisania przejechałem kolejny 1000 km i nic się złego nie działo. Co do twojej wagi, rower spokojnie ją wytrzyma. Ja zaczynałem jazdę z wagą prawie 105kg plus dodatkowo kilka kg w sakwach i nic się złego nie działo.
  25. Maciek fajnie i trafnie wszystko opisał. Ja myślę, że najpierw musisz sam zdecydować, czy chcesz rower stylowy (w tym wypadku przerzutka wewnętrzna nexus7 doda mu sporo uniwersalności), czy raczej trekkingowy (klasyczny napęd 3x8 wystarczy na całkiem spore wzniesienia). Rowery z tylko trzema przełożeniami w tylnej piaście nadają się raczej do majestatycznego kulania po płaskich miastach. Jeśli chcesz rower (prawie) bezobsługowy, celuj w przerzutki wewnętrzne. Na upartego, będzie jeździł długo bez dotykania lub dotykać trzeba będzie go rzadko. Jeśli rower bardziej uniwersalny, to z napędem klasycznym minimum 3x8, ale tu trzeba będzie co jakiś czas coś przeczyścić, coś przesmarować. Z podanych przez ciebie typów, mi osobiście widzi się Spartacus, ale ja jestem skrzywiony na punkcie trekkingów, bo takowego, choć nieco zmodyfikowanego z powodzeniem ujeżdżam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...