Jedyny elektryk, o którym myślę poważnie, to elektryczne enduro i to wyłącznie dlatego, że są trasy, których nie jestem w stanie podjechać więcej niż 2x w ciągu dnia. Nie robię się młodszy, ale mimo to nie mam zamiaru jeździć na prąd po mieście. Mam do roboty 15 km przez Warszawę i każdego ranka jest to prawdziwa frajda. Elektrykiem się nie zmęczę, ale chodzi o to, że zmęczyć się chcę. Poza tym, mam wrażenie, że z klasycznym napędem jeżdżę szybciej - przynajmniej na części trasy - niż magiczne 25km/h na elektryku. Co do "wodoodporności" to nie masz się czym martwić, rower poradzi sobie również w deszczu. Na pewno nie zdecydowałbym się na zakup używanego elektryka (jak i klasycznego roweru). Lubię rzeczy nowe, chcę być pierwszym właścicielem, bo mam pełną kontrolę nad zużyciem. W elektrykach, z racji zastosowanych technologii, dochodzi co najmniej kilka dodatkowych elementów, które się zużywają.